ďťż

Mąż jak szef

BWmedia
Mąż jak szef
  Witam.
Mamy małe dziecko, siedzę z nim w domu i pracuję przy kompie w firmie, gdzie również pracuje mój mąż. Nie jest on szefem, nie ma nade mną żadnej władzy, aczkolwiek tak się zachowuje. On pracuje w sklepie "realnym", ja w sklepie internetowym. Wydaje mi polecenia, nie znosząc sprzeciwu. To właśnie się zaczęło od tego sklepu, a powoli weszło w codzienność, "zrób to, zrób tamto". Ma żądania, a "musimy porozmawiać" jest monologiem z jego strony, na jakiekolwiek moje "nie mam siły/czasu" reaguje niezbyt miło. Jesteśmy razem raptem 2 lata (nie po ślubie, bo nie mamy ślubu, tylko razem) a przez ten czas zmienił się nie do poznania. On jest od myślenia (heh...) ja od robienia.
Przychodzi z pracy i siada przed grą. Wówczas pobuja dziecko, kiedy ja po całym dniu opieki nad dzieckiem i pracy w sklepie internetowym mogę dla rozluźnienia zrobić obiad. Nawet nie wie kiedy i czym nakarmić dziecko. Rozmawiamy (o ile rozmawiamy) na tematy albo błahe tak bardzo, że aż strach, albo o tym że nie ma kasy i ja jestem temu winna. Albo na inne tematy, że jestem temu winna.
Oczywiście nie odejdę od niego, nie z dzieckiem. W sumie to nadal czasami są sytuacje, kiedy myślę że go kocham, ale większość czasu jestem pewna, że on ma mnie gdzieś i jest ze mną tylko z powodu właśnie dziecka. Wszystko się rozpada. Rozmawiamy ze sobą jakimś oficjalnym tonem, boję się go spytać o jakąś rzecz której nie wiem, bo albo mnie wyśmieje albo na mnie nakrzyczy. Kiedy mu o tym powiedziałam... roześmiał się. :|
Kiedy zaliczałam depresję poporodową i leżałam w połogu krzyczał, że nic nie robię tylko zajmuje się dzieckiem i ryczę. Jak płaczę to nie spyta "co się stało" tylko "czego ryczysz". Wobec tego nie mam mu ochoty odpowiadać, mówię że nie ryczę albo nic ważnego, odpowiada "skoro nic to nic" i wraca do gierki.
Gdyby nie dziecko to poważnie myślałabym o opuszczeniu go, ale teraz jest to niemożliwe.
Czy da się to jakoś naprawić? Jak myślicie, co mogę zrobić?


Szczerze to nie widzę wielkich szans na uratowanie tego związku. Wiem, że to duże wyzwanie odejść zwłaszcza jeśli jest dziecko ale czy warto katować się do końca życia w imię zasad. Twój mąż przejawia zero opiekuńczości, partnerstwa, żyje własnym życiem i tak mu chyba dobrze, bądź niekoniecznie dobrze i takim zachowaniem to potwierdza.
Nigdy nie zrozumiem kobiet, które uważają, że muszą koniecznie być z facetem, tylko dlatego, że mają razem dziecko/dzieci.

Nie jestes szczesliwa, on Cie nie szanuje, nie wspiera, nie pomaga Ci . Czujesz się nic niewarta, poniżana, nieszczesliwa, wszystkiemu winna. Czego jeszcze potrzebujesz, byś od niego odeszla i zaczela życ dla siebie, dziecka , tak jak Ty chcesz? Weź się w garść kobieto!
Ano potrzebuję, za przeproszeniem, kasy. Wstyd mi, ale po porodzie straciłam pracę, zostałam z dzieckiem na utrzymaniu męża. Co zrobię, pójdę żebrać jak cyganki z młodą na ręku? Nie pójdę. Ja mu tworzę dom, on mi daje możliwości do tworzenia domu. Ale nie czuję się dobrze przy tym, jak się do mnie odnosi. Mam iść żebrać, kraść? Iść do domu samotnej matki? Nie chcę tego. Łatwo powiedzieć "rzuć go", ale co dalej?
Myślałam, że pojawią się tu posty jak go... nie wiem, nawrócić, przekonać, że też jestem człowiekiem, mam czasem chandrę, jestem zmęczona, chcę żeby mnie ktoś przytulił bez proszenia...
Nie chcę prosić. Póki co zachowuję się tak, jak sam sobie to wywalczył, jak pracownica z szefem. Pracownica nie kocha się z szefem, nie przytula się, nie uśmiecha się, wykonuje swoją pracę bez mrugnięcia okiem. Jak jakiś cyborg. Wszystko podane, uprane, zrobione. Czekam, może zauważy brak radości, co go kiedyś tak cieszyła... ale nie chcę się doczekać radosnej kochanki, a cyborg niech pierze, niech zajmuje się dzieckiem...

Nie zostawię go. Nie mam możliwości.


Gadanie. Możliwości zawsze są, kwestia tego czy masz dość odwagi żeby się ogarnąć i stanąć samej na nogach. Pracę zawsze możesz znaleźć, to nie kłopot. A i dziecko to nie problem, masz chyba przecież rodzinę, bliskich? Poproś o pomoc, na pewno sama na lodzie nie zostaniesz. Naprawdę szczerze radzę, żebyś zaczęła się rozglądać za pracą i jakąś inną alternatywą, bo w takim układzie jak teraz długo nie zajedziecie. Jeśli Ty sama od niego nie odejdziesz, to prędzej czy później i tak Cię zostawi bez środków do życia, więc zapobiegawczo zacznij sama się ubezpieczać.
Wiem, że to nie jest proste i łatwe w obecnej sytuacji i będzie Ci ciężko ale na pewno po dłuższym bilansie wyjdzie Ci to na dobre. Nie poddawaj się tylko zacznij walczyć o swoje. A ja będę trzymał kciuki żeby Ci się udało :D
Dokładnie,co będzie jak to on za przeproszeniem kopnie Cię w dupę i zostawi Cię na prawdę bez niczego? To , że teraz on daje Ci pieniądze na życie, nie znaczy, że cały czas musi tak być. Postaw trochę na swoim, żyj jakoś , pokaż , że on to nie wszystko.
Nie mam rodziny, nie mam nikogo kto by się zajął małą choćby na 2 godziny. Jakbym miała taką możliwość byłoby łatwiej, ale nie mam. Jak od niego odejdę, to nie mam gdzie iść. Naprawdę, nie mam gdzie iść. Mam rodziców, ale oni są zbyt zajęci sobą, deklarują pomoc mając nadzieję, że z niej nie skorzystam. Są po rozwodzie. Matka mnie nienawidzi i sieje ferment w dalszej części rodziny, ojciec ma swoje, ważniejsze, sprawy. Także rodzina odpada.
Znajomych tu nie mam za wielu, za to mam długi u nich, które spłacam kiedy mogę. Ale to głównie studenciaki, nie wezmą mnie przecież z dzieckiem. I jaka praca? Kto się zajmie dzieckiem, kiedy ja będę pracowała? Studentki-opiekunki chcą grubej kasy, od 500 do 2000 miesięcznie. Jak nawet zarobię te 1500 (gdzie ja tyle zarobię?) to zostają rachunki, wyżywienie, pieluchy i inne bajery, proszę Was... nie ma możliwości "rzuć go". Poza tym nie chcę go rzucać. Naprawdę nie chcę, kiedy nie martwimy się o kasę to on jest naprawdę kochany, bestia się w nim budzi kiedy nie ma pieniędzy na jedzenie albo na nowy pasek do gitary.
Może mam tylko jakieś młodzieńcze mrzonki, że miłość przetrwa wszystko, a życie to teraz weryfikuje. Ale co zrobić, żeby zobaczył we mnie człowieka, a nie cyborga?
Może spróbuj zorganizować coś miłego, jakąś romantyczną kolację, może zobaczy w Tobie kobietę, spróbuj z nim porozmawiać, wyciągaj go na spacery, zachęcaj do wspólnych wypadów.. ?
Away, to zaiste zacny pomysł. Porozmawiać z nim już nie umiem, przygotować romantyczną kolację = Ania zrobi, Ania pozmywa, mąż zeżre. Spacer zazwyczaj kończy się strofowaniem mnie, bo nie idę tam gdzie trzeba albo on idzie w jakieś chaszcze a w końcu idziemy z dzieckiem (bo nie ma komu zostawić do opieki) i trzeba myśleć o takich rzeczach jak "gdzie podgrzejemy wodę na mleko". Obawiam się, że stałam się MATKĄ w pełni tego słowa. Matką, nie żoną, nie kochanką, na pierwszym miejscu mam dziecko, później nas. Ale nie mam sobie tego za złe, jak idziemy na spacer w jakieś odludzie to myślę o dziecku najpierw, gdzie jej podgrzać mleko itp.
Nie wiem, może za bardzo się skupiam na małej niż na naszym związku, może to moja wina... Ale to w końcu moje dziecko, nie?
Pójście na spacer w terenach cywilizowanych kończy się spotkaniem znajomych tudzież iściem na piwo. Owszem, napiję się nawet dwóch piw, nie więcej mając pod opieką dzidzię.
Zresztą... próbowałam spacerów, proszenia, mówiłam mu jak się z tym czuję ("poprawię się, przepraszam" - nic z tego nie wynikło) coraz bardziej wierzę, że to ja zawaliłam. Wręcz... jestem tego pewna.
Zakochałam się, on bardzo chciał dziecka, mamy je (dziecko), on się zmienił, ja go nadal kocham, on mnie nie, moja wina, proste.
Nie sądzę by spacery coś pomogły, ale dziękuję za propozycję. Naprawdę, dzięki Away.
To nie jest TWOJE dziecko tylko WASZE. Z jakiej racji obslugujesz nie tylko dziecko ale i jego? Zafundowalas sobie drugie? Jesli dobrze zrozumialam pracujesz i zarabiasz. Skoro tak to z jakiej racji on nie robi nic nie tylko przy dziecku ale i przy sobie?

Owszem - jest to twoja wina, gdyz sama pozwalasz sobie na takie traktowanie.
Cytat:
Myślałam, że pojawią się tu posty jak go... nie wiem, nawrócić, przekonać, że też jestem człowiekiem, mam czasem chandrę, jestem zmęczona, chcę żeby mnie ktoś przytulił bez proszenia...
Nie chcę prosić. Póki co zachowuję się tak, jak sam sobie to wywalczył, jak pracownica z szefem. Pracownica nie kocha się z szefem, nie przytula się, nie uśmiecha się, wykonuje swoją pracę bez mrugnięcia okiem. Jak jakiś cyborg. Wszystko podane, uprane, zrobione. Czekam, może zauważy brak radości, co go kiedyś tak cieszyła... ale nie chcę się doczekać radosnej kochanki, a cyborg niech pierze, niech zajmuje się dzieckiem...

Nie zostawię go. Nie mam możliwości.
A może za bardzo się "podkładasz"? Jemu jest wygodnie to na Tobie spoczywają wszystkie obowiązki. Jak czytam coś takiego to wstyd mi że jestem mężczyzną (za takich gości jak Twój - bez obrazy). Ogranicz do minimum działania w jego kierunku, zajmuj się tylko dzieckiem (skoro on nalegał na dziecko - dajesz mu co możesz najlepszego) - facet w odstawkę... jak zauważy że nie ugotowane, wyprane i wyprasowane - to może doceni co ma.... Jeżeli się upomni - rozmowa: oczywiście, mogę robić to, to i to, ale w zamian oczekuję tego, tego i tego... To co robisz to nie jest miłość to pozwalanie na wykorzystywanie siebie z powodu niekorzystnej sytuacji.
Nie chcę żeby ten post miał ostre brzmienie, ale po prostu gotuje mnie jak słyszę o takich sytuacjach... trzymaj się, pozdrawiam
Aniu, ja powiem ci coś innego, i spróbuj się nad tym zastanowić.
Teraz, kiedy jesteś mamą, najważniejsze jest dla ciebie dobro dziecka, prawda? Chcesz mu zapewnić to co najlepsze, szczęśliwe dzieciństwo i dobrą przyszłość.
Pomyśl więc jaką przyszłość szykujesz dziecku w waszym domu.
Depresyjna, popłakująca, życiowo niezaradna, pozbawiona poczucia własnej wartości, wyprana z energii, z inicjatywy i pozwalająca sobą pomiatać matka.
Chamski, agresywny, kompletnie niekomunikatywny, nieczuły i traktujący swoją partnerkę jak służącą ojciec.
Czy uważasz że taka para w ogóle nadaje się na rodziców? Na bycie opiekunem, nauczycielem, autorytetem, a w końcu przyjacielem? Na bycie wzorem? Na bycie kimś, z kogo dziecko będzie mogło w przyszłości być dumne? Jak ci się wydaje?
Powinnaś też wiedzieć- i na pewno wiesz- że jedyną osobą która może zmienić taki stan rzeczy jesteś ty. I powinnaś to zrobić, znaleźć na to sposób, zanim postępowanie twoje i twojego partnera zniszczy twojemu dziecku najpierw dzieciństwo a potem całe życie.
Hmm a może spróbuj zainteresować go życiem całej rodziny. Ponarzekaj troszeczkę, że Ci ciężko, czujesz się zmęczona, nie radzisz sobie. Żyjcie razem, razem powieście pranie, razem umyjcie dziecko itp. Może to was zbliży do siebie i da więcej satysfakcji. Najgorsze jest to jak każde po pracy zajmuję się swoimi sprawami
Ile dzieciątko ma lat??
Ile wy macie lat??
Skoro zajmujesz sie sklepem internetowym to również zarabiasz pieniadze tak??
Chcesz dziecku tworzyć dom?? Co to za dom dla dziecka?? Bedzie dorastało patrzac jak tatus krzyczy na mamusie i ja poniża. Piękne dzieciństwo chcesz dziecku zaserwować
Aniu, kojarzę Twoje posty (przejrzę je jeszcze sobie jutro w wolnej chwili, może to coś wniesie do sprawy). Jesteście razem dwa lata, bywa, że po tym czasie pojawia się jakiś kryzys w związku, można sobie z nim poradzić, jeśli dwie strony tego chcą i chcą coś dać od siebie i nad tym popracować. Jednak nie jesteście ze sobą tak długo, żebyście żyli jak w starym (kiepskim) małżeństwie. Sytuacja, w której się znajdujecie, czyli to, że zaczęliście tworzyć rodzinę, a Ty weszłaś w rolę matki i żony (pani domu), oczywiście zmienia wiele, bo gdybyście żyli sobie beztrosko, na przykład mieszkając oddzielnie, bez dziecka, to zapewne wszystko wyglądałoby inaczej.
Jeśli dobrze rozumiem, oprócz zajmowania się dzieckiem, facetem i domem, jeszcze pracujesz. To naprawdę bardzo dużo obowiązków. Nie ma potrzeby, żebyś zajmowała się dorosłym facetem, jak drugim dzieckiem i żebyś tylko Ty zajmowała się córką. Nie masz dwójki dzieci, a Twoje (Wasze) dziecko ma ojca. Powinien on być odpowiedzialny za nie, nie może być tak, że on łaskawie poświęci dziecku chwilkę, a wszystko jest na Twojej głowie.
Sprawa podstawowa: porozmawiaj z nim o tym, jak podzielicie obowiązki. Obowiązki to zajmowanie się dzieckiem i domem. Nawet jeśli Ty zrobisz więcej, bo powiedzmy, że on więcej pracuje (tego nie wiem), to on też powinien robić pewne rzeczy. Sobą niech zajmuje się sam, jest dorosły, jak czegoś przy sobie nie zrobi, to nikt nie umrze, nie musisz nad nim skakać.
Sprawa kolejna: powiedz mu o tym, że nie odpowiada Ci sposób, w jaki on Cię traktuje w pracy. Jeśli liczy się z Tobą, powinien się postarać zmienić ton.
Porozmawiajcie o swoich uczuciach, myślach... spróbuj go namówić. Posłuchanie o swoich odczuciach i przegadanie sprawy, może Was do siebie zbliżyć.
W tej rozmowie możesz też zaproponować, żebyście ustalili sobie jakiś czas tylko dla siebie, żeby było trochę tak, jak dawniej- żebyście interesowali się sobą, poświęcali sobie czas, niech to będzie w domu, jak dziecko zaśnie, jeśli nikt nie może się nim zająć. Trochę wolnego czasu, np. wieczorem, rozmowy, pieszczoty, winko, jakiś film, masaż, granie w grę, w karty... to może być cokolwiek, co pozwoli Wam miło spędzić razem czas, bez zajmowania się czymś innym. Wspólne śmianie się zbliża, można więc zadbać o to, żeby było wesoło i sympatycznie.

Mam na razie parę pytań: czy Ty masz 25 lat? Ile ma Twój partner?
I kiedy zaczęło się psuć, potrafisz wychwycić ten moment, kiedy Twój partner się zmienił? Jaki był wcześniej? Czy pytałaś go niedawno (już w czasie, kiedy miałaś wątpliwości, co do jego uczuć), czy Cię kocha? Jeśli tak, co odpowiedział? Czy pytałaś, z czego wynika ta zmiana w jego zachowaniu, tak dla Ciebie odczuwalna?
Jaki Twój partner ma stosunek do dziecka? Jak wygląda Wasze życie erotyczne? (nie pytam o szczegóły, ale o to, czy jest zupełny chłód w sypialni, czy w tej sferze akurat nie jest najgorzej)
ktoś już wyżej to napisał...
pomyśl o dziecku, dorastając będzie Was obserwowało. będzie widziało matkę, która spełnia rolę służącej, i ojca który ma głęboko w poważaniu uczucia matki. Czy to jest kochająca rodzina? Czy dziecko powinno mieć taki wzór.?
Niestety z doświadczenia wiem, że problemy finansowe mogą psuć nawet najlepszy związek (moi rodzice przez kłotnie związane z pieniędzmi prawie się rozwiedli... na szczęście prawie - teraz wiem że są szczęśliwi :) ). Piszesz ze prowadzisz sklep internetowy? Czyli coś potrafisz, nie wiem co tam sprzedajesz, ale pomyśl nad własnym biznesem tego typu. Potrafisz to, możesz pracować w domu opiekując się dzieckiem. Możesz starać się o unijne dofinansowanie na rozpoczęcie działalności. Rozstanie to ostateczność, ale jesli wszystko inne zawiodło?

A jeśli chcesz ratować sytuację... Może faktycznie sprobuj zająć się tylko dzieckiem? Olej obiadki, pranie, itp itd. Na pewno mąż nie będzie zadowolony, na pewno wyjdą z tego kolejne awantury. Ale może dzięki temu przejży na oczy. Może w koncu zauważy, że prowadzenie sklepu w sieci, też jest pracą, pomimo że wykonujesz to w domu.

Heh, sam zastanawiam sie nad uruchomieniem sklepu internetowego, mialaby go prowadzic moja narzeczona, w domu... ;P i tez mamy malutkie dziecko. Mam nadzieje ze nie dam plamy.

powodzenia życzę.
Szczerze współczuję.
Ja bym odsunęła się od niego, albo zachowywała tak jak on. Mówiła do niego takim samym oficjalnym tonem. Nie okazywała mu żadnego zainteresowania. Nie ugotowała obiadu, bo jestem zmęczona, tylko dała mu jakąś mrożonkę, żeby sam sobie odgrzał. A jednocześnie zaczęła bardziej dbać o siebie, żeby ładnie wyglądać każdego dnia.
I przede wszystkim przestała się o niego starać, tylko czekała aż to on zrobi jakiś krok. A jeśli to by nie pomogło mu oprzytomnieć... No cóż. Wtedy nie widzę innego wyjścia, jak odejść. I nie bój się, że sobie nie poradzisz sama z dzieckiem. Na pewno byś sobie poradziła. Zawsze można wrócić do rodziców, zażądać alimentów, wziąć jakiśtam zasiłek, znaleźć jakaś pracę i ułożyć sobie życie z kimś innym, zamiast tkwić w takim toksycznym układzie, którego jak na chwilę obecną nie nazwałabym związkiem.
Przyznaję - przeczytałem tylko początek Twojej historii - dalszych dyskusji nie.

Powiem Ci to od strony doświadczonego faceta:

1. zrób sobie "wolne" co najmniej raz w tygodniu - wyskocz z kumpelkami. Męża zostaw z dzieckiem - duży jest to sobie poradzi
2. przestań być matką dla obojga i kurą domową - jak sobie od czasu do czasu (i Tobie) przygotuje obiad czy kolację to ręce mu nie zwiędną
3. dla męża zacznij znowu być kochanką - niech będzie musiał Cię popodrywać
4. nie bój się odzywać i rozmawiać
5. my rządzim światem, lecz nami kobiety - ta zasada działa od tysięcy lat - inna wersja: mężczyźni głową - kobiety szyją, która głową kręci. Czemu jej nie zastosujesz tylko dajesz się tłamsić?
6. odpuść sobie awantury - awantury są dla kur domowych.
7. rozwiązanie ostateczne (OSTATECZNE!!!!) - a jak odejdziesz to co...? Ty wiesz jakie alimenty możesz uzyskać? Jak mąż nie zarabia mało to i Ty nie będziesz biednie żyć (nawet jak oficjalnie nie jest mężem).
Aniu, obawiam się, że trochę pozwoliłaś partnerowi wejśc sobie na głowę a on się do tego przyzwyczaił i korzystał a teraz uważa to pewnie za normę i nie ma w najmniejszym stopniu poczucia, że powinien Ci pomagac w domu nawet jeśli pracuje. Od początku powinnaś postawic sprawę jasno. Jak tylko zaczął gorzej Cię traktowac należało REAGOWAC, ale kijem Wisły nie zawrócisz. Obawiam się, ze na terapię szokową może zareagowac lekceważąco (tzn stwierdzic, ze Ci odbiło zamiast dostrzec, że cierpisz). Sama nie uszanowałaś swoich potrzeb to i on je z czasem przestał szanowac. Nie chodzi o to, żeby nagle zachowywac się jak zimna suka, ale uświadomic przede wsystkim sobie, zę Ty jesteś nie mniej ważna niż on i dziecko. Jeśli rzeczywiście w to uwierzysz wewnętrzny protest przeciwko byciu cyborgiem i służką sam podyktuje Ci jak masz się zachowac. Spróbuj, on też zasługuję na szansę poprawy swojego zachowania. Jeśli jednak tak się nie stanie..to podpunkt siódmy posta powyżej.
Poradzę tylko jedno, idź do psychologa (najlepiej specjalizującego się w problemach w związku) i pogadaj z nim na ten temat. Twój problem jest na tyle złożony (przynajmniej dla mnie), że wymaga analizy na kilku płaszczyznach i indywidualnego rozwiązania, a wirtualnie ciężko to zrobić (a można nawet zaszkodzić wysuwając błędne wnioski), choćby dlatego, że wszystkie potrzebne informacje ciężko przekazać w ten sposób.
Nie można wymagać od ludzi, by pisali na forum to, co wg nas jest wygodne.
Doprowadziłaś swoje życie do ślepego zaułka i szukasz pomysłów na happy end, a tutaj każdy ma inny pomysł.
Ja bym poczekała aż dziecko podrośnie do wieku, w którym będzie można je umieścić w żłobku i poszłabym do pracy.
Jak dobrze pogłówkujesz, to robiąc to co robisz do tej pory, jesteś w stanie zarobić 2000zł dodatkowo. Weź do siebie pod opiekę drugie dziecko i zarabiaj jako niania u siebie w domu.
Na problemy z Twoim facetem nie mam pomysłu, bowiem radykalne rozwiązania odrzucasz, a ja właśnie radykalnie bym postąpiła.
Ja bym go nie skreślał, jestem w stanie tą sytuację zrozumieć. Z tego co rozumiem problemy zaczęły się nawarstwiać głównie z powodów biznesowych. Cóż, w mojej ocenie on się strasznie zapędził traktując cię jak pracownicę a nie żonę, a ty mu w tym wygląda na to świadomie pomagałaś i teraz są efekty. Nie bez powodu nie powinno się zatrudniać rodziny ani znajomych, ale jak już do tego dojdzie, to powinno się oddzielać sferę prywatną od biznesowej i tutaj moim zdaniem tego zabrakło, stąd wszystkie problemy. Chłop się przyzwyczaił, że odwalasz robotę potencjalnego pracownika, a raczej wolontariusza któremu nie musi namacalnie płacić i ciężko będzie go od tego odzwyczaić, co jednak nie jest niemożliwe, lecz ze względu na twój słaby charakter (to wynika z twoich postów) może to wymagać pewnego przełamania się z twojej strony. W przeciwieństwie do wielu wypowiadających się użytkowników ja rozumiem sytuacje w której nie możesz iść do rodziców czy znajomych. Dlatego też powiem ci, że musisz postępować stanowczo a zarazem ostrożnie. Spróbował bym czegoś takiego, że np. któregoś pięknego dnia gdy mąż wróci z pracy, ty usiądziesz sobie na kanapie i zwyczajnie powiesz, że masz tego wszystkiego dosyć i że muszą być ustalone pewne zasady jeżeli chce abyś obsługiwała sklep internetowy i opiekowała się dzieckiem i że trzeba od siebie oddzielić to o czym wspomniałem wyżej czyli sferę biznesową od prywatnej. Ważne aby było to powiedziane stanowczo jak nigdy, bo jak powiesz to tonem prosząco przepraszającym lub to wykrzyczysz, to efekt będzie żaden. Oczywiście, nawet jak wygarniesz mu co trzeba w odpowiedni sposób, to może dojść do tego, że zacznie się awanturować i tutaj ważne jest to, abyś ty pod żadnym pozorem nie wdawała się z nim w dyskusję w takim momencie, powiedzieć jedynie możesz coś na wzór, że jak ochłonie to możecie porozmawiać i tyle. To oczywiście tylko przykład pierwszej próby rozwiązania twojego problemu, bo tak na prawdę to ty go znasz nie my, a w mojej ocenie powinno się także usłyszeć jego wersję aby mieć pełen ogląd sytuacji.
Jeszcze ciekawi mnie, jak reagują na to wszystko jego znajomi? Czy w ogóle z kimś o tym rozmawiasz?
Cytat:
Przychodzi z pracy i siada przed grą. Wówczas pobuja dziecko,

Czy da się to jakoś naprawić? Jak myślicie, co mogę zrobić?
zdanie pierwsze wszystko wyjaśnia - to duże dziecko - jakich już wiele w tych czasach. Gdy słysze od kolegów 30 letnich że grają w gry na kompie to opadają mi ręce...

odpowiedź na ostatnie zdanie: nie, nie da się nic zrobić. Poczekaj jak dorośnie i odejdź. Szkoda czasu na tego Piotrusia pana. A poza tym stawiam skrzynkę wódki że posówa już inną.
Anka, z tego co czytam dalej to Ty masz dwójkę dzieci a nie jedno, i dobrze Ci inni forumowicze piszą, wyjdź gdzieś sama, twój mąż powinien dać sobie radę. I dziwi mnie dlaczego tak bardzo obwiniasz siebie, widać, że to on ciągle robi problemy, i jemu wiecznie coś nie pasuje a Ty obwiniasz siebie? Kobieto...
Zastanawiam się, czy Ania się jeszcze odezwie i poda więcej szczegółów... bo jeśli nie, to trudno będzie poradzić coś więcej.
powinnaś z nim szczerze porozmawiać, dlaczego o tym nie rozmawiacie? przecież jakbys sie jego spytała to by ci odpowidział, a poza tym własnie w związku powinno sie rozmawiac i robic umowy ^^

moim zdaniem powinnaś mu wykasować sevy w tej grze :lol:

buahahahahhahahahah
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia