ďťż

O co mu chodzi? Czyli jak rozgryźć chłopaka

BWmedia
O co mu chodzi? Czyli jak rozgryźć chłopaka
  Jesteśmy razem 2 lata, mimo,że mieszkamy od siebie ok.200km to spędzamy ze sobą prawie każdy weekend(pt.-pon.) przez to,że studiujemy niedaleko siebie.
Jest super,on też mówi,że jest mu ze mną dobrze,że zmieniłam jego życie etc.
Ale...przez te 2 lata nie poznałam jego rodziców,w czerwcu zanim rozjechalismy się na wakacje do swoich domów, powiedział,że jak przyjadę to przedstawi mnie swoim rodzicom bo rok temu jak była to oni byli na wakacjach.Potem chyba o tym zapomniał i zaczął mnie zapraszać jak ich znowu nie było,nie wytrzymała i mu zrobiłam piekielną awanturę o to przez tel,po prostu wybuchłam ale się cieszyłam bo wreszcie odważyłam się powiedzieć co czuję,twierdził,że chciał żebym potem przyjechała drugi raz żeby ich poznać,blabla bla i tak nie pojechałam. Wcześniej zaczął mnie namawiać na wspólne mieszkanie po studiach,czyli za niecały rok więc pomyślałam że fajnie,że traktuje mnie poważnie...Tzn. nie żebym miała wcześniej wątpliwości ale...

Właściwie nie mamy żadnych wspólnych zdjęć,tzn takich na których byśmy byli przytuleni czy całowali się, w sumie nic nadzwyczajnego,każda para takie ma i kiedyś mi się wydawało,że każdy chce mieć takie z kochaną osobą, on nie chce...
Mówi,że nie lubi zdjęć i unika takich;( przecież go nie zmuszę ale przykro mi jak patrzę na jego brata,4lata młodszego, który po kilku miesiącach zaprosił do domu dziewczynę i przedstawił rodzicom,i wszędzie ma ich wspólne zdjęcia.Mój ma moje ale sama jestem na tych zdjęciach. Co jakiś czas każe mi sobie wysyłać moje zdjęcia ale jak można sobie samej robić pozowane zdjęcia;/
Ostatnio jak był u mnie to prawie się pokłóciliśmy bo podczas wyjazdu nie dał sobie robić żadnych zdjęć,a widoki były piękne,nie chciał a jak przyjechaliśmy do mnie, ja wyszłam z kąpieli w koszulce i zaczął mi robić takie właśnie w koszulce. Oczywiście postawiłam się,że jak on nie chce to ja tym bardziej takich półrozebranych.Normalnie go zatkało i miał taką minę jakbym nie wiem jakiego focha strzeliła.Próbowałam mu wytłumaczyć o co mi chodzi, to tylko powtarzał,że nie mam normalnego głosu tylko widzi że jestem bardzo zła...Takie odwracanie kota ogonem.

Nie wiem,niby jest super, ale czasami się zastanawiam czy mnie tak naprawdę kocha. Zawsze mi się wydawało,że jak ktoś kocha to chce mieć z tą osobą fajne zdjęcia,plany,przedstawia rodzicom,rozmawia o przyszłości..a on? mówił o tym wspólnym mieszkaniu ale nic poza tym,dla mnie mieszkanie z facetem to poważna decyzja która powinna się wiązać z założeniem rodziny w przyszłości(!),nie teraz, ale on o tym nigdy ani słowa.Może to wynika z tego że dopiero za 2 miesiące skończy 24lata i jest młody a ja jestem jego pierwszą dziewczyną... Nie wiem co o tym myśleć i jak z nim rozmawiać żeby o tym pomyślał...

Nie mam doświadczenia i nie mam z kim rozmawiać o takich rzeczach, jak macie jakieś swoje uwagi to chętnie poczytam


Nie sądzę, by mu nie zależało, skoro mówi o wspólnym mieszkaniu.

Jeśli chodzi o przedstawienie rodzicom, to faktycznie trochę dziwne, że nadal nie zostałaś przedstawiona, ale z drugiej strony - skoro mieszkacie od siebie tak daleko? Dopytam też: partner opowiada czasem o swoich rodzicach? Może się ich wstydzi, bo mają np. bardzo specyficzne poczucie humoru, są bardzo krytyczni lub coś innego.

A zdjęcia to żaden problem. Robisz z igły widły moim zdaniem. My jesteśmy ze sobą już sporo czasu, a wspólnych zdjęć mamy niedużo, o tym, że wspólnych, a zarazem udanych, zdjęć jest jeszcze mniej, nawet nie wspominam. U nas to wynika z niechęci obu stron do zdjęć.
Czasem wspomina o rodzicach.Z tego co wiem jego matka to jakaś hetera i to ona wszystkim 'potrząsa' ,kiedys nawet powiedział, że "się jej boi...".Zatkało mnie że dorosły facet tak mówi o matce.Ona często do niego dzwoni jak jesteśmy razem, a to dlatego,że ma problemy z kompem a to dlatego żeby spytać jak egzamin etc.Czasem nawet przekazuje pozdrowienia czy życzenia ale raz nazwała mnie "panienką".Powiedziała "pozdrów tą swoja panienkę".Jak kiedyś wybuchłam i wygarnęłam mu,że nie znam jego rodziców więc nie traktuje mnie poważnie to powiedziałam mu też,że jest maminsynkiem.Wyrwało mi się bo się nad tym zastanawiałam,skoro jego matka tam wszystkim obraca to powiedziałam,że on pewnie nic nie zrobi jak ona mu nie będzie kazała.To do tej pory mi wypomina że nazwałam go tak.
czy ja znowu mam deja vu? jestem pewna, ze taki temat i dokladnie taki sam przypadek byl juz omawiany.

edit: wiedzialam :D http://beztabu.com/showthread.php?t=17056
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia