ďťż

Brak chęci do życia

BWmedia
Brak chęci do życia
  Od jakichś 6 miesięcy borykam się z męczącym mnie problemem... Otóż nie wykazuję żadnych chęci do życia. Nic mnie cieszy, nic mi się nie chce, każda myśl o kolejnym dniu ma treść "byle tylko jakoś ten dzień przeżyć". Lekarz psychiatra stwierdził u mnie silną depresję - regularnie zażywam leki, ale przestały one na mnie działać. Byłem na rozmowie z psychologiem i też zdiagnozował depresję. Zdarzają się dni że jest lepiej, ale takowe mogę policzyć na palcach u 1 ręki. Prawdę mówiąc - najbardziej lubię spać, bo tylko wtedy nic mnie nie dręczy.

Nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić... Chciałbym cieszyć się życiem jak dawniej, aktywnie z niego korzystać, ale od pół roku po prostu nie potrafię.

Jakby ktoś pytał o wiek - mam 19 lat.

Liczę na chociaż małą pomoc, jakieś porady... Cokolwiek.

Pozdrawiam,
freakout


Trochę dziwne w wieku 19 lat, może zacznij uprawiać jakiś sport nie mowię tu o bóg wie czym tylko proste bieganie rano i wieczorem umów się z jakąś dziewczyną w ostateczności możesz zacząć grać w World of Warcaft
Też mnie to trapi (kiedyś więcej, teraz mniej) i mi pomagało naprawdę duże zmęczenie, czyli mycie całego domu wyjście na zakupy czy wyjazd do innego miasta w godzinach szczytu. Po powrocie byłem tak zmęczony i spocony, że marzyłem o lodowatym prysznicu, wypiciu piwa i pójściu spać. Im więcej będziesz miał do załatwienia tym mniej będziesz czuł ból istnienia.
Sprobuj czegos co bedzie sprawialo ze bedziesz z niecierpliwoscia czekal na nastepny dzien
polecam silownie plywanie
wyzznacz sobie cel i daz do niego


Tylko żeby te cele były do zrealizowania, metoda małych kroczków i powinno być coraz lepiej... Ja też swego czasu miałam depresję i wiem jak to jest. Ale można z tego wyjść i żyć normalnie. Powodzenia freakout, będę 3mać za Ciebie kciuki!
Freakout, psychiatra i psycholog stwierdzili u Ciebie depresję. No okej, ale co dalej? Postawienie diagnozy i nic dalej?
No jeśli została stwierdzona depresja, to lekarze powinni zaproponować Ci terapię (długo czy krótkoterminową). Zrobili to?
Depresja to dość poważne zaburzenie. To nie trwa 1 wieczór, 1 tydzień, ale trwa dużo dłużej - u Ciebie już pół roku.
Ja nigdy nie przeżyłem depresji, ani tak długich stanów "beznadziejności życia", ale przechodziłem krótkie okresy doła psychicznego bądź poczucia braku chęci życia. Dlatego z mojej strony, po pierwsze mogę Ci doradzić terapię u specjalisty (psychoterapia). Po drugie, spróbuj wyjść małymi kroczkami z tego stanu. Spróbuj zrobić coś szalonego acz przyjemnego. Spróbuj znaleźć sobie takową rzecz (sport, muzyka-granie na instrumentrze). Po trzecie, jeśli masz taką możliwość, znajdź bliską osobę i porozmawiaj z nią o swoich problemach - osobę o sporej empatii i będącą optymistą. (może nawet być lekko sfiksowana jak Ty).
To takie moje skromne rady na szybko.:>
Po pierwsze, idź do psychiatry po nowe leki lub większą dawkę.
Po drugie, zapisz się na terapię.
Samo Ci nie minie, będzie coraz gorzej.
To jest tak że ja nie poddaję się i staram się z tym walczyć. Chodzę na siłownię, mam pasję, codziennie gadam z kumplami, itp., byleby tylko nie nachodził mnie ten dziwny stan... ale mimo wszystko to jest silniejsze ode mnie. A wszystko zaczęło się od tego że zostawiła mnie kobieta i od tamtej pory mam doła z którego nie potrafię się wygrzebać, a bardzo bym chciał.

Jeśli chodzi o leki - brałem większe dawki, ale z tym było tak że wtedy zupełnie nie nadawałem się do życia, więc wróciłem do wcześniejszych porcji.

Dzięki wszystkim za wsparcie.
Byc może trzeba zmienic leki, a czasem nawet lekarza. Na depresję jest duzo leków, a nie mozna jej zostawic nieleczonej. Staraj się teraz spedzac jak najwiecej czasu z kumplami, chodz na spacery, silownie, biegaj. Najwazniejsze jest to, zebys teraz znalazł sobie zajęcie i się pozbierał, wiec szukaj innego lekarza, albo idz do swojego na zmianę leków.
Cytat:
A wszystko zaczęło się od tego że zostawiła mnie kobieta i od tamtej pory mam doła z którego nie potrafię się wygrzebać, a bardzo bym chciał. Oooj stary, rozumiem Cię.
Niejeden z forumowiczów to też przechodził zapewne.
Ale nie każdy jednak miał z tego powodu depresję. Więc nie wydaje mi się, że tu chodzi tylko o porzucenie przez kobietę.
Zacznij od najprostszej metody - zacznij się jarać czymś małostkowym, np. ciekawą piosenką czy ładną pogodą. W każdym razie rób coś, co powoduje wydzielenie endorfin. Dodając do tego zmęczenie i będzie gitara.
Dołączę się do chóru - jeśli to zdiagnozowana depresja to powinieneś dostać leki.
Twoje samopoczucie de facto powinno poprawić zniknięcie czynnika, który się pojawił - czyli np. znalezienie sobie nowej dziewczyny.

W zastępstwie pewnie również inne wyżej opisane działania.

A może.. zapisz się gdzieś jako wolontariusz? Np. do pomocy ubogim, przy sprzątaniu po powodzi itd?
Cytat:
Zacznij od najprostszej metody - zacznij się jarać czymś małostkowym, np. ciekawą piosenką czy ładną pogodą. W każdym razie rób coś, co powoduje wydzielenie endorfin. Dodając do tego zmęczenie i będzie gitara. Jeśli ma depresję, to powyższe samo nic nie da.

Cytat:
A może.. zapisz się gdzieś jako wolontariusz? Np. do pomocy ubogim, przy sprzątaniu po powodzi itd? Wydaje mi się, że to może dobić jeszcze bardziej...
Cytat:
Wydaje mi się, że to może dobić jeszcze bardziej... Nie ma niczego bardziej radosnego dla prawdziwego Polaka jak zobaczyć nieszczęście innych :razz:

A tak na poważnie - jak zacznie komuś pomagać to może przestać myśleć o sobie. Bo to właśnie jest najgorsze w depresji - człowiek cały czas myśli o tym jak mu źle.
idź do dobrego psychiatry.

rozstanie z kobietą oczywiście że mogło samo z siebie spowodować depresję, współczuję Ci kolego.

psycholog + psychiatra.

koniecznie musisz zacząć chodzić do JEDNEGO psychiatry który dobierze leki i będzie monitorował Twój stan.

daleka droga przed Tobą chłopie, ale nie martw się. musisz ją zaakceptować. skoro dużo śpisz, to pomyśl pozytywnie - jesteś najbardziej wyspanym gościem na świecie :)
Cytat:
jak zacznie komuś pomagać to może przestać myśleć o sobie. Bo to właśnie jest najgorsze w depresji - człowiek cały czas myśli o tym jak mu źle. Ale z drugiej strony takie widoki mogą tylko potwierdzić wizję, że świat jest pełen cierpienia i bólu i nic nie warto robić, skoro cały dobytek czy zdrowie może szlag trafić w krótkim czasie.
wiem jak się czujesz, sama mam depresję od już dłuuugiego czasu, ostatnio się pogorszyła. Tak, psychiatra na pewno, ale uwazaj na leki. Znam na swoim przykładzie i przykładzie mojej znajomej kiedy tabletki albo działały w drugą stronę, albo aż za dużo tego 'szczęścia' dawały i osoba już zupełnie na wszystko lała.. ale to może byc kwestia tego, że po prostu były źle dobrane..
w kazdym razie, szukaj pomocy. najlepiej profesjonalnej.
Środki psychotropowe zamulają a nie pomagają. Aż dziwię się że normalnie po takich tabletkach funkcjonujesz bo ja czasami czułam się jak w innym świecie.

Kobieta, mężczyzna, złamane serce. Miłość destruktywnym czynnikiem. W książkach średniowiecnych już pojawiały się historie gdy jeden z zakochanych zazwyczaj nieszczęśliwie aż umierał z miłości heh.
Długo ten stan trwa już u Ciebie? Nie rezygnuj z kumpli, z zajęc dodatkowych.
Spanie fakt, pomaga, ale niestety wiecznie się nie da. Zacznij wychodzić na jakieś imprezy.
Może poszukaj jakiejś przelotnej znajomości, flirtu. Zacznij od prostego internetu. Ponoć na złamane serce najlepsza jest kolejna kobieta (ew. mężczyzna- kto co woli ;)) )
Dzięki wszystkim za rady.

Tak jak już wcześniej wspomniałem - duże dawki leków odpadają. Czułem się na nich jak gumowy ludzik... Nic mi się nie chciało oprócz spania. Dlatego też wróciłem do dawek ustalonych na początku leczenia.

A dziś mam jeden z gorszych dni... W ogóle od jakiegoś czasu czuję się mocno przybity, bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Mam dziwne uczucie wypompowania psychicznego i ogólnego zmęczenia, mimo iż dużo wypoczywam... I chyba znów wrócą mi myśli samobójcze, a tego bardzo bym nie chciał...
Ja bardzo długo walczyłem samotnie. Znadowałem różne zajęcia. Rower, fotografia, pisarstwo, strzelanie, jakieś prace ręczne. To pomagało bardzo krótko, potem był powrót do toksycznego domu, samotnego łóżka i uczuciowej pustki wśród ludzi zajętych własnymi sprawami. Dopiero teraz zdecydowałem się na pomoc psychologa, choć nie bardzo w to wierzę. Myśli samobójcze wracają co roku, raz silniej, raz słabiej. Moje życie jest puste i miałkie, nie umiem żyć tylko dla siebie, co niektórzy tu postulują w innym wątku. Taką mam konstrukcję psychiczną i to może spowodować, że zdejmę dubeltówkę ze ściany i zacznę powoli ubijać ładunki w lufach... Prochów nie chcę brać, albo sam znajdę w sobie dość siły by żyć albo się zastrzelę w końcu....

Pomaganie cierpiącym by mnie jeszcze dobiło, do dziś nie podniosłem się po chorobie i śmierci kota (sic!), więc co by było jakbym ciągle oglądał przewlekle chorych i umierających?
depresja to jest złożona kwestia.

leki są potrzebne żeby wyrównać brakujące substancje w organizmie (głownie zaburzenia w obiegu serotoniny) oraz żeby uspokoić nastroje. na początku leki mogą trochę, a nawet bardzo przymulać. na początku (nawet 2-3 miesiące) można się też czuć gorzej - stan psychiczny permanentnie beznadziejny.
jeśli chodzi o sen - trzeba spać. to najlepsze lekarstwo dla organizmu w każdej chorobie - w depresji też.

natomiast w leczeniu depresji niezbędna jest psychoterapia. autor pisze o dziewczynie, kolega dozymetr o tym, że śmierć kota go rozbiła. tak na prawdę te wydarzenia tylko przepełniają czarę goryczy. są zapalnikiem. po to właśnie chodzi się do psychologa (dłuuugo rok, dwa) REGULARNIE żeby znaleźć prawdziwe przyczyny. żeby rozwiązać całą swoją poplątaną psychikę i dowiedzieć się czemu akurat strata kota nas tak dotknęła. robimy to po to, żeby po następnym kocie płakać racjonalnie. chodzi o to żeby umieć spojrzeć na swoje emocje z boku. żeby nie mówić "nigdy", "zawsze" żeby wiedziec, że większość rzeczy jest przejsciowa i raz na wozie raz pod wozem. chodzi o to ,że kiedy mamy dołek, żeby wiedzieć, że to nie koniec świata, że nie trzeba się od razu pociąć i zabić, tylko żeby wejść w kąt, popłakać, bo tak trzeba czasem, ale ze świadomością że (jutro, pojutrze, jak wyjdzie słońce, czy jak zjesz śledzie - co kto lubi) BĘDZIE LEPIEJ. na 100%.

psychoterapia jest cholernie ważna. bywa, ze da się wyleczyć depresję przez samą psychoterapię. trwa to dłużej i nie zawsze jest możliwe. są różne stadia i rodzaje depresji. czasem pacjent nie musi zażywać leków, bo sam sobie nie zagraża. rozwiązanie psychiki wystarczy. to, czy pacjent sobie zagraża 9np samobójstwem, okaleczaniem) ocenia lekarz psychiatra i wypisuje, bądź nie, odpowiednie leki. do psychiatry może też "wysłać" psycholog, bo stwierdzi że sam sobie nie poradzi.

życzę powodzenia wszystkim borykajacym się z tym choróbskiem. da się dojść do normalnego funkcjonowania.

aha - stwierdzenia "prochów nie chcę brać" są ciut bez sensu. depresja to jak zapalenie płuc - organizm sam nie wyrobi, potrzebuje wspomagaczy. deprecha jest jak każda inna choroba. po prostu trzeba ją wziąć za ryj i wyleczyć - tylko trwa to troche dłużej niż zapalenie płuc.
Przede wszystkim wyróżniamy depresję egzogenną i endogenną, pierwsza jest reakcją na czynniki zewnętrzne (śmierć bliskich, utrata pracy, rozstanie), druga uwarunkowana biologicznie, cięższa w przebiegu. W moim wypadku do niedawna sądziłem, że mam pierwszy typ, ale teraz zaczynam w to wątpić. Czekam na wizytę u psychiatry i zobaczę, czy go załamię...
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia