ďťż
BWmedia
Alkoholizm wsrod Polakow - jak to naprawde wyglada
Nie bedzie tu madrych cytatow i odnosnikow do interesujacych artykulow. Pomyslalam sobie o tym wczoraj pijac wino do 4 rano w towarzystwie wirtualnym kolegi Anduka. Pominmy typowe patologie. Historie z gazet i telewizji. I zajrzyjmy do domow przecietnych, porzadnych rodzin. Ilu z nas jest alkoholikami? Ilu z nas pije regularnie alkohol w domu? Nie mowie o zalewaniu sie do zazygania. Mowie o tych wszystkich wieczorach przy piwie, winie, whisky. Zastanawialiscie sie nad tym kiedys? Ilu z Was siegajac po kolejna butelke alkoholu zastanowilo sie przez chwile, czy bez tego mozna zyc? trzeba było z tym pytaniem poczekać do środy (popielcowej) ;) tak, miło przynieść wieczorem 2 browary i z nimi siedzieć przed tv lub kompem z BT... oczywiście potrafię się tego wyrzec i siedzieć z mineralną lub kawą. ale... często mówię sobie "eee, to nie nałóg, skoro panuję nad tym. a skoro nie nałóg to nie problem, wiec można iść do sklepu." z lekka błędne koło. jest hamulec moralny - w postaci żony. wbrew pozorom warto się jej posłuchać i pozostać częściej przy mineralnej. Chica, mozesz zyc bez alkoholu? Nie czuje fizycznego uzaleznienia. Potrafie pojechac autem na impreze. Moge w ogole nie chodzic na imprezy i nie tesknie za tym wcale. Nie zmienia to jednak faktu, ze mam ochote sie czasem napic. I mam swiadomosc tego, ze jest to jakas forma alkoholizmu. Nie jest to regularne sieganie po drinka po pracy - co od jakiegos czasu podejmowane jest jako temat do dyskusji o alkoholizmie wsrod mlodych 30letnich Polek. Ale jednak. Czy potrafie zyc w ogole bez alkoholu? Nie mialam okazji sie o tym jeszcze przekonac. Ale mam nadzieje, ze temat nie bedzie sie krecil wokol wyznan Chici alkoholiczki ;) Cytat: Pomyslalam sobie o tym wczoraj pijac wino do 4 rano w towarzystwie wirtualnym kolegi Anduka. Ja wczoraj nic nie piłem więc nie wiem skąd ten smutek tropików się wziął ;) Cytat: Nie czuje fizycznego uzaleznienia. Potrafie pojechac autem na impreze. Moge w ogole nie chodzic na imprezy i nie tesknie za tym wcale. heh, no od momentu zakupu auta zaliczyłem ładnych kilka wesel w rodzinie (wszystkie na jakie byliśmy proszeni i pojechaliśmy) - nie pijąc. ceniłem sobie bardziej pełną niezależność mobilną - przyjeżdżam kiedy chcę, wyjeżdżam kiedy chcę. to samo tyczyło się dwóch imprez firmowych - ku wielkiemu zgorszeniu kolegów (inna sprawa, że chętnie korzystali z mojej pomocy w dotarciu do domu). sorry, już wyrosłem z nocnego szlajania się i spania byle gdzie. właśnie to wieczorne popijanie do ekranu jest ewentualnie problemem. Jezdze na imprezy samochodem, moge nie pic nawet kilka miesiecy, nie pamietam kiedy ostatnio nawalilem sie do utraty swiadomosci, nie mam pojecia co to jest rzyganie bedac nawalonym, na ten przyklad dzis mam na sobie ciuchy o wartosci przekraczajacej trzy urzednicze miesieczne wynagrodzenia, kompletne zaprzeczenie polskiego alkoholika ... a jednak, jestem zdiagnozowanym alkoholikiem ...zreszta pisalem kiedys o tym . Mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz: Dlaczego wiekszośc ludzi uważa,że nie mozna się dobrze bawic bez alkoholu? Mnie alkohol nie jest do dobrej zabawy potrzebny. Do tzw "urzygu" upiłam się tylko raz, bardzo dawno temu. Nie stronię, czasem lubie sobie wypić parę drinków, lub dobre wino (lub "sikacza" do obiadu;). Pilnuje jednak granicy powyżej której zaczynam się źle czuć. Ewa, pomijamy rzyganie. Ja rowniez nie choruje po alkoholu. Lubie ten stan: lekki rauszyk po paru kielichach. Wszystko jest dla ludzi. Gorzej, jesli traci sie umiar. Mam parę takich osób w swoim otoczeniu: Pija niemal codziennie, uparcie twierdzą,ze nie sa uzależnieni. Nie jestem zwolenniczka "zapijania" stresu. evika, ale picie-alkoholizm nie wynika z zapijania stresu. znam ludzi bezstresowych a uzaleznionych. to kolejny rodzimy stereotyp. nienawidzę piwska wino to tylko proste miało jakiś ludzki posmak ale to czasy wojska, od czasu do czasu łyknie sie jaką gorzałkę o ile towarzystwo doborowe a tak stronie od alkoholu :) pije tylko na imprezach, ale wtedy dosc sporo tj sporo jak na mnie, 3, 4 piwa, albo 3, 4 driny, na imprezy chodze 2 razy w tygodni. w domu pije czasem piwo ale to jest raz na 3-4 tygodnie. moglabym isc na imreze i nie pic-nie raz tak bylo. ale lubie miec czasem 'mala fazke' :) -aczkolwiek dla mnie ktos kto nie moze sie bawic na imrezie bez alkocholu, kazdy wieczor spedza przy piwku czy 2 , to dla mnie to juz cos nie tak.. Ponoć Polska pod względem wypijanego alkoholu jest bodajże na 3 czy 4 miejscu ... od końca :whistle: Polacy piją dużo. Obserwuję to zarówno u starszych znajomych jak i ludzi, których kojarzę chociaż z widzenia. Każdy sobie mówi, że to już ostatni raz jak dosyć mocno zapije,a za kilka dni znów go widzimy w podobnym stanie. Polacy mają taką mentalność, że ciężko jest im powiedzieć samym sobie, że dziś nie. I sądzę, że w tym temacie w naszym kraju przez wiele wiele lat nic się nie zmieni. Wypowiedziałbym się nawet chętnie w tym temacie, ale muszę iść na dół po browca. No wiec temat ma byc wlasnie o tym, co jest nie tak. Nie twierdze, ze kazdy kto pije alkohol jest alkoholikiem. Twierdze, ze mozna byc alkoholikiem pijac od czasu do czasu ale regularnie wieksze ilosci wysokich procentow i mozna byc alkoholikiem pijac co wieczor piwo w domu. I twierdze, ze wiele jest takich osob. no cóż, mam luźny wieczór i właśnie przyniosłem sobie 3 browary... Chica, to raczej można nazwać przyzwyczajeniem. Ot, takie piwko, dwa. Cytat: Mnie alkohol nie jest do dobrej zabawy potrzebny. Mi też nie, tym bardziej, ze nie powinnam wypić w życiu ani grama alkoholu ze względów zdrowotnych. Generalnie nie uważam, ze kieliszek wina do kolacji czy piwko po powrocie z pracy to coś złego, dopóki można się bez tego obyć. Cytat: evika, ale picie-alkoholizm nie wynika z zapijania stresu. znam ludzi bezstresowych a uzaleznionych. to kolejny rodzimy stereotyp. Oczywiście.ze masz rację. Nie wynika zawsze, niekiedy sie zdarza. Napisałam o tym, bo znam po prostu sporo takich osób. Cytat: No wiec temat ma byc wlasnie o tym, co jest nie tak. Co jest nie tak? Powiedziałabym,ze "wchodniosłowiańska mentalność" (bez poł litra nie razbieriosz) Utrwalone mamy stereotypy,ze "trzeba sie napić, jak jest okazja"( a jak nie ma, to zawsze sie znajdzie) Bardzo często jest "interes+alkohol" Wśród młodzieży panuje stereotypowy pogląd: "nie pije? - cienias" (i to juz od gimnazjum) Co do piwka wieczorem: Jest uznawane za jeden ze zdrowszych napojów, stąd pjemy, a czujność usypia. Nie wiem, jak daleko od tego do alkoholizmu. w sumie nie jestem w temacie. To raczej takie moje luźne mysli. Uzależnienie wynika ze słabości jednostki, która nie potrafi przestrzegać wyznaczonych granic lub te granice wyznacza w sposób sprzyjający swojemu uzależnieniu. Trzeba mieć jaja, żeby trzymać rzeczy, które sprawiają przyjemność w ryzach i nie dopuszczać do ciągów; nie mówię tutaj tylko o standardowych używkach takich jak alkohol, papierosy, narkotyki ale również tych prozaicznych jak obżeranie się w Mc. Donaldzie czy też leżenie całą rodziną plackiem przed telewizorem całe weekendy. Używki są dla ludzi, tylko trzeba zrozumieć, że wszystko niesie za sobą jakieś skutki uboczne. Jeśli ktoś nie potrafi zrozumieć konsekwencji zachowań to dla własnego dobra powinien trzymać się z daleka od wszystkiego z czym może mieć problem. Sam alkohol nadużywam w sposób znaczny, raz na jakiś dłuższy okres czasu. Nie chodzi o rzyganie ale o stan w którym człowiek myśli sobie - trochę przesadziłem. Piwka wieczorne zdarzają mi się częściej, choć staram się nie dopuszczać do ciągów :) 3/4 Hansów zza Odry jest alkoholikami :) czym sie stresujecie? komuś smakuje ktoś ma umiar wie kiedyś basta i nie ma problemu, jeśli dajmy na to pije taki Frodo trzy browce przy kompie siknie dwa razy i piwach a taki pan Zdzisław z pod sklepu gdzie po trzech zaczyna sępić na czwarte to wtedy chyba coś nie gra, wszystko sprawdza sie do kultury samego picia nie ilości. Zdzisław spod sklepu nie pije piwa bo browar ma kiepski przelicznik "% - PLN" ;) hmmm... to nie o to chodzi, że ja ten browar codziennie i po 3... bo zazwyczaj rzadziej i po 1, góra 2. ale nie bez powodu wspomniałem o moim kochanie. był taki okres, całkiem niedawno, że (zauroczony nowym sklepem z ogromną ilością alkoholu, w tym browarami dość egzotycznymi na lubelszczyźnie) przynosiłem ów browar faktycznie codziennie. i początkowo krzywe uwagi żony uważałem za nietrafione i niesłuszne. ale do czasu... Odmawianie alkoholu wychodzi mi już wręcz automatycznie, bo w pracy klienci ciągle upierają się, że chcą mi postawić piwo albo drinka. I nie odmawiam dlatego, że w pracy mi nie wolno (bo wolno), ale dlatego, że zwykle najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty, a gdybym "z uprzejmości" wlała w siebie browar, to zrobiłabym się pewnie senna, a to utrudnia pracę. W sobotę byłam na koncercie. Pili wszyscy i wszyscy koniecznie chcieli mi stawiać alkohol. Cały wieczór jednak piłam colę i sok. Dlaczego? Bo tak. Nie miałam ochoty na procenty. Jeśli mam ochotę na piwo, to zwykle na jakieś konkretne, ze względu na jego smak. Wręcz cieszyłabym się, gdyby nie miało procentów, bo mogłabym wypić więcej bez uczucia ciężkich powiek. Nie cierpię stanu upojenia, ani nawet lekkiego wstawienia. Co jest fajnego w tym, że zaczyna się chcieć spać, coraz trudniej się mówi, nagle wylatuje paw, a na końcu senność jest już nie do opanowania? Może ci, którzy inaczej reagują na procenty, widzą coś fajnego w upijaniu się. Ale jakoś nie zazdroszczę. Cytat: Wśród młodzieży panuje stereotypowy pogląd: "nie pije? - cienias" (i to juz od gimnazjum) Oczywiście w tym miejscu generalizujesz. Kamil, przeciez napisałam "stereotypowy". Znam wielu, którzy tak nie myslą, ale niestety spora grupa ma takie właśnie poglądy. Ups, niedokładnie doczytałem. Wybacz. Cytat: ale niestety spora grupa ma takie właśnie poglądy. No bo nie zaprzeczę, że dzisiejsza młodzież dużo pije. Ale nie zawsze właśnie ma sytuacja, że osoba nie pijąca do 18 tudzież chwilowy abstynent=ciota w oczach innych osób. Jeśli idę do klubu czy na Event gdzie grana jest muzyka trafiająca w moje gusta potrafię obejść się bez alkoholu... ewentualnie wypijam max. 2-3 piwa/drinki a imprezuję dość często. Jeśli chcę wypić więcej spotykam się ze znajomymi gdzieś w barze czy w domu, choć zdarza się to bardzo rzadko i nie pamiętam kiedy takowa sytuacja miała miejsce ;) Ogólnie nie uważam siebie za osobę uzależnioną i pewnie taką nie jestem gdyż potrafię wyznaczyć sobie pewne granice i ich dotrzymać... ale w moim otoczeniu jest multum osób które granic nie mają a alkohol to dla nich gwarancja udanej zabawy ;) Czytając pierwszy post ciężko nie poczuć się alkoholikiem.. Ale co do samego tematu, nie mam problemu z odmówieniem sobie piwka czy procentów w ogóle, a jak mam zwykłą ochotę obejrzeć sobie piwko do filmu to nie widzę w tymżadnego problemu. Będąc na praktykach na Ukrainie zauważyłem (ciężko byłoby nie zauważyć), że u nich piwko nie jest traktowane jako alkohol, przy każdym kiosku stoją minimum 2 lodówki zapełnione piwem, na uczelniach w bufetach można spokojnie piwo kupić. A co do alkoholu, parę lat temu czytałem, że w niemczech rocznie spożywa się więcej alkoholu niż u nas. Podejrzewam, że wynika to z faktu tego, że wypiją sobie codziennie drinka/winka/whatever do obiadku lub po, taki styl "bycia", który nie powoduje, że są alkoholikami.. A tak jeszcze co do Ukrainy - Nemiroff pszeniczny, bardzo dobry - 0,5l - 6,25zł - a u nas.. obecnie mam dość sporo kumpli Ukraińców, człowiek był młody robiło sie to i tamto piło sie tak a nie inaczej ale "Ruskie z Wołynia" :D biją wszelkie rekordy, wódka ze szklanki zero pitki zero przegrychy no chyba że sobie skołujesz a tak to jazda na maksa :rolleyes: Alkolholizm jak i każdy inny -holizm to brak umiejętności radzenia sobie z własnymi uczuciami negatywnymi i pozytywnymi. Złość, frustracja, radość. Mało kto tak naprawdę potrafi sobie z tym poradzić. Coś nie poszło w robocie i się zdenerwowaliśmy - winko wieczorem, papierosek, skręcik, seks na rozluźnienie, hazard, litr lodów waniliowych, rozwiązywanie krzyżowek... Uczcijmy coś – jak wyżej. Można być uzależnionym od właściwie wszystkiego. Alkohol jest po prostu najłatwiej dostępny a uzależnienie od niego prowadzi prędzej czy później do widocznych skutków społecznych takich jak rozpad związków czy rodzin (a takie papieroski czy krzyżówki to nie, co nie znaczy, że są lepsze). Ktoś wcześniej wypowiadał się, że lubi czuć szmer w głowie po alkoholu. Dlaczego? Bo można się wyluzować? Zrobić coś czego na trzeźwo by się nie zrobiło i zwalić to na alkohol? A co broni wyluzować się na trzeźwo? Zgadzam się, że wszystko jest dla ludzi. Ja uwielbiam dobre alkohole i moja kolekcja nie mieści się już w trzech szafach, ale są tam np whisky, które kupiłem jakieś 10 lat temu. Kiedy mam ochotę to piję, ale dla smaku. Sam efekt odurzenia traktuję jako zło konieczne LOL. Ludzie nadużywający alkoholu wkurzają mnie, bo na leczenie trzustki alkoholika idzie kasa z mojej składki zdrowotnej. :mad: Pozdrawiam Ostatnio trafiłem na ciekawy filmik, który dosyć dobrze to przedstawia. Klik Ja należę do osób, które uległy temu stereotypowemu poglądowi. Zadecydowała chęć zaimponowania starszym kolegom. Na szczęście nie trwało, to długo. Obecnie piję średnio dwa piwa w miesiącu, ale wyłącznie z powodu walorów smakowych tego trunku. Na różnego typu imprezach zdarza mi się wypić więcej alkoholu, ale myśl o objawach, które opisała Hagath skutecznie powstrzymuje mnie przed dalszym drinkowaniem. Właśnie sam zauważyłem wielokrotnie, że ktoś sięga po alkohol tylko dlatego, by zjednać sobie innych ludzi. To jest lekko mówiąc po*******one. I wtedy są dwa wyjścia: -albo się w to wsiąka -lub idzie się po rozum do głowy i daje sobie siana z takim towarzystem ja lubie sobie piwko wypić wieczorem i zazwyczaj są to dwa czasem trzy piwka, z tym, że nie piję na tygodniu, moja degustacja obejmuje piątek i sobotę, zwłaszcza w sobotę po wysiłku na sali, piwko smakuje cudownie, co do innych trunków to nie przepadam za nimi, dobre wytrawne wino ewentualnie jeszcze, chyba jestem piwoszem:) choć przyznam się że zastanawiam się czasem czy to nie jakiś weekendowy rodzaj alkoholizmu Ostatnio stwierdziłam , że nie będę sobie niczego w życiu żałować. Kiedy mam ochotę piję(zazwyczaj w każdy weekend). Oczywiście z umiarem. "Lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem" Ale czy na pewno? Sam wiem, co to alkoholizm. Mój ojciec jest alkoholikiem mającym czasami fazę na picie (trwa to około miesiąca) a potem spokój. Znam to doświadczenie. Wiem jak zachowuje się alkoholik ale tego nie rozumiem. Wiem, że to jest choroba i wiem, że pomimo tego, że to mój ojciec pije ja także jestem alkoholikiem. Niestety jest to choroba tylko i wyłącznie na tle psychicznym. Wyimaginowane niepowodzenia, złe słowo, złe spojrzenie - powodem rozpoczęcia picia może być błahostka. Najważniejsze to w porę to zauważyć. Granica jest cienka. Przed nią strach a za nią otchłań. Jak wpadniesz tak zostajesz. Nigdy już się nie wygrzebiesz. Wówczas pozostaje tylko przyznanie się do tego, ze jest się alkoholikiem (przychodzi to bardzo bardzo trudno). Znam wielu alkoholików. Tak pijących jak i niepijących. Jeśli przyznasz się do tego, że jesteś alkoholikiem zostaniesz nim na zawsze. Nigdy już nim nie będziesz. Możesz nie pić i 40 lat a alkoholikem będziesz. Znam przykład osoby, która piła wiele lat po czym przyznała się do tego, że jest uzależniony. Nie pije od wielu lat ale przyznaje "jestem alkoholikiem". Nie wstydzi się tego ponieważ to choroba, taka sama jak rak, czy wrzody. Inna sprawa, że bądź co bądź ale o choroba wstydliwa i to właśnie wstyd najczęściej decyduje o tym czy dana osoba się do tego przyzna czy nie. Ja tam nie piję prawie wcale. Ostatnio piłem w sylwestra - z narzeczoną na spółkę 0.25l butelkę wina (dobrego) :). Wcześniej w wakacje szklankę piwa (tak, jedną) a jeszcze wcześniej butelkę 0.2l wina z narzeczoną (choć wtedy nią jeszcze nie była) w sylwestra :) Jedną z zalet spożywania małej ilości alkoholu jest to, że można spokojnie spamiętać kiedy się piło :D A swoją drogą picie co roku to już picie regularne :O Adriano - jeśli nie masz problemu z alkoholoem to nie jesteś alkoholikiem. Jeśli twój rodzic jedn lub oboje ma problem z alkoholem to najwyżej jesteś współuzależniony i/lub DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika). Dobra psychoterapia z tego wyciąga. Pozdr Karsa, na jedno wychodzi. Ja tam wódki praktycznie nie piję - dlatego, że nie lubię. Wino piję czasami dlatego, że lubię (najlepsze wino świata od mojej babci). A piwko lubię sobie wypić bo smakuje mi. Nie piję często bo nie potrzebuję. Napiję się wtedy kiedy mam chęć. To się nazywa smakowanie :) Cytat: Wśród młodzieży panuje stereotypowy pogląd: "nie pije? - cienias" (i to juz od gimnazjum) dlatego nauczylem sie mowic NIE i dlatego kazde z nas ma wolna wole !! wystarczy popatrzec na to z 2-giej strony , pija bo sa slabsi ode mnie , musza sie w czyms podbudowac ;> :redface: pije bo lubie ;) I nie sadze ze jestem przez to slabszy od calkowitych abstynentow pija bo lubia :D U mnie to chlanie w szkole to podstawa. Chleje 90% osób z okazji byle jakiej imprezy czy nawet bez okazji. Uważają, że jak się nie opiją to zabawy nie będzie(parę dziewczyn na takich imprezach potraciło dziewictwa).Cóż co począć takie myślenie mają... Ja akurat jedyne co pije to wino i to w kieliszkach a nie butelkach. P.s celowo napisałem "chlanie" bo po prostu jadą z butelek wszystko co się nawinie a potem chodzą i haftują po kątach. Cytat: U mnie to chlanie w szkole to podstawa. Lepiej nie idź na studia, liceum to preludium ;-) Zabieram się do tego tematu jak pies do jeża. Pokazać swoje cycki wydaje się niczym, w przeciwieństwie do przyznania się, iż miało się taki problem. Jeśli alkoholikiem jest się całe życie, to nim jestem. Chociaż z perspektywy czasu trudno mi powiedzieć, czy po prostu przesadzałam z alkoholem w pewnym okresie swojego życia, czy też wpadłam w nałóg, ponieważ z reguły alkoholizm i wyjście z niego , kojarzy się z niezaglądaniem już do kieliszka PO - a ja zaglądam. Tyle, że forma się zmieniła. W obecnej chwili dla mnie po prostu jest czasem taki dzień, kiedy trzeba się napić i daję sobie do tego prawo. Czasem jest to butelka wina na dwoje, a czasem zero siódemka czystej. W lodówce może stać alkohol całymi miesiącami, a ja go nie tknę. Bardzo rzadko usprawiedliwiam się tym,że miałam fatalny dzień i idę się napić. Jak mam fatalny dzień, to wolę po prostu iść spać. Reasumując, nie czuję się więźniem tej słabostki - może dlatego, że mam inne ;) Dla mnie sam powód picia nie przesądza jeszcze o uzależnieniu, ale częstotliwość jego spożywania już tak. I jeszcze jedna rzecz, która wg mnie potwierdza uzależnienie - oczekiwanie. Jeśli ktoś pije co weekend - to pewnie nic wielkiego, ale jeśli ktoś czeka od poniedziałku do piątku z jedną tylko myślą - że w weekend się napije - to już jest niebezpieczne. Powiedzialabym wiecej. Jesli w piatek caly dzien myslisz o tym, ze wieczorem sie napijesz, to tez jest uzaleznienie. Cytat: Jeśli ktoś pije co weekend - to pewnie nic wielkiego, ale jeśli ktoś czeka od poniedziałku do piątku z jedną tylko myślą - że w weekend się napije - to już jest niebezpieczne. Cytat: Powiedzialabym wiecej. Jesli w piatek caly dzien myslisz o tym, ze wieczorem sie napijesz, to tez jest uzaleznienie. o ****a to jest niebezpiecznie bo mysle już od środy ^^ a jak sie pije za darmo to tez jest alkoholizm dziewczyny? :D czy jak jade na sępa (sam za ***** sobie nie kupie bo za drogie) to nałóg już mnie złapał? oczywiście że nie! od 23-ej otwierają mój ulubiony Social Club nie moge sie doczekać ^^ człowiek skutecznie odmawia na tygodniu a okazja co dzien, skutecznie odmawia w sobote, w niedziele, dziewczynie wina przy jakim filmie, ale piątkowe chlanie to coś Boskiego, zawsze będę na nie czekał i oby do piątku! :cool: Na studiach to podstawa wiadomo: Student pyta studenta 1-gdzie idziesz? 2-na wódkę 1-ty to umiesz człowieka namówić!:lol: A poza tym ostatnio kolesie przemycili butelkę i wypili w kibelku na przerwie.Pochodzę z miasta a teraz mieszkam na wsi to są opowiadania.Chłopaki piją w stodole ile wlezie i wchodzi wujek. Myślicie, że coś im zrobi? Skądże! Od razu się przyłączył. Oni nie mają 18 lat żeby nie było.Taka wiejska kultura picia. Wszędzie, zawsze kiedy tylko jest butelka. Tott, nie zgadzam się z Tobą. Myślisz, że wieś nadal jest sto lat za miastem? Mylisz się. Oglądaj więcej telewizji. Nie przymyka się na to oka, tylko po prostu nie robi z tego afery na całą wioskę. Rodzice załatwiają sprawę sami, no oczywiście są różne typy rodziców podchodzących do tej sprawy. Może jeszcze do tego myślisz, że do żniw używa się sierpów, a siano wiąże się w snopki? I używa cepów nadal? Oj a kolega to na wsi mieszka? Tak się składa, że mieszkając na wsi chyba wiem jak tam życie wygląda! Po prostu przelałem na papier(pulpit?) swoje przemyślenia na ten temat.Tutaj podany przykład to 100% prawdy.Wiem, że się afer nie robi.A co do wspomnianego przeze mnie przypadku to cóż....nikt ze wsi się nie dowiedział.Na dzisiejszej wsi ludzie mają internet i inne zdobycze techniki (sam neta mam!).U mnie wszelkie wydarzenia czy plotki rozchodzą się błyskawicznie dzięki paru stereotypowym plotkarom (dobrze, że ich tylko kilka jest).A takich "wzorców" do picia jest pełno.Pod sklepem się "czają" albo już są "niezbyt trzeźwi" i nie mogą się podnieść.W "centrum" czyli w OSP także na kązdym zebraniu,imieninach,urodzinach,chrztach a ostatnim razem nawet z okazji pogrzebu ludzie piją ile wlezie.A jak nie ma okazji a się skrzynka znajdzie to nikt nie widzi żadnego problemu w opróżnieniu jej. piję okresowo 2-3 dni ostrej imprezy 2-3 miesiące przerwy( czasem dłużej ,czasem krócej) tylko i wyłącznie piwo , jak do tej pory nie miałem problemu z odmównieniem sobie alkoholu uważam ,że jest dla ludzi natomiast jesli ktos ma problem z grzaniem niech sobie da z tym spokoj wbrem pozorom to nie używka dla mięczakow... Cytat: Na studiach to podstawa wiadomo: Student pyta studenta 1-gdzie idziesz? 2-na wódkę 1-ty to umiesz człowieka namówić!:lol: Zamiast "na wódkę" wstawiłbym słowo "na piwo", które jest nierzadkim wypełniaczem tych wszystkich okienek i nudnych wykładów. Jakoś nie wyobrażam sobie "łojenia wódy" dzień w dzień (zwłaszcza, że piszę dzień po balandze w akademiku:rolleyes:). Osobiście preferuję jednak piwo tak 2-3 razy w tygodniu a mocniejsze rzeczy od wielkiego dzwonu góra raz na miesiąc. Alkohol moze u mnie lezec miesiacami i go nie ruszę. Sa dni kiedy sięgam po niego codziennie. Nie pije by się upić, bawić lepiej, poprawic sobie humor. Nie czekam na weekend bo wiem, że bede mogla wtedy wypić. Nie traktuje tych dwóch dni jako pretekst do picia. Kiedy pije mam mimowolna blokadę i kiedy wiem, że mam w "czubie", albo daje sobie spokój przez nastepnych pare kolejek, albo przestaje pic w ogole. Cytat: Oj a kolega to na wsi mieszka? A mieszka i to od urodzenia. Cytat: U mnie wszelkie wydarzenia czy plotki rozchodzą się błyskawicznie dzięki paru stereotypowym plotkarom (dobrze, że ich tylko kilka jest). Taa, a w mieście nie plotkują moherowe berety itd. ? Cytat: Pod sklepem się "czają" albo już są "niezbyt trzeźwi" i nie mogą się podnieść. Tak tak, tak jest tylko na wsi. Wszędzie indziej pije się tylko w najdroższych restauracjach i to tylko dla smaku. Cytat: W "centrum" czyli w OSP także na kązdym zebraniu,imieninach,urodzinach,chrztach a ostatnim razem nawet z okazji pogrzebu ludzie piją ile wlezie.A jak nie ma okazji a się skrzynka znajdzie to nikt nie widzi żadnego problemu w opróżnieniu jej. Chyba chłopcze mieszkasz na kresach wschodnich. Imprezy w remizach skończyły się naście lat temu. Mentalność do picia jest wszędzie taka sama. I po prostu kierujesz się w tym momencie filmikami z YT typu: "Chłop z Mazur" czy "Jak wypić winko w 5 sekund". Rozbroiłeś mnie tymi Kresami.Piszę z centrum Polski i jako, że mój dziadek jest honorowym strażakiem i byłym prezesem OSP w mojej wsi to wiem kiedy są imprezy.Ale masz rację bo pijaki są i we wsiach i miastach.Plotkują wszędzie i tu też się nieco zagalopowałem. Ale na wsi OSP to centrum i tam się tankuje do upadłego. A jak tam nie dadzą to się schodzi do domów. A można wiedzieć skąd Kolego mniej więcej pisze? A tak na koniec to Ci powiem, że nigdy nie widziałem "picia wina w 5 sekund" ani "chłop z mazur". A kolega pisze z najbardziej zacofanego województwa w Polsce, gdzie diabeł mówi dobranoc (czyt. Podkarpackie). Może u Was na wiosce obyczaje się nie zmieniły od czasów komuny, jednak u mnie mentalność picia się zmieniła diametralnie. Wiadomo, są panowie, którzy sączą 10 piw dziennie, ale są to faceci po 50, którzy pamiętają jeszcze "lata świetności '80". W rozwiniętym małopolskim też pija się po remizach :D Ostatnio mnie nawet zapraszali ale podziękowałem ;) To ja się pytam, gdzie ja mieszkam? :D W nowoczesnej i prawdziwie Europejskiej wsi! :D Tak myślę, że po prostu mamy taką naszą Polską mentalność i większą odporność na alkohol mamy w genach(Francuz przeważnie leci po paru kieliszkach). Ja jestem dobrym materiałem na alkoholiczkę. Mogę nie pić na imprezie, nie ma problemu, ale od jakiegoś czasu piję jakieś trzy razy w tygodniu. Piwo mnie odpręża, czerwone wino wprowadza w nastrój zmysłowo-rozerotyzowany a mała dawka czegoś mocniejszego (poza wódką, nie lubię) sprawia, że lepiej mi się myśli. Alkohol jest lekiem na moje frustracje, ułatwia mi sterowanie nastrojami. Często piję do monitora. Acz jeżeli nie mam alkoholu w domu, co zdarza się często, bo nie robię zapasów, to nie chce mi się ruszyć tyłka na stację benzynową chociaż mam 100m od domu, więc jeszcze nie jest tak źle. Umiem się bawić bez alkoholu. Pierwszy rok studiów przeżyłam niemal bez picia, bo nie miałam ani czasu na piwko, ani funduszy. Z imprez praktycznie zrezygnowałam, więc jak już szłam na jakąś imprezę, to się napiłam, ale nie czułam musu. W te wakacje piłam trochę więcej, bo częściej widywałam się z lubym i przyjemnie było wieczorem włączyć jakiś lekki film, zamówić pizzę, sączyć piwko. Ale czasem po prostu wolałam posiedzieć przy herbacie, soku, szklance mleka... Jeśli wiem, że wypicie alkoholu rozproszyłoby mi jasność myślenia, a ta będzie mi potrzebna, to nie mam najmniejszych problemów z rezygnacją z picia. Wiem, że jak zacznie się październik, znowu będę musiała wieczorami przykładać się do nauki i znów nie pozwolę sobie na alkohol - trudno, nie czuję "wyrzeczenia". Alkohol jest przyjemny, ale da się bez niego bawić, a tym bardziej - żyć. Za szczeniaka tym bardziej nie czułam musu na picie, spróbowałam alkoholu parę miesięcy przed osiemnastką, jak się zaczęły osiemnastki rówieśników. Jednocześnie jestem chyba... najwięcej pijącą osobą w mojej rodzinie. Ojciec pije tylko na części imprez (bo zmotoryzowany) i bardzo rzadko piwko wieczorem, mama - prawie wcale. Ja alkoholikiem nie zostanę, tego pewny jestem jak własnego imienia. Czemu? Bo na własne oczy widziałem do czego to prowadzi i od czego się zaczyna. A że wiem jaki ułomny i miękki jeste, wolę trzymać się od tego z daleko jeśli tylko się da. Nie oznacza to, że jestem abstynentem ;] Jak mam ochotę na piwo czy dwa to idę i kupuję. Tak samo na imprezie, wśród swoich ludzi - jak jest okazja to się coś chlapnie, aczkolwiek bez szału, bo jak przecholuję to takie smuty walę, że się tego ani oglądać ani słuchać nie chce ;] Śmieszą mnie Ci, którzy mówią "piwo to nie alkohol" i doją dwie butelki dziennie :D Znam ojców, których jedynie już tylko dwa piwa wieczorem przed tv ...odprężają. W naszym domu alkohol jest rzadkim gościem. Nie dlatego, że jesteśmy abstynentami. Po prostu, podobnie jak Tomek, nie przepadam za alkoholem, na imprezach piję (jeśli w ogóle) tylko czystą wódkę i tylko Wyborową (nie żeby jakaś kryptoreklama). Piwo tylko sporadycznie. A wina, whisky, brandy i koniaków w ogóle nie lubię. wczoraj nawiedził mnie znajomy (kumpel brata, ale znamy się od dawna, wspólne wyjazdy na koncerty, Jarociny, same fajne wspomnienia). wiedziałem, że popija, że żona go pogoniła, że nie pracuje... ale nie widziałem go kilka lat. tym większy był mój szok. fizycznie wygląda jeszcze całkiem OK. ale spustoszenie w głowie jest zatrważające. gośc bliski pięćdziesiątki, a gada jak pięciolatek. mieszanka naiwności, buty, fantazji... a przecież nie był głupim facetem, skończył studia, pracował, zrobił jakieś dokształty podyplomowe, był księgowym w kilku firmach. niestety, wszędzie pozbywano się go bo pił... smutne, bardzo smutne... Ja od pewnego czasu zaczynam się zastanawiać czy nie piję zbyt regularnie... ;/ chociaż się nie upijam. Z drugiej strony jak ktoś już zauważył wyżej, w wielu zachodnich krajach alkohol pije się na co dzień do obiadu i jest dobrze. Red Jane Twoje zdrowie Lubię wypić i piwo i wódkę. Jest tydzień że wypije sobie po piwku lub 2 piwka do snu, co drugi dzień. A i są weekendy gdzie wypije 15 znaczy od piątku do niedzieli. A są i takie tygodnie i weekendy gdzie nie pije w ogóle. Co raz częściej tak jak u koleżanki Red Jane zdarza mi się do monitora, wódkę sam piłem może z 2,3 razy w życiu. Generalnie jeśli za dużo wypiję robię się smutny, w młodości wyzwalał we mnie agresywne postawy. Ze względu na specyfikę studiów odzwyczaiłem się od alkoholu. Piwo - max 2 dla smaku i to raz na miesiąc. Wódka - przy imprezie, która jest bardzo rzadko :P Przestałem czuć 'pociąg' do alkoholu i w sumie nie narzekam, bo zdrowiej ;) Drugi pozytywny aspekt, że teraz mogę pić mniej, żeby poczuć się fajnie:) Ja to tak na prawdę najwięcej piłem w liceum, (17-18) lat. Potem wyluzowało się stopniowo w trakcie studiów z każdym rokiem mniej :-) Ale jedna rzecz u mnie jest stała - piję alkohol wyłącznie w towarzystwie. Nigdy nie mam na niego ochoty np. do filmu. Taka społeczna dla mnie używka :-) Ja lubię wypić, ale w umiarkowanych ilościach. Kilka piw tygodniowo to niemal zawsze wciągnę. A to mecz w TV akurat leci, a to akurat jest okienko na uczelni. Piwo mogę równie dobrze pić sam jak i w grupie. Wódkę bądź wino to tylko od święta i zawsze w towarzystwie. moja kobita to alkoholiczka bo pije dziennie jedno czasem dwa piwa 0.33 a to jakiego drinka ;/ na szczescie odkąd w stanie błogosławionym hamuje sie jak zaszyta ^^ Cytat: Ja lubię wypić, ale w umiarkowanych ilościach. Kilka piw tygodniowo to niemal zawsze wciągnę. To to jest umiarkowana ilość? Aha. Ja najwięcej piłam w okresie gimnazjum (przechodziłam okres buntu), teraz zdarza mi się to raz na jakiś czas w rozsądnych ilościach. ja też chciałbym być alkoholikiem ale niestety to za dużo kosztuje a skarpeta jestem ;/ U mnie nastąpił solidny regres jeśli o to idzie. Jedno piwo na kilka tygodni to maks i to nigdy solo, zawsze z kimś. A że pewnie po ojcu jestem genetycznie obciążony łatwością wpadania w ten nałóg, to tym lepiej. Widziałem co alkoholizm z ludźmi robi i za nic nie chcę tak skończyć. A właśnie ! Problem zaczynam i ja u siebie zauważać ! Często się denerwuję i na stres lufka albo whisky ! Trzeba z tym powalczyć jak z papierosami ! Rzuciłem po 16 latach palenia ! Polecam ! Ja myśle ze alkohol jest po to, by sie dobrze bawic(np na imprezie) ale codziennie to chyba przesada. Ja spożywam alkohol kilka razy w miesiącu, najczęsciej w weekendy A całe pijaństwo to część całego Soviet Mentalu w Polsce! Zostańcie w kraju aby żegnać Soviet Mental i naprawiać Polskę! prawda jest taka, jak do tej pory byłem niemalże abstynentem, tak od 2-uch miesięcy regularnie się spijam jak świnia , ale nigdy do zgonu, i nie mam problemu z ograniczaniem ilości ;> Mam dwadzieścia lat tak, od tygodnia właściwie :P Studia= imprezy i sporo picia, ja jednak piję umiarkowanie i nigdy nie przesadziłam... ;)
|
Tematy
|