ďťż

Czy wspólny poród zabija ochotę na seks.?

BWmedia
Czy wspólny poród zabija ochotę na seks.?
  Czy wspólny poród zabija ochotę na sex.?


W przypadku mojego związku- wręcz przeciwnie.

Ale tu dużą rolę odgrywa wasze podejście do różnych spraw. U nas "nic co ludzkie nie jest obce":D Więc fizyczne aspekty porodu jakoś nie wywarły na żadnej stronie negatywnego wrażenia i nie odbiły się na naszym życiu seksualnym:) Chęć na seks i pociąg do siebie pozostały na tym samym poziomie.

Z mojej strony nawet jestem teraz skłonna bardziej się otworzyć na nowe doznania, bo po tym jak mnie wspierał w trakcie porodu (miałam wrażenie, że praktycznie "urodził" to dziecko:D) bo teraz absolutnie mu ufam. On z kolei stał się w tej sferze jakby bardziej ...hmm ... opiekuńczy^^
Nie wiem czy zniechęca, ale nie chciałabym żeby partner był przy porodzie.
Bardzo chciałbym być z partnerką przy porodzie. ;)
Mogłaby mi właściwie dawać takie rozkazy jakie wymieniła Aśka wyżej - w pełni by mnie to satysfakcjonowało. ;)

O dalsze problemy z seksem bym się nie bał, od czegoś w końcu są seksuolodzy... ;)


Generalnie pod koniec, w drastycznych momentach podobno raczej wyprasza się panów co aby szoku nie doznali :)

Tak gdzieś czytałem.
anduk, z tego co mi wiadomo to panów się wyprasza na czas porodu łożyska, bo ono ponoć najpiękniejsze nie jest
Wydaje mi się, że w niektórych przypadkach może zabić intymność między partnerami, dlatego raczej nie zdecyduję się w przyszłości na "poród rodzinny". Może zmienię zdanie, lecz wątpię, bo nie chciałabym, by partner doznał szoku. Dodatkowo podczas np. pochylania się nade mną, mogłaby mu się przypominać scena porodu, a to jest z pewnością negatywne i nieerotyczne skojarzenie.
ja aktualnie jakoś nie przekonuję się do obecności mojego partnera przy porodzie, no ale mam jeszcze kilka lat, a na pewno z dziesięć, aby się upewnić:)
Słyszałam, że umacnia więzi, jeśli oboje partnerzy są do tego odpowiednio przygotowani psychicznie. Mężczyzna musi być gotowy na to, że będzie przez cały czas wsparciem, że kobieta będzie bardzo krzyczała i widoki nie będą przyjemne. Kobieta natomiast musi całkowicie skupić się tylko i wyłącznie na porodzie, olać (brzydko powiedziawszy) partnera i krzyczeć sobie do woli jeśli jej to pomoże bez wstydu, że partner słucha.

Co do widoków, to podobno partner stoi po stronie głowy kobiety, więc nie widzi narządów płciowych, a raczej zajmuje się masowaniem pleców, głaskanie po głowie. Dopiero w momencie przecięcia pępowiny, jeśli chce, podchodzi :)

Osobiście chciałabym, żeby mój partner był przy porodzie, ale do takich rozmów mam jeszcze kilka lat co najmniej :P
Cytat:
ja aktualnie jakoś nie przekonuję się do obecności mojego partnera przy porodzie, no ale mam jeszcze kilka lat, a na pewno z dziesięć, aby się upewnić:) będzie, będzie kochanie ;):*
zalezy od ludzi ;) ja nie chce aby moj partner byl przy mnie podczas porodu :P a jesli by byl to aby nie patrzyl na moja cipke ;]
Moj maz byl przez caly porod, w szpitalu gdzie rodzilismy wrecz polozne do tego zachecaly (nas nie trzeba bylo) i w naszym przypadku to tylko nas do siebie zblizylo. Bylo bardzo fajnie.
W zadnym wypadku, nie rozumiem dlaczego mialby. Obecnosc partnera w trakcie porodu to cos fantastycznego! Moj facet do tej pory to wspomina i cieszy sie, ze byl przy mnie caly czas..

Tak na prawde to facet "gowno widzi" bo stoi przy twojej glowie, trzyma za reke, dodaje otuchy, nikt mu nie kaze zagladac miedzy nogi ( ja sama bym nie potrafila zniesc takiego widolku) Na prawde polecam, fantastyczne uczucie kiedy oboje widzicie swoje malenstwo w tym samym czasie od 1 sekundy, cos absolutnie nie do opisania!
Dokladnie. Poza tym moja polozna opiekowala sie jeszcze jedna rodzaca, czasem wiec poprostu musiala wyjsc. Bardzo zle bym sie czula gdyby meza ze mna nie bylo
To chyba jest jak najbardziej indywidualne.
Jeśli bede miec kiedyś meża i dziecko to chciałabym aby był wtedy ze mną przy porodzie. Nie wydaje mi się, zeby mnie to w jakis sposob zniecheciło do dalszych zabaw w łózku.
tu nie chodzi o Ciebie ale o niego ;]
Yoshua jak mogę odopwiedzieć za faceta jak wpłynie na niego nasz wspólny poród skoro nawet takiego pana nie mam więc nie mogę nawet przypuszczac jak on zareagowałby na coś takiego. Dlatego odpowiedziałam za siebie. Na mnie nie wpłynełoby to napewno negatywnie.
rozumiem Cię, ale to faceci miewaja potem z tym problem, nie kobiety.
ja bym chciala byc przy porodzie gdyby moja dziewczyna rodzila i tak samo gdybym to ja miala rodzic.ale w polsce to chyba niemozliwe.
Czytałem kiedyś dosyć obszerny artykuł , opowiadający o tym . Jaki wpływ ma obecność partnera na porodzie , w dalszym życiu . Głęboka analiza psychiczna i fakty kolejnych zdarzeń . Wskazywały na to , że związki w których partner był przy porodzie , rozpadały się z większą częstotliwością . Zmagały się z większymi problemami , a w konsekwencjach rozpadały się .
Nie zamierzam przytaczać teraz wszystkich argumentów na ten temat .
Ponieważ po prostu ich nie pamiętam .
Przeanalizowałem sytuacje w swoim własnym kręgu i w kręgu moich dzieciatych znajomych . Jakoby te twierdzenie faktycznie mogło mieć odrobinę racji .
Artykuł zamieszczony był w jakimś piśmie popularno-naukowym o wysokim poziomie . Było to na pewno czołówka gazet polskich .
Nie mam pojęcia czy wspólny poród zabija zabija ochotę na seks. Może być w tym coś z tego co napisał Suchecki. Wydaje mi się, że ci panowie, którzy nie znają dobrze swoich partnerek idealizują je, zaś w momencie porodu widzą spoconą z wysiłku kobietę, która nie przypomina im tego ideału, piękna, który poślubili.
Tym parom, które znają siebie "na wylot", wiedzą zarówno o swoich wadach, jak i o zaletach, widzieli siebie w rożnych, czasami krępujących, sytuacjach nie powinno to grozić.

Cytat:
ja bym chciala byc przy porodzie gdyby moja dziewczyna rodzila i tak samo gdybym to ja miala rodzic.ale w polsce to chyba niemozliwe. Jeżeli byłybyście w ciąży, to przy porodzie możecie być. Przy porodzie rodzinnym nie jest wymagana obecność ojca. Wystarczy bliska osoba. Ja byłam przy porodzie córki koleżanki.

Nie wiem czy zdecydowałabym się na wspólny poród. Dopóki nie będę w ciąży nie będę tym sobie zaprzątała głowy ;)
o, dobrze wiedziec.:)
Cytat:
trzymaj mnie za reke, wycieraj mi pot z czola, masuj, podtrzymuj głowę, ale na cipkę nie patrz !:D Jeśli miałabym się zgodzić na obecność faceta przy porodzie, to tylko pod tym warunkiem^^
Cytat:
anduk, z tego co mi wiadomo to panów się wyprasza na czas porodu łożyska, bo ono ponoć najpiękniejsze nie jest
nie tyle wyprasza, co już wtedy najcześciej jeśli dziecko zdrowe jest to tata jest np na korytarzu i patrzy na nie z przerażeniem, a kobietka w tym czasie rodzi łożysko, szyją ją itd.
przynajmniej tak było przy tych kilku porodach przy których byłam :)

ledwo co upieczeni tatusiowe są boscy w tych swoich nerwach :)

a co do porodu, to nie chciałabym rodzic sama, ale z drugiej strony nie jestem na 100% przekonana o obecności faceta...
nie chcę, żeby mój partner był przy mnie podczas porodu. Boje się bólu i wiem, że będę w jego trakcie płakać, przeklinać i krzyczeć na zmianę. Wolę zaoszczędzić jemu takich doznań, a sobie poczucia braku komfortu psychicznego. Zdecydowanie bardziej wolałabym, żeby czekał na mnie i na dziecko w poczekalni - najlepiej z kwiatami i uśmiechem:P Jestem zdania (chociaż nigdy nie rodziłam), że takie okropne widoki muszą coś "zabić" z pożądania... Jak bowiem po oglądaniu takich krwawych scen nie zmienić opinii o ukochanej? Z kochanki przeobraża się w matkę i rodzicielkę. Ja chciałabym jednak uchodzić w jego oczach za bardziej eteryczne stworzenie ^^
Gumka, nie wiem czy to tak działa, że okropne widoki "zabijają" coś. Mnie prawie rok temu potrącił samochód i mój wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Taka sytuacja nie zmieniła nic w związku, pomimo krwi i obrażeń różnej maści.

Też nie rodziłem, więc ze 100% pewności trudno mi się wypowiadać, ale wydaje mi się, że widząc rodzącą partnerkę nie zmieniłbym ani trochę stosunku do niej.
Gurgun, to było poniżej pasa... Przywoływanie wypadku samochodowego a porodu... Mieszasz dwie sfery. Ale wyjaśnię coś:
nie przestałabym kochać i pożądać mojego mężczyzny, gdyby miał wypadek.

Ale jeśli (hipotetycznie) musiałabym oglądać jak z jego lędźwi wyłazi zakrwawiony, mały człowiek, a on przy tym drze się w niebo głosy... Chyba taka wizja prześladowałaby mnie do końca życia. Dlatego ja nie chce mężczyzny na porodówce. Oszczędzę mu ewentualnych widoków, choć nie wiem, czy to są moje urojenia, czy prawda. Nie mam zamiaru ryzykować. Sama sobie poradzę:)
Zdziwiło mnie nazwanie porodu "potwornym widokiem".
Przecież to największy cud, jaki może człowieka spotkać. Misterium nowego życia.
To moment kiedy człowiek jest jak bóg- daje życie. Tworzy coś z niczego.
Inna sprawa, że ja z kolei nie wyobrażam sobie doświadczyć tego w szpitalu.
Cytat:
rozumiem Cię, ale to faceci miewaja potem z tym problem, nie kobiety. Wierz mi, że kobiety też po porodzie miewaja problemy z seksem nie tylko mężczyźni. To dotyczy obojga partnerów. W kręgu moich znajomych częściej kobiety nie chcą seksu niż mężczyźni.
rojze - ładnie to ujęłaś, ale ja tam nic pięknego w tym misterium nie widzę. Poród mnie nie porusza, no chyba że mówimy tu o odruchu gęsiej skórki, kiedy pomyślę o bólu jaki ze sobą niesie... Może z racji młodego wieku tak mam, ale nic na to nie poradzę. Rodzenie dzieci zdecydowanie nie jest dla mnie:P
Cytat:
Jestem zdania (chociaż nigdy nie rodziłam), że takie okropne widoki muszą coś "zabić" z pożądania... Jak bowiem po oglądaniu takich krwawych scen nie zmienić opinii o ukochanej? Z kochanki przeobraża się w matkę i rodzicielkę. Ja chciałabym jednak uchodzić w jego oczach za bardziej eteryczne stworzenie ^^ w takim razie sadzisz że jeśli nie bedzie Cie widział przez kilka godzin porodu, to nie zmienisz się w jego oczach?
przecież na tym nie koniec: zaraz po porodzie będziesz cierpieć próbując chociażby usiąść, ciężko Ci będzie chodzić, nadal będziesz miała duży brzuch, będziesz skupiać się głównie na dziecku itd itp

rozumiem Twoje obawy, bo ja też się boję tego 'innego' postrzegania mnie przez partnera, ale też sądzę że jego nieobecność przy porodzie nie rozwiąże tych obaw.
Słyszałam, czytałem, znajomi mówili... Co to za "konkretne" dane? Jeśli wolno w temacie, tak tylko na marginesie: byłem przy porodzie mojego syna, przeżycie jakiego nie da się opisać w żaden sposób. Gdyby nie to, że kolejna bliźniacza ciąża żony skończyła się tragicznie, to również poród odbyłby się w mojej obecności. To, że oglądałem żonę w tych momentach, ze szczegółami, kompletnie w niczym nie zmieniło mojego podejścia, wręcz przeciwnie, ukazało wszystkie zaróno silne jak i słabe miejsca związku. Tyle w temacie, Ci co nie mają pojęcia o czym mówią, nich gdybają sobie dalej. Jedna pani drugiej pani... to naprawdę wiarygodne źródło wiedzy.
Cytat:
Gurgun, to było poniżej pasa... Przywoływanie wypadku samochodowego a porodu... Mieszasz dwie sfery. Ale wyjaśnię coś:
nie przestałabym kochać i pożądać mojego mężczyzny, gdyby miał wypadek.
Porównanie dla tego przytoczyłem takie a nie inne, bo wspomniałaś o krwi i bólu. W dodatku sama stwierdziłaś, że poród to straszne widoki.

Ale przy odpowiednim przygotowaniu psychicznym nie jest problemem ani krew, ani wychodzący mały człowiek z lędźwi, ani nawet krzyk i ewentualne bycie obiektem do którego kierowane są przekleństwa, które przy bólu kobiety potrafią mówić.
Ktos poruszyl temat lozyska :) Powiem tylko, ze jak przyszedl na swiat nasz syn, moj partner byl taki szczeslwy, dumny i wpatrzony w dzidzie, ze nawet nie zauwazyl lozyska, trzymal w ramionach swojego syna i to bylo jedyne na co chcial patrzec.

Gumka z tym calym bolem potwornym to kobiety przesadzaja. Baby zawsze lubia bleblac o tym jak to ciezko bylo i opowiadac godzinami krwawe historie z kilkudziesieciu godzin porodu, co zazwyczaj jest mocno przesadzone.Taka natura.

W dodatku powiem Ci ze ja panikowalam identycznie. Mowilam jak ja to bede plakac i wyklinac wszystkich i ze bede chciala epidiural (znieczulenie od pasa w dol), ze znam siebie i bedzie masakra. Gadalam tak do poloznej przez caly okres ciazy i na prawde tak uwazalam. Ona mi wtedy powiedziala "Ty wiesz, ze zazwyczaj te co najwiecej panikuja i krzycza, ze beda chcialyh wszystkie tabletki swiata w koncu rodza bez nich i bez placzu czy wyklinania"
Sprawdzilo sie :0 przeklnelam raz, do lekarza ale zaraz po przeklnieciu potulnie jak baranek przeprosilam :) na forum potrafie wiecej sie nabluzgac :) Zadnych znieczulen nie chcialam, caly porod sypalam zartami a jak powiedzieli ze mam przec to ja : Co?? Tak szybko??

Bardziej na temat :) Moj partner byl przy porodzie 6 miesiecy temu i nie zauwazylam zeby cokolwiek sie spiepszylo w lozku, moge smialo powiedziec, ze jest nawet lepiej niz bylo, do minetki zaczal sie pozadnie przykladac :)
Cytat:
Zdziwiło mnie nazwanie porodu "potwornym widokiem".
Przecież to największy cud, jaki może człowieka spotkać. Misterium nowego życia.
To moment kiedy człowiek jest jak bóg- daje życie. Tworzy coś z niczego.
Inna sprawa, że ja z kolei nie wyobrażam sobie doświadczyć tego w szpitalu.
Nie myślę o porodzie ani jako o największym cudzie, ani jako o masakrze piłą mechaniczną, jak można wyczytać w tym temacie.
Za to właśnie także nie wyobrażam sobie rodzić w szpitalu.
Cytat:
Za to właśnie także nie wyobrażam sobie rodzić w szpitalu. jest i na to rozwiązanie: ciężko bo ciężko ale z całą pewnością można znaleźć takiego lekarza, czy położną (bo przy porodzie wcale nie musi byc lekarz) która podejmie się odebrania w domu....

tylko co jeśli się coś skomplikuje?
Poród w domu przyjmie ci każda położna, jeśli badania prenatalne będą ok.
Na pewno zdrowiej... wiecie chyba jaki syf jest w szpitalach.
Ja i tak uwazam swoje- porod rodzinny- z mezem to jest cos co polecam kazdemu, takie moje zdanie i wlasne doswiadczenie. Moj maz nawet pepowine przecinal chociaz lekarz jak mu kazal umyc rece to nie wiedzial gdzie jest srodek dezynfekcyjny:)
Choc porod mialam raczej ciezki, bo dzidzia nie chciala zejsc w dol przy pelnym rozwarciu :D bylo fajnie.
Nas to bardzo umocnilo i absolutnie nie wplynelo na zycie seksualne. A wrecz jest jeszcze fajniej bo porod wyzbyl u nas jakakolwiek krepacje.
Przepraszam jesli kogos uraze, ale to moje zdanie- osobiste- jesli facet nie chce byc przy porodzie, to jest niedojrzaly emocjonalnie.
Moj maz mial opory, nie powiem, ale jak mu powiedzialam ze potrzebuje go w takiej chwili od razu wszystko bylo jasne (no i wtedy jeszcze nie byl moim mezem :) ). Teraz wspolnie mozemy sobie wspominac ta chwile gdy po raz pierwszy zobaczylismy nasze dziecko, wlasciwie on ma nade mna przewage w tym aspekcie bo on go zobaczyl pierwszy :surprised.
I naprawde krew, lozysko, pot ida w zapomnienie.
Cytat:
Poród w domu przyjmie ci każda położna, jeśli badania prenatalne będą ok.
Na pewno zdrowiej... wiecie chyba jaki syf jest w szpitalach.
masz swoja wiedzę z różnych źródeł - OK, ja mam swoją i tak się składa że kilka moich znajomych jest położnymi i ŻADNA z nich nie przyjęłaby porodu w domu (z wyboru oczywiście, bo sytuacja nagła to co innego).
Ja bym sie osobiscie bala rodzic w domu.
Wszystkie badania byly ok. Ale maly nie chcial zejsc do kanalu rodnego, jak juz wczesniej wspomnialam w wyniku czego mialam na sali 2 lekarzy i 2 czy 3 polozne. Sama bym w zyciu nie urodzila.

A co do lekarza przy porodzie... albo sobie go oplacasz (w szpitalu gdzie ja rodzilam 1000zl) albo przychodzi tylko w razie koniecznosci gdy wystepuje jakies zagrozenie. Polozna to ok 300zl.
Nie pomyślałbym nigdy ,że mozna łączyc ze sobą takie wydarzenie jak poród z ochota na seks w późniejszym czasie.
Byłem z moja kochaną zoną przy narodzinach naszej córki,chociaż niektórzy odradzali mi to stanowczo.Wiem,że bycie razem w takim momencie, bardzo umacnia związek.Pojęcia nie mam,jak widok wychodzącego maluszka,rozciętej "muszelki" może na kogos wpłynąć aseksualnie?? Sam poród przecież jest czynnością nie związaną w żaden sposób ze sfera intymności seksualnej/przynajmnie dla mnie/.
Byłem przy porodzie syna, nawet robiłem zdjęcia ( nie takie o których myślicie:cool:) co prawda po wszystkim zrobiło mi się słabo ale byłem dzielny do końca. Aha... nie odebrało mi to ochoty na :rockon:
Cytat:
masz swoja wiedzę z różnych źródeł - OK, ja mam swoją i tak się składa że kilka moich znajomych jest położnymi i ŻADNA z nich nie przyjęłaby porodu w domu (z wyboru oczywiście, bo sytuacja nagła to co innego). Więc są na bakier z etyką zawodową... albo po prostu brak im wiary we własne umiejętności. Raczej to drugie, bo w Polsce położne są bardzo niedoceniane, a przecież jest to wolny zawód.
Szpital dla ZDROWEJ osoby nie jest dobrym miejscem. Nie wiem czy kojarzycie aferę sprzed kilku lat z Krakowa... mianowicie na oddziale UNIWERSYTECKIEJ kliniki położniczej było masowe zakażenie położnic żółtaczką. A nie jest to bynajmniej rzadkość.
Ale ad rem, czyli do porodów rodzinnych... polecam tego bloga:
http://pogodny-malzonek.blog.onet.pl/
i wpis z 23 stycznia.
nie wiem czy na bakier są, nigdy nie sprawdzałam ich wiedzy, ani umiejętności.
i nie sądzę żeby to chodziło o brak umiejętności czy o brak wiary w siebie, a raczej o mentalność ludzi w PL. nikt nie chce wylądować u prokuratora... a tak to niestety u nas jest, nie trzeba tracić zdrowia, czy czekać aż coś pójdzie nie tak podczas jakiś procedur medycznych, wystarczą rozcięte levis'y przez ratownika medycznego przy złamaniu nogi! i nie przeginam bo piszę z doświadczenia!
Poza tym wiem ile komplikacji porodowych może się zdarzyć nawet przy dobrze prowadzonej ciąży, dlatego poród w domu uważam za kiepski pomysł, bałabym się o dziecko i tyle.
ostatnio bylam swiadkiem:
Idealnie prowadzona ciaza, skonczyla sie cesarka, decydowaly minuty. przy porodzie w domu dziecko pewnie by nie przezylo
Cytat:
ostatnio bylam swiadkiem:
Idealnie prowadzona ciaza, skonczyla sie cesarka, decydowaly minuty. przy porodzie w domu dziecko pewnie by nie przezylo
no i czyja by to była wina? oczywiście że nie rodziców, którym zachciało się porodu w domowych pieleszach! tylko wadliwej służby zdrowia: zaczynając od położnej/ginekolog która pewnie przeoczyła coś w czasie ciąży, przez położną która odbierała poród, karetkę która nie dojechała w 5 min, kończąc na neonatologu który już niewiele mógł zrobić,
ale oczywiście nie rodziców!
Mam za sobą 2 porody. Za pierwszym razem wolałam być sama, taką podjęłam decyzję, choć m. chciał być ze mną.
Trwało to jakieś 13h i były to najdłuższe godziny mojego życia, spędzone na cholernie niewygodnym łóżku ze średnio miłą, pojawiającą się co jakiś czas babą, traktująca mnie jak kawał mięsa.
Nie miałam do kogo ust otworzyć, nie było nikogo, kto pomógłby wdrapać się na to cholerne wyro, zaprojektowane chyba dla kogoś kto ma z 2 metry wzrostu.
Drugi raz wspominam zupełnie inaczej, byłam z moim m. i była to najlepsza decyzja jaka mogłam podjąć. Nie czułam się zdana sama na siebie i łaskę lub niełaskę jakiejś obcej osoby. Pomagał mi się kąpać, masował plecy, trzymał za rekę i dodawał otuchy.

Nie wpłynęło to w żaden sposób na nasze życie intymne. Wiem natomiast, że często niestety jest zupełnie inaczej, ale myślę, że dotyczy to tych tatusiów, którzy do rodzinnego porodu są zmuszani, nakłaniani przez swoje partnerki. Nic na siłę, dziewczyny. Nikomu nie wychodzi to na dobre.
dla mnie poród jest obrzydliwy.
jest czymś obrzydliwym i jednocześnie czymś pięknym pięknym:)
Cytat:
no i czyja by to była wina? oczywiście że nie rodziców, którym zachciało się porodu w domowych pieleszach! tylko wadliwej służby zdrowia: zaczynając od położnej/ginekolog która pewnie przeoczyła coś w czasie ciąży, przez położną która odbierała poród, karetkę która nie dojechała w 5 min, kończąc na neonatologu który już niewiele mógł zrobić,
ale oczywiście nie rodziców!
Sajano, chyba zle odczytałas moje intencje. Przykład podałam, by zilustrować,ze poród w domu jest bardzo ryzykowny. Wg mnie bardziej, niz w szpitalu.
dobrze odczytałam Twoje intencje...
a dodatkowo wiem ile jadu ludzie wylewają (często niesłusznie) na służbę zdrowia.
Ja chciałabym, żeby moj mężczyzna był przy porodzie, On również chce. Myślę, że to może wzmocnić więź i nie odbijać się na zyciu seksualnym, jesli ludzie są na to przygotowani i jesli facet nie robi tego z przymusu. Ochota na seks i więź może osłabnąć jesli np partnerka zmusza swojego mezczyzne do porodu rodzinnego a On tego nie chce, jesli dziecko jest dla niego "karą" itp
Cytat:
Ja chciałabym, żeby moj mężczyzna był przy porodzie, W życiu bym się na to nie zgodziła. Z przeróżniastych powodów.
Byłem przy porodzie
  Byłem przy porodzie i widziałem pęknięcie III-go stopnia (kto rodził to wie oco chodzi) i potem szycie tego pęknięcia
I jedyne co się między nami zmieniło to to że nabrałem jeszcze większego podziwu dla kobiet - matek
a jeśli chodzi o sex to jest gorzej - ale nie ze względów psychicznych tylko poprostu pozostały fizyczne pamiątki po tym rozerwaniu.
I jeszcze jedno - facet jest potrzebny przy porodzie (ja czulem się potrzebny)
Podpiszę się wszystkimi kończynami pod wypowiedzią Jacentego.
Byłem, widziałem i... nic się nie zmieniło w sferze intymnej. Co więcej wspólny poród jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył. Tym bardziej, ze w końcowej fazie porodu było wokół nas naprawdę sporo ludzi.
Dodam tylko, ze widok porodu nie zrobił na mnie negatywnego wrażenia a przecinanie pępowiny jest niesamowite.
W moim przypadku: nie.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia