ďťż

Moja żona chce dziecka, ja nie

BWmedia
Moja żona chce dziecka, ja nie
  Witam. Pobraliśmy się 5 lat temu i było wspaniale. Do czasu. Z tydzień temu moja żona oznajmiła, że pragnie dziecka. Wmurowało mnie, ponieważ przed ślubem powiedziałem wyraźnie i dosadnie, że nie chcę mieć dzieci. Gdy jej o tym przypomniałem, odparła, że miała nadzieję, iż zmienię zdanie. Cały czas próbuje mnie przekonać i mówi, że nie jestem mężczyzną, tylko chłopcem i że jej nie kocham. Nie przepadam za bardzo za dziećmi, a po urodzeniu z pewnością dla niej będzie się liczyć bardziej mały. Będzie mu poświęcać więcej czasu. A ja co? Dawca spermy, tak? Nie rozumiem, czemu chce się męczyć 9, a potem cięęężki, poniżający poród. No i mogą być jakieś powikłania itp. Pewnie myślicie, że niedojrzała świnia ze mnie, której tylko zabawa w głowie, a ja nie chcę mieć dzieci. Nie wiem, co robić. Jak ją przekonać? Za błędy przepraszam. Gdy to pisałem, byłem w nie najlepszym humorze.


Trudna sytuacja, ale wynikła chyba wyłącznie z błędnego myślenia, że "on się zmieni". Guzik, a nie się zmieni. Nie dobraliście się pod tym kątem i wybacz, ale nie widzę sposobu na przekonanie którejkolwiek strony. Prędzej spodziewałabym się oszukiwania z jej strony, np. odstawienia tabletek antykoncepcyjnych i twierdzenia, że nadal je zażywa; był taki przypadek na forum.
Czyli nie da się już nic zrobić? Bardzo ją kocham, ale nie mam najmniejszego parcia na rozmnażanie się. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że jeszcze moi rodzice się w to wszystko wmieszali i są po jej stronie. Ogrooomnie cisną. A przecież nie wszyscy muszą mieć dzieci. Nie są mi do szczęścia potrzebne.
wyrośniesz z tego myślenia. A czy pomyślałeś tak troszkę o niej? z tego co piszesz wynika, że jeszcze nie dorosłeś do pełnej rodziny, chcesz się jeszcze wyszaleć itp. widać, że potrzebujesz z jej strony dużo uwagi, a kiedy ona zostanie przeniesiona na dziecko,to Ty pójdziesz w odstawkę. czyżby przez dorosłego faceta przemawiała zazdrość? i to przez kogo, nienarodzone jeszcze dziecko?

ale nikt Cię nie może zmusić do tego abyś miał z nią dziecko, porozmawiaj z nią i jej to dokładnie wytłumacz. Tylko w razie czego nie mów jej tekstu "może za kilka lat" bo się nastawi, że to za całkiem już nie długo


Niestety, raczej nie zdarza się, że instynkt macierzyński po prostu mija. On staje się coraz silniejszy, więc kobieta albo wrobi Cię w dziecko, albo znajdzie sobie kochanka, albo - jeśli z Twojego powodu zdecyduje się nie zajść w ciążę - do końca życia będzie nieszczęśliwa i Ciebie będzie o to obwiniała.

Jeśli jesteś absolutnie pewien, że dzieci nie chcesz, powinniście się rozstać. I fair wobec niej będzie to zrobić wtedy, kiedy jeszcze będzie miała szanse znaleźć kogoś, z kim to dziecko spłodzi.
Cytat:
Cały czas próbuje mnie przekonać i mówi, że nie jestem mężczyzną, tylko chłopcem i że jej nie kocham. Argument z dupy.
Bo ona chce to jeszcze rodzicow w to wplątuje bo ma taki kaprys rotfl
Cytat:
Pewnie myślicie, że niedojrzała świnia ze mnie, Co ty, swinia bo nie chcesz dziecka miec ? przynajmniej wiesz czego (nie) chcesz a nie jak to wiekszosc " bedzie to sie zobaczy " a pozniej dzieci w smietnikach ląduja.
Cytat:
że potrzebujesz z jej strony dużo uwagi, a kiedy ona zostanie przeniesiona na dziecko,to Ty pójdziesz w odstawkę. czyżby przez dorosłego faceta przemawiała zazdrość? A dorosły facet nie jest człowiekiem i nie odczuwa ludzkich emocji ?
Jak Dromader - popieram cie, bo nikt cie nie zmusi do życia, którego nie chcesz.
Tak prze na dziecko, że czuję się jak jakiś dawca spermy. Ona też powinna przystopować, pogadać i takie tam. Nie jestem żadnym bykiem rozpłodowym. Też mam, do cholery, jakieś uczucia, nie?
Masz. Ale dla kobiety, która czuje instynkt macierzyński, ten instynkt będzie silniejszy niż cokolwiek innego. I nie będziesz traktowany jak dawca spermy. Ona Cię traktuje jak kogoś, kto uniemożliwia jej zostanie matką. A jeśli instynkt ją rwie, to zapewne jest dla niej niewyobrażalne, że Ciebie nie.
Pozostaje mi zgodzić się lub rozstać z żoną. Nie wytrzymam. Czego nie wybiorę, i tak będzie źle.
Niestety, ale na to nikt z BT nie ma wpływu...
Porozmawiajcie szczerze i spokojnie. Powiedz swoje argumenty ze boisz sie ojcostwa ze nie wiesz czy sobie poradzisz, ze boisz sie o to czy bedziesz dobrym ojcem. powiedz ze moze jeszcze rok sie wstrzymac tak aby odlozyc troche pieniedzy i przygotowac sie na narodziny dziecka. powiedz jej ze rozumiesz ja, koniecznie zaznacz ze ja kochasz i nie chcesz aby cos co ma byc owocem milosci stalo sie klinem ktory rozbije wasz zwiazek.
nuta, przecież wiem. Cholera, a zawsze powtarzałem: "nie chcę mieć dzieci", a ona mi przytakiwała. Nie sądziłem, że zmieni zdanie. grr, nie ma wyjścia. Tak zrobię.
Niestety.
Moim zdaniem rozstanie jest lepsze dla Was obojga - jedno i drugie będzie miało szansę na znalezienie kogoś innego, kto będzie miał takie same poglądy w kwestii dziecka.
Dlaczego wiekszosc proponuje rozstanie? Co jak sie ktorejs ze stron odwidzi i zmieni poglady? Beda sie szukac po swiecie? nie lepiej dac sobie czas zeby emocje opadly i podejsc do tematu ponownie? Rozstanie to ostatecznosc
Cytat:
przed ślubem powiedziałem wyraźnie i dosadnie, że nie chcę mieć dzieci. Jakie to typowe.. Przecież "zmieni mu się". Nieważne, co mówi teraz... Tak jak napisałeś..
Cytat:
Cały czas próbuje mnie przekonać i mówi, że nie jestem mężczyzną, tylko chłopcem i że jej nie kocham. To tak, przecież każdy MUSI lubić dzieci. A jak nie lubi, to coś z nim nie tak, trzeba go zaraz naprostować, najlepiej podziałać na emocje, zaszantażować..
Cytat:
Nie przepadam za bardzo za dziećmi, a po urodzeniu z pewnością dla niej będzie się liczyć bardziej mały. Będzie mu poświęcać więcej czasu. A ja co? Dawca spermy, tak? Niestety. Nie będzie inaczej. Taki czas jest trudny nawet dla "ojców z powołania"
Jak prosto jest napisać, ze taka postawa jest egoistyczna... Będzie przytaczane mnóstwo argumentów, np. że nikt Ci nie poda szklanki wody na starość (to tak, ale inwestycja w postaci potomka to nie jest przecież egoizm). Moim zdaniem, jesli jesteś pewny tego, co piszesz, jeśli to nie jest jakaś okresowa moda na bedzietnosć - nie daj się w to wrobić. Skrzywdzisz siebie, ją i dziecko, ktore będzie temu najmniej winne. Dziecko to ma być wspolna decyzja, szkoda że to wcale nie jest takie oczywiste dla niektorych. Dlaczego zona nie brała na poważnie Twoich słow przed ślubem? Dlaczego tak często bagatelizuje się takie opinie - na zasadzie: "zmieni mu się, zmądrzeje, jak wyciągnie rączki to pokocha od razu itd" Aż mną wzdrygnęło :mad: Jeśli ona nie zmieni zdania, nie ma sensu być razem. Wiem, że łatwo tak napisać, ale ona będzie się czuła nieszczęsliwa, jeśli nie będzie mogła się spełnić w tej płaszczyźnie.
Jeśli przez pięć lat nie zmienili poglądów, to raczej jest to wątpliwe.
A kwestia "chcę/nie chcę dziecka" nie podlega kompromisom. Nie mogą spłodzić połowy albo wychowywać jej co drugi miesiąc.
Ach ten cholerny instynkt macierzyński ;/ (bez urazy). Można być szczęśliwym bez dziecka. Szkoda, że trafiłem na taką, która myśli tylko macicą. Pogadam jeszcze z nią na spokojnie. Może wyniknie coś nowego.
A moze przez te 5 lat jakos ten temat nie wracal na pole dyskusji? skoro jak renny pisze przed zawarciem zwiazku okreslili swoje stanowisko co do macierzynstwa/ojcostwa i pewnie az do tej chwili ten temat nie byl poruszany. teraz instynkt macierzynski dal o sobie znac i pojawil sie konflikt. rozumiem kazdy ma inne poglady na ten temat i kazdy ma do tych pogladow prawo. jednak ja nie jestem zdania aby rozstanie bylo dobrym wyjsciem. jesli nadal sie kochacie to dojdziecie do kompromisu bo przeciez na tym zycie z inna osoba polegana sztuce kompromisu. przez 5 lat zyliscie w zgodzie i nagle ma wszystko sie zakonczyc?
Szczęśliwy bez dziecka będzie ten, kto nie chce dzieci. Szczęśliwy z dzieckiem będzie ten, kto dzieci chce. Niestety, u Was jest konkretny konflikt interesów...

Głupia baba, że zakładała, że "się zmienisz". Ale to Ty będziesz poszkodowany, jak ona uda, że stosuje antykoncepcję albo zarucha na boku. A nie raz trafiały się przypadki, że jak nie mogła z mężem, to zaszła z kochankiem. Względnie: "zapomniała" pigułki.
renny ale z drugiej strony patrzac to w wielu facetach instynkt ojcowski rodzi sie wlasnie gdy widza kobiete w stanie blogoslawionym. mam przyklady z zycia wziete ze kumpel ktory tez za dziecmi nie przepada stal sie przykladnym tatusiem. i cala rodzinka zyje sobie w szczesciu i zdrowiu. pomysl ze urodzi Ci sie syn i Bedziesz dumnym tatusiem.
Zarucha na boku? To raczej nie w jej stylu. Prędzej będzie dziurawienie gumek. Po wszystkim byłem tak wzburzony, że chciałem zrobić wazektomię. Ochłonąłem. Jutro na spokojnie pogadamy i uda się może coś wykombinować. Nie wiem, może dziecko z domu dziecka? :D
Cytat:
Szkoda, że trafiłem na taką, która myśli tylko macicą. Pogadam jeszcze z nią na spokojnie. Może wyniknie coś nowego. No i tutaj udowodniłeś, że jesteś tym samym typem co ona. Dlatego, że ona chce mieć dziecko to znaczy, że myśli tylko macicą? W takim razie długo to myślenie tłumiła skoro minęło ponad 5 lat...

Dajże spokój, rozumiem, że nie zgadzacie się pod tym względem, ale nie rób z niej tej najgorszej na forum. To że nie możecie dojść do porozumienia nie znaczy, że możesz kogoś przedstawiać w złym świetle, aby całe współczucie tego forum skierowało się na ciebie.

Po prostu się rozstańcie i temat zamknięty. Nic więcej się tutaj nie da powiedzieć.

Cytat:
Nie wiem, może dziecko z domu dziecka? A co to za różnica? Moim zdaniem, jeśli już miałbyś brać dziecko z domu dziecka to lepiej zrobić swoje - jeśli nie ma przeciwwskazań.
Cytat:
renny ale z drugiej strony patrzac to w wielu facetach instynkt ojcowski rodzi sie wlasnie gdy widza kobiete w stanie blogoslawionym. mam przyklady z zycia wziete ze kumpel ktory tez za dziecmi nie przepada stal sie przykladnym tatusiem. i . Skąd pewność? Nikt nie wyciąga brudów rodzinnych na pokaz..
Ja tak tylko zauważę... Dziecko z domu dziecka to o wiele większy obowiązek na barki. Jeśli nie znosisz dzieci, to temu raczej nie podołasz. Do domu dziecka trafiają dzieci niechciane albo po przeżytych tragediach, wymagają więcej uwagi, trzeba zyskać ich zaufanie. Dziecko biologiczne zaczyna "z czystą kartą".
Cytat:
Dziecko biologiczne zaczyna "z czystą kartą". Z tym, że niekoniecznie ;p
Dobra, z tą macią to się uniosłem. No to nie ma wyjścia. Dziecko musi być domowej roboty. Poproszę ją o trochę czasu. Może rzeczywiście zmienię zdanie.
Niemowlę nie urodzi się skrzywdzone przez biologicznego ojca alkoholika i matkę prostytutkę... Jakoś mało wykonalne mi się wydaje, żeby nawiązanie głębokiej więzi z dzieckiem adoptowanym było łatwiejsze.
skad pewnosc? bo znam ich dobrze i mimo ze dziecko nie bylo planowane to przyjete zostalo w ogromnej milosci i radosci. wiem ze brudow nikt nie wywala ale nie pisalbym o tym gdybym nie byl pewny tego co pisze. a znam ich dosc dlugo bo juz w gimnazjum cos do siebie czuli pozniej cale liceum razem az do teraz czyli jak by nie patrzec jakies 9lat. Dobre koniec offtopu ;] bo osty poleca
a co do tematu to na spokojnie rozwazyc wszelkie za i przeciw. emocje tylko pogorsza sprawe
"widać, że potrzebujesz z jej strony dużo uwagi, a kiedy ona zostanie przeniesiona na dziecko,to Ty pójdziesz w odstawkę." Tego właśnie boję się najbardziej. Będzie bardziej kochać dziecko ode mnie i wszystko się posypie. Koniec ze wspólnymi wypadami, seks też pewnie pójdzie w odstawkę itd.
Nie ma gwarancji, że pokochasz dziecko, gdy przyjdzie na świat. Dzieci nie powinny się rodzić ze strachu przed utratą partnera. Jeśli nie czujesz powołania do bycia ojcem a twoje leki odnośnie braku uwagi ze strony żony nie są główną przyczyną niechęci do ojcostwa to odradzam zmuszanie się, poświęcenie i robienie czegokolwiek na sile.
Dziwna ta Twoja żona. Po co wychodziła za Ciebie za mąż? Przecież znała Twój pogląd. Skąd bierze się ta głupia wiara w zmianę człowieka? a może cicho myślała, że instynkt macierzyński ją ominie;>

renny w postach widać, że Twoje zdecydowanie na bezdzietność się kruszyło. Pisałeś o adopcji, o odłożeniu decyzji o rok. A więc tak na prawdę byłbyś skłonny na dziecko. Co prawda odbieram to w kategoriach poświęcenia dla żony, no ale co innego można zrobić by ten związek przetrwał?

Rozumiem Twoje obawy, że po przyjściu dziecka matka skupi się na nim a Ciebie odstawi na boczny tor i staniesz się "pomagaczem". Pogadaj ze znajomymi tatusiami jak to było u nich. Czy w końcu wróciło do stanu z przed porodu czy jednak życie odwróciło się o 180stopni i dupa blada. Taki wywiad środowiskowy na pewno by Ci się przydał.

Poświęcenie to nie jest najlepsza metoda na życiowe szczęście. Ale w Twoim przypadku jeżeli nie chcesz się rozstawać z żoną, to chyba nie ma innego wyjścia. Bo jak tu już było pisane, jej raczej instynkt nie wymrze.
Kruszyło się? Nie. Pisałem tylko tak teoretycznie. Za Chiny Ludowe nie chcę mieć żadnego dziecka, ale chyba nie mam innego wyjścia. Nie chcę się rozstawać, bo poza tym układało nam się doskonale i bardzo ją kocham. Naprawdę nie da się nic zrobić z tym instynktem? A jeśli nawet się zgodzę, to nie mam pewności, czy ten chory instynkt znowu się nie odezwie i żona nie zechce drużyny piłkarskiej. Teraz idę do pracy, więc pogadam z nią wieczorem i napiszę, co dalej.
Ile Ty masz lat (Twoja żona również) ?
bo emocjonalny poziom Twoich wypowiedzi wskazuje na 18-latka; a potrzeby, które deklarujesz na maksymalnie egoistyczny charakter.
No chłopie, zostałeś konkretnie wyc***any. Rozumiem twój brak chęci do posiadania potomstwa w 100%, dlatego powiem ci jako człowiek mogący spojrzeć trzeźwo na sprawę (nie skrępowany uczuciem miłości), że odpuść sobie ją jeżeli rozmowy żadne nie pomogą, nie niszcz sobie życia dzieckiem skoro tego nie chcesz... co z tego, że ja kochasz, chcesz do końca życia mieć poczucie, że nie takiego życia chciałeś? Sam sobie odpowiedz.
Wychowanie dziecka to tytaniczna praca. Do tego potrzeba pełnego przekonania i dużo determinacji. Utrzymanie partnerki to wyjątkowo kuriozalny powód do posiadania dziecka moim zdaniem. Poświęcenie w tej materii później będzie wymagało od Ciebie dokonania kolejnych poświęceń, otworzysz przysłowiową "puszkę Pandory"...
Stary nie marudź tylko weź się do roboty:) Zobaczysz... własne dziecko pokochasz i będziesz szalał za nim :)
Cytat:
Stary nie marudź tylko weź się do roboty:) Zobaczysz... własne dziecko pokochasz i będziesz szalał za nim :) Ta jasne. Bo ludzie tak z definicji mają, że wszyscy kochają swoje dzieci. W związku z tym nie ma dzieci głodnych, zaniedbanych emocjonalnie etc. Wcale. Wszystkie rodziny są różowe i szczęśliwe. Ta jest.

Ja bym się rozstała z partnerem który ma inne zdanie na temat posiadania dzieci. Jakby nie patrzeć, to decyzja na całe życie, nie da się wypisać z posiadania dziecka jeśli stwierdzisz, że nie dajesz rady.
Niektórzy chyba nie zauważyli pewnego ważnego elementu, o którym pisał autor. To nie jest dylemat ciągnący się latami, tu nie było szansy na rozmowę i refleksję. Kobieta kilkanaście dni temu nagle ogłosiła "robimy dziecko!" (a przynajmniej tak wynika z postów). Nawet człowiekowi marzącemu o byciu tatą mogłoby się zrobić słabo.
Jeśli jest tak, jak piszesz, drogi autorze, to mam wrażenie, że Twoja żona traktuje decyzję o macierzyństwie jak zakup nowego fotela. Chyba reszta rodziny też (albo im "przyszła mama" naściemniała, że to temat przerabiany między Wami od dawna). Nie dziwię się więc Twojemu wzburzeniu, nieprzemyślanym wypowiedziom i ogólnej dezorientacji.
Po pierwsze: nie podejmuj teraz żadnej decyzji. Rodzicem nie zostaje się w tydzień. Nic nie obiecuj, od niczego się nie odżegnuj, tylko powiedz żonie, że potrzebujesz czasu. Pogadaj z kumplami, którzy mają dzieci, unormuj napięcia w swoim małżeństwie, wyjaśnij wszystkie swoje obawy.
Jeśli Cię kocha, da Ci czas na ochłonięcie i spokojne rozważenie za i przeciw. Jeśli będzie napierała, w ogóle Cię nie słuchając, to... no cóż, może faktycznie traktuje Cię jak reproduktora.
RedJane, naprawdę rzuciłabyś faceta, dlatego, że nie chciałby dziecka? Myślałem, że w związku liczy się przede wszystkim miłość, a nie rozmnażanie się. Cóż, chyba rzeczywiście jest coś ze mną nie tak, że nie chcę dziecka. Macie racje. Jestem wrednym egoistą i dzieciuchem. Rozmawiałem już z żoną. Przeprosiła za to, że okropnie naciskała. Dodała, że kocha mnie na tyle, by zrezygnować z macierzyństwa. Aż mnie zamurowało. Czuję się jak ostatnia świnia ;/
Ja nie chce miec dzieci i rzucilabym faceta, ktory by chcial. Z milosci - by nie unieszczesliwiac jego a przy okazji i siebie.

Rzucanie hasel w stylu "w imie milosci poswiece x" jest z calym szacunkiem glupie i dziecinne. Glupie, bo ryba nigdy nie stanie sie orlem. Dziecinne, bo milosci nie zawsze jest rownoznaczna ze zwiazkiem.
Chyba, ze w imie milosci wolisz swoje zycie przewegetowac a nie przezyc.
Eris, no fakt Ja po prostu przeraziłem się, że gdy mówiłem, żę nie chcę dziecka, ona się ze mną zgadzała, a tu nagle: "zróbmy dziecko". W każdym razie ja też przeprosiłem za zachwianie, przedstawiłem obawy. Uspokoiła mnie. Poprosiłem o trochę czasu o podjęcie decyzji. Popytam przyjaciół, którzy mają dzieci, jak się im układa. Może rzeczywiście tylko panikuję i wszystko będzie ok.
Nie, Renny.
Rzuciłabym faceta, który by chciał. Nie chcę mieć dzieci i to jest chyba jedyna kwestia która nie podlega żadnej negocjacji, ściana, nie ma co próbować nawet.

Skoro żona się spacyfikowała nieco to jest jeszcze jakaś nadzieja: tzn że możecie się jakoś spokojnie dogadać, pomyśleć, zastanowić czego naprawdę chcecie obydwoje. Bo to naprawdę poważna decyzja jest..
Cytat:
Popytam przyjaciół, którzy mają dzieci, jak się im układa. Może rzeczywiście tylko panikuję i wszystko będzie ok. Ciekawe, że na temat "tytanicznej pracy" jaką jest wychowywanie dzieci często wypowiadają się ludzie, którzy nigdy w życiu tego nie robili - a co najwyżej czasem zostawali z dziećmi swoich starszych braci/sióstr - to tak lekko OT.

Co do Twojego przypadku - najważniejsza jest rozmowa i zrozumienie. Wiem co to znaczy gdy człowiek czuje się jak dawca spermy - bo decyzje nie są podejmowane przez niego.
Ale pamiętaj, że wbrew pozorom dziecko to nie jest życiowa tragedia - dużo może zmienić w Waszym życiu, ale nie musi go wcale zrujnować. Bo to jakie będzie zależy w dużej mierze od Was.

Podam tu przykład: Mówi się o nieprzespanych nocach gdy pojawi się mały człowiek, ale to również zależy od mamy/taty! Rodzice, którzy wstają co 15 minut przy każdym pierdnięciu niemowlaka będą mieli przechlapane noce przez kolejne lata. Rodzice, którzy pozwalają niemowlakowi podrzeć się trochę w samotności szybko nauczą dziecko, że nie są na każde jego zawołanie.

Odnośnie odstawienia męża przez żonę po pojawieniu się małego człowieka:
Jeśli żona angażuje męża w opiekę nad dzieckiem i nie zachowuje się jak kura, która zagarnia niemowlaka pod własne skrzydła i uważa, że ona wszystko zrobi lepiej niż mąż i go odsuwa od tych obowiązków to rzeczywiście może być tak, że mąż będzie chodził sfrustrowany (wszystko na głowie żony > ona zmęczona i zdenerwowana, coraz mniej zadbana > złości się na niego, nie ma siły i ochoty na seks i pieszczoty > on zaczyna uciekać w pracę lub... nowe znajomości > ona to czuje więc coraz bardziej wkurzona na niego próbuje go angażować w opiekę nad dzieckiem, ale on już nie umie/nie czuje/nie chce.. itd..)

Jeśli jednak żona nie zmieni się w kurę domową, ale wciąż będzie tą samą fajną, dbającą o siebie dziewczyną, która podzieli się obowiązkami z mężem (ty przewijasz, ja robię mleko, ty kąpiesz, ja karmię itd.) to taki mały, pachnący oliwką człowieczek przytulony do klatki piersiowej naprawdę potrafi wzbudzić wspaniałe uczucia - nawet u najbardziej zatwardziałego przeciwnika ojcostwa.

I to piszę z własnej autopsji opartej na faktach, które wydarzyły się naprawdę :D
renny decyzja o dziecku to nie jest jak wyjście na imprezę. "nie chce mi się iść ale może uda im się mnie jakoś przekonać" .
Dziecko jest na całe życie, chyba że wcześniej umrze;>
Ty musisz sam chcieć dziecka a nie, dać się na nie przekonać żonie.
Jak się zgodzisz na dziecko to już nie ma odwrotu. Albo je pokochasz i uznasz, że to była wspaniała decyzja albo będziesz sobie pluł w brodę. Z tego co piszesz, że za chiny ludowe nie chcesz mieć dziecka to bliżej jesteś opluwania sobie tej brody. Czy warto się tak ślinić dla satysfakcji żony?
Cytat:
Przeprosiła za to, że okropnie naciskała. Dodała, że kocha mnie na tyle, by zrezygnować z macierzyństwa. Aż mnie zamurowało. Czuję się jak ostatnia świnia Ładna manipulacja. Wzbudzi w Tobie poczucie winy. Będziesz się czuł tak podle, że postarasz się wszystko naprawić zalewając cipkę spermą.
Daj na wstrzymanie, spróbuj po obcować trochę z dziećmi kiedy będziesz miał okazję. Zacznij chodzić na place zabaw, pooglądaj super nianię:lol: Zobacz z czym to się je.
Jeżeli nie zaszczepisz w sobie instynktu tacierzyńskiego to nie rób głupot.
Aż mnie zatkało po tym, jak przystopowała i przeprosiła za to, żę tak okropnie naciskała itd. Kochana. Cytat:
Jeśli jednak żona nie zmieni się w kurę domową, ale wciąż będzie tą samą fajną, dbającą o siebie dziewczyną, która podzieli się obowiązkami z mężem (ty przewijasz, ja robię mleko, ty kąpiesz, ja karmię itd.) to taki mały, pachnący oliwką człowieczek przytulony do klatki piersiowej naprawdę potrafi wzbudzić wspaniałe uczucia - nawet u najbardziej zatwardziałego przeciwnika ojcostwa. O właśnie. Za nic nie chcę, by stała się kurą domową, cały czas poświęcała dziecku i nie miała czasu dla siebie. Nie chcę, by wzięła dziecko pod skrzydła, a resztę miała w nosie, bo tylko dziecko się liczy. Chcę, aby obowiązki były rozdzielane po równo.
Cytat:
O właśnie. Za nic nie chcę, by stała się kurą domową, cały czas poświęcała dziecku i nie miała czasu dla siebie. Nie chcę, by wzięła dziecko pod skrzydła, a resztę miała w nosie, bo tylko dziecko się liczy. Chcę, aby obowiązki były rozdzielane po równo. Powiedz żonie o swoich obawach i oczekiwaniach - jeśli zda sobie już teraz z tego sprawę to zrobi wszystko, aby się nie zmienić.

Mam też nadzieję, że i Twoje obawy i niechęć do dziecka nieco zelżała.

Baj de łej:
Moja żona była na sali z dziewczyną, która urodziła tego samego dnia. Przy czym mąż tej dziewczyny był dużo młodszy ode mnie. Dziewczyna zazdrościła mojej żonie tego, że ja się tak zajmuję dzieckiem w trakcie odwiedzin, a on przychodził tylko do niej, a dziecka nie wziął nawet na ręce.
Myślę, że z jednej strony on do tego nie dojrzał, a z drugiej - ona też trzymała noworodka cały czas przy sobie - nie podając mu córki do rąk.

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Istotnie, nie dorosłeś do zakładania rodziny. Co więcej, jeśli braliście slub kościelny, to jest on NIEWAŻNY.
Cytat:
Powiedz żonie o swoich obawach i oczekiwaniach - jeśli zda sobie już teraz z tego sprawę to zrobi wszystko, aby się nie zmienić. Mam też nadzieję, że i Twoje obawy i niechęć do dziecka nieco zelżała. Powiedziałem. Ona na to, że rozumie to i że jak będę jej pomagał, to znajdziemy czas dla siebie. Jestem już bardziej spokojny, ale mam obawy, czy będę dobry w roli ojca. Na szczęście dała mi czas, abym wszystko sobie przemyślał i nie będzie naciskała. Był ktoś w podobnej sytuacji? Życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku. Udanego sylwka.
Rojze dlaczego nieważny? 8)

O ile mi wiadomo to ślub kościelny jest nieważny tylko wtedy gdy nie dojdzie do skonsumowania związku, a autor tematu nigdzie o tym nie wspomina - czyżbym coś przeoczyła?
Cytat:
O ile mi wiadomo to ślub kościelny jest nieważny tylko wtedy gdy nie dojdzie do skonsumowania związku, a autor tematu nigdzie o tym nie wspomina - czyżbym coś przeoczyła? Masz dobre informacje, ale niepełne.
Kodeks Prawa Kanonicznego wyznacza kilkanaście powodów nieważnosci małżeństwa.
Poszukałam trochę, ale znalazłam tylko to:

§ 3. Niepłodność ani nie wzbrania zawarcia małżeństwa, ani nie powoduje jego nieważności, z zachowaniem przepisu kan. 1098.

§ 1. Do zaistnienia zgody małżeńskiej konieczne jest, aby strony wiedziały przynajmniej, że małżeństwo jest trwałym związkiem między mężczyzną i kobietą, skierowanym do zrodzenia potomstwa przez jakieś seksualne współdziałanie.

A ona wiedziała, że on nie chce dzieci i się zgodziła.

Ale to właśnie wciąż nie znaczy, że ich małżeństwo jest nieważne.
Możesz mi powiedzieć dlaczego tak stwierdziłaś? Bo żadne z tych praw, które przeczytałam nic takiego nie stwierdza.
Cytat:
Poszukałam trochę, ale znalazłam tylko to:

§ 3. Niepłodność ani nie wzbrania zawarcia małżeństwa, ani nie powoduje jego nieważności, z zachowaniem przepisu kan. 1098.

§ 1. Do zaistnienia zgody małżeńskiej konieczne jest, aby strony wiedziały przynajmniej, że małżeństwo jest trwałym związkiem między mężczyzną i kobietą, skierowanym do zrodzenia potomstwa przez jakieś seksualne współdziałanie.

A ona wiedziała, że on nie chce dzieci i się zgodziła.

Ale to właśnie wciąż nie znaczy, że ich małżeństwo jest nieważne.
Możesz mi powiedzieć dlaczego tak stwierdziłaś? Bo żadne z tych praw, które przeczytałam nic takiego nie stwierdza.
http://www.kosciol.pl/article.php?st...51124235358679
http://www.kosciol.pl/article.php?st...50530092028621
http://www.kosciol.pl/article.php?st...05032322410966
Cytat:
renny decyzja o dziecku to nie jest jak wyjście na imprezę. "nie chce mi się iść ale może uda im się mnie jakoś przekonać" .
Dziecko jest na całe życie, chyba że wcześniej umrze;>
Ty musisz sam chcieć dziecka a nie, dać się na nie przekonać żonie.
Jak się zgodzisz na dziecko to już nie ma odwrotu. Albo je pokochasz i uznasz, że to była wspaniała decyzja albo będziesz sobie pluł w brodę. Z tego co piszesz, że za chiny ludowe nie chcesz mieć dziecka to bliżej jesteś opluwania sobie tej brody. Czy warto się tak ślinić dla satysfakcji żony?

Ładna manipulacja. Wzbudzi w Tobie poczucie winy. Będziesz się czuł tak podle, że postarasz się wszystko naprawić zalewając cipkę spermą.
Daj na wstrzymanie, spróbuj po obcować trochę z dziećmi kiedy będziesz miał okazję. Zacznij chodzić na place zabaw, pooglądaj super nianię:lol: Zobacz z czym to się je.
Jeżeli nie zaszczepisz w sobie instynktu tacierzyńskiego to nie rób głupot.
Wiem. Zrobię, jak piszesz. Kurczę, a myślałem, że trafiłem na taką dziewczynę, która ma takie samo zdanie jak ja w kwestii posiadania potomstwa. Może gdyby nie walnęła z grubej rury bym wyciągał przyjaciela, bo robimy dziecko, tylko na spokojnie pogadała byłoby mi troszkę łatwiej.
Aha, już rozumiem Rojze i siedze cichutko :P

Choć jak dla mnie to paranoja...
renny, ustaliliście na początku kwestię posiadania potomstwa, zanim stanęliście na ślubnym kobiercu, więc nie powinno być problemu. Twoja <wtedy jeszcze> dziewczyna znała Twój punkt widzenia i nie powinna teraz żądać od Ciebie czegoś, czego nigdy przedtem nie chciałeś. Jej podejście jest egoistyczne, nie zgadzaj się na nic wbrew swojej woli. Rozważ wszystko na spokojnie, wyobraź sobie siebie w roli ojca, daj sobie czas, aby wszystko przeanalizować i zestawić wszelkie za <o ile jakieś znajdziesz> i przeciw. Jeżeli uznasz, że jednak nie chcesz i nie czujesz się powołany do bycia ojcem, to pozostaje poszukać innej drogi, którą niekoniecznie będziecie mogli dalej iść ramię w ramię. Przede wszystkim nic na siłę.
Cytat:
Jestem już bardziej spokojny, ale mam obawy, czy będę dobry w roli ojca. Tego się nie dowiesz dopóki nie staniesz się... dziadkiem.
Nikt z nas nie wie jakim jest/był ojcem dopóki jego dzieci nie wydorośleją. Ja również nie wiem czy przyjęty przeze mnie model wychowania dzieci jest słuszny czy nie. Ale uwierz, że warto jest próbować.

Wszystkiego najlepszego dla Ciebie, Twojej żony, a także wszystkich czytających oraz komentujących w 2010 roku!
Dzięki i na wzajem. Zobaczymy, znajdę trochę wolnego czasu i pobędę trochę z dziećmi. Może obudzi się we mnie instynkt xD Jeśli nie, to pozostanie tylko rozstanie, niestety.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia