ďťż
BWmedia
Upierdliwa "przyszła teściowa"
Hej. Mam problem z moją przyszłą teściową. Chociaż w takiej sytuacji nie wiem czy nią kiedykolwiek zostanie. Ale do rzeczy. Mam 25 lat, mój narzeczony niedlugo kończy 28. Na razie mieszkamy w swoich domach. Ja kończę studia, on już od 3 lat pracuje. A teraz o jego mamusi. Jest to osoba, która prawie nigdy nie pracowała. Obecnie siedzi w domu i jej jedynym zainteresowaniem jest sufrowanie po naszej klasie i oglądanie telewizora. Napiszę krótko, które rzeczy mnie w niej drażnią i martwią jednocześnie: - wysyła do mojego narzeczonego smsy, w których pisze, że za nim tęskni i żeby już wracał z pracy do domu na obiad. - wysyła też maile o tej samej treści jednocześnie rządając, żeby on jej też wyznawał w nich miłość i pisał, że tęskni za rodzicami, kiedy jest w pracy. - kiedy u nich jestem, często przychodzi i mówi jakim jest wspaniałym synem i że jest z niego taka dumna - czasami przynosi jakieś zdjęcia lub opowiada co robił jak był mały - kiedy mój narzeczony kiedyś wspomniał jej o tym, że planuje wyprowadzić się, płakała przez tydzień. Za racji tego, że nie mam tyle pieniędzy, a mieszkania są drogie, na razie pozostaliśmy w swoich domach. Poza tym dla mnie to też wygoda, bo z miejsca, gdzie mieszkam mam dobry dojazd na uczelnię. Chcemy jednak zamieszkać ze sobą w przyszlym roku. Aż się boję tej zbiorowej histerii, która nastąpi po oznajmieniu jej tych planów - jest to osoba, o wkurzającym charakterze. Wszystkiego się czepia - wypisuje jakieś dwuznaczne komentarze na naszej klasie na profilach byłych mojego narzeczonego. Do mnie oczywiście nic nie napisała. Jest to dla mnie mało ważne, ale napisalam to, bo myślę, ze to jakaś zaplanowana "intryga" z jej strony. Żeby mi dokuczyć, czy co? Narzeczony nie jest maminsynkiem. Ale boję się, że kiedy zamieszkamy razem, to będzie chciała przychodzić codziennie i przeszkadzać nam. Marudzić, zrzędzić i roztkliwiać się nad byle drobiazgiem. Z jej ust płynie nieraz taki słowotok, że sama nie uwierzyłabym, jakbym nie zobaczyła na własne oczy, ile mozna powiedzieć o tym, ze jakaś kuzynka urodziła 4 dziecko. Oczywiście w każdym takim przypadku dołączany jest odowiedni komentarz co ona o tym myśli. Boję się więc, że będzie to samo robić wobec mnie, komentować to że źle prowadze dom. A tak będzie, ponieważ ja zamierzam iść do pracy i nie mam charakteru kury domowej. Potem będzie lementowanie, ze nie chcę mieć dziecka. Przynajmniej na razie jeszcze o tym nie myślę nawet. "Teściowa" wywoluje u mnie skok ciśnienia. Juz kiedy z progu słyszę jej głos, robi mi się niedobrze. Ja chcę mieć spokojne zycie, czas na hobby, czas na rozrywkę, na błogie nic nierobienie z narzeczonym. A boję się, że ona będzie się nam narzucać. Nie cierpię jej. Tzn. na początku byłam nastawiona na tak, starałam się, żeby mnie polubiła kiedy się poznalyśmy. Ale kiedy dowiedziałam się, że zabroniła mojemu narzeczonemu zapraszać mnie na święta i ciągle mu na mnie narzekała, to dałam sobie spokój. Teraz zależy mi tylko na tym, żeby trzymała się od nas jak najdalej. Najchętniej w ogóle nie chciałabym się z nią widywać, ale to raczej niemożliwe. Jak wybrnąć z takiej sytuacji, żeby nie zatruwała nam zycia? Teść jest ok, ale siedzi pod pantoflem. Miałam nawet takie myśli, w okresach największego nasilenia atakowania mnie (oczywiście w twarz nie miała mi nigdy odwagi powiedziec co jej się nie podoba - a chodziło o to, że jestem malomówna i nie potrafię z nią nawiazać kontaktu. Po prostu jestesmy skrajnie różne, a ja nie potrafię rozmawiać o tańcach z gwiazdami itp jesli mnie to nie interesuje. Starałam się zawsze być taktowna i coś zawsze odpowiedzieć, ale widocznie ona wolałaby paplę, która by przez 4 godziny razem z nią rozmawiała o sukienkacg "gwiazd"), żeby odrzucić uczucia na bok i uciekać z tej rodzinki. Ale cięzko coś takiego zrobić, kiedy się kogoś kocha i czuje, ze to właśnie ta osoba. Skibka, biorąc z kimś ślub, bierzemy ślub z całą jego rodziną, niestety :| Jak rozumiem - ma tylko jednego syna na którego przelała całą miłość rodzicielską (nadmierną) - w dodatku z opisu wynika, że jest osobą żyjącą życiem innych, a nie swoim. Twój narzeczony na razie nie ma tyle odwagi by powiedzieć mamie, żeby się odczepiła (oczywiście taktowniej!) albo w ogóle nie odzywać się do niej. Popieram słowa Sister - ABSOLUTNIE, POD ŻADNYM POZOREM nie wolno Wam zamieszkać w domu mamy Twojego mężczyzny bo to zniszczy Wasze małżeństwo. I weź te słowa bardzo do serca. Już lepiej nie mieszkać razem i nie brać ślubu. Tak przy okazji - "teściowa" to matka żony. Matka męża to "świekra" :) Juz przerabialam mieszkanie i z jednymi i z drugimi.... 1. Jesli chcecie zamieszkac razem, proponuje miejscowosc 300km dalej od mamusi. O ile to tylko mozliwe. 2. Porozmawiaj z facetem: a) powiedz mu o twoich odczuciach i popros aby zaczal powoli odcinac pepowine; b) ostrzez go, ze nie bedziesz dlugo taktowna dziewczynka, ktorej szanowna mamusia moze zatruwac zycie i ze przyjdzie moment w ktorym mozesz wybuchnac. Staranie sie, zeby byc mila i lubiana przez mamusie mija sie z celem. Im bardziej bys sie starala tym ona bedzie gorsza. Juz lepiej naprawde, zeby cie nie lubila. Jesli nie uda wam sie zamieszkac daleko, to duza rola dla twojego narzeczonego- bedziecie musieli nie raz udawac ze nie ma was w domu :) Cos w tym jest, ze biorac z kims slub bierzemy slub z cala rodzina, ale... to nie znaczy, ze ktos ma zyc naszym zyciem. Bo zupelnie inne relacje sa z rodzicami gdy sie ich widuje raz na jakis czas, a inne jesli codziennie. Ale miej sie na bacznosci, nie zycze ci zeby Twoj narzeczony opowiedzial sie po stronie mamusi- wtedy tak jak stoisz- odwroc sie na piecie i koniec. Jak dla mnie mamunia narzeczonego ma jakiś defekt psychiczny. To nienormalne pisać do syna sms w którym domaga się wyznawania miłości... toż to któryś z kompleksów... (nie Edypa... tylko ten drugi... zapomniałem). Cytat: toż to któryś z kompleksów... (nie Edypa... tylko ten drugi... zapomniałem). Jokasty :nerd: mi sie wydawalo, ze w zestawieniu z edypem zawsze byl kompleks elektry ^^ A bo to taki folklor trochę jest. Te kompleksy powstawały w różnych szkołach, w różnych czasach i nikt nigdy - jak to w psychoanalizie - ich nie poddawał żadnym konkretnym badaniom, czy porównaniu. To po prostu takie pojęcie w psychoanalitycznej narracji. A Elektry dotyczy rywalizacji kobiet (córka-matka) więc łatwo go zestawić z Edypa (syn-ojciec). Ale z kontekstu wynikało że chodzi o patologiczną, pseudoerotyczną relację matka->syn, więc Jokasta jak się patrzy ^^ EDIT Nie żebym się łudzi, że to kogoś intereusje ale widzę, że na Wiki jest: Kompleks Jokasty – chorobliwe przywiązanie matki do syna o podtekście erotycznym, wyraża się w nadopiekuńczości, a niekiedy prowadzi do zachowań kazirodczych. Notabene to ta sama Jokasta, którą był zapoznał Edyp.
|
Tematy
|