ďťż
BWmedia
Chodzi o pieniądze...
Cześć Jestem nowy. Pozdrawiam na start i takie pytanie, które mnie nurtuje, jestem ciekawy Waszych opinii. :) Jak Wam się widzi związek osoby biedniejszej z osobą bardziej zamożną. Nie ważne kto jest od tej strony dzianych rodziców, lecz problem jest na przykład taki, że osoba dziana "gówno" wie o życiu, ponieważ rodzice ją / jego rozpieścili i nie ma szacunku do pracy za mniejsze pieniądze. Jestem w takiej sytuacji, ja to ten, który musi zdobywać wszystko poprzez wyrzeczenia, ona, to ta, której rodzice zawsze coś kupią jak będzie potrzebować?. Wiek? Studenty, więc kariera jeszcze przede mną, ale strasznie mnie to męczy. Nie wiem czy to zazdrość, czy złość, czy co, ale wkurza mnie jak ktoś ma wszystko od zawsze i nie wiele musiał z siebie dać, a w dodatku nie potrafi wykorzystywać możliwości jakie mu dało życie i wiecznie narzeka. Co sądzicie o tym ? Pewnie mam jakiś syndrom wspólny ludziom, którzy nie mieli od zawsze tego co mają dzisiaj i kosztowało ich to wiele wyrzeczeń. Jestes zawistny o to, ze Twoja dziewczyna ma latwiejsze zycie? Syty głodnego nie zrozumie. I na odwrót. Cóż, każdy (no prawie każdy) doszedł do czegoś własnymi siłami. O ile doszedł. To też należy wziąć pod uwagę. nie wiem czy zazdrość to nie za mocne słowo, wszystkim życzę dobrze, ale ona ciągle narzeka na wszystko, cóż racja, ale nawet jeżeli to zrozumiem, to i tak ciągle coś tam irytuje praca studencka za 800zł miesięcznie, to nie są dla niej żadne pieniądze, lepiej wziąć od starych 2700zł za free i dalej mówić, że nudno jest i nie ma co robić, hmm to mnie trochę boli, tym bardziej, że mi na niej zależy jej na mnie, ale się mijamy tu strasznie Póki rodzice nie kopną jej w tyłek, sama raczej nic nie zrozumie. Póki narzekania nie dotyczą Ciebie bezpośrednio, najlepiej ignorować temat. Jeśli zaś zacznie marudzić, że nie zabierasz jej do drogiej restauracji, należy jasno powiedzieć, co sądzisz o jej zachowaniu. Stanowczą rozmowę należy przeprowadzić też, jeśli zaczniesz poważnie zastanawiać się nad wspólną przyszłością. Jeśli nie zejdzie na ziemię teraz, nie zrobi tego nigdy. Moi rodzice zamożni na pewno nie są typowi średniacy zaś moja ex miła wszystko co potrzebowała, ja pracowałem za 50 dniówka w tesco ona miła 15 zł/h u rodziców w firmie i ciągle narzekała jak to jest jej źle jako to wiecznie zarobiona, kiedy spytałem czy będzie pracować u rodziców w firmie (jakas tam forma produkująca płyty chodnikowe) całe wakacje foch bo przecież jak moge pytać o to zapracowaną kobietę. Kiedy wkoncu dorobiłem się pracy która sprawia mi radość i nawet dobre pieniądze wiecznie mi wypomina że ja nic nie robie a mam więcej od niej a ona taka zapracowana szlak mnie trafiał do tego wydawałem na nią fortune oj bardzo dużo i mam z tego gówno;/ Popieram Hagath, póki nie dowie się jak to jest żyć na własny rachunek, będzie narzekać i narzekać... Ja mam znowu odwrotna sytuację - moja znajoma spotyka się z facetem, który ma bogatych rodziców, sama mówi, że pieniądze nie są jej do szczęścia potrzebne, jednak robi wszystko, żeby zyskać jak najwięcej - nowy telefon, samochód, w przyszłośći jego mama obiecała jej hotel... Jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać... A Ty narazie olej te jej wstawki na temat kasy i cieszcie sie sobą :)) W tych zamożnych rodzinach przeważnie jest tak jak w średniowieczu - decyduje, portfel kandydata ;) Takie dziane lalki, to nic dobrego. Przyzwyczai się taka do luksusu za młodu, jak potem przyjdzie do mieszkania razem, to wszystko jej nie będzie pasowało 'bo u mamy jest lepiej'. Uważaj w co się pakujesz :) Nie musisz cytować własnego poprzedniego posta - Hagath ****a samochód miała a ja zawsze busami do niej, jej szanownie nawet nie chciała się przyjechać do mnie kiedy autko było niedostepne z jakiegoś powodu a autobusem przecież nie pojedzie bo się nauczyła:knockout: Uuu, to już niezła księżniczka... Przestań się z nią cackać, a dowiesz się, ile naprawdę dla niej znaczysz. Ogłoś koniec prezentów i fundowania, pod pretekstem odkładania kasy na coś, o czym marzysz. Zresztą to nawet nie musi być pretekst - po prostu zainwestuj w siebie i już. Niech się zadowoli różyczką na imieniny i postawieniem kawy od czasu do czasu. Jeśli to ją zaboli i doprowadzi do focha, będziesz miał pewność, że jest nic niewarta. czyli znalazły się osoby, które wiedzą o czym mówię.. cóż, życie chyba potrzebny jest jej teraz jakiś kolo z furą, z którym będą się razem nudzić całymi dniami i przewalać hajs rodziców, no trudno Na początku mojej wypowiedzi zaznaczam, że słowa kieruję do ludzi młodych, w wieku studenckim. Kiedy zarabiasz sam dla siebie a nie na utrzymanie rodziny. A teraz do rzeczy Mam przyjaciółkę bardzo bogatą i gdy po rozstaniu z chłopakiem rozmawiałem z nią i starałem się pocieszyć powiedziała mi, że nie chce już związku z biednym facetem a wiesz dlaczego ?? Mimo, że bardzo go kochała / kocha, nie wytrzymała już presji. Co chwila wytykał jej, że chwali się swoimi pieniędzmi, że szpanuje, że przez nią on czuje się gorszy itd. itp. .A co ona robiła ? Owszem, gdy chodzili po galeriach, to kupowała sobie drogie ciuchy, perfumy ale zawsze też chciała coś kupić dla niego. Nie żeby pokazać, że jest bogatsza. Po prostu, czysty gest z miłości... ale on nigdy nie pozwolił sobie na coś takiego, bo to godziło jego dumę Dlatego szczerze powiedziawszy, całkowicie rozumiem ludzi bogatych, że po pewnym czasie zaczynają patrzeć jednak na portfel partnera... Gdy biedny coś kupuje biednym,to ok, ale gdy bogaty chce kupić, to już jest szpan i pokazywanie swojej wyższości... Poza tym jesteś w błędzie twierdząc, że bogaty student nie zna życia. Podam Ci chociażby przykład mojego dobrego kumpla. Chłopak dziany. Fajny chopper, mieszkanie w mieście, kasę na imprezach wydaje równo, ale nie ma tych pieniędzy od rodziców. Imprezuje w przerwach między studiami a pracą jako barman. A że mądry człowiek potrafi w takim miejscu zarobić w dobry miesiąc 3000 to już inny temat. Tak więc niech każdy zajmie się swoim życiem, i niech nie utrudnia go innym... Fender - przykłady spoko, ale nie jestem aż tak bezmyślny, żeby się odnaleźć w którymkolwiek z nich, nie mam problemów z dawaniem i braniem, temat nie dotyczy też osób, które mają hajs, bo ciężko na niego zapracowały Cytat: Tak więc niech każdy zajmie się swoim życiem, i niech nie utrudnia go innym... ładna odpowiedź jak na pytanie, które dotyczy ewentualnego wspólnego życia z kimś Cytat: ładna odpowiedź jak na pytanie, które dotyczy ewentualnego wspólnego życia z kimś To nie odpowiedź pytanie. Po prostu ludzie biedni powinni się zastanowić, i przede wszystkim spojrzeć czasem na bogatych obiektywnym okiem ;) I to samo tyczy się oczywiście bogatych, którzy podchodzą z wyższością do biednych, bo i tacy się zdarzają... Ps. Ta dziewczyna nawet palcem nie ruszyła, żeby ten hajs mieć. A mimo to moim zdaniem zarówno w kwestiach pieniężnych jak i życiowych potrafi zachować się lepiej niż większość znanych mi ludzi... poza tym to nie tylko moje zdanie... Ja powiem tak, mam narzeczoną która też jest dziana, ma bogatych rodziców którzy mają własną firme i na nic nie żałują kasy. Ja jestem zwykłym chłopakiem z rozbitej rodziny który musiał na wszystko sam zapracować. Też pracowała w firmie u ojca tzn. pomagała mu od czasu do czasu i pracowała jako nauczycielka w szkole, oczywiście tata jej płacił za te pare godzin pomocy 2 razy więcej niż zarabia w szkole. Gdy sie przeprowadziła do mnie zrezygnowała z pracy u ojca bo wiedziała że ja sie z tym męcze że ona dużo więcej zarabiała niż ja i praktycznie to ona utrzymywała nas. Teraz jest nauczycielką i zarabia podobnie niż ja. Więc radze tym wszystkim którzy nie chcą być 'gorsi' niż partner/ka porozmawiać szczerze, jeśli naprawde was kocha to zrozumie i zmieni się tak jak było w moim przypadku. ;) Źle widzę takie związki. Różnica w zamożności uwiera bardziej niż różnica wieku, wykształcenia, wyznania... Rojze - z ust mi to wyjęłaś. Nie wierzę w udane związki ludzi o tak skrajnie odmiennej sytuacji materialnej. Cytat: Źle widzę takie związki. Różnica w zamożności uwiera bardziej niż różnica wieku, wykształcenia, wyznania... Rojze ja jestem niewierzący a moja ukochana wierząca, jest starsza o 4 lata no i ma wyższe wykształcenie :D Mnie tam nic nie uwiera ;) Cytat: Rojze - z ust mi to wyjęłaś. Nie wierzę w udane związki ludzi o tak skrajnie odmiennej sytuacji materialnej. Bambiii uwierz mi że mogą być udane związki. Nie liczy sie wiek,wiara,kasa itp. liczy sie prawdziwa miłość ;) Cytat: Rojze ja jestem niewierzący a moja ukochana wierząca, jest starsza o 4 lata no i ma wyższe wykształcenie :D Mnie tam nic nie uwiera ;) I zrezynowała z dobrej pracy żeby sprawić ci przyjemność... Cytat: I zrezynowała z dobrej pracy żeby sprawić ci przyjemność... nie po to żeby sprawić mi przyjemność tylko wiedziała że ja sie męczyłem z tym że ona o wiele więcej zarabiała niż ja. Moim zdaniem to facet powinien utrzymywać kobiete a nie kobieta faceta;/ No i to jest dokładnie to, o czym mówiła Rojze. "Różnica w zamożności uwiera bardziej niż różnica wieku, wykształcenia, wyznania... " Cytat: Więc radze tym wszystkim którzy nie chcą być 'gorsi' niż partner/ka porozmawiać szczerze, jeśli naprawde was kocha to zrozumie i zmieni się tak jak było w moim przypadku. ;) Ale się uśmiałem ... haha, że niby ktoś, kto ma szansę zarobić dużo pieniędzy, powinien dla swojej drugiej połówki zrezygnować i harować, żeby mieć mniej ?? A co to ta druga połówka nazywa się kula u nogi ?? Ludzi gdybyśmy tak postrzegali świat, to do niczego byśmy nie doszli. Czemu Cię uwiera to, że ma więcej pieniędzy ?? Podaj mi jakiś racjonalny powód. Bo kupi sobie droższą kurtkę ? A może dlatego, że stać ją żeby sobie odłożyła na przyszłość ? Na dom, na cokolwiek ?? A może chodzi o pewną Twoją cechę charakteru ?? Dziewczyny, ( Rojze i Bambi )a Wy jakie znowu widzicie problemy w takich związkach ? Podkreślam, że mówię o związku dwojga kochających się ludzi, gdzie nie ma złej zawiści i zazdrości... Fender - 2 baaardzo mi bliskie osoby tkwią w takim związku....kobieta zarabia 4 razy więcej niż facet. Non stop się o to kłócą. W jego ego godzi to, że to ona często za niego płaci, można powiedzieć, że go utrzymuje. Ona nie widzi tego problemu, bo go b. kocha i chce, by żyło się im jak najlepiej. On prawdopodobnie chciałby, żeby ona zrezygnowała z obecnego stanowiska na rzecz gorszej pracy, a to mądra i b. niezależna kobieta, która nie zamierza tego zrobić. A bajeczki o miłości pomimo jakichkolwiek przeszkód to można sobie w zad wsadzić. Bambiii nie zgodzę się. Dla mnie związki, które nie mają problemów z różnicą majątku to nie bajeczki. Wręcz przeciwnie. To co tutaj opisujecie to dla mnie patologia. Ci kolesie to jacyś stereotypiarze, z urażoną dumą. Jeśli tak bardzo nie pasuje to tym "partnerom" to nich się do roboty wezmą a nie próbują zdołować drugą połówkę... Fender nie chodzi mi tu o jakieś ciuchy, tylko o to że właśnie utrzymuje faceta. Gdybyś był w takiej sytuacji to byś zrozumiał. No właśnie między innymi dlatego biorę udział w tej dyskusji, bo byłem i jedną i drugą stroną. I nie miałem z tym żadnych problemów. Fakt, że ona zapraszała mnie w inne miejsca niż ja ją, i kupowaliśmy sobie inne prezenty, ale ani ja, ani ona nie zwracaliśmy na to najmniejszej uwagi. Do dziś z resztą, dobrze się rozumiemy i pomimo tego, że moja sytuacja majątkowa się zmieniła, to między nami wszystko zostało niezmienione od kilku dobrych lat. A co rozumiesz SPIKE przez stwierdzenie, że utrzymuje faceta ? To co on cały dzień śpi i nic nie robi, że ona mu musi skarpetki kupować ? Cytat: A co rozumiesz SPIKE przez stwierdzenie, że utrzymuje faceta ? To co on cały dzień śpi i nic nie robi, że ona mu musi skarpetki kupować ? Nie chodzi mi jakieś pierd*olone skarpetki! chodzi o to że kobieta płaci wszystkie rachunki, żywi faceta. Sory ale aż taki jesteś nierozumny? A co do roboty to ja sie już dawno wziąłem. Bo gdybym nie pracował to bym teraz puszki zbierał i mieszkał gdzies pod mostem. To był sarkazm panie "rozumny". No właśnie o tym mówię. Niech się weźmie do pracy i niech dzielą rachunki, pieniądze na jedzenie, a reszta do własnej dyspozycji ... W czym problem ? Cytat: To był sarkazm panie "rozumny". No właśnie o tym mówię. Niech się weźmie do pracy i niech dzielą rachunki, pieniądze na jedzenie, a reszta do własnej dyspozycji ... W czym problem ? W tym że wielu jest facetów co ich pensja nawet na rachunek za prąd nie starcza. Nie no ja już nie mogę <lol> To jakie Ty tam masz rachunki za prąd ? 1500zł ? Człowieku na jakim Ty świecie żyjesz ? Chlopaki, po co ta przepychanka słowna? Jak chcecie coś sobie wyjaśnić, to na PM :) Przecież jesteście dorośli, więc się tak zachowujcie. moje Wy kochane, pozwólcie, że troszeczkę naprostuję rozmowę, bo widzę, że to idzie w kierunku DUMY nie mam problemów z braniem, często jak nie miałem kasy, kobiety kupowały mi różne duperele, chociażby dokładały więcej do alkoholu jak chciały droższy a ja nie miałem z jednej strony coś mi tam nie pasowało, bo jestem za równouprawnieniem i lubię jak jest 50/50 CHODZIŁO MI O TO ŻE: - irytuje mnie, gdy ona mówi, że nie ma co ze sobą zrobić, a nie ma, bo dostaje wszystko za free, a sama za marny grosz do roboty nie pójdzie i to mi psuje wszystko Co do pierwszej części wypowiedzi, to właśnie wtedy jest równouprawnienie, kiedy jeden może mieć więcej niż drugi bo życie potoczyło się tak a nie inaczej. A co do dziewczyny, to gdy stawiasz sprawę w takim świetle, że focha się na cały świat bo nie ma co robić, ale sama z siebie też nic nie wymyśli, to zgadzam się, że coś z nią nie tak. Cytat: Nie no ja już nie mogę <lol> To jakie Ty tam masz rachunki za prąd ? 1500zł ? Człowieku na jakim Ty świecie żyjesz ? Człowieku czytaj ze zrozumieniem. Napisałem że są tacy faceci że im pensja nie starcza. Gdzie ja napisałem że mi nie starcza? Zapytałem ile płacisz, bo sądzę, że na jakimkolwiek doświadczeniu opierasz swoje wypowiedzi. I nigdzie nie napisałem, że Twoja pensja nie wystarcza. Czytaj ze zrozumieniem. Cytat: Dziewczyny, ( Rojze i Bambi )a Wy jakie znowu widzicie problemy w takich związkach ? Podkreślam, że mówię o związku dwojga kochających się ludzi, gdzie nie ma złej zawiści i zazdrości... To, że tacy ludzie mogą się nie rozumieć. Tu problem, skąd wziąć kasę na rachunki- a tam rozkminka czy wakacje na Majorce czy raczej w Tunezji. Cytat: nie po to żeby sprawić mi przyjemność tylko wiedziała że ja sie męczyłem z tym że ona o wiele więcej zarabiała niż ja. O, pardon. Po to żebyś czuł się bardziej komfortowo. Jakie to słodkie. Cytat: O, pardon. Po to żebyś czuł się bardziej komfortowo. Jakie to słodkie. Komfortowo? Zadziwiasz mnie :goth: Może ty jesteś tą laską która chce mieć faceta co ma siana w brud i wozić dupę w sportowym wozie za 400 000zł. Ale ja nie tak nie chce... Cytat: To, że tacy ludzie mogą się nie rozumieć. Tu problem, skąd wziąć kasę na rachunki- a tam rozkminka czy wakacje na Majorce czy raczej w Tunezji. Rojze no niby coś w tym jest, ale myślę, że to wszystko kwestia odpowiedniego podejścia. Cytat: Może ty jesteś tą laską która chce mieć faceta co ma siana w brud i wozić dupę w sportowym wozie za 400 000zł. Ale ja nie tak nie chce... SPIKE nie przesadzaj. Rojze idealnie ujęła to co jest w Twoim związku i jak dla mnie to totalne buractwo tak ingerować w życie partnerki. Straszne, głupie i beznadziejne. Cytat: Rojze no niby coś w tym jest, ale myślę, że to wszystko kwestia odpowiedniego podejścia. Oczywiście. Weź jednak poprawkę na to, że częścią ułomnej natury ludzkiej są zawiść, zazdrość, pycha i wybujala ambicja. Cytat: SPIKE nie przesadzaj. Rojze idealnie ujęła to co jest w Twoim związku i jak dla mnie to totalne buractwo tak ingerować w życie partnerki. Straszne, głupie i beznadziejne. Nie mówiąc że niepraktyczne. Lepiej mieć za dużo kasy niż za mało... Cytat: SPIKE nie przesadzaj. Rojze idealnie ujęła to co jest w Twoim związku i jak dla mnie to totalne buractwo tak ingerować w życie partnerki. Straszne, głupie i beznadziejne. Fender mieszkamy razem więc też jest w jakimś stopniu moje życie :) Ja sie po prostu wychowałem w rodzinie która nie jest bogata i trudno jest mi sie do tego przyzwyczaić :\ U mnie ja jestem z przeciętnej rodziny, nie brakuje ale jak chce kase to musze w jakikolwiek sposób ją zarobić nawet od rodziców. Jego rodzice są nadziani mają własną firmę, ale on nie dostaje kasy ot tak sobie. Tak samo musi ją zarobić, fakt pomiędzy tym co ja zarobię a on jest ogromna przepaść ale i jedno i drugie wie jak ciężko jest zdobyć przysłowiowe "kilka groszy" :) Mam przyjaciółkę - to nie związek, wiem ;) Od zawsze dostawała pieniążki od rodziców, na cokolwiek, na kosmetyki, na ubrania, nowe mieszkanie dostała w takiej dzielnicy, że strach pytać, ile tam za metr, prawko opłacą, samochód kupią - tak samo wyposażyli jej starszego brata. Ona nazywa to "wyjściem na swoje". Nigdy, przenigdy jej tego nie wytykałam. Zazdroszczę jej tego, że miała łatwiejszy start, bo jak tu nie zazdrościć - ale to nigdy nie była zawiść. Po prostu w takich sytuacjach boli, jak bardzo oni nie doceniają, co mają. Jak totalny brak szacunku do pieniędzy potrafią prezentować. Jaki brak świadomości, czym jest praca. Tylko raz powiedziałam jej, że jej rodzice są bogaci. Po jej godzinnym tłumaczeniu, że nie, skąd, że są całkowicie normalni - odpuściłam i po prostu nie rozmawiamy na ten temat. I zaciskałam zęby, gdy wzruszając ramionami pytała "po co ty to robisz?", kiedy po szkole szłam na jeszcze te 6 czy 8 godzin dorywczo do pracy i chodziłam non stop wycieńczona. Bo i tak by nie zrozumiała, że muszę. Dwa światy - i o to pewnie raczej chodzi autorowi. Że to zwyczajnie boli. I wiem, że to nie jest reguła. Ale zbyt często to widzę, by choćby wspominać o wspólnych wakacjach z pewną grupą znajomych - bo dla nich Chorwacja za 1200 to minimum. Cytat: CHODZIŁO MI O TO ŻE: - irytuje mnie, gdy ona mówi, że nie ma co ze sobą zrobić, a nie ma, bo dostaje wszystko za free, a sama za marny grosz do roboty nie pójdzie i to mi psuje wszystko Tia. Jak już zauważono powyżej, dopóki się dziewczyna nie przekona na własnej skórze jak to jest zapierniczać na 6.00 do jakiegoś warzywniaka i sterczeć tam 8 godzin ważąc cebule i kartofle, to nie będzie umiała docenić pieniędzy. Z tego co piszesz, to taka wychuchana panienka, która dostawała nadto i niewyobrażalny jest dla niej inny stan rzeczy. Zastanawiałeś się, co byłoby, gdybyście np. zamieszkali razem z dala od jej rodziców i żylibyście tylko na własnym rachunku? Czy zastanawiałeś się nad tym, czy ona zniosłaby życie na niższym poziomie, niż ma dotychczas? Bo to istotna kwestia, jeśli planujecie wspólną przyszłość. Cytat: nie po to żeby sprawić mi przyjemność tylko wiedziała że ja sie męczyłem z tym że ona o wiele więcej zarabiała niż ja. Moim zdaniem to facet powinien utrzymywać kobiete a nie kobieta faceta A moim zdaniem świnie powinny mieć malutkie skrzydełka i wraz z każdym pierdnięciem wznosić się pod niebiosa z kwikiem ,,jeronimoooo łiiiiik łiiiiik!!!" :rolleyes: Śmieszne, jak dla mnie. Jeżeli dwoje ludzi ma się ku sobie i zależy im na byciu razem, to zamiast zaglądać sobie do portfeli, będą cieszyć się sobą. Zaś nadmiar pieniędzy zarobionych przez partnerkę przeznaczą na coś, co sprawi im radość. Np. na różową lodówę, albo na śpiewający prysznic, albo na pozłacany wibrator chociażby, czy cokolwiek innego. Totalnie bez sensu jak dla mnie jest rzucanie dobrze płatnej pracy tylko z tego powodu, żeby nie mieć wyższych dochodów niż sfrustrowany partner. Cytat: Po prostu w takich sytuacjach boli, jak bardzo oni nie doceniają, co mają. Jak totalny brak szacunku do pieniędzy potrafią prezentować. Jaki brak świadomości, czym jest praca. Rozumiem ból i nerwy, ale to na prawdę nie jest reguła. Znam wielu bogatych ludzi w moim wieku, którym rodzice zapewnili za******y start ale to nie koniecznie musi wyglądać tak, że mają wszystko czego zapragną. Na wiele rzeczy trzeba samemu zapracować, jeśli chce się je mieć. Nie piętnujcie dzieci bogatych ludzi tylko dlatego, że ich rodzice są bogaci. Przecież to jest chore. A gdybyś Ty daj_mi miała wystarczająco pieniędzy, żeby zapewnić swojemu dziecku dobry start, to kazałabyś mu na wszystko pracować ? Czy może pomagałabyś dopóki nie zacznie samo pracować i siebie utrzymywać ? Cytat: I wiem, że to nie jest reguła. Ale zbyt często to widzę, by choćby wspominać o wspólnych wakacjach z pewną grupą znajomych - bo dla nich Chorwacja za 1200 to minimum. A przepraszam... ile wydasz na 2 tygodnie nad polskim morzem ?? Ja zdecydowanie chętniej wydam te 1200 na Chorwację... Cytat: A przepraszam... ile wydasz na 2 tygodnie nad polskim morzem ?? Ja zdecydowanie chętniej wydam te 1200 na Chorwację... Ale dla niektórych 1200,- to więcej niż ich miesięczna pensja... Rojza ale czy nie na tym polegają wakacje i wyjazdy ? Gdybyśmy mogli sobie wyjeżdżać co miesiąc na Karaiby, to co to za wycieczka w końcu by była. A tak pozbiera się w ciągu roku na jakiś ciekawy wyjazd i jazda :D Oczywiście wciąż podkreślam, że omawiam standardowego młodego człowieka. Wiadomo, że dla rodzin które mają niewiele pieniędzy wszystko nabiera innego światła... Zazdrośc to okrutna cecha. A przez niektórych tutaj wypowiadających się ona przemawia. Dlaczego ludzie bogaci są gorsi? Co to oznacza szacunek dla pieniędzy? Przeznaczanie 80 proc. pensji na organizacje charytatywne? Kupowanie sikacza za 3,50 zł, jeżeli stać nas na wino za załóżmy 100 zł? Nie rozumiem, jak można oczekiwać od kogoś, kto ma kupę kasy, że wiążąc się z nami, zacznie nagle oszczędzać i "szanować" pieniądze, cokolwiek to oznacza. I nie rozumiem, jak można wymagać od innych tego, by żyli, jak my chcemy. Zazdrość, zazdrość, zazdrość. Cytat: Nie piętnujcie dzieci bogatych ludzi tylko dlatego, że ich rodzice są bogaci. Z tym się zgadzam. Jak mawiają niektórzy, uogólnienia są gorsze niż faszyzm. To, że ktoś ma majętnych rodziców nie oznacza od razu, iż będzie wstrętnym napuszonym kpem, który za nic ma resztę proletariatu. Nie, nie, nie i nie. Owszem, jestem zazdrosna (nie zawistna, nigdy nie uważałam, że ona na to nie zasługuje, po prostu miała farta) - ale składa się na to nie tylko to, co ja czuję, składają się na to choćby przeprosiny mojej matki, że nie może nam tego dać, że jej nie stać - i widzę, jaki dla niej to jest ból i wiem, że moja najlepsza przyjaciółka nie zrozumie, czemu moja matka jest smutna, bo to inny świat. I nie porozmawiam z nią o tym. Nie mówię, że są gorsi. Są inni i nie możecie mi wmówić, że jest tak samo dla każdego z nas - bo nie jest. Fender - moje całe wakacje zawsze kosztują moją matkę mniej niż 500 złotych. Jeśli zarobię, mam dwa tygodnie wakacji - jeśli nie, mam tydzień. I zaznaczyłam, że moja ocena nie jest regułą, a Ty w pierwszym punkcie swojej polemiki mi mówisz, że nie mogę uznawać mojego poglądu za regułę :> Jasne, że nie chcę pokazywać, kto jest gorszy - bo nie o to chodzi. Chciałam tylko powiedzieć, że pewne rzeczy lepiej przemilczeć. Że jak ja mogę przemilczać i przyjmować z wdzięcznością, gdy ona mi postawi coś, na co mnie nie stać po raz któryś - tak ona może nie strzelać fochów, gdy nie mogę się z nią spotkać, bo mam pracę. A i z tym się spotkałam. Wzajemne zrozumienie bogatego i biednego wymaga jakiejś empatii. Mówię z pozycji raczej biednego i dlatego tej empatii mogę doszukiwać się tylko u bogatych, nie wińcie mnie za to ;) Czytam to forum od jakiegoś czasu, nie wypowiadając się, ale ten wątek mnie na tyle zainteresował, że się wypowiem. Często pada tu stwierdzenie, że bogaci nie szanują pieniędzy.. za to biedni bardzo.. a tak naprawdę to biedni są po prostu niezwykle pazerni na pieniądze i to jest dla nich ten "szacunek" - to zwykły materializm. Zresztą widać to po wypowiedziach tych z "biednych" rodzin jak wielką wagę przywiązują do wartości materialnych. Patrzą tylko, kto jakie ciuchy nosi, a jak ma drogie to już w ich przekonaniu szpanuje. Biedni przez to, że nie mają pieniędzy czują się gorsi. To tylko pokazuje, jak one są dla nich ważne. Dlaczego bogaci nie "doceniają tego co mają"? Nie wykazują tego "szacunku dla pieniędzy", który mają biedni? Bo dla nich pieniądze nie są najważniejsze. Nie przywiązują wagi do zbytku.. Biedny pójdzie do mało ambitnej, nierozwijającej roboty, naharuje się, tylko po to, aby zarobić marne pieniądze i wydać na rzeczy ekskluzywne.. ja się pytam: PO CO? Czy nie lepiej przeczytać w tym czasie książkę albo czegoś się nauczyć? Czy temu biednemu pieniądze tak przysłoniły oczy, że zrobi dla nich wszystko? Trzeba mieć swoją godność. Biedni mają "szacunek do pieniędzy", a bogaci mają szacunek do samego siebie. Może to dlatego biedni są biednymi a bogatymi? Ja też mam znajome, które idą do pracy wakacyjnej (jesteśmy absolwentami liceum). I ja się pytam: po co? Rodzice dadzą ci jeść, opiorą, masz się w co ubrać to czego jeszcze chcesz? Na co ci te pieniądze? Jesteśmy młodzi, mamy się bawić, a nie pracować dla pieniędzy. To było tak ogólnie, teraz odpowiem autorowi tematu. bit3dychy pisze: Cytat: praca studencka za 800zł miesięcznie, to nie są dla niej żadne pieniądze, lepiej wziąć od starych 2700zł za free i dalej mówić, że nudno jest i nie ma co robić, hmm to mnie trochę boli, tym bardziej, że mi na niej zależy jej na mnie, ale się mijamy tu strasznie Człowieku, a co byś chciał? Żeby poszła harować z Tobą do jakiejś bezsensownej roboty, żeby tylko mieć kilkaset złotych więcej? Ja się jej nie dziwię, że się nudzi, skoro Ty gdzieś robisz za jakieś marne pieniądze, żeby potem móc sobie kupić to czego tak nienawidzisz u niej: rzeczy luksusowych, czy prawie-luksusowych, a potem nie masz czasu dla niej. To co ona ma robić? Tutaj się potwierdza, że bogaci nie są materialistami. Bo ma pieniądze, a się nudzi.. widać: pieniądze szczęścia nie dają - i może tutaj jest to niezrozumienie na linii biedni-bogaty, bo biednemu się wydaję, że wystarczy mieć pieniądze i już nie ma problemów, jest się szczęśliwym. Jeżeli jej się nudzi to zróbcie coś szalonego! Zabierz ją gdzieś.. ja nie wiem, może na jakąś wyprawę, podróż... Jej rodzice mają pieniądze - to niech Wam sfinansują. Za to Ty ją zaplanuj, zorganizuj, przygotuj, zaopiekuj się swoją dziewczyną na niej, pokaż jej coś ciekawego. Może wejdźcie na jakąś górę albo idźcie do jakiejś dżungli - ja nie wiem, ale skoro jej rodzice mają pieniądze to wykorzystajcie to i róbcie coś razem, czego inni nie mogą. A Ty idziesz do pracy, bo za wszelką cenę chcesz pokazać, że potrafisz sam zadbać, że jakbyście się np.: pobrali to nie będziesz jej utrzymankiem czy coś. Ale ona tego nie chce, bo jej sam widzisz pieniędzy ma dość i nie przywiązuje do nich wagi. Zobacz na opowieść Fendera: podobna sytuacja: facet nie mógł wytrzymać, bo kobieta miała pieniądze, a tak naprawdę jej to zwisało. S P I K E pisze, że jego dziewczyna zrezygnowała z lepiej płatnej pracy, żeby w związku była lepsza atmosfera. I na sam koniec jeszcze o podejściu do pieniędzy. W oczach biednych pieniądze to jest coś ważnego, jak bóg prawie, trzeba szanować, wydawać z namaszczeniem, biedny pójdzie harować u kapitalisty, który wynagrodzi go niesprawiedliwie, no ale ma swoje wymęczone Święte Pieniążki. Bogaci tak nie traktują pieniędzy, pieniądze to po prostu pieniądze.. dziewczyna bit3dychy ma za nic 800 zł za harówę, bo ma 2700 bez niczego i nie dorabia do nich jakiejś bzdetnej ideologii.. i je wydaje na bzdety.. ale ciągle jej nudno.. dlaczego pisałem wcześniej.. panie bit3dychy Twoja księżniczka jest znudzona, więc zrób coś, aby rozbudzić w niej entuzjazm i uszczęśliwić, a nie tworzysz problemy na siłę. No to uderzyłaś po stereotypach jeszcze ostrzej :D Że niby nie czytam? Nie edukuję się? Jestem na jednych z lepszych studiów w kraju, na lepszej uczelni. Luz, daj mi kilka lat, a też będę prezentowała to spokojne podejście - a póki co chcę odciążyć moją matkę, która od wielu lat sama zarabia na trójkę dzieciaków, zalega z czynszem, choruje i nie może pójść na zwolnienie, bo wtedy nie wypłacają 100% pensji - a wtedy już na coś nie starczy. Jedzenie albo rachunki, miałaś kiedyś taki dylemat? To nie kwestia pazerności, tylko realizmu. Każdego miesiąca patrzę, skąd wziąć pieniądze, żeby matce było lżej i tak samo robią moi bracia, ważę każdy mój zakup (rzeczy eksluzywne? za 200-300 złotych miesięcznie na jedzenie+książki+szaleństwa? Bez jaj :D). Ja muszę realnie patrzeć na pieniądze, taka konieczność. Nie pracowałam też w mało ambitnych, mało rozwijających czy źle opłacanych pracach. Umiem kombinować :> I nigdy, przenigdy nie oceniałam nikogo po marce jego ciuchów. Bo się na tym nie znam, Smoło :) Ja nie mówię, że biedny nie czyta, napisałem, że większy pożytek jest z przeczytania książki, niż praca w Tesco. Większość biednych z mojego środowiska zdaje sobie sprawę, że tylko edukacja jest drogą do bogactwa, nie harówka za grosze :> Moi znajomi czytają książki i pracują w Tesco, jeśli póki co nie mają większych kwalifikacji - niezłe, nie? ;) daj_mi Na kelnerkę ( standardową oczywiście ) nie potrzebujesz żadnych kwalifikacji. Wystarczy troszkę poczytać w internecie o podstawach, i już możesz ubiegać się o pracę. Tylko nie w jakiejś spelunie a w dobrej restauracji. I uwierz mi, że tam, samej pensji będziesz miała około 1000 przy dziennym studiowaniu. A przecież każdy wie, że w tym zawodzie nie pensja jest głównym źródłem dochodu a napiwki. Dlatego skręca mnie jak ktoś pisze o pracy w markecie. Szczególnie młode, ładne, obrotne kobiety. I to jeszcze z dużego miasta... Cytat: Często pada tu stwierdzenie, że bogaci nie szanują pieniędzy.. za to biedni bardzo.. a tak naprawdę to biedni są po prostu niezwykle pazerni na pieniądze i to jest dla nich ten "szacunek" - to zwykły materializm. Materializm jest domeną całej społeczności. Dzielisz ją tylko na dwa bieguny: biednych i bogatych. I ci pierwsi mają być rzekomo materialistami. A gdzie podziałeś klasę średnią? Jak ją sklasyfikujesz? Jako pół-materialistów? Do dupy taki podział. Tak samo jakby dzielić krowy na biało czarne i brązowe i twierdzić, że te pierwsze wpierdzielają więcej trawy. A białe nie żrą wcale, bo muchy nozdrzami wciągają. Cytat: Zresztą widać to po wypowiedziach tych z "biednych" rodzin jak wielką wagę przywiązują do wartości materialnych. Patrzą tylko, kto jakie ciuchy nosi, a jak ma drogie to już w ich przekonaniu szpanuje. Biedni przez to, że nie mają pieniędzy czują się gorsi. To tylko pokazuje, jak one są dla nich ważne. Ale Ty bredzisz kolego...Nie wiem, z jakimi biednymi Ty miałeś do czynienia, ale Ci z mojego środowiska patrzą raczej na cenę młodej marchewki w sklepie i na to, o ile znowu podrożał bochenek chleba. Natomiast odnośnie tych ciuchów, to znowuż niesłusznie przylepiłeś łatkę. Nawet nie chce mi się już tłumaczyć dlaczego. Cytat: Dlaczego bogaci nie "doceniają tego co mają"? Nie wykazują tego "szacunku dla pieniędzy", który mają biedni? Bo dla nich pieniądze nie są najważniejsze. Nie przywiązują wagi do zbytku.. Buahaha...Dla bogatych pieniądze nie są najważniejsze?? Jakby tak było, to po grzyba milionerzy inwestują w nowe interesy i pomnażają swoje majątki? Dlaczego biznesmeni w garniturach za 10 tysiaków stają na rzęsach, byle ubić jakiś kolejny interes ich życia?? I jak nie przywiązują wagi do zbytku, to weź mi powiedz, czego się odziewają u kreatorów mody w kapelusze z pawiego pierza za horrendalne kwoty? Albo budują sobie wille w ekskluzywnych dzielnicach? Cytat: Biedny pójdzie do mało ambitnej, nierozwijającej roboty, naharuje się, tylko po to, aby zarobić marne pieniądze i wydać na rzeczy ekskluzywne.. ja się pytam: PO CO? Czy nie lepiej przeczytać w tym czasie książkę albo czegoś się nauczyć? Czy temu biednemu pieniądze tak przysłoniły oczy, że zrobi dla nich wszystko? Trzeba mieć swoją godność. Biedny, któremu ambicja gdzieś wykiełkowała, pójdzie harować, a wieczorami będzie czytał i się kształcił. Można te dwie rzeczy spokojnie połączyć. A zarówno z jednej, jak i z drugiej jest pożytek. Cytat: Biedni mają "szacunek do pieniędzy", a bogaci mają szacunek do samego siebie. Może to dlatego biedni są biednymi a bogatymi? Weź już skończ z tym szacunkiem. To zależy od człowieka a nie od zasobności jego portfela. Są ludzie, którzy nie mają nic, a jak coś zarobią, to przepuszczają na jabole i szacunek do pieniędzy mają w poważaniu, gdy wlewają w siebie i potem leją tym samym pod sąsiedni płot. Cytat: Tutaj się potwierdza, że bogaci nie są materialistami. Bo ma pieniądze, a się nudzi.. widać: pieniądze szczęścia nie dają - i może tutaj jest to niezrozumienie na linii biedni-bogaty, bo biednemu się wydaję, że wystarczy mieć pieniądze i już nie ma problemów, jest się szczęśliwym. Nic się tu nie potwierdza. A slogan, że pieniądze szczęścia nie dają jest tak stara koszula wyprana we frani i przepuszczona 5 razy z rzędu przez magiel. Czyli niewiele wart. Cytat: I na sam koniec jeszcze o podejściu do pieniędzy. W oczach biednych pieniądze to jest coś ważnego, jak bóg prawie, trzeba szanować, wydawać z namaszczeniem, biedny pójdzie harować u kapitalisty, który wynagrodzi go niesprawiedliwie, no ale ma swoje wymęczone Święte Pieniążki. Bogaci tak nie traktują pieniędzy, pieniądze to po prostu pieniądze.. Nie będę się powtarzać jak to jest z tym ołtarzykiem dla Bożka Mamony. Inni to juz uczynili w swoich wypowiedziach. Cytat: daj_mi Na kelnerkę ( standardową oczywiście ) nie potrzebujesz żadnych kwalifikacji. Wystarczy troszkę poczytać w internecie o podstawach, i już możesz ubiegać się o pracę. Tylko nie w jakiejś spelunie a w dobrej restauracji. I uwierz mi, że tam, samej pensji będziesz miała około 1000 przy dziennym studiowaniu. A przecież każdy wie, że w tym zawodzie nie pensja jest głównym źródłem dochodu a napiwki. Dlatego skręca mnie jak ktoś pisze o pracy w markecie. Szczególnie młode, ładne, obrotne kobiety. I to jeszcze z dużego miasta... A gdzie ja mówię, że ja pracuję na kasie? Gdzie ja w ogóle mówię o naturze mojej pracy? Tak się składa, że jest dużo lepsza od tego, co Ty tu proponujesz, nie proszę Cię o poszukiwanie mi pracy :> Mówię o moich znajomych, głównie mężczyznach, jeden np. w życiu by nie poszedł do takiej pracy, bo by go zwyczajnie nie przyjęli (ma pewien stopień niepełnosprawności, jest bardzo niski i takie tam) - i praca w markecie, gdzie nie trzeba ani kwalifikacji, ani aparycji, jest jednym z niewielu rozwiązań dla niego. Przy tym chłopak uczy się cały czas, ostro haruje. Drugi też zarabia na studia i życie, naprawdę niesprawiedliwie oceniacie osoby pracujące w Tesco - i tu już widać różnicę w naszym podejściu. Nie zamierzają tego robić cały czas, tylko skończyć studia, a na to potrzebują pieniędzy. (słowo Ciebie używam tu ogólnie) cóż.. wyżej jest ładne podsumowanie, więc nie będę powtarzał tego samego po prostu jak masz coś od zawsze, to tego nie doceniasz, bo dla Ciebie to jest normalne, że to jest od zawsze ale zauważmy, że działa to w jedną stronę, bo tak długo jak przybywa jest OK, ale jak ubywa już nie robi się tak fajnie i odczuwamy straty, za to ktoś kto ma mniej zazwyczaj docenia gdy coś sam zdobędzie (bez reguł oczywiście) bardzo dużo zależy tez od rodziców, czy oni po tym jak dorobią się oddadzą wszystko dziecku bez namysłu, czy czegoś nauczą go, w końcu w rodzinie zamożnej ktoś musiał zapoczątkować tę majętność, więc głupotą jest nie poświęcanie czasu dziecku, a wypełnianie tego jedynie hajsem i ewentualnie opłacaniem studiów powtarzam: nie ma reguł, ale mam to "szczęście", że 90% osób, które poznaje, a są dziane mają wszystko na luzie, zobaczmy szkoły prywatne, ile tam tak naprawdę jest osób, które pracują na swoje utrzymanie, bo matki nie było stać zapewnić dobrego wykształcenia dziecku z różnych przyczyn, bo mentalność rodziny, miejsce zamieszkania, otoczenie itp hmmm ? a ile jest takich sisiumajtków, co narzekają z byle powodu, jak powietrze zejdzie w oponie od samochodu? nie muszą się starać w szkole i te 90% to wykorzystuje, bo nie mają tej presji, że jak nie zdadzą dobrze matury, to zostaną kopać kartofle za domem rodziców ale jak ktoś wcześniej napisał: syty nie zrozumie głodnego Cytat: A gdzie ja mówię, że ja pracuję na kasie? Gdzie ja w ogóle mówię o naturze mojej pracy? Tak się składa, że jest dużo lepsza od tego, co Ty tu proponujesz, nie proszę Cię o poszukiwanie mi pracy :> Mówię o moich znajomych, głównie mężczyznach, jeden np. w życiu by nie poszedł do takiej pracy, bo by go zwyczajnie nie przyjęli (ma pewien stopień niepełnosprawności, jest bardzo niski i takie tam) - i praca w markecie, gdzie nie trzeba ani kwalifikacji, ani aparycji, jest jednym z niewielu rozwiązań dla niego. Przy tym chłopak uczy się cały czas, ostro haruje. Drugi też zarabia na studia i życie, naprawdę niesprawiedliwie oceniacie osoby pracujące w Tesco - i tu już widać różnicę w naszym podejściu. Nie zamierzają tego robić cały czas, tylko skończyć studia, a na to potrzebują pieniędzy. daj_mi Przede wszystkim jeśli Ty czy ktokolwiek, biedny lub bogaty, poczuł się urażony przez moje wypowiedzi to przepraszam, nie taki miałem cel. Po prostu staram się bronić bogatych, którzy z reguły częściej narażeni są na ataki ze strony społeczeństwa biednego jak i średniej klasy. Nie rozumiem dlaczego poruszasz temat niepełnosprawnego kolegi w stosunku do mnie. W kilku postach podkreślałem, że ja omawiam wszystko na przykładzie zdrowego, młodego człowieka. Oczywiste jest, że przez różne zdarzenia losu, nie możemy pozwolić sobie na to czy tamto. Poza tym nie oceniam osób pracujących w Tesco. Biorąc pod uwagę Twoje przykłady, to normalnym dla mnie jest, że np. kobieta wychowująca samotnie dzieci nie pójdzie pracować w gastronomii bo bardzo ciężko o wyrozumiałego szefa. A dziećmi trzeba się zaopiekować jak wyjdą ze żłobka / przedszkola. I tutaj praca w Tesco jest jak najbrardziej na miejscu. A znajomi o których pisałem też nie planują całego życia spędzić w gastronomii. I rzeczywiście mój błąd, nie powinienem wcześniejszej wypowiedzi kierować bezpośrednio do Ciebie. Podsumowując temat z mojej strony, uważam nie można uogólniać. Bo są ludzie, dla których szpan za pieniądze tatusia to normalka. I bierze od niego ile wlezie. Ale tak samo są ludzie, którzy mają równie bogatych rodziców, a doceniają wartość pieniądza jakby sami na niego zapracowali. Cytat: po prostu jak masz coś od zawsze, to tego nie doceniasz, bo dla Ciebie to jest normalne, że to jest od zawsze ... ale jak ktoś wcześniej napisał: syty nie zrozumie głodnego Rozumiem, że nie doceniasz tego, że masz dom nad głową, że masz co do garnka włożyć, albo chociażby że masz ręce, nogi, serce?? No bo to jest normalne, że to jest od zawsze. PS. Ani głodny sytego... Niestety jeżeli facet jest na tyle mało pewny siebie, że przeszkadza mu bogatsza partnerka, to takie związki kończą się unieszczęśliwieniem przynajmniej jednej osoby, albo ciągłymi kłutniami. Natomiast jeżeli facet naprawdę kocha swoją kobietę i potrafi się cieszyć tym, że jej kariera się świetnie rozwija, to moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby ich zwiazek byl szczesliwy. Cytat: Rozumiem, że nie doceniasz tego, że masz dom nad głową, że masz co do garnka włożyć, albo chociażby że masz ręce, nogi, serce?? No bo to jest normalne, że to jest od zawsze. PS. Ani głodny sytego... co racja, to racja, nie ma co uogólniać życie! każdy z nas staje każdego dnia przed nowym problemem, albo będziemy się rozwijać i pokonywać swoje wady albo jak gbury tonąć w kompleksach i tracić wszystko cóż.. lepiej przegrać grając, niż przegrać nic nie robiąc Witam, Ja także od dlugiego czasu czytam to forum, ale jak kogos wyzej, ten temat mnie tak "poruszyl", ze rowniez postanowilam sie udzielić. Też chiałabym zwrócić uwagę na sytuację tych, no powiedzmy bogatych i ich stosunku ze strony "biednych" czy też po prostu mniej zamożnych. Ja dzięki moim rodzicom, także miałam zapewniony ten, jak to mówicie - start - w życie. Dzieki nim skończyłam dobre studia i w sumie nigdy niczego mi nie brakowało..w związku z czym, będąc w liceum czy nawet na studiach, nie musiałam pracować i tak naprawdę, nie robiłam tego, wychodząc z założenia (w którym jeszcze bardziej utwierdzał mnie mój ojciec), że jeszcze w życiu się napracuję i, że póki co, jedynym moim obowiązkiem jest nauka. I..o ile w liceum nie było z tym problemu, bo w sumie obracałam się wśród ludzi mi podobnych, o tyle na studiach (mimo, że w sumie dużo ludzi na tym kierunku - prawo - też raczej nie ma problemów z pieniedzmi) zaczelam z tego powodu odczuwać dyskomofrt, ale o dziwo głównie ze strony jakiejś dalszej rodziny, biedniejszych kuzynek, kuzynów...że jak to, jestem na studiach i nie pracuje?? nie dorabiam sobie?? Że ciągne kasę od rodziców, że nic od siebie nie daje i tak dalej i tak dalej...i zaczęłam odczuwać z tego powodu kompleksy, że ja mam lepiej a inni gorzej, że ja tutaj nie pracowałam, ani tam, ani nie zapieprzałam w tesco ani nic...czułam się gorsza, tylko dlatego, że miałam więcej pieniędzy i nie było takiej potrzeby żebym pracowała...przy całym moim wielkim szacunku do ludzi, któzy muszą naprawde zapier**** żeby móc sobie pozwolić na to czy owo...Teraz jestem z chłopakiem, ponad 2 lata, mieszkamy razem i tak dalej...on był zawsze ten niby "gorszy", od młodego musiał robić na siebie...teraz ma dobra prace, ma więcej pieniędzy ode mnie...i ja mam z kolei problem z tym, że on mi kupuje to czy tamto, że jak gdzieś jedziemy to on za wszystko płaci, bo ja np. nie mam kasy...kiedyś nie miałam w ogóle takich problemów i nie przywiązywałam do tego wagi, natomiast od momentu kiedy zaczęto mi wypominać, to że mam więcej od innych, stałam sie przewrażliwiona na punkcie kasy i z tego powodu też nie raz są spięcia w moim związku:// i tak oto z tego wniosek. Ufff...ale długi ten mój post, sorry:) Cytat: Natomiast jeżeli facet naprawdę kocha swoją kobietę i potrafi się cieszyć tym, że jej kariera się świetnie rozwija, to moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby ich zwiazek byl szczesliwy. Ależ stoi, drogi kolegi, stoi... Podejście kobiety. Niestety "kobiety sukcesu" zaczynają mieć w stosunku do swoich partnerów/mężów bardzo wysokie wymagania - narzekają na ich zbyt niskopłatną i nierozwijającą pracę, uważają, że są ciapowaci itp.. Nawet jeśli mężczyzna kocha kobietę i cieszy się jej sukcesami, a co najważniejsze - dopinguje ją oraz stwarza jej możliwości kariery (myślę o nieobciążaniu jej przyziemnościami: zajęciu się dziećmi, prowadzeniu domu itp. czynnościach bez uszczerbku dla własnej pracy) to kobieta potrafi go zdołować. Mam wrażenie, że to właśnie "kobietom sukcesu" częściej uderza woda sodowa do głowy niż "mężczyznom sukcesu" co skutkuje powyższym..
|
Tematy
|