ďťż

Błędy popełniane w związkach (te z przeszlosci i obecne) Nasze i partnerow.

BWmedia
Błędy popełniane w związkach (te z przeszlosci i obecne) Nasze i partnerow.
  Jak nie od dziś wiadomo , inaczej zwiazek wyglada, gdy ma sie 15 , a inaczej 30lat, czlowiek uczy sie na błędach, dojrzewa i rozumie / wie , czego chce, czego wymaga od partnera/rki . Jakich zachowan nie potrafilby znieść, co nas irytuje/wkurza/wzrusza u 2 polowki. Zmieniamy sie, zmienia sie nasza definicja związku , a my sami eliminujemy w sobie zachowania, ktore byc moze przyczyniły sie do rozpadku związku.

Co Was irytowalo w zachowaniu 2 osoby ? Co wkurzalo innych w Was samych? Jakie wnioski wysunęliscie z poprzednich zwiazkow, co zmieniliscie itp


W swoim zeszłym związku popełniłam ogromny błąd, polegający na całkowitym przywiązaniu się do drugiej osoby. Polegało to na tym, że byłam na każde jego wezwanie, pisałam mu prace, zajmowałam się młodszym braciszkiem, robiłam zakupy itp. - sama nie wiem jak mogłam tak zdurnieć, może dlatego, że młoda byłam.
Zbyt wcześnie związałem się na stałe - wziąłem ślub.
Zbyt wcześnie pojawiło się dziecko.

Oboje byliśmy na to stały związek zbyt młodzi (a szczególnie ja byłem niedojrzały) i mieliśmy inne oczekiwania.

I ważna rzecz - jeśli jest coś co Was irytuje w zachowaniu partnera to po zawarciu małżeństwa raczej nie zniknie.. a wzmocni się. W końcu to coś może spowodować rozpad związku.
Ja kiedys popełniłam podobny błąd jak Belleteyn, dałam zrobic sobie wiezienie z życia. Robiłam wszystko, zeby tamtemu było dobrze. Teraz widzę swoje potrzeby i je zaspokajam.

Czego ja nie znosze: zazdrosci, klamstwa, zdrady, bezczelnosci, znecania się psychicznego i fizycznego.

Sama nie lubię w sobie tego, ze jestem czepialska, ze czesto wybucham, jestem zbyt szczera i tego, ze jak sie zakocham to daje swoje serce facetowi na dłoni.

Nikt z moich byłych nie miał do mnie zazstrzezen, no moze tylko do tego, ze sie czepiam i się kłóce. Teraz udało mi się to wyeliminowac i kłótnie zastepuje rozmowami. Moj obecny partner ma sporo zastrzezen, ale pracuje nad soba


Wejscie w toksyczny zwiazek z mesjanskich pobudek tj. proba "nawrocenia" partnera na dobra droge. Mloda bylam, wiec glupia. Nie wiedzialam, ze wyrwanie z wielopokoleniowej patologii osoby zwichrowanej psychicznie, ktora nie chce niczego zmieniac, za pomoca zlozenia siebie w ofierze na oltarzu zwiazku, to zadanie przekraczajace mozliwosci nastolatki i w dodatku glupota. Toksycznej relacji nie mozna naprawic. Partner musi byc zdrowy i od poczatku akceptowac ciebie a ty jego. Poswiecenie to z gruntu zle podejscie do zwiazku. Czlowiek nie moze sie meczyc, musi miec mozliwosc bycia soba, realizacji swoich planow. Musi czuc sie dobrze, swobodnie, wolny. Nie warto tez pchac sie w doroslosc i "powazny zwiazek", gdy jest sie mlodym. Banal ale warto o tym pamietac.
Ojj u mnie bylo wiele tych błedów .
1) Męczenie faceta telefonami, sms'ami , sygnałami (jak sobie teraz to przypomnę, to ...)
2) Nie rozumialam, że nawet w związku kazdy potrzebuje chwili dla siebie, czasu by pobyc samemu (badz ze znajomymi) , móc pomyslec, odpocząc, zastanowic sie nad soba, swoim zyciem , a wtedy trzeba odpuscic, dac spokój , poczekac aż facet sam się odezwie.
3)Nie rozumialam, ze ktoś może nie chciec rozmawiać o swoim problemie , chce sam nad nim pomyslec, zastanowić się . Na sile wyciskalam zwierzenia i dziwilam się, ze ktos jest wkurzony .
4)Angażowalam sie za szybko. Tzn nie przez mówienie "kocham" , bo te slowa padły z moich ust tylko w stosunku do dwoch facetow w moim zyciu, ale chodzi o pokazywanie facetowi, ze jest dla mnie calym światem , a moje zycie bez niego straci na wartosci. Stawalam sie zdesperowaną pannicą, ktora przyczepiala sie do faceta jak rzep.
5)Wymaganie ciaglej czulosci, słodkich słowek , ilez mozna, i po co na sile?
6)Rezygnowalam ze swojeg zycia, zdania, poglądow , szczescia , wiary w siebie i samooceny dla faceta .
7)Bylam niekonsekwentna , zdarzalo mi sie najpierw mówic "nie chce Cie znac, nie odzywaj sie do mnie" , badz "zdrady nie wybaczę" , a pozniej jak gdyby nigdy nic albo sama sie odzywalam, albo gadalam z facetem, jak gdyby nigdy nic , co sprawialo, ze dawalam znac iż facet moze robic wszystko, a ja wybacze i nadal z nim bede, no i ... moje slowa tracily na wartosci, podobnie jak szacunek do mojej osoby .
8)Za duze parcie na to, by seks byl bardzo często i zeby byl jak najlepszy. Za duzo rozmów , zabawy , przez co pozniej budzilam sie za pozno, stalismy sie obcymi ludzmi, bo zamiast walczyc o siebie, swoje uczucia, zwiazek , tak duzo postawilismy na super seks.
9)Za szybko szlam do lozka. Oczywiscie wiem, ze to po jakim czasie do niego pojde , nie ma zwiazku z tym, ile bede z danym facetem, ale ... Nic dziwnego, ze pozniej facet przestawal sie o mnie starac , adorowac, skoro wszystko dostal juz na samym poczatku, jak na tacy.
Mysle , ze tak bardzo chcialam byc kochana, seks samo przez sie rozumialam jako najwieksza bliskoc, jaka moze mnie laczyc z facetem, ze sie poddawalam za szybko , chcac dac z siebie jak najwiecej .

Co mnie wkurza w innych? Brak szczerosci, ****nie mojej samooceny, gdy ktos najpierw wiaze sie ze mna , a pozniej wymienia co mu sie we mnie nie podoba w sposob taki, ze ja zamykam sie w sobie . Do tego ciagle nawijanie o swoich eks, przez co czuje sie zwiazana nie tylko z facetem, ale i z jego wszystkimi byłymi. Zamęczanie mnie sms'ami i dzwonienie po raz enty, mimo, ze ciagle odrzucam polaczenie, bedac np zajętą.
Zmuszanie mnie do czegokolwiek, kontrolowanie mnie, brak zaufania, nakaz spowiadania sie z kim, gdzie, po co i dlaczego. Obrazanie sie/awantury o cos, co sam robi , zaborczosc, brak szacunku, klamstwa i wiele wiele innych rzeczy. Za duzo by pisac.

Od zwiazku wymagam jedynie szczerosci, lojalnosci, uczciwosci , szacunku i milosci. I naprawde ciezko to dostac.
Najcenniejsza nauka to taka, by związek nie był moim widzimisię, lub zmanipulowanym schematem podanym przez drugą połowę.
Związek bez oczekiwań, tzw miłość bezwarunkowa - nie będzie nigdy dotyczyła mojego związku z mężczyzną. Bezwarunkowość miłości nie przesądza jak dla mnie o jej prawdziwości. Nic o niej właściwie nie przesądza. Staram się o miłości nie myśleć w tych kategoriach - miłość postrzegam po prostu zawsze jako inną od poprzedniej.
Związki nauczyły mnie, że brak komunikacji prowadzi do konfliktów, nieporozumień, niejasności i niedomówień. Związki nauczyły mnie też, że nie wszystko można przedyskutować - czasem warto się zamknąć i zachować coś tylko dla siebie - są sprawy, których wskutek różnic między kobietami i mężczyznami, nie da się wyjaśnić, naprawić, spokojnie obgadać.
Związki nauczyły mnie, że hiper ważnym jest margines prywatności, azyl, samotnia, wentyl bezpieczeństwa, katalizator, furtka - nazwać można jak się tam chce.
I coś, co jest dla wielu niewykonalne, bo kłóci się często z założeniami tego co związki scala - nie budować całego świata na partnerze, nie powierzać mu siebie w całości, zachować zdrowy dystans z rozłożeniem sił - czyli budować relacje wokół, równie silne:przyjaźnie, znajomości, uczestniczyć w grupach wsparcia, rozwijać swoje pasje, spełniać się jako rodzic.
Związki nauczyły mnie sięgać po literaturę fachową, nie bać się pytać mądrzejszych i bardziej doświadczonych, nie bać się przyznać, że czegoś na temat budowania relacji się nie wie.
Związki nauczyły mnie, że porażki mogą być elementem wzbogacającym, a szukanie pomocy i rozwiązań nie jest oznaką słabości, a może tylko wpłynąć na polepszenie się kolejnych podobnych sytuacji lub uniknięcie ich.

Wiele popełniłam błędów, wiele popełniły ich moje drugie połówki, a największe życiowe błędy i tak popełniłam poza życiem partnerskim.
Mogłabym podpisać się prawie pod całą wypowiedzią Aśki. Z czasem człowiek przeważnie zauważa swoje błędy i stara się zmienić.
- rezygnacja z własnych planów (typu studia, praca, kariera)
- zamykanie się z partnerem w domu, odizolowanie od znajomych, przyjaciół
- mówienie sobie o wszystkim

wszystkie z nich popełniałam i wyciągnełam wnioski;)
ja jestem za bardzo zazdosna ale staram sie z tym walczyc...
dawałam za dużo wolności facetowi
Jej błędy:
"Zaakceptuj to albo nie mamy po co tworzyć związku" nie muszę raczej mówić, że ja miałem się grzecznie zmieniać...

Dziś się kulturalnie rozeszliśmy...
Cytat:
- rezygnacja z własnych planów (typu studia, praca, kariera)
- zamykanie się z partnerem w domu, odizolowanie od znajomych, przyjaciół
- mówienie sobie o wszystkim

wszystkie z nich popełniałam i wyciągnełam wnioski;)
u mnie dokładnie to samo, plus jeszcze
-nadmierna zazdrość o partnera
-podejrzliwość
Nie ma większego błędu, który może zrobić mężczyzna niż powiedzieć do kobiety np.:

"kocham Cię, grubasku"

albo

"wiem, że zbliża Ci się okres i dlatego jesteś taka poddenerwowana, więc wybaczę Ci Twoje słowa"

W szczególności za to drugie kobieta zabija śmiercią bolesną :nerd:
mnie zawsze razi osaczanie, brak wolności, wszelkiego rodzaju zakazy, wychodzenia ciągle gdzieś razem - potrzebuję przestrzeni wokół siebie, czasu na spotkania ze znajomymi, chodzenia z kubkiem kakao po domu w brudnym dresie i śpiewania na głos jakiś beznadziejnych piosenek. każdy czasem lubi być sama.
przeszkadza mi strasznie chorobliwa zazdrość, kiedyś zostałam uwięziona w klatce przez zazdrosnego partnera. to skreśla drugą osobę od razu.
brak taktu w niektórych sytuacjach - i tu się kłaniają zasady dobrego wychowania. nie wiem, po prostu nie jestem w stanie przejść obojętnie obok niektórych takich spraw.
uległość - gdy zawsze przyznaje mi się racje i ustępuje jak małemu dziecku. to tak jakbym nie miała zdania, jakby się ono nie liczyło, bo ktoś mi ulega dla świętego spokoju.

a u mnie wiele osób razi pyskatość, bezczelność i to że bywam bardzo wredna, że lubię wiele rzeczy robić sama, bez niczyjej pomocy.potrafię być naprawdę nieczułym potworem :)

co mi się przypomni to będę uzupełniać
Podrzucę kilka banałów w porównaniu do powyższych mądrych frazesów (takich też buło sporo ale w większości wymienione-dużo przez Aśkę).
-A moje błędy te bardziej banalne polegały na zbyt małych wymaganiach wobec patnerek. Trzeba każdą wycisnąć jak cytrynkę.
- w moich poprzednich związkach powinno być: więcej sexu! więcej udziwnień! więcej fantazji! Czyli trzeba było spróbować wszystkiego z każdą po kolei ... a nie że "lodzik to bee bo się brzydzę" "w trójkącik to nie" "anal be" itp. Tego że człowiek chciał być gentelmenem czasami i zgodnie zopiniami wszechobecnymi "nie chce to nie nalegaj itp." Teraz wiem że trzeba było postępować w niektórych przypadkach inczej.No wiem. nie ładnie ale szkoda mi tych wszystkich niewykorzystanych okazji. ;)
Moj najwiekszy blad, mysle ze za bardzo rozpieszczalem, zwlaszcza moja ostatnia partnerke...
Bzykacz mówi, że związek to błąd. Aktualnie jestem w stanie się z nim zgodzić ;)
Cytat:
Moj najwiekszy blad, mysle ze za bardzo rozpieszczalem, Ja myślę, że to raczej ma związek z błędem jakiego dopuszczają się osoby rozpieszczane - czyli brak wdzięczności, docenienia, szacunku. To normalne, ze faceci lubią rozpieszczać swoje partnerki, jeśli je kochają. To nie jest błąd.
Zgadzam sie z Jezebel w 100%
Jeza wiem do czego zmierzasz,i masz racje jednak z drugiej strony jest tak ze kobiety (chociaz pewnie i facetow to dotyczy) szybko sie przyzwyczajaja do "dobrego" i gdy z roznych powodow czesto niezaleznych od nas samych trzeba z jakiejs jego czesci zrezygnowac pojawia sie zonk, ktory w skrajnych przypadkach moze doprowadzic nawet do rozpadu zwiazku.
Po kilku takich doswiadczeniach doszedlem do wniosku ze bede hmm ostrozniej "inwestowal" w moje przyszle partnerki.
Sister tak miedzy bogiem a prawda to moge sobie wiele zakladac i sporo mowic ale jak mnie znowusz pierdyknie strzala tego malego gnojka ze skrzydelkami to moge robic zupelnie inaczej.
Trafilem na materialistke ktorej gdy przykrecilem lekko kurek zaczelo to przeszkadzac wiec moge miec obecnie lekko spaczone podejscie :)
Hehe teraz przy poznaniu kobiety bede udawal bezrobotnego :P
Tizio, wiem - znam takie kobiety, a właściwie znam ich facetów, ale widzę co te pijawki robią z nich emocjonalnie jak i materialnie. Czujność i ostrożność nigdy nie zawadzi.
Byłam za dobra, zbyt wyrozumiała, zbyt tolerancyjna, i miałam zbyt dużo dobrej woli.
Podałam palec- obżarto mi rękę aż do kości.
Ooo i wlasnie to jest moj najczesciej powtarzany bląd , niestety. Mnie juz nie maja czego obżerać do kości, wszystko zeżarli poprzednicy .

Moja naiwnosc i dawanie wszystkiego , by na koniec dostac po dupie - nie ma granic :D
Aśka to może trzeba zacząć uczyć się na błędach? :shifty:
No wlasnie Anduk , zawsze sobie to obiecuje , ale pojawia sie ktos nowy, "inny" niz wszyscy , sobie mysle - tym razem bedzie inaczej i co? I wielki **** pozniej.

Narazie póki co udaje mi sie dawac tyle, ile otrzymuje od 2 osoby i jest dobrze.
Biorąc pod uwagę wszystkie moje kontakty z przedstawicielkami gatunku zwanego potocznie "Kobieta", na podstawie wnikliwych badań i żmudnej analizie statystyk zdołałem wyszczególnić następujące zachowania i w/w gatunku które były przyczyną niewątpliwej irytacji:

- syndrom lenia : (k- kobieta, j - ja)
"K: zrób to, zrób tamto, zrób mi to, zrób mi tamto, przynieś to, podaj tamto bla bla bla
J: kochanie, zrobisz herbaty?
K:nie chce mi się"

- małus libidus rzadkus chętus ( z łac. niskie libido) -nic nie wkurza bardziej niż położyć się z kobietą spać... i tylko spać.

- sprawność: rejent milczek - NIC nie mówi, ale to kompletnie nic, nigdy. Tylko słucha zapatrzona jak szpak w ****ę.

- telefon na abonament - dostawanie słodkich smsów jest fajne. sygnałki i rozmowy przez tel też. Ale na Boga nie 20 na godzinę 7 dni w tygodniu. Nigdy już nie będę się spotykał z dziewczyną która ma telefon na abonament.

- więcej fantazji ! - kobietom które preferują TYLKO delikatność w łóżku mówimy stanowcze nie!

- myślenie tylko o sobie - bo szlag jasny mnie trafia i krew nagła zalewa jak partnerka nie liczy się z moim zdaniem. I zawsze musi być tak, jak ona chce.

- nadmierna złośliwość - lubie sarkazm. ale nie do przesady. Jeśli siedząc w pubie ze znajomymi jedynymi między mną a dziewczyną są tylko złośliwości - odpadam.

- kobieta problem - problemy, problemy, depresja, problemy, i wieczna nie szczęśliwość. to chyba była emo :/

Ponad to, badania wykazały, że Samce również potrafią coś spieprzyć. I tak na własnym przykładzie:

- za miękki jestem, nie potrafię się długo gniewać i jestem mało impulsywny. Mogę bić się ze ścianą w nerwach, ale rzadko drę się na kobiete. Zawsze spokojnie rozmawiam, podczas gdy mi się dostaje wrzaskami. Wkurza mnie ze to nie ja przyjąłem stanowisko wrzeszczącego.

- na zbyt dużo zawsze przymykam oko

- przedkładam szczęście drugiej osoby nad swoje

i dwa cytaty które jak by mi podpasowały :)

Cytat:
"Zaakceptuj to albo nie mamy po co tworzyć związku" nie muszę raczej mówić, że ja miałem się grzecznie zmieniać... Cytat:
Ja myślę, że to raczej ma związek z błędem jakiego dopuszczają się osoby rozpieszczane - czyli brak wdzięczności, docenienia, szacunku. To normalne, ze faceci lubią rozpieszczać swoje partnerki, jeśli je kochają. To nie jest błąd. pod warunkiem ze nie wystapi: brak wdzięczności, docenienia, szacunku
Cytat:
Byłam za dobra, zbyt wyrozumiała, zbyt tolerancyjna, i miałam zbyt dużo dobrej woli.
Podałam palec- obżarto mi rękę aż do kości.
Wypisz, wymaluj - cała ja.

Poza tym brak komunikacji i asertywności.

Wnioski wyciagnęłam, bardzo się zmieniłam. Wciaz jednak mam tak, że bardzo się angazuję, i daję, nie bacząc, czy, i ile dostaję..
Na p.wszyscy jesteśmy zbyt dobrzy i za dużo z siebie dajemy. To ja się zapytam gdzie są ci którzy od nas/was brali to zbyt wiele. ;)
Jednym słowem wszystkie wasze/nasze texty "za dużo z sibie dawałam...byłem za dobry" itp. itd. są bardzo ale to bardzo subiektywne. Wyobraź sobie dziewczyno-którakolwiek z forum że właśnie ja mogę być twoim ex ;) fajnie nie ?
1. Bycie z kimś z litości. OMG teraz mi się w głowie nie mieści, jak mogłam, na swoje usprawiedliwienie podam, że naprawdę byłam bardzo młoda i głupia.

2. Brak odpowiedniego dystansu. Zazwyczaj reprezentowałam nadmiar dystansu, więc czułam się osaczona przez czyjeś pragnienie bliskości. Póki nie padło na mnie, raz straciłam dystans całkiem i potem bardzo długo chorowałam.
hmm..ciekawy temat; )
Moje błędy:
-potrzeba nieustannej bliskości, czułych słówek
-to ze "ja wiem lepiej"
-obrażanie sie za drobnostki, rzucanie fochów
-zbytnia chęć niesienie wsparcia i pomocy
-to ze jak ja czegoś nie dostane to on tez tego nie dostanie : P

Jego błędy:
-zazdrosc..zazdrość i jeszcze raz zazdrość
-to ze "on wie lepiej"

Z pewnością jest ich jeszcze cala masa ale tak na hop siup ciężko wszystko przybliżyć i przedstawić w odpowiednim świetle ; )
Moje błędy staram sie korygować od niedawna i całkiem niezłe mi idzie, prawda panie Zakochanyy?..; )
Wiązałem się z kobietami, które nie potrafiły mnie zarazić swoimi zainteresowaniami. I v-ce versa, zresztą.

Ze zderzenia dwóch rozpędzonych meteorów, może być tylko kujewska eksplozja. Fakt, iskier idzie przy tym sporo, ale po chwili nie zostaje nic prócz gwiezdnego pyłu.
Cytat:

Od zwiazku wymagam jedynie szczerosci, lojalnosci, uczciwosci , szacunku i milosci. I naprawde ciezko to dostac.

Co powiesz na to: bylem szczery, lojalny, uczciwy, szanowalem i nadal szanuje moja byla polowke i bardzo ja kochalem, tfu kocham.
Co dostalem w zamian? Przyslowiowego kopa w D.U.P.E.
Nie bede sie rozdrabnial bo nie ma sensu. Od kad pamietam bylem optymistycznie nastawiony do zycia, ona czesto sie klucila, choc sama do konca nie wiedziala o co. Brak bylo w niej energii do zycia itd. Jej mama tez czesto miala z nia na pienku. Mimo tego, ze nie jestesmy juz razem staram sie zyc normalnie i nadal cieszyc sie z rzeczy, ktore sprawiaja mi chocby najdrobniejsza przyjemnosc.

Klaniam sie :)
Ole !
Nie wiem czy to błąd ale zawsze włączam dopalacz i leci 101% zaangażowania, zainteresowania, determinacji i spełnienia.

Dawno temu jak tak leciałem, to nagle wyrwano mi dziurę w silniku, metalowa osłona wbiła się w dupę, ciąg padł a na koniec brwi mi przyjarało ;) Silnik wyremontowałem, przepaliłem oraz zatankowałem (aż się wylewało spod korka :lol: ) i znowu lecę jak rudy - na 102 ;)
Wkurza mnie i zniechęca do faceta jego zaborczość.
Jak próbuje mi dyktować co mogę, a czego nie mogę robić, kiedy nie rozumie, że jutro się z nim nie spotkam, bo akurat wolę posiedzieć u kumpla w garażu i pomóc mu przy motocyklu. Gdy facet jest niepewny swej pozycji i urządza sceny zazdrości - przecież powinien wiedzieć, że jestem z nim tylko dlatego, bo chcę...
Gdybym nie chciała to przecież bym nie była, right?
Gdy zgadza się na wszystko i nie potrafi mi się przeciwstawić, tylko wiecznie "Tak, kochanie, masz rację kochanie..."
Byłem dla niej zbyt dobry, ustępliwy i kochany. Niestety, kobiety to takie dziwne stworzenia, które nie zawsze potrafią docenić to, że mężczyzna jest dobry. Chyba wręcz wolą, jak cały czas muszą robić coś, żeby na to zasłużyć. I mówię to, korzystając nie tylko z moich doświadczeń.:rolleyes:
O masz, a ja zauwazylam to samo wzgledem facetów. O dziwo wielu pieprzy o tym, ze chcą milosci , troski, czulosci , liczenia sie z ich uczuciami , a odchodza do swoich eks , ktore ich zdradzaly, upokarzały, oszukiwały itp :D
ech ... jak wyżej pisałem. Wszyscy za dobrzy i za dużo dali z siebie.brak mi słów.
U siebie nie lubię irracjonalnosci...gdybym byla bardziej racjonalna, bylabym o niebo szczesliwsza, a tak ,tworzac ogolem udany zwiazek od lat, wyniszczam się od srodka np zazdroscia o przeszlosc ( choc na szczescie to sa tylko momenty, ale bywalo,ze trzymalo mnie tygodniami) albo obawami o przyszlosc. :S Na szczescie przy tym wszystkim mam na tyle oleju,zeby nie dawac tego po sobie poznac, bo wiem,ze na dobre by nie wyszlo. Zreszta ta przypadlosc na sczescie, odpukac, ustapila ostatnio, oby na zawsze.
Poza tym złosliwosc ..to mi sie ostatnio uaktywnilo z potrojna silą ..Sama czasami jestem w szoku jak mi sie zlosliwe teksty ukladaja w glowie niczym puzzle..skad to przychodzi? Staram sie zazwyczaj trzymac jezyk za zebami,ale jak mnie porzadnie wkorzy,to wtedy jestem w stanie storpedowac 'szpilami' .To chyba typowo kobieca namietnosc, jakos nie kojarzę,zeby faceci tak robili.:shifty:
Na swoje usprawiedliwienie powiem, ze Wy mezczyzni naprawde czasami dajecie nam powody...no bo cholera zesz jasna, np ostatnio : doprosic sie nie moge,zebysmy zaplanowali wyjazd do Szkocji, gdzie od lat zapraszaja nas moi znajomi. Kosztowaloby nas to przelot tanimi liniami - zawsze jest tysiac powodow, wymowek,dla ktorych nie mozemy,natomiast kiedy jego znajomi z Niemiec pisneli slowkoo przyjezdzie do nich, nagle okazalo się,ze nic prostszego do zrealizowania ! I takich przykladow jest mnostwo...
Wydaje mi sie,ze nie czepiam sie bez powodu i nie tworzę problemow. Za bardzo mi zalezy,za bardzo kocham i za bardzo jestem swiadoma zwiazkowych problemow. Wiec gdzies tam do konca nie obwiniam sie za nic. :yawn:
Cytat:
ech ... jak wyżej pisałem. Wszyscy za dobrzy i za dużo dali z siebie.brak mi słów. Ja mam swiadomosc, ze wiele bledow popelnilam . Zreszta sama je wymienilam w tym temacie, wiec to nie jest tak, ze mysle o sobie : "Boże mój, ja taka kochana, czula, piekna , wierna , dobra w lozku, a oni mnie zostawili, bo nie docenili tego" . Coz, no widocznie mieli powod , dla ktorego odchodzili do kogos innego , tyle ;)
Cytat:
Ja mam swiadomosc, ze wiele bledow popelnilam . Zreszta sama je wymienilam w tym temacie, wiec to nie jest tak, ze mysle o sobie : "Boże mój, ja taka kochana, czula, piekna , wierna , dobra w lozku, a oni mnie zostawili, bo nie docenili tego" . Coz, no widocznie mieli powod , dla ktorego odchodzili do kogos innego , tyle ;) Myślę, że koledze chodziło o co innego. A jeśli nie, to przynajmniej ja widzę to następująco. Prawdziwa przyczyna była inna niż "za dużo z siebie dałam / dałem". Sęk w tym, że łatwiej pójść po linii najmniejszego oporu, tzn. "Dawałam / dawałem z siebie zbyt dużo, trzeba mieć większą zlewkę". To nie wymaga żadnej pracy nad sobą, jest do zrealizowania ot tak, za pstryknięciem palców. Jest to bardzo wygodna, defensywna postawa - ograniczę swój wysiłek, to w razie jakiegoś *******nięcia będzie mniej bolało. Natomiast znalezienie, przyjęcie do wiadomości i zlikwidowanie prawdziwej przyczyny, konkretnej wady w swojej osobie, jest bardzo trudne i autentycznie wymaga poświęcenia i wysiłku.

Twierdzę, że takie gadanie "za dużo robiłem / robiłam", "za bardzo się poświęcałem / poświęcałam" jest fałszywą racjonalizacją, prymitywną redukcją dysonansu poznawczego, czyli, krótko mówiąc, oszukiwaniem siebie i pójściem na łatwiznę, co rzecz jasna, nie przynosi rezultatów. Bo jak się w związkach *******iło, tak *******ić będzie wciąż z tej samej przyczyny, której takie osoby boją się sobie nawet uświadomić.
Byłam zbyt pretensjonalna ;-)
zazdrość.wszystko z****łem.
i rutyna po 2 latach z hakiem.
Cytat:
Junona coś bardzo istotnego napisała, co podzielam : irracjonalność.
Bywa , że cierpię masakrycznie z tego powodu.
Muszę się pod tym podpisać.
A ja się podpisuje pod wypowiedzią e-rotmantic-a. Właśnie o to chodzi.
Cytat:
Poza tym złosliwosc ..to mi sie ostatnio uaktywnilo z potrojna silą ..Sama czasami jestem w szoku jak mi sie zlosliwe teksty ukladaja w glowie niczym puzzle.. Pamiętam, że gdy poznałam swoją największą miłość, to potrafiliśmy ostro pójść na słowne noże. Nie wyzwiska i wulgaryzmy, ale ironia, sarkazm, uszczypliwości, złośliwości - wszystko to mocno podszyte erotyzmem. W miarę rozwoju uczucia u mnie złośliwości zelżały, a jego w moim kierunku zaczęły boleć, sprawiać przykrość. Odbyliśmy cholernie długą rozmowę na ten temat - trzeba było nauczyć się nowych nawyków i ... gryźć w język. Udało się nam. Oczywiście nie do końca, bo gdyby było zupełnie poważnie, to mój partner pewnie by umarł :shifty: Ale to już przeszłość.
staram sie zapomnieć o swoich młodzieńczych miłosnych podbojach no ale Aśka swoimi tematami nie daje mi spokoju :cool: a więc:

- któraś tam przyjmijmy że miała na imie Bożena strasznie myślała że owinęła sobie brzydkiego w okół palca
- Halina znowu strasznie sie sraczkowała jak jeździłm po Polsce na futbol, że niby zdradzam, że dziwki jakieś, że balety ale gdzie tam ja do dyskoteki ^^ impry typu miejsce "trójkąt bermudzki" chlańsko w bramie z kwiatem wrocławskiego półświatka, ach to były czasy! :pray:
- Teresa znowu wystawiła mnie, złapałem sie na proste sztuczki, nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka

to by było tyle, pomijam inne damy, mniej istotne :P

w ich zachowaniach nic mnie nie irytowało, to wspaniałe kobiety, mam nadzieje że ułożyły sobie życie :cool:
Cytat:
.......

Twierdzę, że takie gadanie "za dużo robiłem / robiłam", "za bardzo się poświęcałem / poświęcałam" jest fałszywą racjonalizacją, prymitywną redukcją dysonansu poznawczego, czyli, krótko mówiąc, oszukiwaniem siebie i pójściem na łatwiznę, co rzecz jasna, nie przynosi rezultatów. Bo jak się w związkach *******iło, tak *******ić będzie wciąż z tej samej przyczyny, której takie osoby boją się sobie nawet uświadomić.
To ja jeszcze usciślę, bo widzę, że sporo zamieszania siez robiło, i rózne interpretacje.

To nie tak, by "nie dawać" i mieć luz i "wieksza zlewkę", albo tłumaczyc tym rozpad związku. Nie o to chodzi.
Chodzi o przyzwoitą dozę asertywności i zachowanie mądrej granicy.

Dawanie jest podstawą, wyrazem miłosci. Nie mozna jednak zapomnieć o sobie. Czasem po prostu jest tak, że trzeba spojrzeć na swój zwiazek niejako "z boku", miec trzeźwy osąd i nie zatracić się w tym dawaniu, bo własnie wtedy grozi "zjedzenie ręki". Czasem po prostu w zaślepieniu nie widzimy, że pratner nas olewa.
Cytat:
Chodzi o przyzwoitą dozę asertywności i zachowanie mądrej granicy.

Dawanie jest podstawą, wyrazem miłosci. Nie mozna jednak zapomnieć o sobie. Czasem po prostu jest tak, że trzeba spojrzeć na swój zwiazek niejako "z boku", miec trzeźwy osąd i nie zatracić się w tym dawaniu, bo własnie wtedy grozi "zjedzenie ręki". Czasem po prostu w zaślepieniu nie widzimy, że pratner nas olewa.
To się wszystko zgadza, ale w przyrodzie nic nie ginie. Czy to nie jest tak, że to "nadmierne dawanie" jest podświadomą próbą zrekompensowania czegoś? ;)

Ot, weźmy na tapetę tak prostą rzecz jak głupia nadwaga. Taki niby przyziemny problem, ale dlaczego otyłe dziewczyny dużo częściej wykazują tendencje do całkowitego oddania i poświęcenia się partnerowi? Hę?
W moich zwiazek najbardziej przeszkadzało mi, gdy partnerzy nie chcieli pracować nad związkiem, tylko siedzieli i rozmyślali, ile to mamy problemów - zamiast je rozwiązywać.
Moją wadą zapewne największą była skłonność do zdradzania. I może zbytnia plastyczność - zbyt chętnie zmieniałam się dla nich, zamiast tłumaczyć im, że przecież zakochiwali się w innej mnie, niż chcą sobie wychować.
e-rotmantic . Masz rację, często jest tak, ze otyłe, nieatrakcyjne, zakompleksione , zdesperowane kobiety , ze strachu "jak nie ten, nie bedzie nastepnego" pozwalaja facetowi na wszystko i daja z siebie wszystko. Cóz...
a co jeśli dana osoba obawia się że nie udzwignie cięzaru związku ?
Cytat:
To się wszystko zgadza, ale w przyrodzie nic nie ginie. Czy to nie jest tak, że to "nadmierne dawanie" jest podświadomą próbą zrekompensowania czegoś? ;)

Ot, weźmy na tapetę tak prostą rzecz jak głupia nadwaga. Taki niby przyziemny problem, ale dlaczego otyłe dziewczyny dużo częściej wykazują tendencje do całkowitego oddania i poświęcenia się partnerowi? Hę?
Jakby się uprzeć, to mozna wyszukac jeszcze wiele róznych dziwnych uwarukowań. Chorych, lub nieco chorych układów nie brak. Ja jednak mówie tu o sytuacji, w której dawanie jest naturalna potrzebą wynikajacą z miłosci, i człowiek się po prostu w tym zatraca tak, ze nie ocenia trzeźwo sytuacji. Co w sumie tez jest chore, ale jednak nieco inaczej.

Wujcio, kazdy przecież sie obawia. Pytanie tylko jak bardzo, i jakie sa przesłanki.
Cytat:
<CUT>...
Moją wadą zapewne największą była skłonność do zdradzania. ...<CUT>.
WOW ! 8)8)8) I to ta sama daj_mi, która polemizuje ze mną na innym wątku o konieczności zaufania i nie robienia problemów z samotnych wyjść z "kolegami", nie wierzę!

Cytat:
<CUT>... Ja jednak mówie tu o sytuacji, w której dawanie jest naturalna potrzebą wynikajacą z miłosci, i człowiek się po prostu w tym zatraca tak, ze nie ocenia trzeźwo sytuacji. ...<CUT>
.
Bardzo ładnie powiedziane.
Cytat:
Czasem po prostu w zaślepieniu nie widzimy, że partner nas olewa. Święte słowa. Sam się tak przez to kilka razy naciąłem. I chyba dalej mi nie przeszło mimo to, sądząc po ostatnich akcjach w moim wykonaniu. No ale to już inna rzecz. Po prostu nie umiem wyhamować, to mój najczęstszy błąd.
Cytat:
WOW ! 8)8)8) I to ta sama daj_mi, która polemizuje ze mną na innym wątku o konieczności zaufania i nie robienia problemów z samotnych wyjść z "kolegami", nie wierzę! Jeżeli coś nie leży w związku, to się on wcześniej czy później zakończy, fakt, że się napotkało ciekawszy obiekt zazwyczaj to przyspiesza, co nie zmienia faktu, że jeśli się nie jest tym odpowiednim, to można laskę w klatkę zakuć a i tak nie zapewnić tym sobie stałości uczuć.

Poza tym umówmy się - w pewnym wieku trudno utworzyć stały związek i nie łypać okiem na lewo i prawo, bo zwyczajnie się jeszcze eksperymentuje i nie wie dokładnie, czego chce od związku i czego oczekuje od wymarzonego partnera..
Cytat:
Bardzo ładnie powiedziane. Może i ładnie, ale kompletnie mija się to z prawdą. Takie totalne zatracenie na ogół nie wynika z miłości, a ze strachu... najczęściej przed samotnością.
Cytat:
Jeżeli coś nie leży w związku, to się on wcześniej czy później zakończy fakt, że się napotkało ciekawszy obiekt zazwyczaj to przyspiesza, Przyspiesza na pewno ;) Ale czy to się na pewno zakończy ???
Może tak a może nie. Z tego co mówisz wynika że musisz mieć silną wiarę w przeznaczenie.
Związki mają to do siebie (moim zdaniem) że nie dzielą się na: a.) idealne i b.) te które należy definitywnie zakończyć!

Cytat:
co nie zmienia faktu, że jeśli się nie jest tym odpowiednim, to można laskę w klatkę zakuć a i tak nie zapewnić tym sobie stałości uczuć. - Nigdy nie chciałbym nikogo w klatce trzymać. I zgadzam się że stałość uczuć zapewnić można sobie w inny sposób.

Cytat:
Poza tym umówmy się - w pewnym wieku trudno utworzyć stały związek i nie łypać okiem na lewo i prawo, bo zwyczajnie się jeszcze eksperymentuje i nie wie dokładnie, czego chce od związku i czego oczekuje od wymarzonego partnera.. - No właśnie i można przez takie eksperymenta stracić chłopaka, który był właśnie tym odpowiednim ;)

Z pełnym poważaniem i świadomością, że takie dyskusje można prowadzić w nieskończoność: L.K. ;)

Cytat:
Może i ładnie, ale kompletnie mija się to z prawdą. Takie totalne zatracenie na ogół nie wynika z miłości, a ze strachu... najczęściej przed samotnością. true.
Cytat:
Takie totalne zatracenie na ogół nie wynika z miłości, a ze strachu... najczęściej przed samotnością. U mnie było raczej odreagowaniem innych związków, gdzie zachowywałam się wprost przeciwnie... trudno mi to wypośrodkować.
Jestem albo szlachetna albo egoistyczna; albo wylewna albo zimna.
Cytat:
Może tak a może nie. Z tego co mówisz wynika że musisz mieć silną wiarę w przeznaczenie. Oj mam, mnie się przez całe życie przydarzają jakieś pokręcone rzeczy i zbiegi okoliczności, może kiedyś będzie okazja o tym opowiedzieć :)

Cytat:
Związki mają to do siebie (moim zdaniem) że nie dzielą się na: a.) idealne i b.) te które należy definitywnie zakończyć! Fakt, bywają jeszcze związki, nad którymi należy popracować i wtedy jest ok. Tyle, że do takiej wiedzy i chęci należy dojrzeć :)

Ale serio mnie nigdy do głowy nie strzeliło, żeby pytać, co mój aktualny obiekt uczuć robi, kiedy się ze mną nie spotyka i odwrotnie.. Może dlatego, że ktoś kto by mnie chciał pilnować, chyba by osiwiał, bo ja z definicji towarzyska jestem :) I związki mi się z różnych powodów kończyły, ale nigdy z powodu zdrady.. Hmm..
Cytat:
Może i ładnie, ale kompletnie mija się to z prawdą. Takie totalne zatracenie na ogół nie wynika z miłości, a ze strachu... najczęściej przed samotnością. Myślę, że skrajne zachowania przytaczasz jako typowe. Zapewne w jakiejs tam ilości przypadków to ma miejsce, ale mysle,że nie w wiekszosci. To kwestia konstrukcji psychicznej danego człowieka.
Ja zdradzałem, ona zdradzała. Choć czy to błędy? Człowiek z natury nie jest przystosowany do monogamii i żadne metafizyczne banały o miłości rodem z opowiadań dla Pań sprzedających prasę w kioskach Ruchu tego nie zmienią. Pokój :)
Cytat:
Myślę, że skrajne zachowania przytaczasz jako typowe. Skrajne poświęcanie się dla partnera jest bardzo typowe dla wielu grup społecznych, charakterów i osobowości, zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn. Nie jest to jakaś unikalna postawa. Samo w sobie nie jest to błędem, a tylko skutkiem błędu. A skutki tego skutku są jeszcze poważniejsze. ;)
Ok erotmantic. Zabrnęlismy w slepą uliczkę. Myslę,że nie do końca łapiesz, oc o mi w tym wszustlim chodzi, bądź lubisz sie podroczyc..;) Zresztą, akurat z tym, co powyżej napisałaeś zgodzę się, ale to inna bajka. :)

Wracam więc do sedna tematu, czyli błędów:
Może niejasno się wyraziłam w porprzednich postach. Ale,żeby było jasne: Uważam, że mój błąd nie polegał na przesadnym poswięcaniu się dla partnera. Jestem osoba,która jesli cokolwiek robi, to "cała sobą", z pełna świadomością. Jesli więc kocham, to daję, i nie prowadze szczegółowego bilansu, by sprawdzic, czy i mnie daja co najmniej tyle. Zreszta w zwiazkach na ogół bywa tak,ze raz jedno daje wiecej, raz drugie, a czasem stale jedno więcej, i znam sporo takich układów. Sa całkiem zdrowe, byle tylko to "więcej" miesciło się w pewnych granicach.
Bład polega na tym, ze nie umiemy wychwycić, momentu, w którym z tego "troche więcej" robi sie przepaść.:)
-brak zaufania
- brak zdecydowania
- zero inicjatywy
To chyba tyle :]
Cytat:
WOW ! 8)8)8) I to ta sama daj_mi, która polemizuje ze mną na innym wątku o konieczności zaufania i nie robienia problemów z samotnych wyjść z "kolegami", nie wierzę! Eee, kolego, ja wiedziałam, kiedy mi się w związku psuło, partner miał iść w odstawkę i kiedy na imprezie będę szaleć, a kiedy w związku nie mam najmniejszej potrzeby zdradzać.
I zostawiam partnera, jeśli dochodzi do tego, że go zdradzam, proste.

Moim błędem było może właśnie to, że jak źle, to jeśli trafiałam na niechętnego do naprawiania partnera, to zwyczajnie szłam w cug.
- brak zaufania - rzecz, która mnie absolutnie dobija....
- brak zostawienia własnej przestrzeni - mimo związku i potrzeby bliskości ludzie muszą mieć trochę miejsca dla samych siebie (mój ukochany pisarz napisał kiedyś 'Kup jej biurko, które będzie miała dla siebie, i trzymaj od niego łapy z daleka!'). Nie wiem jak inni, ale ja nie potrafię gadać. Jak mam problem, to czasem zamykam się w sobie. Muszę posiedzieć, pomilczeć, podumać. Jeśli ktoś w tym czasie zarzuca mnie tekstami typu 'Dlaczego milczysz?!' czy 'Jak coś jest nie tak, to budujesz mur!' to idę krzywą balistyczną

to chyba dwie najważniejsze rzeczy, z mojego punktu widzenia
aktualnie irytuje mnie w partnerze to, że on zbyt agresywnie się kłóci/sprzecza, wydaje mi się że zbyt dużo jadu w to wkłada. zwykle gdy się sprzeczamy prosze go nawet żeby sie uspokoił, troche opanował. i wcale go takiego nie brałam, dopiero od jakiegos czasu kłóci się w ten sposób.
mam do niego o to żal bo zawsze po tym jak widzę w nim dosłownie nienawiść w czasie takich kłótni, watpię w jego uczucia do mnie. poprostu nie wiem jak można byc takim złym, agresywnym w stosunku do kochanej osoby...

tak mnie naszło bo sie własnie posprzeczaliśmy :/
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia