ďťż
BWmedia
Kontratak czy milczenie?
Kiedy ktoś obraża wasze poglądy, wyzywa was , wszystko co z wami zwiazane , ale kompletnie was nie zna...Kłocicie sie, chcecie by zmienił/a zdanie, rownież atakujecie itd czy moze milczycie , gdyż uwazacie ,że rozmowa nie ma sensu , że lepiej sie nie odzywac, dac sobie spokój i myslicie "a niech jej/jemu bedzie" ? Na ile jestescie tolerancyjni również w stosunku do osob wam bliskich, które was atakuja? do osób bliskich jestem tolerancyjna, do osób ktorych nie znam? nie obchodza mnie w sumie , ale jak juz podejmuje dyskusje to nie przebieram w słowach. taka moja natura. ja preferuje kontratak, co chyba da sie na forum dostrzec. chodź czasem przeginam i źle mi z tym ;/ Zazwyczaj milczę, nie wykłócam się, nic nie udowadniam. Jeśli taka osoba zajdzie mi za skórę w ten sposób to po prostu nigdy (NIGDY) jej tego nie zapominam. Jesli osoba , która jest mi bliska kłóci się ze mną , obraża mnie to staram sie porozmawiać, dowiedziec sie co konkretnie robie źle , jak inaczej powinnam zrobic . Zazwyczaj nawet jesli to nie ja zrobilam cos zle, to sie odzywam i staram sie pogodzić. Jeśli natomiast obraża mnie ktoś inny , to jest różnie, albo atakuję , staram się pokazac ze wcale nie jestem taka, jak o mnie pisze, mysli dana osoba , staram sie jakos załagodzić sytuację, jesli natomiast widze, ze rozmowa nic nie daje to daje sobie spokój. Jestem dziwna osoba, mam tendencje do tłumaczenia się, nie cierpie sie z kimś kłocic, staram sie byc lubiana osoba i jesli mnie ktos obraza to cierpie , zwlaszcza jesli oskarzenia są z palca wyssane , bo jak oceniac kogos, kogo sie nie zna? Ja zawsze staram się przedstawic swoje zdanie. Ze względu na swój przyszły zawód mam doś dużo scysji ze znajomymi i rodziną na temat prawa, no bo w Polsce wszyscy znają się na prawie i medycynie. Najbardziej denerwuje mnie, że na siłę udowadniają mi swój błędny pogląd, bo "sąsiad tak miał", "słyszałem, że tak jest". Grrr... Ja wujkowi elektrykowi nie mówię jak ma układac kable, ani ciotki kucharki nie uczę jak ma gotowac. Często, gdy widzę, że rozmówca jest bardzo twardogłowy odpuszczam, choc czasem gotuje mi się pod pokrywką. Natomiast jeśli rozmówca dowiedzie mi, że nie mam racji - przyznaję się do blędu. Osoby, które darzę szacunkiem, o szerokich horyzontach: kulturalnie dyskutuję. Twardogłowi: - obchodzę z daleka- szkoda nerwów. Czasem sie zdarza,ze kogos potraktuję złośliwie, ironicznie (rzadko, jeśli jestem wyprowadzona z równowagi- bez przebierania w słowach) jak kłoce sie o swoje - zle, jak milcze - jescze gorzej. Staram sie rozmawiac, ale niektorzy ludzie z ktorymi probuje rozmawiac sa tak samo swiecie przekonani co do swoich pogladow co ja, zwlaszcza jesli mam to po nich (czytaj moja matka). Czasem potrafie ustapic - jesli ktos madrze mi wytlumaczy, ale jesli ciagle w kolko walkuje te same argumenty to ja juz po prostu sie nie odzywam. ale takie sytuacje zdarzaja mi sie tylko z bliskimi. Jesli ktos obcy szuka zaczepki - mam to gdzies. Nie zalezy mi na nim i nie mam po co probowac sie docierac. No chyba ze mi ktos ewidentnie zajdzie za skore Jeśli mi na kimś zależy to staram się rozmawiać, dyskutować, dojść do porozumienia. Ewentualnie cociec przyczyny jego/jej słów. Jeśli natomiast jest to ktoś np. z forum, kogo generalnie mam w dupie, to wtedy wychodzę z założenia, że głupszemu trzeba ustąpić. A poza tym pamiętam o jeszcze jednej sentencji: "Nie tłumacz się; przyjaciele zrozumieją, wrogowie i tak nie uwierzą". Jak obraża mnie czy krytykuje ktoś zupełnie obcy "z ulicy" to milcze i to ignoruje.Jak obraża mnie np. nauczyciel czy ktos komu w jakiś sposób podlegam to milcze choć jestem wściekła.Ze znajomymi czy bliższymi od znajomych osobami wdam się w dyskusje,pobluzgam,rzuce szklanką ,dam po mordzie,różnie.Ogólnie im ktoś mi bliższy tym bardziej jestem sobą i na więcej sobie pozwalam. Ja zupełnie jak evika. Tylko, że to trochę wynika z mojego lenistwa. Czasem po prostu nie chce mi się gadać. No chyba, że ktoś naprawdę nadepnie mi na odcisk... Poza tym utkwiła mi kiedyś w głowie ciekawa sentencja: Cytat: Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem. Cytat: A poza tym pamiętam o jeszcze jednej sentencji: "Nie tłumacz się; przyjaciele zrozumieją, wrogowie i tak nie uwierzą". genialna sentencja. bliskim się tłumaczę. zdanie obcych mnie nie obchodzi. nie wchodzę nikomu w dupę Eroticon, za******a sentencja. I jaka prawdziwa. xD ale Asiulek pisząc o osobach które cię nie znają miałaś na myśli np. kogoś przypadkiem spotkanego?? czy może takiego Kolegę z klasy który robi z ciebie np. pośmielisko nie znając ciebie.. co do kłótni z np. rodziną kłócę się z siostrą kuzynem rodzicami,,,czasami:p z babcią się nie kłócę z ciotkami raczej też nie:P A co do osób których nie znam olewam... mimo czy to osoba przypadkiem spotkana czy jak napisałem taki "kolega" z klasy:P może często mnie to "dotyka" gdzieś w głębi duszy ale nie daje po sobie tego poznać.... ale blizna i tak zostanie:P niemam zamiaru sięz nimi kłócić bo poprostu nie lubię gadać z debilami.... najwyżej przez takich jak to przepowiednia w andrzejki mówiła zamknę się w pokoju na klucz i będę płakać w poduszkę xD ale cóż takie życie :/ kiedy ktoś obraża moje poglądy ale poziomem swojego intelektu reprezentuje Andrzeja L. zupełnie odpuszczam :) a nawet przepraszam 8) ale jesli ktoś cfany, przebiegły, chamski to wtedy jest wojna :) w gre wchodzą siekiery, tasaki, noże :| w takim wypadku nie potrafie przejść obojętnie, nie mam podziałów na przyjaciół lepszych i gorszych, jak zachodzi potrzeba każdy równo dostaje po rajtuzach ;) Lubię dyskutować z ludźmi kulturalnymi i inteligentnymi, bo sprawia mi to przyjemność. Czasem jednak mam wielką ochotę wdać się w ordynarna pyskówę. Z bliskimi się kłócę do upadłego. Z obcymi lub obojętnymi tylko jak naparwdę się wkurzę. Z reguły staram się odpowiadać dyplomatycznie i jak najbardziej inteligentnie żeby bluzgającemu kopara obadła i się zamknął nie majac mi nic do zarzucenia, bo wtedy wychodzi na to ze to on jest cham i prostak :) Cytat: Wiele osób tutaj mówi o inteligencji rozmówców. Mam na myśli osoby błyskotliwe, ładnie się wysławiające, zdolne do celnych uwag i umiejące przekazać swoje myśli w ciekawy sposób. Dyskutuje. Uwielbiam to. Morze argumentow. Dodatkowo uwielbiam byc przekonywany skutecznie - jest to trudne, ale nie zastrzegam sobie prawa do nieomyslnosci. I ciesze sie jak ktos wyprowadzi mnie z bledu. Ale nic przez emocje, logika u mnie rzadzi. Tak samo dzialam ja jak przekonuje. Jednoczesnie jestem tolerancyjny - nie powiem nikomu, ze jest glupi, staram sie mu pokazac, ze jest cos lepszego, ze jego poglady sie myla. Jednak gdy dochodze do sciany, poprostu daje mu prawo do mniemania sobie jego racjii. Nie kluce sie przez emocje, czekam na argumenty z jego stony - jak nikt nie ma takich by powalic druga strone, zostaje status quo.
|
Tematy
|