ďťż

Moja mama nie akceptuje mojego chłopaka

BWmedia
Moja mama nie akceptuje mojego chłopaka
  Cześć. Mam problem, z którym sobie zaczynam nie radzić. Jest nim mama i jej stosunek do mojego chłopaka. Jestem z nim już 3 lata i wiążemy ze sobą poważne plany na przyszłość. Niestety mama go nie akceptuje. Studiuję prawo (na 3 roku), on skończył Politechnikę, pracuje w swoim zawodzie. Ale moja mama twierdzi, że to nie jest odpowiednia partia dla mnie, bo powinnam się obracać w swoim środowisku (czyli prawniczym). Choć nie ma o tym pojęcia, bo sama skończyła tylko szkołę średnią. Ja mam duzo znajomych spoza studiów i cenię ich dużo bardziej niż kolegów ze studiów i nie patrzę na to w ten sposób. Nie chcę się zamykać w jednym środowisku i rozmawiać nawet w domu o pracy z mężem. Kochamy się i chcemy być razem. Jego rodzice bardzo mnie lubią i szanują, ale moja mama uważa, że to przez to, że w przyszłości będę miała dobry zawód i widzą w tym szansę na lepsze życie dla swojego synka. Nawet ich nie zna, więc skąd te zarzuty pod ich adresem. Każdy chce dobra swojego dziecka, ale to przesada, zeby dopatrywać się teorii spisku we wszystkim. Ponadto ciągle wysłuchuję, że mam go zostawić i znaleźć sobie kogoś lepszego, a nim się mogę pobawić na razie, ale rozglądać się za kimś innym (za jego plecami, bo co mi szkodzi). Takie wypowiedzi źle świadczą o jej wartościach moralnych. Jakim prawem ona, kobieta z średnim wykształceniem, może opowiadać takie bzdury o kimś kto jednak skończył nie byle jakie studia i pracuje, a nie jest jakimś menelem, pijakiem i na dodatek bezrobotnym szukającym żony, ktora go będzie utrzymywać. Męczy mnie ta sytuacja, bo na razie nie jestem w stanie się wyprowadzić z domu i utrzymywać sama. Więc jestem uzależniona od moich rodziców. Gdybym pracowała, to co innego, a tak on nie jestm przecież mnie w stanie utrzymywać, bo studia i zycie codzienne tez kosztują. Nawet nie mielibyśmy gdzie mieszkać. Kłócę się z moją matką za każdym razem, kiedy ma jakieś pretensje. Ona sobie nie zdaje sprawy z tego, że to jej idealne środowisko wcale nie jest takie idealne, a ja nie chcę mieć z nim więcej wspólnego jak w pracy zawodowej, kiedyś w przyszłości. Mam szereg innych zainteresowań, które podziela mój chłopak i jest nam razem dobrze. Czy ktoś może taki problem i jak sobie z nim radzi? Ciężko zachować spokój w takiej sytuacji.


Szczerze współczuję takiego podejścia Twojej rodzicielki do Twojego życia... Pamiętaj jednak, że to Ty decydujesz o swoim życiu, a nie Twoja matka. Jeśli jest wam razem dobrze (Tobie i Twojemu chłopakowi) to może po prostu próbuj ignorować to, co mówi Twoja matka. Do końca studiów jak widać już nie dużo zostało... a potem o wiele łatwiej się usamodzielnić.

Warto oczywiście zastanowić się dlaczego Twoja matka jest tak uprzedzona do Twojego chłopaka i jego rodziny, zastanowić się nad tym...

Czy dla Ciebie wykształcenie, "środowisko", status społeczny, pochodzenie sa tak samo bardzo ważne, jak dla Twojej matki?
To fakt, że w środowisku prawniczym w dobrym tonie jest by z kimś z branży, najlepiej z takim, kto wciągnie cię w "rodzinkę".
Ja poszłam w zupełnie inną stronę i nie żałuję.
Jeśli zarzuty Twojej matki są całkowicie bezzasadne, to uważam, że powinnaś po prostu ola sikiem parabolicznym jej uprzedzenia. Jeśli jest rozsądną kobietą zrozumie, że postępując tak prędzej cię straci niż coś wymusi.
Przeanalizuj jednak wszystkie jej uwagi - a może ma w czymś rację?
Moim zdaniem twoja Matka ma niespełnione ambicje z przeszłości i za wszelką cenę chce ci ułożyć życie, w sposób w jaki jej ,nie udało się go zrealizować.


to przykre, co piszesz.

moje zdanie jest takie: nie spedzisz życia z matką, nie bedziesaz mieć z nia dzieci.
jesłoi znalazlas partnera, z którym jest ci dobrze, walcz o to uczucie
moja matka robi podobnie. Z tym ze on ma do mnie do domu zakaz wstepu a ja nie moge do niego jezdzic a nie daj boze z nim rozmawiac. Ona jest po prostu na niego uczulona. Nic nie da sie zrobic.

Jedynym i najprostrzym wyjsciem w moim wypadku a wiec moze i w twoim bedzie usamodzielnienie sie. Wtedy rodzice nie beda mieli wplywu na moje zycie usamodzielnie sie i pokaze im ze jestem szczesliwa.
rób to co podpowiada ci serce
Jedyne co możesz zrobic w tej sytuacji to miec mnóóóóstwo cierpliwości... I myślę że że na razie rozmowy z twoją mamą na temat twojego mężczyzny i próby przekonania jej nic nie zmienią. A prowadzą pewnie tylko do kłótni, no nie? Więc (o ile tylko się :\ ) unikaj tego tematu w rozmowach z nią, nie daj się prowokowac... Niestety nie ma chyba innego sposobu.
Wnioskuje ze jestes juz pełnoletnia wiec twoja matka nie powinna sie wtracac w twoje zycie osobiste , przynajmniej wedlug mnie
Delikatnie jej to powiedz i wszyscy beda szczesliwi :D no moze prawie wszyscy :D napewno wiekszosc
Cytat:
Wnioskuje ze jestes juz pełnoletnia wiec twoja matka nie powinna sie wtracac w twoje zycie osobiste , przynajmniej wedlug mnie
Delikatnie jej to powiedz i wszyscy beda szczesliwi :D no moze prawie wszyscy :D napewno wiekszosc
Porada teoretycznie dobra a w praktyce to na nie wiele jej się zda.

Wątpię żebyś zmieniła matkę - przeważnie od "pogadania" rodziców się nie zmienia. Najlepiej przestać wspominać o swoim chłopaku i wytrwać w tym nawet jak by się dopytywała.

Powinna choć trochę zmięknąć i być bardziej "ludzka".
Dopóki mieszkasz u mamy, dopóki Cię Ona utrzymuje - ma pełne prawo się "wtrącać". Tym niemniej jesteś osobą dorosłą. Jeżeli faktycznie jesteś związana na poważnie, jeżeli Twój chłopak pracuje zawodowo - to w zasadzie w czym problem? Powinnaś go przekonać, aby zachował się jak mężczyzna, wynajął mieszkanie - i zaproponował wspólne życie. To jest nienormalne, żeby dorośli ludzie zachowywali się jak licealiści.
Ja widzę że ktoś uważa że każda praca to minimum 2k płacy minimalnej (jak nie więcej) ...
A co do tej "mateczki" to powiedz jej wprost że najwyraźniej cię nie kocha skoro bardziej jej zależy na własnym szczęściu niż twoim i że to twoje życie i przeżyć chcesz je po swojemu a nie według jej zachcianek.
Moi jak jakiekolwiek uwagi mieli do moich związków to ich co najmniej olewałem i mówiłem że to nie ich sprawa.
Powodzenia życzę z całego serca.
Charakterystyczne: rodzice bowiem mają wyłącznie obowiązki, ale żadnych praw. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. "Nie wasza sprawa" można mówić wtedy, gdy "jest się na własnym". Wcześniej: kto daje pieniądze i dach nad głową - rządzi.
A w każdym razie powinien.
Rządzić mogą w sprawach dotyczących domu a nie mnie i tego jak chcę swoje życie przeżyć. Co to ma być jak dają pieniądze to stajesz się ich własnością?
Jakby mi się chcieli tak wymądrzać to bym wyniósł się z domu i tyle. Każdy ma prawo do popełniania własnych błędów i życia takiego o jakie sie sam postara.
Ależ przeżywaj. Jak będziesz sam za siebie odpowiedzialny (czyli jak się z tego domu wyniesiesz). Bo wcześniej, to to trochę niepoważne jest, taki bunt z mamą piorącą skarpetki.
Jak dla mnie to może mi nie prać skarpetek, nie gotować i w ogóle dać mi spokój bo jak będzie trzeba dam sobie radę. Ja ich o nic nie prosiłem. Jeśli o mnie chodzi to mogą mnie na ulicę wyrzucić, mało mnie to obchodzi.
A to że żyję z nimi nie czyni z nich moich właścicieli.
To czemu sobie nie zaczniesz dawać rady?
Po co? Tak mi jest wygodnie :D. Poza tym na razie nie mam dla kogo dawać sobie radę sam.
Swoją droga to mieliśmy tu rozważać problem autorki tematu. A tu mamy taki problem że jej mama chciała by żeby jej "malutka córeczka" robiła wszystko tak jak jej mamusia powie i żyła tak jak mamusia sobie zamażyła, a to jest moim zdaniem chore.
Ano właśnie. Czysto kosumpcyjny stosunek do życia. Wszyscy mają dawać, a ja chcę tylko brac, i nikomu nic do tego.

A problem autorki, jak juz pisałem, jest pozorny. Jest dużą dziewczynką, może się od mamusi wyprowadzić, i robić co się jej żywnie podoba.
"Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni" ... dahrehor nie oceniaj mnie bo nic nie wiesz o mnie ani o mojej sytuacji rodzinnej. Jak tak będziesz traktował swoje dzieci to współczuję im.
Cytat:
Po co? Tak mi jest wygodnie Taki ktos nazywa sie pasozyt.

Autorka moze sie wyprowadzic z domu,toz to stara dupa juz. Pracowac moze na pol-etatu,a gosciu z politechnika powinien dociagnac reszte (przeciez dobrze zarabia).
Madrzy ludzie- powinni dac sobie rade,a nie od jakiejs matki ze srednim wyksztalceniem wysysac krew.
Hmm, a moze ambicje zamienily sie w sodowa wode. Chcieliby ,ale im sie nie chce.
Nie, Xena. To nie jest sodowa. To jest brak odpowiedzialności - i lęk przed nią. Chciałoby się mieć wszystkie frukta, jakie daje wolność, ale nie ponosić związanych z nią kosztów. Zakompleksiony zaraz mnie okrzyczy, że osądzam innych (tak przy okazji: a cóż innego robi On z rodzicami Klaudii? Jak to było z tym źdźbłem i belką?), ale jak dla mnie to kompletny brak dojrzałości. Bo tak zachowują się dzieci.
Cytat:
Charakterystyczne: rodzice bowiem mają wyłącznie obowiązki, ale żadnych praw. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. "Nie wasza sprawa" można mówić wtedy, gdy "jest się na własnym". Wcześniej: kto daje pieniądze i dach nad głową - rządzi.
A w każdym razie powinien.
Czy to oznacza też że jeśli mąż regularnie leje żonę ale daje jej kase na życie to ona ma się potulnie godzić, bo przeiceż "kto daje kase ten rządzi"? Albo jeśli rodzice utrzymują dziecko to ono ma na głowie chodzić jeśli rodzice sobie zażyczą? Ma być ich własnością, sługą, podnóżkiem? Każdy człowiek ma własną godność, nawet noworodek, więc starszy tym bardziej.
Jeśli autorka zerwie z chłopakiem ze względu na matke a potem przez resztę życia będzie żałować i będzie nieszczęśliwa to będzie według Ciebie ok, bo posłuchała się utrzymującej ją matki?? Wiesz, ja też jestem na (częściowym na szczęście) utrzymaniu rodziców, ale jak mi np matka mówi: nie myj się codziennie, bo to niezdrowe (takie ma poglądy, serio :D) to mam się myć raz na tydzień i śmierdizeć, bo muszę się słuchać? :P
Rodziców trzeba szanować, ale nie można być ich zabaweczką. Dziecko to nie piesek, którego można według własnego pomysłu tresować.
Cytat:
To nie jest sodowa. To jest brak odpowiedzialności Bo wiesz,jak dzieciak pije,pali,ma sex to mysli ze jest dorosly i wszystkie przywileje zycia jemu sie naleza.
Cytat:
Dziecko to nie piesek, którego można według własnego pomysłu tresować. Szczeniak zamienia sie w doroslego psa i w koncu opuszcza rodzinna bude -czyz nie?!
Ależ nie musi. Jeżeli jest rozsądna, może się wyprowadzić/rozwieść/podać męża do sądu. Ale jeśli z nim żyje, bierze pieniądze i tylko narzeka "Jezusicku, ale mi niedobrze"...

A co do dzieci, sprawa jest bardzo prosta. Niemowlak nie ma prawa podejmowania decyzji. Z drugiej strony dorosłemu nikt niczego nie może narzucać. Jakie jest kryterium dorosłości? Ano właśnie przejęcie odpowiedzialności za swoje czyny. Dopóki wyrośnięte dziecko mieszka u rodziców - mają prawo się wtrącąć w jego życie. Ono samo daje im takie prawo, korzystając z ich opieki.
Cytat:
Bo wiesz,jak dzieciak pije,pali,ma sex to mysli ze jest dorosly i wszystkie przywileje zycia jemu sie naleza. Amen. Podpisuję się obiema rękami.
Cytat:
Taki ktos nazywa sie pasozyt. Owszem ... a zastanowiło cię może dlaczego jestem taki tylko w stosunku do tzw. rodziców?

Cytat:
Autorka moze sie wyprowadzic z domu,toz to stara dupa juz. Pracowac moze na pol-etatu,a gosciu z politechnika powinien dociagnac reszte (przeciez dobrze zarabia). Ja widzę że tu wszyscy tak uważają że jak ktoś ma pracę to dostaje 2k na rękę netto ... wiecie co jak mi ktoś tyle do to przestanę żerować na starych z własnej woli od zaraz ...

Słuchajcie ludzie praca za 2k netto na rogu waszej ulicy ... już łatwiej znaleźć za 500 i 12h na dobę ...

Założenie jest słuszne oczywiście ale może najpierw niech taka praca będzie która pozwoli im się spokojnie utrzymać. Pod uwagę trzeba by wziąć również że musieli by studiować ( i pracować) w tym samym mieście ... czego oczywiście też nie wiemy.
Ja również uważam, że matka nie powinna się wtrącać w to, z kim planuje spędzić życie jej córka. Ale spójrzcie na to z innej strony i nie nazywajcie wszystkiego brakiem odpowiedzialności:
- bo nie każdego stać na mieszkanie (mieszkania są dziś cholernie drogie)
- wynajmowanie mieszkania to nie lokata na przyszłość tylko nabijanie komuś portfela (co komu po mieszkaniu, którego nie może urządzić, bo właściwiel w każdej chwili może zrezygnować z wynajmowania)
- studia choć bezpłatne są bardzo drogie (przy utrzymywaniu się, płaceniu za prąd, wodę i jedzenie mało zostaje na książki, pomoce naukowe, o niezbędnych kursach dokształcających już nie wspominając)
- wreszcie czas (czy każdy jest zdolny do tego, żeby pogodzić takie życie ze studiami, ale nie byle jakimi, bo przecież prawo to jedne z najtrudniejszych studiów. Praca na pół etatu kiedy? - po nocach (?) i studiowanie w dzień? A kiedy nauka?Z takim trybem życia można wylecieć z uczelni wczesniej niż się komuś wydaje). Nie mówiąc już o zdrowiu.

Co innego gdy ktoś wynajmuje mieszkanie koło uczelni, ale ma wsparcie ze strony rodziców, mieszka tam tymczasowo i ma dokąd wrócić z plecakiem brudnych ubrań do prania, a co innego gdy go nie ma w ogóle i sam sobie musi gotować , prać, sprzątać i opłacać. Jedyne co pozostaje autorce, to olać gadanie matki. Przecież nie może jej zabronić spotykać się z chłopakiem.
Cytat:
Szczeniak zamienia sie w doroslego psa i w koncu opuszcza rodzinna bude -czyz nie?! Jeśli stać go na samodzielne utrzymanie to oczywiście. Ale jeśli ktoś zarabia tyle, że nie starczyłoby na wynejęcie mieszkania o jedzeniu i rachunkach nie wspomnę, to wiesz, lepiej u rodziców niż na dworcu na ławce, czyż nie? W Polsce, jak sama widzisz jest taka sytuacja, że 30 latek po studiach zarabia 800 zł a wynajęcie mieszkania kosztuje 1000 zł. Więc rachunek prosty.

Zresztą może przytoczę Ci słowa mojej własnej matki: nie pozwolę ci się wyprowadzic, bo nie będizesz obcym ludziom płacić za mieszkanie jak u mnie mieszkasz za darmo. Może z nią pogadaj o swoich poglądach?
Wiecie rozmowa może nie odbiegła za bardzo od tematu ale wyprostujmy to.
Rodziców należy szanować ale i rodzice powinni szanować dzieci, a jak słyszę o "szczeniaku który dorasta i zmienia się w psa" ... to robi to z ciebie sukę czyż nie? Więc jeśli tak maż zamiar myśleć o swoich dzieciach to przywyknij że dla nich możesz być tym samym.

A jak się wychowa dziecko to też zależy głównie od rodziców. Trzeba pamiętać że dużo rzeczy wynoszą z domu, więc ...

Pomijając już to jak kto podchodzi do swoich relacji z rodzicami i tak dalej, to kto powie mi wprost że jej matka postępuje słusznie? Albo że ma prawo decydować o życiu swojej dorosłej córki?
To co jej rodzicielka (jak to ktoś ładnie ujął) robi, jest co najmniej nieodpowiednie (łagodnie mówiąc).
Jej matka postępuje niemądrze. Z wielu przyczyn. I Klaudia powinna zaprosić mamę na kawę i z nią spokojnie, poważnie porozmawiać. Dobrze by było, aby niezależnie od Klaudii zrobił to jej chłopak (przy czym obie rozmowy powinny być w cztery oczy, a nie zakochana para kontra wyrodna mamurzyca).

Nie zmienia to jednak faktu, że stawianie sprawy:
Klaudio, nic się nie martw, masz 100% racji, twoja matka jest gupia i nic jej do tego, co ty robisz,
jest zarówno niesłuszne, jak i doprowadzi do wzrostu napięcia i konfliktu, a nie do rozwiązania problemu.

Swoją drogą: gdyby mężczyzna Klaudii pokazał, że jest w stanie ją utrzymac i zapewnić dach nad głową, zapewne uspokoiłoby to jej mamę.
Ja tak sobie siedzę i patrzę i czasem mam wrażenie że niektórzy (nie mówię o wszystkich) nie czytają do końca postów albo po prostu wylatuje im z głowy to co pięć sekund temu wleciało ...
Wybaczcie tą uwagę ale naprawdę tak to wygląda z mojego punktu widzenia.

Cytat:
... moja mama twierdzi, że to nie jest odpowiednia partia dla mnie, bo powinnam się obracać w swoim środowisku (czyli prawniczym)...

... Ponadto ciągle wysłuchuję, że mam go zostawić i znaleźć sobie kogoś lepszego, a nim się mogę pobawić na razie, ale rozglądać się za kimś innym (za jego plecami, bo co mi szkodzi)...

... Męczy mnie ta sytuacja, bo na razie nie jestem w stanie się wyprowadzić z domu i utrzymywać sama. Więc jestem uzależniona od moich rodziców. Gdybym pracowała, to co innego, a tak on nie jestm przecież mnie w stanie utrzymywać, bo studia i zycie codzienne tez kosztują. Nawet nie mielibyśmy gdzie mieszkać...

... Ona sobie nie zdaje sprawy z tego, że to jej idealne środowisko wcale nie jest takie idealne, a ja nie chcę mieć z nim więcej wspólnego jak w pracy zawodowej, kiedyś w przyszłości.
Może te kilka fragmentów uświadomi wam jak to wasze uwagi mijają się z tym co napisała. (a ja myślałem że to mi idzie ciężko czytanie ze zrozumieniem ... )

Tak swoją drogą czytając to jeszcze raz chyba znalazłem wyjście (aczkolwiek nie wiem czy najlepsze). Może zaręczcie się (czy nawet bez tego) i zamieszkajcie u jego rodziców o ile to możliwe. Sam może cię nie utrzyma ale o ile jego rodzice są bardziej wyrozumiali to może wam pomogą.

Jak ktoś mnie chce znów nazwać pasożytem to proszę, ale sami pomyślcie co lepsze.
Cytat:
że 30 latek po studiach zarabia 800 zł a wynajęcie mieszkania kosztuje 1000 zł. Moze miec 2 prace,a mieszkanie wynajmowac z kims na spolke.
Cytat:
Więc rachunek prosty. Cytat:
Praca na pół etatu kiedy? - po nocach (?) i studiowanie w dzień? A kiedy nauka?Z takim trybem życia można wylecieć z uczelni wczesniej niż się komuś wydaje). Nie mówiąc już o zdrowiu. No widzisz ! A tu matka "tylko" po sredniej szkole potrafi utrzymac swoj dom i corke na studiach,ktora uczy sie sama dla siebie.
Cytat:
Moze miec 2 prace,a mieszkanie wynajmowac z kims na spolke. Jasne, może mieć nawet 4 prace i w ogóle nie wynajmować mieszkania, bo i tak 24 godziny spędzałby w pracy.
Cytat:
No widzisz ! A tu matka "tylko" po sredniej szkole moze utrzymac swoj dom i leniwa corke na studiach,ktora przeciez uczy sie sama dla siebie. Autorka nie wspomina nic o ojcu, ale można założyć, że go posiada i on również utrzymuje dom. Poza tym będąc po szkole średniej można pracować na cały etat (swoją drogą niewiadomo czy matka pracuje). Nie trzeba łączyć studiów, nauki i pracy i można się poświęcić zarabianiu. Także matka musi sprostać trochę mniejszemu wyzwaniu niż Klaudia. Natomiast dalej uparcie będę obstawać przy tym, ze cięzko pogodzić takie studia i pracę w tak młodym wieku. Potem nie skończy studiów, bo sobie nie poradzi i będzie taką samą niespełnioną matką dla swoich dzieci jak jej matka dla niej.
Cytat:
Natomiast dalej uparcie będę obstawać przy tym, ze cięzko pogodzić takie studia i pracę w tak młodym wieku. Potem nie skończy studiów, bo sobie nie poradzi i będzie taką samą niespełnioną matką dla swoich dzieci jak jej matka dla niej. Czyli w starszym wieku łatwiej pogodzić pracę i naukę?
A spełniona matka musi miec wyższe wykształcenie?

Ludzie. Takie czy inne studia kończy teraz chyba ponad 50% rocznika. Dyplom czy bakalaureat nie jest wyznacznikiem niczego: ani inteligencji, ani pracowitości, ani talentu. Żeby sobie nie poradzić, to trzeba się cholernie starać.

Tysiące ludzi łączy pracę ze studiami i jakoś sobie daje radę.
A wracając do tematu: jeżeli ktoś nie potrafi sam się utrzymać, to nie jest na tyle dorosły, aby samemu decydować o swojej przyszłości. Siedzieć komuś na głowie, korzystać z jego pieniędzy i usług, i twierdzić, że nie ma on nic do gadania? Świat zszedł na psy.
Cytat:
Czyli w starszym wieku łatwiej pogodzić pracę i naukę? To o ile dobrze zrozumiałam ludzie, którzy są załózmy po 40-stce i nagle stracili pracę też nie są dorośli? W końcu nie są w stanie się sami utrzymać ;) Skoro lubisz się czepiać słówek? ;)
Cytat:
A spełniona matka musi miec wyższe wykształcenie? Nie, ale ta opisana wyraźnie nie jest spełniona. O czym świadczy chociażby to "prawnicze środowisko" i gadanie, że Klaudia powinna się obracac tylko w nim.

Cytat:
Ludzie. Takie czy inne studia kończy teraz chyba ponad 50% rocznika. Dyplom czy bakalaureat nie jest wyznacznikiem niczego: ani inteligencji, ani pracowitości, ani talentu. Żeby sobie nie poradzić, to trzeba się cholernie starać.

Tysiące ludzi łączy pracę ze studiami i jakoś sobie daje radę.
A wracając do tematu: jeżeli ktoś nie potrafi sam się utrzymać, to nie jest na tyle dorosły, aby samemu decydować o swojej przyszłości. Siedzieć komuś na głowie, korzystać z jego pieniędzy i usług, i twierdzić, że nie ma on nic do gadania? Świat zszedł na psy.
No, to zależy na jakich studiach. Na niektórych rzeczywiście trzeba się postarać, a na niektórych wystarczy sobie narobić o jedną zaległość za dużo. Poza tym bez dyplomu nie zostaniesz prawnikiem choćbyś był niewiadomo jak inteligentny i pracowity, więc jednak ma to jakieś znaczenie.
Cytat:
Nie, ale ta opisana wyraźnie nie jest spełniona. O czym świadczy chociażby to "prawnicze środowisko" i gadanie, że Klaudia powinna się obracac tylko w nim. Już pisałem: problemem jest brak komunikacji, a nie zaborczość matki Klaudii.

Cytat:
No, to zależy na jakich studiach. Na niektórych rzeczywiście trzeba się postarać, a na niektórych wystarczy sobie narobić o jedną zaległość za dużo. Poza tym bez dyplomu nie zostaniesz prawnikiem choćbyś był niewiadomo jak inteligentny i pracowity, więc jednak ma to jakieś znaczenie. I wkurza mnie gadanie osób, dla których wszystko wydaje się takie łatwe. 1. Mając dyplom też niekoniecznie zostanie się prawnikiem. I, niestety, mama Klaudii ma rację, że skoligacenie się ze środowiskiem byłoby dla niej korzystne.

2. Albo rybki, albo akwarium. Nie każdy musi być prawnikiem. Czasami trzeba wybierać: albo związek z ukochanym, albo wymarzona praca.

3. Dlaczego opowiadasz, co Cię wkurza? Żebyś Ty, dziewczyno, wiedziała, ile rzeczy mnie wkurza. Ale nie jest to wystarczający powód, abym się o nich rozwodzil.
Tak to jest gdy rodzicom zalezy na kasie, a nie szczesciu ich pociechy...powiedz wprost! mamo kochasz mnie? jezeli powie tak , to powiedz - to dlaczego nie chcesz zebym byla szczesliwa? a jezeli powie to co mowi to powiedz ze masz prawo wolnego wyboru i bierz tego co masz jesli jestes z nim szczesliwa:)
Cytat:
A wracając do tematu: jeżeli ktoś nie potrafi sam się utrzymać, to nie jest na tyle dorosły, aby samemu decydować o swojej przyszłości. Powiedz to 1/4 Polaków :P
Cytat:
No widzisz ! A tu matka "tylko" po sredniej szkole moze utrzymac swoj dom Wiesz, moi rodzice są oboje po zawodówce i powodzi im się przez całe życie całkiem nieźle. Gdyby urodzili się 50 lat później to by zdychali z głodu.
Cytat:
Jasne, może mieć nawet 4 prace i w ogóle nie wynajmować mieszkania, bo i tak 24 godziny spędzałby w pracy Dokładnie. Albo latami wynajmować 20 metrową kawalerkę i spać z 5 osobami w jednym pokoju w śpiworze na podłodze :P

Aha, a co do tematu to mi się wydaje, że matka Klaudii chce żeby córka znalazła ustawionego, bogatego prawnika, który będzie utrzymywał córeczkę, może nawet coś rodzicom skapnie, a przy okazji będzie się mogła pochwalić koleżankom, że córka ma taką dobrą partię na męża...
Cytat:
1. Mając dyplom też niekoniecznie zostanie się prawnikiem. I, niestety, mama Klaudii ma rację, że skoligacenie się ze środowiskiem byłoby dla niej korzystne. To brzmi jak "księżniczka nie może wyjść za giermka, bo to by był mezalians". A myślałam, ze mamy 21 wiek.
Cytat:
1. Mając dyplom też niekoniecznie zostanie się prawnikiem. I, niestety, mama Klaudii ma rację, że skoligacenie się ze środowiskiem byłoby dla niej korzystne. No, ale jeśli nie masz dyplomu, to tym bardziej nie zostanie. A tak ma przynajmniej ku temu jakieś kwalifikacje. Chociaż skoro w naszym kraju ministrami są ludzie niekompetentni, to można stracić motywację.
Cytat:
2. Albo rybki, albo akwarium. Nie każdy musi być prawnikiem. Czasami trzeba wybierać: albo związek z ukochanym, albo wymarzona praca. Chyba żartujesz :) Normalnie to nie powinno byc takiej sytuacji, żeby ktoś musiał wybierać między dwiema tak ważnymi sprawami. Będzie z nim i będzie wykonywała zawód, który nie będzie ją satysfakcjonował. Zostawi go, to jako pani adwokat po latach będzie żalowała, że z niego zrezygnowała. Czy na tym polega życie?
Cytat:
3. Dlaczego opowiadasz, co Cię wkurza? Żebyś Ty, dziewczyno, wiedziała, ile rzeczy mnie wkurza. Ale nie jest to wystarczający powód, abym się o nich rozwodzil. Piszę w kontekście tego wątku. Zapewniam, że jest duzo więcej spraw, które mnie denerwują, ale ponieważ nie są związane z tym wątkiem, również się nad nimi nie rozwodzę ;)
Cytat:
To brzmi jak "księżniczka nie może wyjść za giermka, bo to by był mezalians". A myślałam, ze mamy 21 wiek. Szlajfko droga, jaki procent adwokatów/prokuratorów/sędziów ma w rodzinie kogoś z korporacji? 80%? 90%? Niestety, mamy XXI wiek i ustrój korporacyjny, zamiast wolnego rynku.

A z tym giermkiem... Cóż, chodziło o to samo: o możliwość zapewnienia żonie materialnych podstaw życia. Bo dawniej ludzie w swojej naiwności uważali, że to dzieci mają pomagać rodzicom, a nie odwrotnie.

Cytat:
Chyba żartujesz Normalnie to nie powinno byc takiej sytuacji, żeby ktoś musiał wybierać między dwiema tak ważnymi sprawami. Będzie z nim i będzie wykonywała zawód, który nie będzie ją satysfakcjonował. Zostawi go, to jako pani adwokat po latach będzie żalowała, że z niego zrezygnowała. Czy na tym polega życie? Nie powinno? A niby dlaczego? Nawet w USA deklaracja niepodległości uznawała tylko "swobodę ubiegania się o szczęście". Dorosłość to dokonywanie wyborów. Często bolesnych. Nie ma nic za darmo.

Co do żałowania po latach, że go zostawiła... Była sobie dwie setki lat temu taka panienka, Maryla Wereszczakówna jej było. Durzył się w niej pewien wierszokleta, ale panna Maryla wybrała Wawrzyńca hr. Puttkamera. Nic nie wiadomo, aby tego kiedykolwiek żałowała.

Zaś co do wkurzania: sugerujesz, że mam wygłaszać tylko takie poglądy, które Cię nie wkurzają? Może załóżmy od razu Towarzystwo Wzajemnej Adoracji, ulepmy z wosku podobiznę mamy Klaudii i wbijajmy w nią (w podobiznę, nie w mamę ani nie w Klaudię) szpilki, co? ;)
Cytat:
Co do żałowania po latach, że go zostawiła... Była sobie dwie setki lat temu taka panienka, Maryla Wereszczakówna jej było. Durzył się w niej pewien wierszokleta, ale panna Maryla wybrała Wawrzyńca hr. Puttkamera. Nic nie wiadomo, aby tego kiedykolwiek żałowała. Albo się spaliły zapiski, albo go nie kochała, a był jedynie zabawką. Niektóre kobiety wychodzą za mąż za pieniądze i to jest ich szczęście, więc nie ma co żałowac wierszoklety. Wystarczy wręczyc jakąś gałązkę na pożegnanie i mamić wielką miłością.
Cytat:
A z tym giermkiem... Cóż, chodziło o to samo: o możliwość zapewnienia żonie materialnych podstaw życia. Bo dawniej ludzie w swojej naiwności uważali, że to dzieci mają pomagać rodzicom, a nie odwrotnie. Widzę, że lubisz literaturę...więc ja też nią sobie troszkę pomogę.
Chyba nie jest to reguła. Nie żyłam w tamtych czasach, ale chociażby po przeczytaniu starej, poczciwej"Lalki" można wywnioskować, że arystokracja nie chciała popełniać mezaliansów z zupelnie innych powodów. Bynajmniej nie finansowych. A właśnie dlatego, że uważała inne klasy za gorsze. O czym świadczy chociażby fakt, że większa jej część była zrujnowana. A taki mezalians z konieczności rozpatrywany był w kategorii upokorzenia. Natomiast w innej książce pt "Duma i uprzedzenie" widać rzecz zupełnie odwrotną. Z tą różnicą, że chodziło o klasę niższą, która wyzbyta była jakichś uprzedzeń.
Cytat:
Zaś co do wkurzania: sugerujesz, że mam wygłaszać tylko takie poglądy, które Cię nie wkurzają? Może załóżmy od razu Towarzystwo Wzajemnej Adoracji, ulepmy z wosku podobiznę mamy Klaudii i wbijajmy w nią (w podobiznę, nie w mamę ani nie w Klaudię) szpilki, co? . Oj dahrehor, uczepiłeś się widzę :) To już czysta nadinterpretacja zważywszy na to, że bynajmniej nie napisałam tego zdania z powodu Twojego postu ;)

Ps. A tak na marginesie ten temat nie służy potyczkom słownym, więc lepiej nie przesadzajmy ;)
Ale zwróć uwagę, że panna Łęcczanka (och, jak ja lubię te staroświeckie formy) po prostu Wokulskiego nie kochała. A i tak, mezalians czy nie, zgodziła się za niego wyjść. Zresztą: małżeństwa z miłości to stosunkowo świeży wynalazek. Popatrz np. na takiego Zygmunta Augusta - ożenił się z tą swoją Barbarą, i same nieszczęścia z tego były.

Ulżyło mi, że moje posty Cię nie wkurzają ;)
dahrehor ja powiem jedno z tobą nie ma co dyskutować nawet bo ty przekręcasz wszystko i tak żeby było po twojemu a nie jest.

Tak się zastanowiłem że może jej matka sama wyszła dla pieniędzy i o czymś takim jak uczucia to tylko słyszała od przyjaciółek.
O ojcu nie wspomina ale widzę dwie możliwości, akceptuje chłopaka bo widzi że pracowity i stara się coś osiągnąć, albo ... poznał się na jej matce i dawno odszedł, teraz płaci alimenty (oczywiście trochę przekoloryzowałem ale jakoś takie mam przeczucie)
Cytat:
dahrehor ja powiem jedno z tobą nie ma co dyskutować nawet bo ty przekręcasz wszystko i tak żeby było po twojemu a nie jest.

Tak się zastanowiłem że może jej matka sama wyszła dla pieniędzy i o czymś takim jak uczucia to tylko słyszała od przyjaciółek.
O ojcu nie wspomina ale widzę dwie możliwości, akceptuje chłopaka bo widzi że pracowity i stara się coś osiągnąć, albo ... poznał się na jej matce i dawno odszedł, teraz płaci alimenty (oczywiście trochę przekoloryzowałem ale jakoś takie mam przeczucie)
I to ja przekręcam, tak? Zabawny z Ciebie chłopak.:lol:
A co ja tu przekręciłem? Bo chyba coś znów nie do końca przeczytałeś albo sobie dopowiedziałeś.
Cytat:
Szlajfko droga, jaki procent adwokatów/prokuratorów/sędziów ma w rodzinie kogoś z korporacji? 80%? 90%? Niestety, mamy XXI wiek i ustrój korporacyjny, zamiast wolnego rynku. Nie orientuję się w temacie, więc nie wiem. Ale nie wyobrażam sobie spędzić reszty życia z osobą, która jest mi obojętna, z którą rozmawiam wyłącznie o sprawach zawodowych lub domowych, a po nocach płakać, że ktoś kogo kocham jest gdzieś indziej a obok leży ktoś zupełnie mi obcy.

Poza tym zwróć uwagę na to zdanie:
Cytat:
a nim się mogę pobawić na razie, ale rozglądać się za kimś innym (za jego plecami, bo co mi szkodzi). Czy to świadczy dobrze o jej matce? Czy Ty chciałbyś, żeby Twoja dziewczyna bawiła się Twoimi uczuciami i miłością za namową swojej mamusi, a w międzyczasie szukała sobie "lepszej partii"?
Cytat:
Tak się zastanowiłem że może jej matka sama wyszła dla pieniędzy i o czymś takim jak uczucia to tylko słyszała od przyjaciółek.
O ojcu nie wspomina ale widzę dwie możliwości, akceptuje chłopaka bo widzi że pracowity i stara się coś osiągnąć, albo ... poznał się na jej matce i dawno odszedł, teraz płaci alimenty (oczywiście trochę przekoloryzowałem ale jakoś takie mam przeczucie)
Być może masz rację. Ale to wie tylko autorka wątku. Zresztą matka zawsze będzie chciała dla swojego dziecka jak najlepiej.
Cytat:
Nie orientuję się w temacie, więc nie wiem. Ale nie wyobrażam sobie spędzić reszty życia z osobą, która jest mi obojętna, z którą rozmawiam wyłącznie o sprawach zawodowych lub domowych, a po nocach płakać, że ktoś kogo kocham jest gdzieś indziej a obok leży ktoś zupełnie mi obcy. A dlaczego z góry zakładasz, że wśród całego stada prawników nie ma tego jednego, w którym Klaudia mogłaby się zakochać?
Tzn. koncepcja, że prawnika nie da się pokochać mi się osobiście podoba, ale mimo to jest nieco ekstremistyczna :)

Cytat:
Czy to świadczy dobrze o jej matce? Czy Ty chciałbyś, żeby Twoja dziewczyna bawiła się Twoimi uczuciami i miłością za namową swojej mamusi, a w międzyczasie szukała sobie "lepszej partii"? Ja, przede wszystkim, zabrałbym moją dziewczynę z jej domu i zamieszkał razem, choćby i w namiocie. Tak więc argumentacja nietrafna, bo ja w takiej sytuacji znaleźć bym się nie mógł.

Jak to świadczy o matce? Że widzi sytuację inaczej niż Klaudia. Ona w chłopaku Klaudii zakochana nie jest (choć jak się Zakompleksiony postara, to zaraz zaproponuje nam i taką teoryjkę), patrzy na ich związek z zewnątrz, być może widzi coś, czego Klaudia nie dostrzega.

No bo popatrz: facet po studiach, pracuje, zarabia, niby Klaudię kocha, ale zgadza się, żeby mieszkała przy mamusi, która patrz na związek niechętnie. Że tak taniej i wygodniej? Zapewne, aleć przecież założyliśmy na wstępie, że uczucie jest od pieniędzy ważniejsze. No to albo rybki, albo akwarium.
dahrehor moje teorie może i są wyssane z palca i głupie ale nie aż tak.
Moim skromnym zdaniem to jej matka ma gdzieś to jakim on jest człowiekiem tak jak i w głębokim poważaniu ma uczucia swojego dziecka, może i chce dla córki dobrze ale jakim prawem decydować ma co dla niej jest dobre? Bo jakoś tego mi nie wytłumaczyłeś od samego początku. Rzucasz tu jakieś uwagi, że może jaj matka ma rację i że może dyktować warunki. Ok zgada się może dyktować warunki życia pod jej dachem, może nawet mieć rację ale niby jakim prawem ma decydować o o jej życiu osobistym i jakim niby prawem ma jej ustalać warunki jej szczęścia. Odpowiedź jest prosta jej "mamusia" nie liczy się ze swoją córka i tym że może mieć własne zdanie. Chce żeby Claudia żyła takim życiem jak ona jej ułoży i zaplanuje, nie przymierzając jak kukiełka pociągana za sznureczki.
Wcale bym się nie zdziwił jakby to matka namawiała ją od małego na studia prawnicze i zachęcała do upadłego żeby tam szła ...
I ciągle mi nie odpowiedziałeś na pytanie: Czy to jest właściwe?
Bo na razie to przytaczasz argumenty które nic do pierwszego postu autorki nie mają.
Dziewczyna pisze o swoim poważnym problemie a wy jej mówicie żeby zapomniała o uczuciach i posłusznie wykonywała polecenia mamusi? ... Niektórzy ludzie mnie zadziwiają. (żeby nie było znów że pomyłki ta końcówka to nie jest tylko do ciebie ale do całości tematu, czyli niektórych wypowiedzi)
Cytat:
Dziewczyna pisze o swoim poważnym problemie a wy jej mówicie żeby zapomniała o uczuciach i posłusznie wykonywała polecenia mamusi? Niczego takiego nie mówię. Wręcz przeciwnie: za najnaturalniejsze rozwiązanie uważam wyprowadzkę. Gdzies tam nawet napisałem, że zachowanie matki uważam za niemądre.

Za jeszcze bardziej niemądre uważam stadne popieranie pannicy, która by chciała i ciasteczko zjeść (mój ci on jest, i innego nie chcę), i dalej je mieć (no ale zapewnij mi spanie, jedzenie, pranie). Albo jest się dorosłym (i wtedy samodzielnie podejmuje decyzje o swoim życiu), albo nie. Kropka.

Co sądzę o snuciu teoryjek o motywacji matki i zachowaniu ojca z wypowiedzi jednej osoby, w dodatku zakochanej w swoim wybranku i co za tym idzie mającej zaburzone postrzeganie rzeczywistości - to już się domyśl sam :)
Cytat:
Niczego takiego nie mówię. Wręcz przeciwnie: za najnaturalniejsze rozwiązanie uważam wyprowadzkę. Gdzies tam nawet napisałem, że zachowanie matki uważam za niemądre. Czytałeś to co napisałem w nawiasie? ;)

Cytat:
Za jeszcze bardziej niemądre uważam stadne popieranie pannicy, która by chciała i ciasteczko zjeść (mój ci on jest, i innego nie chcę), i dalej je mieć (no ale zapewnij mi spanie, jedzenie, pranie). Albo jest się dorosłym (i wtedy samodzielnie podejmuje decyzje o swoim życiu), albo nie. Kropka. Nigdzie nie napisałem że popieram siedzenie u jej matki, wręcz doradzałem wyprowadzkę.

Cytat:
Co sądzę o snuciu teoryjek o motywacji matki i zachowaniu ojca z wypowiedzi jednej osoby, w dodatku zakochanej w swoim wybranku i co za tym idzie mającej zaburzone postrzeganie rzeczywistości - to już się domyśl sam :) Z moich teorii to sam się czasem śmieje, ale co ja poradzę że same mi do głowy przychodzą, po prostu się nimi dzielę. Są niezwykle mało prawdopodobne ale jednak możliwe.

Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie: Czy to co robi i jak się zachowuje jej matka jest właściwe? (twoje wypowiedzi nie raz SUGEROWAŁY że popierasz jej punkt widzenia)
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia