ďťż

Chce mieć dziecko mimo wszystko!

BWmedia
Chce mieć dziecko mimo wszystko!
  Oglądałam ostatnio program w którym kobieta bardzo chciała mieć dziecko. Podczas badan dowiedziala się, że jej córka urodzi się bez nóg i rąk. Miała możliwość usunięcia ciązy, ale tak bardzo pragnęła być matką, że postanowiła je urodzić.
Gdy opowiadała o córce, o tym jak poświęcila się rodząc ją i wychowując to nóż w kieszeni mi sie otwierał.

Wiele rodziców chorych genetycznie decyduje sie na dziecko , mimo iż wiedzą jak trudne jest zycie z daną wadą genetyczną. Że dziecko bedzie potrzebowało opieki, moze cierpiec , umrzec nie ukonczywszy 20 lat , miec zal , ze jest takie jakie jest i pozbawione jest wielu rzeczy, na które równieśnicy moga sobie pozwolić.

Co myslicie o takich ludziach? Egoisci , a moze normalni ludzie, którzy chca miec dziecko?


Asiu, myslę,że to potworni egoisci bez wyobrażni.
To my jestesmy dla dzieci, a nie one dla nas. mam znajoma, która "zafundowała" sobie dziecko bedąc samotną. Tez tego nie pochwalam.
a bądź tu mądry...
w opisanym przez Ciebie przypadku to dziecko już było - żyło... więc dotykamy problemu aborcji, a to jest temat i dyskusja bez końca.

natomiast decydować się na ciążę i dziecko, wiedząc o realnym i dużym ryzyku, że dziecko będzie upośledzone - to jest (wg mnie) egoizm, zaspokojenie instynktu, a przy okazji bezmyślność. tyle dzieciaków czeka na adopcję...
Wariaci. Jeszcze pal licho, jak nie ma kończyn, ale jak rodzi się takie warzywo z uszkodzonym mózgiem, wokół którego za przeproszeniem do usranej śmierci trzeba będzie skakać, to już jest szaleństwo. Ostatnio widziałam w TV babkę, która z mężem... nie powiem, że wychowuje, bo nie było czego wychowywać... lata wokół dwóch dorosłych synów-warzywek. Dwa wielkie byki, które trzeba karmić, myć i przewijać. Chęć posiadania dzieci ma swoje granice, moim zdaniem. Jak widać, nie dla wszystkich.

A że takie "zmutowane" dziecko będzie cierpieć? Hm... No tak. Jeśli nie jest warzywem, to owszem, widzę problem.


nie wiem co mysle o takich ludziach bo nie nam ich oceniac bo NIKT z nas nie wie co oni, myśla, czuja i jakimi przeslankami sie kieruja.

mysle ze tu wszystko zalezy wlasnie od tego rodzica/ów, jesli kieruje nimi tylko CHEC posiadania dzeci to skrzywdza je, ale jezeli sa to ludzie dla kotorych najwaznjsze jest otoczenie dzecka miloscia, opieka, troska to mysle ze taki dzeciak ma mozliwosc na szczeliwe zeycie, szczesliwe nie musi oznaczac noramlne w naszym rozumieniu.

nikt nie dal tez nam prawa do odbirania zycia..a aborcja czy to na chorym czy na zdorywm dzecku taka czynnoscia jest... chodz tu tez kwestia sporna i dyskusyjna.

mialam w dalekiej rodzienie podobny przypadek, ciotka z wujkiem starali sie o dzeciaka i nie mogli, wrescie zaszla w ciaze, bardzoo pragneli miec dzecka, okazalo sie ze dzecko ma jakas powazna wade serca i ze nie bedzie normalnie zyc, cigle wizyty u lekarzy, liczne operacje, brak perspeltyw na normalne zycie:granie w pilke, bieganie po drzewach i ect. postanowila urodzic, dzeciak ma teraz kolo 6 lat, matka wykonczona psychicznie, mlody prowadzany od psychologa do psychologa, ojciec (moj wujek) wyjechal, co prawda do roboty za granice, ale nie poradzil sobie poprstu z tym wszystkim. jak slysze co chwile co sie dzieje u ciotki, jak ona sie wykancza i jak dzeciak cierpi to mysle ze lepiej by bylo jakby dokonala aborcji... rodzina probowala pomuc im na wiele sposobow, ale poprawa byla chwilowa, przeroslo ich to i dzeciak strasznie na tym cierpi.

ja jakbym sie dowiedzaiala ze mam chore dzecko i bedzie zyc w cierpieniu [z powodu swojej choroby przez cale swoje zycie chyba zdecydowala bym sie na aborcje
Jasne, że egoizm. Takie dziecko, jeśli żyć będzie długo, w pewnym momencie zostanie skazane na łaskę/ niełaskę obcych ludzi, zakładając, że rodzicielka zejdzie z tego świata wcześniej.

Niedawno słyszałam o ponad 60 letniej pani, która zdecydowała się na poród, by zapełnić pustkę, bo taka samotna się czuła.

Dziecko jako środek do celu? Dziecko jako lekarstwo na bolączki dnia codziennego? Jestem na nie.
to moze zabijajmy wszyskie dzeci ktore maja jakies 'defekt' bo nigdy nie wiadomo czy zdolamy sobie z nim poradzic, czasem lekarza mowi ze po urodzeniu dzecko czeka 1 operacja, ale przeciez nigdy niewiadomo czy sie uda..czy nie bedzie komplikacji, czy nie bedzie cierpiec, najlepiej odrazu 'wyskrobac' :)

tutaj chyba bardziej choidz o podjescie do posiadaia dzecka, czy to sama, czysta chec czy chec pokochania i opiekowania sie mimowszystko. a Aska dala przyklad tego 1 postepowania o czym swiadczy fakt jak matka mowila dzecku jakich to 'heroicznych' czynow dokonala dla niego.
Toxic tu nie chodzi o to, by skrobac kazde dziecko, które jest chore, ale jesli ktos decyduje sie na urodzenie chorego dziecka , tylko z chęci bycia matką to jest to dla mnie chore.
Przeciez ta dziewczynka ma teraz 8 lat . Trzeba wszystko robic za nią. Myc, czesac, ubierac, prowadzic na wózku. Siedzi w domu, uczy sie w domu. Placze , bo nie ma znajomych, marzy o rzeczach jakich nie moze miec/robić.
Z tego co pamietam Amelka przychodzi czesto do matki i pyta : "dlaczego nie mam nóg i rąk?" , "dlaczego dzieci mnie nie lubią?" , "dlaczego nie moge byc samodzielna?" , "co sie ze mna stanie , jak wy umrzecie?" , a co jej mama odpowiedziala ? : "chcialam Cie urodzic, bo chcialam miec córkę, ksiezniczkę" . No przeciez to jest chore!
tak to jest chore i mni. o tym pisałam. ale podałaś skrajny przypadek i mamy sie skupic TYLKO na nim mam rozmumec?? bo zdalas opytanie co myslimy o takich ludziach, ale nie znamy takich ludzi, podalas jedne przyklad i to tez opisany dosc mizernie, wiec nie ma co sie nad nim rozwodzic, baba jest glupia pipa egositka i bym je odciela nozki i raczki. ale sa tez inne przypadki podobne do tego ale nie indetyczne gdzie wypowiedznie sie nie jest takie latwe i jednoznaczne.
Toxic nie, nie tylko o tą konkretna osobę pytam.
Ciezko oceniac obcych - wiem. Chodzi mi jedynie o świadome decydowanie sie na dziecko , mimo iż wiadomo , że bedzie ono chore, kalekie , z szansą na krótkie życie.
Powód : - chce miec dziecko, niewazne jakie . Chce je miec i juz:)
Nie zapominajmy że INSTYNKT rodzicielski jest jedną z najsilniejszych mocy, istniejących w przyrodzie. Dla spłodzenia,posiadania i ochrony potomstwa zwierzę jest gotowe nawet oddać życie. A przecież my, ludzie, także kierujemy się instynktami.
Nie znaczy to że pochwalam takie postępowanie o jakim pisze Asia. Jestem jednak w stanie je zrozumieć.
uważam, że to nie tyle egoizm co może brak odpowiedzialności. Absolutnie nie pochwalam czegoś takiego.

Mnie natomiast zbulwersował inny przypadek 'egoistycznych' rodziców - głuchonieme małżeństwo zdecydowało sie na dziecko, mimo iż wiedzieli że również może byc głuche.
dziecko urodziło się głuche, ale lekarze stwierdzili, że można je poddać operacji która pozwoli mu słyszeć. I co sie stało? i rodzice nie wyrazili zgody na operację, chcieli aby dziecko żyło w 'ich świecie'!
Zaspokojenie własnych marzeń pomimo wszystko? Jeśli byliby dobrymi rodzicami i to dziecko nie czułoby się inne, to czemu nie mogli by go mieć. Jednak bez rąk i nóg nawet nie mogę sobie wyobrazić jak się żyje, ale na pewno trudno. Z drugiej strony bycie kaleką też nie zawsze oznacza bycie gorszym, tj. czucie się gorszym.
posiadanie takiego potomstwa z poważnymi wadami wyżej przez was opisanych jest moim zdaniem nie humanitarne i nie ludzkie....
Cytat:
Z drugiej strony bycie kaleką też nie zawsze oznacza bycie gorszym, tj. czucie się gorszym. owszem można wychować dziecko w poczuciu własnej wartości, ale mimo wszystko dla społeczeństwa ono będzie w jakim stopniu inne czy gorsze. przykładowo chociażby dlatego że nie wszędzie są udogodnienia dla niepełnosprawnych albo idź do jakiejkolwiek instytucji i zapytaj kto zna język migany w stopniu komunikatywnym - w nielicznych miejscach są takie osoby, kolejny przykład - nie wszędzie można wejść z psem- mam na myśli psa przewodnika!
Cytat:
a bądź tu mądry...
w opisanym przez Ciebie przypadku to dziecko już było - żyło... więc dotykamy problemu aborcji, a to jest temat i dyskusja bez końca.

natomiast decydować się na ciążę i dziecko, wiedząc o realnym i dużym ryzyku, że dziecko będzie upośledzone - to jest (wg mnie) egoizm, zaspokojenie instynktu, a przy okazji bezmyślność. tyle dzieciaków czeka na adopcję...
zgadzam się z tą wypowiedzią w zupełności, naprawdę tyle dzieci czeka na adopcję.. czy nie lepiej adoptować dziecko i dać mu dom i normalna rodzinę niż rodzić własne dziecko które będzie cierpiało przez całe <często bardzo krótkie> życie..
Jestem w stanie zrozumieć chęć posiadania zdrowego, pięknego, mądrego dziecka, wielu ludzi o tym marzy, ale nie takim kosztem! Przykłady podane przez Asię i Sajanę są czystym, skrajnym egoizmem. Owszem, każdy człowiek jest w jakimś stopniu egoistą, ale decydując się na dziecko trzeba myśleć nie tylko instynktem, ale też kierować się dobrem dziecka i myśleć o przyszłości. Dziecko, które nie będzie mogło się uniezależnić od rodziców w tym przypadku nie będzie po prostu rozpieszczone, wręcz przeciwnie.
Uważam, że lepszym rozwiązaniem od urodzenia dziecka, które będzie w jakimś stopniu upośledzone, jest przelanie swoich uczuć na dziecko zdrowe, ale nieszczęśliwe - takie z domu dziecka.
Na pewno zrobie badania prenatalne i na pewno usune ciaze, jesli okaze sie, ze dziecko ma wade genetyczna lub nieuleczalna chorobe.
Temat rzeka.

Przeciwnicy aborcji niech popracują przez miesiąc z dziećmi z różnymi defektami i upośledzeniem w stopniu choćby tylko umiarkowanym, a potem niech się wypowiedzą. Fundowanie sobie dziecka mimo wiedzy o tym z jaką niepełnosprawnością się urodzi i jak w życiu będzie cierpieć to dla mnie draństwo i samolubstwo niewyobrażalne. Wdzę takie dzieci codziennie pracując z uczniami z SOSW i taki czyn uważam za podłość najwyższą. To jest dla mnie skazywanie na niewyobrażalne cierpienia innej istoty, istoty która nic nam nie zawiniła.
To ja znam lepszy przypadek. Niedawno byla na ten temat burza. Otóż niewidomi od urodzenia rodzice chcieli miec dziecko, decydujac sie na nie postanowili dac swoje gamety do przepadania czy ich dziecko bedzie widzialo. Jesli wynik mial byc dodatni to chcieli aby lekarze tak zmodyfikowali geny, zeby niewidzialo. I co Wy na to?
a ja na to ze powinni ich zamknac do psychiatryka i wykastrowac zeby nigdy nie miali dzeci.
A może lepiej zaistnieć na tym świecie w kalekiej formie niż w ogóle się nie urodzić...
Cytat:
A może lepiej zaistnieć na tym świecie w kalekiej formie niż w ogóle się nie urodzić... Wiesz, jakby to ode mnie zależało, to wolałabym w ogóle się nie urodzić niż żyć z np. zespołem Downa :P Bo przepraszam bardzo, co to za życie?
Jesli ktos wyobraza sobie, że decyzję o aborcji w takim wypadku łatwo podjąć, to jest w wielkim błedzie.
Znam dziewczynę, która w 3 miesiącu ciazy przeszła rózyczkę, zrobiła badania, stwierdzono uszkodzenia płodu. Zdecydowała się przerwac tę ciążę. Byłam swiadkiem jej cierpienia. Po tym wszystkim nie zdecydowała się juz na nastepna ciąże.
egoiści pozbawieni wyobraźni.
Cytat:
A może lepiej zaistnieć na tym świecie w kalekiej formie niż w ogóle się nie urodzić... Tez *******nąłes, sorry ale...
jakiś czas temu była nawet sprawa w sądzie, ponieważ rodzice (albo sama matka) stwierdzili, że są już starzy i nie mają siły zajmować się swoim dorosłym dzieckiem "warzywkiem", więc chcieli, aby lekarze usunęli mu ręce i nogi, aby im było lżej.

Posiadanie dziecka za wszelką cenę, przy wiedzy że będzie ciężko chore/upośledzone jest dla mnie czystym egoizmem.
Cytat:
jakiś czas temu była nawet sprawa w sądzie, ponieważ rodzice (albo sama matka) stwierdzili, że są już starzy i nie mają siły zajmować się swoim dorosłym dzieckiem "warzywkiem", więc chcieli, aby lekarze usunęli mu ręce i nogi, aby im było lżej.
.
przesada
a po kiego mieliby mu usuwać ręce i nogi, skoro i tak był warzywem, co to zmieniało?
a no to, że sam kadłubek jest lżejszy, a przy myciu i zmienianiu pozycji ręce i nogi nie przeszkadzają.
K... przestańcie p...ć bez sensu. Najfajniejsze jest to, że w tym temacie wypowiadają się ludzie, którzy na codzień nie stykają się z takimi problemami. jak chcecie zobaczyć jak to jest to zapraszam do wolontariatu w dowolnym ośrodku prowadzącym zajęcia z takimi dziećmi. Potem możemy pogadać.
Zamknąć tak bezsensownie rozwijający się temat!
Kontrowersyjny temat rzeka, bo dotyka aborcji. Podobnie jak wielu z Was, również potępiam taką postawę. Podobnie nie mogę pojąć, skąd uwielbienie i honory dla zmarłej Agaty Mróz.

glizdziarz ma rację, że większość pojęcia nie ma, o czym mówi.

Wyjątkowo na BT podam tu swój, dość osobisty przykład. Chociaż urodziłem się dzieckiem zdrowym (i pięknym ;)) przez całe dzieciństwo i okres młodzieńczy regularnie wysłuchiwałem od matki, jak bardzo się poświęciła, rodząc mnie i wychowując, a w chwilach zdenerwowania nie raz słyszałem, że mogła mnie wyskrobać. Efekt? Mam już pod trzydziestkę i nienawidzę swojej matki, a jednocześnie duszę to w sobie, bo nie potrafię jej tego powiedzieć - męczę się z tym jak cholera. Z całą pewnością, nie miałbym nic przeciwko wyskrobaniu mnie.
A ja po raz kolejny podpiszę się pod e-rotmantickiem :)
Nie mogę tej kobiety nazwać egoistką, bo nie wiem sama co bym zrobiła. Aborcja jest dla mnie rzeczą straszną i nie wiem czy bym się na to zdecydowała. Czy to egoizm z mojej strony? Raczej nie, to po prostu ogromny dylemat moralny i w zasadzie sytuacja jak z tragedii greckiej: jakiegokolwiek wyboru się dokona, nie będzie on dobry...
Ciekaw jestem co myślą osoby niepełnosprawne których na różnych forach jest bardzo wiele(często tworzą sobie fikcyjną tożsamość,piszą,że uprawiają boks tajski,że zaliczyli sto panienek itp.),gdy widzą takie wypowiedzi jak wyżej.
Wychowywanie ciężko upośledzonego dziecka to przede wszystkim piekło dla rodziców,którzy muszą wykazać się bohaterstwem i nadludzką siłą.
I nie piszę tego z pozycji chrześcijańskich,chrześcijaństwo nie bohaterstwa uczy,raczej słabości i bylejakości.
Cytat:
a bądź tu mądry...
w opisanym przez Ciebie przypadku to dziecko już było - żyło... więc dotykamy problemu aborcji, a to jest temat i dyskusja bez końca.

natomiast decydować się na ciążę i dziecko, wiedząc o realnym i dużym ryzyku, że dziecko będzie upośledzone - to jest (wg mnie) egoizm, zaspokojenie instynktu, a przy okazji bezmyślność. tyle dzieciaków czeka na adopcję...
Zacytowałem Frodo w całości, bowiem zgadzam się w 90% z zaprezentowanym poglądem.. Zarówno w kwestii życia poczętego, jak i w kwestii odpowiedzialności za rozdzicielstwo.

Nie możemy porzucić czy odrzucić, jak Spartanie, dziecka, które urodziło się z jakąś wadą (jedne ze znanych mi przypadków: 34 operacje mógu i nerwów kręgosłupa w ciągu pierwszych 11 lat życia.. dziś prezes fundacji pomocy niepełnosprawnym, współorganizator olimpiad dla niepełnosprawnych, fan piłki ręcznej na wózkach..) - bo w kazdym człowieku drzemie jakaś siła sprawcza. Poza tym, ktoś gdzieś napisał, że większość geniuszy miała jakieś wady pochodzenia genetycznego.. I to jest te 10% tolerancji - bo nikt nie da nam gwarancji, że człowiek kaleki somatycznie nie wniesie wielkiego wkładu w rozwój nas, jako ludzkości..

Zatem nie sądze, by w tej kwestii były jakieś jednoznaczne recepty, wytyczne czy coś w tym rodzaju.. Wg mnie to zawsze kwestia decyzji rozdziców i jakakolwiek ta decyzja jest, nie można jej osądzać.. Osądzić ją może niestety tylko wynik zycia tego dziecka..

Musimy bowiem pamiętać, że wszelki rozwój zawdzięczamy odstępstwom od normy, od tego, co jest powszechnie przyjęte..
Cytat:
Zatem nie sądze, by w tej kwestii były jakieś jednoznaczne recepty, wytyczne czy coś w tym rodzaju.. Wg mnie to zawsze kwestia decyzji rodziców i jakakolwiek ta decyzja jest, nie można jej osądzać.. Osądzić ją może niestety tylko wynik zycia tego dziecka..

Musimy bowiem pamiętać, że wszelki rozwój zawdzięczamy odstępstwom od normy, od tego, co jest powszechnie przyjęte..
Zgadzam się w zupełności. Abstrahując od tego, co już zostało tu powiedziane, uważam że na ocenę postępowania tej kobiety składa się wiele czynników. Ja nie umiem od tak powiedzieć, że robiła źle, bądź dobrze. Mogę tylko sobie życzyć, by nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji, gdyż bez dwóch zdań dylemat jest ogromnych rozmiarów. Np. a co w sytuacji, gdyby kobieta była osobą głęboko religijną i usunięcie ciąży nie wchodzi w ogóle w rachubę zważywszy na jej przekonania?

Posiadanie dziecka niepełnosprawnego wiąże się praktycznie z rezygnacją z własnego życia, które trzeba od teraz poświęcić opiece i rehabilitacji. Nic tylko dom, przychodnie, leczenie, operacje, pomoc w karmieniu, myciu, choćby w obcinaniu paznokci itp. Ogromna odpowiedzialność i obowiązek, którego nie można zaniechać, bo akurat nie ma się ochoty, albo jest się zmęczonym. Ciągle tylko jeden cel przed oczyma: zapewnić komuś godne warunki egzystencji, dbać o jego jego elementarne potrzeby, na zawsze stracić z oczu inne priorytety, aż do końca walczyć o lepszy byt kogoś bliskiego.

Ludzie, którzy umieją podołać takim obowiązkom są kimś wyjątkowym. A kim są ludzie, którzy z własnego wyboru skazują siebie na życie z taką odpowiedzialnością, pozwolę sobie nawet użyć mocniejszego słowa: z takim ciężarem? Nie umiem udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
To, co powyzej napisano, to prawda. Ale jest jeszcze druga czesć. Jestem matką, i dla mnie nie do zniesienia byłaby mysl, że kiedyś odejdę, i moje niepełnosprawne dziecko zostanie bez mojej opieki, skazane na łaskę i niełaskę obcych. Ta myśl jest wystarczajaco nieznosna przy zdrowych dzieciach.
Z jednej strony rodziców opiekujących się takim dzieckiem należy podziwiać za to co robią. Niestety zastanawiam się jak ocenić rodziców, którzy mając pełną świadomość, że dziecko które może się narodzić będzie kalekie i skazane na cierpienie przez całe życie decydują się na posiadanie dziecka?
glizdziarz, moim zdaniem jest bardzo ważne, o jaki rodzaj niepełnosprawności chodzi. Można być kalekim na różny sposób i czasem jest się przez to skazanym na cierpienie, a czasem można przejść z tym do porządku dziennego i wyrosnąć na szczęśliwego człowieka.

EDIT: Tylko tu już pojawia się kolejny problem, gdzie mianowicie postawić granicę między tymi przypadkami.
Nilieth Niepełnosprawnośc to niepełnośprawność...skazujemy dziecko na dużo gorsze życie niż te nasze...

Ja na chwilę obecną nawet na zdrowe dzicko bym się nie zdecydował. Bo spłodzić każdy może...gorzej wychować i stać sie pradziwym ojcem.
Krauzak, nie zgadzam się, że niepełnosprawność jest zawsze taka sama. Są dzieci bardziej lub mniej pokrzywdzone przez los, zarówno jeśli chodzi o upośledzenie fizyczne jak i psychiczne. I to, że są jakie są nie oznacza od razu, że mają gorsze życie. Też mają kochające rodziny, w których funkcjonują na tych samych zasadach co inni członkowie.
Cytat:
Nilieth Niepełnosprawnośc to niepełnośprawność...skazujemy dziecko na dużo gorsze życie niż te nasze... Czyli co? Najlepiej wymyślić jakąś selekcję i "robić" tylko zdrowe dzieci taK? A jak ktoś się urodzi piekny i zdrowy a potem jakiś poważny wypadek i zostaje niepełnosprawnym...?

Tu mamy przykład zasady "uderz w stół a nożyce się odezwą" :)
Sama jestem niepełnosprawna i czytając te wypowiedzi cieszę się, że moja mama się nie zastanawiała czy mnie nie wyskrobać. W latach 80tych z tego co wiem było o wiele gorzej z przeprowadzaniem badań u kobiet w ciąży, więc nawet nie wiedziała, że urodzi za wcześnie dwoje chorych dzieci, z czego jedna z nas umrze.
Również uważam, że bardzo ważną kwestią jest o jaki rodzaj niepełnosprawności chodzi. Ja np jestem niepełnosprawna ale potrafię samodzielnie funkcjonować (no prawie np potrzebuję pomocy aby założyć jednego buta ale mam nadzieję, że po kolejnych operacjach będzie lepiej).
Bardzo wiele osób niepełnosprawnych nie rozczula się nad sobą i rzeczywście wyrastają na szczęśliwych ludzi.
Osobiście uważam, że niejeden "sprawny" ma "znacznie gorsze życie, niż "niesprawny", apropo wypowiedzi powyżej.
Natomiast jak rozumiem temat dotyczy przypadków ze znacznymi upośledzeniami i niepełnosprawnościami i to chyba powinno być brane pod uwagę w wypowiedziach.
Taka refleksja właśnie mnie naszła, że w zasadzie w takich przypadkach często ocena postępowania takiego rodzica zależby bardziej od jego motywacji niż skutków. Trudno bowiem potępić matkę, która urodzi takie dziecko z pobudek religijnych na przykład, lub z poczucia moralnego obowiązku. Co innego, gdy matka decyduje urodzić takie dziecko tylko po to, żeby mieć maskotkę. Motywacja znacząco wpływa tu na ocenę postępowania.
Cytat:
Sama jestem niepełnosprawna i czytając te wypowiedzi cieszę się, że moja mama się nie zastanawiała czy mnie nie wyskrobać. W latach 80tych z tego co wiem było o wiele gorzej z przeprowadzaniem badań u kobiet w ciąży, więc nawet nie wiedziała, że urodzi za wcześnie dwoje chorych dzieci, z czego jedna z nas umrze. Irja, Twoja wypowiedź jest niesamowicie zgodna z moim poglądem na ten temat. Ktoś przedtem napisał, że wolałby w ogóle się nie urodzić, niż przeżywać dzieciństwo takie a nie inne. A nie o to tu chodzi. To co było, już nie jest relewantne, zaś rozpamiętywanie nie wniesie niczego prócz żalu i zgorzknienia. Jeżeli już zaistniejemy w tej ludzkiej postaci, to starajmy się wykorzystać dane nam chwile do maksimum. Nieważne, czy sprawni, czy nie, ważne byśmy sami umieli uśmiechnąć się choćby na widok małego promyczka słońca.
Cytat:
Osobiście uważam, że niejeden "sprawny" ma "znacznie gorsze życie, niż "niesprawny", apropo wypowiedzi powyżej. Gratuluję postawy. Oby inni ludzie, ci którzy uważają, że zostali tak bardzo pokrzywdzeni przez los, nauczyli się wreszcie dostrzegać coś pozytywnego w otaczającym ich świecie. ^^ Cytat:
Taka refleksja właśnie mnie naszła, że w zasadzie w takich przypadkach często ocena postępowania takiego rodzica zależby bardziej od jego motywacji niż skutków. Trudno bowiem potępić matkę, która urodzi takie dziecko z pobudek religijnych na przykład, lub z poczucia moralnego obowiązku. Patrzcie, pierwszy chyba raz podobna refleksja nas dopadła. ;) Jak już wspomniałam w którymś poście powyżej, religia może stanowić poważny argument dla podjęcia decyzji o narodzinach bądź usunięciu niepełnosprawnego dziecka. Aczkolwiek nie uważam tego za słuszne, gdyż jednak powinny tu decydować głownie względy medyczne. Z tą religią to tak, że często powoduje więcej szkód niż pożytku, np. transfuzje, przeszczepy organów, które mogłoby uratować dziecko, a nie są wykonywane, bo rodzice - religijni fanatycy nie wyrażają zgody. No ale to tylko taka dygresja.
Oho,widzę że moja wypowiedż poruszyła sumienia co poniektórych,miło być wśród humanistów...idę o zakład ,że większośc z tych,którzy odmawiają upośledzonym prawa do istnienia to albo osoby niepełnosprawne które wcielają się tutaj w rolę królów życia albo frajerzy którzy cały dzień trzepią kapucyna przy kompie...paranoja w necie sięga szczytów.Pozdrawiam w imieniu mojego głuchoniemego brata;P
Ciao,spadam na inne forum.Do zobaczenia w lepszym świecie :D
A według mnie ta dyskusja niczego nie rozwiąże.

Co będzie jeśli takie upośledzone dziecko będzie zdolne komunikować się z rodzicami i powie: "Żałuję, że istnieję"? I odwrotna sytuacja. Rodzice byli gotowi dokonać aborcji, ale ktoś ich od tego powstrzymał. Dziecko urodzi się skazane na cierpienia, ale powie: "Mimo wszystko cieszę się, że zyję".

Tacy rodzice nigdy nie mogą być pewni, czy dokonali dobrej decyzji rodząc dziecko lub dokonując aborcji.
Cytat:
A według mnie ta dyskusja niczego nie rozwiąże. No niestety niektóre dyskusje na forum mają to do siebie, że raczej ich efektem nie jest rozwiązanie problemu, lecz polegają na tym, by wyłożyć swój punkt widzenia na daną sprawę. To przecież oczywiste.
No i zrobili ze mnie spartanina, który chore dzieci będzie z skaly zrzucał...

Ja nawiązuje stale do tematu o tym że jeśli rodzice mają pewność czy bardzo duże szanse że dziecko urodzi się niepełnosprawne...Wybrałbym inną opcje np:adopcje.

Skazać dziecko na cierpienie tylko po to by egoistycznie mamusia mogła wykazać się miłością i wytrwałością?
Pierdzielenie że kochający rodzice coś tam, coś tam. Liczy sie całe zycie a nie pierwsze pare lat gdzie dziecko nie ma świadomości że świat to nie tylko jego dom i okolice, to także społeczenstwo. Brak akceptacji, Inność. Skazanie na stałą opieke. Świadomość tego że jest się ciężarem. Trudnośc w znalezieniu przyjaciół, wykrztałcenia, pracy...A juz o znalezieniu tej MIŁOŚĆI zyciowej nie wspomnę.....Ale co tam - Ja się pokaże jaką to dobą i kochająca mamusią jestem. Jaki krzyż na siebie wziełam.

Ile osób na forum miało/ma problemy z kompleksami? za gróbu, za chudy, brzydki, braka cycków, brak dupy, czy o 7 cm za mało w spodniach..."Nie daje mi to spokjonie zasnąć" "Wpadłam przez to w depresje"... i porównajcie sobie to do tego że ktoś skazuje was na codzienne wytykanie palcami.
Cytat:
Oho,widzę że moja wypowiedż poruszyła sumienia co poniektórych,miło być wśród humanistów...idę o zakład ,że większośc z tych,którzy odmawiają upośledzonym prawa do istnienia to albo osoby niepełnosprawne które wcielają się tutaj w rolę królów życia albo frajerzy którzy cały dzień trzepią kapucyna przy kompie Nie odmawiam życia ludziom niepełnosprawnym. Uwazam jedynie, ze czasem trzeba sie zastanowic, czy dla samego spełnienia marzenia a propo bycia matka warto skazywac dziecko na cierpenie,samotnosc, mękę , zycie spedzone w szpitalach, domu , albo i smierc.

To proste, ze jeden podziekuje za zycie, inny powie, ze wolałby aby go wyskrobano. Ja ze swojego doswiadczenia moge powiedziec, ze wolalabym to drugie.

Tu nie chodzi o to, czy kazda kobieta powinna poddawac sie aborcji dowiadujac sie, ze dziecko bedzie niepełnosprawne, tylko o to, ze niektore kobiety pieprza zycie dzieciom z czystego egoizmu : to niewazne, ze moje dziecko bedzie rosliną , pozbawiona normalnego zycia. Chce byc matką i koniec.
Cytat:
Taka refleksja właśnie mnie naszła, że w zasadzie w takich przypadkach często ocena postępowania takiego rodzica zależy bardziej od jego motywacji niż skutków. Trudno bowiem potępić matkę, która urodzi takie dziecko z pobudek religijnych na przykład, lub z poczucia moralnego obowiązku. Co innego, gdy matka decyduje urodzić takie dziecko tylko po to, żeby mieć maskotkę. Motywacja znacząco wpływa tu na ocenę postępowania. tak czytam to co napisaliście i zastanawiam się jak blisko nam już do Auschwitz.....
zacytowałam E-rotmantica bo myślę, że ta jego wypowiedź jest dobrym podsumowaniem tej dyskusji
Inaczej oceniam rodzicielstwo za wszelką cenę, czyli decydowanie się na poczęcie dziecka z pełną świadomością, że będzie najprawdopodobniej miało wadę genetyczną, bądź zaplanowane samotne macierzyństwo (dla mnie w tych dwóch przypadkach można postawić znak równości), a inaczej decyzję o urodzeniu dziecka, o którego wadzie rodzice dowiadują się już w czasie ciąży.
Jestem przeciwnikiem aborcji ponieważ uważam, że nikt nie dał nam prawa o decydowaniu kto powinien przyjść na świat, a kto nie, co nie zmienia faktu, że potrafię zrozumieć matki, które podejmują w opisywanych przez Was sytuacjach takie decyzje.
Cieszę się, że wypowiedziała się w tej dyskusji osoba niepełnosprawna i przedstawiła swój punkt widzenia, bo dzieci z zespołem Downa, którym nie większość nie daje prawa do życia się tu nie wypowiedzą i dlatego niektórzy uważają, że mają prawo wypowiadać się w ich imieniu i decydować czy ich życie ma jakąś wartość.
Wiem co to znaczy opieka nad niepełnosprawnymi dziećmi, bo takie miałam w najbliższej rodzinie. Urodziły się zdrowe, a wada ujawniła się krótko po ich narodzinach - i co w takiej sytuacji?....
Martynka a co powiesz na świadome skazywanie dziecka na niewyobrażalny ból i cierpienie oraz cięgłe choroby przez jego krótkie życie? Albo skazywanie dziecka na dziedziczną nędzę i wegetację społeczną? Proponuję wszystkim przeciwnikom aborcji (nie jestem zwolennikiem aborcji jako środka antykoncepcyjnego) oraz tym co są za urodzeniem dziecka mimo wszystko żeby jednak odwiedzili jakiś Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowawczy a zwłaszcza popracowali w Warsztatach Terapii Zajęciowej gdzie są dzieci i dorośli z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym. O upośledzeniu w stopniu znacznym nie wspomnę.
Jak popracujecie tam przez tydzień to możemy podyskutować. Na razie dla mnie jest to gadanie teoretyków, którzy nigdy nie zetknęli się na dłużej z takimi dziećmi i problemami ich rodzin.
Cytat:
Na razie dla mnie jest to gadanie teoretyków, którzy nigdy nie zetknęli się na dłużej z takimi dziećmi i problemami ich rodzin. Nie do wszystkich dyskutantów się to odnosi. Nie każdy jest tu tylko teoretykiem rzucającym na wiatr swoje przemyślenia nie poparte żadnym doświadczeniem w tej materii.
Glizdziarzu
pierwsza sprawa to taka, że nie jestem teoretykiem, ponieważ w opiece nad takimi dziećmi ( i nie tylko dziećmi) brałam udział i myślę, że jakieś pojęcie na temat rozmiarów takich tragedii mam
druga sprawa jest taka, że zawsze pozostaną we mnie wątpliwości, czy mimo osiągnięć współczesnej nauki, mamy prawo decydować, kto powinien się narodzić a kto nie....
Tak czytam i czytam, i jestem skonsternowany. Niech mi ktoś pomoże zrozumieć sformułowanie "nie mamy prawa decydować o tym, kto się ma urodzić, a kto nie". Bo skoro sam człowiek nie ma takiego prawa, to kto je ma? Po drugie, skoro mamy prawo decydować o czyimś narodzeniu, to dlaczego nie mamy prawa decydować o nienarodzeniu? Po trzecie, jeśli nie mamy prawa do decydowania o czyimś nienarodzeniu, to dlaczego mamy prawo do skazywania człowieka na dożywotnie kalectwo lub upośledzenie? Jak dla mnie to wszystko się wzejemnie wyklucza i nie potrafię tego garnąć.
Tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono, nieprawdaż?
Nie byliśmy w takiej sytuacji i tak naprawdę NIE WIEMY co byśmy zrobili, gdyby taka sytuacja dotknęła nas osobiście.
Czego nikomu nie życzę...
Cytat:
Tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono, nieprawdaż?
Nie byliśmy w takiej sytuacji i tak naprawdę NIE WIEMY co byśmy zrobili, gdyby taka sytuacja dotknęła nas osobiście.
Czego nikomu nie życzę...
Amen!!
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na większość pytań zadanych w temacie, bo ja nawet nie byłam w ciąży, a co dopiero zmagać się z faktem, iż płód ma wadę i trzeba/można podjąć decyzję. Nie wiem - po prostu.
NIemniej - jeśli ktoś kieruje się wyłącznie ambicjami poradzenia sobie z danym problemem, chce się zmierzyć z określoną sytuacją i podejmuje się urodzenia dziecka z bardzo poważnymi defektami/ułomnościami bo ma taką zachciankę i potrzebuje "kogoś" do kochania- to z pewnością jest to człowiek, który sam ma spory defekt w głowie.
Zgodzę się ze Sławkiem, że jeśli już ktoś koniecznie ma w sobie spore pokłady miłości, to zawsze może skorzystać z możliwości adopcyjnych. Tyle dzieci czeka na dom.

Tak naprawdę o życiu niepełnosprawnych pewnie wiemy niewiele - może jednostki tutaj stykają się z tym na co dzień. Kto to wie, ile z nich chętnie nie dowiedziałoby się czym jest życie, ilu z nich nie podjęłoby walki. Pamiętam dyskusję na bardzo kontrowersyjny temat : o seksualnych asystentach. To taki projekt szwajcarski, który szkolił seksualnych asystentów - terapeutów dla niepełnosprawnych. Zalogowałam się wówczas na kilku forach osób niepełnosprawnych, bo chciałam poznać temat z drugiej strony, gdyż moja opinia wydawała mi się niepełna... i doznałam wstrząsu. Ani przez sekundę nie wyczułam tam żalu, pretensji, wołania o pomstę czy braku dystansu. Te same wartości, te same moralne dylematy, te same odczucia co do wielu spraw które nas dotyczą. Zaskakujący był brak oburzenia, luz z jakim przyjmują ludzi, którzy traktują ich jak UFO. Ciekawa jestem, co powiedzieliby tutaj.
Cytat:
Ciekawa jestem, co powiedzieliby tutaj. Miałem styczność z ludźmi niepełnosprawnymi. Nie było tych kontaktów dużo, ale jedno, co zauważyłem, to że oni do siebie samych podchodzą z większym dystansem niż otoczenie.
Cytat:
Tak czytam i czytam, i jestem skonsternowany. Niech mi ktoś pomoże zrozumieć sformułowanie "nie mamy prawa decydować o tym, kto się ma urodzić, a kto nie". Bo skoro sam człowiek nie ma takiego prawa, to kto je ma? Po drugie, skoro mamy prawo decydować o czyimś narodzeniu, to dlaczego nie mamy prawa decydować o nienarodzeniu? Po trzecie, jeśli nie mamy prawa do decydowania o czyimś nienarodzeniu, to dlaczego mamy prawo do skazywania człowieka na dożywotnie kalectwo lub upośledzenie? Jak dla mnie to wszystko się wzejemnie wyklucza i nie potrafię tego garnąć. Te same pytania sobie stawiam..:) Rzadko myslimy podobnie, ale tu akutat tak.
Cytat:
Tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono, nieprawdaż?
Nie byliśmy w takiej sytuacji i tak naprawdę NIE WIEMY co byśmy zrobili, gdyby taka sytuacja dotknęła nas osobiście.
Czego nikomu nie życzę...
Pryznam, ze przeszłam przez cos podobnego. Nie miałam jednak prawa zdecydować. Los rozstrzygnął.
Wiem, co się wtedy czuje, wiem, jak jest trudno.
Cytat:
tak czytam to co napisaliście i zastanawiam się jak blisko nam już do Auschwitz..... Oho, zaczyna się.
Ja pomału się staję jakby nihilistą. Gdy widzę cierpienia ludzi i uświadamiam sobie, że prawdopodobieństwo nieprawidłowego rozwoju małego człowieka w łonie matki są takie same, jak prawdopodobieństwo nieprawidłowego rozwoju np. małej krowy, poraz kolejny się przekonuję, że prawa natury nie mają w sobie żadnej litości.

Wady genetyczne i rozwojowe, okrótne choroby i zaburzenia psychiczne dotykają w takim samym stopniu zwierzęta i ludzi. Nikt temu nie zaprzeczy. Ludzie byli i są zabijani, torturowani, żyją w niewyobrażalnej nędzy, cierpią w niezwykłych wręcz chorobach i głodzie. I doświadczają tego często niewinne dzieci, które nie potrafią powiedzieć jeszcze żadnego słowa.

Wiele razy na tym forum wyrażałem opinię na temat istnienia duszy. Nikt mi jeszcze nie wyjaśnił, dlaczego gatunek ludzki jest przez świat tak podle traktowany jak każde zwierze. Czy ja mam się cieszyć ze swojego spokojnego życia, kiedy wiem, jak większość ludzkości cierpi? Tzn. ja tego nie wiem bo nie przeżyłem tego. Ale wiem, że jest to tak straszne, że nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić.

Jeśli wiemy, że zdeforowany płód np. bez rozwiniętych płuc umrze w wielkich cierpieniach zaraz po porodzie, nie chcielibyśmy mu oszczędzić tych bezsensownych cierpień? Liczymy na boski cud? Bez płuc nikt jeszcze nie żył, tak jak niewidomy po utracie oczu nigdy nie odzyskał wzroku. Dla Boga pewne rzeczy więc są niemożliwe. Bo po odcięciu nóg, nowe nam nigdy nie wyrosną, nawet jeśli cały świat by się o to modlił.

Więc liczenie na cud w pewnych przypadkach to rzecz absurdalna. Czasami lepiej zagłębić się w prawa genetyki i biologii, które są nieugięte a dla człowieka nieludzkie.
Cytat:
oni do siebie samych podchodzą z większym dystansem niż otoczenie. No właśnie dokładnie to samo zauważyłam - trochę jakby dawka była podwójna: za nich i za tych pełnosprawnych z brakiem tej umiejętności, którzy w obecności inwalidy boją się kichnąć. Śmieszne.

Ja tak zupełnie personalnie mogę powiedzieć, że mój stosunek do aborcji zmienia się ciągle - kiedyś byłam zdecydowaną przeciwniczką usuwania ciąży, teraz dopuszczam taką możliwość i poważna wada/defekt dziecka na pewno byłby mocnym argumentem za aborcją.
Cytat:
poważna wada/defekt dziecka na pewno byłby mocnym argumentem za aborcją. Dokładnie. Szkoda, że moja Mama nie mogła tego przeczytać, zanim się urodziłem.. Wszyscy, w tym ja - mieli by mniej problemów..
Zawsze możesz poczekać, aż zalegalizują eutanazję i naprawić to niewątpliwie karygodne niedopatrzenie.
:goth:

Nie widzę się kompletnie w roli wychowującego potomstwo, więc takie z defektami odpada tym bardziej.
to sie nazywa miłość mamy.
pomyśl, że to Ciebie urodziła bo od samego początku wiedziała, że bardzo Cie kocha.
Przecież nie zabiłaby własnego dziecka...
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia