ďťż

Przestałam kochać męża ...

BWmedia
Przestałam kochać męża ...
  .. moja sytuacja może wydać się śmieszna, i zdaje sobie też sprawę, że przez wiele osób zostanę zbesztana za to co za chwile napisze.

od krótko ponad roku jestem mężatką. z mężem jesteśmy razem w sumie 4 lata. na początku - przeważnie jak w każdym związku - było świetnie. dogadywaliśmy się, rozumieliśmy się na każdym niemal kroku. ale , po pewnym czasie zaczęły denerwować mnie detale w jego zachowaniu - generalnie bałaganiarstwo i roztrzepanie. tłumaczyłam sobie, że to rzeczy nie warte mojej uwagi i duperele, którymi niepotrzebnie zawracam sobie głowę. i jakoś przeszło ... choć cały czas tkwiło to w mojej podświadomości. ślub wzięliśmy ponad rok temu i z perspektywy czasu wiem, że nastąpiło to za szybko.. nie byłam gotowa na tak poważny krok, a On bardzo tego chciał. i stało się. przez pierwsze kilka miesięcy (jakieś 3-4) było cudownie, znów się polepszyło. ale od ponad pół roku jest fatalnie. tzn. kłócimy się głupoty, zaczęliśmy wypominać sobie co robimy źle, jest próba siły - kto bardziej dogryzie i kto wygra w sporze. czyli kto ma racje.

to pierwszy problem.

... kwestia kolejna to to, że w zasadzie wszystko zaczęło się od seksu. wydaję mi się, że uświadomiłam sobie, że nie czuje już do męża tego co na samym początku związku. jest mi źle z Nim, nie chce zgody (i wiem, że brak porozumienia to głównie moja wina).. traktuje Go bardziej jak przyjaciela. zaczęłam nawet wyobrażać sobie, że jest możliwe życie bez Niego, i że wcale nie byłoby takie najgorsze. seks jest dla mnie katorgą. nie czuję nic, a jeśli już to jest to ból. często płaczę po zbliżeniu, bo czuję, że zrobiłam coś wbrew sobie.

przez całą tę sytuację mam cholerne huśtawki nastrojów, nie mogę sama ze sobą już wytrzymać bo jest mi źle.

wydaje mi się, że cała ta sytuacja popchnęła mnie do tego, że zdradziłam ... było mi dobrze z tym facetem (przespaliśmy się raz; drugi raz to była zabawa). seks z tym facetem był piękny, nigdy nie czułam się tak z moim mężem - nawet na samym początku. ten 'nowy' wiedział jak pocałować, jak dotknąć ... wiem, że jeśli nadarzy się okazja zrobię to znowu...

to co o sobie myślę to to, że jestem wyrachowana i samolubna. ale najgorsze jest to, że nie mam wyrzutów sumienia z powodu zdrady. bardziej przejmuję się tym, że duszę się w małżeństwie - pewnie z powodu braku uczucia z mojej strony.

wydaje mi się, że nie kocham męża. nie wiem czy powiedzieć jemu o tym, czy po prostu przeboleć i żyć z tą świadomością.. boję się zranić męża,i boję się, że coś sobie zrobi. wiem, że On mnie kocha. ja przestałam odwzajemniać uczucie.

czy jestem aż tak nienormalna?
jak powiedzieć mężowi, że już go nie kocham?


zdaje się, że czeka Was poważna rozmowa... lub cykl rozmów. I to niewykluczone że w towarzystwie psychologa...

Póki co nie snuj zbyt daleko idących wniosków...

powodzenia.
najlepiej powiedz mu to wprost oszukiwanie boli bardziej niz prawda...to po pierwsze jeśli sie zdecydujesz a po drugie czy próbowałaś uratować ten związek jeśli tak to jak....
Po co ranić siebie i kogoś? Lepej poszukać sobie życia osobno. Ale rozmowa mu się należy. Małżeństwo zaś komplikuje sprawę. Nie będzie przyjemnie.


rozmowy już były ... ale głównie oparte na tym w czym On ma się zmienić..
wiem, że problemem jestem ja, bo On bardzo się stara.

boję się powiedzieć, że moje uczucie do Niego osłabło (bo o zdradzie na pewno nie powiem). ale z drugiej strony, wiem, że wyjaśniłoby pewnie niejedną sytuację.

czy uważasz, że powinnam to właśnie "ujawnić" ?
Cytat:
czy uważasz, że powinnam to właśnie "ujawnić" ? jeśli jesteś dość odporna by zachować to dla siebie do końca życia - nie mów.

no chyba, że użyjesz tego by sprowokować go np. do rozwodu i w ten sposób "przerzucić na niego" odpowiedzialność za radykalne kroki.
madamee - nie wspominaj o zdradzie. Wspomnij o tym, czego Ci brak, jakie są Twoje pragnienia i oczekiwania...
Jeśli wiesz, że 'problemem jesteś Ty' to już dużo.

Inna sprawa czy tego chcesz.

Związek dwojga ludzi opiera się przecież nie tylko na sexie, o kt. pisałaś /było Ci db z innym/.

Jeśli rozmawialiście już o tych kłopotach i nie przyniosło to efektu, proponuję oddać się w ręce fachowcom... O ile Wam na tym zależy, jak napisałem.
Cytat:
najlepiej powiedz mu to wprost oszukiwanie boli bardziej niz prawda...to po pierwsze jeśli sie zdecydujesz a po drugie czy próbowałaś uratować ten związek jeśli tak to jak....

próbowałam, starałam zmienić swoje postępowanie (bo tak jak pisałam problem leży we mnie), ale im bardziej dążyłam do zmian w sobie tym bardziej oddalałam się od Niego. starałam nie wkurzać się na te wszystkie głupoty, które wyprowadzały mnie z równowagi..

może dodam jeszcze, że na początku wydawało mi się, że nie zasługuję na Jego uczucie, że co On we mnie widzi itp itd (wiem, że mam niską samoocenę)... aż nagle inni faceci zaczęli się mną interesować, podrywać. stąd też ta zdrada :/ ..
'niska samoocena' - a ktoś Ciebie docenił. Ktoś obcy. Może Twój mąż nie docenia Ciebie, nie okazuje tego, może tu m.in. jest problem? np. jako kobiety...
hmmm nie wiem co ci doradzić,nie wiem czy chcesz jeszcze ratować to co masz,ale skoro doszło juz do zdrady z twojej strony to niema co sie zastawnaiwc......jesli nie macie dziec to nie ogladaj sie za siebie idz tam gdzie ci bedzie lepiej a i on predzej czy puzniej znajdzie sobie partnerke....fakt jest taki ze mimo wszytsko zasluguje na wyjasnienia.....
Schatten

tak jak napisałeś seks nie jest najważniejszy, ale od niego zaczęły się problemy. On wie jakie są moje oczekiwania, również z sferze seksualnej. jednak nie potrafi im sprostać.. a ten drugi - cóż było cudownie i z każdym dniem pragnę powtórki.

wiem, że czas iść do psychologa.. muszę w końcu zebrać się w sobie.

Frodo Baggins

nie, nie chcę tego typu prowokacji, ani żadnej innej. to co zrobiłam, zostanie tylko i wyłącznie moją 'tajemnicą' i tego faceta (myślę, że on też będzie milczał, bo jest w stałym związku - i pomimo tego 'zabawiliśmy' się drugi raz. więc też nie wiem co myśleć o tym drugim. ja oczekuje jak na razie tylko seksu od tego drugiego).

a o rozwodzie i owszem myślałam :(

Cytat:
.
wiem, że problemem jestem ja, bo On bardzo się stara.
właśnie może dlatego,może gdyby powiedzila ci spdaj to ty zaczęłabyś sie starać,moze on za bardzo chce byc dla ciebie mily wchodzi ci w "d..." i to cie odpycha...
madamee - zacznijcie od psychologa. Zakończyć coś, do czego się być może pospieszyliście, zawsze zdążycie...
Sex - o ile będziesz otwarta... hm... chyba nie ma faceta, który nie chciałby dać z siebie więcej...

tak czy inaczej - powodzenia :)
Schatten

tak, najśmieszniejsze jest to, że On często prawi mi komplementy, mówi jaka jestem piękna... ale problemem może znów jest to, że nie odnajduję się w roli kury domowej (przynieś, zanieś, pozamiataj) - owszem On stara się pomagać mi w codziennych obowiązkach, ale ja czuję się więźniem. pracuje zawodowo, tak jak i on.

a nie doceniam ja sama siebie, widzę codziennie w lustrze twarz, której nie chce oglądać.. nie lubię siebie (pod względem charakteru i fizyczności)..

wiem, że to paradoks, ale pomimo tego, że nie cierpię na siebie patrzeć, cieszy mnie fakt, że ten drugi zwrócił na mnie uwagę. i gdzieś z tyłu głowy siedzi na drobna myśl, że skoro inny zainteresował się mną - to może taka zła nie jestem.

ASAMITA27

tak, wiem. wyjaśnienia będą, ale uwierz, że taka rozmowa jest trudno i równie trudno zabrać się za nią ... bo boję się jakie będą tego konsekwencje.

i masz chyba rację, że nie bardzo mi zależy na poprawie czegokolwiek.

sytuacja jest teraz opłakana. pocieszenia szukam w ramionach innego. ale co będzie jak tamten odejdzie, lub ja zrezygnuje z tego drugiego? czy nie jestem przypadkiem chwilowo zafascynowana tym, że inny zainteresował się mną ? wiem, że 'romans' prędzej czy później się skończy ...

Schatten

dziękuje za radę :-).

uwierz mi, że jestem otwarta na sprawy seksu :). ten drugi spowodował, że znów zaczęło mi się chcieć żyć.

ASAMITA27

tak, masz rację. denerwuje mnie takie nadskakiwanie i dogadzanie mi w każdej kwestii. męczy mnie to, że On waży każde słowo by mnie urazić..

a może macie rację, że to ja tym razem powinnam dostać kopa w tyłek i sama zacząć starać się o związek? tylko kto powie to mojemu mężowi :/
ASAMITA27

tak, masz rację. denerwuje mnie takie nadskakiwanie i dogadzanie mi w każdej kwestii. męczy mnie to, że On waży każde słowo by mnie urazić..

a może macie rację, że to ja tym razem powinnam dostać kopa w tyłek i sama zacząć starać się o związek? tylko kto powie to mojemu mężowi :/[/quote]
jak bylo nie najlepiej w mym zwiazku bo właśnie robiłem tak jak twój mąż....w awanturze partnerka mi to powiedziała"ze nudzi ja ciagle przytakiwanie" i sam przemyslalem sprawe ...
no dobrze, przemyślałeś i co ? przestałeś być uprzejmy ? zacząłeś podchodzić do swojej partnerki 'normalnie' i nie traktowałeś jej jak jajko ?

jeśli to pomogło w twoim związku, może i zadziała u mnie..
OP,
Na Twoim miejscu zastanowiłbym się, czego chcę:
1. czy ratować ten związek?
2. czy ratować siebie?

Jeśli #1, to raz jeszcze przemyślałbym wszystko, zastanowił się, co można, co trzeba, co umiem zmienić, co CHCĘ dla niego zmienić, wyciągnąłbym wnioski, i jeśli bym uznał, że to możliwe - wziąłbym się do działania. Jak najszybciej.
Jeśli to opcja #2 - po prostu mu o tym powiedz. Powiedz, że nic do niego nie czujesz, że nie chcesz brnąć w to jeszcze bardziej, nie chcesz skrzywdzić Was obojga itd. Nie ma sensu się oszukiwać.

Ps. Ile macie lat?
Cytat:
(bo o zdradzie na pewno nie powiem) a co boisz sie konsekwnecji wlasnych czynow?

Cytat:
ale co będzie jak tamten odejdzie, lub ja zrezygnuje z tego drugiego? czy nie jestem przypadkiem chwilowo zafascynowana tym, że inny zainteresował się mną ? wiem, że 'romans' prędzej czy później się skończy ... nie wiem, moze jestem przewrazliwiony ale jak dla mnie przebija z tego zdania pieprzony egoizm. nie chcac byc sama wolisz oszukiwac i zdradzac meza, by miec go jakoby w obwodzie gdyby ci ne wyszlo z nowym(i)... jezus...
podpisuje sie pod slowami dromadera.
Ja mam proste zasady w tej materii...zdrady nie usprawiedliwia nic, trzeba bylo najpierw odejsc od meża a potem sobie chulac. Skoro juz to zrobilas, to nalezy mu się od Ciebie prawda powiedziana prosto w oczy. Na temat zdrady i kazdy inny. Łatwiej mu bedzie potem ulozyc sobie zycie na nowo, nie bedzie się az tak obwinial. Zresztą sama przyznajesz,ze wina jest w Tobie, to miej odwagę się przyznac. Z Twoich postow wynika,ze nie zależy Ci na mężu,nie masz rozterek uczuciowych,wiec pusc go wolno. A ze tamten predzej czy pozniej pusci Cie kantem? Mozesz by tego pwena, skoro aktualnie zdradza z Tobą inną kobietę,a łączy was tylko seks. Boisz się po prostu konsekwencji swojego czynu i poczucia winy po rozstaniu. Uczucie wygaslo, zdarza się, nic na siłę,ale przynajmniej badz uczciwa.
To wszystko nie jest takie proste. Ja odkryłem, że możemy na forum myśleć racjonalnie, ale nasze uwarunkowania psychiczne uniemożliwiają nam wiele rzeczy. Gdy czytam ten wątek, znowu mam kolejny dowód na moją tezę, że niestety małżeńtwo nie leży w naturze człowieka. Ludzie się kochają, a potem co najwyżej uwielbiają. Czasami nawet w starym wieku wydaje się im, że się kochają, ale to wynik wspomnień tego, że całe życie ze sobą spędzili.

Nie chcę zniechęcać i gadać głupot, ale w moim indywidualnym odczuciu (z którym nikt się nie musi zgodzić), jesteś jedną z wielu osób, która przezywa kryzys małżeński, który może trwać wiecznie, albo i nie. Nie ma złotego środka i dobrej rady w tej sytuacji, gdyż każde małżeństwo jest unikatowe (gdyż każdy jest inny).

Proponuję jednak myśleć w perspektywie przyszłości. Życie jest jedno, a przyszłość nieznania.Masz wyrzuty sumienia, że już nie kochasz męża. Powiedz o Twoim smutku i problemie. Samo się nie rozwiąże.

Życzę powodzenia i rozwiązania problemów najlepszych dla wszystkich.
Zgadzam się z tym co napisali Yoshua, Dromader i Junona... Jesteś egoistką i Twojego zachowania nic nie usprawiedliwia.

Po Twoich wypowiedziach widać jakie masz podejście do męża, do osoby kochającej Cię i pewnie wciąż niczego nie świadomej. Do osoby, która chce z Tobą spędzić resztę życia... Kurde trochę odwagi i odpowiedzialności... Nie potrafisz żyć w małżeństwie godnie, to je zakończ. A że to trudne ? Cóż... cierp ciało coś chciało... Trzeba się było zastanawiać wcześniej... Teraz nie ma co myśleć, tylko trzeba facetowi wszystko wyśpiewać i modlić się, żeby nie miało to na prawdę tragicznych skutków...
Zgadzam się z przedmówcą. Ani przez chwilę nie brałaś pod uwagę uczuć męża, myślisz wyłącznie o sobie. Honorowe wyjścia są tylko dwa, wymienione przez Dromader'a. Wybór innego po raz kolejny potwierdzi, że jesteś kanalią jakich mało.
Skala Twojego egoizmu niemalże zrzuciła mnie z krzesła, to co robisz z mężem nazywa się popularnie eksploatacją (ang. exploitation). Jesteś z nim, bo jest Ci to na rękę, a odejście utrudnia skrajne tchórzostwo, przyznanie się do zdrady również.
Problemy z seksem nie muszą być powodem całej tej sytuacji, są raczej wynikiem innych problemów, leżących poza sferą seksu. Jak sama pisałaś, jesteście na etapie udowadniania swoich racji, dogryzania sobie, wytykania błędów, prób ranienia siebie nawzajem. Teraz przełóż to na seks: jak przytulić się czule do osoby, która kilka minut wcześniej wylała na Ciebie kubeł pomyj? Skoro masz do męża ciągłe pretensje, czepiasz się go itd, to pomyśl, jak on może reagować na taką sytuację? Sfrustrowany facet w tej sytuacji będzie próbował odegrać się w łóżku, po prostu zrobi sobie dobrze, nie przejmując się potrzebami partnerki. Bo jak tu czule całować usta, z których przed chwilą kapał jad nienawiści i słyszało się z nich same przykre słowa? Brak bliskości i czułości w innych sferach życia, przekłada się natychmiast na seks.
W Twojej sytuacji nie widzę praktycznie żadnych dobrych perspektyw dla tego związku. Męczysz się Ty, męczysz przy okazji męża i do tego krzywdzisz go. Hodujesz sobie wroga, od skrzywdzonej miłości do nienawiści droga jest bardzo krótka. Szukasz zadowolenia z seksu poza swoim związkiem, ale pamiętaj, że żaden związek oparty tylko na seksie nie ma racji bytu. Jest tylko chwilowym układem dwojga ludzi, czerpiących z niego przyjemność. Wystarczy, że jednej osobie znudzi się, lub przestanie odpowiadać, cały układ idzie w zapomnienie. Do stworzenia trwałego i silnego związku potrzeba dużo więcej, niż tylko dobre pieprzenie. Seks jest tylko uzupełnieniem, takim utrwalaczem-spajaczem związku. Prawdziwe uczucie jest wtedy, kiedy jest się z drugą osobą nie dlatego, że jest fajnie, ale pomimo tego, że czasem jest źle. Czasem jednak bywa tak, że dwoje ludzi darzy się uczuciem, ale nie potrafią znaleźć wspólnej płaszczyzny porozumienia. Nie warto brnąć w złośliwości i namnażać wzajemne żale. Lepiej się rozstać w zgodzie, zanim sytuacja zaogni się tak, że nie będzie jej można opanować.
Przemyśl gruntownie, czego oczekujesz od małżeństwa, czego oczekujesz od swojego partnera, czy chwilowe zauroczenie innym facetem warte jest poświęcenia partnera, na którego można w każdej chwili liczyć? Ten drugi jest zadowolony, ponieważ nie ma wobec Ciebie żadnych zobowiązań, a otrzymuje czystą przyjemność, do tego za darmochę. W końcu działa na konto Twojego męża, nie na swoje. Nawet jeżeli nabroi, umyje rączki i Ciao. Czy Ty wtedy przyznasz się mężowi? Wątpię.
thomas83

… mamy tyle lat (przez 30stką), aby każde z nas miało jeszcze szanse ułożyć sobie żyć z kimś kogo będzie kochał i wzajemnie.

Yoshua

Tak, boję się konsekwencji, bo jakby nie patrzeć – większego świństwa zrobić nie mogłam :/… przyznanie się do zdrady nie jest łatwe, i chyba źle zrozumiałeś, że chodzi o to by mieć kogoś w zanadrzu. Gdybym była wyrachowaną suką nie pisałabym tu, cała ta syt. przerasta mnie i dlatego chciałam zasięgnąć opinii innych…

Junona

Też muszę zgodzić się z Tobą, że zdrady nic nie usprawiedliwia. Ja siebie też nie usprawiedliwiam, szukam tylko możliwych przyczyn mojego zachowania.

Co do tamtego faceta – nie mam wobec niego żadnych planów ani zobowiązań, więc nie obawiam się, że puści mnie kantem.. nie myślę o nim jako o potencjalnym partnerze.

----------------------------

Tak, muszę zgodzić się z Wami, że moje postępowanie jest „gnidowate”, „tchórzowskie”, „egoistyczne” itp. itd. Któż z nas nie jest egoistą, gdy w grę w chodzi życie w zgodzie przede wszystkim ze sobą … na pewno od razu nie przejdzie mi moje nastawienie, ale daliście mi do myślenia. Co z tego, że wiedziałam, że robie źle? Czasem człowiek potrzebuje ochrzanu dla ogarnięcia się … dodam, że w całej syt. seks i zdrada nie są głównym problemem. To co dręczy najbardziej to fakt, że wygasło uczucie (a konsekwencje tego są takie a nie inne). Istotą mojego problemu nie jest stricte seks. „Nie martwi” mnie to, że przespałam się z innym (jakkolwiek okropnie to zabrzmi), ale to, że ja nie odwzajemniam uczucia człowieka, który kocham mnie ..
Jesteś pewna, że nie odwzajemniasz już w ogóle? Nie możesz z nim wytrzymać w jednym pomieszczeniu? Te "drobiazgi" aż tak Cię wpieniają, czy nazbierało się i coś większego? Jak się z kimś mieszka, to nie ma opcji, żeby ta druga osoba nie miała wkurzających nas nawyków (i w drugą stronę też, sama pewnie coś robisz takiego, co drażni męża, ale to znosi).
kiedyś w jakimś temacie o zdradzie padło fajne stwierdzenie o przyznawaniu się: komu to służy ? bardziej osobie zdradzającej, która chce zrzucić z siebie ciężar złego czynu i przerzucić ten ból na drugą osobę.

druga sprawa: z tego co autorka napisała kilkakrotnie to nie bardzo jest co kleić. wychodzi na to, że to małżeństwo było pochopnym krokiem, a teraz wychodzą konsekwencje tej pochopności - facet jej zobojętniał zupełnie, wręcz irytuje swoją obecnością.
to będzie bolesne dla niego, ale chyba należy przeprowadzić radykalną operację i rozstać się.
RedJane nie jest tak, że nie mogę wytrzymać. Funkcjonujemy w końcu razem, i nie męczy mnie siedzenie razem z Nim w jednym pomieszczeniu.. Myślę, że te duperele nazbierały się i denerwują. Zdaję sobie sprawę z tego, że ja też Go denerwuje, ale On nie chce mi o tych rzeczach mówić, a chce się zmienić ...

Frodo Baggins
- nie chce zrzucać z siebie "ciężaru" zdrady, bo skoro ktoś ma cierpieć z tego powodu to tylko ja (to nie użalanie się nad sobą, bo nad rozlanym mlekiem nie ma już co płakać). z perspektywy czas, tak , masz rację, że małżeństwo z mojej strony było pochopnym krokiem, ale za każdym razem kiedy mówiłam aby odłożyć decyzję na później, "oskarżano" mnie, że mi nie zależy, że nie kocham itp (a darzyłam Go uczuciem)..
Nie zgodzę się z Frodkiem. W dzisiejszych czasach ludzie się strasznie łatwo zniechęcają, jak tylko widzą jakieś problemy w związku to od razu równia pochyła i rozwód. Wkurzające drobiazgi to IMO norma w związku, po tym jak przejdą początkowe "motylki". Autorka pisze: "nie odnajduję się w roli kury domowej (przynieś, zanieś, pozamiataj) - owszem On stara się pomagać mi w codziennych obowiązkach, ale ja czuję się więźniem." - z moich doświadczeń wynika, że pralka pierze sama, męskie skarpetki wiesza się tak samo jak damskie, a obiad jakiś też jeść trzeba nawet jeśli jest się samemu, więc nie przesadzajmy z tym kieratem. No chyba, że autorka mieszkała wcześniej z rodzicami i to oni za nią sprzątali. Ogólne uczucie frustracji idealnie przekłada się na problemy łóżkowe, tyle że ja tu nie widzę przynajmniej przy takiej ilości danych, konieczności zabrania torebki i wylogowania się ze związku, bo w następnym będzie dokładnie tak samo (no chyba że autorka zwyczajnie uznaje, że się nie nadaje do związku i już, tak też bywa).
też przeszło mi to przez myśl, skoro teraz nie odpowiada mi bycie "panią domu" .. ale nie jest tak, że rodzice za mnie wszystko robili, niestety tak było w domu męża (jest jedynakiem) i przyzwyczaił się, że wszystko za niego robią.. a ja z kolei przyzwyczajona jestem do dzielenia obowiązków.

a tak jak napisałaś RedJane czy warto rezygnować ze wszystkiego skoro pojawiły się pierwsze problemy?
No IMO najpierw trzeba powalczyć ze swoim podejściem i z problemami, bo rzucić w cholerę od razu i uciec z torebką to każdy potrafi, a potem często żal.. Rozmawiać, rozmawiać, z mężem i jeśli masz kogoś zaufanego, to z tym kimś także, czasem osoba z zewnątrz widzi różne mechanizmy z których sobie nie zdajemy sprawy i takie obiektywne spojrzenie może bardzo pomóc..
Cytat:
a tak jak napisałaś RedJane czy warto rezygnować ze wszystkiego skoro pojawiły się pierwsze problemy? Jeśli uznajesz,że malżeństwo bez uczucia też ma rację bytu, to może i warto tylko co na to Twoj maż? Raczej nie bylby szczesliwy wiedzac,ze go juz nie kochasz. Ja jestem zagorzałym adwokatem walki o zwiazek bez wzgledu na to, co zaszlo,ale pod jednym warunkiem - ze sie ludzie kochają,a Ty nie odwzajemniasz uczucia,wiec...unieszczesliwisz tylko swojego meza. Bedziesz klamac w zywe oczy mowiac 'kocham cie'? W lozku tez nie bedzie Ci dobrze, z wiadomych wzgledow, o ktorych pisal Jacenty np. Jest jeszcze taka opcja,ze kochasz,tylko o tym nie wiesz i przydalaby się jakas weryfikacja. Jak myslisz, gdyby maz chcial odejsc, np do innej kobiety albo przestalby Ci nadskakiwac, co by się z Tobą dzialo?

P.S. Sorry za brak niektorych polskich znakow, cos mi sie z klawiatur~ą podzia~ło. :/
Po prostu, OP, musisz przemyśleć sytuację i zastanowić się - czego Ty właściwie chcesz? Od tego należy wyjść, dopiero potem myśleć nad resztą. Podstawową sprawą jest:

Czy nadal chcesz mieszkać z tym mężczyzną pod jednym dachem, w przyszłości być matką jego dziecka i wspólnie tworzyć (szczęśliwą) rodzinę?

Zastanów się i daj nam znać.
Junona no właśnie ja tu usiłuję dojść czy faktycznie nie kocha czy po prostu jej tzw motylki przeszły i rutyna zżera - bo to są jednak dwie różne rzeczy..
Cytat:
jeśli to pomogło w twoim związku, może i zadziała u mnie.. ciężko się okreslić czy kocha czy nie, ale skoro szuka/zastanawia sie nad rozwiązaniami to wydaje mi się że cos się tam jeszcze tli i może warto podmuchać żeby rozniecic ten ogień.

tak jak ktos juz napisał, macie jeszcze czas żeby to zakończyc i się rozwieść więc póki co może warto popracować.
Cytat:
tak jak ktos juz napisał, macie jeszcze czas żeby to zakończyc i się rozwieść więc póki co może warto popracować. Szkoda tylko, ze autorka zaczęla pracowanie nad związkiem od zdrady :/ Teraz dopiero rozkminia. Gdyby nie ten skromny fakt, sytuacja bylaby zupelnie inna,bo nawet jeśli odnajdzie w sobie na nowo uczucia do meza bedzie trwala w malzenstwie ze zdrada na sumieniu,albo kiedys mu powie a on tego nie zniesie i i tak się rozejda, tyle ,ze wtedy moga sie juz pojawic dzieci np. Ale ok,bez umoralniania, bo jak autorka napisala,zdrada nie jest tu dla niej najwiekszym problemem.
A jesli chodzi o etap walki o pozycje w zwiazku, dogryzanie sobie, wypominanie pierdół jakie się nieuchronnie nawarstwiaja jak się razem mieszka- przechodzę od jakiegos przez to samo,ale jakos nie mam watpliwosci,ze kocham.
Nie bądź hipokrytką - miałaś odwagę iść do łóżka z innym, miej odwagę się przyznać, że nie jest Ci dobrze z partnerem. Powiedz mu.
Jak już dojdziecie do porozumienia i się rozejdziecie...lub nie, to zastanów się, jak zmienić podejście do siebie, co w sobie zmienić, co naprawić, czego się nauczyć, by się pokochać. Nie pokochasz siebie - nie dasz miłości nikomu innemu.
Cytat:
[...] bo jak autorka napisala,zdrada nie jest tu dla niej najwiekszym problemem. A powinna być, bo w ten sposób dodała, do standardowych irytujących ja drobiazgów, ukryte porównania męża z kochankiem. Jak sama pisze przyjaciel jest we wszystkim lepszy. Lepiej całuje, wie gdzie i jak pieścić, lepiej kocha się z nią. Jeśli codzienne nieporozumienia sa z czasem do uniknięcia, to tego typu odnośniki już zawsze będą ich dzieliły.

.
Pogadajcie. Powiedz mu o swoich uczuciach...o swojej zdradzie. Może on cię też już nie kocha? Oszukujesz go. On ciebie być może także. Może już się poznał na tobie i np. opowiada ci bajki o miłości tylko dlatego że na razie nie znalazł sobie jeszcze żadnej dziury na boku a gdzieś musi się wyładować i niechętnie ale myśli sobie lepsze niż rękodzieło. Wtedy rozstaniecie się w zgodzie. A może jest wręcz przeciwnie - Wybaczy ci zdradę bo kocha szczerze a za taki akt łaski może i ty pokochasz go na nowo. Nie będę ci pisał jak bardzo złą kobietą jesteś bo to już wiesz.
Cytat:
Junona no właśnie ja tu usiłuję dojść czy faktycznie nie kocha czy po prostu jej tzw motylki przeszły i rutyna zżera - bo to są jednak dwie różne rzeczy.. Tez mi to przyszło do głowy. Pomyslałam jeszcze, ze, niestety, to mogły byc jedynie same motylki, bez całej, jakze istotnej "reszty". - I stad problem.
Cytat:
Zaczęłam nawet wyobrażać sobie, że jest możliwe życie bez Niego, i że wcale nie byłoby takie najgorsze. seks jest dla mnie katorgą. nie czuję nic, a jeśli już to jest to ból. często płaczę po zbliżeniu, bo czuję, że zrobiłam coś wbrew sobie. Przede wszystkim na tym powinnas sie skupic oceniajac swoje uczucia do niego.

Skoro z latwoscia przychodzi Ci myslenie, ze moglabys zyc bez niego, dla mnie oznacza to tylko jedno - nie kochasz go i zapewne nigdy nie kochalas. Bo gdybys go kochala, to takie mysli bolalyby Cie bardzo. Gdybys go przestala kochac, to bolalby Cie fakt, ze uczucie przeminelo. Skoro tego wszystkiego nie czujesz, moim zdaniem nie ma co ratowac.

Juz nie wspominajac o seksie.
Pokaż mu wątek, jeśli to facet z jajami, to decyzję o rozwodzie podejmie w parę minut

A Twój żal o zdradę o kant dupy potłuc, skoro chciałabyś to zrobic jeszcze raz, gówno a nie żałujesz. Hipokryzja.
Cytat:
Pogadajcie. Powiedz mu o swoich uczuciach...o swojej zdradzie. Może on cię też już nie kocha? Dobrze by było, obawiam się jednak,że jest inaczej. On pewnie świata poza nią nie widzi, tak jest najczęściej. Zapomniałam, ze to był ewentualny powód obaw przed ujawnieniem zdrady - madamee.dragonf (ly) boi się, że mąż sobie coś zrobi.
Udało mi się przeczytać wszystko... i jestem w szoku.

Szokujesz mnie Ty... autorko tego wątku jak i wypowiedzi większości.

Po pierwsze, popieram Jezebel... miałaś odwagę zdradzić ??? To miej odwagę przyznać się.

Mówicie żeby zdradę zachować dla siebie ?? Bzdura !! Związek na kłamstwie opierać ? Tfu ! to już jest przecież małżeństwo. Jak jest kłamstwo to w zasadzie go już nie ma. Chyba zapomniałaś co mu przyrzekałaś. Strasznie mi go żal. Bo najprawdopodobniej nawet nie byłaś z nim szczera w rozmowach o waszych problemach i znalazłaś sobie łatwiejsze wyjście z sytuacji idąc do łóżka z innym. Przyznaj tak szczerze, czy dałaś mu szansę poprawy, albo czy pomogłaś mu ? (bo o naprawianiu nie ma co mówić)

Proponuje przyznać mu się do wszystkiego, wziąć rozwód póki jeszcze dzieci nie macie a następnie wrócić do przedszkola gdzie uczy się dzieci poszanowania do drugiego człowieka. Twój mąż ma szanse znaleźć jeszcze wspaniałą kobietę.

P.S.
Sory... poniosło mnie... ale wyobraziłem sobie siebie w skórze Twojego męża... Biedny człowiek.
Cytat:
wsiąść ...a kolega do podstawówki uczyc się polskiej ortografii;)

Niestety autorka przestała się udzielac...
To z emocji :) Poprawione...
Cytat:
wydaje mi się, że cała ta sytuacja popchnęła mnie do tego, że zdradziłam ... było mi dobrze z tym facetem (przespaliśmy się raz; drugi raz to była zabawa). seks z tym facetem był piękny, nigdy nie czułam się tak z moim mężem - nawet na samym początku. ten 'nowy' wiedział jak pocałować, jak dotknąć ... wiem, że jeśli nadarzy się okazja zrobię to znowu... Tylko egoistyczne szmaty zdradzają. Trzeba było się rozwieść i wtedy się *******ić z innymi ile popadnie, gdzie i kiedy. ;)
Cytat:
Tylko egoistyczne szmaty zdradzają. Teoretycznie. W praktyce życie nie jest takie czarno-białe.
Ja bym się powstrzymał od zdrady, mimo wszystko. Wolę grać fair.

Odbiłbym to sobie po rozstaniu. ^^
Cytat:
Ja bym się powstrzymał od zdrady, mimo wszystko. Wolę grać fair. Fakt, nie to żebym popierała zdradę, ale ona nie zawsze wynika z bycia egoistycznym i bezmyślnym - tzn - to nie jest takie proste, o to mi chodziło :)
Jak byłam 10 lat młodsza, miałam super sztywne zasady, moje wartości były takie klarowne, moja tolerancja tak mocno rozciągliwa. Droga jaką człowiek wybiera ma wiele wybojów, dołków, innych przeszkód - czasem one zmuszają nas do przesuwania granic, naginania indywidualnych norm, odkrywamy uczucia i emocje, które omamiają naszą racjonalność i dokonujemy wyborów, które w głowie nam się nie mieściły kwadrans wcześniej. Mike - chciałabym spotkać Cię za 15lat i usłyszeć, że Twoje zasady gry fair utrzymały się na tym samym poziomie, kiedy je w sobie wykształciłeś, oraz o skutkach ich przestrzegania lub nie przestrzegania.
Cytat:
Teoretycznie. W praktyce życie nie jest takie czarno-białe. poza naprawdę super skrajnymi przypadkami jest czarno białe, tylko jaj nie macie żeby to zaakceptować

Cytat:
Jak byłam 10 lat młodsza, miałam super sztywne zasady, moje wartości były takie klarowne, moja tolerancja tak mocno rozciągliwa. Droga jaką człowiek wybiera ma wiele wybojów, dołków, innych przeszkód - czasem one zmuszają nas do przesuwania granic, naginania indywidualnych norm, odkrywamy uczucia i emocje, które omamiają naszą racjonalność i dokonujemy wyborów, które w głowie nam się nie mieściły kwadrans wcześniej. Mike - chciałabym spotkać Cię za 15lat i usłyszeć, że Twoje zasady gry fair utrzymały się na tym samym poziomie, kiedy je w sobie wykształciłeś, oraz o skutkach ich przestrzegania lub nie przestrzegania. Normy zmieniające się po kwadransie? Jak Ty chcesz na czymś takim kiedykolwiek coś zbudować?

Lub inaczej, czemu się dziwisz, że to co zbudowałaś się *******i?
Cytat:
jaj nie macie Przepraszam, a do kogo ta liczba mnoga? Widzisz mnie podwójnie czy generalizujesz na wszystkie kobiety? :yawn:
Jaj nie macie, towarzyszko Red Jane ;)
A no tak, dzięki Juno, zapomniałam, że jestem czerwona :yawn:

Jaja nie mają nic do rzeczy IMO. Dlatego, że dowcip polega na tym, że możemy sobie mieć zasady i je głosić, ale nie możemy ze stuprocentową pewnością przewidzieć, jak byśmy się sami zachowali w sytuacji X czy Y i czy aby na pewno nie ma żadnych czynników które by zachwiały naszymi zasadami. Owszem, lepiej być w porządku i mieć tyle jaj, żeby się trzymać jakiegoś morale, ale nie zawsze wychodzi.

Żeby była jasność - sama nigdy nie zdradziłam.
Cytat:
Udało mi się przeczytać wszystko... i jestem w szoku.

Szokujesz mnie Ty... autorko tego wątku jak i wypowiedzi większości.

Po pierwsze, popieram Jezebel... miałaś odwagę zdradzić ??? To miej odwagę przyznać się.

Mówicie żeby zdradę zachować dla siebie ?? Bzdura !! Związek na kłamstwie opierać ? Tfu ! to już jest przecież małżeństwo. Jak jest kłamstwo to w zasadzie go już nie ma. Chyba zapomniałaś co mu przyrzekałaś. Strasznie mi go żal. Bo najprawdopodobniej nawet nie byłaś z nim szczera w rozmowach o waszych problemach i znalazłaś sobie łatwiejsze wyjście z sytuacji idąc do łóżka z innym. Przyznaj tak szczerze, czy dałaś mu szansę poprawy, albo czy pomogłaś mu ? (bo o naprawianiu nie ma co mówić)

Proponuje przyznać mu się do wszystkiego, wziąć rozwód póki jeszcze dzieci nie macie a następnie wrócić do przedszkola gdzie uczy się dzieci poszanowania do drugiego człowieka. Twój mąż ma szanse znaleźć jeszcze wspaniałą kobietę.

P.S.
Sory... poniosło mnie... ale wyobraziłem sobie siebie w skórze Twojego męża... Biedny człowiek.
Nie ma co, ale ivor - słusznie pisze.

Sprawa jest prosta: trzeba otwarcie z mężem pogadać, związek i tak będzie skończony, ale pozostanie ci przynajmniej resztka szacunku i przyzwoitości dla samej siebie.
Patrząc wtedy w lustro - Twoja "fizyczność" już nie będzie cię tak mierzić i będziesz mogła zacząć wszystko na nowo...
Rzeczą ludzką jest błądzić i podejmować niewłaściwe decyzje - dlatego nie będę czynił ci żadnych wyrzutów i osądzał cię, nie mam do tego prawa... piszę jakbym postąpił będąc na twoim miejscu.
Junona ma być madamee.dragonf - to celowe :)...

---------------------------------------------

To co piszecie dało mi wiele do myślenia. jestem po rozmowie z mężem, po przyznaniu się, że miałam skok w bok i czekam. od kilku dni nie rozmawiamy ze sobą. czekam na jego reakcje.
rozmowa była ciężka, kilka razy miałam wątpliwości czy przyznać się do wszystkiego, bo jakby nie patrzeć wiedziałam, że Go zranię. z jednej strony nie chciałam sprawiać Jemu bólu, a z drugiej - tak jak wielu z Was napisało - należały się wyjaśnienia drugiej osobie..

pisząc, że Wasze wypowiedzi dały m do myślenia, miałam na myśli to, że zaczęło się znów coś tlić. nie wiem czy mam takie wahania emocjonalne, i raz wydaje mi się, że Go nie kocham, innym że może jednak coś z tego będzie.
a czy resztka szacunku w stosunku do samej siebie została bufallo to się jeszcze okażę. na razie czuję się podle.
madamee.dragonf...moim zdaniem, jestes bardzo odwazna, ze powiedzialas mu prawde (mowie tutaj o tym skoku w bok). Moim zdaniem,jezeli byliscie ze soba 4 lata i przez ten czas, nie mialas takich watpliwosci, czy go kochasz czy nie, to ta decyzja o "zamazpojsciu", wcale nie byla pochopna. Po prostu balas sie takich powaznych deklaracji, ze to na zawsz, a cale zycie i pewnie chcialas ciagle odkladac ta chwile w czasie, ale nie mam pojecia czemu mialoby to sluzyc. Pewnie gdybyscie nie zrobili tego przez kolejny rok, czy dwa lata, mialabys dokladnie takie same watpliwosci i ciagle trwalibyscie w tym samym punkcie. Zrobiliscie krok na przod, i moim zdaniem dobrze. Mysle, ze te twoje rozkminianie, czy go kochasz czy nie, sa calkowicie naturalne. Po tylu latach, nie ma sie co dziwic, ze w glowie tla sie takie mysli, bo w kazdym zwiazku nadchodzi czasem chwila zwatpienia. Bardzo mozliwe, ze to wlasnie dlatego, ze twoj maz jest dla ciebie "za dobry". Moze dlatego, czujesz, ze jest nudno, ze on jest ulegly, ze nic sie nie dzieje. Jestem pewna, ze gdyby on sie postawil kilka razy i zoaczylabys ze ma "jaja", inaczej bys na niego spojrzala, ze to ty musisz zabiegac o niego, taki podmuch swiezego powietrza w zwiazku. Mozliwe, ze to co mu powiedzialas, sprawi, ze pokaze swoje nowe, nieznane jeszcze tobie oblicze, ktore na powrot wznieci w tobie ten zar. Mozliwe, ze zobaczysz, ze jest o co walczyc, starac sie. Natomiast jezeli wybaczy ci bez slow...to mysle, ze nic sie nie zmieni w tobie..
Cytat:
Mike - chciałabym spotkać Cię za 15lat i usłyszeć, że Twoje zasady gry fair utrzymały się na tym samym poziomie, kiedy je w sobie wykształciłeś, oraz o skutkach ich przestrzegania lub nie przestrzegania. Nie po to ma się swoje zasady żeby je łamać przy pierwszej lepszej okazji.
To znaczy, ze nie - przy pierwszej lepszej okazji, mozna? Jesli tak, no to chyba, w kazdej, nawet najbardziej ekstremalnej sytuacji zyciowej trzeba sie trzymac zasad. Moim zdaniem, to zycie weryfikuje, nasze plany, zasady, to co sobie kiedys tam zalozylismy. Wiadomo, trzeba sie czegos w zyciu trzymac i czyms kierowac, jednak moim zdaniem, nigdy nie mozna mowic nigdy, o dopoki ktos nie znajdzie sie w jakiejs przykladowej sytuacji zyciowej, ktora tak zarliwie krytykuje, no to chyba jednak nie jest dosyc wiarygodny.
Uważam że dokonałaś właściwego wyboru. Zyczę wam szczęścia wspólnie lub każdemu osobno.
odważna czy nie - to i tak nie ma teraz znaczenia. tylko wiecie, nieważne w jakiej syt czlowiek sie znajdzie, a zawsze bedzie mial watpliwosci. ktos już tutaj wczesniej napisał, ze nie obarczałby drugiej osoby wiedzą o zdradzie, tylko po to by osoba zdradzająca sama tkwiła w tym bagnie. i moze miał racje, ja chyba nie chciałabym wiedziec, ze mój facet mnie zdradza :/

Genevieve masz racje. nigdy nie mów nigdy. jeszcze rok temu przez myśl nie przeszłoby mi, ze moge posunąć sie do takich rzeczy i też żarliwie krytykował tych, którzy 'puszczają się' na boku. a dziś - proszę, jestem żywym przykładem na to, że czasem zasady idą w łeb.
no wlasnie o tym mowie...tak czy inaczej, powiedzialas i nie da sie juz cofnac czasu. W sumie, to dobrze sie stalo..bo mysle, ze potrzebna ci teraz jakas..hmm.."nowa" sytuacja zyciowa, nie wiem jak to ujac. Chodzi mi o to, ze gdyby wszystko bylo w porzadku i tobie przytrafilby sie skok w bok, to ja nic bym nie powiedziala..natomiast tutaj, znalazlas sie na swego rodzaju zakrecie, czy jak to inaczej nazwac, powiedzialas i trzeba zaczekac na dalszy bieg tej sytuacji, jak twoj maz zachowa sie w tej sytuacji. Mysle jednak, ze nie wszystko jeszcze stracone. Uwazam, ze watpliwosci, jakie nas nachodza bedac w zwiazku, wcale nie musza byc efektem tego, ze juz nie kochamy swojego partnera i ze to musi byc koniec.
Cytat:
Normy zmieniające się po kwadransie? Jak Ty chcesz na czymś takim kiedykolwiek coś zbudować?

Lub inaczej, czemu się dziwisz, że to co zbudowałaś się *******i?
Cytat:
Nie po to ma się swoje zasady żeby je łamać przy pierwszej lepszej okazji. To ciekawe, że widzicie tylko jedną stronę medalu. Zraniła Was kiedyś ukochana osoba? Taka, którą kochacie ponad życie, dla której wszystko jesteście w stanie zrobić, która znaczy dla Was więcej, niż ktokolwiek inny na świecie ? Wybaczaliście kiedyś? Oświadczam, że czasem zasady i normy oraz nasze wartości, tak niewiele znaczą w konfrontacji z emocjami. Kiedy człowiek ugina się pod ciężarem uczuć i zmuszony jest wybierać, w jego normach i zasadach robi się chaos wiele z nich w świetle różnych wydarzeń się po prostu przewartościowuje. Wybaczamy, dajemy szansę, łamiemy się w imię miłości i zasady, że "tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi".
Luk - nie bądź taki dosłowny w interpretacji tekstu, czasem "kwadrans" może stanowić przenośnię. Jak mówię do Ciebie "pozwól tu na sekundę", to rzecz jasna nie mam na myśli jednej sekundy, prawda? :| Nie wiem też, skąd wyciągnąłeś takie a nie inne wnioski o moich związkach, ale ja nie mam problemu z relacjami na płaszczyźnie przestrzegania norm.
_mike - ja piszę o wyjątkowych okazjach, a Ty o pierwszych lepszych. Tak nie dojdziemy do porozumienia.

Odkąd pamiętam, na forach dyskusyjnych byli tacy radykałowie - nigdy jednak kobiety.
jezebel - jestem dokladnie tego sameg zdania. Na boga, zeby nigdy nie zmienic, nie przewartosciowac swojego zycia - moim zdaniem - trzebaby bylo w ogole nie zyc
ogólnie - tylko przyklaskuję Beacie.
ale tu bym dyskutował :
Cytat:
Odkąd pamiętam, na forach dyskusyjnych byli tacy radykałowie - nigdy jednak kobiety. ;)
Sławek, możemy mieć różne doświadczenia - ja nie chcę generalizować, po prostu myślę, że najczęściej o tej sztywności zasad mówią faceci, kobiety niezmiernie rzadko. Pewnie ta nasza mocno emocjonalna natura ma tu spory wkład.
Cytat:
Odkąd pamiętam, na forach dyskusyjnych byli tacy radykałowie - nigdy jednak kobiety. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na tym świecie istnieją mężczyźni o twardych, jasno ustalonych zasadach moralnych, ale Ciebie taka odpowiedz zapewne nie usatysfakcjonuje.
Cytat:
(...)Na boga, zeby nigdy nie zmienic, nie przewartosciowac swojego zycia - moim zdaniem - trzebaby bylo w ogole nie zyc Boże broń mnie przed kobietą, która będąc w związku ze mną nagle przewartościowuje swoje życie i stwierdzi, że zdrada to znowu nic takiego.
Również popieram Jezebel. Bardzo mądrze się wypowiedziała. Gadać o bezwarunkowym trzymaniu się norm mogą mówić tylko Ci, co nigdy soldnego łomotu od życia nie dostali, ne wiedzą jak to jest. Ja w temacie się nie wypowiadałem, bo sprawa jest poważna jak diabli, ciężko to rozsądzić komuś kto zdradzony nigdy nie był, ani nie znajdował się w takim układzie.
Jeśli mam być szczery i nie offtopować, to naprawdę nie wiem jakbym się zachował w sytuacji autorki, czy w sytuacji jej męża gdyby mi powiedziała że nie jest szczęśliwa. Poważnie. Ogólnie jestem zwolennikiem zerwania relacji w takim układzie, ale ta sprawa jest za gruba na takie prostolinijne rozwiązania chyba.
Cytat:
Również popieram Jezebel. Bardzo mądrze się wypowiedziała. Gadać o bezwarunkowym trzymaniu się norm mogą mówić tylko Ci, co nigdy soldnego łomotu od życia nie dostali, ne wiedzą jak to jest.(...) Zapytam otwarcie, jakie to problemy, jaki łomot trzeba dostać od życia, aby stwierdzić, że zdrada nie jest zła?Dziewczyna mnie zdradzi to sprawi, że zapragnę się odwdzięczać? A może poprostu spotkam cudowną kobietę i stwierdzę, że zdrada z nią nie liczy się jako zdrada? Niech mnie ktoś uświadomi.
Nie chodzi o to, czy zła, czy nie. Chodzi o to, czy usprawiedliwiona, czy nie.
Widzę, że dla niektórych zdrada jest rozpatrywana w kategoriach zabójstwa w obronie koniecznej, gdzie rozsadza się czyja wina była, czy ktoś nie przekroczył uprawnień, czy miał prawo użyć broni, itd. Zaś wg. mnie lepszym porównaniem dla zdrady jest zabójstwo z premedytacją ze szczególnym okrucieństwem.
Maro, bo Ty nigdy w związku nie byłeś. Nie zrozumiesz niczego, co wiąże się ze związkiem i seksem, póki sam tego nie doświadczysz. Teraz twoje rozważania przypominają raczej ataki naburmuszonego, rozżalonego chłopca.
Gościu, ty nie ogarniasz że jak człowiekowi się życie wali na łeb, to on tego nie ogarnia rozumem tylko działa instynktownie, emocjonalnie. Czasami to jest tak silne że rozum nie ma nic do gadania. Nic, kapujesz? I mimo tego, że trzeba za to będzie płacić to ludzie to robią. Po prostu.
I przestań chrzanić o porównywaniu zdrady do zabójstwa. Nie masz pojęcia o czym mówisz.
Cytat:
Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na tym świecie istnieją mężczyźni o twardych, jasno ustalonych zasadach moralnych, ale Ciebie taka odpowiedz zapewne nie usatysfakcjonuje. Nie chodzi chyba o satysfakcję tylko świadomość - mam ją. Nie w tym sęk - brzydzę się zdradą i mogę się nogami zapierać, że mi się nie przytrafi, lub zdrady nie wybaczę. Życie pokazało, że mimo to, potrafię wybaczyć a i okłamać partnera również /mimo, że nie była to zdrada/. Moje sztywne zasady, super normy, świetne wartości, na nic się zdały. Wychyliłam wódę z partnerem, poszarpaliśmy się, kilka razy się spakowałam, zamykałam w pokoju na klucz, oboje płakaliśmy - wszystko w ciągu kilku godzin, po to, by sobie wzajemnie później wybaczyć i kochać się jeszcze mocniej. Cały fundament który latami budowałam okazał się ruchomymi piaskami. Czy żałuję, że nie byłam radykalna, lub on taki nie był? Radykalna to ja mogę być w kwestii dobierania koloru ścian mojego pokoju, bo nie toleruję błękitu i nie zgodzę się na niego nigdy w życiu, ale nie kwestii emocji i uczuć. Nie w kwestii miłości. I cieszę się, że jest ich we mnie tyle, że nie jestem kawałkiem drewna, że potrafię wybaczać i trafiam na takich, którzy też potrafią. Podziwiam ludzi z zasadami, sama hołduje wielu, ale nie zarzekam się już na święte nigdy. Dla mnie nic nie jest tylko czarne i białe.
Cytat:
Gościu, ty nie ogarniasz, że jak człowiekowi się życie wali na łeb, to on tego nie ogarnia rozumem, tylko działa instynktownie, emocjonalnie. Czasami to jest tak silne że rozum nie ma nic do gadania. A to źle, bo głowa jest od myślenia, a nie krocze.

Pierwszy raz będę trzymać stronę Mara - nie ma żadnego wytłumaczenia dla zdrady. Jakiś tam honor trzeba mieć.
Powiedziała to osoba, której argumentacja brzmi: zrozumiesz jak dorośniesz, a jak dorośniesz i dalej będziesz miał inne zdanie to znaczy, że dalej nie dorosłeś.

Rozumiem znacznie więcej niż Ci się wydaje a to właśnie dlatego, że "stoję zboku" jestem obiektywny i widzę jak to żałośnie tłumaczą się ludzie nie potrafiący przyznać się do błędów, ludzi, którzy szukają wymówek, ludzi, którym wydaje się, że ich świat jest bardziej "szary" niźli innych.
Od kiedy emocje rodzą się w jądrach ? mike
Nolaan napisał, że łeb tego nie ogarnia rozumem gdy emocje biorą górę. No to jeśli nie rozumem to czym?

Przeczytaj słowa Nolana z postu #77
Cytat:
Widzę, że dla niektórych zdrada jest rozpatrywana w kategoriach zabójstwa w obronie koniecznej Nie.
Niby złodziej to złodziej, a morderca to morderca. A jednak istnieje coś takiego jak kwalifikacja czynu, jak morderstwo w afekcie, jak okoliczności łagodzące - i rozmaite są wymiary kary.

Tu nie chodzi o to, czy zdrada jest czasami dobra, tu chodzi o to, co myśleć o zdradzających - nie da się ich wszystkich wrzucić do jednego worka.
Cytat:
Rozumiem znacznie więcej niż Ci się wydaje a to właśnie dlatego, że "stoję zboku" jestem obiektywny i widzę jak to żałośnie tłumaczą się ludzie nie potrafiący przyznać się do błędów, ludzi, którzy szukają wymówek, ludzi, którym wydaje się, że ich świat jest bardziej "szary" niźli innych. Bredzisz. Samo to, że oceniasz reakcję bazującą na instynktach za pomocą logiki i obiektywizmu świadczy że nie masz bladego pojęcia o czym piszesz. I nie wydaje Ci się więcej. Tylko tak myślisz. Co Ty wiesz o Jezebel? O innych ludziach którzy tu piszą? Co daje Ci podstawę do takiego sądu o nich? Nic, bo Ty nic o nich nie wiesz. Ani o tym co czuje zdradzany i zdradzający.
Ty mike tak się honorem nie unoś. To było dobre w Japonii 400 lat temu. To czy wybaczysz komuś zdradę czy nie nigdy nie jest pewne. Ja, gdybym naprawdę kochał, a moja kobieta okazała by mi skruchę, widziałbym że cierpi z powodu tego że mnie zdradziła, a jednocześnie powiedziałaby mi dlaczego to zrobiła to dałbym jej szansę. I nam na to, żeby błędy ponaprawiać i żyć dalej razem. Bo nie kocha się za coś tylko mimo coś.
Bo taki jestem.
I tak należy zdradę oceniać. Każdą indywidualnie, drobiazgowo i powoli, zeby niczego nie przeoczyć, nie wydać sądu na ślepo, tak jak maro to robi.
Nolaan,

święte słowa. Uczuć nie można lekceważyć. Gdyby ludzie byli takimi automatami, jak sugeruje to psychologia behawiorystyczna, to właśnie psychologia behawiorystyczna nigdy by nie powstała ......
każdy ocenia wg swoich doświadczeń.
i jezebel nie jest pierwszą osobą, która podkreśla, że z wiekiem zazwyczaj ubywa w człowieku radykalizmu i czarno-białego postrzegania świata.
oprócz wieku oczywiście mają wpływ doświadczenia, zwłaszcza te nagłe, intensywne i negatywne. nie wiem co kiedyś ugryzło Mara, ale wiemy wszyscy nie od dziś, że kobiety są dla niego ucieleśnieniem zła, a zdradzające kobiety - złem podniesionym do kwadratu, trudno więc by reagował w takich tematach jak ten, w sposób inny niż właśnie zareagował.
Cytat:
Samo to, że oceniasz reakcję bazującą na instynktach za pomocą logiki i obiektywizmu świadczy że nie masz bladego pojęcia o czym piszesz. I nie wydaje Ci się więcej. Tylko tak myślisz. Co Ty wiesz o Jezebel? O innych ludziach którzy tu piszą? Co daje Ci podstawę do takiego sądu o nich? Nic, bo Ty nic o nich nie wiesz. Ani o tym co czuje zdradzany i zdradzający. Bardzo dobrze i celnie napisane ;) @ Nolaan


Cytat:
Ty mike tak się honorem nie unoś. To było dobre w Japonii 400 lat temu. To czy wybaczysz komuś zdradę czy nie nigdy nie jest pewne. Ja, gdybym naprawdę kochał, a moja kobieta okazała by mi skruchę, widziałbym że cierpi z powodu tego że mnie zdradziła, a jednocześnie powiedziałaby mi dlaczego to zrobiła to dałbym jej szansę. I nam na to, żeby błędy ponaprawiać i żyć dalej razem. Bo nie kocha się za coś tylko mimo coś. Twoje podejście za to się nadaje do czasów biblijnych a szczególnie niepokalanego poczęcia Jezusa.

Dałbyś szanse takiej szmacie, bo jesteś miękki i naiwny. Nie lubie się wiązać z *****kami, które nie potrafią porozmawiać ze swoim facetem otwarcie o problemie tylko wolą rozkraczyć nogi przed innym mężczyzną. Jestem na tyle młody, że jeszcze bym zdążył sobie znaleźć inną, lepszą kobiete, nie trzymałbym się tej kurczowo nie wiadomo po kiego ***** tylko dlatego, bo okazała skruche. Drzwi są tam i koniec tematu z tą panią. ;)
mike,

Twoje poglądy, Twoja sprawa. Ale z łaski swojej wykaż się tolerancją i nie narzucaj ich innym. Każdy ma prawo do oceny sytuacji po swojemu.
Szkoda gadać. Już za sam sposób wypowiadania się mike powinien dostać bana.

To taki sam typ jak Maro - w internecie zgrywa kozaka, w rzeczywistości to miękka buła.
pomijając dyskusję nad poglądami niektórych jej uczestników - ciekaw jestem reakcji męża autorki tematu i jego decyzji co do małżeństwa....
Frodo,

tu jest oś całego problemu. Obawiam się, że żadnej dyskusji nie będzie, sądząc z wypowiedzi.
Cytat:
Twoje podejście za to się nadaje do czasów biblijnych Fajnie, zawsze chciałem poznać Mojżesza :lol:

Frodo, ja sam nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że jedyne co wiem to to że nic nie wiem. Musielibysmy mieć jakiś bardziej klarowny obraz jego osoby, charakteru itd., a i to nie gwarantuje pewności co do trafności naszych spekulacji. To jest tak ciężki impakt emocjonalny, że wszystko może się zdarzyć. Autorka nie odzywa się jakiś czas, może coś się ruszyło?
Jezebel:

Oświadczam, że czasem zasady i normy oraz nasze wartości, tak niewiele znaczą w konfrontacji z emocjami. Kiedy człowiek ugina się pod ciężarem uczuć i zmuszony jest wybierać, w jego normach i zasadach robi się chaos wiele z nich w świetle różnych wydarzeń się po prostu przewartościowuje.

Jezebel miłość też się potrafi przewartościować.
Cytat:
Jezebel miłość też się potrafi przewartościować. A ktoś w to wątpi w ogóle?
A co się nie przewartościowuje i jest odporne na wszelkie wpływy i okoliczności?
oznajmiam, że na dzień dzisiejszy nic się nie zmieniło, tzn. jest cisza.. i trudno się dziwić, skoro zadałam cios takiego kalibru.

_mike ciekawa jestem jak ty zachowałbyś się gdyby Ciebie 'poniosło' i zdradziłbyś ?! nie oceniaj póki sam nie znalazłeś się w podobnej syt.
-----------------------------------

przewartościować można wszystko w życiu .. wystarczy odpowiednia chwila i okoliczności. proste
Cytat:
A ktoś w to wątpi w ogóle?
A co się nie przewartościowuje i jest odporne na wszelkie wpływy i okoliczności?
No właśnie czytając wypowiedzi w tym temacie zauważyłem, że jednak niektórzy w to wątpią...
Kiedy dojdzie do zdrady to zmienia się nie tylko nasz stosunek do osoby zdradzającej ale i to jak ją postrzegamy. Jeśli ktoś nas oszukał raz to może to zrobić ponownie. Poza tym pojawiają się myśli dotyczące tego czy skoro w tak ważnej i istotnej sprawie jak wierność zostaliśmy okłamani i zdradzeni to czy w innych życiowych sytuacjach tak nie będzie...
Dlatego mimo miłości nie łatwo jest wybaczyć zdradę. I o ile większość twierdzi, że nie można być pewnym tego że nie wybaczysz, i że te swoiste zasady z wiekiem się "rozluźniają" o tyle ja sądzę, że przeceniacie swoją wyrozumiałość.
I podkreślam, że wybaczyć to nie to samo co pozostać w związku.
Ale nikt nie powiedział, że bankowo wybaczy przecież.
Ale pewności mieć nie można. Jak ze wszystkim :) To nie jest przecenianie własnej wyrozumiałości a zwyczajna asekuracja - nigdy nie wiemy do czego i kiedy tak naprawdę jesteśmy zdolni.
No tak podchodząc do sprawy to oczywiście muszę Ci przyznać rację. Przyszłość jest niepewna to fakt. Ja mogę tylko powiedzieć, że mając kilka okazji do zdrady wciąż jestem wierny swoim zasadom. Jeden przypadek nawet miał miejsce kiedy ówczesny związek był już na wykończeniu. Mimo to stwierdziłem, że ona mi nic złego nie zrobiła więc i ja jej tego nie zrobię.
Oczywiście piszę o zdradzie fizycznej. Na psychiczną mamy dużo mniejszy wpływ niestety.
Churchill powiedział kiedyś, że jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne, to człowiek 'który ma mniej niż 30 lat i nie jest liberałem, nie ma odwagi. człowiek, który ma ponad 30 lat, i nie jest konserwatystą, nie ma mózgu'. Sądzę, przynajmniej z moich własnych doświadczeń, że odnośnie seksu, tą zasadę należałoby odwrócić.
Cytat:
bardziej przejmuję się tym, że duszę się w małżeństwie - pewnie z powodu braku uczucia z mojej strony. Widzę tylko jedno rozwiązanie: odejść.

Gdybym znalazła się w takiej sytuacji, gdybym doszła do wniosku, że nie żywię względem partnera żadnych uczuć, to po grzyba ciągnąć taki związek? Nie widzę żadnego sensownego powodu. Rozwód i każde idzie w swoją stronę w poszukiwaniu nowego szczęścia.
Cytat:
Szkoda gadać. Już za sam sposób wypowiadania się mike powinien dostać bana. Chciałabyś. :cool:

Cytat:
To taki sam typ jak Maro - w internecie zgrywa kozaka, w rzeczywistości to miękka buła. Rozszyfrowałaś mnie. :(

Cytat:
_mike ciekawa jestem jak ty zachowałbyś się gdyby Ciebie 'poniosło' i zdradziłbyś ?! nie oceniaj póki sam nie znalazłeś się w podobnej syt. Znalazłem się i nie zdradziłem. Kiedyś dziewczyna zdradzała swojego faceta ze mną i nie chciałbym być na miejscu tamtego, domyślam się przez to jak zdrada może boleć i nigdy czegoś takiego nie zrobie. :cool:
Przeczytałem po raz enty post otwierający i w końcu doszedłem do podobnego wniosku. Nie chciałem wyrażać opinii bez przemyślenia sprawy, ale rozstanie wydaje mi się jedynym wyjściem. Przecież na dobrą sprawę nic Was dwoje już nie łączy. I nie zanosi się na poprawę sytuacji. Chyba lepiej byłoby to skończyć niż jeszcze bardziej się pogrążać.
Jeżeli autorka jest PEWNA że już nie kocha męża no to raczej.
Tyle że ja z kolei drążyłam żeby się zorientować czy faktycznie nie kocha czy jest zniechęcona codziennością. Bo to dwie różne rzeczy jednak..
Cytat:
Znalazłem się i nie zdradziłem. Kiedyś dziewczyna zdradzała swojego faceta ze mną i nie chciałbym być na miejscu tamtego, domyślam się przez to jak zdrada może boleć i nigdy czegoś takiego nie zrobie. :cool: a widzisz kolego - ważna informacja. dowód na to, że poglądy nie biorą się z powietrza, tylko z doświadczenia.
Cytat:
To taki sam typ jak Maro - w internecie zgrywa kozaka, w rzeczywistości to miękka buła. Jeśli posiadanie własnego zdania, jasnych reguł, własnej wizji świata jest dla Ciebie oznaką słabości charakteru to już nie mój problem.
btw. W życiu jestem twardy jak słoik musztardy.^^
Cytat:
rozmowy już były ... ale głównie oparte na tym w czym On ma się zmienić..
wiem, że problemem jestem ja, bo On bardzo się stara. (...)
:lol:

jakie to kobiece :)
<sexista>
Cytat:
a widzisz kolego - ważna informacja. dowód na to, że poglądy nie biorą się z powietrza, tylko z doświadczenia. a czy powiedziałem kiedykolwiek, że moje poglądy się nie wzięły z kosmosu? ;)
Cytat:
Jeśli posiadanie własnego zdania, jasnych reguł, własnej wizji świata jest dla Ciebie oznaką słabości charakteru to już nie mój problem. Zasady dobra rzecz, ale to była sugestia, że niektórzy są mocni głównie w gębie. Łatwo się zarzekać na piśmie, że się ma takie zasady i że w sytuacji takiej to łohoho jak byśmy pokazali, oj jak byśmy popędzili kota.. :rockon: W towarzystwie koleżanek też byś powiedział głośno, że wszystkie to dziwki i czekają tylko, żeby zwieść faceta?

W rzeczywistości bywa różnie i dlatego w napięciu czekamy na info, co zrobił mąż madamee.
Cytat:
W towarzystwie koleżanek też byś powiedział głośno, że wszystkie to dziwki i czekają tylko, żeby zwieść faceta? a co to za filozofia? szczerość to podstawa!
Cytat:
Widzę tylko jedno rozwiązanie: odejść.
Gdybym znalazła się w takiej sytuacji, gdybym doszła do wniosku, że nie żywię względem partnera żadnych uczuć, to po grzyba ciągnąć taki związek? Nie widzę żadnego sensownego powodu. Rozwód i każde idzie w swoją stronę w poszukiwaniu nowego szczęścia.
Ale jeśli mąż jej wybaczy...Może jest szansa że uczucie rozbłyśśnie ponownie ?
W sumie jak dla mnie autorka jedyne co mogła zrobić by jakkolwiek jeszcze zachować twarz to zrobiła. Teraz decyzja należy do męża. I o ile byłaś z nim na prawdę szczera i powiedziałaś mu wszystko to co powinnaś ( tutaj wytłuszczone ):
Cytat:
było mi dobrze z tym facetem (przespaliśmy się raz; drugi raz to była zabawa). seks z tym facetem był piękny, nigdy nie czułam się tak z moim mężem - nawet na samym początku. ten 'nowy' wiedział jak pocałować, jak dotknąć ... wiem, że jeśli nadarzy się okazja zrobię to znowu... To przyszłości związku nie będzie.
Tu nie chodzi o męża, a o nią. Może jest jakiś promyk nadziei, ale wydaje mi się, że jeśli on usłyszy coś w guście: "Nie jestem z Tobą szczęśliwa", "Nie kocham Cię" to będzie ciężko. Choć może też być i tak, że się ogarną oboje po długiej szczerej rozmowie i naprawią to. Za dużo tu spekulacji jednak póki co.
No mi chodziło właśnie o ten promyk nadziei-ponoć ostatnia umiera. Miejmy nadzieję że autorka któregoś dnia przetnie nazze spekulacje.
Fender, nigdzie nie kwestionowałam braku ewolucji i zmian w miłości. Nie chcę znowu wkładać kija w mrowisko, bo trudno się dyskutuje na tak aroganckim poziomie jaki zapodał mike, ale dla mnie uczucia i emocje po prostu nie są constans.
Cytat:
Ale jeśli mąż jej wybaczy...Może jest szansa że uczucie rozbłyśśnie ponownie ? Ale co ma jej niby wybaczyć? Że żona go nie kocha? Bo o to przecież chodzi autorce tematu.

Zresztą oparłam się na pierwszym poście, a tu już ponad 100 dopisano (8)), więc nie wiem, o co się w tej chwili tutaj kręci.
Moim zdaniem gdzie nie ma iskierek, tam i ognia nie ma ani go już nie będzie. ;) Na tym koniec, bo nie chce mi się przebijać przez te strony referatów, by dogłębnie zbadać kwestię kto tu kogo kocha, a kto nie, albo komu bardziej na czym zależy, a komu mniej itp. itd.
Cytat:
a co to za filozofia? szczerość to podstawa! Nie szczerość tylko prostackie uogólnienie, bo nie ma tak że WSZYSCY reprezentanci danej grupy mają identyczne natężenie danej cechy czy też że u wszystkich dana cecha występuje --> krzywa Gaussa.

Po drugie - takie kozaczenie mogłoby się skończyć obiciem mordy przez jakiegoś obrońcę honoru damskiego, co jakby zniechęcać może do wygłaszania takich stwierdzeń w życiu realnym :P

A jako, że ludzie są nieobliczalni, to wybaczenie i katharsis wcale mi się nie wydają nieprawdopodobne - zależy od tego jak wyglądała rozmowa i co dokładnie madamee sobie przemyślała.
RedJane, mi osobiście lata jeśli jakaś kobieta w moim towarzystwie powie 'każdy facet to świnia i kawał *****'. To jej zdanie a i pewnie coś w tym jest. I w drugą stronę też to działa.

Obrońców honoru damskiego się nie boję. Oni są właśnie tylko mądrzy w gębie i potrafią zwrócić uwagę, ale żeby obić mordę to się już nie nadają. ;]
Cytat:
Tu nie chodzi o męża, a o nią. Może jest jakiś promyk nadziei, ale wydaje mi się, że jeśli on usłyszy coś w guście: "Nie jestem z Tobą szczęśliwa", "Nie kocham Cię" to będzie ciężko. Choć może też być i tak, że się ogarną oboje po długiej szczerej rozmowie i naprawią to. Za dużo tu spekulacji jednak póki co. Skoro madame sama związku nie kończy, to już teraz chodzi o męża. A poza tym to co on ma się ogarniać ?? Jest jaki jest... widziały gały co brały.
Cytat:
Ale co ma jej niby wybaczyć? Że żona go nie kocha? Bo o to przecież chodzi autorce tematu. Już wyjaśniam. Mąż miałby wybaczyć zdradę i nieszczerość (to przecież nie łatwe dla niego). A w żonie miałoby zabłysnąć ponownie uczucie do męża. ... To taka optymistyczna moja hipoteza :)
Cytat:
Już wyjaśniam. Mąż miałby wybaczyć zdradę i nieszczerość (to przecież nie łatwe dla niego). A w żonie miałoby zabłysnąć ponownie uczucie do męża. ... To taka optymistyczna moja hipoteza :) o ile pierwsze jest wykonalne (mówię na podstawie własnego doświadczenia), to z tym drugim jakoś krucho wg mnie...
kilka dni czytania naszych krytycznych uwag to nie jest chyba wystarczający czynnik dla madame, by na nowo poczuła coś więcej do męża.
Cytat:
Jeśli posiadanie (...)własnej wizji świata jest dla Ciebie oznaką słabości charakteru to już nie mój problem. Jasne, że jest :D Zbyty słaby na rzeczywisty świat tworzysz sobie upojną wizję, gdzie wszystko jest takie, jakbyś chciał, bo z innym światem nie umiałbyś się pogodzić :whistle:
Cytat:
btw. W życiu jestem twardy jak słoik musztardy.^^ W sensie krucha szklana otoczka na zewnątrz, a lepka, miękka i śmierdząca masa w środku, w dodatku bez jaj? ^^
Cytat:
...
kilka dni czytania naszych krytycznych uwag to nie jest chyba wystarczający czynnik dla madame, by na nowo poczuła coś więcej do męża.
...Zawsze byłem niepoprawnym optymistą :)x Myślałem że w rozbudzeniu jej uczucia mogłoby pomóc koleżance wybaczenie przez męża.
Cytat:
Jasne, że jest :D Zbyty słaby na rzeczywisty świat tworzysz sobie upojną wizję, gdzie wszystko jest takie, jakbyś chciał, bo z innym światem nie umiałbyś się pogodzić :whistle: Pewnie wszystkim wizjonerom podcinano skrzydła w ten sposób. Mam gdzieś jakie zdanie o mnie masz, ale napisze jedno, świat jest taki jaki chcesz żeby był. A ty idź pobawić się w świecie, który ktoś dla Ciebie tworzy.
Cytat:
W sensie krucha szklana otoczka na zewnątrz, a lepka, miękka i śmierdząca masa w środku, w dodatku bez jaj? ^^ Aleś mi pojechała dziennikarko od siedmiu boleści. Parafrazowałem słowa pewnej piosenki,a tak poza tym to wara od musztardy. Musztarda jest dobra i ładnie pachnie.^^
Cytat:
Obrońców honoru damskiego się nie boję. Oni są właśnie tylko mądrzy w gębie i potrafią zwrócić uwagę, ale żeby obić mordę to się już nie nadają. ;] Założysz się?

Cytat:
Skoro madame sama związku nie kończy, to już teraz chodzi o męża. A poza tym to co on ma się ogarniać ?? Jest jaki jest... widziały gały co brały. Niby tak, ale nie do końca. Małżeństwo to jest taka dziwna instytucja, że tam się trzeba dotrzeć, dopasować. Nigdy niejest tak, ze jak się ludzie małżonkują wzajemnie to wiedzą o sobie wszystko na maen, tak że ni chuchu. Zawsze jest cś do odkrycia. I czasem wychodzi tak, że to co się odkryje zabija uczucie, związek itd.
Poza tym nie wolno zapomnieć o jednym - ludzie się mylą, także w tej materii. Więc czasem gały nie zqa bardzo widziały co brały.
Mąż na razie może i nie ma co ogarniać, ale pewnie będzie miał niedługo i to sporo.
Cytat:
oznajmiam, że na dzień dzisiejszy nic się nie zmieniło, tzn. jest cisza.. i trudno się dziwić, skoro zadałam cios takiego kalibru.
Myślę, że dobrze zrobiłaś mówiąc mu o tym, tak będzie łatwiej i dla Ciebie a także dla niego. Wydaje mi się, że ta cisza związana jest z jego przemyśleniami... Na pewno się zastanawia co poszło nie tak, jaka jest przyczyna tego co miało miejsce, z pewnością jest to punkt zwrotny w waszym małżeństwie i od tego będzie wiele zależeć.

Także jestem w związku małżeńskim i miewałem różne dylematy, problemy, niejasności, które jak się okazywały były wynikiem tego, że traciliśmy kontakt ze sobą. Problemy ze mną miała również druga strona ... Ja pracoholik, zapominałem, że mam żonę-kobietę którą kocham i zależy mi na niej, nie potrafiłem jej słuchać, zapominałem o potrzebie rozmowy ... efekt był taki, ze się oddalaliśmy od siebie.
Teraz o tym nie zapominam a wręcz nie wyobrażam sobie, aby nie rozmawiać o tym co nas trapi, o tym co nam nie odpowiada, o tym czego tak naprawdę oczekujemy od siebie i chcemy, aby było. Związek ma wtedy nieco inny wymiar.

Wydaje mi się, że wpadliście w podobną pułapkę... niestety odbije się to na waszym związku:(
Cytat:
..
wydaje mi się, że nie kocham męża.

jak powiedzieć mężowi, że już go nie kocham?
1. nie wydaje Ci sie. Nie kochasz go.

2. Normalnie mu powiedz "nie kocham cie capie"
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia