ďťż

Przegralam z marihuana???...

BWmedia
Przegralam z marihuana???...
  Czesc wszystkim!
Jestem tu nowa i chcialabym sie podzielic z Wami moja sytuacja. Jest fatalnie. Mam nadzieje, ze sie nie powtorze, ale nie znalazlam podobnego do mnie tematu, chyba ze cos przeoczylam, bo nie zdazylam przejrzec wszystkich postow.
No to zaczynam. Poznalismy sie jakies 9mies. temu. Fajny chlopak, inteligentny, wrazliwy, itp., ale nalogowy palacz ziela. Jak go poznalam, to byl w dole i jaral jointy jeden za drugim. Nie przepadam ani za trawa, ani za papierosami,wrecz nie cierpie. Po co sie z nim zadawalam wiec? Bo mimo tego widzialam w nim dobre cechy i nie chcialam go skreslac. Poprosil mnie o pomoc. Wiem, ze nie mozna komus pomoc, jesli ktos sam sobie nie chce pomoc. On ma 31 lat, bez pracy, na rencie, jara od 10 lat. Dowiedzialam sie, ze przez trawe zawalil niejedne studia, i po kolejnej porazce rodzice "zalatwili" mu rente, zeby sie nie musial martwic o byt. Wszyscy jego przyjaciele, starszy brat jaraja, przestalo juz ich dziwic, ze on przepalal cale dnie, ze stracil motywacje i pasje oraz sens zycia. Tak strasznie malo sie mowi o naprawde szkodliwych skutkach naduzywania i jarania trawy. Po 3 mies. wspolnego spotykania sie postawilam sprawe jasno, ze nie toleruje i ze wybor nalezy do niego. I na jego oczach wyrzucilam jego haszysz do kosza. Po tym zdarzeniu kilka dni ciszy, po czym przyszedl do mnie i powiedzial, ze rzucil palenie. Opowiedzial rodzicom o tym, ze wyrzucilam do kosza, a oni ponoc odpowiedzieli na to: "powinnismy byli zrobic dokladnie to samo 10 lat temu".
Ok. Potem 6mies. mniej lub bardziej udanych, wspolne wakacje itp. Przez ten czas czasami zapalil sporadycznie, ale to w towarzystwie brata czy poczestowany przez przyjaciol. Ale wszystko zaczelo sie tydzien temu od nowa. Najpierw poprosil znajomego o odsprzedanie malej paczuszki, potem sam udal sie do dealera. Zaczal lapac dola i pierwsze po co siegnal, to trawa, zeby zagluszyc problemy, ktore sie nawarstwily do rozwiazania. I tak go zastalam ujaranego wczoraj, ze wogole nie bylo z nim kontaktu. Zabralam mu to, co mu zostalo do zjarania. Dzis powiedzial, ze mi nie wybaczy, bo zabieram mu wolnosc. Wiem, ze przegielam, ale po prostu szlag mnie trafil, ze zamiast porozmawiac ze mna, ze cos jest nie tak, to siegnal po trawe! No i co teraz??? On wogole teraz nie chce ze mna rozmawiac i dla niego nasz zwiazek zostal skonczony... ;(
Dziekuje, ze poswieciliscie mi uwage, nawet jesli nie dalo sie tego doczytac do konca...


uma ja jestem nastolatką, ale mam podobny problem. Chłopak z którym się teraz spotykam pali marichuanę. Mało tego bawił się w dealerkę. Powiedziałam mu ze chce zeby skończył z tym, on twardo twierdzi że to nie jest nałóg, jak z papierosami, które rzuca, ale on jarania nie zostawi. Fakt nie pali jednego za drugim, ale mi i tak to przeszkadza. Też jestem w kropce, chciałabym żeby przestał, bo nie ukrywam że dla mnie to duża przeszkoda na budowaniu wspólnej przyszłości. Co Ty możesz zrobić jeżeli Ci na nim zależy próbuj. Tak to jest, że jeżeli ktoś jest nałogowcem, to już Ci się wydaje że się wyleczył a on spowrotem popada w to samo. Trzeba próbować i dawać takim ludziom szanse. Zaprzestań działań dopiero wtedy gdy poczujesz, że on naprawde już nie chce Twojej pomocy i nie możesz mu bardziej pomóc.
Co do temetu był podobny. W tytule miał coś o melanżach z koleżankami.
A co do tego gościa to co ci mamy poradzić? Zielsko zrobiło mu wodę z mózgu i tyle i albo ktoś pomoże mu z tym wygrać albo się totalnie stoczy na dno.
Nałóg jak każdy zgubny .
Mówi się , pieprzyć to trawa nie uzależnia . A widzisz jednak, robi siano z mózgu , jednak pochłania pieniądze i zajmuję uwagę .
Narkotyki to bajzel , cholerna czarna dziura . Ciesz się , że Twój facet pali tylko trawę , tylko . Bo uwierz , że nie chciała byś go zobaczyć na zejściu po 2 tygodniowym maratonie bądź na głodzie heroinowym .

Proponuje monar i wszelkie inne środki pomocy uzależnionym .


Nie znam się na temacie pomocy osobom uzależnionym, więc ograniczę się jedynie do rady: poszukaj czegoś w internecie na temat takich uzależnień, na stronach, forach, poczytaj wypowiedzi osób uzależnionych, którzy opowiadają o swoich doświadczeniach, jak również osób z rodziny, bądź bliskiego otoczenia takich osób, żeby po prostu wiedzieć z czym to się wiąże i na co być przygotowanym. Poszukaj również pomocy psychologa, który ma doświadczenie w takich sprawach, być może on podpowie w jaki sposób postępować z taką osobą.
Trzeba próbować i dawać takim ludziom szanse. Zaprzestań działań dopiero wtedy gdy poczujesz, że on naprawde już nie chce Twojej pomocy i nie możesz mu bardziej pomóc.[/quote]

Lady - dzieki za odpowiedz. Dam temu troche czasu, tylko sie boje, ze to wlasnie juz ten moment, kiedy on nie chce juz miec nic wspolnego ze mna... poczekam kilka dni...
Mam nadzieje, ze Twoj chlopak zna umiar, w przeciwienstwie do mojego i potrafi nad tym zapanowac. Pozdrawiam!

Cytat:
Co do temetu był podobny. W tytule miał coś o melanżach z koleżankami.
A co do tego gościa to co ci mamy poradzić? Zielsko zrobiło mu wodę z mózgu i tyle i albo ktoś pomoże mu z tym wygrać albo się totalnie stoczy na dno.
Assassin5 dzieki, ale jeszcze nie znalazlam tego watku. Wydaje mi sie, ze zostalam z tym problemem zupelnie sama tutaj... Rodzice jego moga powiedziec: "my juz wystarczajaco zrobilismy dla niego, a zreszta jest juz dorosly i sam decyduje". Z jego przyjaciolmi nie rozmawialam na ten temat, bo sami jaraja i nie widza w tym problemu, i nie wiem tez jak mialabym sie zwrocic do nich z tym. Czuje sie jak Don Kichot! Moze oni sami sie boja wglebiac w to bardziej, skoro nikt nie reagowal podczas jak go poznalam na poczatku, ani przez te ostatnie pare lat?

Cytat:
Nałóg jak każdy zgubny .
Mówi się , pieprzyć to trawa nie uzależnia . A widzisz jednak, robi siano z mózgu , jednak pochłania pieniądze i zajmuję uwagę .
Narkotyki to bajzel , cholerna czarna dziura . Ciesz się , że Twój facet pali tylko trawę , tylko . Bo uwierz , że nie chciała byś go zobaczyć na zejściu po 2 tygodniowym maratonie bądź na głodzie heroinowym .

Proponuje monar i wszelkie inne środki pomocy uzależnionym .
Hej Mat! Zgadzam sie z Toba, przynajmniej w jego przypadku trawa zabrala wszystko! Od dwoch miesiecy nosil sie z zamiarem wyjazdu na kilka tygodni do Portugalii, ale po jaraniu jak mu o tym przypomnialam, to popatrzyl sie na mnie, jakbym go na Ksiezyc conajmniej wysylala...
Jestem za granica, wiec monar odpada, ale znalazlam tutejse osrodki w regionie. Tylko ze jak mu powiedzialam o skorzystaniu z pomocy specjalistow, to mnie wysmial... Masakra.
Jeśli całe jego otoczenie jara to będzie bardzo trudno go z tego wyciągnąć. Według mnie jak jeszcze dacie sobie sznsę to musisz spróbować odciągnąć go również od tego środowiska. Najlepiej jak znajdziesz mu jakieś wciągające zajęcie. Trzeba mu znaleść cel w życiu, może studia, może praca, żeby nie miał za dużo wolnego czasu i nie myślał gdzie tu by sobie zajarać.
Daj sobie spokój - niech zdycha. Nie jest ciebie wart.
Cytat:
uma ja jestem nastolatką, ale mam podobny problem. Chłopak z którym się teraz spotykam pali marichuanę. Mało tego bawił się w dealerkę.
Świetny wybór. :clap:
Ale do czego dążysz, chcesz wygrać z jego nałogiem? Daj sobie spokój, to on powinien walczyć a nie Ty. Niestety wieloletni palacze marihuany mają inteligencję na poziomie muła z bardzo rozwiniętą strefą roszczeniową. Do tego ich ulubione hasło to "miej wy****ne a będzie Ci dane". Ta renta to najlepszy przykład.
Ty nie przegrałaś z maryśką. Ona zawsze była i będzie obecna w jego życiu i Ty tego nie zmienisz niestety.
Uma, być może zabrzmi to okrutnie, ale nie jesteś w stanie mu pomóc. Owszem, możesz doradzić, dać wskazówkę... ale nie wyleczysz go z nałogu. Nie jesteś terapeutką.
Nie wiem na ile bliski jest wasz związek, ale istnieje bardzo duże niebezpieczeństwo dla ciebie- współuzależnienie. Spójrz- ty już go usprawiedliwiasz! Jest inteligentny, wrażliwy, jego otoczenie jest obojętne, nikt mu nie pomaga, miał doła...
Uma, jeśli facet sam nie zauważy problemu, nie zrozumie, że jest naprawdę uzależniony i marihuana już dawno zawładnęła jego życiem, a on traci wszystko, co wartościowe (czego teraz zapewne i tak nie widzi), to Ty go nie zmusisz do leczenia, a właśnie to jest mu potrzebne.

Powiem Ci, że dziesięć lat jarania to bardzo dużo. Znam podobne przypadki, ludzi w wieku Twojego faceta albo nawet młodszych, którzy już dość dawno stracili kontakt z rzeczywistością. I pamiętaj, dla niego teraz priorytetem jest palenie trawy, a Ciebie może traktować jak przeszkodę do osiągnięcia celu, bo próbujesz go odwieść od jego "sposobu na życie".

Ja rozumiem, masz poczucie misji, chciałabyś go uratować, ale to od niego zależy, czy zrobi coś ze swoim życiem. Jeśli nie podejmie leczenia, będzie to nadal beznadziejny przypadek, bo sam sobie nie poradzi. Jeżeli nadal będzie zażywał THC, to życie z nim stanie się dla Ciebie koszmarem, w końcu i Ciebie może ściągnąć na dno. On już się do niego zbliża, jest moim zdaniem na dość zaawansowanym etapie.
ja bylam uzalezniona od narkotykow.moge pogadac.jakby co pisac na priv
Ja na 100% czytałem już wcześniej pierwszy post dosłownie i w całości.. nie mam teraz czasu szukać, ale to było jakiś rok temu - może przez Kun's Day?

Niestety, nie mam teraz chwili na kopanie w archiwach..
Dziekuje za odpowiedzi!
Nie moge zaprzeczyc, ze moim dzialaniem kieruje tez chec wygrania z jego nalogiem. Ale tez poczucie, ze lepiej cos zrobic niz potem zalowac, ze sie niczego nie zrobilo. Pewnie wielu z was powie, ze mam chore motywacje. Byc moze za tym wszystkim stoi pamiec o moim chrzestnym, ktory sie zachlal na smierc, a ja w tym chlopaku widze wiele podobnych do mojego wujka cech...
Wogole to trudno tutaj dzialac, ja to wiem, bo ja nie mam fachowego przeszkolenia, a on nie chce widziec problemu. (kiedys mi sie zalil, ze widzi jakie spustoszenie zrobila w jego zyciu maryska, no ale nic z tym nie robi jak widac). Nie chce tez przeginac w druga strone i robic z siebie jakiejs rozhisteryzowanej, nawiedzonej samozwanczej terapeutki, bo to tez nie o to mi chodzi i moze przyniesc efekt przeciwny do zamierzonego...
Czy da sie wplynac na niego, zeby on sam zauwazyl ten problem i zrozumial swoje uzaleznienie? Jest jakis sposob, konkretne dzialania na naprowadzenie go? Bo dopiero od tego momentu bedzie mozna mowic o leczeniu i terapii jesli on sam na to wpadnie.
Jesli chodzi o mnie, to nie sadze, zebym sie przy nim uzaleznila. Nigdy niczego nie bralam, bo mnie to nie pociaga, a trawa mi zwyczajnie smierdzi, gorzej niz tyton. Ale Rojza Genendel dalas mi do myslenia z tym wspoluzaleznieniem w tym kontekscie, ze moge sie uzaleznic od niego samego jako osoby. Nie wiem czy takie opcje istnieja naprawde, w kazdym razie mam cos do glebokiego przemyslenia...
A jeszcze jedno konkretne pytanie: napisalam, ze zarekwirowalam mu woreczek z marihuana pod wplywem emocji. A teraz nie wiem co z tym zrobic? Heh, oddac mu? Co myslicie?
Jak mu oddasz to będzie tak jakbyś mu powiedziała:"chce Cie wyciągnąć z tego, ale tą folietke Ci oddam bo nie chce być zła w Twoich oczach"
jak bedziesz próbowała go wyciągnąć z nałogu to często będzie miał Cię za najgorszego wroga, jak sie uprzesz to on być może zrozumie że chcesz mu pomóc. życzę powodzenia :)
P.S. mój A. póki co zna umiar, ale jego towarzystwo powoli go traci więc boję się co to z nim będzie, ale będę starała się żeby nie popadł w nałóg.
Cytat:
więc boję się co to z nim będzie, ale będę starała się żeby nie popadł w nałóg. To jest właśnie jedna z cech kobiety współuzależnionej.
Nadkontrola, przejmowanie odpowiedzialności.
Współuzależnienie nie oznacza, że partnerka też zacznie brać, palić czy pić. Oznacza przystosowanie się do niszczącego ją partnera. I bycie z nim mimo, że on ją niszczy.
On musi sam mieć motywacje i sam się leczyć, nic za niego nie zrobisz, a nadkontrolowaniem możesz jednynie spowodować, że zacznie Cię okłamywać, co do tego czy jara czy nie.
Cytat:
A jeszcze jedno konkretne pytanie: napisalam, ze zarekwirowalam mu woreczek z marihuana pod wplywem emocji. A teraz nie wiem co z tym zrobic? Heh, oddac mu? Co myslicie? Wywal.
Sprzedaj, 30 zł zarobisz jeszcze.
Cytat:
zarobisz jeszcze. Rok w zawiasach.
Nadskakujac nad nim i probujac go ratowac na sile nie pomozesz mu.
Rodzice zalatwiajac rente nie pomogli mu, a raczej zaognili sprawe - 'mam gdzie mieszkac, mam na blanta, to po co mam robic cos jeszcze?'
Dopoki on sam nie dojdzie do jakichs wnioskow i dopoki ktos nie odejdzie tylko zostanie i bedzie chcial go wyciagac na sile rzucajac argumenty w stylu 'trawa albo ty' i nie bedac konsekwentnym, to nic z tego - bedziesz miala ciagle takie okresy abstynencji, a potem niespodzianka. Mysle, ze ta konsekwencja jest tu najwazniejsza - nie ma, ze boli, jesli chcesz mu naprawde pomoc, a nie uspokoic swoje sumienie, to po postawieniu ultimatum 'trawa albo ja' jezeli wybierze trawe, odejdz.
Uma, po pierwsze musisz sobie uświadomić jedną kwestie - rozmawiamy o uzależnieniu psychicznym, a w tym momencie nie ma gradacji miękkie/twarde, ciężkie/lekkie narkotyki itp. Człowiek uzależniony psychicznie od jakiejkolwiek substancji, tudzież czynności (bo uzależnić można się równie dobrze od komputera, seksu itp.) cierpi tak samo. Gdyby Twój chłopak brał heroine, problem byłby tak samo duży. Oczywiście wtedy cały nałóg byłby bardziej "spektakularny", ponieważ hera oprócz uzaleznienia psychicznego wywołuje bardzo silną zalezność fizyczną, tak więc narkoman na skręcie jest w stanie ze smakiem obciągnąć menelowi na dworcu myśląc o tym, ze dostanie za to działke.

Dlaczego o tym pisze? Ponieważ wiele osób prezentuje dość ograniczone wyobrażenie nt. nałogu, tzn. "bierze here, wciąga koks - powazny nałóg", "pali trawke - to nie nałóg, poprostu mu się to podoba". W takim wypadku wniosek nasuwa się sam - musisz traktować swojego chłopaka jak człowieka w ciężkim (10 lat stażu to już coś) nałogu. Nie jak uzależnionego od TRAWKI, tylko jak kazdego innego narkomana.

PSYCHICZNIE NIE UZALEŻNIA KONKRETNA SUBSTANCJA, TYLKO STAN JAKI ONA WYWOŁUJE.

Co za tym idzie będzie mu tak samo ciężko zerwać z trawą, jak i z koksem, herą itp.

Co do twojego postępowania, to po pierwsze - zero współczucia. Może to brzmi jak frazes powtarzany przez terapeutów, ale to prawda. Współczucie wobec osoby uzaleznionej utwierdza ją w jej fatalnym położeniu, w tym że jest źle itp. Skoro jest źle, to trzeba zrobic coś, żeby było lepiej, a narkoman ma tylko jeden sposób na to, żeby było "lepiej". Ja zerwałem z narkotykami na dłuzszy czas (nie moge swteirdzić, że zerwałem na zawsze - narkomanem jest sie do konca życia) kiedy byłem na samym dnie. I nie mam tu na myśli spania na ławce w parku i dawania dupy za towar. Byłem na moralnym i społecznym dnie. Zostałem praktycznie sam - nie dlatego, że wszyscy mnie zostawili, tylko dlatego, ze ja ich odrzuciłem - tak bylo mi wygodniej. Moje życie kręciło się wokół zdobywania narkotyków. Jakimś cudem udawało mi się przez cały ten czas pracować, tak więc nie musiałem kraść itd. ale i tak tonąłem w długach.

Moje zycie wyglądało mniej wiecej w ten sposób:

Poranek > działka > kolejna działka (żeby na dobre przyjść do siebie) > kombinowanie skąd wziąść pieniądze na następną > kolejna działka itp...

Oczywiście po drodze były rózne inne czynności (jak np. praca), ale ja pisze o tym, co rozgrywało się w mojej głowie.

Tak więc po pierwsze zero współczucia. Po drugie - niech Twój chłopak ma świadomośc, że może wrócić, że może liczyć na Twoją pomoc, ale tylko wtedy, kiedy da sobie z tym spokój. I ostatnia kwestia - daruj sobie opowiadanie mu frazesów typu "zostaw to, a wszystko będzie dobrze", bo przez dlugi czas po odstawieniu nie bedzie. I on rownież musi być tego swiadom.

Mam nadzieje, że w jakiś sposób Ci pomogłem, w razie czego zapraszam na PM.
A ja jaram trawę i zażywam tabletki ekstazy, co jakiś czas tam poleci i jest mi z tym dobrze(ale nie ćpam jak wariat, tylko co jakiś czas dla relaksu). Uma z mojego doświadczenia wiem że Twój chłopak nigdy już nie uniezależni się od gandzi. Po kilku latach jarania organizm uzależnia się podwójnie, czyli psychicznie i fizycznie. Nawet jeśli pójdzie na detox to pomoże mu to na jakiś krótszy czas i wróci do tego(wiem to bo mam znajomych którzy po powrocie z detoxsu wytrzymywali najwyżej miesiac). Smutne to ale niestety prawdziwe, jak dragów nie lubisz to znajdź sobie innego faceta, tak będzie najrozsądniej.
I JESZCZE JEDO-NIKT NIGDY NIE ZROBIŁ KARIERY OD BRANIA HERY !!!
"I JESZCZE JEDO-NIKT NIGDY NIE ZROBIŁ KARIERY OD BRANIA HERY !!!"

A myślisz, że ekstazy czy trawę to zrobisz karierę? Mówisz - biorę dla relaksu, ja uważam, że to gówno prawda, tak jak z papierosami. Efekt placebo, ludzie sobie wmawiają coś czego nie ma. Radzisz jej żeby go zostawiła, nie radzisz żeby mu pomogła. Dla mnie to oznaka, że sam jesteś uzależniony i sam się nigdy z tego nie wywiniesz.
Co ma detox do przestania brania? Detoksykacja to 2 tygodnie w szpitalnym lozu na oddziale z ewentualnie jakimis smakolykami na sen/etc, zeby nastepnie np. na terapie do Monaru czy tez innego osrodka trafic we w miare normalnym stanie.
Ms.Madzia i tu chyba się zgodzę że z tego się nie wywinę bo nie chce!!! Nawet o tym nie myślałem ponieważ wszystko jest dla ludzi(z umiarem oczywiście), a wiadomo iż każdy lubi to co chce. A Umie próbuje wyłącznie pomóc ponieważ z tego co napisała wynika że gościu jest ostro zjechany i może sobie gadać że z tym skończy a to i tak nie będzie prawda. Więc jak chce z nim być to musi zakceptować gandzie bo ona jeszcze nie jest taka zła, gorzej by było jak by był uzależniony od amfetaminy albo heroiny.
LIFE IS BRUTAL !!!!
I JESZCZE JEDNO-NIKT NIGDY NIE ZROBIŁ KARIERY OD BRANIA HERY !!!
sorki za pierwszy post w tym dziale, tak bez wcześniejszego przywitania ;)

na początku proponuję zastanowić się co wywołuje u Twojego chłopaka tego "doła". stąd trzeba zacząć. prawdopodobnie pali by odciąć się od problemu, ma rentę, to już ostra jazda po papierach, ma świadomość że jest narkomanem-podczłowiekiem. jeżeli Ci na nim zależy (mam nadzieję że tak jest) to poradzicie sobie z problemem. jeżeli jemu na Tobie zależy, zostawi jaranie. sam nałogowo paliłem 6 lat, wiem że rzucenie nie jest problematyczne, przynajmniej dla mnie nie było. źle zrobiłaś zabierając mu trawę, łagodniejszym wyjściem było by danie ultimatum, ja lub ona. zabierając mu, prawdopodobnie był upalony, stan świadomości różni się dosyć mocno od trzeźwego, prawdopodobnie pomyślał że uważasz go za najgorszego ćpuna który nie potrafi nad niczym panować. mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. co do detoksu to bądźmy poważni, brak uzależnienia fizycznego więc po co detoks? rzuci palenie, wszystko powoli wróci do normy. brak długotrwałych skutków ubocznych i mniejsza szkodliwość niż używanie alkoholu czy tytoniu (dowodem raport WHO). wiem o czym mówię, moje wykształcenie idzie w tym kierunku. to że sam paliłem, nie wpływa na zdanie.
Chyba jednak nie wiesz o czym mówisz...
Jeżeli ktoś ma słabą wolę, a partner autorki tematu z pewnością ma, to tego nie rzuci. Nawet z pomocą specjalisty, jeżeli nie będzie chciał to tego nie zrobi. Wątpię, czy jakakolwiek kobieta wyciągnie takiego faceta z nałogu. Co mu zależy?
myślę że jest to wykonalne, chociaż różnie można na to patrzeć. ja rzuciłem sam z siebie, po prostu znudziło mi się, nie widziałem w tym żadnego sensu może i humor się poprawia, troszkę głupawki, a i afrodyzjakiem jest nieprzeciętnym ;). co ciekawe nie mogę rzucić palenia fajek, (zacząłem później niż trawę) ale nikotyna to zupełnie z innej beczki. mam kaszel, śmierdzę tytoniem, wydaje miesięcznie ponad 300zł. widzę same minusy ale lubię palić (tak sobie tłumaczę, naprawdę bez porannej fajki to bym chyba cały świat rozniósł). z trawą jest inaczej, nigdy mnie nie cisnęło, nie budziłem się z myślą "skręce sobie jointa/skąd tu wytrzasnąć żeby się najarać". mam kumpla, już po monarze. zaczął palić mając 12 lat :knockout: w życiu mu idzie, ma fajną laskę, dobrą robotę. czasami robi przerwy po tydzień-2 ale to widać że nie rzuci. jak już aplikować jakieś używki to z umiarem i nie od "nastego" roku życia, a jak zaczniemy myśleć jak dorośli.

chłop jak kocha to rzuci Maryśkę dla Ciebie.
Cytat:
Chyba jednak nie wiesz o czym mówisz...
Chyba jednak wie, i to bardzo dobrze. Zapoznaj sie z wymienionym raportem WHO, to sie zdziwisz.
A to, ze jakis odsetek ludzi palacych marihuane wyladowal w monarze, mozna porownac do tego, ze jakis odsetek ludzi pijacych alkohol popada w nalog. A uzaleznienie od pitego czesto gesto alko jest duzo grozniejsze od palenia. Co ciekawe, zdecydowana wiekszosc przeciwnikow marihuany nic do alko nie ma. Ignorancja, hipokryzja czy glupota?

Inna sprawa, ze pewne rzeczy sa wazniejsze od innych.
Autorko tematu - jesli zakazesz facetowi palenia, lub postawisz ultimatum, on najprawdopodobniej odbierze to jako atak na jego wolnosc. Jesli Ci zalezy, znajdz inne rozwiazanie, chociazby sprobuj doprowadzic do tego, aby sam zaczal sie troche ograniczac. Jak to zrobisz - to juz Twoja sprawa. Ale zakazy i nakazy pewnie przyniosa skutek odwrotny do zamierzonego, i to wcale nie musi oznaczac, ze jemu na Tobie nie zalezy.
Mój brat nałogowo palił i dealował, przez sześć lat. Nie mówcie, że to zawsze daje taki sam efekt - z początku brał, żeby wprowadzić się w dobry humor, potem brał, żeby wyprowadzić się na prostą, w innym wypadku miał takiego doła, że nie wychodził z domu całymi tygodniami.
Zawalił studia i robotę, o kontaktach z rodziną nie wspomnę.

Teraz (od jakieś trzech lat) już nie pali, rzucił to, bo sam widział, jak bardzo jest źle, jak strasznie mu to szkodzi. Pozytywne aspekty marihuany są bardzo łatwe do zauważenia, bo pojawiają się jako pierwsze (podekscytowanie, ochota na wszystko i w każdej chwili, pozytywne myślenie, odprężenie, obniżanie ciśnienia w gałce ocznej, niższe ryzyko jaskry), negatywne, pojawiające się dużo później, niestety nie - podwyższona drażliwość, napady agresji, przedłużające się stany depresyjne, problem z odczuwaniem mocniejszych emocji, obojętność, apatia, problemy łóżkowe (z początku to niezły afrodyzjak, potem w stanie całkowitego wyluzowania zwyczajnie nie ma się na to ochoty, bo na nic się nie ma). Nie jest łatwo z tym zerwać.
Mój problem sam zaczął chodzić do AN (Anonimowych Narkomanów). Sam z tego wyszedł, gorzej, że zostały mu problemy z alkoholem.

To Twój facet musi chcieć, nie Ty. A niestety nie widzę u niego tej chęci. Można rozmawiać, ale Ty jesteś jedna, a całe jego otoczenie nie widzi tego problemu. Mimo to - powodzenia.
Cytat:
ludzie sobie wmawiają coś czego nie ma. Czyli co? Konkretnie? Nie rozumiem. Mam kolegę który pali od 15 roku życia. Dziś ma własną firmę. Bardzo świetnie sobie radzi. I mnóstwo pali... Narkotyk różnie działa na ludzi.
Mimo wszystko wydaje mi się, że nie skończy dobrze. To, że ma swoją firmę nie oznacza, że wszystko jest pięknie. Wewnątrz człowieka rozsadza. Prędzej czy później coś się zepsuje. Oczywiście, nie życzę mu źle, ale niestety to nie może się skończyć dobrze, nigdy się nie kończy.

A co do wmawiania sobie czegoś czego nie ma - chodzi mi o to, że każdy z nas umiałby sobie wmówić, że umie rzucić, że dobrze mu to służy, że dobrze się czuje, to jest siła umysłu, jednak zawsze potem okazuje się, że to narkotyk wygrywa, że on zabija twoje piękne życie i to z takiej głupoty..
Jak to "czlowieka rozsadza'? O czym tu piszesz? Palilas w ogole, masz dostep do jakichs tajnych danych, ze tak autorytatywnie twierdzisz, iz to sie nie moze skonczyc dobrze? Wszystko zalezy od psychiki, nastawienia. Jesli dla kogos dzien bez jarania jest dniem straconym, to rzeczywiscie cos jest nie tak. Ale to nie jest regula do cholery.
Coponiektorzy to sobie sprawy nawet nie zdaja, ile ludzi kopci. I to wcale nie tylko mlodzi. Pala wykladowcy z powaznych uczelni, magistrowie, doktoranci, profesorowie, pala powazni biznesmeni, pala emeryci (nawet mam kolezanke ktorej dziadkowie sobie sadza za domem.) Marihuana zostala swego czasu ukazana w takim swietle(a chodzilo - jak zwykle - o kase.), w jakim pokutuje w roznych ciemnogrodach do teraz, w koncu po co szukac informacji, skoro media twierdza, ze to jest be i niszczy zycie.

Zeby byla jasnosc - oczywiscie, ze niektorym zielsko moze pomieszac w glowie. Tak samo jak dowolna inna uzywka (akceptowana przez ciemny lud, bo legalna). Ja jednak zdecydowanie wole spoleczenstwo upalone, smiejace sie i kochajace wszystko wokol, niz ludzi rozwalajacych otoczenie tudziez innych ludzi w pijackim amoku.
Znam ludzi którzy palą, a mówiąc "człowieka rozsadza" to tak jakoś mam do czynienia z wnętrznościami teraz i zdziwiłbyś się jak narządy wewnętrzne, mózg itp są wyniszczone przez takie gówno. Każdy sobie myśli - zioło, pobawię się, wyśmieje. A co? Później przychodzi agresja.

Nie mówię tutaj o osobach, które palą raz na tydzień, mówię o nałogowych ćpunach, bo tak już to można nazwać na tym etapie. Bronisz palenia, a wiesz ile to szkody wyrządza?

Tacy ludzie jak ty właśnie biorą się na początku za palenie, chcą być fajni, mieć wesoło, a potem są takie problemy jak tutaj na forum. Zastanów się czy nie ma lepszych metod na życie.
m.s madzia, wiesz, nie mozesz mowic "Tacy ludzi jak Ty" i tak dalej, sluchaj zanim wypowiesz sie tak autorytarnie poczytaj troche na dany temat.
Cytat:
Coponiektorzy to sobie sprawy nawet nie zdaja, ile ludzi kopci. I to wcale nie tylko mlodzi. Pala wykladowcy z powaznych uczelni, magistrowie, doktoranci, profesorowie, pala powazni biznesmeni, pala emeryci (nawet mam kolezanke ktorej dziadkowie sobie sadza za domem.) Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile osób i na jak wysokich stanowiskach wali here/majke po kablach. Nigdy byś nie podejrzewał, że te osoby które znasz i mają takie idealne stanowiska/kariery mają jakiś problem z narkotykami. Powszechność narkotyku to żaden argument w dyskusji.

Nie widzę problemu z legalnością MJ tak jak nie widzę problemu z legalnością alkoholu. Jak ktoś ma się stoczyć to i tak się stoczy - kwestia charakteru, priorytetów i wolności. Problem jest natomiast z leczeniem tych jednostek - kosztuje to państwo niemałą kasę rocznie. Nie mam ochoty by pieniądze z moich podatków szły na utrzymanie księży, ćpunów i innych degeneratów społecznych. Wolałbym zdecydowanie przekazać je ludziom, którzy je naprawdę potrzebują i starają się coś robić a nie tylko wyciągają łapę nie myśląc o konsekwencjach swoich czynów.

Jak najbardziej jestem za legalizacją ale dopiero wtedy jak ustawodawca przewidzi, że użytkownikom tych lajtowych narkotyków nie będzie się nic za darmo należało (od państwa np. renta dla narkomanów) gdy im się noga podwinie. Zaś mówienie, że przez MJ nie ma żadnych społecznych problemów to patrzenie na świat albo przez różowe okulary albo brak chęci dostrzeżenia tychże.

ps: to co piszę jest absolutnie utopijne. Należało by wtedy nie leczyć palaczy, alkoholików itp.
Cytat:
m.s madzia, wiesz, nie mozesz mowic "Tacy ludzi jak Ty" i tak dalej, sluchaj zanim wypowiesz sie tak autorytarnie poczytaj troche na dany temat. Nikogo tym zdaniem nie mam ochoty obrażać, ale chodzi mi o sam fakt, że zaczyna się od ludzi, którzy uważają, że jaranie jest dla zabawy, bo robi się śmiesznie. Sam fakt, że się to robi, jest uważane wśród moich rówieśników za fajne co jest absurdalne i głupie. Oczywiście, nie tyczy się to tylko takich ludzi, mój błąd, ale i tak uważam, że jeżeli ktoś się za to bierze to jest po prostu nie odpowiedzialny, nie ważne jakie ma intencje i na jakim jest stanowisku.

Anduk - podpisuje się całą sobą pod Tobą.
Cytat:
Mimo wszystko wydaje mi się, że nie skończy dobrze. To, że ma swoją firmę nie oznacza, że wszystko jest pięknie. Wewnątrz człowieka rozsadza. Prędzej czy później coś się zepsuje. Madziu przestań wiesz.. przestań. Widzę, że nieznasz tematu. Nie wypowiadaj się. Marychę pali się, paliło i będzie się paliło. O tym w poezji można przeczytać, w dziełach sztuki zobaczyć....Tylko jak mówię, nie dla wszystkich jest ta używka(nie uważam tego za narkotyk). Czesław Miłosz podobno palił, Wiesława Szymborska i wielu poetów artystów, śpiewaków i jakoś jest ok. Więc mam prozbę nie generalizuj. A mój kolega pali ponad 15 lat i jakoś jest spoko... Raczej nie zapowiada się na rozłam w rodzinie ;)

Cytat:
zdziwiłbyś się jak narządy wewnętrzne, mózg itp są wyniszczone przez takie gówno. Każdy sobie myśli - zioło, pobawię się, wyśmieje. A co? Później przychodzi agresja.

Nie mówię tutaj o osobach, które palą raz na tydzień, mówię o nałogowych ćpunach, bo tak już to można.................
Ignorancja na pewne tematy prowadzi do PiS-u i moherowych beretów! ;)
To, że znani ludzie palą nie znaczy, że to dobrze. A zresztą proszę bardzo mam się nie wypowiadać, dobrze. Palcie nie palcie, mam to gdzieś...
@Ms.Madzia
Tak, jaram bo chce byc fajny :yawn: haha prosze Cie, nie wypowiadaj sie o czyms o czym nie masz pojecia. W jednym masz racje - "zapale, pobawie sie". Wlasnie tak to traktuje. Jako urozmaicenie zabawy. Wole wypic dwa piwa i zapalic, niz wlewac w siebie wóde. Agresje po marihuanie to wmawiac mozesz babci.
Tacy jak ja, czyli jacy? Nie wiesz o mnie nic, wiec 'daj se siana'. I jaranie nie jest metoda na zycie, przynajmniej dla mnie.
@Anduk
Wiem, ze takie zjawisko istnieje, w jakiej skali nie mam pojecia, bo mnie kompletnie nie obchodza ludzie, ktorzy laduja w siebie jakakolwiek chemie. Here uwazam za najgorsze scierwo na tym swiecie.. Co do reszty masz racje. Ja tu pisze raczej z tego powodu, iz nie moge zdzierzyc jak ludzie, ktorzy nie maja zadnej wiedzy na temat zielska, wypisuja ze to NA PEWNO WSZYSTKICH WAS ZNISZCZY!!! :lol:

Ms.Madzia again - grubo sie mylisz, jesli Ci sie wydaje, ze piszemy kto pali, zeby Ci pokazac, ze skoro sa znani, to palenie jest spoko. Sprobuj sobie wbic do glowy, ze nie kazdy kto pali, zostaje cpunem. Tak samo jak nie kazdy kto pije zostaje alkoholikiem! A jesli uzywa sie tego z glowa(niesamowite!) to marihuana jest mniej szkodliwa niz ten legalny alkohol. Dociera cos? Troche..?
Jakbyś dokładnie przeczytał moje wypowiedzi to wiedziałbyś, że nie pisze o wszystkich, tylko o jednostkach, które robią to z przesadą. Ale bardziej jesteś skupiony na nienawiści za to co piszę, a nie na tekście. Bo przecież już muszę po tobie jechać. Dlatego dla mnie temat skończony. Nie umiesz z kulturą prowadzić dyskusji, więc z tobą nie dyskutuje.
"Tacy ludzie jak ty... blabla" to bylo do kogo? W powietrze? I co jest przesada, jakie kryteria ja wyznaczaja? Najpierw pisalas o wszystkich, potem dopiero, ze niby o jednostkach, a i tak wszystkich masz za cpunow. Ty najechalas na mnie, a ja - na Twoja ignorancje.

Nie znam uczucia nienawisci, sorry Winnetou.

O kulturze tez masz blade pojecie, nie wiesz, ze "Ty", "Tobie" itd pisze sie z duzej litery? W innym wypadku oznacza to brak szacunku. W kazdym razie dobrze, ze tak piszesz, jakos mi lepiej kiedy takie osoby nawet nie chca mi tego szacunku okazac.

Nie masz pojecia o czym tu rozmawiamy, wiec z Toba nie dyskutuje! :lol:

peace
Hop hop zapalcie sobie po lolku i resztę osobistych rozmów o kulturze dokończcie na PM :shifty:
facet musi cos stracic, na czym mu zalezy - dopiero wtedy bedzie w stanie samemu cos zmienic.. bo nikt inny za niego tego nie zrobi, nigdy.

no chyba ze bedzie cos na wzor esperalu dla palaczy

szczerze mowiac z wielka checia bym sobie cos takiego zaaplikowal, bo sam zdaje sobie sprawe ze mam z tym tematem problem..
marihuana chyba nie jest tak zła jak alkohol - wiem, że to nie pocieszenie.
oba srodki moga powodowac uzaleznienie. a jesli sie juz w nie popadnie jest ciezkie do zaleczenia(bo wyleczyc sie nie da)
Dzieki za odpowiedzi oraz cenne uwagi.

Cytat:
na początku proponuję zastanowić się co wywołuje u Twojego chłopaka tego "doła". stąd trzeba zacząć. prawdopodobnie pali by odciąć się od problemu, ma rentę, to już ostra jazda po papierach, ma świadomość że jest narkomanem-podczłowiekiem. Jest tak, jak zauwazyles. On chce sie odciac od biezacych problemow (mniejszych lub wiekszych). Jednak nie chce o nich rozmawiac, albo przychodzi mu to z wielkim trudem i oporami i zamyka je w jednym zdaniu w stylu: "mam dosc zycia, nic nierobienia, denerwuje mnie to". I wszystko nakreca sie tym, ze "pale trawe, bo nic mnie innego nie cieszy, a nic mnie nie cieszy, bo pale trawe". Zakrecone jak sloik dzemu, ale tak wlasnie jest.
Wczesnij assassin5 napisal o potrzebie celu w zyciu. No wlasnie, on nie ma zadnego celu w zyciu, ogolna i totalna obojetnosc. Jesli juz cos, to szybko traci zapal i motywacje.

Zabieranie mu nie bylo dobrym posunieciem chocby dlatego, ze i tak nastepnego dnia poszedl i kupil sobie nastepny woreczek. Wiec to do niczego nie prowadzi. A ja nie mam zamiaru ani sily bawic sie z nim w kotka i myszke, to bez sensu. A on odebral to za najazd na swoja wolnosc i prywatnosc.

Wiekszosc z Was pisze, ze musi mu czegos zabraknac, czegos - na czym mu zalezy. Zgadzam sie, ale tu juz chyba musi nastapic ingerencja sily wyzszej. Bo o dziewczynie moze pomyslec "jak nie ta, to inna", a bezpieczenstwo posiadania renty, czyli srodkow do zycia bez zadnego wysilku, a takze swego rodzaju akceptacji jego sposobu na zycie ze strony przyjaciol i rodziny utwierdza go tylko w przekonaniu, ze "nic zlego sie nie dzieje". Zdaje sobie sprawe, ze tu juz chyba nie ma pola manewru...
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia