ďťż

Najpiekniejszy wiersz jaki przeczytaliscie:)

BWmedia
Najpiekniejszy wiersz jaki przeczytaliscie:)
  Chodzi mi o wiersze miłosne , jakie wam zapadły w pamiec ,wiersz w jakim sie zakochaliscie?:)


Ja jestem trochę "inny" i podoba mi się coś takiego(autor Włodzimierz Zagórski):

(...)"Więc też nie nazwę ząbków Twych perłami,
Stary kochanków powtarzając koran,
Bo Ty wiesz dobrze - mówiąc między nami -
Że to nie perły, lecz...wapnia fosforan,
Tkanka chrząstkowa i trochę cementu
I śmiałabyś się z mego komplementu"(...)

Lub Mickiewicz i "Pieśń filaretów":
(...)"Kto metal kwasi i pali,
Skwasi metal i czas;
My ze złotych metali
Bacha ciągnijmy kwas,
Ten się wśród mędrów liczy,
Zna chemiją, ma gust,
Kto pierwiastek słodyczy,
Z lubych wyciągnął ust."

Aż korci mnie aby w szczególności ten pierwszy wyrecytować swojej przyszłej kobiecie:D

Co wy na to?:)
Redchemist.. twoje wiersze to jakaś pochodna twoich upodobań do studiowanego przedmiotu, prawda? :P
Gumka zdecydowanie tak!:) I znam jeszcze więcej takich"chemicznych" fragmentów choćby z "Kordiana", "Fausta",tudziez "Lalki" i ect...


odkąd sięgam pamięcią lubiłam te dwa wiersze:

Niepewność A. Mickiewicz
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cie zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń ? czy to jest kochanie ?

Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu;
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń ? czy to jest kochanie ?

Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie:
Co tu mię wiodło ? przyjaźń czy kochanie ?

Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń ? czy to jest kochanie ?

Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń ? czyli też kochanie ?

Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło ? przyjaźń czy kochanie ?

***

Zostawcie wy mnie w spokoju -
Nie płaczę, nie płaczę przecie !
Dobrze mi w kącie pokoju.
Czego wy jeszcze chcecie ?

Nie męczcie mnie już daremnie -
Nie płaczę przecie, nie szlocham !
Czego wy chcecie ode mnie ? -
Kocham go ! kocham ! kocham !

A przed chwilą znalazłam wiersz Marii Konopnickiej, który ładnie opisuje to, co się ze mną właśnie dzieje ;)
Preludium
Nie kocham jeszcze, a już mi jest drogi,
Nie kocham jeszcze, a już drżę i płonę
I duszę pełną o niego mam trwogi
I myśli moje już tam, w jego progi
Lecą stęsknione...
I ponad dachem jego się trzepocą
Miesięczną nocą...

Nie kocham jeszcze, a ranki już moje
O snach mych dziwnie wstają zadumane,
Już chodzą za mną jakieś niepokoje,
Już czegoś pragnę i czegoś się boję
W noce niespane...
I już na ustach noszę ślad płomienia
Jego imienia.

Nie kocham jeszcze, a już mi się zdaje,
że nam gdzieś lecieć, rozpłynąć sie trzeba,
W jakieś czarowne dziedziny i kraje...
Już mi się marzą słowicze wyraje
Do tego nieba,
Które gdzieś czeka, aż nas ukołysze
W błękitną ciszę.
DRZWI SĄ ZAWSZE OTWARTE Anna Świrszczyńska

Nie, nie chcę cię oswoić,
straciłbyś swój urok zwierzęcia.
Wzrusza mnie twoja chytrość i trwoga,
to cechy właściwe twej egzotycznej rasie.
Nie odejdziesz,
bo drzwi są zawsze otwarte.
Nie zdradzisz mnie,
bo nie żądam wierności.
Daj mi rękę,
pójdziemy tańcząc
przez ciemność, która się śmieje.
Hieratyczne dzwonki
na rękach i nogach,
gest tańca,
giętki jak rysunek staroarabskiego alfabetu,
klasycznie zadyszany
śpiew włosów.
Żywioł rozkoszy
zorganizowany w misterium.
W miarę obłaskawiony
jak ty.
Mówią, mówią, że
Mówią, że to nie jest miłość... nie
Że się tylko zdaje, zdaje im
Że już się nie złożą w żaden rym

Mówią, mówią, że
Mówią, że to wszystko skończy się
Koraliki wspólnych lat i zim
Fotki gdzie na zawsze ona z nim

Mówią, mówią, że
Mówią, że to nie jest miłość... nie
Że się tylko zdaje im
Że dawno już przegrali z losem złym

To, co mam
To, co się zdarzyło nam
To pachnący chlebem dom
Z roześmianą buzią twą

To, co mam
To, co się zdarzyło nam
Twój policzek, kiedy mróz
Na pierzynie Wielki Wóz

Niech mówią, że to nie jest miłość
Że tak się tylko zdaje nam
Byle się nigdy nie skończyło
To wszystko, co od ciebie mam...

Mówią, mówią, że
Mówią, że to nie jest miłość... nie
Że się tylko zdaje im
Że dawno już przegrali z losem złym

Mówią, że już nie
Mówią, że to wszystko skończy się
Wspólnie radowanie byle czym
Tym, że on w jej myślach - ona w nim

To, co mam
To, co się zdarzyło nam...
Całe Tatry wzdłuż i wszerz
Tęcza wstążki, kiedy deszcz

To, co mam
To, co się zdarzyło nam...
Zmierzchy z nagłym brakiem tchu
Noce bez godziny snu

Niech mówią, że to nie jest miłość
Że tak się tylko zdaje nam
Byle się nigdy nie skończyło
To wszystko, co od ciebie mam...

Kasia....znajoma

Sprostowanie...to nie wiersz Kasi....ale o tym dowiedzialem sie pozniej. Niemniej uwazam to za piekny txt.
Może to nie koniecznie wiersz, ale dla mnie najważniejszy cytat:

Wierzę, że im bardziej się kocha, tym więcej się czyni, gdyż miłości, która nie jest niczym więcej niż uczuciem, nie mogłbym nawet nazwać miłością.

Vincent van Gogh
"Niepewnosc" jest jednym z moich ulubionych wierszy ^^ pozdrowienia dla ktooooosi ;)
Tylko dlaczego wyłącznie poezja miłosna?

"Znowu upadać
Na błotną ziemię,
Na zgniłe liście.
Patrzeć
Jak z sykiem
Gniazdo swe zwija
Wąż nienawiści.
Dotykać ręką
Zetlałych drzewin,
Martwych porostów,
Grzybów oślizłych,
Czerwonych, żółtych i całych w krostach.
I sobie widzieć
Tylko zwinięte,
Skłębione grzechy.
Chciwość
I pychę,
I cudzołóstwo - żądzę uciechy.
A nad drzewami obnażonymi

Nic.
Tylko chmury.
Lecz patrzeć,
Patrzeć,
Patrzeć bez przerwy-
Ciągle do góry."

Jarosław Iwaszkiewicz

Ale wracajac do tematyki miłosnej to jeszcze fragment innego utworu tego samego autora:

"Bo jeśli ja chcę kochać, to juz jak należy,
Bo nie całkiem kochać to wcale nie kochać.
Lecz kochać, to sie wiązać,a ja musze w drogę!
I nie mozesz się o to wcale na mnie gniewać,
Że Cię całować nie chcę i pieścic nie mogę,
Bo chcę iść coraz dalej, coraz głośniej śpiewać!"
Moim zdaniem nikt nie pisał o milości tak, jak Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. I dlatego zamieszczam tutaj jeden z jej wierszy

"Zanurzcie mnie w Niego"

Zanurzcie mnie w Niego
jakby różę w dzbanek
po oczy,
po czoło,
po snop włosa jasnego -
niech mnie opłynie wokoło,
niech się przeze mnie toczy
jak woda całująca
Oceanu Wielkiego.
Niech zginie noc, poranek,
blask księżyca czy słońca,
lecz niech on we mnie wnika
jak skrzypcowa muzyka -
gdy mi do serca dotrze,
będę tym, co najsłodsze,
Nim. -

A moim drugim ulubionym wierszem o miłości jest "Świt" Juliana Przybosia. Nie będę juz zamieszczać go tutaj. Zainteresowanych odsyłam do książek :]
Ja od kiedy pamietam uwielbiam zaczytywac sie i zatapiac w poezji Leśmiana.... odplywam.... oj tak... ale jest tez jeden wiersz Tetmajera przy ktorym płakałysmy z koleżanką w trakcie lekcji jezyka polskiego w liceum

Lubię, kiedy kobieta...

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.

jesli chodzi o Mickiewicza to lubie wiersz

Dobranoc

Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech snu anioł modrymi skrzydły cię otoczy,
Dobranoc, niech odpoczną po łzach twoje oczy,
Dobranoc, niech się serce pokojem zasili.

Dobranoc, z każdej ze mną przemówionej chwili
Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,
Niechaj gra w twoim uchu; a gdy myśl zamroczy,
Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.

Dobranoc, obróć jeszcze raz na mnie oczęta,
Pozwól lica. - Dobranoc - chcesz na sługi klasnąć?
Daj mi pierś ucałować. - Dobranoc, zapięta.

- Dobranoc, już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.
Dobranoc ci przez klamkę - niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc, nie dałbym ci zasnąć.
Jako umysł ścisły, poezja generalnie do mnie nie trafia. Jest jednak jeden taki wiersz w którym da się wyczuć nastruj:

"Nie widziałem cię już od miesiąca.
I nic. jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza"

Maria Pawlikowska Jasnorzewska
Rozmowa liryczna Konstanty Ildefons Gałczyński

— Powiedz mi jak mnie kochasz.
— Powiem.
— Więc?
— Kocham cie w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie —
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
— A latem jak mnie kochasz?
— Jak treść lata.
— A jesienią, gdy chmurki i humorki?
— Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
— A gdy zima posrebrzy ramy okien?
— Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.

Pyłem księżycowym Konstanty Ildefons Gałczyński

Pyłem księżycowym być na twoich stopach,
wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku,
papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów,
ławką gdzie spoczywasz, książką, którą czytasz.

Przeszyć cię jak nitka, otoczyć jak przestwór,
być porami roku dla twych drogich oczu
i ogniem w koninku, i dachem, co chroni
przed deszczem.

Zakochana Hillar Małgorzata

Idzie ulicą
jakby tańczyła
na baletowym popisie

Uśmiecha się
do dziecka w wózku
do wróbla
który stracił ogon

Te kropki na sukience
myśli
mają kolor jego oczu

Od rana powtarza
najmilsze imię

i wychodzi z domu
w jednej pończosze

Mów do mnie jeszcze Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmową
tęskniłem lata... Każde twoje słowo
słodkie w mym sercu wywołuje dreszcze -
mów do mnie jeszcze...

Mów do mnie jeszcze... Ludzie nas nie słyszą,
słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
jak kwiatem, każdym słowem twym się pieszczę
mów do mnie jeszcze...

Moje ulubione :).
Wiersz - niewiersz. Charles C. Finn - Don't be fooled by me - Nie pozwól abym Cię zwiódł. Bardzo długi, i BARDZO ważny w moim życiu, ilekroć jest mi źle, czytam go...

Nie pozwól abym cię zwiódł
Niech nie zwiedzie cię moja twarz.
Noszę bowiem tysiąc masek - masek, których boję się zdjąć,
a żadna z nich nie jest mną.

Udawanie jest sztuką, która stała się moją drugą naturą.
Ale ty nie daj się oszukać.
Zaklinam cię na Boga, nie pozwól się oszukać.

Sprawiam wrażenie, że jestem pewny siebie,
Że jestem radosny i nie mam problemów,
Ani na zewnątrz, ani w środku mnie,
Że pewnoć siebie jest moim imieniem, a opanowanie moją zabawą,
Że wody są spokojne, a ja panuję nad wszystkim
I że nikogo nie potrzebuję.

Ale nie wierz mi, proszę.
Z wierzchu moja dusza wydaje się gładka,
ale ta powierzchnia jest moją maską,
która wciąż się zmienia i bezustannie skrywa wnętrze.

W środku jednak nie ma ukojenia.
W środku ukrywa się mój umysł - zagubiony, zalękły, samotny.
Ale ja to ukrywam.
Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.
Przeraża mnie myśl, że moja bezsiła i strach zostaną odkryte.

To dlatego szaleńczo tworzę swoje maski by się za nimi skryć;
Nonszalancka, wymyślna fasada,
Która pomaga mi udawać - chroni mnie przed spojrzeniem,
które Wie.

Ale takie spojrzenie jest moim wybawieniem.
Moim jedynym wybawieniem. I gdzieś, głęboko, ja to wiem.
Jest tak, jeśli podąża za tym akceptacja, jeśli podąża za tym miłość.

To jest jedyna rzecz, która upewni mnie w tym,
w czym ja upewniam siebie -
Że jestem czegoś wart.

Ale ja tobie tego nie mówię. Nie śmiem. Obawiam się tego.
Obawiam się, że z twoim spojrzeniem nie przyjdzie akceptacja i miłość.
Boję się, że będziesz mi miała za złe, że będziesz się ze mnie śmiać,
I że zobaczysz moje wnętrze i mnie odrzucisz.
Tak więc gram moją grę - w desperacji.
Z maską pewności siebie na zewnątrz i drżącym dziecięciem wewnątrz.

I tak zaczyna się parada masek, a moje życie staje się linią frontu.
Mówię do ciebie o niczym, słodkim tonem płytkiej pogawędki.
Mówię wszystko, ale to wszystko jest niczym,
Gdyż nie mówię nic, co byłoby wszystkim,
Nie mówię o tym, jak coś wewnątrz mnie roni łzy;
Więc kiedy zaczynam moją grę, nie daj się oszukać moim słowom.
Posłuchaj uważnie i spróbuj usłyszeć to, czego nie mówię.
Co chciałbym być w mocy powiedzieć,
Co muszę powiedzieć, aby przetrwać, ale powiedzieć nie mogę.
Nie chcę się ukrywać, naprawdę!
Nie chcę tej gry zewnętrznych złudzeń, którą gram - gry pozowania.

Chciałbym raczej być szczery i spontaniczny - być sobą,
Ale musisz mi pomóc. Musisz wyciągnąć do mnie rękę,
Nawet jeśli zdaje ci się, że to jest ostatnia rzecz jaką chcę.
Tylko ty możesz zerwać z moich oczu
tą zabójczą kurtynę duszącej śmierci.
Tylko ty możesz przywołać mnie do życia.
Za każdym razem kiedy próbujesz zrozumieć,
i dlatego że naprawdę tak chcesz,
Mojemu sercu rosną skrzydła - bardzo małe skrzydła,
kruche, ale jednak skrzydła.
Z twoją czułością i współczuciem i twoją mocą zrozumienia
Możesz tchnąć we mnie życie.
Chcę żebyś to wiedziała.
Chcę żebyś wiedziała jak jesteś dla mnie ważna,
Jak możesz, jeśli zechcesz, być stwórcą osoby, którą jestem.
Błagam cię - chciej to zrobić. Tylko ty możesz zburzyć ten mur
Za którym ja drżę; tylko ty możesz zdjąć moją maskę.
Tylko ty możesz uwolnić mnie od mrocznego świata paniki i niepewności,
Od mojej samotnej osoby.
Nie omiń mnie obojętnie.
Proszę... nie omijaj mnie obojętnie.

To nie będzie dla ciebie łatwe;
Długie skazanie na bezwartościowość tworzy grube mury.
Czym bardziej się do mnie przybliżysz,
tym mocniej będę walczyć w zaślepieniu.

Gdyż walczę przeciwko tej samej rzeczy, za którą tęsknię.
Ale mówią, że miłość jest silniejsza nisz mury,
a w tym moja cała nadzieja.
Spróbuj, proszę, zburzyć te mury stanowczymi dłońmi,
Ale muszą być one łagodne,
bo dziecko w środku jest bardzo wrażliwe.
Tekst piosenki, który wg mnie jest wierszem.

tekst piosenki "Bez" - Varius Manx

Nie mówię nic
I tak jak ty
Rozciągam uśmiech w srebrny śmiech
Złamana w pół
Nakrywam stół
I pytam jak Ci minął dzień

Gdy będziesz spał
Cichutko wymknę się
Przepłynę wzdłuż ocean moich łez
I wrócę zanim słońce wstanie

Wychodzisz i
Zostawiasz mi
Przez próg rzucony tani gest
Nie mówię nic
I tak jak ty
Rozciągam usta w srebrny śmiech

Wieczorem dasz mi garść dusznego bzu
Bym mogła w nim utopić cierpki ból
A wtedy ty poczujesz się niewinny

Dotykasz mnie
I sprawiasz, że
Już prawie wierzę w twoje słowa
Lecz gasisz ogień
Szybko zbyt
Czy wiesz jak marznę w twych ramionach?

Zasypiasz - ja cicho wymykam się
Przepływam wzdłuż ocean moich łez
W pamięci wskrzeszam tamten maj i bez
I wrócę zanim słońce wstanie...
tak jak Enea uwielbiam wiersz Lubię, kiedy kobieta... Kazimierza Przerwy-Tetmajera. poza tym, wiersz, który robi na mnie wrażenie zawsze kiedy go czytam to Prośba Rafała Wojaczka:

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś,
Że nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę, by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla Ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz
Z czasów kiedy interesowanie się poezją , było niemal obowiązkowe, pozostał mi gruby tom wierszy poetów ze wszystkich lat - począwszy od starożytności po współczesność. Kiedyś, z oczywistych powodów, uwielbiałam erotyki i wiersze o miłości. Teraz lubię te, które w prosty sposób mówią o tym, co i kto mnie otacza. Uwielbiam wiersze Ewy Lipskiej, a to mój ulubiony - nie miłosny, ale ulubiony.

Moja siostra

Moja siostra jeszcze nie wie
że świat skazany jest na atlas.
A atlas to ogromny talerz wiecznie głodny.
To żurnal państw skrojonych. Czasami niemodnych.
Że wszystko nagle jest jasne kiedy wychodzi się z kina.
Że idee najlepiej leżą na manekinach.
Że nie ma śmierci dla przykładu.
Że śmierć jest tylko dla natury.
Że chcąc oglądać niebo trzeba zanieść je przedtem do cenzury.
Że największa wiedza jest w bibliotece przestrzeni.
Że miłość to jest miłość. A miłość to ogród.
Że trzeba w tym ogrodzie unikać jesieni.
Że nie da się w ogrodzie uniknąć jesieni.
Że podziału komórek nikt już nie powstrzyma.
Że życie jest skończone kiedy się zaczyna.
Że Izolda jest stara. Cierpi na reumatyzm.
Że historia to taki wielki kosz na śmieci.
Służy do przepadania dat i straszenia dzieci.
Że kiedy noc nam oczy na chwilę ocienia
to budzą się w nas ptaki z krzykiem: Ziemia! Ziemia!
I wtedy odkrywamy nowy ląd: Człowieka
który nam ciepłą rękę kładzie na powiekach...

Ale moja siostra już wie że Ala ma kota.
Edward Stachura

List do Pozostałych

Umieram
za winy moje i niewinność moją
za brak, który czuję każdą cząstkę ciała i każdą cząstkę duszy,
za brak rozdzierający mnie na strzępy jak gazetę zapisaną
hałaśliwymi nic nie mówiącymi słowami
za możliwość zjednoczenia się z Bezimiennym, z Pozasłownym,
Nieznanym
za nowy dzień
za cudne manowce
za widok nad widoki
za zjawę realną
za kropkę nad ypsylonem
za tajemnicę śmierci
w lęku, w grozie i pocie czoła
za zagubione oczywistości
za zagubione klucze rozumienia
z malutką iskierką ufności, że jeżeli ziarno
obumrze, to wyda owoce
za samotność umierania
bo trupem jest wszelkie ciało
bo ciężkie, straszne i nie do zniesienia
za możliwość przemienienia
za nieszczęście ludzi i moje własne, które dźwigam na sobie
i w sobie
bo to wszystko wygląda, że snem jest tylko, koszmarem
bo to wszystko wygląda, że nieprawdą jest
bo to wszystko wygląda, że absurdem jest
bo wszystko tu niszczeje, gnije i nie masz tu nic trwałego
poza tęsknotą za trwałością
bo już nie jestem z tego świata i może nigdy z niego nie byłem
bo wygląda, że nie ma tu dla mnie żadnego ratunku
bo już nie potrafię kochać ziemską miłością
bo noli me tangere
bo jestem bardzo zmęczony, nieopisanie wycieńczony
bo już wycierpiałem
bo już zostałem, choć to się działo w obłędzie, najdosłowniej
i najcieleśniej ukrzyżowany i jakże bardzo
i realnie mnie to bolało
bo chciałem zbawić od wszelkiego złego ludzi wszystkich
i świat cały i jeżeli się tak nie stało, to winy mojej w tym
nie umiem znaleźć
bo wygląda, że już nic tu po mnie
bo nie czuję się oszukany, co by mi pozwoliło raczej trwać
niż umierać; trwać i szukać winnego, może w sobie;
ale nie czuję się oszukany
bo kto może trwać w tym świecie - niechaj trwa i ja mu życzę
zdrowia, a kiedy przyjdzie mu umierać - niechaj śmierć
ma lekką
bo co do mnie, to idę do ciebie Ojcze pastewny
żeby może wreszcie znaleźć uspokojenie,
zasłużone jak mniemam, zasłużone jak mniemam,
bo nawet obłęd nie został mi zaoszczędzony
bo wszystko mnie boli straszliwie
[...]
bo duszę się w tej klatce
bo samotna jest dusza moja aż do śmierci
bo kończy się w porę ostatni papier i już tylko krok i niech
Żyje Życie
bo stanąłem na początku, bo pociągnął mnie Ojciec i stanę na
końcu i nie skosztuję śmierci.
Nie będe cytwał poczytajcie poezje Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Mi osobiście bardzo podoba się wiersz Wisławy Szymborskiej - Miłość od pierwszego wejrzenia. Jest chyba idealny na jakąś romantyczną dedykację.

Oboje są przekonani,
że połączyło ich uczucie nagłe.
Piękna jest taka pewność,
ale niepewność piękniejsza.

Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej,
nic między nimi nigdy się nie działo.
A co na to ulice, schody, korytarze,
na których mogli się od dawna mijać?

Chciałabym ich zapytać,
czy nie pamiętają -
może w drzwiach obrotowych
kiedyś twarzą w twarz?
jakieś "przepraszam" w ścisku?
głos "pomyłka" w słuchawce?
- ale znam ich odpowiedź.
Nie, nie pamiętają.

Bardzo by ich zdziwiło,
że od dłuższego już czasu
bawił się nimi przypadek.

Jeszcze nie całkiem gotów
zamienić się dla nich w los,
zbliżał ich i oddalał,
zabiegał im drogę
i tłumiąc chichot
odskakiwał w bok.

Były znaki, sygnały,
cóż z tego, że nieczytelne.
Może trzy lata temu
albo w zeszły wtorek
pewien listek przefrunął
z ramienia na ramię?
Było coś zgubionego i podniesionego.
Kto wie, czy już nie piłka
w zaroślach dzieciństwa?

Były klamki i dzwonki,
na których zawczasu
dotyk kładł się na dotyk.
Walizki obok siebie w przechowalni.
Był może pewnej nocy jednakowy sen,
natychmiast po zbudzeniu zamazany.

Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
W. Szymborska: Pogrzeb

„tak nagle, kto by się tego spodziewał”
„nerwy i papierosy, ostrzegałem go”
„jako tako, dziękuję”
„rozpakuj te kwiatki”
„brat też poszedł na serce, to pewnie rodzinne”
„z tą brodą to bym pana nie poznała”
„sam sobie winien, zawsze się w coś mieszał”
„miał przemawiać ten nowy, jakoś go nie widzę”
„Kazek w Warszawie, Tadek za granicą”
„ty jedna byłaś mądra, że wzięłaś parasol”
„cóż z tego, że był najzdolniejszy z nich”
„pokój przechodni, Baśka się nie zgodzi”
„owszem, miał rację, ale to jeszcze nie powód”
„z lakierowaniem drzwiczek, zgadnij ile”
„dwa żółtka, łyżka cukru”
„nie jego sprawa, po co mu to było”
„same niebieskie i tylko małe numery”
„pięć razy, nigdy żadnej odpowiedzi”
„niech ci będzie, że mogłem, ale i ty mogłeś”
„dobrze, że chociaż ona miała tę posadkę”
„no, nie wiem, chyba krewni”
„ksiądz istny Belmondo”
„nie byłam jeszcze w tej części cmentarza”
„śnił mi się tydzień temu, coś mnie tknęło”
„niebrzydka ta córeczka”
„wszystkich nas to czeka”
„złóżcie wdowie ode mnie, muszę zdążyć na”
„a jednak po łacinie brzmiało uroczyściej”
„było, minęło”
„do widzenia pani”
„może by gdzieś na piwo”
„zadzwoń, pogadamy”
„czwórką albo dwunastką”
„ja tędy”
„my tam”

Świetna satyra na polskie społeczeństwo. Totalna znieczulica społeczna i zupełne oderwanie od powagi, jaka powinna towarzyszyć tego typu ceremonii...

A żeby nie było, że to coś niemiłosnego, to:
Cytat:
KOCHAM SZYMBORSKĄ :lol:
Nie mówcie, że wyczerpany jej skarb,
że z braku tematu zaniemówiła lira
może nie być poetów; ale zawsze
będzie poezja.

Dopóki fale światła
będą drżeć zapalone pocałunkiem;
dopóki słońce rozwiechrzone chmury
w ogień i złoto będzie ubierać;
dopóki wiatr w swoim łonie będzie nosił
zapachy przyjemne i harmonie;
dopóki na świecie będzie wiosna
będzie poezja.

Dopóki nauka odkryć
zródeł życia nie potrafi,
i w morzu lub niebie będą przepaście
opierające się wyliczeniom;
dopóki ludzkość wciąż idąca naprzód
nie będzie wiedziała dokąd idzie;
dopóki będzie istnieć tajemnica dla człowieka,
będzie poezja.

Dopóki czuć będziemy, że cieszy się dusza
chociaż nie śmieją się usta;
dopóki płakać się będzie, chociaż płacz
nie zachmurzy zrenicy;
dopóki rozum i serce
będą nadal walczyć,
dopóki będzie istniała nadzieja i wspomnienie,
będzie poezja.

Dopóki będą oczy, które odbijać będą
oczy w nie patrzące,
dopóki odpowiadać będą wargi wzdychające
wargom, co wzdychają;
dopóki czuć się będą mogły w pocałunku
dwie dusze stopione,
dopóki istnieć będzie jedna piękna kobieta,
będzie poezja

Gustavo Adolfo Becquer
http://www.english.emory.edu/Bahri/Neruda.html

Sonnet XVII (100 Love Sonnets, 1960)

I don't love you as if you were the salt-rose, topaz
or arrow of carnations that propagate fire:
I love you as certain dark things are loved,
secretly, between the shadow and the soul.

I love you as the plant that doesn't bloom and carries
hidden within itself the light of those flowers,
and thanks to your love, darkly in my body
lives the dense fragrance that rises from the earth.

I love you without knowing how, or when, or from where,
I love you simply, without problems or pride:
I love you in this way because I don't know any other way of loving

but this, in which there is no I or you,
so intimate that your hand upon my chest is my hand,
so intimate that when I fall asleep it is your eyes that close.
William Butler Yeats
Aedh Wishes For The Clothes Of Heaven

Had I the heavens' embroidered cloths,
Enwrought with golden and silver light,
The blue and the dim and the dark cloths
Of night and light and the half light,
I would spread the cloths under your feet:
But I, being poor, have only my dreams;
I have spread my dreams under your feet;
Tread softly because you tread on my dreams.

Po prostu piękne... ech
tłumaczenia http://pl.wikiquote.org/wiki/William_Butler_Yeats
Elizabeth Barret Brown.
Sonety Portugalskie.


Sonet X

A przecie miłość, zwykła miłość, jest wspaniała,
Godna, by przyjąć ją. Jednako płoną
W ogniu krosna i len! Wszak na bierwiono
Cedru i marny chwast tak samo płomień działa.

Miłość jest ogniem. Gdy mówię nieśmiała:
"Kocham cię, kocham"- to przeobrażoną
Oglądasz mnie, od wewnątrz rozjaśnioną
Promiennym blaskiem twarzy, która cała

Obraca się ku twojej. Nie ma nic małego
W miłości u maluczkich: najlichsze istoty
Kochając Boga będą przyjęte przez Niego.
A to, co czuję, swym żarem przeszkody

Istoty, którą jestem, przelśni: poznasz z tego,
Jak miłość uszlachetnia zwykły twór przyrody.

Sonet XLII

Jak ciebie kocham? Pozwól, niech wyliczę.
Kocham głęboko, daleko, jak zbiec
Potrafi dusza, gdy nie musi wlec
Dawnych pęt, po kres bytu i łaski najwyższej.

Kocham spełnieniem twych potrzeb i życzeń
Codziennych. Kocham w słońcu i przy blasku świec.
Kocham śmiało, jak ludzie walczą, by praw strzec.
Kocham czysto, dla czystych pochwały są niczem.

Kocham cię namiętnością, jaką w życia próg
Wchodząc, miałam dla trosk mych. I z ufnością dzieci.
Kocham miłością, jaką wzbudzać mógł

Rząd utraconych świętych. Dopóki tchu w piersi,
Kocham łzą, śmiechem, życiem! A gdy zechce Bóg,
Będę cię jeszcze bardziej kochała po śmierci.

Halina Poświatowska - Jestem Julią <3
"Przesłanie pana Cogito" Zbigniew Herbert.
"E'viva l'arte" Kazimierz Przerwa - Tetmajer.
Poświatowska:

***
nie umiem powiedzieć słowem
nie słowem tęsknię
ale rękoma
zamykającymi przestrzeń
ale krwią
opływającą ręce

jesteś w moim tętnie
odkrzykującym sobie
powracającym do siebie
wiecznie pamiętającym

we mnie powstajesz
najgłębiej
i każdy oddech
który na mrozie krzepnie
przypomina że jesteś
że znów odszedłeś ode mnie

Pocałunki

całuję we wszystkich kolorach świata
srebrno i złoto
ciemną czerwienią całuję

twoje wargi osuwają się ze mnie
fioletowo i chmurnie gdy milczysz

błyskiem zębów
potrafię ubrać niebo
w najpiękniejszy wschód miłości

południe — dusznym zapachem pomarańczy
zniża się ku nam bierze nas w siebie
rozżarzone niebieskie słońce

nic nie mówimy nocy — noc jest głucha
czarno całujemy się o zmroku ręką gładząc
sypką kocią sierść

Dziewczynę piękna jak anioł poznać pragnę.
O sercu jak diament,
włosach złocistych jak skarb
oczach pełnych szczerości i namiętności o
błękitnej duszy, która przynosi przebaczenie,
ustach pięknych jak róże słodkie i niewinne
które niosą uśmiech każdemu z nas....
Dlatego poznać Ciebie pragnę by ujrzeć
twe cudne oczy piękne jak drzewa w mych snach,
poznać anioła by uszczęśliwił mnie uśmiechem
i obdarzył swą dobrocią, abym na nowo nabrał sił.
już nie boli cisza, jej bezmiar nie rani
rozumiem istotę, wizyty przyczynę
ale, wiesz co czułem, gdy się pojawiła?
miałem chęć ją zniszczyć, zabić wręcz ochotę

chciałem podłą złapać za szyję i dusić
bezlitośnie wolno, gołymi rękoma
rozszarpać na strzępy jej postać szyderczą
i patrzeć jak cierpi, świętować gdy kona

lecz...

zaniechałem zemsty, to nie w moim stylu
pozwoliłem ciszy by się rozgościła
wiesz, nie było łatwo, szczerze dziś się przyznam
że, z jej obecnością długo się godziłem

dziś, choć już nie boli obecność tej Pani
i nie rani pełna milczenia rozmowa
wiedz, że nadal błądzę , szukam odpowiedzi
i wciąż jej nie znam, choć cisza wymowna...

Nie wiem czyje, ale piękne
Romantyczność - Adam Mickiewicz

Zdaje mi się, że widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.


Słuchaj, dzieweczko!
- Ona nie słucha-
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha..-
To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.

"Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha?
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem usłyszy macocha!

Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka!

I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!

Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.

?le mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!

Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?
Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku?
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!

Mój Boże! kur się odzywa,
Zorza błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? Ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczgśliwa".

Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,
Bieży za nim, krzyczy, pada;
Na ten upadek, na głos boleści,
Skupia się ludzi gromada.

"Mówcie pacierze! - krzyczy prostota -
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi.
On ją kochał za żywota!"

I ja to słyszę, i ja tak wicrzę,
Płaczę i mówię pacierze.

"Słuchaj dzieweczko - krzyknie śród zgełku
Starzec i na lud zawoła -
"Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.

Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni".

"Dziewczyna czuje - odpowiadam skromnie-
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.

Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!"
Akurat "Romantyczność" to ballada a nie wiersz.
A ja się zbuntuję! Wiersze nieromantyczne też są piękne. Ja się zachwycam "Niech nikt nad grobem mi nie płacze" S.Wyspiańskiego.
Wcześniej był tekst piosenki i nikt się nie czepiał. Ogólnie lubię poezję Adama Mickiewicza
Już ktoś wstawiał wiersze Małgorzaty Hillar. Mój ulubiony wiersz to My z drugiej połowy XX wieku. Uważam że jest przepiękny i dobrze pokazuje naturę współczesnego człowieka...z każdym razem gdy go czytam staje mi przed oczami NY albo londyńskie City...

My z drugiej połowy XX wieku

rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach

gryziemy z bólu ręce

umieramy z miłości
Znam takie dwa wiersze które wywołują ciarki. Ciekawe, że oba oparte są na mitologii greckiej. Pierwszy to klasyka z podstawówki, 'Nike która się waha' Herberta, czyli o największej tragedii jaka może się wydarzyć: śmierć prawiczka na wojnie.
Najbardziej lubię czytać ten wiersz słuchając 'For whom the bell tolls' by Metallica:
http://www.youtube.com/watch?v=bg92QpjRcJk
Z takim tekstem byłby to utwór wszechczasów.

Najpiękniejsza jest Nike w momencie
kiedy się waha
prawa ręka piękna jak rozkaz
opiera się o powietrze
ale skrzydła drżą

widzi bowiem
samotnego młodzieńca
idzie długą koleiną
wojennego wozu
szarą drogą w szarym krajobrazie
skał i rzadkich krzewów jałowca

ów młodzieniec niedługo zginie
właśnie szala z jego losem
gwałtownie opada
ku ziemi

Nike ma ogromną ochotę
podejść
pocałować go w czoło

ale boi się
że on który nie zaznał
słodyczy pieszczot
poznawszy ją
mógłby uciekać jak inni
w czasie tej bitwy
więc Nike waha się
i w końcu postanawia
pozostać w pozycji
której nauczyli ją rzeźbiarze
wstydząc się bardzo tej chwili wzruszenia

rozumie dobrze
że jutro o świcie
muszą znaleźć tego chłopca
z otwartą piersią
zamkniętymi oczyma
i cierpkim obolem ojczyzny
pod drętwym językiem

Drugi to już czysty seks. Autorem jest Jan Kasprowicz:

Kosmaty faun za nimfą biegnie jasnoudą,
Z daleka już w jej ciało wgryza się oczyma,
Rży, parska, oddech chwyta, szorską pierś wydyma,
Korzeni gardząc splotem i kamienną grudą.

A ona, drwiąc serdecznie z czarnego olbrzyma,
Jak błędny skacze ognik, postaci ułudą
To błyśnie, to przygaśnie; włosów przędzę rudą
To w mże rozwiera skrzyste, to w uwięzi trzyma.

Nareszcie faun ją dopadł: ręka twarda, duża,
Kowana w złotej miedzi, powala na zielska
Dziewczynę uśmiechniętą jak majowa róża.

Czcigodna tajemnica w wszechświecie się czyni —
A nad nią czuwa w słońcu szczyt greckiej świątyni
I morza błękitnego głębia przyjacielska...
Ten wiersz już się tutaj pojawił (jednak w oryginale, a mnie najbardziej porusza po polsku i najbardziej w tej właśnie wersji):

Gdybym miał niebios wyszywaną szatę
Z nici złotego i srebrnego światła,
Ciemną i bladą, i błękitną szatę
Ze światła, mroku, półmroku, półświatła,
Rozpostarłbym ci tę szatę pod stopy,
Lecz jestem nędzarzem, mam tylko marzenia,
rozsiałem je u twych stóp.
Stąpaj lekko, gdyż stąpasz po moich marzeniach

William Butler Yeats

I oczywiście Faust, ale tylko w oryginale. Pozwolicie, że nie będę przytaczała wszystkich fragmentów, które uwielbiam... ;)
Kata, przytaczaj.....
Nic dwa razy się nie zdarzy.
Przy tym fragmencie o strąconych aniołach zawsze przechodzą mnie dreszcze. Tak dobrze to rozumiałam...
Wiliam Blake - Tygrys (tłum.Barańczak)

Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
Jakiemuż nieziemskiemu oku
Przyśniło się, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?

Jakaż to otchłań nieb odległa
Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie
Wznieciły to, co w tobie płonie?

Skąd prężna krew, co życie wwierca
W skręcony supeł twego serca?
Czemu w nim straszne tętno bije?
Czyje w tym moce? kunszty czyje?

Jakim to młotem kuł zajadle
Twój mózg, na jakim kładł kowadle
Z jakich palenisk go wyjmował
Cęgami wszechpotężny kowal?

Gdy rój gwiazd ciskał swe włócznie
Na ziemię, łzami wilżąc jutrznię,
Czy się swym dziełem Ten nie strwożył,
Kto Jagnię lecz i ciebie stworzył

Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
W jakim to nieśmiertelnym oku
Śmiał wszcząć się sen, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?
Rojza Genendel , satanka jak dotąd myślałem że obydwie autorki Świrszczyńska i Poświatowska są znane nielicznym, chyba się myliłem ?( przynajmniej nie nastawiałem się żeby ktoś ich wymienił w ciągu mojego życia : D)

Redchemist w jaki sposób jesteś z chemią związany ? :D ja też się chcę niejako związać btw. mistrzem panegiryku był właśnie chemik
Michaił Wasiljewicz Łomonosow,

A sam kocham
Przesłanie Pana Cogito - Z. Herberta
Pełno wierszy Cz. Miłosza, W. Szymborskiej, A. Świrszczyńskiej, H. Poświatowskiej, R. Wojaczka czy E. Stachury,

ale pragnę zacytować Andrzeja Bursę:

Cytat:
Andrzej Bursa
* * *

...ty znasz moje chwyty, ja znam twoje,

marnujemy czas.

Roger Vailland

Przecież znasz wszystkie moje chwyty
życie moje
wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl
znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie torsje
przywykłem do twoich okrucieństw
nauczyłem się śmiać z własnego trupa
(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)
znudziliśmy się sobie życie moje
mój wrogu

Cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby utrudnić mi ziewanie.
No i samemu się czasem pisuje.
Poświatowskiej uwielbiam jej wiersz o kocie. Wielokrotnie recytowałam, nawet z pokazowym prężeniem się. Dzięki niemu dostałam się do teatru studenckiego, mam szczególny sentyment.
Do tego lubię bardzo ten o Wenus oraz ten, który zaczyna się "w złotej trumnie nietkniętej ręką snycerza", o księżniczce o biodrach szczupłych jak kwiat tulipanu.
"Jestem Julią" swego czasu uwielbiałam, potem jakoś mój zapał ostygł na rzecz tych poważniejszych.
KudlatyMisio, o tak, Bursa jest świetny, Wojaczek też.

Ja sama też piszę i wybieram materiały do tomiku.
Zbyt wiele Poświatowskiej, by tu wymieniać.
Chyba idę się zwinąć w łóżku z tomikiem.
Nie jestem wierząca, ale Biblię kiedyś przeczytałam i wyjątkowo spodobał mi się fragment pierwszego Listu do Koryntian, który zapewne wszyscy kojarzą ;)

Hymn o miłości
1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

A teraz z zupełnie innej beczki ^^:

Andrzej Arczewski
Turniej poezji miłosnej

Ona
rozkłada swoje ciało
w czterech rogach prześcieradła

Czeka
z dumnym sercem arystokratki
jak na piętnastowiecznego rycerza

On
pędzi galopem ponad zasiekami
sztywno osadzony
w siodle perłowego wierzchowca
z chmur
z kopia gotową do ataku
w zanadrzu trzyma halabardę
— przyrząd ostatecznego ratunku

Turniej rozpoczęty
— krzyknął król — całując królową

Krwią nasiąka pole bitwy
ofiara pada zarzucając nogi do góry
księżyc gaśnie pod naporem jej ud
gwiazdy ogarnia przedwczesna schizofrenia
oczy połykają ciemność
jeszcze tylko żądne krwi zęby
przecinają wargi
Język zlizuje bakterie
balsamując wyzute ciało
zbliża się do miejsca przeznaczenia
Resztkami sił
ułożył rycerz hymn
do swojej damy

Bądź moją poezją rozpustna kobieto
czarnym zaułkiem
skrzepem krwi
żyłą wyprutą
końcem
i
początkiem
wiersza

Rozkładam samotność
na Twoich piersiach
tę nić łączącą
nasze archipelagi
niedostępności

Bądź moim piórem
kartą białą
życiem śmiercią
wódką winem

Bądź moją ****ą rozpustna kobieto
dwoma kropkami nad i
znakiem zapytania
w środku
czy też na końcu
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia