ďťż

Przyszłość związku i Wasze rozmowy na ten temat

BWmedia
Przyszłość związku i Wasze rozmowy na ten temat
  Poznałam rodziców swojego chłopaka po 2 latach(!) związku.
Sam wyszedł z inicjatywą w czerwcu mówiąc pewnego wieczora,że chce żebym do niego przyjechała i pozna mnie w końcu z rodzicami.Potem oczywiście zapomniał chyba bo zapraszał mnie jak znowu ich nie było bo wyjechali na wakacje.Olałam i nie pojechałam
potem nie wytrzymałam i mu wykrzyczałam do słuchawki że to,że nie znam jego rodziców to znaczy że nie traktuje mnie poważnie, więc po co planuje mieszkanie ze mną skoro odwala taką jarzębiniarnię.:twisted: Przepraszam ale do tej pory jestem wściekła jak sobie przypomnę pierwszy raz na niego tak nakrzyczałam i się poryczałam bo już nie mogłam wytrzymać.Powiedziałam mu,że ok skoro tak chce to możemy się spotykać niezobowiązująco tylko ma mi to powiedzieć bo nie mam czasu na gierki i poszukam poważnego związku.U nas do tego zawsze był problem z komunikacją bo oboje nie należymy do wylewnych osób.
A teraz coś co powinnam może napisac na początku bo jesteśmy razem chyba dzięki temu,że studiujemy w jednym mieście a do swoich domów mamy daleko i w zupełnie drugą stronę.Szczerze mówiąc tak było wygodniej że spędzaliśmy ze sobą wszystkie weekendy u mnie na mieszkaniu a na święta i czasem jeździliśmy do swoich domów.Ale chyba nasze domy trochę się różnią bo u mnie jest zazwyczaj tak,że jak jest czas wolny,czy święta to się go spędza z dziewczyną/chłopakiem,zaprasza do siebie etc.,natomiast zauważyłam że u niego to tylko rodzina.Byłam u niego rok temu ale jego rodzice byli na wakacjach a on u mnie rok temu na weselu kuzyna i teraz przed naszym wspólnym wyjazdem na wakacje bo było 'po drodze' A wkurzyłam się tym bardziej,że jego młodszy brat przywiózł swoją dziewczynę którą znał kilka miesięcy do domu żeby poznała rodziców, a ja 2 lata i nic:( W sumie poznałam ich parę dni temu i nie wiem sama czy to odległość była powodem,bo mi powiedział jak na niego krzyczałam,że on tego w ten sposób nie odbierał jak ja,czy naprawdę nie pomyślał bo nie traktuje mnie poważnie a z drugiej strony planuje wspólne mieszkanie ze mną,tzn.pół roku temu wyszedł z taką inicjatywą żebyśmy po studiach razem zamieszkali, więc nic nie rozumiem... Jako takich warunków mieszkaniowych na przyjmowanie gości nie ma,to fakt, a do tego jego rodzice kazali mu spać na sofie w salonie a ja w jego pokoju.Wiedzieli o mnie od początku związku,mówili że 'znają mnie ze zdjęć jak do tej pory' jak się poznawaliśmy, a w święta czy urodziny jego matka przesyłała dla mnie życzenia przez niego,czy pozdrowienia. Ale zabolało mnie to i tak. Obecnie jest fajnie ale skoro jego rodzice kazali nam nawet spać w osobnych łóżkach i pokojach mimo że mamy po 24 lata to jak on chce ze mną mieszkać za niecały rok po skończeniu studiów? O ślubie ani o zaręczynach nigdy ani słowa,o przyszłości wspólnej teksty w stylu "jak będziemy starzy...","za 10lat tez będę Cię podnosił..." i jestem w kropce... Czekać? jak rozmawiać żeby nie wymuszając nic nie rob ić niczego wbrew sobie,chcę kiedyś mieć własną rodzinę a nie żyć jak z kumplami na studiach,powiecie 'porozmawiaj z nim' ale jak mam spytać jak sobie wyobraża nasze wspólne życie w związku z tym mieszkaniem i co powiedzieć jak o zaręczynach czy ślubie nawet nie wspomni? nie jestem jakąś desperatką bo sama nie chciałabym teraz ale nawet nie wiem czy on ma takie cele na przyszłość...to mi się chyba należy:D


Proszę szanownych władz, ja mam chyba jakieś deja vu?
masz i nie tylko to
Cytat:
powiecie 'porozmawiaj z nim' ale jak mam spytać jak sobie wyobraża nasze wspólne życie w związku z tym mieszkaniem i co powiedzieć jak o zaręczynach czy ślubie nawet nie wspomni? Jak? Normalnie: Jak wyobrażasz sobie nasze wspólne życie w związku z tym mieszkaniem?

Któryś raz czytam te Wasze perypetie i nie rozumiem, jak mogłaś jeszcze nie porozmawiać z parterem. Ciągle się nam żalisz, czy też pytasz o rady, nie pytając o zdanie samego zainteresowanego.

Jeśli chodzi o jego rodziców, to być może są bardzo konserwatywni, kochają swojego synka i nie chcą go nikomu oddać. Czyżby był jedynakiem?


Jedynakiem nie jest napewno bo napisala kolezanka ze mlodszy brat przyprowadzala swoja dziewczyne do domu :)
dokładnie,ma brata :p
wiem wiem,porozmawiaj itp. ale jak on powie że 'znajdziemy fajne mieszkanko,zamieszkamy,będziemy się dobrze bawić,będzie fajnie..." a ja na to 'a kiedy ślub?" nie trochę głupio?
chyba że mu z tymi konserwatywnymi rodzicami wyjechać...a może oni tylko tak póki on jest na ich utrzymaniu
Przecież będąc parą, musicie nauczyć się rozmawiać o poważnych rzeczach i przyszłości. Nie musi być "a kiedy ślub?", bo to faktycznie trochę takie wyskakiwanie jak filip z konopii, ale zapytaj, co poza tą zabawą, czy chce legalizować związek, jak widzi Waszą dalszą przyszłość... Rozmowa to naprawdę nie musi być katorga.
Nie musi tylko wygląda to na proszenie się albo naciskanie bo jak sobie przypomniecie swoje rozmowy w związkach na te tematy to zauważycie że pewnie zawsze facet wychodził z inicjatywą,dążył do rozmów na ten temat a ten? nic...
Jeszcze w TV słyszałam jak pani psycholog mówiąc na temat związków powiedziała,że żadna dziewczyna nie powinna wspominać facetowi na ten temat jak on o tym nie mówi bo nawet nie wypada a wygląda to jak wygląda i skutek odwrotny

Może ktoś napisze o swoich doświadczeniach w tej materii,przebiegu takich rozmów i jak doszliście do tego że będzie to coś poważniejszego to ułatwi sprawę?
Cytat:
Proszę szanownych władz, ja mam chyba jakieś deja vu? Aaaa...już teraz kojarzę. Nie, bynajmniej koleżanka Jane deja vu nie doświadcza. ;)
Cytat:
nie jestem jakąś desperatką Ależ oczywiście że jesteś. Tylko nie chcesz się do tego przyznać. Żal Cię ściska, że brat Twojego chłopaka szybciej przedstawił rodzicom dziewczynę, wkurzasz się, że chłopak nie kwapi się do zaręczyn, że nie rozmawia ani nie nalega na ślub etc. Przypuszczam, że w myślach widzisz scenerię wesela i wzdychasz do białych sukienek na sklepową szybą. Mimo, że tak zgrabnie lawirujesz, to z Twojego postu ewidentnie wynika, że masz parcie na zalegalizowanie związku. Albo wreszcie wyjaśnisz tę kwestię, albo chyba niedługo wybuchniesz z frustracji i złości.
Cytat:
nawet nie wiem czy on ma takie cele na przyszłość...to mi się chyba należy No jak Ty nie wiesz, to beztabowa wróżka tym bardziej nie. Wróżenie z fusów dwa fora dalej, na tym możemy Ci tylko napisać, żebyś POROZMAWIAŁA wreszcie o tym, co Cię dręczy.

EDIT: Cytat:
Nie musi tylko wygląda to na proszenie się albo naciskanie bo jak sobie przypomniecie swoje rozmowy w związkach na te tematy to zauważycie że pewnie zawsze facet wychodził z inicjatywą,dążył do rozmów na ten temat a ten? nic... Karolcia, za przeproszeniem ale chrzanisz takie gupoty, że hej. :D Ja bym powiedziała, że właśnie taki Edward w spódnicy się znalazł, co kombinuje jak koń pod górę i na dodatek po poboczu, bo po prostej jest za łatwo i zbyt zwyczajnie.
Cytat:
Jeszcze w TV słyszałam jak pani psycholog mówiąc na temat związków powiedziała,że żadna dziewczyna nie powinna wspominać facetowi na ten temat jak on o tym nie mówi bo nawet nie wypada a wygląda to jak wygląda i skutek odwrotny Dżizas krajst, gdzieś Ty to widziała?? Na tvn style?? 8)
następna mądra...

czytaj ze zrozumieniem
napisałam ,że nie chcę ślubu,nie jestem gotowa,chcę znać jego plany życiowe,jak sobie wyobraża nasze życie za ileś tam lat,nie chcę żeby się okazało że mam 30lat i chce dziecko a ten mi powie że nigdy nie chciał mieć dzieci,na tej zasadzie a nie jakiś ślub. Nie chcę zmarnować 10lat i dowiedzieć się że on ma inne plany na życie a po 30stce to sobie będę mogła ale kupić psa

Chcę po prostu mieć pewność,że to wspólne mieszkanie do czegoś prowadzi.. do tej pory myślałam tylko o nas ale jak poznałam jego rodziców,chyba konserwatywnych, to się zastanawiam co oni na takie wspólne mieszkanie...juz o moich nie wspomnę
Cytat:
czytaj ze zrozumieniem Sama czytaj ze zrozumieniem.
Cytat:
napisałam ,że nie chcę ślubu,nie jestem gotowa Cytat:
Ależ oczywiście że jesteś. Tylko nie chcesz się do tego przyznać. Cytat:
następna mądra... Ano mądra. Bo bynajmniej nie pieprzy po próżnicy, że jaka to ona biedna, bo nie wie, jak jej facet widzi wspólną przyszłość. A dlaczego nie wie? Bo nie umie buzi otworzyć i wyartykułować kilku zdań, co tłumaczy swoim brakiem wylewności. :goth:

Jak macie problem z komunikacją, formułowaniem pytań i odpowiedzi, prowadzeniem konwersacji na normalne tematy, jakimi jest planowanie wspólnej przyszłości, to może listy sobie piszcie albo co. Weź się poczytaj dziewczyno i zastanów, czego chcesz od forumowiczów. Co Ci mamy powiedzieć nadto, żebyś zakomunikowała swojemu chłopakowi własne obawy? Na przykład to tu:
Cytat:
Chcę po prostu mieć pewność,że to wspólne mieszkanie do czegoś prowadzi.. do tej pory myślałam tylko o nas ale jak poznałam jego rodziców,chyba konserwatywnych, to się zastanawiam co oni na takie wspólne mieszkanie...juz o moich nie wspomnę 1. Skąd mamy wiedzieć, czy wspólne mieszkanie akurat w waszym przypadku do czegoś prowadzi?? Tym bardziej, że ten temat został już gruntownie przewałkowany, o ile mnie pamięć nie myli.

2. Skąd mamy wiedzieć, co sądzą ,,chyba konserwatywni" rodzice Twojego chłopaka o takim wspólnym mieszkaniu? Mamy z nimi więź telepatyczną, czy jak do jasnej cholipki?

3. O Twoich nie wspomnę, bo patrz: wyżej.

Ogólnie z mojej strony EOT, bo ręce opadają czasami.
Niech Ci opada wszystko po kolei.

Napisałam że wolałabym zamiast rozkminiania nad moim problemem wymianę doświadczeń innych, z własnych związków. Jak się poczyta jak to u innych było to może sporo ułatwić,a może akurat ktoś miał podobną sytuację... Tylko tyle.
Cytat:
Jak się poczyta jak to u innych było to może sporo ułatwić,a może akurat ktoś miał podobną sytuację... Tylko tyle. Może to będzie śmiała teza, ale wydaje mi się, że inni rozmawiają, gdy czegoś nie wiedzą... Albo nie rozmawiają, jeśli ich nie interesuje przyszłość związku, prosta zależność.
No właśnie,skoro rozmawiają ze sobą o takich rzeczach to może zechcą się podzielić jak taka rozmowa u nich wyglądała.
Cytat:
Napisałam że wolałabym zamiast rozkminiania nad moim problemem wymianę doświadczeń innych, z własnych związków. Skoro nie chciałaś się rozkminiać nad swoim problemem, to wystarczyło zadać pytanie typu Jak przebiegały rozmowy na temat waszej wspólnej przyszłości i gotowe, a nie pisać elaborat pełen wątpliwości i narzekań.
Natomiast doświadczenia są takie, że się po prostu rozmawia na ten temat. Z jednej strony pada pytanie, z drugiej odpowiedź, toczy się dyskusja, wymiana poglądów, opinii itp. Jedna osoba mówi, jak wyobraża sobie dalsze życie, druga przytakuje, bądź stwierdza, że nie chce domku w lesie, ale nad jeziorem, albo psa zamiast pięciu koni. I tak się właśnie ta tajemnicza rzecz dzieje, wyobraź sobie, że często nawet spontanicznie, pod wpływem chwili np. na spacerze, albo w trakcie wspólnego gotowania zupy. To jest po prostu naturalna kolej rzeczy, gdy dwoje ludzi jest pewnych swoich uczuć, chce ze sobą być, jest im razem dobrze i czują się ze sobą szczęśliwi. To tyle.
Ale może Ty chcesz konkretnych dialogów i opisów w jakiej scenerii miała miejsce ta rozmowa? Skoro tak, to w sumie bez sensu, bo przecież język polski ma tak szeroki zasób słownictwa, że bez problemu można samemu sklecić taki właśnie dialog.
Nie chcę dialogów.
Chciałam wiedzieć czy jeśli np.facet którejś z Was zaproponował wspólne mieszkanie to nie spytałyście np. na jakich warunkach? albo jak to sobie wyobrażasz? no nie wiem nawet jak można spytać faceta o takie 'konkrety' skoro on o tym nigdy nie wspomniał,nie licząc tych pojedynczych zdań nt przyszłości
Ja nie będę tak złośliwa ;) Rozmowy o przyszłości raczej nie zaczynają się strasznym: "Musimy poważnie porozmawiać", tylko wszystko wychodzi spontanicznie. Nie ma co się przygotowywać i stresować rozmową, bo ona naprawdę nie jest trudna.

Jeśli chodzi o pytanie o wspólne mieszkanie, to to chyba normalne, że od razu się pyta, o co chodzi i jak to ma wyglądać... Nie wiem, czego tu się bać. My przed wspólnym zamieszkaniem rozmawialiśmy tylko o tym, że ja będę kiedyś pysznie gotowała, a on będzie cudnie zmywał po obiedzie i to wszystko. A gdy padła propozycja wspólnego zamieszkania obgadaliśmy wszystko w 2 godziny, bez większych problemów.
brzmi super tylko dlaczego nam to spontanicznie nie wyszło przez 2 lata związku...
poza tą rozmową o mieszkaniu ale to mnie tak zaskoczyło że nie mogłam z siebie nic wydusić
Dziwi mnie Twoje podejście, koszmarnie mnie dziwi...
Następnym razem jak się spotkacie i będziecie rozmawiać to rzuć zwyczajne, naturalne "Wiesz, tak się ostatnio zastanawiałam nad tym mieszkaniem..." i tak dalej. Raz się przełamiesz i będzie łatwiej.
ja jestem raczej skryta i póki mi ktoś np.nie wyzna uczucia itp.to ja nigdy bym tego pierwsza nie zrobiła ;/ a on też jest nieśmiały i jak go poznałam to powiedział nawet że przeczulony na pk-cie swojej prywatności więc to mnie jeszcze bardziej zamknęło w sobie.Już jest lepiej niż kiedyś ale nadal nie potrafimy porozmawiać na wszystkie tematy,a mi najbardziej przeszkadza że nie rozmawiamy o tej przyszłości. Jakby on się otworzył to byłoby mi łatwiej,a tak dobrało się dwóch dziwaków i jest...dziwnie ;/
Dlatego tak bardzo mi zależało na jakimś pomyśle zaczęrpiniętym od innych par,żeby on jakoś podłapał temat,żeby go jakoś naprowadzić
Jesteście ze sobą ponad 2 lata, czy to naprawdę nie czas na to, by nauczyć się ze sobą rozmawiać? Jestem pewna, że on Cię nie pogryzie ani nie pobije, jak zadasz mu jakieś pytanie...
Jak chcesz próbować naokoło, to próbuj, opowiedz o tym, że kiedyś chciałabyś mieć np. domek z kominkiem, kota i szydełkować, popijając wino w towarzystwie miłej osoby. Może załapie, że robisz aluzje, a może nie... Właśnie dlatego lepiej jest się przełamać i porozmawiać wprost.
A Ty próbowałaś mu opowiedzieć jak Ty "tą przyszłość" widzisz? Jakie Ty masz oczekiwania itp.? Bo mi się widzi, że nie bardzo....
Chcesz wiedzieć jak to wygląda w innych przypadkach - proszę bardzo. U mnie rozmowa o wspólnym mieszkaniu trwała 5 minut - bo chłopak zadzwonił, że akurat ma wolne miejsce w pokoju i miło by mu było jakbym skorzystała ;). Natomiast rozmowy nad przyszłością mamy niezwykle burzliwe ponieważ nasze plany nie współgrają ze sobą i bardzo ciężko jest znaleźć wspólne rozwiązanie. Ale nam zależy, więc próbujemy. Tzn. nie tylko on, ale ja też (!). I przede wszystkim jak mam jakieś oczekiwania (np co do ewentualnej legalizacji związku) to mu mówię. Ewentualnie można delikatniej - "co sądzisz o ...". Zresztą trochę dziwne, ze po dwóch latach w związku nie wiesz jak zacząć rozmowę ...
A co do spania w osobnych łóżkach - mnie to wcale nie dziwi, bo tak się niezwykle często zdarza.
Cytat:
Dlatego tak bardzo mi zależało na jakimś pomyśle zaczęrpiniętym od innych par,żeby on jakoś podłapał temat,żeby go jakoś naprowadzić Kata właśnie taki pomysł Ci podsunęła. Nic tylko skorzystać.

A tak na boku dodam, że nie za bardzo widzę waszą wspólną przyszłość, jeżeli nie będziedzie ze sobą rozmawiać
Sue ->> przynajmniej rozmawiacie ;)
właśnie apropo tego mieszkania,gdyby wrócił do tematu to chciałabym wyjaśnić parę rzeczy, coś ustalić i stąd to zamieszanie.Nie chcę z nim zamieszkać a potem płakać że to nie tak miało być. I jakoś o ile mogę go spytać jak sobie to wyobraża,nas jak sobie wyobraża, to jakoś głupio mi powiedzieć że jak nie planuje ze mną przyszłości to niech spada, a tak właśnie myślę ;/

Tak, Kata ma dobry pomysł,może coś podobnego wykorzystam :)
Karolina, denerwujesz się, czytając rady forumowiczek o tym, żeby w końcu porozmawiać poważnie ze swoim partnerem, a to jest tak naprawdę wszystko, co możesz usłyszeć (przeczytać). Nie dziw się i nie oburzaj, że kogoś może dziwić, że w dwuletnim związku jest nadal problem ze szczerą, otwartą rozmową. Ludzie najczęściej oceniają cudze przypadki, porównując je z własnymi, i tak na przykład dla Nilieth problem "jak porozmawiać z partnerem" może nie istnieć, co zresztą wynika z jej opisu, wydaje jej się to banalnie proste. :) Dlatego powinnaś postarać się zrozumieć taką reakcję na problem, przedstawiony przez Ciebie (nie po raz pierwszy) w temacie.

Jeśli chcecie ze sobą zamieszkać, to tym bardziej, teraz jest odpowiedni czas, żeby się nauczyć rozmów. Jak wyobrażasz sobie Wasze wspólne życie, kiedy nic nie będzie jasne, bo będziecie się siebie bali o to zapytać?

Rozumiem, że możesz mieć wyjątkowe problemy z komunikacją w związku.
Wiesz z czego to może wynikać? Zastanów się.

Ja radzę pracować nad swoim problemem, zawsze możesz to zrobić z pomocą specjalisty. To ważne, ponieważ ten problem przeszkadza Ci w życiu. I jeśli tego nie zmienisz, będzie przeszkadzał Ci nadal.
Rozmawiamy, bo mi na tym zależy. Niestety prawda jest wyjątkowo oczywista - chcesz się czegoś dowiedzieć -> zapytaj. I nie ma innej możliwości. No chyba, że wolisz czekać aż na Twojego partnera spłynie oświecenie. Chociaż pewnie już zauważyłaś, że on nie rozumie sygnałów i trzeba z nim "łopatologicznie".
A tak od innej strony: czy ustalisz czy nie ustalisz "pewnych rzeczy" to wspólne mieszkanie i tak może wyglądać "nie tak". Ale wspólne mieszkanie to nie cyrograf. W ostateczności spakujesz walizkę i wyjdziesz...
No i raczej nie ma niebezpieczeństwa, że on nie planuje Waszej wspólnej przyszłości - skoro proponuje Ci mieszkanie... nie ?
Karolina, posluchaj. Moj chlopak tez jest (a wlasciwie byl) jak sie piznawalismy skryty i raczej niesmialy i z tych co to nie lubią się uzewnetrzniac. Teraz jestesmy ze soba jakies 2,5 roku. Po kilku miesiacach znajomosci, zamieszkalismy razem. Jakoze, jestem taka soboa, ktora zawsze predzej niz pozniej chce wiedziec na czym stoi, to po jakims roku przeprowadzilam z nim rozmowe. Zaczelam ja zwyczajnie, ze chcialabym sie czegos dowiedziec odnosie tego, jakie on ma plany na przyszlosc i jak on widzi ta przyszlosc, no bo w koncu mieszkamy razem i czy to cos znaczy czy tak po prostu sie "bujamy". Ja wtedy postawilam wszystko na jedna karte i dokladnie sprecyzowalam o co mi chodzi w zwiazku i czego od naszego zwiazku oczekuje i jak widze przyszlosc. Powiedzialam mu prosto z mostu, ze nie uznaje wieloletnich konkubinatow, natomiast jesli on tak, to lepiej zebysmy od razu powiedzieli sobie "papatki", skoro kazde z nas mialoby inna wizje. Kwestia rozbiajla sie tylko o to, ze ja wtedy jeszcze studiowalam i dopoki nie skonczylaby studiow, nie byloby mowy o slubie. Aktualnie, jestem juz po studiach i rzeczywiscie, planujemy slub. Ot i cala filozofia. Lepiej wczesniej konkretyzowac swoje oczekiwania i plany wobec drugiej osoby, zeby sie pozniej z reka w nocniku nie obudzic;/
Genevieve ->> gratuluję odwagi.
Mój chłopak znowu zaczął rozmowę nt pracy tzn.mówił że szuka na poważnie bo chce żebyśmy mieli 'domek' i wspólnego mieszkania.Powiedział,że nawet jego matka pytała czy planujemy razem zamieszkać po studiach.Powiedział że nawet jakby dostał super płatną pracę gdzieś dalej albo w jego mieście to i tak chce mieszkać w mieście blisko mnie i jak nie chcę z nim mieszkać to może najpierw poszukamy mieszkań blisko siebie. A mi nie o to chodziło...tylko o tą 'przyszłość' jak u Ciebie Genevieve.. Nawet spytałam jak to sobie wyobraża ale chyba nawet nic nie powiedział.
Ile mieszkaliście ze sobą zanim zaczęłaś te rozmowy?

ja chyba mu w smsie napiszę,że to nie jest tak że nie chcę z nim mieszkać tylko nigdy nie planowaliśmy wspólnej przyszłości i nagle wspólne mieszkanie,a poza tym jak to sobie wyobraża,na jak długo i na jakich zasadach, jak sądzicie? nie za ostro?
A dlaczego w smsie? To byłby błąd moim zdaniem, bo sms NIE służy do poważnych rozmów tylko wymieniania krótkich informacji.
I jak widzisz, on jakoś tam planuje tę Waszą przyszłość, teraz wystarczy tylko w końcu zapytać o szczegóły.
Dlatego w sms'ie bo mieszkamy ok.200km od siebie ;) widzieliśmy się ale teraz już każde jest w swoim domku.
Napisałam mu,że chciałabym bo go kocham więc to raczej normalne ale nie wiem jak on to sobie wyobraża i tak jak napisałam wyżej.
Zobaczymy... ale on pewnie podejmie rozmowę jak się dopiero zobaczymy.A z konkretów usłyszę że będzie fajnie,bo jest nam razem dobrze a przecież o to chodzi...
Cytat:
Zobaczymy... ale on pewnie podejmie rozmowę jak się dopiero zobaczymy.A z konkretów usłyszę że będzie fajnie,bo jest nam razem dobrze a przecież o to chodzi... Nie rozumiem, jesteś wróżką, że wiesz, co usłyszysz?

No i w porządku, jesteście daleko od siebie, ale przecież przez telefon można też rozmawiać, a nie tylko pisać sms-y. Wtedy jest mniej niedopowiedzeń chyba. Ale w porządku - jesteś dorosła, robisz, co chcesz.
Sms bo zawsze po powrocie do domu wysyłamy sobie smsa.Wysłałam trochę innego niż zwykle i tyle.Może tego źle nie odbierze.A ja będę się zastanawiała co powiedzieć jak spyta czego ja chcę w związku z tym mieszkaniem,czego oczekuję... To wiem ale jak to w słowa ubrać :p
Tak to jest jak sie spyknie para introwertykow..Ja akurat rozumiem,ze moze byc trudno sie czasami dogadac pomimo,ze zwiazek trwa iles tam lat. Czasami blokada wewnetrzna jest tak silna (zazwyczaj ze strachu przed tym,co mozna uslyszec), ze gula rosnie w gardle i tyle. Mi sie wydaje,ze wlasnie dlatego jeszcze nie zapytalas go wprost o wasza przyszlosc..boisz się, że odpowiedz nie bedzie taka jak tego oczekujesz. Ale mam dobrą ( i zarazem zla wiadomosc) - to,ze on nic nie mowi, nie znaczy,ze tego nie pragnie. (Wiem,bo sama tak mam, porypana jestem strasznie pod tym wzgledem.Im bardziej mi na czyms zalezy, tym mniej o tym gadam - nigdy nie pisnelam slowa o slubie,a bardzo tego chcę..hmm...)No a zla dlatego,ze jednak musisz wyjsc z inicjatywa, niestety i wtedy na dwoje babka wrozyla - albo sie okaze, ze sie bardzo ucieszy,bo czekal na te slowa z Twoich ust albo, ze po prostu zyje chwila obecna i nic nie planuje, co jest beznadziejne. Skoro jednak sam zaproponowal wspolne mieszkanie, to moze mu sie tli w glowie wizja przyszlosci i kumplom sie wyplakuje w sluchawke po nocach, ze nie wie jaki pierscionek Ci kupic;)

U mnie tez nigdy nie bylo smiertelnie powaznych rozmow na ten temat,ale teksty swiadczace o gotowosci bycia razem do konca zycia pojawialy sie spontanicznie i przy roznych okazjach od samego poczatku. Rodzicow poznalam po 2 dniach :]na co zupelnie nie bylam gotowa. Siedzialam w samochodzie z pol godz pod ich domem zanim zebralam sily,zeby tam wejsc. Ale bylo uroczo..Coz, powodzenia i daj znac.
A może po jakichś pieszczotach walnij teksty typu: "chciałabym już tak na zawsze..", "Mogłabym tak z Tb do końca życia.."

Jak się wstydzisz to może tego typu teksty naprowadzą Was na tą poważniejszą rozmowę.
Chyba, że nie zareaguje...

Mówisz, że chciałabyś wiedzieć na czym stoisz, bo jeśli on nic z Tb nie planuje to 'chętnie' poszukasz kogoś z planami na przyszłość... Więc musisz taką rozmowę z nim przeprowadzić. Im wcześniej tym lepiej.. tak mi się wydaje.
Karolina, my zamieszkalismy razem po jakichs..hmm..5 miesiacach, moze nawet 4. W kazdym razie bylo to bardzo (jak na mnie) szybko i to on wyszedl z taka inicjatywa. Jak dla mnie byla to powazna decyzja i wiedzialam, ze dla niego tez nie jest to czcze gadanie i jesli juz zaproponowal wspolne zamieszkanie, to raczej ma wzgledem mnie jakies konkretne plany (jakkolwiek by to nie zabrzmialo;> jak jakas niewolnica;) Ta rozmowe o ktorej pisalam, przeprowadzilam z nim jakos po roku. Z tym, ze ja hmm no wlasnie, ja wiedzialam, ze skoro juz mieszkamy razem i to on z tym wyszedl, to dla niego juz jest ogrmony krok i nie zrobilby tego, gdyby nie myslal o nas powaznie. Takze, wychodzac z tym tematem, tak jak ktos wyzej napisal, ze balam sie, ze uslysze cos czego nie chcialabym uslyszec, jednak musialam sie na to zdecydowac bo inaczej, no nie moglabym snuc jakis powaznych planow, nie wiedzac co on o tym mysli...a wiadomo, jak to kobieta...A wy od kiedy mielibyscie zaczac mieszkac razem? Zastanawiam sie, czy nie lepiej bedzie...troche pomieszkac razem, zobaczyc jak to jest i jezeli okaze sie, ze jest fajnie, ze chcialabys to kontynuowac, wtedy warto byloby zaczac taka rozmowe, no bo w koncu nalezy ci sie to, zeby wiedziec jakie on ma podejscie to przyszlosci, natomiast moze sie tez okazac, ze sie nie odnajdziecie we wspolnym mieszkaniu i wtedy problem bedziesz miala z glowy. Powodzenia!
Karolina, pytanie "na jak długo ze sobą zamieszkamy?" nie brzmi dobrze. Zreszta, nikt nie jest w stanie tego przewidzieć na 100%.

W ogóle to, co chciałaś mu powiedzieć, wygląda moim zdaniem raczej tak, jakbyś nie była przekonana do mieszkania razem. A poza tym, tyle już czekałaś, nie możesz poczekać jeszcze do Waszego spotkania? Poważne rozmowy nie powinny być przeprowadzane przez sms'y. Chyba, że nie boisz się niedomówień, które zawsze mogą wystąpić w takiej sytuacji, gdy czyta się tylko słowa na ekranie, a nie słychać tonu głosu, nie widać spojrzenia, wyrażającego emocje etc.
Zdecydowanie bardziej polecałabym napisać do niego list.

Niestety, z tego co widzę wyżej, zapytałaś go już "jak on to sobie wyobraża", miej nadzieję, że on nie zauważy tu pretensji.
aVi0 ->> tego typu teksty,że chciałby tak już zawsze to jego specjalność bo już po kilku miesiącach tak mówił.Potem przerzucił się na "chciałbym być z Tobą zawsze.." itp. ;)

Genevieve ->> pewnie masz rację,że przydałoby się pomieszkać razem a potem coś powiedzieć.Tylko że, nie chcę sytuacji kiedy on stwierdzi że przecież jest fajnie więc po co to zmieniać,na tej zasadzie więc,tzn.tego się boję i wolałabym wiedzieć że czegoś tam więcej chce w przyszłości. Mielibyśmy zamieszkać razem po studiach czyli w przyszłym roku,dokładnie też nie wiem ale bylibyśmy razem już 3 lata :)
Napisałam mu tego smsa póki co,żeby wiedział czemu się zacinam i nie skaczę z radości kiedy wspomina o tym mieszkaniu ale jak na razie cisza od wczoraj wieczór.... nic nie odpisał.Nie wiem czy to było przesadą,to co napisałam że nie znam jego planów ,nigdy nic razem nie planowaliśmy więc nie wiem jak mam patrzeć na to mieszkanie.Może się chłopak przestraszył już ;p

Maoam ->> jakiej znowu pretensji? nie mam żadnych pretensji ale to takie dziwne że chcę wiedzieć jak on sobie wyobraża to nasze mieszkanie?
Nie chodzi mi o to,żeby mi powiedział dokałdnie na 100% na jak długo itp. tylko bardziej jak ogólnie to sobie wyobraża.Przecież NIGDY nie powiedział nic więcej na ten temat tylko to pytanie wciąż zadaje więc mam siedzieć cicho?

List czy sms to na jedno wychodzi,teraz nie zobaczę go przez prawie 2 tygodnie więc jakoś komunikować się trzeba,wiem że najlepiej byłoby osobiście i mam nadzieję,że jak się zobaczymy to o tym pogadamy ale chciałam żeby miał czas na przemyślenie tego co napisałam,żeby się jakoś ustosunkował,chciałam żeby wiedział o czym myślę i czego się boję,tyle.
Karolina, nie, to nie jest dziwne, że chcesz wiedzieć, na czym stoisz. Jednak trzeba jeszcze tę rozmowę przeprowadzić w odpowiedni sposób, żebyś została dobrze zrozumiana.
A list i sms to zdecydowanie nie to samo...
Karolina, moim zdaniem, twoje obawy sa jak najbardziej normalne. Jestescie w koncu ze soba na tyle dlugo, przy czym nie jestescie juz nastolatkami, ze wypadaloby cos dalje postanowic w tej kwestii. Napewno to, jak widzicie wasze wspolne zycie. Rozumiem, ze, nie oczekujesz tego, ze powie ci ile ma zamiar mieszkac z toba itd. ale tego co dalej bedzie, po tym, jak zamieszkacie razem, czy cos planuje..w koncu bedziecie juz po studiach, nie wiem czy macie prace, czy tez nie, ale wedlug mnie, wypadaloby sie jakos okreslic, jednak jest to tylko moje zdanie i ja tak podchodze do tego typu kwestii. Zgadzam sie z Maoam, ze lepiej nie uskuteczniac takiej rozmowy przez sms (czy tez nawet przez list), bo jest to raczej delikatna kwestia i uwazam, ze musisz przeprowadzic ta rozmowe w 4 oczy. Jezeli spotkacie sie za 2 tygodnie, to do tego czasu, po prostu odpusc i nie wracaj do tego temat. Jak sie spotkacie, powiedz mu o swoich obawach, uczuciach i w ogole wszystkich swoich przemysleniach w tym temacie. Wedlug mnie, to jest juz odpowiedni czas na to...chociaz jak mielibyscie zamieszkac razem dopiero w przyszlym roku...to do tego czasu wiele jeszcze moze sie zmienic..;)

Ahh..i jeszcze jedno, teksty w stylu "chcialbym zawsze z toba byc" i temu podobne, sa dobre yy no na krotka mete, albo dla nastolatkow (nie chce nikogo urazic). Uwazam, ze jestescie ze soba na tyle dlugo i jestescie w takim wieku, ze pora na jakies konstruktywne decyzje, a nie na tego typu, aczkolwiek bardzo mile, frazesy.
Wiem wiem , nie kupuję takich tekstów :razz:
Napisałam co myślałam,teraz dam mu spokój,może przemyśli i pogadamy jak się zobaczymy,aczkolwiek wątpię że bardziej konkretnie.
Nie mamy pracy, dopiero próbujemy się 'ustawić' ze wszystkim; on pilnie teraz szuka,ja też jak tylko poukładam sprawy na uczelniach to zacznę.

Gorzej jak on stwierdzi że skoro mam takie pytania i wątpliwości to znaczy że nie chce z nim mieszkać i lepiej żebyśmy jednak mieszkali osobno:( Bo był już taki moment że próbowałam powiedzieć o swoich wątpliwościach to powiedział że w sumie najpierw nie musimy razem mieszkać jak nie chcę.Albo on jest ślepy albo udaje...
Koleżanka Genevieve niech zauważy, że:
6) Należy unikać pisania kilku postów z rzędu. Jeżeli chcemy coś zmienić bądź dopisać do własnego postu, używamy opcji EDYTUJ. (REGULAMIN)
Cytat:
ja chyba mu w smsie napiszę,że to nie jest tak że nie chcę z nim mieszkać tylko nigdy nie planowaliśmy wspólnej przyszłości i nagle wspólne mieszkanie,a poza tym jak to sobie wyobraża,na jak długo i na jakich zasadach, jak sądzicie? nie za ostro? Za ostro? Absolutnie nie. Zwyczajnie, normalnie, standardowo, tak jak powinno być. Kompletnie nie rozumiem Twoich obaw i czajenia się za krzakiem. Po co owijać bez końca, kiedy problem można rozwiązać w parę minut rozmowy? Introwertycy czy nie, nie znacie się od wczoraj i najwyższa pora, by nareszcie wydusić z siebie, co tam leży na wątrobie. SMS poszedł, idź za ciosem i od razu wyjaśnijcie sobie całą resztę.

Karolina, poza tym wydaje mi się, że zaczynasz dublować temat: Trudna decyzja o wspólnym zamieszkaniu - autor: Karolina24
niee,tam chodziło o decyzję dot.zamieszkania
a tu o rozmowy dot.przyszłości ;p
Nie czytałaś... ;p
Cytat:
niee,tam chodziło o decyzję dot.zamieszkania
a tu o rozmowy dot.przyszłości ;p
Nie czytałaś... ;p
Aha, jasne. Pozwól, że zacytuję Ciebie:
Cytat:
Tu nie chodzi o żadne wróżenie z kwiatków tylko raczej o własne doświadczenia forumowiczów w kwestii wspólnego mieszkania, planowania przyszłości. Cytat:
Nie zamieszkałabym z nikim po paru miesiącach ale dla mnie wspólne mieszkanie to też wspólna przyszłość powolutku więc chciałabym to sprowadzić na jakieś tory które do tego prowadzą żeby nie czuć się rozżalona że mieszkamy razem a on nic nie mówi o naszej przyszłości bo tak mu wygodnie Cytat:
Orachidea- > a jak długo byliście razem przed wspólnym zamieszkaniem? i czy macie albo mieliście jakieś wspólne plany na przyszłość jak o tym rozmawialiście? czy tylko była mowa o mieszkaniu Chyba raczej sama nie wiedziałaś, co pisałaś. ^^

Wiesz co? Najlepszym sposobem na Twój problem byłoby posadzić Twojego faceta przed kompem i pokazać mu te dwa wątki. Niech sobie poczyta, co Cię gryzie i co Ci przeszkadza. Skoro macie problem z bezpośrednią komunikacją, to może w ten sposób? Rozwiązanie wydaje się być idealne, jako że obydwoje nie lubicie rozmawiać. Co Ty na to? Bynajmniej na coś by się przydała ta cała pisanina, wszytko podane jak na tacy.
nie ośmieszaj się

wybrałaś sobie i pogrubiłaś pojedyncze wyrazy akurat takie a nie inne a w całym zdaniu chodziło o mieszkanie ;p

Wiesz co,nie wiem dlaczego skoro nie pomagasz to tylko przeszkadzasz i zmieniasz temat.Daj sobie spokój,po prostu tu nie wchodź i nie czytaj tego wątku,nie wiem dlaczego Ci przeszkadza.
Karolina, ale to ze pytasz sie go, co dalej po zamieszkaniu nie oznacza przeciez ze tego nie chcesz i to mu musisz powiedziec. na boga! Faceci maja to do siebie, ze jak im nie powiesz, to sie nie domysla sami...dlatego, jak tylko sie spotkacie, po prostu po ludzku powiedz mu o swoich oczekiwaniach, jak ty to wszystko widzisz i spytaj jak on do tego podchodzi. Przynajmniej bedziesz wiedziala na czym stoisz. Nie masz sie czego bac, ze go przestraszysz czy cos, w koncu nie jestescie juz dziecmi i z jakiegos przeciez powodu, jestescie ze soba tak dlugo.
Cytat:
Nie chcę z nim zamieszkać a potem płakać że to nie tak miało być. I jakoś o ile mogę go spytać jak sobie to wyobraża,nas jak sobie wyobraża, to jakoś głupio mi powiedzieć że jak nie planuje ze mną przyszłości to niech spada, a tak właśnie myślę Nie potrafię zrozumieć jak można w takiej sprawie nie umieć porozmawiać z partnerem. Po prostu nie nazwałabym tego "pełnym związkiem" Po za tym piszesz powyżej, że "nie chce z nim zamieszkać a potem płakać", ale tak właśnie będzie. Skoro chłopak chce z Tobą zamieszkać, mówi o pracy a po prostu nie wspomina jeszcze o zaręczynach czy ślubie, a ty masz to gdzieś i cały czas się zastanawiasz jak tu tylko go zmusić do tego, żeby porozmawiać kiedy chce brać ślub itp. to dla mnie jesteś nie w porządku w stosunku do niego. A co do rodziców to niektórzy są oporni i nie masz żadnego prawa mówić mu że to jego wina, że cię do nich nie zabiera. Nie rozumiem też jak można napisać, że jak nie planuje przyszłości to niech spada.. A dla Ciebie planowaniem przyszłości jest tylko ślub? To mu współczuje. Myślę, że tylko poczuje się uwięziony i zmuszony jak mu o tym powiesz.

Po za tym słowa "nie ośmieszaj się" do użytkownika, który wie o czym pisze, stara Ci się poradzić i cię naprowadzić są wyjątkowo chamskie. Dla mnie to smutne, że najpierw ktoś coś pisze, jak zauważyła Nilieth - bezsensu, a potem się dziwi, że ktoś mówi co myśli.
Madziu, ja sądzę, że związek się rozpadnie nie tylko dla tego, że Karolina chce na partnerze wymusić związek (swoją drogą może on chce spędzić z Karoliną resztę życia bez ślubu?), ale również dla tego, że niedomówienia będą się nasilać, a Karolina nawet nie chce próbować rozmawiać ze swoim partnerem. Niedomówień nie będzie ubywać a przybywać.
Gurgun/ masz świętą rację. Np. my z moim partnerem możliwe, że nie weźmiemy ślubu bo oboje nie wierzymy za bardzo. Myślę, że w grę wchodzi tylko cywilny więc jeżeli oni się nie dobiorą to albo ona go zmusi, albo wszystko padnie, bo człowiek nie potrafi być wiecznie zmuszany.
Nic na nim nie zamierzam wymuszać, chciałabym poznać jego plany i marzenia wobec nas,jak ma inne to nic na siłę,nie będę z nim ale to chyba nie szantaż,jak ludzie się rozmijają to nie ma sensu żeby tkwili w takim związku.
Wiem,że chce mieć dzieci itd. ale nie wiem czy ze mną, nie chcę być jakąś panienką na przeczekanie aż sobie kogoś znajdzie jak ja będę po 30tce...

Odpisał mi ale jakby nie na temat ;(
bo pisze,że mi mówił o tym wspólnym mieszkaniu więc nie wie czemu to dla mnie takie zaskoczenie...Ok mówił ale ja nie pytałam o to, tylko JAK TO SOBIE WYOBRAŻA... a o tym ani słowa.I że ja stresuje się niepotrzebnie bo to rozmowa a nie ultimatum. On jest chyba ślepy ja swoje...on swoje...
no i jak ja mam się wyrazić jaśniej żeby zrozumiał??!
ja chcę znać jego plany a ten że przecież już mówił o tym pomyśle z mieszkaniem... masakra

dodał,że pogadamy jak się zobaczymy bo póki co to możemy jeszcze tych studiów nie skończyć albo pracy nie znaleźć do tego czasu :p tu ma rację bo różnie to bywa ale ja jaśniej już nie potrafię...
Karolina, zachowujesz sie jak dziecko. Tyle Ci powiem.

Co z tego, ze jestescie razem od 3 lat, skoro mieszkacie z dala od siebie. Nawet sie dobrze nie znacie, skoro masz takie dylematy jakie masz.

Nie dziwie sie, ze facet Ci nie odpowiedzial. Forma w jakiej zawarlas tak wazna sprawe, jest conajmniej smieszna.

Nie mozesz zmuszac faceta do tak powaznych deklaracji, jesli on tego nie chce, albo jeszcze nie jest pewien, ze chce. Pomieszkajcie najpierw razem a potem poruszajcie takie tematy. Moze sie okazac, ze Wasz zwiazek to absolutny niewypal.

Zachowujesz sie, jak malomiasteczkowa dziewica, ktora nie da dupy dopoki nie bedzie miala obraczki na palcu. Wyluzuj troche.

Jak chcesz z nim sprawy powyjasniac, to na litosc boska, nie pisz do niego esemesow. Widzialas sie z nim, dlaczego mu nie powiedzialas o swoich obawach?
Jesteśmy razem 2 a nie 3 lata.
Najzwyczajniej nie było czasu, jak zaczął o tym mieszkaniu i zeszliśmy na temat szukania pracy to trzeba było się już zbierać do domu...
Jak kiedyś powiedział mi,że nie wie czy będzie mógł gdzieś tam przyjechać bo znowu coś obiecał rodzicom to nie wytrzymałam i nazwałam go maminsynkiem i powiedziałam,że jest przywiązany do ziemi,w złości ale trochę szczerze bo nie chciałabym takiego faceta.Teraz ciągle mi to wypomina,ni z gruchy ni z pietruchy nawet w tym sms'ie ale nie wiem dlaczego?! ja się spytałam o to mieszkanie a ten mi,że jak o tym wspomni to ja nazwę go maminsynkiem...

Nie chce go do NICZEGO zmuszać,absolutnie,ale jak wie że nie chce ze mną być to chcę to wiedzieć i sobie ułożyć życie a nie czekać na księcia pana aż się zastanowi.

Piszesz,że nawet się dobrze nie znamy skoro mam takie dylematy,zgadza się ale właśnie chciałam poznać i się dowiedzieć, jasne postawiłam pytania,niczego się nie dowiedziałam
Chica wychodzi, że Karolina24 główny wniosek jaki wyciągnęła z twojej wypowiedzi to to, że pomyliłaś się z ich stażem. Żal...

Jak możesz od niego żądać żeby Ci coś konkretnego odpowiedział jak piszesz mu smsa. Spójrz na siebie, jesteś żałosna. Pytać swojego partnera przez smsa, jak mu się widzi mieszkanie ze sobą? Eh... nic nie zrozumiałaś z tych wszystkich postów. A może on nie wiem jeszcze czy chce z tobą być zawsze? Ty jesteś tego taka pewna? Skoro ze sobą nie mieszkacie to skąd wiesz, że nie będą Ci przeszkadzały jego skarpetki w nieodpowiednim miejscu itp. A może nie jest maminsynkiem tylko rodzice są dla niego ważni i jeżeli coś im obieca to chce to spełnić. A może tak go dobijasz takimi zagrywkami, że jakoś musi się uwolnić.
Cytat:
Chica wychodzi, że Karolina24 główny wniosek jaki wyciągnęła z twojej wypowiedzi to to, że pomyliłaś się z ich stażem. Żal...
Dokladnie. Dlatego tez doszlam do prostego wniosku. To nie ten facet ma problem z komunikacja, tylko ona.
Nie tylko przez sms'a pytałam go jak to sobie wyobraża,jak się widzieliśmy też spytałam i dostałam taką samą odp. Wysłałam to w smsie bo pomyślałam że jak będzie miał czas to przemyśli,ale chyba nie wyszło.
więc nie wiem kto tu ma problem z komunikacją,sądziłam że ja ale chyba nie
a jak facet chce z Tobą mieszkać ale nie wie czy chce z Tobą być to jaki to ma sens?

nie chce to niech nie traci mojego i swojego czasu i szuka innej i da mi sobie ułożyć życie
proste
nie wiem co fajnego widzicie w dawaniu dupy facetowi który ma was gdzieś bo i tak wie że nie chce z wami być a że tymczasowo jest fajnie to dlaczego nie skoro innej nie ma na horyzoncie
To z nim zerwij ;/
jakbym się dowiedziała,że u mnie tak to wygląda to od razu bym to zrobiła
ale póki co próbuję zadawać mu pytania które was wielce dziwią
Przeczytaj wszystko co powyzsze jeszcze raz i sprobuj sie zastanowic, dlaczego nas dziwia.
bo jesteście po 30tce i jesteście w takiej sytuacji?:p
pozostała tylko złośliwość

a poważnie to radzicie rozmawiać,rozmawiam,nie tylko sms bo wiem ze zaraz ktoś tu z tym wyskoczy, ale odpowiedzi nie dostaję to się zniechęcam, on pisze swoje ja swoje,tak jakby chciał udać że nie słyszy, jeszcze się wymiguje pisząc że 'to rozmowa a nie ultimatum' i że się stresuję. Nie wiem chyba faktycznie przesadzam bo chcę wiedzieć na czym stoję po 2 latach, straszne...
Ja Ci tak powiem Karolino. Jak ja się określałem co do mojej wizji przyszłości z obecną narzeczoną to zrobiłem to z własnej, nieprzymuszonej woli, kiedy byłem na 100% pewny, że tego chcę i wiedziałem, że dojrzałem do takiej decyzji. Ale jeśli by mnie partnerka pół roku wcześniej zapytała "jak to sobie wyobrażasz" to wątpię, że udzieliłbym odpowiedzi brzmiącej tak samo jak to co powiedziałem z własnej inicjatywy.

To po pierwsze

Po drugie: jeśli chcesz rozmawiać na poważne tematy to nie SMS (i nie "nie tylko SMS", ale "nie SMS"), tylko zadzwoń. Masz teefon sprawny mam nadzieję, to zrób z wbudowanej słuchawki i mikrofonu użytek.
Gurgun ->> dzięki za spojrzenie męskim okiem
czyli czekać i czekać i czekać?

ja też tak to sobie wyobrażałam,też bym tak chciała ale ile mam czekać...
2 lata już minęły,jak zamieszkamy razem to będą 3...
i ile tak 5, 7 czy 10lat?

mieszkaliście razem wcześniej? i po jakim czasie do tego doszedłeś
I najważniejsze,przed tym określeniem się nigdy nie rozmawialiście o przyszłości? o planach jak kto by chciał żyć? bo ja z tym mam problem nie chcę żeby się określał tak stanowczo ale żeby pogadać o życiu i planach skoro już chcemy razem mieszkać
Cytat:
Przeczytaj wszystko co powyzsze jeszcze raz i sprobuj sie zastanowic, dlaczego nas dziwia. Bo to jest jak cykl natury. Wiosna - lato - jesień - zima, wszystko było, zostało powiedziane, zasób porad wyczerpany, a tu znowu wiosna - lato - jesień...i tak w kółko, od nowa i jeszcze raz od nowa, wciąż to samo.
Nie wiem, co tu można jeszcze autorce napisać, by poczuła, że to jest właśnie TA RADA, która będzie remedium na jej problem. Aczkolwiek innej nie ma jak poczekać, aż się spotka z ukochanym i podyskutować, no ale jak widać to zbyt zawiłe i skomplikowane chyba jest. Może niech jeszcze jacyś użytkownicy napiszą 15 razy to samo, to się uda. :lol:
Doszedłem do tego po 2 latach związku (co nie oznacza, że czas nie może być dłuższy, ale i gwarancji nie ma, że czekanie będzie owocne). Nie mieszkaliśmy jeszcze wtedy razem.

Przed moim sprecyzowaniem zamiarów mówienie o przyszłości sprowadzało się do zadawania przez nią pytania "nigdy mnie nie zostawisz?". A jeśli chodzi o naszą przyszłość poza związkiem to przyszłość każdego z nas była oczywista dla drugiej osoby, gdyż pracujemy w tym samym zawodzie i wiemy czego możemy się po studiach spodziewać.

EDIT: Dla informacji: obecnie mam 24 lata (ona też) i niedawno minął nam 3 rok związku.
Hmm no widzisz a u mnie 2 lata i nic
ale tu masz rację,też zawsze wydawało mi się że takie pytanie faceta nie jest dobre i lepiej zaczekać ale z drugiej strony chciałoby się wiedzieć jak on to widzi i takie błędne koło ;/

U nas to on zadawał to pytanie "nigdy mnie nie zostawisz?" ;)
boję się po prostu że on za dużo ode mnie wymaga,o przyszłości nic,ale mieszkać ze mną chce,niby to zalążek ale jeśli nie?

Dlatego nie chciałabym mu stawiać jakichś warunków ostrych ale dać jakiś mały znak albo żeby trochę o tym pomyślał.
Cytat:
U nas to on zadawał to pytanie "nigdy mnie nie zostawisz?" ;) To przy następnej okazji to Ty go zapytaj :)

Cytat:
boję się po prostu że on za dużo ode mnie wymaga,o przyszłości nic,ale mieszkać ze mną chce,niby to zalążek ale jeśli nie? Niestety nikt tego nie wie, oprócz Twojego partnera. Możesz spróbować porozmawiać z nim, tylko delikatnie zacznij, bo się chłopię wystraszy.
ja wiem że to poważny facet i poważnie myśli o życiu.Ale boję się,że jak razem zamieszkamy to mu się odniechce wszystkiego tzn.ślubu w przyszłości i rodziny,i nie ze względu na mnie ale dlatego że będzie mu już tak wygodnie że mieszkamy tak na ludzie razem.A wtedy nie będę się przecież prosiła,dobrze wiesz co mam na myśli Gurgun...bo wtedy już nie będzie się dało 'delikatnie', chciałabym żeby on też to wiedział i tyle
Cytat:
ja wiem że to poważny facet i poważnie myśli o życiu.Ale boję się,że jak razem zamieszkamy to mu się odniechce wszystkiego tzn.ślubu w przyszłości i rodziny,i nie ze względu na mnie ale dlatego że będzie mu już tak wygodnie że mieszkamy tak na ludzie razem.A wtedy nie będę się przecież prosiła,dobrze wiesz co mam na myśli Gurgun...bo wtedy już nie będzie się dało 'delikatnie', chciałabym żeby on też to wiedział i tyle Rozumiem, ale on zwyczajnie może chcieć żyć bez ślubu (co nieoznacza, że by się wam żyło gorzej lub lepiej), wszak o rozwód nie aż tak trudno i można ślub zawsze "odwołać"
tak,ale jeśli on chce a ja nie to nie lepiej wiedzieć wcześniej?
tzn jak się dowiedzieć? 'delikatnie' oczywiście ;)
Cytat:
tak,ale jeśli on chce a ja nie to nie lepiej wiedzieć wcześniej?
tzn jak się dowiedzieć? 'delikatnie' oczywiście ;)
Tutaj dobrze poradzić mi o tyle ciężko, że nie znam Twojego partnera, więc nie wiem, co dokładnie uzna za delikatne. Wydaje mi się, że można za punkt wyjścia wziąć wspólne plany mieszkania razem, a potem rozważać "a czy chciałbyś żebyśmy we wspólnym mieszkaniu mieli kota" itp itd, aż przejście do poważniejszych spraw nie będzie takie nagłe.

Wiem za to na pewno, że pytanie "no to jak sobie to wyobrażasz" delikatne nie jest.
3 strony pieprzenia o niczym 8)

Sposob w jaki postrzegasz zwiazek jest dosc groteskowy. To nie jest lokata w banku, gdzie po pol roku masz zagwarantowane 6% a po roku 7%. 2 lata zwiazku (zwlaszcza na odleglosc) dla (zwlaszcza) mlodego czlowieka to jest nic. Od biedy mozna sie spodziewac jakiejs deklaracji po ludziach doswiadczonych i ustawionych zyciowo, znajacych swoje wlasne oczekiwania i potrzeby - i to po wspolnym zamieszkaniu.
Zaczeliscie byc ze soba w wieku tylko odrobine powazniejszym niz nastoletni. Zapewne jestes jego pierwsza, druga, wzglednie trzecia "wielka miloscia". Podejrzewam, ze chlopak zapewne nie ma bladego pojecia czego oczekuje od zwiazku, partnera czy zycia. Sadzac po twoich postach ty tez tego nie wiesz - mrzonki pt. "slubik & dzieci" sie nie licza, gdyz sa to odlegle plany niedoswiadczonej osoby. Jestescie w takim wieku, ze wasze drogi szybko moga sie rozejsc (nawet nie wiadomo czy do siebie pasujecie, skoro jeszcze razem nie mieszkaliscie). - wystarczy odmienna pozycja zawodowa, inny stosunek do pracy, rodziny (wciaz sie ksztaltuje) etc.
Twoj chlopak po prostu nie wie czy wspolne mieszkanie zda egzamin - nawet nie wie na czym dokladnie to polega. Po prostu jest mu z toba dobrze, wiec planuje nastepny krok bez snucia wizji dalekiej przyszlosci, ktora jest rownie wiarygodna, co wrozenie z fusow.
Jesli oczekujesz sprecyzowanych planow na przyszlosc proponuje znalesc starszego partnera - z ugruntowanym pogladem nt. wlasnych potrzeb i priorytetow. Sek w tym, ze ty wciaz sie ksztaltujesz i to, co teraz uwazasz za swoje marzenie, za kilka lat moze zniknac z listy twoich planow.
Co do wspólnego mieszkania to nie jest tak że nic o tym nie wiemy.Przez ponad rok pomieszkiwaliśmy u siebie,najczęściej on u mnie,co tydzień od czwartku do poniedziałku a czasem tydzień dwa więc pod tym względem chyba nic nas nie zaskoczy.

Tzn.że jak całkiem ostatnio sporo jego kolegów z roku żeni się nawet już nie mówiąc o planach to są jacyś idioci? masochiści bez pojęcia o życiu?
Co innego pomieszkiwanie a co innego mieszkanie na stale - lacznie z placeniem rachunkow, praniem, zapraszaniem znajomych etc.

Z wielu, zawieranych zaraz po studiach malzenstw, 20 lat pozniej zostaje tylko kilka.
Cytat:
bo jesteście po 30tce i jesteście w takiej sytuacji?:p
pozostała tylko złośliwość
Myślisz, że ty nie będziesz "po 30-tce"? ****a za takie gadanie to bym zamknęła temat i powiedziała pieprz się. Sorry wszystkim, ale mnie takie pieprzenie wkurza.

Co do "tematu" może czas posłuchać "męskiej rady" i jednak dać czas swojemu chłopakowi, aż przemyśli sprawę. Myślisz, że 2 lata to dużo? Gówno prawda, tym bardziej jak studiujecie dalej. Daj sobie spokój i daj mu żyć.
Przecież to nie swojemu chłopakowi zawracam głowę tylko ludziom na forum:razz:
wolę się tu pozastanawiać pisząc z obcymi obiektywnie niż zawracać mu głowę,zanim coś palnę ;)

30stkę też będę miała,ale mam nadzieję że wtedy mi tak hormony nie skoczą, nie będę się czepiała i nie będę tak chamska:razz:

Jakbyś nie zauważyła słuchałam męskiej rady,i dobrze mi się wymieniało zdania z Gurgunem tylko nie wiem dlaczego cały czas się wtrącasz i zmieniasz temat,mieszasz tu.
Bo nie znoszę nieczystych zagrywek, chamstwa i bezczelności.

Nie zauważyłam żeby ktokolwiek inny po "30-stce" się czepiał bardziej niż ty tego, że ktoś Ci podpowiada. A co do "zawracania głowy chłopakowi" to chyba się rozmawia szczerze z facetem swoim. Czy ty naprawdę nie widzisz, że jemu jest ciężko, że go zmuszasz? Chyba jednak tego nie widzisz. Pewnie Ci nie odpisuje bo masz obsesje a wyznajesz zasadę jak inni wychodzą za mąż to ja też chcę. Jakbyś go tak kochała i by ci zależało to starałabyś się być dla niego wyrozumiała. Po dwóch latach bardzo często ludzie po prostu nie są pewni.
Cytat:
a jak facet chce z Tobą mieszkać ale nie wie czy chce z Tobą być to jaki to ma sens?

nie chce to niech nie traci mojego i swojego czasu i szuka innej i da mi sobie ułożyć życie
proste
nie wiem co fajnego widzicie w dawaniu dupy facetowi który ma was gdzieś bo i tak wie że nie chce z wami być a że tymczasowo jest fajnie to dlaczego nie skoro innej nie ma na horyzoncie
Sorry, ale ja zamieszkałam z moim partnerem nie mając pojęcia czy chcę z nim być "na zawsze", on zresztą też nie był zbyt pewny. I nawet jakby nam nie wyszło nie uważałabym tego czasu za stracony.

Bo i nigdy nie będziesz miała gwarancji ! Obojętnie czy będziesz z nim bez ślubu czy ze ślubem, jeśli związek nie będzie udany to się rozpadnie. Tyle.

A jeśli chodzi o kolegów co się żenią - wśród moich znajomych - 8 ślubów, w tym 6 z powodu wpadki. Może to i nie masochizm, raczej brak innego rozwiązania...
Eh, nie chce mi sie czytac wszystkiego ,co tu padlo, ale jednej rzeczy nie rozumiem ( moze dlatego,ze ja w sprawach zwiazku jestem bardzo czarno-biała, albo wsyztsko albo nic i mierzę innych swoją miarą). Po prostu jakos nie chce mi sie wierzyc,ze facet, ktory proponuje wspolne zamieszkanie nie ma w zamysle budowania reszty zycia z kobitą, ktorej to zaproponowal. A co, co miesiac mieszkal z inną zanim Cie poznal i teraz sie zastanawiasz,czy Ty juz bedziesz ta wlasciwa? Watpię.Przeciez wspolne mieszkanie to cholerny milowy krok w zwiazku i w zyciu. A Ty naprawdę go kochasz i zycia sobie bez niego nie wyobrazasz? Bo momentami brzmisz jakby chodzilo Ci nie o osobę, ale o samo poczucie bezpieczenstwa (ktore sprowadza sie tutaj do instytucji malzenstwa). Jak nie ten to inny, byle by sie zdeklarowal. No nie wiem...Ja Ci radzę wyluzowac i po prostu z nim zamieszkac. Rozejsc sie zawsze zdarzycie.
I moze w tym smsie czy rozmowie zle sformulowalas pytanie? Jesli go zapytasz jak on sobie wyobraza to wspolne zamieszkanie, to moze Ci co najwyzej powiedziec, ze Ty bedziesz gotowala a on zmywal. Zapytaj go po prostu czy to oznacza,ze mysli o was w kategorii zwiazku na cale zycie? Przy czym daj mu do zrozumienia, ze Ty wlasnie tak bys chciala..Jesli kogos zdublowalam w argumentacji, to nieswiadomie.
Ms.Madzia -> przykro mi bardzo jak nie zrozumiałaś że pisząc po 30tce mam na mysli tylko Ciebie,bo nikt inny w tym wątku takich problemów z chamstwem i czepianiem się nie ma.
W przeciwieństwie do Ciebie niektórzy przeczytali cały wątek i napisali na temat.
Nie wiem jak moge męczyć faceta jak nawet mu nic nie powiedziałam:lol: jakbyś przeczytała to pewnie byś wiedziała,napisałam mu sms'a i mi odpisał,ot cała filozofia. A tym bardziej nie sądzę żeby żyjąc w słodkiej niewiedzy było mu ciężko:lol:
nie musisz się o niego martwić ciężko jest mu tylko jak zje duży obiad :p A jeszcze że go zmuszam to już w ogóle dobre sobie wymyśliłaś,jesteś jakąś kleptomanką czy co? lecz się kobieto :shifty:

Sue->> brak innego rozwiązania? a co to jak się zachodzi w ciążę to trzeba od razu ślub brać bo nie ma innego rozwiązania? bez przesady,tylko w jakimś zaścianku tak się obecnie robi,a potem 2-3latka i rozwód.
Pisząc o żeniących się kolegach chłopaka miałam na myśli tych,którzy zrobili to nie dlatego,że ktoś był w ciąży i 'nie było innego rozwiązania' cokolwiek to znaczy. Dla mnie takie śluby z przymusu czy dla rodziny to jakaś abstrakcja.

Junona ->> nie,nie zdublowałaś :) dzięki
dokładnie tak myślę,i nie mam parcia na żaden ślub tylko chcę mu dać do zrozumienia że dla mnie to poważna decyzja,nie wiem jak mu to powiedzieć żeby nie zabrzmiało zbyt poważnie,bo wszystko fajnie ale na luzie ma być.Tylko z tej jednej rzeczy chciałabym żeby zdawał sobie sprawę... I jak mam mu dać do zrozumienia że tak bym chciała?? to tak ładnie brzmi i w pełni ujmuje sprawę ale jak?
Heh... "Brak innego wyjścia" użyłam jako skrótu myślowego obejmujące kilka zagadnień jak np: nacisk społeczny, często rodziny, albo chęć spełnienia oczekiwania partnerki, przez kochającego ją partnera (gdyby nie dziecko wstrzymałby się jeszcze). Mówiłam o ludziach, którzy się kochają (przynajmniej na takich wyglądają) i ciąża sprowokowała ich do takiej decyzji. Zresztą to nieistotne. Powinnam była napisać o "najlepszym wyjściu".
A jeśli chodzi o to, że jest to dla Ciebie poważna decyzja... Myślę, że Twój chłopak doskonale o tym wie, wydaje mi się, że dla niego również to ważna sprawa. Jeśli chcesz się jednak upewnić, że będzie zdawał sobie sprawę z tego co czujesz powinnaś mu to ładnie powiedzieć. I raczej na luzie się nie da, bo w końcu to jest poważna kwestia.
I takie pytanko - jaką odpowiedź chciałabyś usłyszeć (tak dosłownie)?
Po pierwsze wiek nie jest tu ważny, po drugie jakbyś uważnie zobaczyła na datę moich urodzin to nie mam 30 lat, po trzecie cały wątek przeczytałam bardzo uważnie. Po czwarte - sprawdź znaczenie słowa kleptomanka. Już się nie odzywam w tym temacie bo nie warto. Wiesz lepiej. Wszyscy piszą to co ja, ale nie ty wiesz lepiej. To szczerze piep... się.
Cytat:
Ms.Madzia -> przykro mi bardzo jak nie zrozumiałaś że pisząc po 30tce mam na mysli tylko Ciebie,bo nikt inny w tym wątku takich problemów z chamstwem i czepianiem się nie ma.
W przeciwieństwie do Ciebie niektórzy przeczytali cały wątek i napisali na temat.
Zaiste dziwne to zjawisko. Każdy, kto napisze coś nie po myśli koleżanki Karolci od razu jest fe i w ogóle dostaje od niej zalecenie, by czym prędzej spadał z tego tematu. I na dodatek jeszcze zarzuca mu się nieumiejętność czytania oraz bycie śmiesznym gburowatym chamem, tudzież kleptomanem (?!). 8)
Moim zdaniem to bardzo nieładnie, że autorka tematu dyskutuje tylko z tymi, którzy tłumaczą już x raz to samo tylko innymi słowy. Zakładając temat należy się liczyć z krytyką i koniec, a jak nie umie się jej przełknąć to nie trzeba się było rozwodzić na 18 stron.
Uważam, że ten temat jest zwyczajnym laniem wody i na dodatek jeszcze autorka poprzez swoje dziecinne obruszanie się podnosi niepotrzebnie ciśnienie innym użytkownikom oraz wszczyna zbędne spory.

PS> Wiem wiem...mam się nie ośmieszać i nie czytać tego wątku ani nie mieszać i w ogóle czytać ze zrozumieniem, bo tu wcale nie dubluje się tematu...Już spadam, ni ma mnie, ciao bella :lol:
Cytat:
Zaiste dziwne to zjawisko. Każdy, kto napisze coś nie po myśli koleżanki Karolci od razu jest fe i w ogóle dostaje od niej zalecenie, by czym prędzej spadał z tego tematu. Powiem ostatnią rzecz w tym temacie, Nilieth - dzięki za wytłumaczenie dokładnie co mam na myśli.
Kolejny przykład na to, jak różne oczekiwania wobec siebie mają kobiety i mężczyźni. Faktem jest, że żyje się tak naprawdę z partnerem pod jednym dachem - ale jego rodzina jest jego częścią, a kobiety mają takie zwyczajne odruchy pielęgnowania relacji. Mają do tego prawo, zatem nawet tą zazdrość o dziewczynę brata rozumiem.
wreszcie te paskudne flądry sobie poszły :D
P.S. już zaczęłam dostawać prywatne wiadomości że "te 'starsze' które tu za długo przesiadują mają to do siebie że się czepiają bez sensu bo myślą że wszystkie rozumy pozjadały a zamiast doradzić tylko mieszają" :) szkoda że nikt oprócz mnie wam tego nie napisze na forum tylko na privie...

Sue ->> nie chodzi o to że chciałabym usłyszeć jakąś odpowiedź,bo przy moim braku doświadczenia nie wiem czego się spodziewać i jak to powiedzieć.Chodziło mi o to,żeby ktoś napisał jak to u niego wyglądało,że np.Ty swojemu facetowi powiedziałaś "cieszę się że razem zamieszkamy ale musisz wiedzieć że to dla mnie poważna decyzja"? albo że traktuję to poważnie? coś w tym stylu...

jezebel ->> coś w tym jest,ale powiem Ci że nie jestem zazdrosna o rodzinę jako tako,w tym momencie się wtedy źle poczułam ale tak poza tym nie,wydaje mi się nawet że ta jego rodzina ma na niego dobry wpływ i to oni wpoili mu pewne wartości więc tym bardziej.
Więc zadaj sobie pytanie, czy niezbyt pozytywnie nastawiona rodzina ma Ci w czymś pomóc. Czy to pogłębi Twoją miłość do niego? Zapomnij o dopełnianiu formalności partnerskich. Kochaj go i nie bocz się o takie rzeczy. Niektóre sprawy należy olać.
Ej dlaczego niezbyt pozytywnie nastawiona rodzina?
Powiedział mi 2 dni temu,że jego mam się go nawet spytała czy planujemy zamieszkać razem po studiach a on jej powiedział że tak.I to ponoć było dla niej ok więc chyba nie jest negatywnie nastawiona.Chyba że się dobrze maskuje :p ale nie sądzę
może nie powiedziałby mi w takiej sytuacji żeby nie sprawić przykrości ale nie chciałby ze mną mieszkać,jakoś by się wykręcał a on w drugą stronę,to ja mam z tym problem...:)
Przepraszam , źle przeczytałam - tak się zasugerowałam na początku tego tematu, że odczytałam zamiast "ma na niego dobry wpływ" to "ma na niego niedobry wpływ". Sorki.
Nic się nie stało :)
Muszę tylko znaleźć sposób jak mu dać 'delikatnie' do zrozumienia,że traktuję tą decyzję poważnie i będzie ok :) tak żeby nie przestraszyć chłopaka ;p
hej Karola:)
po przeczytaniu Twojego 1szego posta znalazłam kilka nieścisłości w Twoich wypowiedziach i chciała bym żebyś mi je wyjaśniła, jeśli oczywiście możesz i masz na to ochotę:), a więc:
1. o co konkretnie Ci chodzi, jaki masz problem, bo nie mogę dojść do tego o co konkretnie pytasz, za dużo różnych wątków poruszyłaś w jednym poście, wiem że chciałaś opowiedzieć nam dokładnie co masz na myśli, ale moim zdaniem Ci nie wyszło bo się z deka zamotałaś
2. Jeśli chodzi o temat mieszkania razem po skończeniu studiów i tego, że jego rodzice są nastawieni na to, że nie sypiacie ze sobą razem to olej to centralnie, ponieważ w przyszłości to Ty będziesz mieszkać ze swoim facetem, a nie z jego rodzicami, i to co będzie się działo w waszym M4 to tylko wasza sprawa i nikomu nic do tego. Ja tak do tego tematu w swoim przypadku podeszłam i jest ok.
3. porozmawiaj ze swoim facetem na spokojnie, nie oczekuj od nas, żebyśmy ułożyły cały scenariusz waszej rozmowy i powiedziały Ci co konkretnie masz powiedzieć, to Ty powinnaś najlepiej wiedzieć co Ci leży na serduszku. Wierz mi, że nie będzie to łatwa rozmowa i na pewno któraś ze stron będzie niezadowolona lub rozczarowana, ale po takiej rozmowie "powietrze" w waszym związku będzie czystsze i przynajmniej dowiecie się czego tak naprawdę od siebie oczekujecie. Naprawdę rozmowa dużo daje, ja czekałam troszkę za długo i później był za duży żal do drugiej osoby o to, że mnie o pewnych planach nie informował. od tamtego czasu jak tylko jest jakiś najmniejszy problem to na bieżąco go rozwiązujemy.

mam nadzieje, że się jasno wysłowiłam w tym co napisałam, i zrozumiesz o co mi chodzi. czekam teraz na Twoje ustosunkowanie się do mojej wypowiedzi. Jeśli je uzyskam to będę brnęła w dalszą część tematu(postów). BUZIAKI i miłego dnia:)

ps. nie czekaj na odpowiednią sytuacje do rozmowy tylko działaj kobieto bo nie ma na co czekać!!
adziolina ->> dzięki za zainteresowanie tematem
Otóż stanęło na tym,że chcemy razem zamieszkać w przyszłym roku,tyle że oprócz tego że powiedział "i tak skończymy jak nasi rodzice" to nigdy nie rozmawialiśmy o przyszłości związku.Tylko o przyszłej pracy,miejscu zamieszkania.Ale jeśli chodzi o założenie rodziny to nic.Chciałabym mu dać do zrozumienia,że to zamieszkanie razem jest dla mnie ważną decyzją i chciałabym,żeby on też traktował to poważnie.

Z czym czekałaś za długo??

bo właśnie tego się boję,że tak zaczniemy razem mieszkać i tak będziemy tkwili kilka lat,ja będę chciała założyć rodzinę a on powie że nie planowaliśmy przecież

Głupio powiedziec facetowi "dla mnie to poważna decyzja i nie będe tkwić w konkubinacie do 30tki, jak się nie określisz to odejdę..." a tak to widzę :/ chciałabym tego uniknąć....
mówisz, że głupio Ci jest porozmawiać z facetem o waszej wspólnej przyszłości!!!!!!!!!! nie no witki i cycki mi opadają....... dziewczyno jeśli masz jakieś konkretne plany związane z waszym związkiem to mu po prostu powiedz, a nie owijaj w bawełnę, że chcesz ale nie chcesz masakra. KOMUNIKACJA = ZDROWE RELACJE W ZWIĄZKU. Jeśli będziesz nadal czekać i bić się ze swoimi myślami powiedzieć mu czy nie to zwariujesz, no i kolejna sprawa faceci to nie wróżki ani jasnowidze. Jeśli nie powiesz mu, że twoim zdaniem zamieszkanie razem łączy się nie tylko z podziałem obowiązków w domu tylko czymś głębszym jak np. założeniem rodziny, to on się nigdy tego nie domyśli!!!!! Albo spłoszysz tym wyznaniem faceta i powie Ci "do widzenia"- co będzie równoznaczne, że nie jest dorosły emocjonalnie i psychicznie i tylko sobie nim głowę zawracałaś, albo porozmawia z Tobą i wyjaśni Ci jak on widzi. nie bój się go on na pewno nie gryzie:)

ps. rozmowa o pracy i przyszłym miejscu zamieszkania to już coś:) no ale rozumiem że nie odpowiedział na Twoje główne pytanie, "czy to ma znaczyć, że ożenisz się ze mną i założymy rodzinę" no nie dziwie się że tego nie powiedział bo nie zadałaś mu tego pytania!!!!

ps2. spadam do pracy ustosunkuje się do Twojej odpowiedzi jak wrócę:* miłego dnia
uwazaj adziolino bo zaraz zostaniesz nazwana fladra :D
I kleptomanką :lol:
adziolina ->> wiem,że się nie domyśli
ale zauważ że jak facet się wypowiada w tej kwestii to sam podkreśla, że z nimi w tych sprawach najlepiej czekać albo jakoś 'delikatnie dać do zrozumienia' jak pisał Gurgun :) nie wiem jak delikatnie dać mu to do zrozumienia bo wiem,że powiedzenie wprost że dla mnie to coś więcej chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem

To miłego dnia :)

Ms.Madzia -> kleptomanka i chamka jest tu jedna (patrz wyżej) :p
W przeciwieństwie do Ciebie adziolina nie pisze głupot i nie zmienia tematu :]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia