ďťż

Staż - męskie spojrzenie na długotrwały zwiazek

BWmedia
Staż - męskie spojrzenie na długotrwały zwiazek
  Ostatnio tak sobie myslałem o moim związku. 3 lata zrobiły swoje, przyzwyczajenia, troszke stagnacji. Czy jest mi z tego powodu zle? Nie, lubie przyjsc do mojej kobietki, zrobić z nia obiad, obejrzeć film, pokochać sie(mimo, ze z poczatku jej sie nie chce ;)), ponarzekac, ze calymi dniami leniuchuje zamiast sie jakos porozwijac intelektualnie :P

Tylko, ze zawsze pojawia sie ten aspekt drugiej osoby, czy aby na pewno jej to odpowiada. Do pewnego momentu myslalem ze jest wszystko wporzadku, ze nasz tryb zycia jej odpowiada. Mi on nie przeszkadza, zawsze ma sie kogos pewnego przy boku(Tak, boje sie samotnosci). Ja jestem spokojniejszy, ona bardziej rozrywkowa, wyjsc napic sie, pobawic. Nie moge tylko zrozumiec czemu jej temperament nie przeklada sie na lozko(mala kloda :P), ale to problem na oddzielny temat. Nie powiem lubie zabawe, ale bez przesady, raz na jakis czas mi starczy. Zreszta wole "imprezowac"(nie lubei tego slowa)w dobrze znanym gronie niz isc gdzies do obcych. Moja Lady szybko zawiera kontakty z kolegami, w pewnym stadium naszego zwiazku zastanawialem sie czy Ona czasem nie ma wiecej kolego niz kolezanek. Panowie lubia z nia przebywac, nie wiem jak to okreslic "jest fajna"? Wiem tez doskonale, ze z czasem taka znajomosc konczy sie tak ze facet chcialby cos wiecej, a tego juz nie lubie("przesadzasz!").

Jednak przejdzmy do sedna. Chyba najbardziej intensywny znak dala mi rok temu, kiedy to pojawil sie "nowy przyjaciel". Sprawa oczywiscie zazegnana, troche stracila na zaufaniu, ale tak jak mam oceniac to chyba wszystko wrocilo do normy. Pojawilo mi sie w glowie pytanie skad ta cala szopka, zainteresowanie innym chlopakiem, zauroczenie?(raczej nie). Z takim stazem takie i takie problemy. Po rocznych przemysleniach nasuwa sie jedno rozwiazanie, trzeba troszke pozmieniac w zwiazku aby uodpornic druga osobe na konkurencje z zewnatrz. Nie mowie tu oczywiscie o chorobliwej zazdrosci, czy zamykaniu w zlotej klatce. Interesuje mnie jak pielegnowac nasze partnerstwo aby kazdy konkurent na horyzoncie byl na straconej pozycji. Wiem, wiem, nie da sie, ale sprobowac podniesc swoja wartosc w oczach drugiej osoby zawsze sie oplaci. Moze to zle zabrzmi, ale osobiscie uwazam sie za wartosciowego czlowieka(ze swieca szukac takich jak :P), chyba mam troszke podwyzszone ego, ale zeby tutaj ktos nie popadl w jakas skrajnosc i mnie nie zaczal obrazac od "zarozumialego chama", poprostu wynioslem to z domu. Co za tym stoi, otoz przy nastepnym "nowym przyjacielu", w stylu: "bede klamac aby sie z nim spotykac", poprostu moja kochana kobietka zostanie sama, wtedy juz staz nie pomoze.

Jednak aby nie dopuscic do takich sytuacji postanowilem napisac ten oto watek, najbardziej interesuja mnie wypowiedzi od par z dlugim stazem. Co jest sekretem tak dlugiego zwiazku? Co byscie poprawili? Czego oczekujecie od partnera(tego minimum, aby czuc sie dobrze). Nie chciałbym pieknych haseł, ale konkretne zachowania, sytuacje. Tak, chce zebrac baze pomysłów aby pozniej moc je realizowac :)


Musisz wprowadzisz cos "swiezego" , bo jak teraz pojawi sie dobry przyjaciel -wujek dobra rada , to zastapi Ciebie . Rozpisales to troche , a temat znany i poruszany na forum ,ale kazdy potrzebuje osobnej oceny syt :] Dlatego trzeba wprowadzac cos nowego , dla ciebie fajnie , milo i moze tak byc do konca . Ale dla bab jest inaczej , one same nie wiedza co mysla , co robia i czego chca hihi :lol:
Teraz nastapi atak ,3/4 panieniek tutaj napisze "ja taka nie jestem"" Ja jestem inna" "wiem co chce w zyciu " LOL
Bla bla bla bla :D Niech idzie na balety ,Ty posiedz w chacie przy piwku z kumplem i da vinci :headbang: Boisz sie samotnosci ,no jak cos sie ma wydarzyc , to sie wydarzy . Trzeba trzezwo patrzec na przyszlosc :D :nerd:
Cytat:
Ale dla bab jest inaczej , one same nie wiedza co mysla , co robia i czego chca hihi :lol:
Teraz nastapi atak ,3/4 panieniek tutaj napisze "ja taka nie jestem"" Ja jestem inna" "wiem co chce w zyciu " LOL
He, a ja wcale tak nie napiszę. Przyznam sie że czasem nie wiem czego chcę itd. Ale we wszystkim co robię staram się nie krzywdzić swojego mężczyzny. Już nie raz miałam różne sytuacje, ale zawsze w porę zdążyłam się "trzepnąć w łeb patelnią". Wszystko polega na samokontroli, trzeba nad sobą panować i umieć wyłapywać swoje chore akcje po czym sprowadzić samego siebie na właściwe tory. A jesli panienka nie umie nad soba zapanować to skutki są zawsze opłakane....

Trzeba mieć POKORĘ. A nie uważać, żę "wszystko mi się należy", tak jak to robią niektóre laski...

Sorry za ot.
Cytat:
Co jest sekretem tak dlugiego zwiazku? Nie ma takich sekretow, recept,czy lekarstw.
Ludzie rozchodza sie w roznych fazach swego zycia,bez wzgledu na to czy bylo tych lat 3 czy 20.
Jednym zmieniaja sie idee,cele & wartosci. U drugich, wszystko sie wypala.
Cytat:
Tak, chce zebrac baze pomysłów aby pozniej moc je realizowac Jesli ich realizacja jest zalezna tylko i wylacznie od ciebie-to dupa z tego.


Stwierdzam, że każdy z moich poprzedników ma rację. To temat - rzeka, i nie ma tu prostych reguł. Siebie znasz, ale czy znasz ja na tyle dobrze, że będziesz potrafił odgadnać, czego tak naprawde potrzebuje??? 3 lata to wcale nie tak wiele, i to, że juz zauważasz, że jest "coś nie tak" nie wróży dobrze.
Troszkę się z Tobą evika nie zgodzę. Każdy kto kocha i kto jest w dosyć długim związku zastanawiał się chociaż raz czy rzeczywiście to jest to, czy rzeczywiśćie ona chce ze mną być itp...każdy kto kocha zastanawia się, czy tej drugiej połówce jest ze mną dobrze, czy ona dalej chce ze mną być. Jest jedna bardzo prosta rada. Ponieważ miłości i tak siłą zatrzymać się nie da, rób wszystko jak najlepiej umiesz. Kochaj ją, pokazuj jej to, jak pisali poprzednicy kup kwiat, zrób niespodzianke, zabierz ją nad wode mów jej jak wiele dla ciebie znaczy...po prostu kochaj ją...wtedy jeśli ODPUKAĆ nie uda się nie będziesz miał żalu do siebie, będziesz pewny że zrobiłeś wszystko dla WASZEGO związku, a jeśli on się skończył to znaczy, że ta 2 osoba coś zawiniła. Albo było jej za dobrze, albo....to już zostawmy jej.
Ja jestem z moją ukochaną też troszke ponad 3 lata, ona teraz studiuje a ja pracuje. Co wtorek i czwartek przychodze wieczorem po nią na przystanek gdy wraca z uczelni, albo czekam koło domu na przystanku. Kilka tygodni temu wracala busem i widzialem, ze rozmawia z jakims kolesiem (kolega ze studiów). Na początku wkurzylem się, ale potem na spokojnie przemyslalem ze nie miałem rzadnych podstaw do tego i ją przeprosilem za to. Ona mi mowi, ona mi pokazuje ze mnie kocha. Ja jej przeciez sila nie utrzymam, żeby nie rozmawiala z kolegami- to już jest milosc chora. Ufamy sobie, widzimy się codziennie prawie, piszemy, telefonujemy...wiem, ze musze dac jej odetchnac bo wole żeby mogla spokojnie isc na uczelnie niż żeby potem tez zyla w stresie ze cos jej wytkne. Bardzo duuuzo rozmawiamy, znamy się już troszke (cale liceum w jednej lawce), i teraz poznajemy się znow na nowo jakby, bo w innych rolach. Ja pracuje a ona zdobywa wyksztalcenie. A co do tego czego bym chcial od swojego zwiazku....? hmmm chyba już niczego. Mam kochającą dziewczyne, sam ją kocham ponad zycie, chcemy ze soba być, jest nam razem dobrze....a co czas pokarze to się okarze...wiem tylko ze taka „chora” zazdrosc NIC nie wnosi w związek a może kobiete osaczyc i wtedy może być niemiło....Tak więc staraj się zyc jakby każdy dzien miałby być ostatnim z Twoja ukochana....okazuje jej to a będziesz z nia dlugo nawet tysiac lat...Powodzenia i jestem pewny ze ci się uda.
Nepon chyba sporo jest dziewczyn ktore postepuja jak Twoja.Ja mialem podobna sytuacje,z tym ze jej "koledzy" nie hamowali sie wogole.Ile bylo o to klotni,bo o ile normalna znajomosc jestem w stanie zrozumiec,to kiedy ktos pisze do mojej dziewczyny ze dla niej by zostawil wszystko i jak bardzo ja kocha to wlacza mi sie czerwona lampka i sie wkurzam.Zwiazek sie skonczyl i mimo zapewnien ze kocha tylko mnie,jakos dlugo nie cierpiala i zaraz po mnie zwiazala sie z owym kolega..To jest typ dziewczyny wlasnie,ktora ma wiecej kolegow niz kolezanek,ktora wszyscy lubia etc. Ja w tej chwili juz bym sie bal z kims takim zwiazac,bo widze co z tego moze wyniknac.Nigdy nie umiala stanowczo powiedziec,zeby ktos sie od niej odczepil,moze ona lubi byc tak adorowana,lubi byc w centrum zainteresowania?Nie wiem i cale szczescie mnie juz to nie dotyczy.W kazdym badz razie ja na Twoim miejscu naprawde bym uwazal.
SIG , ale z czym sie nie zgadzasz??? W swoim poście odniosłam sie do wypowiedzi poprzedników, a dorzuciłam tylko jedno zdanie od siebie.
Przede wszystkim trzeba duzo rozmawiac, i odpowiednio "wychowac" sobie dziewczyne, ze tak powiem :P nie mozna tworzyc sytuacji, w ktorej ona wie, ze chocby nie wiadomo co odwalila to i tak bedziesz na jej zawolanie. Musisz byc wyzwaniem dla kobiety, kiedy doprowadzisz do tego ze to ona za Toba bedzie latac, nikt inny jej nie zamaci w glowie :D

A co do zazdrosci, to fakt, nie mozna przesadzac. Ale jednak trzeba uwazac.. W obecnym zwiazku mialem sytuacje z takim "kolega" dziewczyny. A przy tym mnie dosc chamsko oklamywala (nie bede sie w szczegoly zaglebial ;] ) to ja zostawilem z miejsca. Dwa dni i przyleciala z placzem i ckliwymi tekstami :D i juz dlugo jest jak powinno byc ;]
Cytat:
3 lata to wcale nie tak wiele, i to, że juz zauważasz, że jest "coś nie tak" nie wróży dobrze. Tylko z tym się nie zgadzam, reszta jest wporządku :-)
SIG, rozumiem. Ja jednak patrze na to z perspektywy mojego wieku, i stażu (zwiazek pow 20 lat). I niestety wiem,ze często tak jest, ze kobiety nie znaja samych siebie. (mężczyzni czsem zreszta też).
Cytat:
He, a ja wcale tak nie napiszę. Przyznam sie że czasem nie wiem czego chcę itd. Ale we wszystkim co robię staram się nie krzywdzić swojego mężczyzny. Już nie raz miałam różne sytuacje, ale zawsze w porę zdążyłam się "trzepnąć w łeb patelnią". Wszystko polega na samokontroli, trzeba nad sobą panować i umieć wyłapywać swoje chore akcje po czym sprowadzić samego siebie na właściwe tory. A jesli panienka nie umie nad soba zapanować to skutki są zawsze opłakane....

Trzeba mieć POKORĘ. A nie uważać, żę "wszystko mi się należy", tak jak to robią niektóre laski...

Sorry za ot.
chcialbym miec taka kobiete jak Ty :clap: :clap: :clap:
Ja, zanim poznałam swojego obecnego chłopaka zawsze lepiej się czułam w męskim towarzystwie. I to, że mam chłopaka nie zmini, że nagle znajdę sobie 3 koleżanki, a stare kontakty i znajomości odrzucę tylko po to, żeby nie dawać chłopakowi powodów do chorej zazdrości. Wiem, że wielu powie, że przyjaźni między kobietą a mężczyzną nie ma. Ja uważam jednak inaczej. Kocham jednego i wielość kolegów tego nie zmieni.
Cytat:
Tylko z tym się nie zgadzam, reszta jest wporządku :-) Evika ma racje. 3 lat to niewiele. Nie mysl sobie,ze idylla bedzie trwala wiecznie,a najwiekszym problemem bedzie czyjes spojrzenie.
Czlowiek to nie towar z "Lifetime Guarantee". Ludzie sie zmieniaja,dorastaja,madrzeja albo i glupieja.
Najlepiej cieszyc sie tym co jest teraz.
Nie mówie ze 3 lata to duzo. Chodziło mi o fragment:
" jesli juz zauważasz, że jest "coś nie tak" nie wróży dobrze".
Tylko o tym mówie a nie, ze 3 lata to duzo czy malo :*

Pozatym tez uwazam, ze nalezy cieszyc sie obecna chwila, ale niektorzy moze lubia planowac swoja przyszlosc :), a jesli to nie wypali to znaczy, ze albo ktos sie za malo staral, albo komus bylo za dobrze, 3 opcji juz nie ma :],
ale jesli mezczyzna sie stara i wszystko robi dla kobiety, zeby bylo jak najlepiej to gdzie ON popelnił błąd ze cos sie poszlo walic...? Wtedy wina chyba nie lezy po jego stronie...
SIG
Jeśli juz wali się zwiazek, to zazwyczaj nie jest tak, że tzw "wina" lezy po jednej stronie. Słowo wina ujęłam celowo w cudzysłów, bo czesto niektóre cechy partnera zauważamy dopiero po jakims czasie.
Moje słowa:" jesli juz zauważasz, że jest "coś nie tak" nie wróży dobrze".
Zwróc uwagę na taka rzecz, ze to ma podwójna wymowę, bo zarówno fakt, że on stwierdza, że coś jest nie tak, jak i to, że moze byc coś nie tak, wskazują na :"winę" jednego, badż drugiego.
Tzn, jasniej: Podejrzenia moga byc też winą, czasem nawet wiekszą.
Dzięki evika :-) ale dalej czegoś wybacz nie rozumiem, albo nie chce zrozumiec niewiem :P. Ja jestem ze swoja ukochaną ponad 3 lata i tez jak grom z jasego nieba spadło na nas jak zobaczylismy po blisko roku jak jestesmy rozni, calkowicie inaczej okazywalismy sobie uczucia i duzo duzo wiecej, ale teraz z czasem ja i ona widzimy co nas rani, jak chcemy byc traktowani, ona widzi co denerwuje mnie a ja czego mam nie robic jej...i to zaczynajac od najprostsztych rzeczy konczac niewiem na czym, ale staramy sie tak robic w kazdej dziedzinie...zamiast kłótni to bardziej sa teraz, roznice zdac...wynikajace z tego, ze niebylismy jeszcze w danej sytuacji razem i nie mielismy mozliwosci poznac sie w tej wlasnie sytuacji. Mimo wszystko oboje strasznie chcemy byc razem i wierzymy, ze nam sie to uda....
To właśnie jest istota udanego związku: starac się zmienic, co mozna (u siebie przede wszystkim), a zaakceptować to, co nie bardzo nam się podoba u partnera, lecz mimo to go kochamy. To, rzecz jasna nie jest receptą na wszystko, ale jesli Ty i Twoja partnerka macie takie podejscie, to wg mnie macie szanse na udany związek..:)
Cytat:
Przede wszystkim trzeba duzo rozmawiac, i odpowiednio "wychowac" sobie dziewczyne, ze tak powiem :P nie mozna tworzyc sytuacji, w ktorej ona wie, ze chocby nie wiadomo co odwalila to i tak bedziesz na jej zawolanie. Musisz byc wyzwaniem dla kobiety, kiedy doprowadzisz do tego ze to ona za Toba bedzie latac, nikt inny jej nie zamaci w glowie :D

A co do zazdrosci, to fakt, nie mozna przesadzac. Ale jednak trzeba uwazac.. W obecnym zwiazku mialem sytuacje z takim "kolega" dziewczyny. A przy tym mnie dosc chamsko oklamywala (nie bede sie w szczegoly zaglebial ;] ) to ja zostawilem z miejsca. Dwa dni i przyleciala z placzem i ckliwymi tekstami :D i juz dlugo jest jak powinno byc ;]

to jest jedna z najmądrzejszych odpowiedzi jakie tu zobaczyłem :P

druga to:
Cytat:
To właśnie jest istota udanego związku: starac się zmienic, co mozna (u siebie przede wszystkim), a zaakceptować to, co nie bardzo nam się podoba u partnera, lecz mimo to go kochamy. To, rzecz jasna nie jest receptą na wszystko, ale jesli Ty i Twoja partnerka macie takie podejscie, to wg mnie macie szanse na udany związek.. jakby jedno z drugim połączyć to macie recepte na długi związek,
trzeba połączyć to tak aby ona była świadoma waszej miłości i jednocześnie była świadoma tego że jak zrobi coś głupiego to ją zostawicie, tak o "z miejsca"
Troszke watek skrecil na zle tory.

Nie rozwazamy tutaj mojej konkretnej sytuacji, tylko chcialbym poznac wasze opinie, doswiadczenia na temat dlugich zwiazkow? Co je zabilo? co je wzmocnilo?

Padlo juz kilka fajnych okreslen, ale np. nie z wszystkimi moge sie zgodzic. Konkretnie chodzi mi o probe akceptacje zachowania partnera. Zamienilbym to na pomoc w niwelowaniu tych wad. Z samej definicje wady sa zle i tego sie trzymajmy.
Mysle ze bardzo duzo zalezy od osobowosci i silnej bardzo silnej woli. Jesli kocha sie partnera i rzeczywiscie chce sie z nim byc, to dla niego dla WSPOLNEGO zwiazku postara sie zmienic i zniwelowac do zera to co sprawia przykrosc partnerowi...u mnie na poczatku bardzo trudno bylo sie zmienic, jakis brak motywacji czy niewiem co....ale od ponad 2 lat...wystarczy, ze sobie powiem koniec i tak jest...staram sie a poki co nie przychodzi mi to wcale trudno...mowie tu o zachowaniach ktore mogą rozwalic nasz zwiazek, ale np...plucia jak niewiem co nie moge sie oduczyc...pewno na to jeszcze potrzebuje czasu...za duzo grania w pilke :],
a jesli chodzi o zachowania partnerki to co mi pomaga....? chyba akceptacja, to co dała w sobie zmienić to zmieniła i za to jestem z niej dumny, a to czego się nie dało zmienić to trudno...akceptuje się tak jak jest, albo się zrywa i szuka innego jak kto już woli...
nepon! Bądź realistą. Nie zniwelujesz wszystkich wad. Cechy i zachowania partnera mozemy podzielic na takie, których nigdy w zyciu nie zaakceptujemy, oraz na takie, mimo których jednak kochamy, i akceptujemy. Jeśli masz wizję,że uda Ci sie tak partnera zmienić, by wszystko Tobie odpowiadało, jest utopią. Poza tym, jaki to ma sens?
Cytat:
Przede wszystkim trzeba duzo rozmawiac, i odpowiednio "wychowac" sobie dziewczyne, ze tak powiem nie mozna tworzyc sytuacji, w ktorej ona wie, ze chocby nie wiadomo co odwalila to i tak bedziesz na jej zawolanie. Musisz byc wyzwaniem dla kobiety, kiedy doprowadzisz do tego ze to ona za Toba bedzie latac, nikt inny jej nie zamaci w glowie Czyli wyrachowana manipulacja jest wlasciwym wyjsciem ?!
Cytat:
trzeba połączyć to tak aby ona była świadoma waszej miłości i jednocześnie była świadoma tego że jak zrobi coś głupiego to ją zostawicie, tak o "z miejsca" Sama swiadomosc bycia w zwiazku powinna wystarczyc.
Nie wyrachowana manipulacja, tylko zrozumienie psychiki kobiety na tyle, na ile jest to mozliwe.

I juz nie raz spotkalem sie z tym, ze dziewczyna nie rozumie, co znaczy "swiadomosc bycia w zwiazku".
Jestem w związku od kilku dobrych lat i mogę podzielić się kilkoma spostrzeżeniami.U mnie wyglądało to tak.Jestem osóbką która lubi męskie towarzystwo i tak też było od dawna, że w moim otoczeniu pojawiało się wielu Panów.Nie mówię tu o zdradzie czy przesadnym flirtowaniu choć nie ukrywam, że kobiety a także i ja lubię czasami rozpalić męską fantazję, pobudzać zmysły i co tam jeszcze u Panów można poruszyć w tym względzie.Ale w związku z tym faktem stoczyłam całą gromadę bitew z moim mężczyzną.Nie wystarczały tłumaczenia, że to tylko kolega, przyjaciel czy znajomy z pracy.Facet wpadał w furję do tego stopnia, że kontrolował mnie na każdym kroku mojego życia.Tworzył coś na kształ "złotej klatki".Ta chorobliwa zazdrość sprowadziła mnie do czynu jakim jest kłamstwo.Ktoś sobie pomyśli trzeba było przestać flirtować i rozmawiać z tymi facetami a przynajmniej nie dawać mu (naocznych) powodów do zazdrości.Po pierwsze nigdy nie widział mnie z żadnym mężczyzną na osobności czy żebym się z jakimś umawiała na boku.To były tylko jego domysły, bo naprawdę tego nie robiłam i nie miałam w ówczesnej sytuacji takiej potrzeby.Chciałam mu za wszelką cenę wytłumaczyć, że to co mówię jest prawdą i nie ma żadnych powodów do zazdrości, bo ja chcę jego tylko jego.Taka sytuacja miała miejsce przez kilka miesięcy i doprowadziła do kompletnego wyczerpania psychicznego zarówno u mnie jak i u mojego partnera.Wtedy sflrustrowana i bezsilana na jego poczynania coraz bardziej się od niego oddalałam.I dopiero wtedy zaczełam szukać pocieszenia w innych męskich ramionach.Zaczełam kłamać, kręcić i co tam jeszcze.I tak przecież zawsze byłam o to obwiniana(niesłusznie).Pojawiło się zauroczenie drugą osobą, które dość szybko zmierzało w kierunku cielesnym.To trwało jakiś miesiąc i nagle w krytycznej, prawie podbramkowej sytuacji kiedy usłyszałam "zostaniesz u mnie na noc"
wszystko pękło.Nie mogłam tego zrobić.Właśnie te 5 sekund w moim życiu i te 5 słów uświadomiło mi jak bardzo kocham.Byłam szczera i mimo, że mógł mnie zostawić bez dwóch zdań, bo dałam mu ku temu powody- on zrozumiał.Było warto.To najważniejsze 5 sekund w moim życiu, zmieniło wszystko.Miłość smakuje inaczej a seks to sama rozkosz.
Eviko 100% racji. Mam naście lat doświadczenia w małżeństwie i uważam, że podstawą jest zaufanie i to obustronne i wzajemne dopasowanie się. Okres nażeczeństwa to okres godowy (piękne piórka itp) a stały związek to długie docieranie się, to zmiana pewnych swoich postaw i oczekiwań oraz akceptacja cech i postaw drugiej strony. Tylko tyle i aż tyle.
Cytat:
Nie wyrachowana manipulacja, tylko zrozumienie psychiki kobiety na tyle, na ile jest to mozliwe. Nawet sie nie staraj zrozumiec kobiete. Po prostu kochaj jaka jest.
Cytat:
I juz nie raz spotkalem sie z tym, ze dziewczyna nie rozumie, co znaczy "swiadomosc bycia w zwiazku". Skoro musisz o tym przypominac,to jestes w "zwiazku" w pojedynke.
Uwazam, ze jako tako wiedzac co ona tam sobie moze myslec latwiej o udany zwiazek. No ale moze za mlody jestem :)

Heh.. fakt, w pojedynke. Dlatego w takich wypadkach konczylo sie na byciu w pojedynke bez zwiazku ;)
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia