ďťż

Problem z chłopakiem i z przeprowadzką

BWmedia
Problem z chłopakiem i z przeprowadzką
  witam ;) dawno mnie tu nie było, byc moze jeszcze mnie ktos pamieta ;)

Teraz po głowie chodzi mi cały czas jeden problem. Ale po krótce opowiem od poczatku. Jestem z moim chłopakiem 3 lata (znamy się nie co dłuzej) i mieszkamy każdy z rodzicami. Dwa lata temu byliśmy na wakacjach w Anglii, tam razem mieszkaliśmy (przez 3 miesiące) i od powrotu myśleliśmy o przeprowadzce. Trochę to trwało, ale znaleźlismy prace, studiujemy zaocznie i od pewnego czasu rozmawialismy, niby to na poważnie żeby coś znaleść.

Początkowo myslelismy o wynajęciu jakiejś kawalerki, ale gdy juz cos mielismy nagrane, to On stwierdzał, żebyśmy zaczekali itd... od słowa do słowa, od kłotni do kłotni... uslyszalam, że on jednakże czuje się przymuszony, że jeszcze nie jest gotowy się przeprowadzać, że przytakiwał mi, bo wiedział, że bede mieć pretensje jak sie nie zgodzi itd. Była też mowa o zaręczynach i ślubie i w tej kwestii została, że tak powiem "zjechana".

Postanowiłam, więc przeczekać i przez dłuższy czas nic nie wspominałam (przez jakieś pół roku) i teraz temat powrócił. Cały czas słysze, że na wakacje bedziemy razem mieszkać, więc postanowiłam wczoraj powaznie z nim porozmawiać, co planuje. Bo wczesniej twierdził, że nie chce wynajmować, bo nie będzie nikt na nim zarabiał. I usłyszałam, że weźmiemy kredyt i kupimy mieszkanie (bez ślubu, zeręczyn, niczego)- nie jestem staroświecka, ale uważam że takie powazne decyzje na całe zycie jak zakup mieszkania to mozna rozwazac po slubie, wiec mu to powiedziałam. Tym bardziej, że taki kredyt to na całe życie, jak nie poł a zostac z nim bo coś komus się odwidzi... oczywiscie usłyszałam, ze go nie kocham i nie chce z nim byc, bo teraz to ja nie chce sie wyprowadzic. I takie odwracanie kota ogonem.

Mam wrazenie, ze taką opcje to On sobie wymyslił, bo wiedział, że się na to nie zgodzę, a przynajmniej ma czyste sumienie bo się "starał".

Potem stwierdził, że w takim przypadku trzeba wymyślec cos innego nie wynajmowanie i branie kredytu (dopowiem ze mieszkanie u rodzicow tez odpada, bo one jest honorowy i za dumny na to, żeby coś od nich brac, bądz jakos byc od nich uzaleznionym).

A ja nie chciałam, żeby znów mu coś narzucac typu zareczyny i ślub a dopiero potem ewentualnie kredyt i kupno mieszkania.
Chociaż delikatnie, choc nie wiem jak, chciałabym go nakłonic zeby zaczął w takich kategoriach myslec. Ale nie chce, żeby poprzednia sytuacja sie powtórzyla.

Choć nie rozumiem jego rozumowania: wiązać się z kredytem na całe zycie-tak. a ze mną (poprzez jakis krok na przód)-nie.

Pomozcie, jak mam postępowac.


Mam podobny problem z chłopakiem. Ale on nie chce brać ani ślubu, ani kredytu :P tylko z kredytem to troszkę inaczej, bo on ma dostać mieszkanie od rodziców czy tam po babci... no, jakieś opcje na swoje ma. Też się zastanawiam, co będzie, jak zamieszkamy na "jego" :P skończę 40 lat (do tego co prawda jeszcze daleko), on się mną znudzi, piersi zaczną mi opadać (;) ) i co? wrócę do rodziców? kredytu nie wezmę i zostanę sama. Nie jestem aż taką materialistką, ale po prostu nie czuję się bezpiecznie w takim związku. Dla mnie ślub jest takim jakby zapewnieniem drugiej osoby, że zrobi się wszystko, żeby związek utrzymać. Że chce się o niego walczyć, bo ma być na całe życie. A nie, że chce się mieć "drogę wyjścia". Chociaż w takim wypadku to bardziej "szybkiej ewakuacji" XD. Jak nie chce brać ślubu, to dla mnie trochę tak, jakby uważał związek za chwilowy- do puki jest dobrze.

Ale się rozpisałam :/ Wracając do twojego problemu :P Czy coś stoi na przeszkodzie, żeby on wziął cały kredyt mieszkaniowy na siebie? Umówcie się może tak, że on weźmie kredyt hipoteczny, a jak będzie potrzeba na remont, nowe meble, wesele itp to ty weźmiesz kredyt na siebie.
I niech ci nie wmawia, że go nie kochasz. Następnym razem powiedz mu, że bierzesz pod uwagę możliwość rozstania, bo wydaje ci się, że on cię nie kocha a nie na odwrót XD może zrozumie dzięki temu, że ty też musisz czuć się pewnie w związku.
No i może być też tak, że on woli najpierw z tobą pomieszkać dłużej- co doradzam. 3 miesiące to trochę mało... spróbuj z nim porozmawiać, żeby się przemógł i wynajmijcie coś na rok. Wtedy też łatwiej wam będzie zadecydować co dalej. Może mieszkanie bez ślubu nie jest złe? No i też będziecie wiedzieć jak duże mieszkanie kupić, żeby spełniło wasze wymagania :P
Cytat:
Bo wczesniej twierdził, że nie chce wynajmować, bo nie będzie nikt na nim zarabiał. Wiesz, może spróbuj wytłumaczyć swojemu facetowi że w życiu nie jest wszystko hop-siup :) Że prosto od rodziców na swój 2 piętrowy dom. W wynajmie chodzi o to, że możecie się wzajemnie sprawdzić przez parę miesięcy, a jeśli to nie wyjdzie - spokojnie się wyprowadzić znowu do swoich rodziców, uznając że to za wcześnie, bez żadnych konsekwencji typu kredyt.
Ale jeśli nie jest gotowy - to go nie zmuszaj. Po co. Będzie zrzędził i za kilka lat zostaniesz "jego starą". Wychodzę z założenia, że jeśli facet bardzo chce czegoś od swojej dziewczyny, to będzie się starał to osiągnąć. A my, głupie, widząc że oni ewidentnie NIC nie robią i się wykręcają - myślimy "a może się boi, a może muszę go zachęcić, a może to a może tamto". Nie chce się żenić, nie chce się wyprowadzać - jego wola.

Ja bym osobiście wyznaczyła sobie deadline (np koniec 2010) i jeśli do tego czasu facet nie ruszy z miejsca, nie dojdziecie do kompromisu, nie wysunie propozycji - oświadczyła że ja się wyprowadzam, a ty kiciu siedź z rodzicami całe życie skoro taki twardziel z ciebie :)
Wendy wiesz, że możesz mieć rację? Gostek spanikował i wybrał opcję niemożliwą do przyjęcia. Kredyt bez jakichkolwiek gwarancji trwałości związku? Jak on to sobie wyobraża? Zapytaj go co będzie jak w waszym związku nie wypali? I co w takiej sytuacji? Może z racji wieku jestem staroświecki ale kredyt hipoteczny to bardzo poważna decyzja, decyzja na całe życie. A nie możecie poczekać ze wspólnym zamieszkaniem do skończenia studiów?


Jeśli weźmie kredyt, to też będą na nim zarabiać, tyle że bankowcy. Myślę tak jak Rei, że lepiej wynająć mieszkanie niż tak się obciążać z partnerem w niesformalizowanym związku czyli małżeństwie, a nie "póki kredyt was nie rozdzieli".
A ja nie do końca zgodzę się z przedmówcami. Być może wynika to z doświadczenia. Stoję na stanowisku, że ślub, zformalizowanie związku tak naprawdę nie dają żadnych gwarancji szczęścia (choćbyśmy nie wiem jak sobie to wmawiali). To nie jest tak, jak z zakupem samochodu, gdzie dostajesz 5 lat gwarancji na lakier i 3 na silnik ;). A co, jeśli "zmusisz" partnera do konkretnych propozycji, weźmiecie ślub i po 6 miesiącach okaże się, że to nie to?
Uważam, że jeśli naprawdę chce z Tobą zamieszkać, ryzykuje wzięcie kredytu, to chyba naprawdę coś w tym jest. To oznacza, że jako mężczyzna podejmuje się poważnego wyzwania. Znacznie poważniejszego niż formalizacja związku.
On chyba naprawdę chce być z Tobą. Papier i formalności nie są Wam potrzebne, aby być szczęśliwymi. Jeśli Wam to jest pisane to będziecie ze sobą (nawet bez ślubu), a jeśli nie - to ślub nie rozwiązuje problemu (wręcz przeciwnie, nawet komplikuje).
Cytat:
Czy coś stoi na przeszkodzie, żeby on wziął cały kredyt mieszkaniowy na siebie? Umówcie się może tak, że on weźmie kredyt hipoteczny, a jak będzie potrzeba na remont, nowe meble, wesele itp to ty weźmiesz kredyt na siebie. Na przeszkodzie stoję ja, a dokładnie fakt, że weźmie ten kredyt na siebie w chwili, gdy nie będziemy małżenstwem, to gdy weźmiemy kiedys ten ślub, to prawo do mieszkania w razie rozwodu ma on, a nie my. Więc też chcę się zabezpieczyc na przyszlosc, zeby "w razie czegoś" nie zostać na bruku.
A i nie uwazam, zeby mieszkanie bez ślubu było złe ;) uwazam, ze branie kredytu bez ślubu z drugą osoba jest mało odpowiedzialne.

Cytat:
Zapytaj go co będzie jak w waszym związku nie wypali? I co w takiej sytuacji? Może z racji wieku jestem staroświecki ale kredyt hipoteczny to bardzo poważna decyzja, decyzja na całe życie. A nie możecie poczekać ze wspólnym zamieszkaniem do skończenia studiów? Pytałam, a i owszem. Chyba nie dał się "podpuścić" i dzielnie powtarzał, że będziemy razem do naszej blaszanej urny.
A jeśli chodzi o skończenie studiów, to jeszcze 3 lata. Jak dla mnie zbyt długo...

Latarnia Morska: ja bynajmniej nie uważam, że ślub jest potrzebny do szczęscia. Tutaj tylko jak dla mnie chodzi o zabezpieczenie na przyszłość. O to, żeby nie została z tym kredytem potem sama. W małżenstwie potem inaczej to prawnie wygląda, niż jeśli jest się w niesformalizowanym związku.

Ot, chyba za dużo wymagam, albo inaczej po prostu to sobie wyobrażam niz on. Po prostu dla mnie na pewnym etapie związku powinny być oświadczyny, potem może wspólnie mieszkanie (sprawdzenie się) i ślub. A dla niego chyba kolejnośc jest odwrotna.
Cytat:
A jeśli chodzi o skończenie studiów, to jeszcze 3 lata. Z tego wnioskuje, ze jestescie jeszcze bardzo mlodzi. Nie za wczesnie na takie deklaracje?
Cytat:
Z tego wnioskuje, ze jestescie jeszcze bardzo mlodzi. Nie za wczesnie na takie deklaracje? myślę, że takie deklaracje nie muszą zależeć od wieku ;) tzn ku woli wyjasnienia, nie mówię od razu o slubie, ale ewentualnie o zaręczynach, które jakby nie było posuwają związej krok naprzód i są jakąś formą wyrazenia uczuć i chęci bycia z drugą osobą (wyprowadzenia się etc.)
Moim zdaniem, zanim podejmiecie decyzje o zareczynach, slubach i kredytach, poprostu zamieszkajcie ze soba, chociazby w 1 pokoju. Po pol roku jak jeszcze bedziecie chcieli na siebie patrzec, to mozecie zastanawiac sie co dalej:)
Moje wszystkie zwiazki byly super dopoki ze soba nie zamieszkalismy, mozna sie widywac dzien w dzien, zostawac na noc, ale to nic w odniesieniu do zamieszkania razem... Wszystko bardzo sie zmienia i dopiero wtedy uswiadamiamy sobie czy osoba, z ktora mieszkamy jest ta jedyna...
Madsumi święta racja:)
Zgadzam się również z Latarnią Morską!
Obecnie jestem rozwodnikiem który tworzy związek z rozwódka (jeśli określenia obrażają to przepraszam:) ) i żadne z nas nie chce słyszeć i formalnościach! Chcemy prawdziwego uczucia miedzy sobą. Udaje się to na chwilę obecną. Mieszkanie kupiliśmy. Właścicielami jesteśmy obydwoje i póki co żyjemy ze sobą wiec naprawdę ślub to żadna gwarancja wręcz problemy w razie niepowodzenia :) Choć może kiedyś...:)
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia