ďťż

Przyszłość naszego związku

BWmedia
Przyszłość naszego związku
  Witam,

Nie jestem tu nowa, od długiego czasu korzystałam z forum BT jednak w formie biernej, wreszcie odważyłam się napisać.

Pisząc ten wątek chciałabym się Was poradzić, poznać wasze zdanie.

Otóż, jestem (22l.) w związku z facetem (26l.) ponad 4 lata, między nami bywa różnie jak to w związkach. Jest jednak kilka rzeczy, których nie potrafię zrozumieć, zaakceptować. Mój facet jest ode mnie starszy 4 lata, jest już po studiach, ale nie pracuje. Mieszka z rodzicami, codziennie śpi do 12- 15, wstaje i siada do komputera i tak siedzi do momentu aż wieczorem się spotkamy. Nie robi nic poza klikaniem w myszkę, nie pomaga w domu, nie uprawia sportu, nie wychodzi ze znajomymi. Jego zainteresowania to gra w karty na sieci lub czytanie forum gpw. Ja studiuję dziennie w innym mieście i od początku mojej wyższej edukacji w każdej wolnej chwili przyjeżdżam do mojego rodzinnego miasta, do Niego. Każde wakacje, ferie spędzam w naszym mieście, rezygnując z możliwości jakie stwarza mi miasto gdzie studiuję- miasto stołeczne. W wolnym czasie podejmuję różne prace dorywcze i prowadzę raczej aktywne życie. Planuję z nim przyszłość, uczę się nie tyko dla siebie, przede wszystkim dla nas. Mam nadzieję na przyszłość z nim. On również mówi, że mnie kocha, że planuje ze mną dalsze życie, ale tylko na słowach się kończy. Każdy jego dzień wygląda jak opisywałam wyżej, jak zaczynam temat pracy to mówi, że szuka, a prawda jest taka ze od kiedy usidłam i napisałam z nim jego cv to go nigdzie nie wysłał. Potem zaczyna mówić, że u nas w mieście nie ma pracy, to mu proponuję żeby przyjechał do stolicy, razem damy sobie radę. Zaczyna się temat, że jego rodzicom nie będzie się podobało ze mieszkamy razem bez ślubu, a na koniec dodaje, że nie lubi Warszawy. Pracy szuka mu mama w lokalnych gazetach :| Rodzice jego nic sobie nie robią z tego. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Ok, to jest jego sprawa jego życie, ale czy ja na prawdę nie mam prawa w tej kwestii się udzielać? Chciałabym widzieć, że jemu też zależy, że on też chce się ustatkować tak jak ja, ja żyję ciągle marzeniami, że po moich studiach zaczniemy wspólne życie. Robię wszystko w tym kierunku, planuję swoją pracę pod niego. On mnie zapewnia, że tak samo chce i ze tak będzie, ale jak ja mam mu wierzyć skoro on nic nie robi w tym kierunku. Jestem romantyczką i czasami nawet potrzebuję żeby pofantazjował trochę ze mną, ale również jestem ścisłym umysłem. Potrafię myśleć racjonalnie i uważam jego zachowanie za całkiem nielogiczne. Mówi jedno robi ( a raczej nie robi) drugie. Męczy mnie ta sytuacja. Nie wiem co będzie jak skończę studia? Nie czuję, że mój facet o wszystko zadba, po prostu brakuje mi poczucia bezpieczeństwa. A najlepsze jest to, że ja mu to mówię, z nadzieją że męska duma mu nie pozwoli na to żebym tak się czuła, a on... wysłuchuje mnie i mówi ze mi się wydaje :| że jemu też zależy, że nie chce już żadnej innej, że chce być ze mną założyć rodzinę. Co mam w takiej sytuacji zrobić? Próbowałam już nie reagować, wmówić sobie, że nie ma problemu, ale zawsze po jakimś czasie to wszystko powraca. I tak w kółko...

Co niektórzy teraz napiszą, zostaw go i tyle. Nie chcę go zostawić, bo kocham go pomimo wad, oczywiście chciałabym żeby się zmienił, ale wiem że nie mogę tego wymagać. Tak bardzo chciałabym potrafić zaakceptować taką sytuację.. Uważam, że rozstanie nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów. Mój partner też nie chce się rozstać, kocha mnie mimo tego ze również nie jestem idealna, ale on jest w o tyle dobrej sytuacji że dla niego nie ma problemów. On nigdy nie zwraca mi na nic uwagi, dla niego jest wszystko w porządku. Tylko ja się go ciągle czepiam, nie tylko w tej wyżej opisanej kwestii... Czasami mam nawet dość samej siebie. Czasami tak mu marudzę, że już jest gotowy się rozstać "dla mojego dobra". Ja nie chce się rozstawać chcę żeby zawalczył i razem ze mną rozwiązał ten problem niezależnie po ktorej stronie leży.

Przepraszam, że się tak rozpisałam. Może musiałam się wygadać..
Proszę o rady...


Jak rozumiem, rozmawiałaś z nim o tej jego całkowitej bierności? I nadal nic nie dociera?

Mam silne wrażenie, że on po prostu chce wygodnego życia, będąc nieodpowiedzialnym, zasila szeregi bezrobotnych i nie sądzę, by to się miało zmienić przy takiej postawie. Gdyby grał w gry komputerowe, podejrzewałabym uzależnienie, ale gra w karty?
Jeśli nic do niego nie dociera, to ja bym go zostawiła. Jak sobie układać życie z kimś, kogo prawdopodobnie będziesz musiała utrzymywać? Nie wiem jak Ty, ale ja uważam, że obie strony powinny pracować na tyle, na ile mają do tego warunki, a jego "działań" nie sposób nazwać pracą.
W sumie niezbyt to śmieszne, ale rośnie kolejny Ferdek Kiepski. Skoro rozmowy nie pomogły musisz nim wstrząsnąć. Albo wstanie ok kompa i zacznie żyć albo będziesz wiedziała na czym mu bardziej zależy. Na wygodnym życiu bezrobotnego albo na Tobie.
Cytat:
Co niektórzy teraz napiszą, zostaw go i tyle. Nie chcę go zostawić, bo kocham go pomimo wad, oczywiście chciałabym żeby się zmienił, ale wiem że nie mogę tego wymagać. To czego od nas oczekujesz? Jak z kilka raz będzie utrzymywać jego i jego tryb życia to zrozumiesz, że rozstanie było najlepszym rozwiązaniem. Problem w tym, że może być wtedy za późno.

Jeśli mam być szczery to jesteś równie żałosna, co on.


bardzo ciężka sprawa. znalazłaś faceta, ktory nie zapewnia ci poczucia bezpieczeństwa, nie jest samodzielny. w odczuciu jego i jego rodzicow to w porzadku, zeby mama szukala pracy za takiego starego byka jak on. ale zauwaz, on nie ma ochoty nic zmieniac. jemu jest dobrze przed komputerem.
w przyszlosci, kiedy juz pojdzie do pracy :pray: nie bedzie ci pomagal, ani przy dzieciach ani w domu. nie jest bowiem gotow na poswiecenia dla dobra sprawy.
przemysl swoj zwiazek, bo wyglada na dawanie tylko jednostronne.
Najpierw pozwolę sobie omówić postać Twojego faceta.
Twój facet wygląda (przynajmniej tak wynika z Twojego opisu) na klasyczny przykład próżniaka i trutnia. Wiesz kto to jest truteń? Truteń to osoba leniwa, która czerpie korzyści z działalności innych osób. I tak wygląda Twój facet. Napisałaś, że ma 26 lat. Że skończył studia. Przyjmując, że studia kończy się (bez powtórek) w wieku 24 lat, to minęły 2 lata. Czy w czasie tych 2 lat Twój facet pracował gdzieś? A może przez 2 lata siedzi na garnuszku rodziców i realizuje się jako pasożyt 8)
Jeśli tak - to straaaszny z niego próżniak i truteń.
Rozumiem, że w małej miejscowości ciężko o pracę, ale spanie do 12-15, spędzanie czasu wolnego na siedzeniu przed komputerem, pozwalanie by to tylko mamusia szukała mu pracy - to już jest gruba przesada. Z naciskiem na gruba.
Nie dziwię się po części jego biernej postawie: mamusia biegająca wokół niego, szukająca pracy, bardzo kiepski rynek pracy w tej małej miejscowości i.... jeszcze Twoje zachowanie: przyjeżdżanie do niego i akceptowanie do tej pory jego postawy. To może do Jaśnie Pana jeszcze by Prezydent U.S.A. musiał przyjechać, bo jemu d*py, za przeproszeniem, nie chciałoby się ruszyć? :angry:
Jego postawa i zachowanie są karygodne.

Co do Waszych relacji. Oczywiście, że nie radzimy Ci go rzucić. Rozumiemy, że go kochasz, a on Ciebie. Rozumiemy siłę Waszego uczucia. Jednak, z drugiej strony sama musisz sobie odpowiedzieć, czy chcesz wiązać "Przyszłość Waszego związku" (cytat tytułu TWOJEGO topicu) z takim mężczyzną???!!! Czy wierzysz, że on się zmieni, że jest w stanie zmenić swoją postawę - jeśli tak jest od 2 lat tak samo i ... mu to nie przeszkadza!
Zapewne odpowiedź brzmi "nie". Inaczej nie założyłabyś tego tematu.

Moim zdaniem, powinnaś z nim porozmawiać o swoich wątpliwościach. Powiedz mu, to co tutaj nam napisałaś. Stanowczo, pokaż jak Ci na tym zależy. Że tak nie można, że facet musi być FACET - odpowiedzialny, zarabiający, nie próżniak.
Powiedz mu, że w tej mieścinie NA PEWNO nie znajdzie pracy, że przecież Warszawa daje większe możliwości. W ogóle to ja mu się dziwię, że mając taką super kochaną dziewczynę, nie chce się przenieść do Warszawy, gdzie bezrobocie (chyba) jest najniższe w Polsce i gdzie studiuje ta jego kochana dziewczyna. Co to za życie? Domyślam się, że Ty wiążesz swoją przyszłość zawodową z Warszawą (skoro tutaj studiujesz to byłoby mądre posunięcie). Powiedz mu to.
Jesteś, to widać po poście, inteligentną i rozsądną dziewczyną. Miejmy nadzieje, że Twój facet to doceni.

Jeśli nic nie dotrze do niego, to jest inny sposób na takich próżniaków. Po prostu zagranie stanowcze, trochę vabank: nie przyjeżdżaj do niego jak do tej pory, powiedz, że ma ruszyć du*ę i sam przyjechać do Wawy, powiedz mu, że nie wyobrażasz sobie życia z takim próżniakiem (bo ja bym sobie tego nei wyobrażał) i ... siedź w Warszawie i czekaj na sygnał od niego. Na takich próżniaków działa głównie wstrząs.
Jeśli naprawdę mu na Tobie zależy i, tak jak mówi, na budowaniu przyszłości tylko z Tobą - to jego zachowanie w tym momencie będzie kluczowe i zobaczysz w końcu "na co go stać". :cool:
wiesz, tez mialam 3 lata temu podobna sytuacje - moj facet nic nie robil - nie studiowal (przerwal studia bo mu sie nie chcialo na wyklady chodzic) i nie pracowal. Wylącznie (jak Twoj) grał i spal calymi dniami i spotykal sie ze mną (innych znajomych nie mial bo skad mial miec skoro caly czas w domu byl).

w koncu stwierdzilam ze choc sie kochamy to ten facet nie jest przyszlosciowy - i jak sie cos nie zmeni to koniec. bo ja potrzebuje stabilizacji i czuc sie bezpiecznie - a to facet powinien dziewczynie zapewnic. nie powiedzialam mu tego wprost ale sama sobie 'obiecalam' ze jak w ciagu pol roku sie nic nie zmeini to niestety nie mam co wiązac z nim przyszlosci.

na szczescie ogarnął sie - takze za moimi namowami - skonczyl studia (teraz jest na drugim juz kierunku) i pracuje. i jestesmy dalej razem, jest super - chcemy razem mieszkac itp i teraz nie mam juz wątpliwości :)
Twój facet jest w ogóle bez wyobraźni. Zero perspektywicznego myślenia.

Studiujesz w stolicy, więc zapewne tam będziesz chciała kontynuować karierę po studiach. Nie po to przecież bulisz kasę na Warszawę by później wrócić do piździ wólki gdzie nie ma pracy ani perspektyw. Więc jeżeli tak mu się Warszawa nie podoba to się rozstańcie bo przecież on się do Ciebie nie przeprowadzi. A chyba nie chcesz całego życia spędzić na walizkach kursując z jednego miejsca do drugiego?

Argument, że rodzice się nie zgodzą na wasze wspólne mieszkanie przed ślubem:| Co to w ogóle jest? Przecież on ma 26 lat, powiniem mieć w dupie ich opinię. No chyba, że mama jest w przekonaniu, że on jest prawiczkiem i czekacie z seksem do ślubu:lol:

Dużą winę ponoszą rodzice. On ciągle ukryty pod spódnicą matki. Ona widać go specjalnie do pracy nie zagania. Nie partycypuje w kosztach mieszkania. Jest wygodnicki.
Jako przyszły mąż wyobraża mi się facet z brzuchem leżący na kanapie przed tv i krzyczący do zaharowanej małżonki (Ciebie) "przynieś mi piwo kobieto".

Musisz nim jakoś wstrząsnąć bo rodzice zapewne nie zrobią tego ukochanemu synalkowi. Przestań przyjeżdżać do domu. Siedź w Warszawie i tam baluj;) a jak będzie chciał się spotkać to powiedz mu żeby przyjechał do Ciebie, a jak on na to, że nie ma kasy to powiedz mu żeby poszedł do roboty, a jak on na to, że nie ma pracy to powiedz mu żeby poszukał w Warszawie. Oooo;)

Jak do niego nic nie trafi to się prędzej czy później i tak rozstaniecie.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia