ďťż

Problem z mama (nie akceptuje mojego związku)

BWmedia
Problem z mama (nie akceptuje mojego związku)
  Mam standardowy problem: mama nie akceptuje mojego związku.

Widziala mojego partnera (oboje mamy po 22 lata) wprawdzie raz w zyciu przez kilka minut ale nie akceptuje go:

1. Bo jest rówieśnikiem (wiec jest niedorozwinięty emocjonalnie i ja mam dziecko zamiast partnera)

2. Bo jest z mniejszej miejscowości (wiec na 100% chce się wybić moim kosztem)

3. Bo jego rodzice nie sa po studiach (wiec dla niego awans a dla mnie degradacja)

Reasumujac: bedzie cale zycie dla mnie ciezarem. Bede musiala go prowadzic za raczke, szukac mu pracy itd. Do tego mnie rzuci jak juz sie wybije moim kosztem. Lepiej gdybym znalazła sobie starszego, który juz pracuje, ma pozycje i pochodzi z rodziny "na poziomie".

Moja mama (obecnie jest w udanym zwiazku ze starszym od niej partnerem) ma na koncie 2 nieudane malzenstwa z rowiesnikami (w tym jeden z mniejszej miejscowosci). Moi opiekunowie ogolnie sa doswiadczeni przez zycie. Posiadaja cyniczne spojrzenie, poglady w stylu dr. Housa polaczone z usposobieniem surowego, angielskiego lorda.

Zdaje sobie sprawe, ze sa to zyczliwe rady, wyraz milosci ale przykro mi sluchac takich slow nt. mojego partnera (podobne slowa slysze nt. moich planow zawodowych: ze bez znajomosci zgine, ze skoncze na bezrobociu, w biedzie itd.). Oczywiscie nie zostalo mi postawione ultimatum: "albo z nim zerwiesz albo wynocha z domu" ale przyjemnie nie jest. Oczywiscie wspolne wakacje czy dluzsze wypady moge sobie wybic z glowy (chociaz tak byloby w przypadku kazdego partnera, gdyz wychowywana bylam w duchu surowych zasad (nie jestesmy wierzacy) i 3/4 rzeczy nie wypada). Wiem, ze nie moge sie za bardzo narazac, gdyz grozi mi to odcieciem jakichkolwiek srodkow finansowych, co oznacza kres moich planow zawodowych (chce normalnie skonczyc studia, ktorych nie ma w systemie zaocznym). Jednak jesli bede sie uczyc i normalnie spotykac z partnerem nie powinnam miec problemu. Do calkowitego usamodzielnienia sie pozostaly mi 3 lata. Chce wyprowadzic sie z domu, pozostajac z rodzina w dobrych ukladach.

Moje pytanie: czy ktos z was byl juz w takiej sytuacji?

Jak przezyc te 3 lata w dobrych ukladach?


ja powiem tak mój ojciec nie akceptował mojego poprzedniego partnera, twierdził że to pies na baby i żebym uważała, bo jest wypicowanym gogusiem.
Później sie okazało że miał rację w każdym zdaniu.

Pierwsze pytanie czemu 3 lata aż?? Jakieś warunki ci zapewnią po studiach czy co??

Po drugie... podziały społeczne na lepszych i gorszych zawsze mnie wkurzały jak to elita i biedota razem?? Uważam że w dzisiejszych czasach wielkość miasta nie ma znaczenia w życiu zawodowym. Dla przykładu: mój mąż przeprowadził się z Katowic (292 000 mieszkańców) do Siemianowic (69 000 mieszkańców) i jakoś nikt nie twierdził że obniży sobie w ten sposób standard życia.

Dom surowych zasad czyli jakich?? A jeżeli twoi opiekunowie są tak konserwatywni to wytłumacz im że ty masz inne poglądy na świat i życzysz sobie aby to uszanowali. Lub wyprowadź się wcześniej.
Moja mama widziala go raz w zyciu przez pare min. Watpie, by w takim okresie czasu mozna bylo poznac doglebnie drugiego czlowieka. A te uwagi miala wczesniej, nim go poznala.

3 lata bo tyle mam do skonczenia studiow. Moj kierunek studiow to moja pasja a nie ma go w trybie zaocznym. Jesli sie wiec wyprowadze bede musiala z niego zrezygnowac, co przekresli moje plany zawodowe.

Moje poglady nie maja znaczenia. Skoro jestem utrzymywana, musze sie do pewnych zasad dostosowac. Tak jak powiedzialam - nie chce wyprowadzac sie i przekreslac swych marzen, skoro jestem juz przy koncowce.

Surowych zasad czyli takich:

1. Jako dziecko nie moglam nocowac u kolezanek, bo nie wypada spac w cudzym domu jesli kilka blokow dalej ma sie swoj.

2. Jako nastolatka (czasy gimnazjum i liceum) moglam sobie wybic z glowy koncerty w innym miescie czy calonocne imprezy na dzialkach poza miastem, gdyz jestesmy nieodpowiedzialni gowniarze i sobie krzywde porobimy.

3. Obecnie odpadaja wyjazdy wakacyjne czy gdzies na kilka dni z partnerem, gdyz nie wypada.

Z perspektywy czasu widze w punkcie 2 sporo racji. Wiekszosc legendarnych imprez dzialkowych oznaczalo zbiorowe chlansko a wielu moich znajomych mialo pozniej sporo problemow.

Nie rozpaczam jednak z powodu pozostalych dwoch zasad. Niestety - pieniadze sa koronnym argumentem. Jestem utrzymywana, choc moglabym juz isc do pracy. Skoro tak, to niestety do pewnych rzeczy musze sie dostosowac.
Ja bym tego nie nazwał domem surowych zasad, a mentalnym uwstecznieniem. Twoja matka może i jest po studiach, ale z butów jej wystaje słoma ze średniowiecza, więc generalnie myślę, że nic tutaj nie wskórasz - wóz albo przewóz.


a stypendium naukowe z którego mogłabyś opłacić akademik??

moze postaraj się by twoja mama poznała twojego mężczyznę lepiej. spróbuj z nią porozmawiać i przedstawić na spokojnie jego zalety i dobrą stronę waszego spotykania się.
Twoje "za" kontra jej "przeciw" ale na spokojnie.

zaaranżuj spotkanie by twoja mama mogła osobiście się przekonać że twój facet to fajny gość.

Mój tata początkowo nie akceptował związku z moim obecnym mężem bo jest o 7 lat starszy. Na nic zdały się moje i mamy argumenty że pomiędzy rodzicami mojego ojca jest taka sama różnica. Był uprzedzony bo gdy się poznaliśmy ja miałam 18 alt a mój facet 25. Tata twierdził żę taki to odrazu ślub będzie chciał i dzieci, że nie zdam przez niego matury i nie dostane się na studia a nawet jeśli to ich nie skończę bo zajdę w ciąże i zaprzepaszczę sobie karierę.
Więc zaprosiłam go do nas by tata mógł go poznać. Przyszedł odstrzelony jak stróż w boże ciało, z kwiatami dla mojej mamy i dla mnie. Tata od razu zaczał przesłuchanie gdzie pracuje jakie szkoły skończył itd. I jakoś nagle zeszli na temat filmów. Okazało się że mają podobny gust a mój facet ma wiele filmów które tata chciał ale nie miał okazji zobaczyć:)

Po dwóch latach znajomości wzięliśmy ślub, mamy cudowną córeczkę - czyli to czego tata tak się obawiał - która de facto jest jego oczkiem w głowie. Kończę studia i samodzielnie się utrzymujemy. Na razie z jednej pensji ale wkrótce zaczynam prace więc nie będzie tak źle.

Tak podaje swój przykład by ci pokazać że może warto zaryzykować takie spotkanie by twoja mama przekonała się do niego. Ja wiem że to inna sytuacja ale może jednak spróbuj.

Z ciekawości co studiujesz, mój kierunek też jest moją pasją od dzieciństwa:)
Mamy nie zawsze wszystko akceptują...na szczęście kiedyś przychodzi dorosłe życie i głos mamy nie jest decydujący.
Cytat:
moze postaraj się by twoja mama poznała twojego mężczyznę lepiej. spróbuj z nią porozmawiać i przedstawić na spokojnie jego zalety i dobrą stronę waszego spotykania się.
Twoje "za" kontra jej "przeciw" ale na spokojnie.
Typ przedstawiony przez autorkę to typowy przykład idiotki z zawyżonym ego. Wątpię, że cokolwiek do niej trafi. Zaproszenie partnera do domu może się skonczyć tym, że ta kobieta po prostu będzie chciała na siłę udowodnić swojej córce, że ma rację co do tego chłopaka i będzie starała się go zniszczyć. Nie wiem, czy gra jest warta świeczki.
Woodland ale co proponujesz?? Mają się nie spotykać?? Czy może ona przez 3 lata ma znosić docinki mamy??
Tak jak mówiłem - wóz albo przewóz. Jeśli naprawdę jej zależy to niech się z nim spotyka po kryjomu, ale niech nie ma pretensji albo po prostu niech rzuci studiami i zostanie z nim. W koncu miłość wymaga poświęcen ;)

Trzecią możliwością jest darowanie sobie związków przez najbliższe 3 lata lub znalezienie kogoś, kto spodoba się mamuśce(chociaż wątpię, że ktoś taki istnieje).
A ty co studiujesz? :)

Woodland, nie musisz nikogo obrazac, chociaz niestety obawiam sie, ze masz racje.

Mama nie ma ochoty na poznawanie, gdyz poznawanie jest "zobowiazujace" a poki to jest "tylko sympatia bez powaznych planow" jest w miare ok. Tak dlugo jak spotykam sie bez "powaznych zobowiazan" czyli bez nocowania u siebie, wspolnych wyjazdow itd. mam wzgledny spokoj. Dobrze, ze bliskosci miedzy ludzmi nie widac golym okiem. Ja moge zaraz po studiach z nim zamieszkac i bedac na swoim - sila rzeczy wszystko bedzie inaczej wygladac.

Nie musze sie spotykac po kryjomu. Spokojnie mozemy gdzies razem wyjsc - na spacer, do kina, teatru, na sylwestra czy czasami u mnie badz u niego w domu. Wszystko jest ok tak dlugo jak jest to w charakterze "kolegi, sympatii" a nie powaznego partnera i planow na zycie.
Eris, ja nikogo nie obrażam. Spójrz na nią obiektywnie, a zrozumiesz o co mi chodzi. Matki ci nie zazdroszczę, bo ten typ to naprawdę prawdziwa zołza(bez urazy, jakby co ;) ).
Eris jakoś przebidujesz te 3 lata - zleci jak z bicza strzelił. Z tym nocowaniem i wyjazdami troche lipa no ale chyba nic się nie poradzi. Ewentualnie ściema że na praktyki wyjeżdżasz:P

OT: studiuje Geografię i obecnie jestem na 3 roku - w dodatku jutro o 10. mam egzamin licencjacki:P a potem jeszcze dwa latka i mgr.
Cytat:
Ja moge zaraz po studiach z nim zamieszkac i bedac na swoim - sila rzeczy wszystko bedzie inaczej wygladac. Heheh nie myśl, że od razu po skończeniu studiów pójdziesz do świetnej pracy, będziesz zarabiała grube tysiące, będziesz na swoim i problemy znikną :-))))
A czemu nie możesz zamieszkać z nim teraz? Gdybyś bardzo chciała być w poważnym związku ze swoim facetem, to nie miała byś problemu z tym że musisz czekać 3 lata. Czemu? Bo codziennie widzę dobry przykład. Mieszkam z przyjaciółką, której w domu się nie przelewa i od rodziców nie dostaje na studia ani grosza. Studiuje dziennie na uniwerku, wzięła kredyt studencki, pracuje jako kelnerka, mieszka ładnie i całkiem dobrze żyje. Zapiernicza, ale żyje na własny rachunek z kim chce.
Może nie chcesz tego wystarczająco mocno (powtarzasz mamie że to bez zobowiązań - kłamstwo powtarzane dość często staje się prawdą), po prostu chcesz żeby ci było wygodnie?
Eris starzy są z tej kategorii co zawsze bedą ci zaglądać w majty nawet jak bedziesz miala z 40lat, daj se siana, rzuć te studia czy dziekanka jakaś, wyjedź za granice i tutaj bez zadnych nakazów układaj swoje lajf, i to już mało istotne czy z tym kolesiem czy z innym :cool:

w sumie twoja wina, bo cos czuje ze za kazdym razem grzecznie ustepowałaś mamusi, jakim ****a prawem? 22 lata czyli juz dawno powinnaś być na swoim, pokażesz starym że w nosie masz te kieszonkowe w nosie te ich zakazy i recze ci że z miejsca bedziesz inaczej traktowana
Tak, jest możliwe przetrwanie tych 3 lub więcej lat w takim układzie, ale przy ogromnej ilości determinacji z obu stron, tzn. Twojej i partnera. Jednak to dosyć długi okres, a entuzjazm z czasem słabnie, bardzo prawdopodobne, że Twój partner w końcu zmęczy się tą sytuacją, niemożnością prowadzenia normalnego życia. Co więcej, jeśli się uda, ten okres może skazić Wasze relacje już na stałe. Podejrzewam, że jakiekolwiek dyskusje z matką nie przyniosą efektu, więc należy liczyć na to, że jednak Wam się poszczęści.
Jakoś nie pasuje mi cynizm w stylu dr Housa, poglądy angielskiego lorda i polski zaściankowy konserwatyzm o którym pisałaś w jednym. Dziwne połączenie...?
Też mi to do siebie nie pasowało.
Cytat:
Heheh nie myśl, że od razu po skończeniu studiów pójdziesz do świetnej pracy, będziesz zarabiała grube tysiące, będziesz na swoim i problemy znikną :-)))) Bynajmniej. Ale co swoje pieniadze to swoje pieniadze. Wiem, ze na poczatek szalu nie ma ale chyba da sie przezyc.

Cytat:
A czemu nie możesz zamieszkać z nim teraz? Gdybyś bardzo chciała być w poważnym związku ze swoim facetem, to nie miała byś problemu z tym że musisz czekać 3 lata. Czemu? Bo codziennie widzę dobry przykład. Mieszkam z przyjaciółką, której w domu się nie przelewa i od rodziców nie dostaje na studia ani grosza. Studiuje dziennie na uniwerku, wzięła kredyt studencki, pracuje jako kelnerka, mieszka ładnie i całkiem dobrze żyje. Zapiernicza, ale żyje na własny rachunek z kim chce.
Może nie chcesz tego wystarczająco mocno (powtarzasz mamie że to bez zobowiązań - kłamstwo powtarzane dość często staje się prawdą), po prostu chcesz żeby ci było wygodnie?

Cos w tym jest. Jako jedynaczka zyjaca w luksusie i karmiona wizjami, ze bez znajomosci bede cale zycie popychadlem za 2000zl brutto boje sie nieco samodzielnego zycia.

Cytat:
Eris starzy są z tej kategorii co zawsze bedą ci zaglądać w majty nawet jak bedziesz miala z 40lat, daj se siana, rzuć te studia czy dziekanka jakaś, wyjedź za granice i tutaj bez zadnych nakazów układaj swoje lajf, i to już mało istotne czy z tym kolesiem czy z innym :cool:

w sumie twoja wina, bo cos czuje ze za kazdym razem grzecznie ustepowałaś mamusi, jakim ****a prawem? 22 lata czyli juz dawno powinnaś być na swoim, pokażesz starym że w nosie masz te kieszonkowe w nosie te ich zakazy i recze ci że z miejsca bedziesz inaczej traktowana
Ten post dal mi do myslenia :cool:

Za pol roku koncze studia I stopnia. Dostaje alimenty, wiec mysle, ze po prostu wyprowadze sie z domu i skoncze studia w innym miescie (tak czy siak to planowalam ale za rok) z blogoslawienstwem rodzicow czy bez.

Cytat:
Jakoś nie pasuje mi cynizm w stylu dr Housa, poglądy angielskiego lorda i polski zaściankowy konserwatyzm o którym pisałaś w jednym. Dziwne połączenie...? Moze zle to ujelam. Chodzilo mi o to, ze ten konserwatyzm wynika z cynizmu i pragmatyzmu a nie z konkretnych idealow np. glebokiej wiary.

Po co mam sie pakowac w zwiazek bez przyszlosci z kims kto nie ma pozycji, koneksji, kasy i dorabiac sie pazurami od zera skoro moge stac sie czlonkiem bogatej/wplywowej rodziny, ktora mi pomoze?

Po co mi rowiesnik skoro moge miec starszego o 2-3 lata, ktory mi bedzie sluzyl doswiadczeniem i pomoca?

Po co mam studiowac kierunek, ktory nie da mi ciezkich pieniedzy skoro moge skonczyc inny po ktorym znajde lekka i dobrze platna prace?

Po co mam sie pchac w dziedzine w ktorej nie mamy znajomosci skoro moge robic cos innego i bedzie mi latwiej?

W zyciu, zwlaszcza w dzisiejszych czasach licza sie koneksje, pozycja i pieniadze. Sama ciezka praca nic nie osiagne a tylko bede tyrac za marne grosze. W zyciu trzeba patrzec realnie i dokonywac racjonalnych wyborow a nie zajmowac sie *******ami i utrudniac sobie zycie ambicjami (studia) czy degradowac sie (zwiazek).

Jako przyklad zyciowej zaradnosci (a mojej dupowatosci) pokazuja np. znajome corki kierowcow/sklepowych, ktore wyszly za maz za rodziny profesorskie/lekarskie/adwokackie. Ze takie bystre i zakrecic sie umialy.

Do tej pory nasz zwiazek byl w pewien sposob na odleglosc poniewaz mieszkamy w roznych miastach. Sytuacja zaognila sie, gdy moj partner postanowil przeprowadzic sie do mojego miasta na studia (poszedl nieco pozniej na studia niz ja, wiec nie jestesmy na tym samym roku, przy czym on nie studiuje w swoim rodzinnym miescie). Poczatkowo planowalismy, ze przynajmniej przez rok bedziemy razem w moim rodzinnym miescie ale teraz mysle, ze wbrew pozorom moze to pogorszyc sprawe.

Teraz mysle, ze najoptymalniejszym rozwiazaniem bedzie poczekac pol roku i razem isc na studia do innego miasta. Co myslicie?

I tu w gruncie rzeczy nie chodzi tylko o zwiazek tylko o to, ze mam prawo do dokonywania wlasnych wyborow - nawet jesli sa zle.
Eris, skoro kończysz licencjat, to łatwiej jest przenieś się na pierwszy rok SUM w innym mieście normalnym tokiem rekrutacji, niż przenosić się między 1 a 2 rokiem i latać po rektoratach na kolanach i modlić się o dobry humor "góry" ( a łatwiej choćby z racji tego że już od 1 roku zaczynają ci się proseminaria).

Haha z tymi znajomościami - może i coś w tym jest, ale najbardziej zaradni życiowo ludzie jakich znam działają na swoją rękę bez niczyich pleców. I do nich mam największy szacunek. A nie do tych piczek, które same nie potrafią słowa na rozmowie kwalifikacyjnej powiedzieć bo są przyzwyczajone że mamusia pomoże.
Teraz ci się wydaje to kuszące, że będziesz miała łatwo i luksusowo, ale pomyśl co jeśli za kilka lat obudzi się w tobie bunt, że nie masz nic swojego, wszystko zawdzięczasz rodzinie (a rodzina pewnie nie omieszka ci tego wypomnieć i przy każdej okazji stosować jako argument koronny). Pomyśl przyszłościowo. Nie daj sobie wkręcać że jesteś cienka i bezradna. Przecież widać po tym co piszesz, że masz poglądy odmienne od matki.
Cytat:
"Długi wywód o *****wości polskiego spoleczeństwa i jego mentalności spod mojego cytatu" Dlatego właśnie ja już do Polski turystycznie przyjeżdżam i popić ze znajomymi :)

Jak holly pisała pomyśl przyszłościowo: bierz licencjat i spadajcie do jakiegoś innego kraju robić mgr albo doktoraty jak dalej się chcecie uczyć. Jest teraz tyle możliwości i źródeł finansowania, że nie jest to problemem. Zdobędziesz dużo lepsze wykształcenie niż w Polsce i uniezależnicie się od rodziny. No i będziecie happy :)
Cytat:
Eris, skoro kończysz licencjat, to łatwiej jest przenieś się na pierwszy rok SUM w innym mieście normalnym rokiem rekrutacji, niż przenosić się między 1 a 2 rokiem i latać po rektoratach na kolanach i modlić się o dobry humor "góry" ( a łatwiej choćby z racji tego że już od 1 roku zaczynają ci się proseminaria). Ja mam taki problem, ze moje studia trwaja 3,5 roku a chce isc na 2-letnie uzupelniajace (nie te co trwaja 1,5) i niestety jestem zmuszona czekac pol roku na rekrutacje ;( Myslalam, ze w tej sytuacji "przeczekam" 1 semestr w rodzinnym miescie na uzupelniajacych, by nie przerywac nauki a pozniej zloze papiery tam gdzie chce ale teraz mysle, ze te pol roku odbede w innym miescie. W gorszej sytuacji jest moj parter - on zaczal pozniej studia i skonczyl dopiero 1 rok, wiec tak czy siak trzeba sie modlic o dobry humor.

Cytat:
Haha z tymi znajomościami - może i coś w tym jest, ale najbardziej zaradni życiowo ludzie jakich znam działają na swoją rękę bez niczyich pleców. I do nich mam największy szacunek. A nie do tych piczek, które same nie potrafią słowa na rozmowie kwalifikacyjnej powiedzieć bo są przyzwyczajone że mamusia pomoże. Tu nie chodzi o znajomosci w stylu: nic nie bedziesz robic a po znajomosci dostaniesz robote u cioci tylko: jesli na to miejsce bedzie 10 super-dobrych, wybiora ciebie jesli tez bedziesz super-dobra.

Cytat:
Teraz ci się wydaje to kuszące, że będziesz miała łatwo i luksusowo, ale pomyśl co jeśli za kilka lat obudzi się w tobie bunt, że nie masz nic swojego, wszystko zawdzięczasz rodzinie (a rodzina pewnie nie omieszka ci tego wypomnieć i przy każdej okazji stosować jako argument koronny). Pomyśl przyszłościowo. Nie daj sobie wkręcać że jesteś cienka i bezradna. Przecież widać po tym co piszesz, że masz poglądy odmienne od matki. Oczywiscie, ze nie daje. Robie najwiecej z moich znajomych na roku i najwiecej potrafie sobie zalatwic. Nie zmienia to faktu, ze czasami bez znajomosci (zwlaszcza w instytucjach) jest bardzo ciezko. Chociaz tez jestem zdania, ze jak czlowiek jest obrotny i pracowity to sobie poradzi.
Cytat:
Ten post dal mi do myslenia :cool:

Za pol roku koncze studia I stopnia. Dostaje alimenty, wiec mysle, ze po prostu wyprowadze sie z domu i skoncze studia w innym miescie (tak czy siak to planowalam ale za rok) z blogoslawienstwem rodzicow czy bez.

a ile tych alimentów ze tak spytam? 500 zł? co to za drobne? głupia nie jestes, jezyk pewnie znasz, 500 to na wyspach czy w skandynawii w jeden dzien zarobisz wystaczy sie dobrze pokrecić. no ale racja dobrze by było skonczyc ten licencjat, jednoczesnie odkładajac hajs gdzie do skarpety co by mić na wizzaira :D

patrzac na znajome to na zachodzie bez szczegolnych problemów idzie pogodzic, prace studia i jeszcze se jakiego mena przygruchać :lol:

nie licz na tuska bronka czy innego złodzieja, drugiej irlandii nie bedzie, a napewno nie w tym wieku
Cytat:
a ile tych alimentów ze tak spytam? 500 zł? co to za drobne? głupia nie jestes, jezyk pewnie znasz, 500 to na wyspach czy w skandynawii w jeden dzien zarobisz wystaczy sie dobrze pokrecić. no ale racja dobrze by było skonczyc ten licencjat, jednoczesnie odkładajac hajs gdzie do skarpety co by mić na wizzaira :D Jesli oboje beda placic to 1,2k sie zbierze. Wiem, bo moj stary zmywa na wyspach. Ale czy koszty zycia nie sa zbyt wysokie proporcjonalnie do zarobkow?

Cytat:
nie licz na tuska bronka czy innego złodzieja, drugiej irlandii nie bedzie, a napewno nie w tym wieku Bedzie juz tylko gorzej :lol:

Myslalam, by tu mgr zrobic i wtedy wyjechac.
Cytat:
Myslalam, by tu mgr zrobic i wtedy wyjechac. Ja wyjechałem po mgr i żałuję że nie uciekłem z tego syfu wcześniej. Więcej bym się nauczył jeszcze i miałbym lepsze życie :)
Cytat:
Ja wyjechałem po mgr i żałuję że nie uciekłem z tego syfu wcześniej. Więcej bym się nauczył jeszcze i miałbym lepsze życie :) Swego czasu rozwazalam studia za granica. Ostatecznie stwierdzilam, ze zdecydowanie bardziej oplaca sie wyjechac na PhD niz na magisterskie. Dostajesz normalna pensje a w przypadku mgr trudne do zdobycia mikrostypendia i do tego musisz oplacic czesne. Nie wiem czy w takim przypadku nie lepiej wyjechac na erasmusa.

Teraz, gdy w polsce jest coraz wiecej programow unijnych PhD, gdzie mozna dostac 3,5k stypendium z mozliwoscia stazy badawczych za granica sama nie wiem, co jest lepsze.
sluchaj. da sie studiować dziennie i pracować, trzeba tylko chcieć. moja rada: s********j z domu gdzie pieprz rośnie.
no ja w zasadzie jako ostatni ze starej gwardii zgredów ze śródmieścia opuściłem Poland i to pod wpływem ówczesnej ukochanej (bo tak to dalej bym śmigał na Motor! :lol: ) i tez na studia które z róznych wzgledów trza być se odpuścić (moze za kilka lat, again)

w sumie nie żałuje, dobrze byłoby wyrwac ten licencjat. co do chłopa nic nie radze, bo w sumie nie znam pary która na emigracji by sie nie rozeszła :D:D

tak czy siak jak wyemigrujesz wrócisz tu na BT z tematem sercowym :D stawiam all in!
Cytat:
Swego czasu rozwazalam studia za granica. Ostatecznie stwierdzilam, ze zdecydowanie bardziej oplaca sie wyjechac na PhD niz na magisterskie. Dostajesz normalna pensje a w przypadku mgr trudne do zdobycia mikrostypendia i do tego musisz oplacic czesne. Nie wiem czy w takim przypadku nie lepiej wyjechac na erasmusa. Na zachodzie jeśli chcesz robić PhD na porządnych uczelniach to przyjmują na 6cio letnie studia po licencjacie od razu. Tak jest przynajmniej w ekonomii w USA, Kanadzie, GB, Włoszech, Szwecji, Danii, Francji. Nie zawsze na PhD dostajesz pensję. Często na mastrze już też masz zwolnienie z czesnego, a w takich krajach jak Szwecja nie ma go wcale, no a jak się wykażesz to Ci będzie łatwiej ze Szwecji np. na dobrą uczelnię w USA wyjechać niż z Polski.

Cytat:
Teraz, gdy w polsce jest coraz wiecej programow unijnych PhD, gdzie mozna dostac 3,5k stypendium z mozliwoscia stazy badawczych za granica sama nie wiem, co jest lepsze. Tylko, że polska kadra naukowa w większości dziedzin to niekompetentni idioci, którzy zatrzymali się na latach 60, 70 w swojej wiedzy. Tak przynajmniej jest w naukach społecznych. Wiem że w Polszy "opłaca" się zostawać dla takich dziedzin jak matma, astronomia, niektóre dziedziny medycyny, informatyczne nauki. Dałem opłaca w cudzysłowie z uwagi na fakt, że jeśli dostaniesz się na MIT, UCL, UBC czy Sorbonę to nawet nasze flagowe kierunki przy tych uczelniach wymiękają.

Cytat:
sluchaj. da sie studiować dziennie i pracować, trzeba tylko chcieć. moja rada: s********j z domu gdzie pieprz rośnie. Nie mogę używać wulgaryzmów bo mnie zbanują. Ale IMHO nie wiesz o czym piszesz. Jeśli chce się dobrze skończyć studia na porządnej uczelni to trzeba się im poświęcić w pełni. Miałem przyjemność wizytować Harvard i tam wszyscy się głównie uczą, a nie pracują. A ci co pracują to robią to dorywczo na kampusie żeby dostać stypendia. U nas w płacy dorywczej zarabiasz takie śmieszne pieniądze, że mija się to z celem, a jak pójdziesz na 40 h do roboty (i będziesz chciała być dobrym pracownikiem) to siłą rzeczy położysz studia. No sory Batory ale doba ma jedynie 24 h, a spać i srać też trzeba. Większość moich znajomych, którzy zaczęli pracować w biznesie od 4 roku przedłużała studia o rok bo im nie starczyło czasu.
Cytat:
w sumie nie żałuje, dobrze byłoby wyrwac ten licencjat. co do chłopa nic nie radze, bo w sumie nie znam pary która na emigracji by sie nie rozeszła :D:D

tak czy siak jak wyemigrujesz wrócisz tu na BT z tematem sercowym :D stawiam all in!
To jest jeden z powodow dla ktorych nie chce teraz wyjezdzac za granice. Nieobecni nie maja racji.

Cytat:
Tylko, że polska kadra naukowa w większości dziedzin to niekompetentni idioci, którzy zatrzymali się na latach 60, 70 w swojej wiedzy. Tak przynajmniej jest w naukach społecznych. Wiem że w Polszy "opłaca" się zostawać dla takich dziedzin jak matma, astronomia, niektóre dziedziny medycyny, informatyczne nauki. Dałem opłaca w cudzysłowie z uwagi na fakt, że jeśli dostaniesz się na MIT, UCL, UBC czy Sorbonę to nawet nasze flagowe kierunki przy tych uczelniach wymiękają. Ja akurat jestem scislowcem. Wiadomo, ze nie uczelnia sie liczy a promotor i nie zawsze uczelnie z czolowki sa najlepsze w konkretnych dziedzinach dlatego samo dostanie sie na MIT wiosny nie czyni. Ja patrze po nazwiskach i akurat na moje szczescie w polsce znajdzie sie kilka (oczywiscie doslownie kilka) ze scislej czolowki. Glupota byloby jechac za granice (dla samego faktu studiowania na zagranicznej uczelni) jesli pod nosem mozna miec niezlego promotora.

Amerykanska akademia jest w fatalnym stanie. Ludzie majacy mnostwo publikacji, nagrody, wyroznienia nie moga znalezc stalej pracy na uczelni i kwicza. W europie jest nieco lepiej plus socjal, ktorego tam nie uswiadczysz. Moze sie myle ale tak wynika z moich rozmow i obserwacji.

Cytat:
Nie mogę używać wulgaryzmów bo mnie zbanują. Ale IMHO nie wiesz o czym piszesz. Jeśli chce się dobrze skończyć studia na porządnej uczelni to trzeba się im poświęcić w pełni. Miałem przyjemność wizytować Harvard i tam wszyscy się głównie uczą, a nie pracują. A ci co pracują to robią to dorywczo na kampusie żeby dostać stypendia. U nas w płacy dorywczej zarabiasz takie śmieszne pieniądze, że mija się to z celem, a jak pójdziesz na 40 h do roboty (i będziesz chciała być dobrym pracownikiem) to siłą rzeczy położysz studia. No sory Batory ale doba ma jedynie 24 h, a spać i srać też trzeba. Większość moich znajomych, którzy zaczęli pracować w biznesie od 4 roku przedłużała studia o rok bo im nie starczyło czasu. Wlasnie tego sie obawiam.
Cytat:
Ja akurat jestem scislowcem. Wiadomo, ze nie uczelnia sie liczy a promotor i nie zawsze uczelnie z czolowki sa najlepsze w konkretnych dziedzinach dlatego samo dostanie sie na MIT wiosny nie czyni. Nie wiem czemu mam wrażenie że akurat MIT jest lepsze w każdej możliwej ścisłej dziedzinie niż jakakolwiek Polska uczenia. A także, że w każdej dziedzinie mają wybitniejszych profesorów niż nasze najtęższe głowy. No może poza Kwapieniem z rachunku, który swego czasu był nie do zajechania, ale też się już mocno zdziadził :( No i Wolszczanem, którego obrażeni katolo - historyko - aktowo fobicy wywalili z Torunia z UMK. No cóż z radością poświęcił się pracy jedynie na Penn State i nie musi ciągnąć już żebraczej profesury w Polsce. Szczęśliwie zdążył pomóc paru zdolnym wyjechać do USA.

Cytat:
Ja patrze po nazwiskach i akurat na moje szczescie w polsce znajdzie sie kilka (oczywiscie doslownie kilka) ze scislej czolowki. To Ty nie patrz na nazwiska tylko na publikacje i ich Impact Factor oraz timeline. Z tego co wiem to faktycznie w Polsce ze ścisłych jeszcze paru dobrych profów żyje, ale oni już dawno nie publikują frontieru, więc tak nie dokońca się to jednak opłaca.

Cytat:
Glupota byloby jechac za granice (dla samego faktu studiowania na zagranicznej uczelni) jesli pod nosem mozna miec niezlego promotora. Pytanie czy satysfakcjonuje Cię praca z niezłymi czy chcesz pracować z najlepszymi.

Cytat:
Amerykanska akademia jest w fatalnym stanie. Ludzie majacy mnostwo publikacji, nagrody, wyroznienia nie moga znalezc stalej pracy na uczelni i kwicza. W europie jest nieco lepiej plus socjal, ktorego tam nie uswiadczysz. Moze sie myle ale tak wynika z moich rozmow i obserwacji. No ja siedziałem zarówno na uniwerkach w Stanach, Europie jak i niestety Polsce i jednak najlepiej wypadają Jankesi niestety. Patrząc po ludziach dobrych których znam to nie mieli problemu za znalezieniem pracy. Z mojego uniwerku w tym roku jedna osoba poszła na Stanford po doktoracie, ale próbowaliśmy zatrudnić paru topowych ludzi z USA i niestety podkupiły ich na uniwerki amerykańskie, nawet pomimo że jesteśmy w najlepszej 15stce na świecie w danej specjalizacji. Także jeśli ktoś jest dobry to zdecydowanie USA polecam, a jak się już porobi kontakty to można wrócić na socjal do Europy :) Przynajmniej ja tak planuję.
Cytat:
Nie wiem czemu mam wrażenie że akurat MIT jest lepsze w każdej możliwej ścisłej dziedzinie niż jakakolwiek Polska uczenia. A także, że w każdej dziedzinie mają wybitniejszych profesorów niż nasze najtęższe głowy. No może poza Kwapieniem z rachunku, który swego czasu był nie do zajechania, ale też się już mocno zdziadził :( No zgadza sie. Chociaz sa pewne dziedziny, ktorymi w US prawie nikt sie nie zajmuje.

Cytat:
Pytanie czy satysfakcjonuje Cię praca z niezłymi czy chcesz pracować z najlepszymi. Oczywiscie, ze chce ale od czegos trzeba zaczac. Jestem z no-name uczelni i do tego chce zmienic dziedzine. Sprobowac nigdy nie zaszkodzi ale nasz kraj jest zbyt "wiesniacki" by cie przyjeli na PhD do US czy GB po licencjacie.

Cytat:
No ja siedziałem zarówno na uniwerkach w Stanach, Europie jak i niestety Polsce i jednak najlepiej wypadają Jankesi niestety. Patrząc po ludziach dobrych których znam to nie mieli problemu za znalezieniem pracy. Z mojego uniwerku w tym roku jedna osoba poszła na Stanford po doktoracie, ale próbowaliśmy zatrudnić paru topowych ludzi z USA i niestety podkupiły ich na uniwerki amerykańskie, nawet pomimo że jesteśmy w najlepszej 15stce na świecie w danej specjalizacji. Także jeśli ktoś jest dobry to zdecydowanie USA polecam, a jak się już porobi kontakty to można wrócić na socjal do Europy :) Przynajmniej ja tak planuję. Mowisz o stalej pracy czy o postdoc? Btw. mam nadzieje, ze twoja dziedzina nie jest ekonomia?
strasznie offtopujecie od meritum sprawy ;]
Wlasnie - wracajac do tematu - pomijajac fakt gdzie mam wyjechac i kiedy prosialbym o wiecej opinii i komentarzy dotyczacych sprawy. ;)
Tu za wiele więcej niż zostało napisane nie da się napisać. „Prawdy” życiowe, które przekazują Ci rodzice są niespójne, nieobiektywne (bo czym byś się różniła od wyobrażenia Twojej mamy o Twoim chłopaku, jeślibyś szukała sobie partnera z dobrej rodziny, z koneksjami i kasą?), nielogiczne i niewychowawcze (sprawiają, że dziecko w przyszłości może czuć się jak bezradna istota), ale nie przekonasz ich do swoich racji i raczej nawet nie ma sensu próbować. Po prostu powinnaś się jak najszybciej usamodzielnić i tyle, bez względu na to, czy zdecydujesz się zostać, czy gdzieś wyjedziesz.

Tak jak ktoś napisał, możesz podjąć pracę dorywczą już teraz (o ile pogodzisz to ze studiami) albo zacząć już pracę zawodową w trakcie studiów uzupełniających.

Kolejna kwestia to można przyjąć inną postawę, zamiast przejmować się tak tym co mówią rodzice (mowa tu oczywiście tylko o jakiś bzdurnych uwagach typu „to nie wypada”, nieuzasadnionej krytyce Twojego chłopaka itp.), robić co uważasz za słuszne, egzekwuj swoje prawa – małymi krokami – wyjścia gdzieś, wyjazdy – nie pytaj, tylko informuj, że wychodzisz i wrócisz o tej i o tej itp.
Tutaj efekt zależy od rodziców – niektórzy po jakimś czasie przestają próbować umoralniać swoje dziecko, jeśli widzą, że to nie przynosi żadnych efektów i godzą się z faktem, że jest już dorosłe i ma prawo decydować o sobie, pojawia się akceptacja stanu rzeczy. Czasem oczywiście zdarzają się też tacy co obrażają się na długo i uznają, że mają „wyrodną” córkę lub syna, ale z drugiej strony to wydaje mi się, że nawet jeśli się tego nie spróbuje to i tak przy późniejszych wizytach w domu rodzinnym będzie czekać specjalnie przygotowany na tą okazję „koszmarek”, próby ingerencji w nasze życie, czy nawet nieprzyjemne komentarze pod adresem naszych wyborów, czy partnera.
Oczywiscie slysze, ze to dla mojego dobra i ze taki maja obowiazek a slowa to "dobre przygotowanie do realnego zycia".

Odchodzenie z domu w niezgodzie jest jednak przykre. Jesli zwiazek nie wypali badz cos sie stanie partnerowi, zostane zupelnie sama (nie jestem typem, ktory panicznie boi sie samotnosci i musi z kims byc na sile ale brak jakiejkolwiek bliskiej osoby to co innego).

Z drugiej dostawanie milosci za bezwzgledne posluszenstwo jest jeszcze bardziej przykre.

Z trzeciej - i tu moje kolejne pytanie - jak wygladaja takie relacje po latach? Czy rodzice sa cale zycie obrazeni na wlasne dzieci czy z czasem to wszystko sie uklada?
outgoing - rozumiem że masz inne poglądy, pozwól mi jednak mieć własne. i cieszę się że nie używasz wulgaryzmow, bez wzgledu na to, czemu tego nie robisz.
Cytat:
Z drugiej dostawanie milosci za bezwzgledne posluszenstwo jest jeszcze bardziej przykre.
miłości się nie dostaje za coś. albo się ma, albo nie ma. jesli myslisz że za bezwzględne posłuszeństwo dostaniesz milość rodziców której zapewne (z tego co piszesz, że chcialabyś dostać) ci brakuje to odpowiem Ci. NIE DOSTANIESZ.
ja rozumiem że studia, ja rozumiem że chcesz mieć lepszą przyszłość, świetną uczelnię, dobra pracę, sratatata. ok. rozumiem.
musisz jedną rzecz tylko pamiętać. czas ucieka, facet tez moze nie wytrzymać Twoich rodziców i też uciec. a to facet jest Twoją przyszłością a nie rodzice. studia, jak nie dasz rady pracowac, zawsze można zrobic później, a i bez studiów zyć się da.

być może mam dziwne poglądy, jednak życie mnie nauczyło, żeby w pierwszym możliwym momencie uciekać z domu rodzinnego, jeśli rodzice mają jakieś wonty i problemy. rodziców już nie zmienię, a moge albo dawać sobie niszczyć psychike i kisić się w toksycznym domu, albo być troche biedniejsza, ale wolna umysłowo i szczęśliwsza. bez kogoś, albo z kimś, kto nie będzie na mnie wywierał żadnej presji.
ja mam swój wybór, nie mówię że dobry ani że zly. dla mnie jedyny możliwy. co Ty zrobisz Eris - Ty wybierasz, Ty tracisz/zyskujesz.
Cytat:
strasznie offtopujecie od meritum sprawy ;]
gdzie co jak offcostam? ;/ wyjazd w tej sytuacji jest jak najbardziej na miejscu i to zaden offtopic, a ze warto polączyc go se studiami to tym bardziej co do miłosci Eris to niech próbuje, mieszkałam ze słowacką parą i układało im sie całkiem słodko, takze ten sercowy zwyczaj z emigracja chyba tylko polaków dotyczy :lol:
Cytat:
ja rozumiem że studia, ja rozumiem że chcesz mieć lepszą przyszłość, świetną uczelnię, dobra pracę, sratatata. ok. rozumiem.
musisz jedną rzecz tylko pamiętać. czas ucieka, facet tez moze nie wytrzymać Twoich rodziców i też uciec. a to facet jest Twoją przyszłością a nie rodzice. studia, jak nie dasz rady pracowac, zawsze można zrobic później, a i bez studiów zyć się da.
Z calym szacunkiem ale wiekszych bzdur nie slyszalam. Facet moze odkitowac badz odejsc a edukacja zostanie. Praca a rodzina to 2 rozne rzeczy i nie sposob ich porownac. Ludzie maja rozne priorytety ale dla mnie wazne sa obie. Rowniez glupota jest opieranie swojego zycia tylko na jednym filarze (niezaleznie od tego czy to rodzina czy praca).

Podjelam juz decyzje. W lutym koncze studia i spadam do innego miasta (u mnie w rodzinie nigdy nie zalowano pieniedzy na edukacje a tak czy siak maja obowiazek alimentacyjny, wiec mysle, ze nie bede miala wiekszych problemow z utrzymaniem sie tam). Moj partner stara sie o przeniesienie bysmy za pol roku mogli juz razem studiowac. Trzymajcie kciuki, by wszystko sie udalo (uaktualnie watek) ;)

Nie jest to calkowita niezaleznosc (wciaz przeciez bede dostawac pieniadze od rodzicow) ale mysle, ze samo wyprowadzenie sie z rodzinnego domu wiele zmieni i rozwiaze wiekszosc problemow. Co myslicie?
Cytat:
Nie jest to calkowita niezaleznosc (wciaz przeciez bede dostawac pieniadze od rodzicow) ale mysle, ze samo wyprowadzenie sie z rodzinnego domu wiele zmieni i rozwiaze wiekszosc problemow. Co myslicie? Żebyś się nie zdziwiła, jeśli tych pieniędzy nie dostaniesz. O ile alimenty od ojca musisz dostawać to od matki już nie, więc jeśli kwota, którą płaci ojciec nie jest zbyt duża to lepiej nie licz na utrzymywanie się z pieniędzy rodziców.
Edukacja fakt, jest ważna, ale uważam, że w tym wypadku czepiasz się jej niepotrzebnie. Zrobienie studiów zaocznych byłoby o wiele lepszym rozwiązaniem, na pewno jest jeszcze coś, co cię interesuje i co można studiować w taki sposób.
Eris, ocena Twojego chłopaka przez matkę pozornie jest absurdalna. Jednak zważywszy na fakt, że dzieci nieświadomie powielają wiele wzorców zaczerpniętych z postępowania rodziców, to niestety, ale najprawdopodobniej Twoja mama ma rację. Ale nie martw się, spokojnie doświadczysz tego na własnej skórze - na tym polega mechanizm bezwolnego powielania wzorców. ;)
Cytat:
Nie jest to calkowita niezaleznosc (wciaz przeciez bede dostawac pieniadze od rodzicow) ale mysle, ze samo wyprowadzenie sie z rodzinnego domu wiele zmieni i rozwiaze wiekszosc problemow. Co myslicie? Zależy co uznajesz za większość problemów. Owszem rodzice już nie będą mieli takiej kontroli jak teraz, nie będą monitorować Twoich przyjść i wyjść, z kim idziesz i z kim się spotykasz, ale … co stoi na przeszkodzie, by w dalszym ciągu pewnych rzeczy Ci zabraniać? Będziesz pewnie chciała zamieszkać z chłopakiem jak wyjedziesz do miasta, we dwójkę łatwiej się utrzymać, co na to rodzice? Nie będzie to dla nich argumentem, że skoro płacą za Twoje utrzymanie w innym mieście mają prawo decydować o tym z gdzie i z kim mieszkasz? A czy nie przejdzie im od razu na myśl, że skoro razem zamieszkacie to czemu oni mieliby łożyć też kasę na Twojego chłopaka, którego nie darzą sympatią?

… Wyjazdy z chłopakiem? W wakacje będziecie chcieli wyjechać, na to potrzeba pieniędzy, będziesz musiała poprosić o to rodziców – „a po co, a na co Ci to, nie dam Ci pieniędzy na wyjazd z tym chłopakiem, są wakacje, nie uczysz się, wracaj do domu, nie będziemy płacić za Twoje utrzymanie w wakacje”.

…Prawienie morałów? Będąc daleko od domu nie będziesz ich słyszeć codziennie, ale pozostaje kontakt telefoniczny i wizyty w domu. I wtedy należy się spodziewać ataku ze zdwojoną siłą, bo trzeba nadrobić zaległości. Podejścia do życia swoich rodziców nie zmienisz, oni nadal będą tacy jacy są, a kiedy zamieszkasz w innym mieście i nie będą wiedzieli co dokładnie robisz (a może coś z tych rzeczy „co nie wypada”?) to przy każdej możliwej okoliczności będą musieli Cię przetrenować. Ich metody wychowawcze skutkowały do tej pory, myślisz, że nie będą działały jak wyjedziesz i będziesz i tak od nich zależna – w tym przypadku finansowo? Myślisz, że dasz radę uwolnić się od problemów tylko dlatego, że nie będziesz z nimi mieszkać?

Dobrze, że chcesz wyjechać, tyle, że plany, które opisałaś są próbą ucieczki, a nie osiągnięcia samodzielności. U niektórych ludzi wychowanych w taki sposób (i nie tylko w taki) istnieje głęboko zakorzenione poczucie winy, jeśli robią coś co wiedzą, że rodzice nie pochwalają, to gniotą myśli „nie powiedziałam jej prawdy, nie akceptowałaby tego” .

Póki rodzice Cię utrzymują środków „wychowawczych” mają całkiem sporo, zwłaszcza, że wiedzą, że nie potrafisz im się przeciwstawić.

Obowiązek alimentacyjny? Ostro, a wiesz, że jak już skończysz studia I stopnia (zdobędziesz tytuł zawodowy) to prawo do alimentów możesz stracić?
Cytat:
Zależy co uznajesz za większość problemów. Owszem rodzice już nie będą mieli takiej kontroli jak teraz, nie będą monitorować Twoich przyjść i wyjść, z kim idziesz i z kim się spotykasz, ale … co stoi na przeszkodzie, by w dalszym ciągu pewnych rzeczy Ci zabraniać? Będziesz pewnie chciała zamieszkać z chłopakiem jak wyjedziesz do miasta, we dwójkę łatwiej się utrzymać, co na to rodzice? Nie będzie to dla nich argumentem, że skoro płacą za Twoje utrzymanie w innym mieście mają prawo decydować o tym z gdzie i z kim mieszkasz? A czy nie przejdzie im od razu na myśl, że skoro razem zamieszkacie to czemu oni mieliby łożyć też kasę na Twojego chłopaka, którego nie darzą sympatią? Rozwazalam akademik bo tylko na to bedzie nas stac. Czy we dwojke czy nie wynajem pokoju jest o 30% drozszy od akademika. Zwlaszcza w centrum.

Cytat:
… Wyjazdy z chłopakiem? W wakacje będziecie chcieli wyjechać, na to potrzeba pieniędzy, będziesz musiała poprosić o to rodziców – „a po co, a na co Ci to, nie dam Ci pieniędzy na wyjazd z tym chłopakiem, są wakacje, nie uczysz się, wracaj do domu, nie będziemy płacić za Twoje utrzymanie w wakacje”. Moze tak byc ale przeciez w wakacje mozna znalezc prace czy platne staze.

Cytat:
…Prawienie morałów? Będąc daleko od domu nie będziesz ich słyszeć codziennie, ale pozostaje kontakt telefoniczny i wizyty w domu. I wtedy należy się spodziewać ataku ze zdwojoną siłą, bo trzeba nadrobić zaległości. Podejścia do życia swoich rodziców nie zmienisz, oni nadal będą tacy jacy są, a kiedy zamieszkasz w innym mieście i nie będą wiedzieli co dokładnie robisz (a może coś z tych rzeczy „co nie wypada”?) to przy każdej możliwej okoliczności będą musieli Cię przetrenować. Ich metody wychowawcze skutkowały do tej pory, myślisz, że nie będą działały jak wyjedziesz i będziesz i tak od nich zależna – w tym przypadku finansowo? Myślisz, że dasz radę uwolnić się od problemów tylko dlatego, że nie będziesz z nimi mieszkać? To sie zgadza.

Cytat:
Dobrze, że chcesz wyjechać, tyle, że plany, które opisałaś są próbą ucieczki, a nie osiągnięcia samodzielności. U niektórych ludzi wychowanych w taki sposób (i nie tylko w taki) istnieje głęboko zakorzenione poczucie winy, jeśli robią coś co wiedzą, że rodzice nie pochwalają, to gniotą myśli „nie powiedziałam jej prawdy, nie akceptowałaby tego” . Ja akurat cale zycie klamalam bez wyrzutow sumienia. Ale nie w tym rzecz. To co mam robic? Przekreslic swoje plany, marzenia, pasje i to w decydujacym momencie? Jesli masz jakis pomysl to napisz, prosze.

Cytat:
Obowiązek alimentacyjny? Ostro, a wiesz, że jak już skończysz studia I stopnia (zdobędziesz tytuł zawodowy) to prawo do alimentów możesz stracić? Nie jest tak, ze dopoki sie ucze musza bulic do 25 roku zycia (i to chyba oboje, zwlaszcza gdy sa rozwiedzeni)? Do tego moj ojciec ma zupelnie inne podejscie niz moja matka i jest calkiem prawdopodobne, ze jeszcze mi dolozy tylko po to, by "zagrac na nosie" matce. A ona nie chcac byc gorsza nie wycofa sie z placenia, by w oczach rodziny nie wyjsc na wyrodna matke, ktora na edukacje dziecka zaluje. Taki typ. Dzieki czemu mam spore pole do popisu.
Eris, skoro chcesz się skupić na nauce, to odradzam akademik. W Krakowie cena akademika a cena wynajęcia pokoju to różnica około 150/200 zł. Więc zastanów się czy za 150 zł chcesz się użerać z brudną wspólną łazienką, wieczną imprezą w pokoju obok i tym że chłopak nie może u ciebie zostać na noc. Jeśli chodzi o ceny to pokoju oczywiście nie w ścisłym centrum, ale mieszkałam i na końcu miasta, i praktycznie przy płycie Rynku Głównego - im dalej od centrum tym lepsze warunki (i standard mieszkania i cena), a 20 minut w tramwaju jeszcze nikogo nie zbawiło.
Skoro rodzinę masz taką arystokratyczną to jak to córcię do akademika poślą? ;> No nie wierzę... poza tym na akademik też się trzeba załapać (dochód na osobę w rodzinie nie może przekraczać określonej kwoty, orientacyjnie 600zł/os, no i odpowiednia odległość od miejsca stałego zamieszkania).

Zabawne, No_body, też chciałam napisać że to tymczasowe rozwiązanie. Ładnie ujęte. Eris, może powinnaś zacząć przyzwyczajać mamę że ten chłopak to nie jest tymczasowa znajomość. Bo przecież nie jest. Pewnie że będzie narzekać, ale przyswoi tą myśl. Stajesz się dorosłą kobietą, niedługo praca, kariera, facet życia... i dobrze by było żeby mama akceptowała twoje decyzje bo głupia nie jesteś, nie tak cię wychowała. A jeśli nie akceptuje - ty musisz mieć na tyle odwagi by o nich mówić głośno.
Cytat:
Eris, skoro chcesz się skupić na nauce, to odradzam akademik. W Krakowie cena akademika a cena wynajęcia pokoju to różnica około 150/200 zł. Więc zastanów się czy za 150 zł chcesz się użerać z brudną wspólną łazienką, wieczną imprezą w pokoju obok i tym że chłopak nie może u ciebie zostać na noc. Jeśli chodzi o ceny to pokoju oczywiście nie w ścisłym centrum, ale mieszkałam i na końcu miasta, i praktycznie przy płycie Rynku Głównego - im dalej od centrum tym lepsze warunki (i standard mieszkania i cena), a 20 minut w tramwaju jeszcze nikogo nie zbawiło.
Skoro rodzinę masz taką arystokratyczną to jak to córcię do akademika poślą? ;> No nie wierzę... poza tym na akademik też się trzeba załapać (dochód na osobę w rodzinie nie może przekraczać określonej kwoty, orientacyjnie 600zł/os, no i odpowiednia odległość od miejsca stałego zamieszkania).
Oczywiscie jesli nie dostaniemy akademika, bedziemy szukac mieszkania. Ale w stolicy akademik to 300 zl mniej w porownaniu do mieszkania we wzglednej lokalizacji (nie mowie o centrum) i do tego nie trzeba placic rachunkow. A miasto nie jest takie male, by w 20 min dojechac z przedmiescia do centrum. Moj partner mieszka na stancji i z tego co opowiada wcale nie jest tak rozowo.

Cytat:
Zabawne, No_body, też chciałam napisać że to tymczasowe rozwiązanie. Ładnie ujęte. Eris, może powinnaś zacząć przyzwyczajać mamę że ten chłopak to nie jest tymczasowa znajomość. Bo przecież nie jest. Pewnie że będzie narzekać, ale przyswoi tą myśl. Stajesz się dorosłą kobietą, niedługo praca, kariera, facet życia... i dobrze by było żeby mama akceptowała twoje decyzje bo głupia nie jesteś, nie tak cię wychowała. A jeśli nie akceptuje - ty musisz mieć na tyle odwagi by o nich mówić głośno. Mowie glosno ale jak sama napisalas - trzeba stopniowo. Watpie bym cokolwiek osiagnela drastycznymi rozwiazaniami i klotniami. Jest to rozwiazanie tymczasowe ale od czegos trzeba zaczac. Zobacze jak bedzie mi sie zylo przez te pierwsze kilka miesiecy i ile pieniedzy bede miala na swoje utrzymanie.
Dostać przydział w akademiku w stolicy mieszkając w niej z rodzicami to praktycznie niemożliwe.
Cytat:
Nie jest tak, ze dopoki sie ucze musza bulic do 25 roku zycia (i to chyba oboje, zwlaszcza gdy sa rozwiedzeni)?
Jeśli któreś z rodziców wniosłoby sprawę do sądu o zwolnienie z obowiązku płacenia alimentów na podstawie tego, że dziecko ukończyło I stopień studiów, czyli zdobyło tytuł licencjata, czy inżyniera i w związku z tym może podjąć pracę zawodową, to ma szansę na pozytywny wyrok sądu. Jednak z tego co opisujesz Twój tata jest w porządku, więc wątpliwe, by na coś takiego się zdecydował. Skoro mieszkasz z mamą, to jak rozumiem jej nie zasądzono żadnych alimentów, więc wszelkie koszty Twojego utrzymania jakie ponosi są „dobrowolnie”. Nawet gdyby postanowiła przestać dawać Ci pieniądze, to chyba nie chcesz iść z tego powodu do sądu. A jeśli to o szanse wygrania sprawy trzeba byłoby się już zapytać prawnika.

A co możesz zrobić? Wyjechać, tyle, że być przygotowaną, że może nie pójść tak gładko, choćby nawet z kwestią organizowania samego wyjazdu („a ten chłopak jedzie z Tobą, będzie mieszkał z Tobą?” itp.). Póki mama będzie płacić za Twoje studia (w sensie kosztów mieszkania i życia) możesz spodziewać się, że generalnie sytuacja nie zmieni się, poza tym, że Wasz kontakt będzie jednak ograniczony. Jeśli zacznie to być nieznośne to warto pomyśleć jednak o jakiejś pracy (da się to pogodzić ze studiami dziennymi, choć nie jest to na pewno łatwe – mówię z własnego doświadczenia), by jak najmniej korzystać z pomocy mamy.

Tak naprawdę podjęcie pierwszej pracy i zarabianie na własne utrzymanie jest często punktem kulminacyjnym w takich sytuacjach, nie wiem czy to wynika ze zmiany w podejściu do dziecka, czy też zmiany postawy u samego młodego człowieka, a może są to zmiany u obu stron, ale coś w tym jest. W pewnym sensie rodzice tracą wtedy jeden ze swoich argumentów, by ingerować w życie dziecka – to jest taki czynnik psychiczny, nie chodzi o to, by rodzic miał szantażować pieniędzmi, a o sam fakt podświadomego poczucia zależności.

I tu mogłabym już skończyć, ale …
Oczywiście samo osiągnięcie niezależności finansowej nie oznacza, że rodzice przestaną interesować się Twoim życiem i dawać „dobre rady” (oczekując, że się do nich dostosujesz), jednak wtedy już o wiele łatwiej o asertywność. Jeśli pokażesz im, że w pewnych sprawach i tak będziesz podążać własną ścieżką tzn. zrobisz po swojemu to po prostu z czasem skończy się na zwykłym gadaniu (bez prób nacisku). Tu warto też przyswoić sobie pewną gruboskórność na moralne „oświecanie” (to jest jedna z rzeczy, których się nie przeskoczy, nie zmienisz tego w rodzicach, może z wiekiem po prostu będzie tego trochę mniej) – wysłuchać, puszczając część rzeczy między uszy, nie wdawać się w kłótnie, czy wyprowadzić z równowagi i robić swoje.

Każdemu rodzicowi zależy na dobrych relacjach z dzieckiem, to co obserwujesz w domu to po prostu próby użycia środków „wychowawczych” (nie najlepszych, ale póki co jednak skutecznych). Nie martwiłabym się, że będziesz z rodzicami żyć w niezgodzie, jeśli zmiany będą odbywać się powoli, nie można od razu robić rewolucji, takich rodziców trzeba przygotowywać małymi krokami . Podając jako przykład ten wyjazd z chłopakiem, można zacząć od wyjazdu z nim i ze znajomymi na dwa dni gdzieś, za jakiś czas wyjazd na dłużej, a później już sami. Przy takich drobnych sprawach jak właśnie ten wyjazd, czy wyjście gdzieś, myślisz, że Twoja mama mogłaby się na długo obrazić? To chyba zbyt błahe, by tracić kontakt z dzieckiem, nie sądzisz?
podjęłaś decyzję - fajnie.
ja miałam na mysli fakt, że jeśli jest wybór między partnerem życiowym a rodzicami, nalezy wybrać partnera, bo on to przyszłość, rodzice to już przeszłość.
zauważ też że wyjeżdżajac odrzucasz jeden filar - rodziców. nie oszukujmy się - nie będą zachwyceni.
Cytat:
ja miałam na mysli fakt, że jeśli jest wybór między partnerem życiowym a rodzicami, nalezy wybrać partnera, bo on to przyszłość, rodzice to już przeszłość. Opowiadasz bzdury. Partner i Rodzice to świat równoległy, jeśli chcesz to przedstawiać za pomocą osi czasu. Z partnerem zawsze może nie wyjść, a jeśli odrzucisz rodziców i oni będą mieli do ciebie o to żal to na ich pomoc nie masz co liczyć. Dlatego zawsze warto mieć dobre stosunki ze swoimi i partnera rodzicami.
Cytat:
Dostać przydział w akademiku w stolicy mieszkając w niej z rodzicami to praktycznie niemożliwe. Ja nie mieszkam w stolicy.

Cytat:
Opowiadasz bzdury. Partner i Rodzice to świat równoległy, jeśli chcesz to przedstawiać za pomocą osi czasu. Z partnerem zawsze może nie wyjść, a jeśli odrzucisz rodziców i oni będą mieli do ciebie o to żal to na ich pomoc nie masz co liczyć. Dlatego zawsze warto mieć dobre stosunki ze swoimi i partnera rodzicami. Ano wlasnie. Nie wiem jak w praktyce bedzie wygladalo to nasze zycie w innym miescie ale wole uniknac drastycznych rozwiazan pt. "mamo, tato, rzucam studia, ide na swoje, do zobaczenia nigdy". Sztuka jest realizowanie mozliwie jak najwiecej swoich planow przy jednoczesnym utrzymaniu jak najlepszych stosunkow z rodzina.
Jeśli twojej matce zależy na twoich studiach to po prostu ją zaszantażuj. Powiedz, że chłopak jest dla ciebie ważniejszy i jeśli ona tego nie potrafi zrozumieć to zrezygnujesz ze studiów, bo wolisz być z nim.
Może to jej przemówi do rozsądku.
Cytat:
Jeśli twojej matce zależy na twoich studiach to po prostu ją zaszantażuj. Powiedz, że chłopak jest dla ciebie ważniejszy i jeśli ona tego nie potrafi zrozumieć to zrezygnujesz ze studiów, bo wolisz być z nim.
Może to jej przemówi do rozsądku.
Ale ja nie robie nikomu łaski. Mi bardziej zalezy na edukacji niz jej. Jesli wyjade z takim argumentem zostane poblogoslawiona na droge. Nawet jesli ona sama nie podjelaby takiej decyzji, reszta rodziny skutecznie by ja do tego przekonala.
To nie jest typ nadopiekunczej rodziny, ktora rozlozy bezradnie rece, bo "ukochana coreczka sie zbuntowala". W moim przypadku konsekwencje buntu byly duzo gorsze niz dla moich rowiesnikow, ktorych rodzice niejednokrotnie pozwalali sobie wejsc na glowe.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia