ďťż
BWmedia
Ratunku, teściowa i jej katolickie poglądy :(
Witam :) Tak się pięknie złożyło, że znalazłam fajnego faceta, rośnie nam dziecko (ale się wierci, hihi, piąty miesiąc ^^), i układa się między nami dobrze. Nie zamierzamy brać ślubu kościelnego ani chrzcić dzieciaka, ponieważ nie wyznajemy chrześcijaństwa, jak młode podrośnie i zechce się ochrzcić, czemu nie, jego wybór, ale nic na siłę. Niestety, mam teściową. Tak ją chyba mogę nazywać, mimo braku ślubu, nie? Teściowa jest niezwykle kościółkowa, radiomaryjna oraz moherowa. Taki Wam jej tekst jeden zacytuję: "jak to? Nie zapraszacie księdza po kolędzie, to czemu mnie zapraszacie? Przecież ja jak ksiądz!". W sumie to nikt nie zapraszał, ale... Na szczęście mieszka w innym mieście i rzadko bywa, ale z drugiej strony to tylko kilka godzin pociągiem. Mój mąż (a też go tak będę nazywać, mimo bezślubia, a co! ;)) się wystraszył, że po porodzie przyjedzie pomagać, i pod naszą nieobecność wykradnie dziecko i potajemnie ochrzci! Nie wiem jakie są procedury, ale nie wydaje mi się to możliwe ;) Niemniej jednak nie wiem jak z nią o tym rozmawiać. W ogóle mało rozmawiamy, bo ona rzadko przyjeżdża, a mnie jakoś "mrozi" samo jej czułe, matczyne spojrzenie. Nie chcę po prostu, żeby nam truła nad głową swoje kościelne... wierzenia. Jeśli chce, proszę bardzo, niech wierzy w niepokalanego Rydzyka zawsze dziewicę, ale od nas i potomka matczyne rączyny precz. "Nie tak cię wychowałam", mówi mężowi. "Co ludzie powiedzą, krzywdzicie dziecko!". Kurde! Jak jej powiedzieć, nie narażając się na gniew boży, żeby się delikatnie odtentegowała? Przecież choćby na rzęsach krzyżem stanęła, to i tak nie zmieni naszej decyzji, nie będziemy niczego robić "dla świętego spokoju". A nie chcę mieć w niej jakiegoś super wroga, bo póki co jest zniesmaczona naszym wspólnym zachowaniem (bo jesteśmy "grzesznicy i dzieci piekieł"), nie tylko moim. Rzadko z nią rozmawiam, ale jak już przyjdzie co do czego... to aż mi krew w żyłach zamarza. Cytat: Mój mąż (a też go tak będę nazywać, mimo bezślubia, a co! ;)) się wystraszył, że po porodzie przyjedzie pomagać, i pod naszą nieobecność wykradnie dziecko i potajemnie ochrzci! Nie wiem jakie są procedury, ale nie wydaje mi się to możliwe ;) Nie chcę Cię straszyć, ale choć z punktu prawa kościelnego to jest raczej niedozwolone, to historia zna takie przypadki. A nie ma czegoś takiego jak nieważny chrzest. Trzeba teściową mieć na oku i tyle. Nie mam dla Was innej rady, jak tylko trzymać się i zwalczyć upór teściowej własnym uporem. Gdy w końcu dotrze do niej, że przez narzucanie własnego światopoglądu stopniowo traci najbliższych, to może przystopuje. Jeśli zaś obawiasz się, że po Twoim porodzie będzie Ci siedzieć na głowie i truć, to załatw sobie kogoś do pomocy i postaraj się, by ten ktoś swoim przybyciem wyprzedził teściową. Cytat: nie będziemy niczego robić "dla świętego spokoju". ona może właśnie na to liczyć - serio. Kup teściowej w ramach pojednania starter do nowej sieci komórkowej "wRodzinie" :) Olejcie ją po prostu i nie zapraszajcie. Niby to matka twojego chłopa, ale z drugiej strony matki się tak nie zachowują;) Miałem podobnie z rodzicami swojej dziewczyny i jestem z nimi tylko na ''Dzień dobry'', kiedy ich spotkam lub ''Do widzenia'', kiedy idę do domu;) Jej upór zwalczymy własnym uporem, jasne, nawet kiedy mój mąż się podda, a nie sądzę by to zrobił, to ja będę stała murem za wolnością wyboru naszego potomka. W bardzo wczesnym wieku zdałam sobie sprawę z całej tej hipokryzji i bezsensu robienia czegoś "bo babcia się obrazi", po co jeszcze nasze młode na to skazywać. A z opieką, cóż... nie jesteśmy super majętni, by zatrudniać opiekunkę. Moja mama, która ma ważniejsze rzeczy na głowie niż jakakolwiek religia mieszka jeszcze dalej i nie za bardzo ma się gdzie zatrzymać w naszym mieście, mamy maleńkie mieszkanko. Jak nam teściowa zrobi takie świństwo, to chyba do sądu pójdę, nie wiem jeszcze jakiego, ostatecznego może, ale pójdę. I kopnę, jak boga nie kocham, kopnę! To się MUSI DAĆ unieważnić. Może też liczyć, ze zrobimy coś dla świętego spokoju, ale polecałabym jej wybrać się nocą na łąkę, położyć się i liczyć gwiazdy. Na nocnym niebie się przynajmniej doliczy, tu - nie. I żadnych jej telefonów kupowała nie będę :D Tylko nie wiem, jak jej powiedzieć, że jej wiara jest jej sprawą, a namawianie do tego innych jest conajmniej niefajne. EDIT: Topek - my jej nie zapraszamy. Ani razu jej nie zapraszaliśmy, ona tu po prostu bywa "przy okazji". A też ciężko przyszłej babci mówić "nie, nie możesz przyjechać zobaczyć swojego wnuczka, nie możesz się nim poopiekować, bo się boimy że go ochrzcisz, wiedźmo!". W końcu to nie jest jakaś tam siódma ciotka po kisielu, tylko babcia. W tym cały ból, nawet jak nie wykradnie i pod osłoną nocy nie ochrzci obracając się w strachu przez lewe ramię, czy nie patrzymy, to będzie nas karmić przypowieściami (ale nie z biblii, tylko z audycji RM) i namawiać, namawiać, namawiać... a ja bym tak chciała, żeby tego nie robiła, nie robiła, nie robiła... ;) Będziesz mogła wypisać dziecko z KRK, ale z punktu widzenia katolika i tak będzie ochrzczone. Co do opieki - to nie musi być prywatna pielęgniarka czy niania. Załatw sobie chociażby koleżankę na kilka dni, byle tylko dać do zrozumienia teściowej, że pomoc już masz, a one będzie tylko robić sztuczny tłok. A jak powiedzieć? Wprost. Że postanowiliście dać dziecku wolny wybór. Że to przemyślane i nic tej decyzji nie zmieni. Twój mąż może jeszcze powiedzieć coś w stylu "Mamo, przecież wychowałaś mnie na odpowiedzialnego, myślącego człowieka. Nie podważaj teraz więc moich decyzji, nawet, jeśli jesteś pewna, że robię źle. Pozwól mi samemu mierzyć się z konsekwencjami moich wyborów." A jeśli będzie się zasłaniała, że konsekwencje dotkną dziecko, to niech podkreśla, że chcecie mu stworzyć możliwość wyboru właśnie. Cóż, sama niestety niewiele możesz zrobić. Wszystko w rękach Twojego męża. Jak on się podda, czego Wam nie życzę, to dupa. A według mnie, Twój mąż powinien *******nąć pięścią w stół i zerwać Wasz kontakt z jego matką dopóki, dopóty ona nie zaakceptuje Waszego postępowania. Cytat: Nie podważaj teraz więc moich decyzji, nawet, jeśli jesteś pewna, że robię źle. Pozwól mi samemu mierzyć się z konsekwencjami moich wyborów." Cytat: A jeśli będzie się zasłaniała, że konsekwencje dotkną dziecko, to niech podkreśla, że chcecie mu stworzyć możliwość wyboru właśnie. często tutaj argumentem jesto to, że skazuje się dziecko na potępienie. Że jak umrze zanim się je ochrzci, lub w tym przypadku samo dokona tego wyboru, to jego duszę czeka potępienie. Mnie uczono, że według teologów nieochrzczone dzieci idą do czyśćca, który ma zmazać z nich grzech pierworodny, a to, że zmarły przed chrztem, to nie ich wina. Ćwierćnuto ale sama wies jak wygląda znajomość tego co mówią telodzy przez przeciętnego katolika, a zwłaszcza takiego mohera. Nię mówię teraz tego co mówią teolodzy i kościół, ale co mówić będzie babcia. A ja mówię, co odpowiedzieć babci... ;) Cytat: często tutaj argumentem jesto to, że skazuje się dziecko na potępienie. Że jak umrze zanim się je ochrzci, lub w tym przypadku samo dokona tego wyboru, to jego duszę czeka potępienie. A jeśli dziecko umrze przed porodem? A jeśli dziecko nie jest ochrzczone, bo w życiu nie zbliżyło się na 1000km do żadnego księdza (bo mieszka w środku amazońskiej dżungli)? Mohery to dziś w Polsce odrębna religia; ze swoimi zasadami i dogmatami. Z religią rzymsko-katolicką niedużo ma to wspólnego. W takim wypadku podstawić jej Katechizm Kościoła Katolickiego przed twarz i niech czyta. Zdaje się, że tam jest zapis o tym, iż dusze ludzi, którzy nie zostali ochrzczeni a nie mieli na to wpływu, nie zostają potępione. Z tym nie będzie mogła dyskutować. Cytat: A jeśli dziecko umrze przed porodem? A jeśli dziecko nie jest ochrzczone, bo w życiu nie zbliżyło się na 1000km do żadnego księdza (bo mieszka w środku amazońskiej dżungli)? w przypadku tego pierwszego jeśli matka, rodzice, chca by dziecko było ochrzczone, a rodzi się martwe to doknuje się chrzest przez wolę rodziców. W przypadku tego drugiego nie wiem jak jest, ale podejrzewam, że tak jak mówiła nuta - kwestia czyścca. Ochrzcij dziecko ,nic nie stracisz , a zyskasz u teściowej :lol: ,a i może dziecko tobie kiedyś podziękuje ,teraz jest za małe,a właściwie dopiero będzie żeby mogło samo zadecydować .Potem jak będzie starsze pozwolisz jemu samemu decydować jaką ma iść drogą ,a że je ochrzciłaś na pewno nie będzie mieć pretensji ,najwyżej może w przyszłości podziękować .Ale to moje zdanie .Swoją drogą Ojca R. i "beretów" sam nie cierpię ,ale dziecku powinno się dać szanse bynajmniej na starcie. Nieochrzczone dzieci, podobnie jak ochrzczone dzieci, tak jak każdy człowiek, mają duszę, która jest częścią wrzechświata, atomem, elementem składowym, i z ciałem czy bez ciała do tego kosmosu należą. Jeśli już się mamy skupiać nad tymi piekłami i niebami to byłabym za tym, żeby moje dziecko wyznawało jedno przykazanie, którego i ja przestrzegam (a przynajmniej się staram) mianowicie "nie rób drugiemu co tobie niemiłe". Banał? Może ;) Ale całe 10 przykazań do tego właśnie dąży. Chcesz, żeby ci było dobrze? To rób dobrze. Tego bym chciała nauczyć dziecko. Tylko się boję, że teściowa zacznie mu mówić, że jest grzeszne, że przez niego bozia krwawiła na krzyżu i teraz musi się modlić i spowiadać, żeby już bozia tak nie krwawiła. No, że mu po prostu wypierze mózg wmawiając mu, że ma grzech pierworodny, że ma grzech przez to, że się urodziło i ma całe życie odpokutowywać (jest takie słowo?). I chyba faktycznie ostatecznym, ale najlepszym (napewno?) argumentem będzie walnięcie pięścią w stół i powiedzenie jej, że to nasze dziecko, jedno już odchowała, teraz nasza kolej. Obrazi się, oczywiście, że się obrazi. Tego bym bardzo nie chciała, ale jeśli nie ma innych metod... EDIT: <b>mufan-reedycja</b> chyba kpisz. Jak będzie starsze i samo się zechce ochrzcić w wierze katolickiej, to już nie mam wyboru, zaakceptuję i będę wspierała. Ale nie chcę i będę mu niczego narzucała! Chciałabym mu pokazać jak żyć dobrze i nikogo nie krzywdzić nie mieszając w to żadnej religii. Chciałabym pokazać że można żyć dobrze nie będąc chrześcijaninem, bo nie mają monopolu na godne życie. Przeczytaj jeszcze raz wszystko. Nie będę nic robiła po to, by zyskać u teściowej, a już napewno nie przehandluję duszy swojego dziecka :/ Ksiądz mi tłumaczył, że jakikolwiek sakrament na zmarłych nie ma żadnej wartości, wszelkie namaszczenia (nie mające wartości sakramentu) robi się tylko dla świętego spokoju rodziny, żeby ta nie czuła, że nie zrobiła wszystkiego dla nienarodzonego dziecka/zmarłego chorego, do którego nie zdążyli wezwać komunii, a tak naprawdę modli się i poleca dusze Bogu. I jest to traktowane jako posługa sakramentalna dla żyjących, bo to oni by się załamali, a nie dla tego zmarłego. Cytat: ale dziecku powinno się dać szanse bynajmniej na starcie. Wyłącznie z punktu widzenia chrześcijan chrzest jest "daniem szansy". A na naszym globie wyznań mamy nieco więcej. Z puntu widzenia ateisty ochrzczenie dziecka to hipokryzja i wychowywanie go w kłamstwie. Moim zdaniem rodzic powinien wychować dziecko tak, jak uważa, że będzie je wychowywał w prawdzie. W prawdzie niesprawdzalnej - czyli po prostu tej, w którą sam wierzy. I tak, jak dziecko ochrzczone może odejść z kościoła, tak nieochrzczone może się ochrzcić. Za to wychowywanie dziecka w schizofrenicznym: "Nie wierzę w to, ale ochrzczę Cię na wszelki wypadek, i ogólnie obrzezam, jeśli Żydzi mają rację, a tak poza tym to obrządek kabały mówi... i zjedz jeszcze kotka, za sąsiada-satanistę..."... no cóż, pozostawię bez komentarza. Hmmm z jednej strony nie dziwię się teściowej, spójrzcie na to tak: kobieta ma swoje lata, świat się zmienia a takim starszym osobom trudno jest zaakceptować pewne zmiany. Dla niej to normalne, że para powinna wziąć ślub, a dziecko być ochrzczone. Także postarajmy się ją zrozumieć;) Druga sprawa: uważam, że odłączanie wnuczki/wnuka od babci jest krzywdą dla dziecka, wiem co mówię, ponieważ bazuję na własnym doświadczeniu. Myślę, że najlepiej będzie jak postaracie się porozmawiać z nią, wyjaśnić jej na spokojnie Wasze zdania, wysłuchać jej. Tylko jeśli ani Ty ani Twój "mąż" nie przepadacie za nią w każdym sensie tego słowa, to ciężko będzie się dogadać. ;) Ćwierćnuta ja to pamiętam jeszcze z lekcji religi. W religii katolickiej wygląda to tak, że rodzice chrzczą dziecko i zobowiązują się wychować go w wierze katolickiej. Czyli przyjmują na siebie pewien obowiązek, a i sam chrzest jest wyrażany bardziej z ich woli aniżeli z woli tego półrocznego dziecka. Więc jeśli rodzice chcieli ochrzcić dziecko, to się to niby dokonuje. Jednocześnie była mowa o tym co mówiłaś, że jednak jest to bardziej dla rodziny. Aha co ważne, do aktu chrztu, tak samo jak do ślubu, czy ostatniego namaszczenia nie potrzebny jest ksiądz. Cytat: a że je ochrzciłaś na pewno nie będzie mieć pretensji ,najwyżej może w przyszłości podziękować szczerze? ja bym wolał przystąpić do chrztu jako świadomy i dojrzały człowiek, z własnej woli, niż jako półroczny berbeć, który nic z tego nie rozumie. Ach, jeszcze jedno - znam rodzinę, gdzie jest dwójka nieochrzczonych dzieci. Babcia ze strony matki (katoliczka) od kilku lat suszy swojej córce (ateistce) głowę, że ta musi ochrzcić dzieci, robi numery w stylu przysyłania do niej księdza, żeby nawracał niewierną i zbawiał niewinne duszyczki... Przygotujcie się na duży upór ze strony teściowej. Cytat: Ochrzcij dziecko ,nic nie stracisz , a zyskasz u teściowej :lol: ,a i może dziecko tobie kiedyś podziękuje ,teraz jest za małe,a właściwie dopiero będzie żeby mogło samo zadecydować .Potem jak będzie starsze pozwolisz jemu samemu decydować jaką ma iść drogą ,a że je ochrzciłaś na pewno nie będzie mieć pretensji ,najwyżej może w przyszłości podziękować .Ale to moje zdanie .Swoją drogą Ojca R. i "beretów" sam nie cierpię ,ale dziecku powinno się dać szanse bynajmniej na starcie. Skąd wiesz, że dziecko nie będzie mieć w przyszłości pretensji o chrzest? Co mu odpowiedzą, gdy zapyta "dlaczego mnie ochrzciliście, skoro w to nie wierzycie?". Poza tym dziecko nic nie traci przez brak chrztu. Może go przyjąć w dowolnym momencie życia (tak samo, jak pozostałe sakramenty). A co z religii rozumie kilkulatek? Ilu dziewięciolatków na wieść, że nie dostanie na komunię komputera powie: "nie szkodzi, najważniejsze, że Pan Jezus przyjdzie do mojego serduszka?". A po trzecie, jak to "nic nie tracisz"? A własne wartości, ideały? A uczciwość wobec siebie i dziecka? Przecież podczas chrztu rodzice będą musieli skłamać przed rodziną i księdzem, że zobowiązują się do wychowania dziecka w wierze. Przy okazji obrażą w ten sposób ich uczucia religijne. Hagath, nie zapominaj też o tym, że takie podejście jest prostym sposobem na usłyszenie: "Ochrzciliście dziecko, a nie chodzicie z nim do kościoła? Ja je zabiorę, biedactwo nie pozna własnego Boga przez tych wyrodnych rodziców! Jak możecie odmawiać mu Komunii Świętej? Dlaczego ono nie chodzi na przygotowanie do bierzmowania? Jak możecie akceptować, że żyje bez ślubu?!"... Cytat: "nie rób drugiemu co tobie niemiłe". Banał? Może Ale całe 10 przykazań do tego właśnie dąży. Pierwsze trzy też? ;) Cytat: Druga sprawa: uważam, że odłączanie wnuczki/wnuka od babci jest krzywdą dla dziecka To zależy od jakiej babci. Na ogół trzeba wybierać z "dwojga złego". Myślę, że w tym przypadku żadna rozmowa, czytanie katechizmu, wersetów Biblii nawet, nie pomoże. Nawet jeśli wielki O. DR Rydzyk powie coś, co jest wbrew światopoglądowi mohera, uzna, że to Szatan celowo pomieszał mu język. Tylko CZYNEM można tu coś zdziałać. Postawić teściowej jasne ultimatum - "Albo od*******isz się od naszego życia, albo my się od*******imy od ciebie." Brak kontaktu, żadnych kartek na święta, brak jakiejkolwiek wiedzy o wnuku, łącznie z tym, czy i kiedy się urodził. To jedyna metoda. Taka izolacja to wyzwanie, ponieważ w takiej sytuacji mamuśki na ogół sięgają po szantaż emocjonalny. Dostają zawałów, udarów, itd. itp., co oczywiście jest gówno prawdą. Trzeba przetrzymać te fale emocjonalnych ataków, a ręczę głową, że po kilku latach rura teściowej zmięknie i będzie dla Was słodka aż do przesady. Z tym że my nie jesteśmy ateistami. Mój mąż jest satanistą (nie je kotów, satanizm to coś innego :) ), ja się skłaniam ku ruchom New Age. Oboje wyznajemy coś podobnego, ale innego, dlatego nie chcemy dzieciakowi niczego narzucać. Chciałabym mu przedstawić wiele religii ("zobacz Kotku, a wyznawcy Hare Krishna robią tak, a buddyści tak, a sataniści jeszcze inaczej"), z ich wadami i zaletami, i żeby sobie wybrał. Nie chcę nic narzucać, ani żeby mu nikt nic nie narzucał. Ja wiem, później przyjdą lekcje religii, te sprawy, ale jeśli zapewnimy mu fundamenty, jeśli będzie wiedział że jest wiele religii, łatwiej będzie mu wybrać swoją. Może trudniej, ale przynajmniej nie powie nam kiedyś "ochrzciliście mnie, chociaż w to nie wierzycie". Ja nie mogę mieć żalu do rodziców za chrzest, takie były czasy. Ale gdybym miała wybór, nie ochrzciłabym się. Chcę mu ten wybór dać. Nie chcę go izolować od babci, bynajmniej. Chcę tylko, by ta babcia przestała myśleć tylko i wyłącznie o religii, o krwawiącym Jezusie na krzyżu, o tym jacy jesteśmy grzeszni, i żeby tego nie wszczepiała naszemu dziecku. Kotek był oczywiście żartem... ;) Wiem, czym jest satanizm i znałam w życiu zarówno satanistów, jak i pseudo-satanistów. Pokazywanie wielu wyznań uważam za sensowne, bo dzięki temu dziecko samo może wybrać, w co wierzy. Ale tym bardziej z tego punktu widzenia "chrzczenie" dziecka w każdym z obrządków jest głupie. W takim razie spróbujcie jej może wytłumaczyć, że pokażecie mu Boga i nie będziecie bronić wiary - może to będzie skuteczniejsze? PS. Strasznie mnie zastanawia... trudniej pogodzić jej się z faktem nieochrzczonego wnuka niż z synem-satanistą? Ćwierćnuta - to jej jedyny syn, jaki by nie był - kocha go. Widzi już, że nic nie może zdziałać, dlatego chciałaby coś podziałać na wnuku. Tak ja to widzę... Kurde, tak przemyślałam to chwilę i zastanawia mnie, jak można wpaść na pomysł satanisty wychowującego katolika... Przecież to się, cholera, wyklucza. Dość konkretnie. To już naprawdę łatwiej założyć: "Synku, jesteś ateistą, więc wychowaj dziecko jakby Bóg był, jak w zakładzie Pascala..." niż: "Synku wychowaj syna na opak jeśli chodzi o Twoją własną moralność"... Z tym że ona nie zważa na naszą wiarę, chce po swojemu. Ot co. Ale nic, chyba faktycznie przyjdzie nam walnąć pięścią w stół i powiedzieć, że to koniec. Że jak chce się widzieć z wnukiem, to na zasadzie "aj ti ti bobasku" a nie "a Jezus za ciebie umarł". Skoro nie ma innego wyjścia, to tak będzie musiało być. O. ćwerćnuto jeśli teściowa anki jest moherem to wątpie by wiedziała o zakładzie pascala ;) Rany, powiem tak, sam mam taka babcie, ktora czasami jak sie wczuje to mowi w niedziele przy stole jakies obelgi w moja strone, gdyz nie poszedlem rano jak posluszny piesek do kosciola. Generalnie mam juz tyle lat, ze chyba moge sam wybrac co sluszne, bardzo cieplym uczuciem darze swoja babcie i czasem nie wiem co odpowiedziec, gdy mnie bierze na szantaz emocjonalny, tzn. "mam do ciebie jedna prosbe, idz na bierzmowanie, zanim umre", do 14 roku zycia bylem zmuszany do chodzenia do kosciola, a kiedy uprzejmie zaczalem odmawiac, zaczeto mnie wyzywac od najgorszych... I nikt nie widzial w tym nic dziwnego. Takze, Aniu wiem troche jak to jest z perspektywy 18 letniego chlopaka, ktory nie chcial, a zostal ochrzczony - badz twarda, pozwol mu dokonac wlasnego wyboru, uwierz, ze ulegajac na to, pociagniesz sznurek kolejnych wydarzen w jego zyciu i zabobonow, ktore beda na nim ciazyc. Powodzenia! Cytat: Pierwsze trzy też? ;) Pierwsze trzy to taki firewall przeciw atakom z zewnątrz ;) Cytat: Kurde, tak przemyślałam to chwilę i zastanawia mnie, jak można wpaść na pomysł satanisty wychowującego katolika... Przecież to się, cholera, wyklucza. Dość konkretnie. Myślę, że teściowa nie patrzyła na to pod tym kątem. Osobiście uważam, że z jednej strony, widząc dokąd kraj nam zmierza, należałoby dziecko ochrzcić, żeby w późniejszym życiu nikt z powodu braku/późnego chrztu robił kłopotów (tłumacząc decyzję chrztu dziecku w ten sposób wątpie, żeby miało z tego powodu pretensje, w końcu to tylko taki teatrzyk, którego dziecko nie będzie nawet pamiętało), a z drugiej strony słusznie dać dziecku w późniejszym czasie wybór, choć taki brak indoktrynacji, nie jest zupełnie pozbawiony narzucania pewnych poglądów - takie dziecko najpewniej dojdzie do wniosku, że skoro tyle jest różnych wierzeń to żadne z nich nie jest prawdziwe, ewentualnie podda się pewnej presji otoczenia (albo może lepiej byłoby powiedzieć, przyjmie taką wiarę jak otoczenie, żeby być lepiej akceptowanym przez innych) Ale przede wszystkim Aniu zrób tak jak uważasz, a nie tak, jak Ci ktoś każe. Gurgun, masz rację. Niby chcemy pokazywać dziecku wiele wierzeń, ale tak bardziej swoje wierzenia. Masz Jak Najbardziej Rację, i tego się chyba nie da uniknąć chcąc pozostawać szczerym. Z tym że nasze wierzenia nie są ubrane w kolorowych bogów, bo ja nie wiem jakiego boga mogłabym swojemu dziecku przedstawić. Wrzechświat chyba właśnie, nie wiem... plejadian? :) Chcemy mu pokazać, że może być dobry dla samego siebie, nie dlatego, że jakiś bóg tak każe, i jeśli mu się sprzeciwi, to zgnije w piekle. Dla samego siebie, tyle. Wiele osób potrzebuję Kogoś Większego, Boga właśnie... niech sobie wybierze z bogatego menu. Ale nie zgodzę się z Tobą jeśli idzie o pierwszą część Twojej wypowiedzi. Sami kierujemy dokąd nasz kraj zmierza, i jeśli będziemy pchać młode pokolenia w szpony katolicyzmu (przepraszam wiernych, ale sami sobie wybraliście religię, wpychanie kogoś w coś na siłę nazywam wpychaniem w szpony), więc jeśli będziemy wpychać w szpony katolicyzmu, to to się nigdy nie zmieni. A już teraz, powolutku, zmiany się zaczynają. Wiele ludzi odchodzi od narzuconej im wiary, by wybrać swoją. Kościół jest potężny, ale się chwieje. Kto wie co będzie za dwa pokolenia? A ja nie mam nic przeciwko bogu z biblii, tak jak nie mam nic przeciwko wielu religiom, jeśli ich wyznawcy nie czynią nikomu szkody i są świadomi tego co robią. A póki co wyznawcy boga z biblii robią mi szkodę, wielką, wpychając się do polityki i naginając konstytucję (tak, niby każdy ma prawo wierzyć w co chce i nie można nikogo zmuszać, ale jakoś kościoła to nie dotyczy), obrażając moje uczucia religijne. Będzie mu łatwiej, powiadasz? W czym? W zawarciu ślubu, w sakramencie bierzmowania? Bez tego można żyć. Jak grzyby po deszczu rodzą się instytucje udzielające ślubów i pogrzebów niekatolickich. W czym mu będzie gorzej? Może to i teatrzyk, ale na zbyt wielką skalę, a moje dziecko nie będzie bezwolną kukłą. Na razie, przynajmniej w moim mieście, nie da się otworzyć ulicy po remoncie bez święcenia jej przez biskupa (!!!). Nie wiem, czy za 30 lat kościół nie zyska takiej władzy, żeby np. zabronić ludziom bez chrztu iść na studia. O to mi chodziło raczej z tym ułatwieniem życia. A jeśli chodzi o sam sakrament ślubu lub jakiś inny to raz, że zdąży się sam ochrzcić jak będzie potrzebował, a jak nie będzie wierzący i będzie chciał wziąć ślub to może wziąć w urzędzie, gdzie (miejmy nadzieje) nikt nie będzie patrzył czy chrzest będzie czy nie. I zgadzam się z Tobą w zupełności, że Kościół nie powinien się wtrącać w politykę, ale wiem czy tak łatwo Kościół odpuści - przecież ma z tego na pewno duże dochody Jedyną siłą kościoła są wierni. Jeśli każdy nie-katolik wyjdzie z założenia, że ochrzci dziecko, by w przyszłości nie miało nieprzyjemności ze strony katolików, to faktycznie nigdy nic się nie zmieni na lepsze. Tylko i wyłącznie uświadamianie ludziom, że chrzest to nie konieczność może sprawić, że zaczniemy żyć w prawdziwie świeckim państwie. Cytat: Nie wiem, czy za 30 lat kościół nie zyska takiej władzy, żeby np. zabronić ludziom bez chrztu iść na studia. To zupełna abstrakcja. Zmiany już teraz idą w zupełnie inną stronę. Spójrz chociażby na coraz głośniejszą dyskusję o lekcjach religii w szkole. Kościół jest odsuwany od władzy. Powoli, ale jednak. Liczba innowierców i niewierzących (zwłaszcza tych drugich) z roku na rok rośnie. Nie psujmy tego, wmawiając im, że bez chrztu ich dzieci będą miały przekichane. Lekcje religii? Będąc w liceum, kiedy ktoś z mojej klasy pytał "jaką teraz mamy lekcję?" odpowiadałam, że lekcję katolicyzmu, chociaż się to nazywało "religią". Miałam nawet pogawędkę z katechetą, chciał mi udostępnić jedną lekcję, abym powiedziała wszystkim tym wypindrzonym lasiom z mojej klasy i wszystkim "kozakom", że religia to nie tylko kościół. Niestety stchórzyłam, powiedziałam że moja wiara jest moją wiarą i nie będę nikogo namawiała do niczego innego. Może słusznie, może nie, byłam młoda, nieśmiała, z teraźniejszą wiedzą inaczej bym postąpiła. Siła kościoła opiera się na wiernych, jak powiedziała Hagatah, i nie tylko ona. Polska jest krajem katolickim, ale czy aby napewno? Czy więcej jest osób wierzących, czy ochrzczonych? A czy wierzących w boga, czy w kościół? Moje wiercące się w brzuchu maleństwo napewno nie będzie grzeszne i skazane na wieczne potępienie tylko dlatego, że się urodziło. Tylko jak przekonać teściową, by mu nie wmawiała tych bzdur? Hagath, dla mnie sam problem jest abstrakcyjny, gdyż nie stanąłem w życiu przed wyborem czy ochrzcić swoje dziecko czy też nie. I jeszcze parę dobrych lat nie stanę. Ale mam nadzieję, że masz rację, i że w końcu KK zostanie odsunięty od władzy. Anka85, wydaje mi się, że po prostu nie da się przekonać, a już na pewno nie rozmową. Słuchacze RM nie są znani z rozsądku. Tak jak inni wcześniej wspomnieli, najlepiej chyba zagrozić izolacją babci od wnuka i mieć nadzieję, że kiedyś się sytuacja poprawi, ale to nic pewnego. Cóż mogę powiedzieć - bardzo współczuję teściowej i życzę uporu w swoim rozumowaniu w stosunku do kościoła.. Beznadzieja.. Co za babsztyl no ;/ Cytat: Witam :) układa się między nami dobrze. Nie zamierzamy brać ślubu kościelnego ani chrzcić dzieciaka, Niestety, mam teściową. Na szczęście mieszka w innym mieście i rzadko bywa, że po porodzie przyjedzie pomagać, i pod naszą nieobecność wykradnie dziecko i potajemnie ochrzci! Kurde! Jak jej powiedzieć, nie narażając się na gniew boży, żeby się delikatnie odtentegowała? . Przeczytałem i pomyślałem o moim małżeństwie - dosyć podobne relacje, oczywiście nie mam mocherowej teściowej.... ale do rzeczy: 1. Dbaj o męża, dbaj o wasze gniazdo - to że układa się między wami dobrze a mąż stoi za tobą murem jest czymś najważniejszym - reszta to zupełnie nie istotne sprawy. Przykre to i niesprawiedliwe, ale rodzice są na drugim i następnym miejscu - najważniejsi jesteście wy - Ty, mąż i dziecko. 2. Niestety większość z nas ma teściowe- ci co sie związali tak czy inaczej - jedyne lekarstwo na tęsciową to "lek na 102", czyli 100km od domu, i 2 metry pod ziemią. 3. Niech nadal mieszka w innym mieście - jest to zapewne wola Boża - może wy nie wierzycie w Boga, ale za to Bóg wierzy w was i dlatego teściową odesłał daleko do innego miasta. Ja też w Boga nie wierze, ale Bóg zapewne wierzy we mnie :-) i moją ****a hardość. 4. Nie sądzę aby wykradnięcie dziecka i potajemne ochrzczenie było możliwe - wykradnięcie może - no ale chyba pilnujesz dziecka - a jak wykradnie, to masz pretekst żeby suki nie wpuścić za drzwi. A z przymusowym chrztem to raczej niemożliwe. 5. Powiedz jej normalnie i czule - od******* sie ****a. Mi tez ojciec wypomina ze bylem ochrzczony i nie jestem katolikiem tylko ateistą. Ja tam olałbym ta stara moherową wiedźmę czemu ona się do was wtrąca wasze życie ja z racji tego ze jestem szczery powiedziałbym jej to żeby się od jeb..a i uwierz mi to by poskutkowało :D E-rotmantic, Chris oraz kilku innych użytkowników radzą bardzo dobrze. Podstawa to postawa męża/partnera. To on musi wyznaczyć matce granice. Uświadomić jej ograniczenia w interweniowaniu w związek . Właśnie na tym dojrzałość polega. Teraz mężczyzna założył własną rodzinę i nie jest już synusiem mamusi. Jest ojcem. Jest wodzem ;) To on dyktuje warunki , nie mamusia, nie ojciec (Rydzyk) :) Wiele w temacie nie pomogę, ale zastanowiło mnie, że tutaj mówisz, że nie kochaliście się ponad rok, a z drugiej strony pięciomiesięczna ciąża...? :> Edit po poniższym: A... To przepraszam, korzę się i w ogóle mi głupio. Powodzenia w walce z teściową życzę więc :) Anka pisała o byłym we wskazanym temacie. Porzućmy te pseudo-detektywistyczne akcje ;) Cytat: Tak się pięknie złożyło, że znalazłam fajnego faceta, rośnie nam dziecko (ale się wierci, hihi, piąty miesiąc Ano gratulacje, gratulacje :D Cytat: Niestety, mam teściową. A dlaczego niestety? Że moherowa i kościółkowa to tylko i wyłącznie jej sprawa, poglądy, sposób postrzegania otaczającej rzeczywistości. Gdybyście mieszkali z nią w jednym domu, wtedy można by się zacząć martwić. Cytat: Na szczęście mieszka w innym mieście i rzadko bywa I dziękujcie dobrym duszkom, że tak jest. Do łoża Wam zaglądać nie będzie, więc spokojna głowa. A że może Was odwiedzić? A niech odwiedza, jak zobaczy, że twardo obstajecie przy Waszej postawie, to powinna się w końcu poddać. Cytat: "Nie tak cię wychowałam", mówi mężowi. "Co ludzie powiedzą, krzywdzicie dziecko!". Kurde! Jak jej powiedzieć, nie narażając się na gniew boży, żeby się delikatnie odtentegowała? Jedyny sposób to tzw. ,,przepustowość uszna", czyli krótko mówiąc ignorowanie moralizujących tyrad. Spokojne wytłumaczenie raz i drugi, że chcecie żyć inaczej, jak to nie pomoże, to niestety pozostaje postawienie sprawy nieco bardziej ostro. Zażądajcie, że nie życzycie sobie we własnym domu żadnych kazań ani upomnień, bo to najzwyczajniej w świecie Wasza sprawa. Cytat: A nie chcę mieć w niej jakiegoś super wroga, Albo nie chcesz wroga i się podporządkujesz naciskom teściowej, albo staniesz po drugiej stronie barykady i będziesz bronic własnego stanowiska. Okrężnej drogi nie ma. Cytat: Rzadko z nią rozmawiam, ale jak już przyjdzie co do czego... to aż mi krew w żyłach zamarza. Nie denerwuj się kobieto, nie warto stresować dzieciaczka z powodu przekonań religijnych innych osób. :) Czerpcie radość z tego co macie, co Was łączy i co daje Wam nadzieję na każdy kolejny dzień. Teściowa albo się przyzwyczai, albo się od Was odetnie, bo nie będzie chciała znać takich ,,bezbożników". Więc tak czy siak powinno być dobrze. Przede wszystkim głowa do góry:D Cytat: A dlaczego niestety? Że moherowa i kościółkowa to tylko i wyłącznie jej sprawa Problem Anki85 polega właśnie na tym, że staje się to nie tylko jej sprawą. Cytat: A że może Was odwiedzić? A niech odwiedza, jak zobaczy, że twardo obstajecie przy Waszej postawie, to powinna się w końcu poddać. Oj, Ty chyba nie miałaś do czynienia z moherem. Cytat: Oj, Ty chyba nie miałaś do czynienia z moherem. e-rotmantic, tak się składa, że praktycznie cała moja rodzina należy do kategorii ,,moherów" i tylko ja jedna odstaję od całego stadka. Mam się dobrze, nikt mnie nie nachodzi, kontakty jako takie utrzymuję i nic się takiego nie dzieje z tego tytułu. Teraz już się nie dzieje, bo wyłamać się nie było łatwo. Z doświadczenia polecam stanowczość, to klucz do całego sukcesu w tej kwestii. Im mocniej będziesz obstawiać przy swoim, tym bardziej słabnie opór przeciwnika ;) Nilieth, luz, w sumie radzisz to samo co ja, tylko Twój wcześniejszy post powiał taką lekkością, że odniosłem wrażenie, że według Ciebie sprawa jest łatwa do załatwienia. ;) a pomijając wszystko dziecko jak wyrośnie i będzie miało ochotę może zrzec się chrześcijanizmu ;) Chrześcijaństwa jak już. Poza tym, jak już wspomniałam, chrztu nie da się anulować, odwołać, unieważnić. Można się więc wypisać się z kościoła, ale co upierdliwsi wierzący i tak będą truć nad uchem, że przez chrzest już na zawsze będzie częścią ich wspólnoty.
|
Tematy
|