ďťż

Wymuszony celibat i religia a moje uczucia

BWmedia
Wymuszony celibat i religia a moje uczucia
  Dziewczynę poznałem już 2003 roku. Zakochałem się, jednak wiele miałem chwil zwiątpienia. Znacznie różniłem się od niej, jednak nie zwracałem zbytniej uwagi na te różnice. Nasze przygody seksulane były pierwszymi w naszym życiu. Pełny seks uprawialiśmy dopiero 3 lata po naszym poznaniu, chociaż ja chciałem tego wcześniej. Moja dziewczyna też tego chciała, jednak miała wiele obaw i blokad z powodu katolickiej religii w której została wychowana.

W 2008 roku moja dziewczyna boleśnie zachorowała, jednak ja wpomagałem ją i byłem przy niej każdego dnia. Moja dziewczyna swoją nietypową chorobę uznała najpierw za karę od boga a potem za dar od boga, który sprowadził ją na właściwą drogę.

Musiałem latać codziennie od kościoła i od jej matki wysłuchać się fanatycznych opowieści o woli bożej i szatanie. Ostatecznie zostałem ateistą i dobrze mi z tym. Jednak światopogląd mojej dziewczyny teraz bardzo się różni od mojego. Zostałem przymuszony do celibatu i podobno po ślubie będzie inaczej.

Ale ja z nią jestem tylko z litości. Nie chcę jej skrzywdzić bo to bardzo dobra uczuciowa dziewczyna. Sam też chcę mieć kogoś, kto mnie zrozumie. Ale nie chcę się z nią żenić. Zawsze miałem wątpliwości co do naszej przyszłości, ale teraz już wiem, że nie dam jej tego, czego ona chce. A ona nie da mi tego, czego ja chcę.

Już prawie rok cierpię z powodu braku seksu a ona myśli, że moje podejście do seksu oznacza, że nie kocham jej prawdziwie. Już nawet masturbacja mnie nie uszczęśliwia. Chcę innego życia, wpadam w osobisty smutek i samotność. Ale nie chcę też od mojej dzieczyny odchodzić bo wiem, że wtedy czegoś mi będzie brakować. Nie chcę też jej krzywdzić, zrywając z nią. Spędziliśmy ze sobą sporo czasu, ale sam sobie udowodniłem, że już bardziej jej nie pokocham, szczególnie gdy ona została wierną katoliczką a ja ateistą.

Czuję że w tym związku jestem jak w złotej klatce. Mam mądrą i kochającą dziewczynę, ale ja potrzebuję czegoś więcej, czegoś innego. Najgorsze jest to, że moje ateistyczne spojrzenie na świat uznawane jest przez moją dziewczynę za gorsze od katolicyzmu. Moja dziewczyma mówi, że ratuje moją duszę. Mam dość słuchania tych bredni o szatanie, życiu wiecznym, prawach objawionych i innych teologicznych wymysłach ludzi. Nie mówię, że katolicy są gorsi. Są tylko inni ode mnie!

Jestem dość nieśmiały wobec płci przeciwnej pomimo swojego wieku. Nie jestem wogóle egoistyczny i często przez to cierpię. Chciałbym jednak Waszych przemyśleń i porad. Wiedzcie że piszę na tym forum, aby chociaż trochę zaznać ukojenia pomagając w problemach innych osób.


rzuć i uciekaj jak najdalej od takich porąbanych ortodoksów, dla których ważniejsze są ichnie urojenia od Twojego dobra.
Naprawdę, za dużo was dzieli, ciągle będą awantury o boga i religie..
I przenigdy nie bądź z kimś z litości. Nigdy nie będziesz w pełni szczęśliwy w czymś takim.
Uciekaj, powiadam, i się nie oglądaj..
Zgadzam się w pelni z kicią. Bo niby jak wyobrażasz sobie taki związek, nawet po ślubie? Seks raz w tygodniu i to "po bożemu"? A Ty, wydaje się, że potrzebujesz tego kontaktu cielesnego zdecydowanie więcej (co mnie nie dziwi.) Uciekaj, póki jeszcze się z nią nie ożeniłeś, a rodzina lubej nie grozi Ci wiecznym potępieniem, jeśli ją rzucisz.
Głęboko, naprawdę głęboko współczuję. Ja szybko wyplątałam się z takiego związku, bo czułam zamykającą się klatkę.
Uciekaj. Nie będziesz szczęśliwy. I każdego dnia będzie coraz gorzej.
Dałeś temu szansę, ale przecież nie masz wrażenia zmiany na lepsze.
A ona tylko buduje w Tobie poczucie winy i świadomość bycia gorszym.

Działaj. Wartościowy mężczyzna, którym jesteś, znajdzie kobietę, z którą będzie szczęśliwy.


Zgadzam się z poprzedniczkami - przykro mi to mówić, ale nic nie będzie z tego związku. Zbyt wiele Was dzieli, ona nie zaspokaja Twoich potrzeb, Ty nie jesteś w stanie dać jej satysfakcji, ona widzi w Tobie kogoś gorszego, a Ty pod jej wpływem się tak czujesz - mnie to wygląda jak praktycznie toksyczny związek. Może ona ma "dobre intencje" i chce Cię "zbawić", ale nie dasz rady w żaden sposób naprawić sytuacji.
Uciekaj, póki nie zmarnowałeś przy niej całego życia.
Cytat:
Ale nie chcę się z nią żenić. Powtórzę się: skończ to teraz.
Cytat:
A ona tylko buduje w Tobie poczucie winy i świadomość bycia gorszym. Będzie mi brakowało jej uczuć, uśmiechu, sprawiedliwości. Będzie mi jej ogromnie szkoda, gdy zostanie skrzywdzona przeze mnie i będzie cierpieć, gdy ją zostawię. Ona mnie kocha takim jakim jestem, ale ma nadzieję, że w końcu poznam tą jej katolicką prawdę. Dla niej nawet idę do kościoła i stoję tam jak idiota oglądając te przedstawienia z kadzidłem i opłatkiem.

Nie chcę jej do niczego przekonywać gdyż w religii znajduje ona pocieszenie w życiu, którego przecież kiedyś mocno potrzebowała i teraz nadal potrzebuje. Na pewno się gorliwie modli o moje nawrócenie.

Ja jej tylko szkodzę, gdy kuszę do seksu i opowiadam nasze miłosne przeżycia. Krzywdzę ją tym samym. I nadal ją kocham, ale nie w ten sposób, aby się z nią związywać na zawsze.

Religia jest źródłem podziałów. Ja o tym wiem. Tu nie chodzi tylko o seks, ale ogólnie o światopogląd. Jest we mnie zbyt wiele uczuć. Może jakiś psycholog pomoże mi podjąć decyzję? Ale moja dziewczyna leczyła się u psychologa, który poradził jej na początku, aby się ze mną udać do sanktuarium w Częstochowie. Ja nie chcę trafić na takiego psychologa (nieraz byłem w tym sanktuarium i niczego niezwykłego tam nie poczułem, nawet jako jeszcze wierzący).

Moja dziewczyna stara się bardzo okazywać mi miłośc, ale wtedy jest jeszcze tylko gorzej. Większa presja i większe poczucie winy. Nigdy na nią nie powiem złego słowa. Po prostu ja jestem inny ale nie gorszy od niej.
Nie kocha Cię takiego, jakim jesteś. Wtedy nie czułbyś tak silnej presji i poczucia bycia gorszym.

Oczak, albo zranisz ją teraz, albo tuż przed ślubem, uciekając jak największy ****. Poważna rozmowa i działaj.
Kompletnie do siebie nie pasujecie i będziecie się ze sobą tylko męczyć. Rozbieżność światopoglądu akurat w sferze jaką jest religia jest niezwykle szkodliwa, szczególnie tak wielka jak w Twoim związku. Napisałeś, że nie chcesz się z nią wiązać na zawsze, a przecież takie jest założenie, gdy podejmuje się decyzję o związku (choć wiadomo, że zawsze coś może stanąć na przeszkodzie jego realizacji). Wg mnie skrzywdzisz ją bardziej jeśli będziesz zbyt długo zwlekał z podjęciem trudnej decyzji o rozstaniu.
Trudna decyzja przed Tobą, tym bardziej że darzysz ją silnym uczuciem. Z jednej strony to coś cudownego, coś co nie zdarza się często, a już na pewno nie każdemu. Jednak jest tu pewien niuans. Wychowana w wierze katolickiej piszesz, ale z opisu to bardziej na fanatyzm mi wygląda, czysty moher pierwszej jakości. Nie liczyłbym w tym przypadku na cudowną metamorfozę dziewczyny po ślubie. Skoro po bożemu, to tylko klasycznie i w celach reprodukcyjnych. A już na pewno zapomnij jakichkolwiek urozmaiceniach w łóżku. Kiedy wpadniesz na jakiś pomysł to dostaniesz ale różaniec żeby się od szatańskich myśli odgonić. Tak to widzę.
Hej!Mysle ze na poczatku powinniscie sczerze pogadac. Najlepiej jakbys wyjasnil jej ze taki uklad Ci nie pasuje i ze dluzej tak nie wytrzymasz...Ona pewnie zdania nie zmieni i bedzie cierpiala ale skoro to taka dobra i wartosciowa dziewczyna to zasluguje na to zeby znac prawde. Ale i Ty zaslugujesz na to zeby byc szczesliwym w zwiazku, absolutnie nie powinienes byc z nia z litosci, wtedy tylko krzywdzisz i siebie i ja!Nie ma co odkladac na pozniej...zycie ucieka!Jeszcze jedna rzecz zastanawia..czy byles zadowolony ze zwiazku z nia przed choroba?
A skąd wiesz, że skrzywdzisz ją, odchodząc?
Może, suma summarum (czy jak to się pisze :lol: ), wyzwolisz ją, dasz jej nowy start.
jezeli teraz odejdziesz - poboli, poboli, i przestanie. Jesli z nia zostaniesz - bedzie bolalo cale zycie. I ciebie i ją.
Naprawde mniej krzywdy wyrzadzisz odchodzac teraz. Zostajac 'jeszcze chwile' z kazdym miesiacem utwierdzasz ja w przekonaniu ze wiazesz z nia powazne plany.

Widze drugie dno, ale moze mi sie wydaje... "Jestem dość nieśmiały wobec płci przeciwnej pomimo swojego wieku."
Jestes z nia bo boisz sie ze nikogo juz nie znajdziesz? Boisz sie znowu spotykania sie z kobietami?

litosc, poczucie winy, strach, presja - to nie sa rzeczy na ktorych sie buduje zwiazek. zostaw ja, tak bedzie lepiej dla obojga...
Cytat:
Zostałem przymuszony do celibatu i podobno po ślubie będzie inaczej. oczak ludzie się nie zmieniają tak bardzo.
Cytat:
Skoro po bożemu, to tylko klasycznie i w celach reprodukcyjnych. A już na pewno zapomnij jakichkolwiek urozmaiceniach w łóżku. Kiedy wpadniesz na jakiś pomysł to dostaniesz ale różaniec żeby się od szatańskich myśli odgonić. Tak to widzę. Moja dziewczyna sama się irytuje tym, że religia nakazuje jej seks bez oderwania od prokreacji. Nawet jeśli kiedyś pójdzie za swoimi pragnieniami, wystarczy że coś się wydarzy cieżkiego w życiu, a ona znowu to uzna za znak od boga i będzie mu bardziej posłuszna.

Czuję złość do religii bo widzę, jak wiara programuje i kieruje ludźmi! Jej matka jest fanatyczką, wychowała się na wsi, gdzie są same zabobony. No i matka ciągle miała na moją dziewczynę taki nacisk. Nie dziwię się, że teraz jest jak jest.

No i nie chcę, aby moja dziewczyna co miesiąc opowiadała obcemu facetowi w sukience, co robiła w łóżku i co miesiąc przyżekała, że się poprawi.

Macie wszyscy rację. Kto z Was miał jeszcze takie przeżycia, jak ja?
Cytat:
Czuję złość do religii bo widzę, jak wiara programuje i kieruje ludźmi! To nie religia jest zła tylko ludzie rozumiejacy ją w tak debilny sposób. No i Ci którzy każa tak a nie inaczej pewne sprawy rozumieć...ale to temat rzeka.

Co do twojego problemu to radzę uciekać. Nie dość że na pierwszy raz sie naczekasz to potem bedziesz miał i tak straszną lipe jeśli chodzi o zadowolenie i spontan w lóżku...
Odejdziesz, predzej czy poźniej znajdziesz inną kobietę, z którą pewnie bedziesz bardziej szczesliwy a ona... no cóż, w najgorszym wypadku uzna to za znak od Boga ;)
Nie złość się na religię, tylko na głupotę ludzi. Religię trzeba umieć wyznawać - zdaje się, że główną przesłanką chrześcijaństwa jest miłość. Tylko dlaczego do kościoła, a nie do drugiego człowieka? To z Twoją dziewczyną i jej rodziną jest coś nie tak.
Tez uważam, że religie to syf, dlatego absoltunie nie wybrażam sobie być z jakimś ortodoksem. To byłoby dla mnie nie do przeskoczenia, miałby całkiem inne poglądy i byłby przez to zupełnie innym człowiekiem - a w związxku chodzi chyba o to, żeby nadawać na podobnych falach.

Myślisz, że ją skrzywdzisz jak odejdziesz? Jak na razie, to ona krzywdzi Ciebie, bo zupełnie się z Tobą nie liczy. A rozstanie będzie dla Was ulgą, Ty sobie znajdziesz ateistkę, a ona jakiegoś kościelnego ministranta i wszyscy będą szczęśliwi.

Nie licz na to, że po ślubie się cokolwiek zmieni - oceniaj sytuację po tym, co się dzieje w tym momencie, zamiast liczyć na przemiany. Jeżeli dziewczyna się teraz z Tobą nie liczy, to po ślubie też nie będzie.
Wiej gdzie pieprz rośnie.
Cytat:
Czuję złość do religii bo widzę, jak wiara programuje i kieruje ludźmi! Oj przesadzasz, cały marketing i PR jest w większości oparty na manipulacji. Cała władza jest również oparta na manipulowaniu i wywieraniu wpływu - Machiavelli 450 lat temu o tym już wspominał ;)

Jak ktoś potrafi się ogarnąć to nie da się zaprogramować na jedną stronę :)
Cytat:
To nie religia jest zła tylko ludzie rozumiejacy ją w tak debilny sposób. No cóż, Katechizm Kościoła Katolickiego to pełny i jednoznaczy kodeks życia dla katolików, w którym każde słowo zostało przemyślane, jest ciągle aktualizowane i jednoznacznie zatwierdzone przez papieża. My wszyscy na tym forum więc ciężko grzeszymy. Akurat o religii wiem wiele i właśnie dlatego mi się jej odechciało. Debilne rozumienie religii to wiara i myślenie, które nie jest zgodne z oficjalnym stanowiskiem kościoła katolickiego.

Religijni ludzie nie akceptują wielu podstawowych cech człowieczeństwa i walczą z nimi. Wiele zachowań człowieka uważają za wynik działania szatana. Takim działaniem jest np. seksualne życie człowieka poza związkiem małżeńskim i oderwaniem od otwartości na poczęcie nowego życia.

Odchodzę od tematu, ale przeżycia w moim związku sprawiły, że do różnych systemów wierzeń podchodzę jak do obcych systemów kulturowych. Interesuję się nimi, ale nie identyfikuję.
Tak jak mówiłem, nie religia jest zła sama w sobie a ludzie... watykan i cała reszta tej piramidy... Robią ludziom wode z mózgu. Dla nich cel nadrzedny to ubogie i głupie społeczeństwo, najlepiej wielodzietne bo to krok do ubóstwa i gorszego wykształcenia... takie społeczeństwo chłonie jak gąbka ich dyrdymały i przynosi kasiorkę do kościołów.
Na tym koncze off. Co Ty masz zamiar teraz zrobić w związku ze sprawą?
Kup sobie książkę OSHO pt "Seks się liczy" - tam jest wytłumaczony cały mechanizm wdrażania religii do umysłów..
1. Założenie, że masz problem (przy czym problemem musi być coś kontrowercyjnego, a zarazem standardowego, dotyczącego wszystkich ludzie jednocześnie - a więc seks!)
2. Wmówienie Ci, że sam sobie ze swoim problemem nie poradzisz.
3. Pokazanie Ci, że jako jedyni mają na to remedium.

Anyway, coś postanowiłeś? Zainspirowały Cię nasze posty do jakiejś decyzji?
Strasznie trudna sytuacja.
Szczerze współczuję.
Wg mnie powinieneś porozmawiać z dziewczyną i wspólnie zastanowić się, czy taki układ ma sens. Rany ranami... Ale bycie z kimś z przywiązania, z litości... jest nieuczciwe i też rani.
Widzę, że mądry facet jesteś. Mam nadzieję, że jakoś uda Ci się przez to przebrnąć.

Ja jestem w odrobinę podobnej sytuacji, choć nie do końca.
Wierzę w to, że seks powinien być po ślubie - ale mój facet uważa inaczej i sypiamy ze sobą bez ślubu.
Lubię swoją wiarę. Zawsze bardzo mi pomagała. Autentycznie wierze w masę tych wszystkich rzeczy....
Jednak często wydaje mi się że Kościół jako instytucja nie ma racji...
Bo niby dlaczego nie miałabym zrobić loda mojemu ukochanemu (zakładając, że jesteśmy już po ślubie)? dlaczego nie miałabym się zgodzic na anal? dlaczego miałabym rezygnować z różnych "zabawek" w łóżku - Nikogo tym nie krzywdzę, więc dlaczego?
Jestes w tej dobrej sytuacji, że po ewentualnym rozstaniu z dziewczyną będziesz w zgodzie sam ze sobą.
Natomiast ja jestem dwoma stronami jednoczesnie i nie mogę rzucić jednej połówki siebie, by druga mogła odetchnąć. Żyję w ciągłym rozdarciu, bo wydaje mi sie, że obie strony mają rację...
No rzeczywiście sytuacje masz niefajną. Jestem zdania, że powinieneś ją zostawić. Ona już wybrała. Ty jesteś drugorzędny, na pierwszym miejscu jest religia. Smutne, że w taki sposób straciła swoją miłość...
Cytat:
... Żyję w ciągłym rozdarciu, bo wydaje mi sie, że obie strony mają rację... To jest niemożliwe i nielogiczne. Albo chcesz albo nie. Po prostu jeszcze nie dojrzałaś jeszcze do podjęcia decyzji, na którą opcję się zdecydować. Z jednej strony masz swoje przekonania, wartości które wpoili Ci rodzice i starasz się dążyć drogą, którą Ci pokazali. Ale z drugiej strony masz swój własny pogląd na świat, na sprawy dotyczące bezpośrednio Ciebie i wydaje Ci się, że mogłabyś żyć lepiej, po swojemu, nie tak jak nakazuje wpojona religia. Stoi to w sprzeczności z Twoimi uwarunkowaniami i dopóki nie dokonasz oceny wartości tego, jak żyjesz, a jak mogłabyś żyć, będziesz zawieszona w próżni i będziesz czuła z jednej strony strach a z drugiej niedosyt.
Niestety życie polega na nieustannym dokonywaniu wyborów, bez żadnych gwarancji, że dany wybór jest właściwy. O tym przekonujemy się dopiero po czasie i czasami żałujemy, że nie poszliśmy inną drogą. Ale którąś drogę trzeba wybrać, nie da się w nieskończoność stać na rozdrożu i zastanawiać, w lewo czy w prawo?
Jacenty,

Owszem możliwe. Skoro jestem tego przykładem.
Chcę czy nie chcę? Chcę i potrzebuję, ale w głębi duszy uważam to za niewłaściwe.
A czekać aż bardziej dojrzeję? Hmmm... Życia mi nie starczy (mam 29 lat).

Ale nie chce tu zaśmiecać wątku swoim problemem...
Będę tu, jak zdążyłem już zauważyć, jedyną osobą o takich poglądach, ale jednak postanowię się wypowiedzieć:
Co do jednego się zgodzę - lepiej żeby autor tematu zostawił tę dziewczynę w spokoju, po co ma ją jeszcze bardziej krzywdzić.
Dziewczyna jest jak rozumiem głęboko wierząca, a jak wiadomo wiara katolicka nie wyraża aprobaty dla aktów seksualnych poza związkiem małżeńskim.
Zwracam się teraz do autora tematu: Nie wiem czy zastanawiałeś sie, ile ją kosztowało to współżycie z Tobą, jeśli zdecydowała się na nie dopiero po 3 latach związku. Podejrzewam, że to była nieustanna walka serca z rozumem - nie chciała cie stracić, ale jednocześnie wiedziała, że współżyjąc popełnia grzech. Nie dziwie się zatem, że uznała chorobę jako karę.
Jeśli zatem dla ciebie zrozumienie tego, że dziewczyna chce zaczekać ze współżyciem do ślubu jest niemożliwe to wybacz, ale nie jesteś godzien tej dziewczyny. Trafiła ci się naprawdę mądra i inteligentna kobieta, która zasługuje na kogoś lepszego, na kogoś kto ją doceni.
Rozumiem - jesteś ateista - w końcu każdy ma do tego prawo, ale czy nie zastanawiałeś się nad tym, że może ta choroba spadła na nią, żeby zamieszać w waszym wspólnym życiu i pokazać wam prawdę o tym związku? Może Bóg miał w zamyśle pokazać Ci, że głupie kilka lat bez seksu jest dla Ciebie barierą nie do przebycia?
Uwierz - bez tego da się żyć. My ludzie mamy po to rozum i wolną wolę by panować nad swoimi popędami. Pomyśl nad tym...
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do tej wypowiedzi:
Cytat:
Skoro po bożemu, to tylko klasycznie i w celach reprodukcyjnych. A już na pewno zapomnij jakichkolwiek urozmaiceniach w łóżku. Masz dowód na poparcie tych teorii? Czy tylko tak słyszałeś?
A może też należysz to coraz powszechniejszej grupy "wierzących-niepraktykujących" i postanowiłeś oglądać kościól tylko "z daleka"?
Otóż jeśli chodzi o współżycie do jego głównym celem jest owszem prokreacja, ale nigdzie nie jest powiedziane, że każde współżycie musi skończyć się poczęciem dziecka.
Kościół jedynie zabrania stosowania antykoncepcji, z wyłączeniem naturalnych metod planowania rodziny. Czyli najprościej mówiąc sprawa przedstawia się tak, że od współżycia musielibyście powstrzymać się jedynie przez kilka dni w miesiącu. Więc jeśli ktoś mi powie, że nie wystarczy mu pozostałe 200 dni w roku, w które może współżyć do woli to chciałbym go poznać.
Liczę się z tym, że zostanę niezrozumiany, wyśmiany, a może nawet mój post wyląduje w koszu ponieważ będzie inny niż pozostałe. Proszę jednak o jedno - przemyślcie sobie to co napisałem i weźmijcie to do serca.
Pozdrawiam.
Cytat:
Tak jak mówiłem, nie religia jest zła sama w sobie a ludzie... watykan i cała reszta tej piramidy... Robią ludziom wode z mózgu. Dla nich cel nadrzedny to ubogie i głupie społeczeństwo, najlepiej wielodzietne bo to krok do ubóstwa i gorszego wykształcenia... takie społeczeństwo chłonie jak gąbka ich dyrdymały i przynosi kasiorkę do kościołów.
Na tym koncze off.
Podpisuję się rękami i nogami. Niestety, hierarchia kościelna zabiega o indoktrynację narodu i to już od najmłodszych lat, np. poprzez de facto przymusową religię w szkołach. Chodzi w tym wszystkich przede wszystkim o zarabianie kasy i powiększanie majątku, niewiele to ma wspólnego z krzewieniem autentycznej wiary. Hierarchii na rękę jest ciemnota i bezrefleksyjne podążanie za zaleceniami płynącymi z ambony.
@Oczak, przykro mi to stwierdzić, ale Twoja dziewczyna tkwi głęboko w tym systemie i się już z niego raczej nie wyzwoli.
Kościół zabrania nie tylko antykoncepcji (poza naturalnymi metodami).
Zabrania też różnych innych czynności, służących zaspokojeniu seksualnemu - np. wzajemna masturbacja zamiast seksu, seks analny i oralny (jako same w sobie, a nie element gry wstępnej przed klasycznym).
Cytat:
Czyli najprościej mówiąc sprawa przedstawia się tak, że od współżycia musielibyście powstrzymać się jedynie przez kilka dni w miesiącu. Gdyby świat był taki prosty jak pokazuje to kościół, to producenci gumek ogłaszali by bankructwo :) Podejmuję na ziemi decyzje, które uważam za słuszne i nie krzywdzące - jeśli po śmierci okaże się, że się myliłem to cóż, przyjmę to z pokorą :>
Cytat:
Kościół jedynie zabrania stosowania antykoncepcji, z wyłączeniem naturalnych metod planowania rodziny. Czyli najprościej mówiąc sprawa przedstawia się tak, że od współżycia musielibyście powstrzymać się jedynie przez kilka dni w miesiącu. Więc jeśli ktoś mi powie, że nie wystarczy mu pozostałe 200 dni w roku, w które może współżyć do woli to chciałbym go poznać. Jeśli owe naturalne metody planowania rodziny dawały by mi 98% pewność (a taką daje prawidłowo stosowana antykoncepcja hormonalna) że będe miała tyle dzieci ile chcę na pewno darowałabym sobie wszelkie tabletki i plasterki. Ale nie daje. A jeśli założymy, że któraś z pań ma nieregularny okres to zostaje tylko kilka dni, w których seks jest bezpieczny... To tak przede wszystkim odnośnie Twojej wypowiedzi.

Natomiast co do tematu zgadzam się, że taki związek raczej nie jest przyszłościowy. I albo ona troszkę mówiąc delikatnie "nagnie" swoje zasady wiary, albo im szybciej się rozstaniecie tym mniej będzie bolało.

Generalnie uważam, że o miłość należy walczyć za wszelką cenę ale w tym przypadku cena chyba faktycznie może być za wysoka...
Szarotka, bardzo chwalę samodzielne myślenie, które tutaj przejawiasz...jednakowoż jak dla mnie uprawiasz najzwyklejszą hipokryzję. Jeżeli nie zgadzasz się z gadaniem kościoła (np. dot seksu przedmałżeńskiego), to co Cię jeszcze tam trzyma? Albo wóz, albo przewóz - albo jesteś katoliczką i wierzysz we wszystko i postępujesz według wpajanych norm i dogmatów, albo religia nie jest Ci już do niczego potrzebna, bo jesteś wolnym człowiekiem.
Cytat:
Otóż jeśli chodzi o współżycie do jego głównym celem jest owszem prokreacja, ale nigdzie nie jest powiedziane, że każde współżycie musi skończyć się poczęciem dziecka.
Kościół jedynie zabrania stosowania antykoncepcji, z wyłączeniem naturalnych metod planowania rodziny. Czyli najprościej mówiąc sprawa przedstawia się tak, że od współżycia musielibyście powstrzymać się jedynie przez kilka dni w miesiącu. Więc jeśli ktoś mi powie, że nie wystarczy mu pozostałe 200 dni w roku, w które może współżyć do woli to chciałbym go poznać.
Pozdrawiam.
Metody naturalne mają wskaźnik Pearl'a 10-45, więc te 200 dni można włożyć między bajki.
@Remiq88, sądząc po Twoim języku, jesteś osobą dobrze wyedukowaną, więc tym bardziej zadziwiające jest, że uprawiasz dezinformację i propagandę...
Masz rację co do tego, że oni nie powinni być razem, ale bardzo krzywdzące jest stwierdzenie, że ona zasługuje na kogoś lepszego niż Oczak. Ona potrzebuje kogoś innego po prostu, kogoś kto będzie do niej bardziej pasował.

Jeśli chodzi o stanowisko Kościoła w sprawie seksu, to nie wypracował on jednolitego poglądu w tej sprawie oprócz tego, iż niedozwolony jest seks przedmałżeński. Dominikanie (mam nadzieję, że dobrze pamiętam) np. twierdzą, iż seks nie musi służyć prokreacji, ale także wzmacnianiu więzi między małżonkami i uważają wszelkie sposoby zadowalania partnera za dozwolone jeśli stosowane są za jego zgodą. Niestety, można trafić równie dobrze w swojej parafii na księdza, który uważa każde współżycie za ciężki grzech i coś, za co trzeba odpokutować. Kościół takich poglądów nie potępił i funkcjonują one równolegle do poglądów bardziej liberalnych.
Uważam że warto mieć w życiu zasady, i warto postępować według tych zasad. Jednak takie zasady które stają nam na drodze do szczęścia- nie są to dobre zasady.
Warto się być może zastanowić nad celem tak zwanej czystości przedmałżeńskiej. Czy ma ona być "sztuką dla sztuki", czy też służy czemuś realnemu, daje konkretną korzyść. Jeśli dla kogoś takie korzyści są- niech jej przestrzega. I niech szuka partnera o podobnych zapatrywaniach.
Widzę, że dyskusja zawrzała, więc należy mi się jeszcze kilka słów w kwestii wyjaśnienia i to będzie wszystko co napiszę w tym temacie.

Otóż nie sieję propagandy tylko piszę zgodnie z tym co podaje religia katolicka - religia według której ślubowałem żyć i jej bronić (kto pamięta swoją I Komunię ten powinien wiedzieć jakie słowa wypowiadał).
Owszem przyznaje się do błędu - nie miało być "kogoś lepszego", lecz "kogoś innego".
A co do skuteczności metod naturalnych to raczej nikt z was nie stosuje ich na codzień i przez to nie może powiedzieć, czy aby te statystyki podawane do wiadomości publicznej są w 100% prawdziwe. Nie wiem, czy wiecie, ale cały ten pornobiznes (łącznie z firmami zajmującymi się produkcją i dystrybucją środków antykoncepcyjnych) jest jednym z bardziej dochodowych, porównywalnym z handlem narkotykami. Potwierdzenie tego co piszę da się znaleźć w internecie, nie myślcie, że to wymyśliłem.
Może zatem producentom środków antykoncepcyjnych zależy na tym, aby statystyki skuteczności różnych metod podawane do wiadomości publicznej nie były zupełnie zgodne z prawdą. Pomyślał ktoś kiedyś nad tym? Nie wyobrażacie sobie, ile mln $ zysku przynosi sama sprzedaż przysłowiowych "gumek". I co przede wszystkim ludzi skłania ku antykoncepcji? To, że nie muszą się martwić tymi wszystkimi dniami płodnymi, obserwacją śluzu, temperatury i kto wie czego tam jeszcze. Po prostą chce seksu i mają seks. Jakie to wygodne, nie?
Kościół poprzez swój sprzeciw dla antykoncepcji zmusza niekiedy do wstrzemięźliwości, która jak widzę, jest dla niektórych nie do pojęcia.
A gdyby nawet z powodu niskiej skuteczności metody naturalnej zdażyłaby się "wpadka" to nie sądzę, żeby dla dwojga ludzi będących małżonkami był to wielki problem. Jak pokazuje życie, owej "wpadki" najbardziej boją się ludzie nie będący w małżeństwie, nie gotowi na założenie rodziny, czyli najogólniej współżyjący przed ślubem.
To by było na tyle ode mnie...
Cytat:
A gdyby nawet z powodu niskiej skuteczności metody naturalnej zdażyłaby się "wpadka" to nie sądzę, żeby dla dwojga ludzi będących małżonkami był to wielki problem. Tu nie chodzi o problem tylko o świadome macierzyństwo :) A w ogóle to religia to równie dobry biznes co pornografia, zwłaszcza w naszym kraju :)
Cytat:
Tu nie chodzi o problem tylko o świadome macierzyństwo :) A w ogóle to religia to równie dobry biznes co pornografia, zwłaszcza w naszym kraju :) Nawet lepszy
Cytat:
To, że nie muszą się martwić tymi wszystkimi dniami płodnymi, obserwacją śluzu, temperatury i kto wie czego tam jeszcze. Po prostą chce seksu i mają seks. Jakie to wygodne, nie? nie, lepiej powiedziec swojemu mężowi, że teraz w sobotni wieczór nie mogą ale zapewne po ciężkim dniu pracy (kiedy nikt nie będzie miał ochoty ani siły) we wtorek będzie w sam raz. tak jest lepiej, czyż nie?

Im więcej takich opinii czytam tym bardziej oddalam się od religii katolickiej.

Nie propaguj tu bzdurnych metod naturalnych. Znam osobiście katolików, po specjalnym szkoleniu, którym urodzło sie nieplanowane dziecko. Takich przykładów jest multum.

Cytat:
Uważam że warto mieć w życiu zasady, i warto postępować według tych zasad. Jednak takie zasady które stają nam na drodze do szczęścia- nie są to dobre zasady.
Warto się być może zastanowić nad celem tak zwanej czystości przedmałżeńskiej. Czy ma ona być "sztuką dla sztuki", czy też służy czemuś realnemu, daje konkretną korzyść. Jeśli dla kogoś takie korzyści są- niech jej przestrzega. I niech szuka partnera o podobnych zapatrywaniach.
Ładnie i rzeczowo to ujęłaś ;)
Cytat:
Nie wiem czy zastanawiałeś sie, ile ją kosztowało to współżycie z Tobą, jeśli zdecydowała się na nie dopiero po 3 latach związku. Miała postanowienia z dzieciństwa, ale sama wyszła z inicjatywą, aby skończyc z tymi postanowieniami. Kiedyś była taka, jak ja. Wierzyła sobie tak trochę, ale i tak miała swoje zdanie o tym niesprawiedliwym świecie. Dopiero cierpienie ją zmieniło. Ale czemu mnie cierpienie przekonuje, że nad tym światem nikt nie panuje? Nie nabiorę się na te sztuczki watykańskich mędrców, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć miłości i sprawiedliwości boga. Gdy widzę cięrpiące niemowlaki i okaleczane dzieci to w dupie mam boga. Wolę sam komuś pomóc, niż się modlić do nieba.

Cytat:
...ale czy nie zastanawiałeś się nad tym, że może ta choroba spadła na nią, żeby zamieszać w waszym wspólnym życiu i pokazać wam prawdę o tym związku? Może Bóg miał w zamyśle pokazać Ci, że głupie kilka lat bez seksu jest dla Ciebie barierą nie do przebycia? Może tak, ale ja w to nie wierzę. Liczą się efekty. Szkoda tylko, że bardziej ja to rozumiem, a moja dziewczyna ma klapki na oczach i nie doszczega mojego smutku i niezadowolenia.

Cytat:
Uwierz - bez tego da się żyć. My ludzie mamy po to rozum i wolną wolę by panować nad swoimi popędami. W wieku dojrzewania uświadomiłem sobie, że bez mastrurbacji nie można żyć, a to podobno grzech. Nie ma to jak przekonywać ludzi, że natura człowieka jest grzeszna. Że samo bycie człowiekiem jest grzechem (pieprzony dogmat o grzechu pieworodnym)! Bez seksu z drugą osobą mogę żyć, ale będzie to życie do dupy, gdzie popęd seksualny doprowadzać mnie będzie do utraty racjonalności i do nerwicy.

Cytat:
A może też należysz to coraz powszechniejszej grupy "wierzących-niepraktykujących" i postanowiłeś oglądać kościól tylko "z daleka"? Kiedyś czułem się gotowy oddać życie za wiarę. Jedyne czego nie akceptowałem w kościele to przekonanie, że uczynki, które żadnemu człowiekowi nie szkodzą, są złymi uczynkami. A uprawiając seks z osobą, która tego pragnie lub masturbując się, nikomu nie wyrządzam krzywdy.

Cytat:
Otóż jeśli chodzi o współżycie do jego głównym celem jest owszem prokreacja, ale nigdzie nie jest powiedziane, że każde współżycie musi skończyć się poczęciem dziecka. Ale sperma ma wylądować tam, gdzie jej naturalne miejsce, czyli w pochwie. Dla mnie ta niby walka z popędami, to powrót do niższych form życia, gdzie zwierzęta nie zawracają sobie głowy antykoncepcją a stosunki prawie zawsze odbywają w celu spłodzenia potomstwa.
Cytat:
Liczę się z tym, że zostanę niezrozumiany, wyśmiany, a może nawet mój post wyląduje w koszu ponieważ będzie inny niż pozostałe. A dlaczego tak sądzisz. Masz jakieś uprzedzenia? Ja szanuję Twój światopogląd. Jedyne czego brakuje ludziom, to zrozumienia odmienności drugiej osoby. Prawie wszyscy księża nie mają dużego popędu dlatego łatwo im mówić o zachowaniu czystości seksualnej. Nie każdy jednak tak potrafi, co nie znaczy że jest gorszy. Tylko dzięki zrozumieniu cudzych poglądów ludzie mogą nauczyć się wzajemnego szacunku. Człowieczeństwo polega na staraniu uniknięcia krzywdy drugiej osoby i przewidywaniu konsekwencji. Podejmując stosunek płciowy, liczę się z tym, że zawsze istnieje jakieś prawdopodobieństwo spłodzenia dziecka.

Nie chodzi mi jednak o zaspokojenie fizyczne. Ja czuję autentyczne szczęście i bliskość, gdy mogę ze swoją dziewczyną zaszaleć w łóżku i gdy wiem, że ona także odczuwa z tego prawdziwą radość. Teraz jednak nie czuję tej miłości i bliskości. Dlatego nawet gdyby moja dziewczyna się przemogła i oddała się dla mnie, NIE POZWOLIŁBYM JEJ NA TO. Nie krzywdziłbym jej bo wiedziałbym, że się tylko poświęca.
Cytat:
A gdyby nawet z powodu niskiej skuteczności metody naturalnej zdażyłaby się "wpadka" to nie sądzę, żeby dla dwojga ludzi będących małżonkami był to wielki problem. Wiesz posiadanie dziecka to odpowiedzialność. Decydując się na dziecko należy mu zapewnić jako takie warunki bytowe i możliwości rozwoju. I nie uwierzysz ale to kosztuje... Dlatego też uważam, że nawet dla małżonków niezaplanowane dziecko to może być poważny problem. Zwłaszcza, jeśli już mają inne dzieci.

Poza tym bardzo mi się spodobał pomysł, że kupując tabletki antykoncepcyjne wspieram pornobiznes :)

Bardzo przepraszam, że nie na temat, ale nie mogłam się powstrzymać.
Cytat:
Wiesz posiadanie dziecka to odpowiedzialność. Decydując się na dziecko należy mu zapewnić jako takie warunki bytowe i możliwości rozwoju. I nie uwierzysz ale to kosztuje... Dlatego też uważam, że nawet dla małżonków niezaplanowane dziecko to może być poważny problem. Zwłaszcza, jeśli już mają inne dzieci. Bardzo mądrze powiedziane. Wmawia nam się w środkach masowego przekazu, że przyrost naturalny jest za mały i im więcej dzieci będziemy płodzić tym lepiej, a później matki zostawiają dzieci w szpitalu (lub, co gorsza, na ulicy) albo podejmują beznadziejną próbę utrzymania dziesięcioosobowej rodziny nie mogąc im zapewnić godziwych warunków życia. Odnoszę wrażenie, że mało popularne jest propagowanie odpowiedzialnego rodzicielstwa, przy najmniej u nas w kraju.

Wiem, że to OT, ale nie sposób się nie odnieść do niektórych głoszonych powszechnie bzdur...
Cytat:
Szarotka, bardzo chwalę samodzielne myślenie, które tutaj przejawiasz...jednakowoż jak dla mnie uprawiasz najzwyklejszą hipokryzję. Jeżeli nie zgadzasz się z gadaniem kościoła (np. dot seksu przedmałżeńskiego), to co Cię jeszcze tam trzyma? Albo wóz, albo przewóz - albo jesteś katoliczką i wierzysz we wszystko i postępujesz według wpajanych norm i dogmatów, albo religia nie jest Ci już do niczego potrzebna, bo jesteś wolnym człowiekiem. Życie nie jest czarno-białe. Nigdy nie ma tak, że podoba nam się wszystko albo nic! Z seksem przedmałżeńskim akurat sie zgadzam z Kościołem - nie zgadzam się tylko odnośnie seksu w małżeństwie.
Odpowiem na przykładzie - nienawidzę piachu, błota i psiej sierści w pościeli, ale kocham swoje psy całym sercem i nie wyobrażam sobie, żeby nie spały ze mną w łóżku (a są wyjątkowo długowłose i wnoszą do domu tony piachu - takie dwa "mini duluxy").
Tak samo - kocham mojego faceta, choć widzę w nim masę wad, które mi nie odpowiadają.
Reasumując - potrzebuję religii, psów w pościeli i mojego niedoskonałego faceta. ;)
Dziewczyna niewłaściwie patrzy na świat. Szukała pretekstu, by się "wycofać". Powiedz jej, że choroba nie była karą za grzechy, a sprawdzianem od bozi, czy ulegnie i zmieni swoje zachowanie przy pierwszej lepszej "niedogodności". Jezus nie uległ....

:P
Tyle ode mnie.
Cytat:
A gdyby nawet z powodu niskiej skuteczności metody naturalnej zdażyłaby się "wpadka" to nie sądzę, żeby dla dwojga ludzi będących małżonkami był to wielki problem. Jak pokazuje życie, owej "wpadki" najbardziej boją się ludzie nie będący w małżeństwie, nie gotowi na założenie rodziny, czyli najogólniej współżyjący przed ślubem. Bzdura. Tak moze napisac tylko człowiek, który nie zna zycia. Wpadki boimy się w kazdym wieku jednakowo. Powody jedynie sie zmieniają

Oczak, serdecznie Ci współczuję. Myslę,ze od jakiegos juz czasu wiesz, co powinieneś zrobić.
Dlatego też, w świetle przedstawionych dowodów, szanujący się gorliwy katolik powinien brać się za seks tylko wtedy, kiedy chce mieć potomka. Marnotrawstwo nasienia jest grzechem.
lepiej odejdź od takiej dziewczyny, ja swoim dzieciom jeśli takowe będą to będę starał się wpompować tyle wiedzy sexualnej ile zdołam od sexu przez antykoncepcje aż do konsekwencji owego sexu co ze sobą niesie, bo to co dają za bzdury na prekanach to jeden wielki kit na wode który ma za zadanie wpakować ludzi w duzą ilość dzieci i pompować pieniądze do kościoła.
every sperm is sacred :P
Wróćmy może do głównego wątku. A mianowicie: Oczak - tak w ogóle to dlaczego nie chcesz zerwać z tą dziewczyną?
Jedyne co nas różni to pojęcie sensu życia i kwestii nadprzyrodzonych sił. Ale nie dziwię się. Jej nietypowa choroba sprawiła, że dziewczyna musiała sobie swoje cierpienie jakoś wytłumaczyć i znaleźć jakieś pocieszające i przynoszące nadzieję wyjaśnienie. I znalazła to wyjaśnienie w religii. Wiadomo, że katolicyzm cały czas przekonuje ludzi, że cierpienie ma ogromny sens i jest w sumie darem od Boga sprowadzającym nas na właściwą drogę.

Ale patrząc na te wszystkie cierpienia mojej dziewczyny, wierzenia jej mamy, codzienne wizyty w kościele i nieustanne modlitwy, ja także musiałem sobie wszystko poukładać w głowie. Po prostu nie byłem w stanie uwierzyć, że pewne okropne wydarzenia dzieją się za przyzwoleniem kochającego Boga.

Ona nadal potrzebuje wsparcia a jej matka także jej w pełni nie rozumie zniechęcając ją do sięgania po medyczne pomoce. Czuję radość w spieraniu mojej dziewczyny, wyświadczaniu jej przysług, wysłuchiwaniu jej słów, śmianiu się z nią, zabawie przy niej, dyskutowaniu... Ona stara się być jak najlepsza.

Ale nie czuję własnego szczęścia. Nie czuję jej bliskości a jej patrzenie na świat poprzez kategorie woli boskiej, działania szatana i konieczności dążenia do zbawienia w sposób, jaki nakazuje "najlepszy" kościół katolicki sprawia, że tracę całą nadzieję na wspólne życie.

Gdy ją widzę, chcę być dla niej. Chcę jej coś dawać. Nie potrafię jej powiedzieć, że nie jestem z nią szczęśliwy. A małżeństwo nie ma być poświęceniem. Ma być wzajemnym szczęściem! Czasami się zastanawiam, czy nie poświęcić całego życia dla niej. Nie mam w sobie żadnej asertywności i w sumie nie mam szczerości. Wiem, że postępuję źle. Wiem, że jestem daremny.
Heh... wieczne zastanawianie się nie jest żadnym wyjściem. Podejmij konkretną decyzję. odchodzisz albo poświęcasz się ... bo nic mądrzejszego już nie wymyślimi... jesli chodzi o radę społeczności tego forum to wg. zdcydowanej większości powinieneś dać sobie spokój... tera Ty decydujesz.
Cytat:
Podejmij konkretną decyzję. Odchodzisz albo poświęcasz się... Wiem. jestem zobowiązany podejmować męskie decyzje, czyli stanowcze i jednoznaczne. Ale gdy się widzi kogoś kochającego bardzo, serce mięknie i cała moja stanowczość i szczerość idzie do kosza. I to jest mój problem, którym szkodzę innym.

Będę miał okazję spokojnie porozmawiać z nią dopiero za kilka dni.
O ile sie nie myle, w biblii jest napisane, ze malzonkowie moga zadac rozwodu z powodu bycia ofiara znecania sie lub niezaspokojenia seksualnego. W biblii jest napisane a kosciol i tak swoje :cool:
Cytat:
O ile sie nie myle, w biblii jest napisane, ze malzonkowie moga zadac rozwodu z powodu bycia ofiara znecania sie lub niezaspokojenia seksualnego. Coś takiego pisze. Problem w tym, że w każdej księdze Biblii pisze coś innego. Jezus w jednej ewangelii nawet pozwala na rozwód pod warunkiem, że facet wyda tzw. dokument rozwodowy. Ale inny fragment znów mówi: "Co Bóg połączył, niech człowiek nie rozdziela". I jak tu być mądrym wierząc i czytając Biblię? Stąd właśnie tak wiele kościołów chrześcijańskich istnieje, z powodu różnic w interpretacji Biblii.
A skąd wiadomo, że to Bóg łączy podczas ślubu, a nie człowiek, ktorym jest kapłan? I dlaczego w takim razie Bóg nie może tego rozłączyć, co sam połączył, he?:P
Jestem ateistka ale troche interesuje sie religiami - biblia nie zakazuje seksu oralnego ani analnego (w przeciwienstwie do np. islamu) ani zabawek. Zabrania lozkowego egoizmu a wyraznie wspomina, ze partnerzy powinni dawac - sprawiac drugiemu przyjemnosc. Nie jest napisane, ze seks ma sluzyc tylko prokreacji - to wzmocnienie wiezi miedzy malzonkami i dobra komunikacja oraz przyjemnosc jest jak najbardziej wskazana - przyjemny seks z milosci jest tak samo dobry jak ten w celach prokreacyjnych.

To samo tyczy sie spermy - historia o onanie ma zupelnie inne znaczenie - to sprzeciwianie sie prawu lewiratu jest grzechem a nie sposb jako taki(innaczej kobieca mastrubacja bylaby legalna :cool: - nie chce dyskutowac czy w ogole jest legalna czy nie wg. biblii) - biblia nie zabrania konczenia w ustach czy w odbycie partnerki. Wspomina o tym, ze jezeli sperma znajdzie sie na danym obiekcie (cialo wlasne, partnera, ubranie) nalezy je umyc. Nie okresla tego jako zboczenie czy grzech.

Oczywiscie nalezy wziac pod uwage fakt, ze przeklad biblii z 5 jezyka to jak tlumaczenie "Szklana pulapka" czy "Wirujacy seks". Co jak co ale np. mojzesz nie wedrowal przez morze czerwone - to tylko zly przeklad z greckiego. Niemniej jesli cos nie jest napisane czarno na bialym nie mozna tego nadinterpretowac i np. do historii o onanie dorabiac cala ideologie. Fanatyzm religijny jest niebezpieczny, gdyz wypacza jej idee.

Sprobuj zachecic swoja dziewczyne, by zamiast chodzic codziennie do kosciola - sprobowala poczytac biblie i sama wyciagnela wnioski.
Cytat:
Spróbuj zachecic swoja dziewczyne, by zamiast chodzic codziennie do kosciola - sprobowala poczytac biblie i sama wyciagnela wnioski. Zachęcałem już dość wyraźnie. Moja dziewczyna jednak powiedziała, że od tego są te wszystkie synody i cały Watykan, aby właściwie interpretować Biblię. Mówi, że z teologią jest jak z fizyką. Jeśli nie znam się na fizyce, nie powinieniem się na jej temat wypowiadać. A Watykanie są najwybitniejsi teologowie, którzy lepiej od nas rozumieją Biblię.

Wiem także, że to właśnie protestanci zrozumieli, że Biblia jest po to, aby czytać ją samodzielnie i postępować według niej. To przeciwieństwo katolicyzmu.

Eris - ja też się teraz interesuję różnymi religiami. Fascynują mnie one, ale straciłem zdolność i potrzebę wierzenia w którąś z nich.

No ale odbiegam od tematu. Może założymy kiedyś nowy wątek o Biblii i Koranie?
Z fizyka mnie rozbawiles, gdyz akurat ucze sie w tym kierunku i moje zainteresowanie nauka od najmlodszych lat sprawilo, ze jestem niewierzaca ale jak kazdy czlowiek poszukuje prawdy. Watek mozemy zalozyc. Niemniej, jesli twoja dziewczyna powoluje sie na fizyke, mozesz jej smialo powiedziec, ze sama mechanika kwantowa ma kilka interpretacji a przeciez jest jeszcze relatywizm, teoria strun, rzeczy, ktorych nie potrafimy zinterpretowac i takie, ktorych istnienia nie jestesmy swiadomi. Nawet wyniki doswiadczen moga byc blednie zinterpretowane. Jesli fizyk trzyma sie kurczowo jednej teorii - marnie konczy. Nie znam sie na fizyce, dopiero sie ucze ale nie zwalnia mnie to z samodzielnego myslenia i krytycznego podejscia do zdobytej wiedzy. Na obraz i podobienstwo boga powinnismy myslec. Nie powiedzialam nic odkrywczego.
Cytat:
Z fizyką mnie rozbawiles, gdyz akurat ucze sie w tym kierunku i moje zainteresowanie nauka od najmlodszych lat sprawilo, ze jestem niewierzaca ale jak kazdy czlowiek poszukuje prawdy. Przypadek, ogólnie chodzi o to, że jeśli ktoś nie studiował jakiejś dziedziny i się na niej nie zna, nie powinien się wypowiadać na jej temat, uznając siebie za specjalistę.

Cytat:
Jesli fizyk trzyma sie kurczowo jednej teorii - marnie konczy. W książce "Bóg urojony" dokładnie Dawkins ewolucjonista o tym pisał. Gdyby on uzyskał wyraźne dowody, jakoby ewolucja była nieprawdziwa, z radością by to przyjął do wiadomości z pokorą uznając, że jego lata praktyki poszły na marne. Ważne są dowody. Jeśli nie istnieją, możemy co najwyżej wierzyć, ale nie wiedzieć. Niestety ludzie religii (chrześcijaństwa, islamu, judaizmu i innych) traktują innych ludzi i własne dzieci, jakby wiedzieli a nie wierzyli! To straszne, jacy ludzie potrafią być niewyrozumiali i egoistyczni.

Eris - z otwartością na teorie innych i nowe informacje zgadzam się z Tobą w pełni. To mnie właśnie boli w religii, że ludzie wiary nie mogą być otwarci na odmienne zdania ludzi, którzy nie zgadzają się z oficjalnym stanowiskiem kościoła katolickiego (dogmatyka, nauki, bulle, synody).
Cytat:
Nie znam sie na fizyce, dopiero sie ucze ale nie zwalnia mnie to z samodzielnego myslenia i krytycznego podejscia do zdobytej wiedzy. Fizyka ma całkiem trwałe matematyczne fundamenty :) Czy religia też ma takie? :>

Cytat:
Jeśli nie znam się na fizyce, nie powinieniem się na jej temat wypowiadać. Różnica jest taka, że możesz uwierzyć w istnienie zasad dynamiki Newtona, a jeśli zwątpisz to możesz zawsze je wyprowadzić, przeprowadzając dowód, który jest nie do podważenia.

Z religią wszystko opiera się na wierze i tradycji. Jak zwątpisz pozostaje Ci ino płacz i zgrzytanie zębów ;)
A ja proponuję inne wyjście z sytuacji :D
Po prostu znajdź jakiegoś księdza o liberalnym podejściu do spraw seksu etc. i poproś go aby z nią porozmawiał. To naprawdę może pomóż. Oczywiście dobrze byłoby gdyby porozmawiał on także z jej matką.
I jeszcze jedno, podstawowa prawda katolicyzmu - Bóg za życia nie karze nas za grzechy. To wymysły starych moherowych beretów. Niestety pogląd ten często pokutuje w umysłach wielu ludzi.
Sam jestem katolikiem, ale ja w przeciwieństwie do wielu innych wierzących znam podstawowe zasady i w przypadku Twojej dziewczyny i jej matki widzę tylko chore nadinterpretowanie zasad wiary (co również jest grzechem :D )
Cytat:
Po prostu znajdź jakiegoś księdza o liberalnym podejściu do spraw seksu. Skąd mam wiedzieć, który to jest? Przyjdę i powiem mu, że chcę się kochać z moją dziewczyną, a ona przyrzekła Bogu, że do ślubu tego nie zrobi? I spytam się go, co mam zrobić, aby Ona złamała przyżeczenie?

Cytat:
Oczywiście dobrze byłoby gdyby porozmawiał on także z jej matką. Wtedy by ta matka była przekonana, że w tego księdza wstąpił szatan. Gwarantuję Ci to.

Cytat:
Bóg za życia nie karze nas za grzechy. Moja dziewczyna już dawno nie uznaje kary od Boga. Sądzi, że jej cierpienie było darem od Boga, aktem miłości sprowadzającym ją na właściwą drogę i pozwalającym odkryć prawdę.

Cytat:
w przypadku Twojej dziewczyny i jej matki widzę tylko chore nadinterpretowanie zasad wiary Matka na pewno nadinterpretuje, ale dziewczyna już nie. Jest wierna słowom Papieża i katechizmu. Nie mogę jej niczego zarzucić, zwłaszcza że przyznaje, że nieraz jest jej ciężko z postanowieniem czystości. Ale jeśli coś się Bogu obieca, nie można tego złamać.

Dziekuję Ci bardzo a także innym za porady. Piszcie proszę dalej. W najbliższym czasie opiszę moją aktualną sytuację w związku.
Cytat:
Po prostu znajdź jakiegoś księdza o liberalnym podejściu do spraw seksu etc. i poproś go aby z nią porozmawiał. To nie jest rozwiązanie problemu a naginanie rzeczywistości i summa sumarum budowanie związku na jakiś podstępach, hakach i kłamstwie.

Cytat:
Wolność religijna polega na prawie do wyznawania wybranej religii, wykluczając zarówno uprzywilejowanie jak i prześladowania czy dyskryminację na tym tle. Wiąże się z tolerancją i szacunkiem wobec wyznawców innych religii. W sytuacji przestrzegania zasad wolności religijnej niedozwolone jest zabranianie wiernym swobodnego uzewnętrzniania swoich przekonań religijnych, nakłanianie do wyboru wyznania lub łamania zasad już wybranej wiary. Wiem, że stajemy przed dylematem związku lub wiary i to nie jest prosta sprawa. Ja bym się nie odważył robić mojej partnerce jeszcze większą wodę z mózgu. Powiedział bym jak sprawa wygląda z mojej strony i jeśli nie dało by się znaleźć płaszczyzny akceptacji to bym odszedł.

Związek powinien się opierać na jakiejś wspólnocie poglądów bo inaczej popęka przy najbliższej okazji. Tak mi się zdaje, nie wiem czy mam rację i czy moje podejście jest dobre ale tak myślę :)
Cytat:
Powiedział bym jak sprawa wygląda z mojej strony i jeśli nie dało by się znaleźć płaszczyzny akceptacji to bym odszedł. Według mnie masz rację. Ale wiesz jak trudno powiedzieć osobie mimo wszystko kochanej, że moje przekonania życiowe są całkowicie sprzeczne i nie da się ich pogodzić w związku? Moja dziewczyna taką presję na mnie wywołała, że to ja, odstępujący od Kościoła jestem gorszy i powinienem być winny. To straszne uczucie!
Cytat:
Ale wiesz jak trudno powiedzieć osobie mimo wszystko kochanej Wiem choć nigdy mi się nie zdarzyło pokonać barierę w praktyce - jestem raczej typ co walczy do póki go nie zastrzelą. Ale obiektywnie rzecz biorąc to nie miało sensu.
Z mojej strony wygląda to tak. Seks bez miłości - nie ma najmniejszego problemu. Ale miłość bez seksu? Nie wchodzi w grę. Seks jest zbyt istotny. Mogę rezygnować z seksu z partnerem na dłuuuugo (bo zwyczajnie nie chcę po ostatnim razie przelotnych romansów, a coś nie idzie mi zaangażowanie się w nic) i poprzestawać na masturbacji, ale nie wyobrażam sobie z tego rezygnować w momencie, gdy kogoś mam, bo i po co? Zależy mi na kimś, czuję pożądanie, ufam mu, że nie poleci opowiadać wszystkim, co nocą robiliśmy, toteż w czekaniu nie wiadomo na co sensu nie widzę. Ale inna kwestia, że ja nie planuję brać ślubu kościelnego, więc musiałabym czekać do końca życia ;)

Ale nawet gdybym ustąpiła, wzięła ślub kościelny, to kupiłabym kota w worku. Seks nie powinien być podstawą małżeństwa, ale jest bardzo ważny i sporo w związku potrafi rozwalić. Hipotetycznie zakładając, że trafiłabym na mężczyznę, który nie potrzebuje częstego seksu - nie zakładam, że od razu związek skazany jest na zagładę. Ale ja chcę to wiedzieć ZANIM podpiszę się w USC. Bo wtedy będę miała szansę rozważyć, czy faktycznie jestem w stanie znieść to przez, w założeniu, resztę życia i wziąć ten ślub świadomie. Wtedy nie będę mogła mieć pretensji do nikogo poza sobą, bo przecież wiedziałam, na co się piszę. Tak samo jak chcę wiedzieć, że mój potencjalny mąż jest fanem sado-maso zanim za niego wyjdę, żeby nie okazało się, że np. ma problemy z dojściem w sposób tradycyjny, a ja nie jestem w stanie zaspokoić jego potrzeb.

Owszem, partnerzy mogą mieć rozbieżne poglądy na wiele kwestii, ale jakaś płaszczyzna porozumienia musi być. Mam bardzo wierzących przyjaciół i widze, jak czasem trudno jest porozumieć się na poziomie przyjaźni i znajomości, jak czasem trzeba lawirować ze słowami, gryźć się w język, żeby nie rzucić "Ale bzdura". Jak sobie pomyślę, że miałabym tak lawirować całe życie z kimś, z kim mam spędzić w jednym domu resztę życia, to robi mi się mdło. Bo z przyjaciółmi dobrze się dogaduję, ufamy sobie, rozumiemy się, ale nie dotyczą mnie bezpośrednio sprawy związane z ich życiem uczuciowym, erotycznym, nie słyszę od nich "Dzisiaj nie, kochanie, bo jest święto, podczas którego nie wypada..." w sytuacji, gdy ja bym najchętniej z łóżka nie wychodziła. Toteż nie wyobrażam sobie mojego związku z bardzo gorliwym katolikiem, bo gorliwi katolicy mają zapędy nawracające. O ile u przyjaciół, którzy poruszają ten temat rzadko, mi to nie przeszkadza. Ale jakby mojemu facetowi przyszłoby do głowy co niedzielę wspominać "Szkoda, że ze mną nie idziesz do kościoła...", "To szatan cię kusi, żebyś się oddalała od religii, przykro mi z tego powodu", "Szkoda mi ciebie, że nie wierzysz w Prawdę", to coś by mnie trafiło i do określenia "facet" błyskawicznie dołączyłby pewien przymiotnik...
Dziękuję Ci Kasiek87 za ten wyczerpujący post. Na prawdę uderzyłaś z moje sercie. Chyba dokładnie rozumiesz wiele spraw tak jak ja. Właśnie o to mi chodzi.

Przedstawiłaś sprawę na prawdę racjonalnie i chyba mnie przekonałaś, że z płaczem i świadomością skrzywdzenia drugiej osoby a także rozczarowania osób, które we mnie pokładały nadzieję trzeba powiedzieć: NIE. Powiem jej że jest na prawdę cudowną i uczciwą dziewczyną (co jest szczerą prawdą), ale jej światopogląd jest zupełnie inny niż mój.

Piszcie jeszcze coś proszę do mnie. Na tym forum zaisniałem, aby znaleźc pocieszenie. Pomagam tutaj innym i czerpię nawet z pisania pocieszenie. Życie jest okrutne. Nie da się żyć nie krzywdząc innych i cierpiąc. Będę tutaj także nadal. Pisanie tutaj jest dla mnie przyjemnością.
Kasiek87!, można sie domyślać, że maśz 22 lata a dojrzałość sądów i umiejętność inteligentnego ich wyrażania - wprost impnującą. Dawno nie czytałem tak mądrego tekstu na BT. Ten kto cię zdobędzie na dłużej (już zdobył?) będzie miał fajnie. Gdyby więcej takich było - Polska nie była by zawłaszczana przez wiadome imperium
Cytat:
Ale jakby mojemu facetowi przyszłoby do głowy co niedzielę wspominać "Szkoda, że ze mną nie idziesz do kościoła...", "To szatan cię kusi, żebyś się oddalała od religii, przykro mi z tego powodu" To wiesz, co ja bym odpowiedział? : "Szkoda Kochanie, że nie zostajesz ze mną w domu..." . Na głupie teksty pod swoim adresem odpowiadam głupimi tekstami.

Kasiek87, zgadzam się z Tobą w jakichś 99% procentach (zawsze 1% trzeba zostawić ;) ). Płaszczyzna porozumienia musi być-tak jak piszesz.

Ja nie wyobrażam sobie JUŻ OBECNIE siebie w takiej sytuacji w jakiej jest oczak. A to dlatego, iż... niestety sam przez podobną sytuację przechodziłem. Też byłem związany 3(sic!) lata z dziewczyną katoliczką, od której słyszałem właśnie teksty typu: "Chodź ze mną do kościoła","czemu nie praktykujesz?", "ja Cię nawrócę". W ogóle cała rodzinka była mocno ortodoksyjna.
Jednak dziewczyna nie miała nic przeciwko życiu seksualnemu,które, nie powiem, było bardzo udane: właściwie stanowiło główną podstawę naszego związku :D.

Jednak na szczęście związek ten rozpadł się, i dobrze, bo życie i wiązanie się z rodziną ortodoksyjnych katolików podczas gdy ja takowym nie jestem-jest przerąbane!!!

Także chłopie, weź się w garść, pokaż że masz jaja, żeś facet. Ty to masz jeszcze gorzej zdycodwanie jak ja miałem (chyba), więc uciekaj gdzie pieprz rośnie i szukaj sobie normalnej dziewczyny, np. a la Kasiek87 :)
oczaku mozna zapytac jak sie Twoje sprawy potoczyly?
Cytat:
Moja dziewczyna swoją nietypową chorobę uznała najpierw za karę od boga a potem za dar od boga, który sprowadził ją na właściwą drogę. ja bym na to drugie nie wpadła w życiu. sama także przeszłam coś podobnego, ale nigdy nie rozpatrywałam tego jako sprowadzenie na właściwą drogę, a raczej przekleństwo. ludzie muszą mieć bardzo silną psychikę, żeby tak stwierdzić. albo bardzo mocno wierzyć.

Cytat:
Zostałem przymuszony do celibatu i podobno po ślubie będzie inaczej. w to bym tak w 100% nie wierzyła, bo wiele było takich przypadków, że po ślubie było "tylko dla zrobienia dzieci". wybaczcie kolokwializm, ale nie wiem jak to ładniej ubrać w słowa:)

Cytat:
Ale ja z nią jestem tylko z litości. jak już ktoś napisał, im szybciej odejdziesz, tym lepiej.

Cytat:
Moja dziewczyma mówi, że ratuje moją duszę. Ona jest naprawdę bardzo tradycyjną katoliczką i z tego co pisałeś wyżej, nie jesteś w stanie się do niej dopasować, ani ona do Ciebie.
Cóż, sprawy nie potoczyły się tak na prawdę jednoznacznie. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło. Spróbuję trochę to opisać.

1. Jestem człowiekiem tchórzem nie ceniącym swojego zdania i swojej osoby, nie mającym jakiejkolwiek asertywności. O tym się przekonałem.

2. Dawałem wyraźnie znać mojej dziewczynie, że nie jestem szczęśliwy. Delikatnie ale jednoznacznie mówiłem, że osobiście jej wierzenia są dla mnie tyle warte, co wiara w krasnoludki.

3. Ale tak zostałem wychowany, że szanuję zdanie i poglądy innych i się do nich nie wtrącam.

4. Moja dziewczyna bierze mnie na litość. Mówi, że beze mnie nie wyobraża sobie życia. Że jestem jedyny taki i że nawet zaakceptowała moją niewiarę.

5. Ale wiem, że liczy na to, że w końcu ja się zmienię i uwierzę w ingerencje w nasze życie istot nadprzyrodzonych. Moja dziewczyna np. uznaje, że zawalenie przeze mnie jednego przedmiotu na studiach jest znakiem od Boga.

6. Traktuję ją jako przyjaciółkę, ale wprost wszystkiego nie zakończyłem. Ona tak mną manipuluje, że już nie czuję własnej woli.

7. Ale mam ostateczną szansę wszystko zakończyć. Po perwsze marzę o tym, aby znalazła ona to forum i moje wypowiedzi. Po drugie zbliża się wielkanoc, a ja do spowiedzi i żadnego kościoła nie pójdę. Trochę szoku będą mieli także moi rodzice, ale tak już dłużej nie da się żyć. Po trzecie niedługo zjedzie się jej cała wierząca rodzina bo jej kuzynka ma ślub. Niepójście przeze mnie do komunii na tej uroczystości sprawi, że przestaną mnie tam akceptować jako kandydata na członka rodziny.

A więc jestem głupcem, nieuczciwym, niedorozwiniętym chłopczykiem. I możecie mnie tak nazywać. Nie obrażę się i nie pogniewam w żaden sposób. Zastanawiam się nad kuracją u psychologa, który może by mnie nauczył asertywności i szczerości w sytuacjach, które wymuszają skrzywdzenie drugiej osoby.

Ja ją po prostu kocham w ten sposób, że nie jestem w stanie jej zadać bólu. Ale to i tak nieuniknione. A tak poza tym ja się zastanawiam, za co ona mnie kocha, skoro w sumie się nie angażuję w ten związek?
oczak nie powiem nic mądrego ale trzymam kciuki żeby wszystko Ci się poskładało tak jak sobie życzysz :)

Asertywności chyba nie da się do końca nauczyć. Kwestia zbyt dobrego serca i przeklętego litościwego charakteru :)

Choć jak to mówią - jak się ma miękkie serce, trzeba mieć twardą dupę.

Niby frazes ale trochę w nim jest racji.
Cytat:
trzymam kciuki żeby wszystko Ci się poskładało Dziękuję ogromnie.

Cytat:
Kwestia zbyt dobrego serca i przeklętego litościwego charakteru. W sumie mój charakter jest przeklęty. Ja wiem, że będzie mi tej dziewczyny brakować, ale też wiem, że będzie mi w życiu bez niej lepiej. Jednak zawsze się będę martwić, jak ona przeze mnie cierpi i jak się czuje. Zawsze będę czuł się winny tego, że zniszczę jej marzenia i w sumie zmarnuję jej dużą część życia (chociaż ja ten wspólny czas nie uznaję za zmarnowany, bo przeciez wiele szczęścia z nią doznałem). Nie mam do niej żadnych pretensji i żalu. Nie czuję żadnej złości bo ją rozumiem. Wiem, że każdy człowiek inaczej odbiera rzeczywistość i życie.

Wcześniejsze moje posty w niektórych momentach mogły za ostro wyrażać pewne kwiestie. Nie czuję żadnej złości, nie mam pretensji do religii bo ona przecież powstała na skutek myślenia ludzi. Jest więc czymś naturalnym, tak jak przysięga celibatu aż do ślubu czy nawet do śmierci.
Oczywiscie, że da się wykształcic asertywnosc. Jedyne co Cie trzyma to probram społeczny, wychowanie. Z powinienes byc dobry itp...

Nie chce mi sie powtarzac inncyh, ale dla mnie ten cały temat to taki twór gdzie oczekujesz poparcia od ludzi, by podjac decyzje zbywajac sie odpowiedzialnosci. Chcesz - zrob tak. Chcesz zeby zobaczyła forum? Pokaz je jej i juz.

A co do niedojrzałosci - to dla mnie jest nią wypieranie się odpowiedzialnosci i świadomosci skutków swojego postępowania i zasłananie się dajmy na to Bogiem. Uwalił przedmiot - dar od Boga, dobre sobie... Połóz lache na cały semestr, nie chodz na zajecia i Cie wywala - powie Ci wtedy, że to Bóg daje Ci znak byś sie nawrócił?

I imho wiecej cierpienia zadajesz dajac jej nadzieje i utrzymujac tę farsę niz załatwienia sprawy krótko i konkretnie. Jesli na prawde nie umie bez Ciebie życ, to niech zmieni dla Ciebie wiarę. Ludzie tak robia - przechodza z prawozsławia do katolicyzmu, do protestantyzmu.
Ehh.

Kobieta bierze Cię na litość i woogóle tobą manipuluje, a Ty będziesz miał wyrzuty?

Zrozum (chociaż to niełatwe) - Ty nie jesteś od tego żeby innym robić dobrze. Nie masz żadnego obowiązku dbania o innych - to Tylko Twoja wola. Ale tego nie da się zrozumie po przeczytaniu czyjejś wypowiedzi...

Kobieta Cię wykorzystuje i niszczy Ci psychikę, sprawia że czujesz się gorszy jdnocześnie dając Ci coś co jest Ci potrzebne i sugerując, że dbając o siebie byłbyś złym człowiekiem. To najgorszy i najbardziej perfidny rodzaj zachowania i toksycznego związku.

Moim zdaniem niezłym pomysłem jest psycholog (dla Ciebie - dla niej pewnie też, ale na razie dbaj o siebie).
Cytat:
ten cały temat to taki twór gdzie oczekujesz poparcia od ludzi, by podjac decyzje zbywajac sie odpowiedzialnosci. To raczej nie tak, że zbywam się od odpowiedzialności za swoje czyny. Ja jestem tego świadom, że za wszystko się ponosi jakieś konsekwencje. Dzielę się tutaj swoimi problemami, bo nie mam z kim tak na prawdę o tym porozmawiać. Koledzy wszystko inaczej rozumują. Nie podchodzą do takich spraw tak jak ja. A tutaj jest masa ludzi, którzy mnie rozumią lub nie rozumią. I taka dyskusja na ten temat utwierdza mnie w przekonaniu, że nie jestem jedynym w takiej sytuacji. Że są jednak ludzie nieco podobni do mnie.

Cytat:
Jesli na prawde nie umie bez Ciebie życ, to niech zmieni dla Ciebie wiarę. Ja bym dla niej chciał zmienić wiarę. Ale powrót do katolickiej wiary z dzieciństwa to jak uwierzenie z krasnoludki czy mitologie. Poza tym nikt mi nie potrafi powiedzieć, dlaczego mam wierzyć akurat katolikom, a nie protestantom, muzułmanom czy buddystom. Jest tyle religii na świecie, iż przekonałem się, że ludzie sami sobie to wszystko wymyślają a wierząc doznają autosugestii o uczestniczą w cudach.

Cytat:
Kobieta Cię wykorzystuje i niszczy Ci psychikę, sprawia że czujesz się gorszy Ona tego nie robi świadomie, ale wierząc w katolicyzm taka się właśnie staje. Ona musi czuć się lepsza uznając, że głosi "dobrą nowinę". Inaczej ta wiara nie miała by sensu.

Cytat:
Nie masz żadnego obowiązku dbania o innych - to Tylko Twoja wola. To ja rozumiem. Ale świadomość tego, że skrzywdzi się poważnie osobę, której obiecywano wiele, nie jest miłym uczuciem.

A tak wogóle to ja rozumiem, jakie popełniam błędy. Jestem świadom tego, co powinienem zrobić. Wiem, co robię źle. Myślę, że tu nawet nie chodzi o brak asertywności czy nadmiar współczucia. Mi brakuje odwagi!

Cytat:
Moim zdaniem niezłym pomysłem jest psycholog. No pewnie by mi się przydał. Wiem nawet mniej wiecej, co będzie on mi gadać. Tak się składa, że moja dziewczyna także chodzi do psychologa. Gdy wkońcu zmusiłem ją do powiedzienia psychologowi, dlaczego jestem taki, jaki jestem, zatkało tą psycholog. Nie wiedziała co powiedzieć i chyba do dzisiaj nie wie.

Nie może przecież powiedzieć ten psycholog mojej dziewczynie, że ma olać przyżeczenia dla Boga, bo to jest bez sensu. Może was zadziwi, ale ja sam bym mógł być takim psychologiem.

Czas mija. Teraz mamy przerwę w spotkaniach. Ja jestem suchy w kontaktach, bez zaangażowania, ze smutną miną. Jestem neutralny bo żadnej złości czy pretensji nie mam do nikogo. Myślę, że następny tydzień będzie pełen napięc z powodu niby najważniejszych świąt katolickich. Ja pozostanę nieugiety. Nawet gdybym poszedł do spowiedzi, powiedziałbym księdzu, że nie wierzę w te ich wszystkie dogmaty i wymysły papieży. Nie lubię bowiem kłamać.
Oczak, dziwię Ci się, że nadal ciągniesz tę sytuację, z której nie ma wyjścia. Bo ani Ty nie zmusisz się do wierzenia w coś, co jest czystą fantazją, ani ona nie porzuci wiary, bo jest nią zaślepiona. Czekasz na ślub? Nawet gdyby, to po ślubie ona równie dobrze może wymyślić, że seks służy tylko do prokreacji i znów będziesz miał celibat albo skończycie z ósemką dzieci.
Cytat:
Gdy wkońcu zmusiłem ją do powiedzienia psychologowi, dlaczego jestem taki, jaki jestem, zatkało tą psycholog. Nie wiedziała co powiedzieć i chyba do dzisiaj nie wie. Dobrze rozumiem, że przymusiłeś swoją dziewczynę do wyjawienia swojej opinii psychologowi? I co powiedziała? Wszystkiemu winny jest szatan/brak wiary/brak moralności?
I skoro nawet psycholog nie jest w stanie przekonać dziewczyny do zmiany postępowania, to na co Ty liczysz?
Cytat:
Czekasz na ślub? Nawet gdyby, to po ślubie ona równie dobrze może wymyślić, że seks służy tylko do prokreacji i znów będziesz miał celibat albo skończycie z ósemką dzieci. Dziewczyna mówi, że osobiście nie do końca się zgadza w wielu sprawach głoszonych przez Kosciół, ale jak obiecała Bogu celibat do ślubu to nie można tej obietnicy złamać. Ale już coś kiedyś gadała o jakimś kalendarzyku małżeńskim, itp.

A ja jej na to, a co jeśli po ślubie znowu coś Cię przekona do złożonenia obietnicy niewidzialnemu Bogu? Co jeśli znowu się przekonasz, że jakieś nieszczęścia są wynikiem niewłaściwego (niezgodnego z Kościołem) pożycia małżeńskiego?

Wiecie co usłyszałem od niej najlepszego? Że jeśli facet prawdziwie kocha kobietę, nie odważy się spuścić poza pochwą! No cholera, ja piernicze! takiego czegoś to ja nigdy nie słyszałem.

Cytat:
Dobrze rozumiem, że przymusiłeś swoją dziewczynę do wyjawienia swojej opinii psychologowi? I co powiedziała? Wszystkiemu winny jest szatan/brak wiary/brak moralności? Nie przymusiłem. Moja dziewczyna po prostu nie chciała powiedzieć psychologowi, dlaczego przestaję ją kochać. Ciągle mówiła psycholog, że jestem wkurzony na Kościół. A to nie prawda, bo mi brakuje bliskości, oddania, otwartości i tego cudownego uczucia wspólnych przeżywania rozkoszy. Ja po prostu przekonałem dziewczynę, aby mówiła prawdę.

Ale i tak kłamała. Koleżance kiedyś mówiła, że jednak szalejemy w łóżku. A psycholog powiedziała, że wcale nie mam dużych potrzeb seksualnych, że mi aż tak na tym nie zależy.

Odchodzę od zmysłów, mam erotyczne sny, gdy widzę piękną kobietę na ulicy, aż mi się ręce trzęsą. Najgorsze jest to, że czuję się zrójnowany, niedoświadczony życiem. Nie czuję się na siłach poznawać nowych ludzi. Bo ten związek jakby zamglił mi oczy. Ja wierzyłem, że kocham prawdziwie. Ale chyba nie kochałem. Pewnych uczuć nie da się wymusić i oszukać samego siebie.
rany Boskie!

nieźle wy****ni w kosmos.

Uciekaj człowieku
Cytat:
Wiecie co usłyszałem od niej najlepszego? Że jeśli facet prawdziwie kocha kobietę, nie odważy się spuścić poza pochwą! No cholera, ja piernicze! takiego czegoś to ja nigdy nie słyszałem. :O

Ma to taki sam sens jak stwierdzenie, że jeśli mężczyzna prawdziwie kocha kobietę to maluje sobie sutki zieloną farbą a mosznę przeszywa zszywaczem :knockout:

A co do drugiego akapitu Twojej wypowiedzi, to jak ma psycholog jej pomóc skoro ona go okłamuje. Wydaje mi się, że podstawą skuteczności terapii jest szczerość wobec lekarza, można ewentualnie powiedzieć, że się nie che o czymś mówić. To trochę tak jakby iść do lekarza i powiedzieć, że boli ręka, gdy mamy skręconą kostkę :/
oczak - ode mnie też powodzenia i byś nigdy nie żałował tej decyzji;):*
Cytat:
jeśli facet prawdziwie kocha kobietę, nie odważy się spuścić poza pochwą! No, czyli można powiedzieć, że dobrze przewiduję. Gdyby doszło do ślubu, to seks byłby pewnie tylko w jednej pozycji a o urozmaiceniach pewnie mógłbyś od razu zapomnieć, nie wspominając o seksie oralnym czy analnym.
Cytat:
coś kiedyś gadała o jakimś kalendarzyku małżeńskim, itp. W takim przypadku prawie na pewno skończylibyście z nieplanowanymi dziećmi. Ponadto przy tym czekałby Cię "celibat" dwa razy w miesiącu - w dni płodne i podczas okresu - pomyśl też, co by było, gdybyście akurat pokłócili się podczas terminu przewidzianego na seks. Powtórka z rozrywki, tzn. z teraz?
Cytat:
Koleżance kiedyś mówiła, że jednak szalejemy w łóżku. A psycholog powiedziała, że wcale nie mam dużych potrzeb seksualnych Jak sam stwierdziłeś, kłamie. Moim zdaniem dlatego, że przed innymi wstydzi się swojej religijności i postanowienia, które uniemożliwia Wam stworzenie normalnego związku.
Cytat:
Odchodzę od zmysłów, mam erotyczne sny, gdy widzę piękną kobietę na ulicy, aż mi się ręce trzęsą. Najgorsze jest to, że czuję się zrójnowany, niedoświadczony życiem. Zatem co jeszcze Cię przy niej trzyma? Dlaczego nie chcesz pomóc samemu sobie? Uciekaj, jeśli potrzebujesz, to odwiedź psychologa, który sprawi, że wróci Twoje poczucie własnej wartości. Sam stwierdziłeś, że nie ma tu miłości i prawdopodobnie nie było. Nie męcz się więcej.
Cytat:
obiecała Bogu celibat do ślubu Raczej chyba czystość a nie celibat ;-)
Cytat:
Delikatnie ale jednoznacznie mówiłem, że osobiście jej wierzenia są dla mnie tyle warte, co wiara w krasnoludki.

3. Ale tak zostałem wychowany, że szanuję zdanie i poglądy innych i się do nich nie wtrącam.
Tak ten szacunek, aż bije po oczach :lol:

Nie masz prawa wymagać od niej, żeby robiła coś przeciwko czemu wierzy, możesz namawiać, rozmawiać, ale jak nie chce to nie i już. Jeśli Ci to nie odpowiada rozstań się.

To naprawdę nie jest skomplikowane
Cytat:
Ona musi czuć się lepsza uznając, że głosi "dobrą nowinę". Inaczej ta wiara nie miała by sensu. bzudra.
to znaczy, normalnie to bylaby bzdura, ale z tego co opisujesz to popieprzeni fundamentalisci.
Cytat:
Tak ten szacunek, aż bije po oczach No cóż, na tym forum często krytykuję religię, ale staram się to robić nie pochopnie. Wynika to z tego, że na prawdę czuję pewien żal, że z dziewczyny często bardziej pragnącej seksu ode mnie, powstała kobieta potrafiąca żyć w celibacie aż do ślubu. I to właśnie z powodu religii.

Cytat:
Nie masz prawa wymagać od niej, żeby robiła coś przeciwko czemu wierzy, możesz namawiać, rozmawiać, ale jak nie chce to nie i już. Jeśli Ci to nie odpowiada rozstań się. A czy ja kiedyś wymagałem od niej czegoś? Zmuszałem ją do czegoś? Zakazywałem modlitw? NIGDY tego nie robiłem.

Cytat:
To naprawdę nie jest skomplikowane Nie jest skomplikowane, ale bolesne i trudne. Wyobrażam siebie na jej miejscu i wiem, co ona przeze mnie zaczyna czuć. Ona na prawdę chce dla nas obu dobrze!

Obecna sytuacja wygląda tak, że mój smutek i wewnętrzny ból uwidacznia się przy niej. Ona to chyba rozumie i sądzę, że sama cierpi powstrzymując swoje pragnienia. No ale musi bo objecała - tak mi mówi.

Nie mówię jej, że ją kocham, bardziej traktuję jak przyjaciółkę i myślę, że to najłagodniejsza droga do zakończenia wszystkiego. Przynajmniej ja bym chciał tak pozostać potraktowany przez osobę, którą kocham.

Nie umiem powiedzieć wprost: "Odchodzę od Ciebie". Wiąże mnie z nią wiele, ale nie tak bardzo, aby żyć z nią wspólnie przez całe życie.
Czytam sobie troche ten temat i powiem, ze mialem bardzo podobna sytuacje. Moja owczesna dziewczyna nawrocila sie na wiare protestancka (baptyzm) i usilowala mnie takze nawracac. Rzecz jasna celibat takze nastapil mimo, ze to ona z nas dwojga miala zawsze wieksze potrzeby tego typu, mnie raczej zalezalo na po prostu bliskosci. Pozwole sobie odniesc sie do paru cytatow tutaj, z uwagi na fakt ze owa religia wlasnie biblia sie kieruje.

Cytat:
Wiem także, że to właśnie protestanci zrozumieli, że Biblia jest po to, aby czytać ją samodzielnie i postępować według niej. To przeciwieństwo katolicyzmu. Nie do konca. Ci ludzie tak naprawde nie kieruja sie biblia. Badz robia to w tym samym stopniu jak katolicy. WYbieraja sabie ustepy, ktore ich obowiazuja.
Jako przyklad podam, ze moja byla dziewczyna wynalazla dwa fragmenty, ktore mowia, ze wierzacy w Boga nie moga byc w zwiazkach z innowiercami, gdzie w rzeczywistosci chodzi o biblijna zazdrosc Jahwe o inne kulty i nakaz gwaltownej ich eksterminacji. Zadziwijace jest w jaki sposob do tych zalecen sie nie stosuja. Bo w starym testamencie jahwe zalecal zydom pacyfikacje wiosek innowiercow, wyrzynanie doroslych, starcow, dzieci i zameznych kobiet oraz zwierzat i porywanie tylko i wylacznie dziewic.

Biblia jest swietnym dzielem literackim. Nadnaturalne sily, rozbudowane watki i sceny batalistyczne. Jest krwawo i okrutnie. Podobnie jak Iliada. Jedyny problem jest z tym, ze nikt nie probuje sie Iliada kierowac w zyciu, a biblia niestety tak. Bardzo wybiorczo zreszta. (zorientowani rozpoznaja dosc luzny cytat z Boga Urojonego)

Na zly humor wywolany tymi przezyciami polecam lekture Dawkinsa badz posmianie sie z filmu dokumentalnego "Religulous" (do znalezienia na video.google). Jesli sadziles ze polska wies jest zabobonna to pewnie zaskoczy cie ze w stanach maja znacznie gorzej.

Cytat:
ja też się teraz interesuję różnymi religiami. Fascynują mnie one, ale straciłem zdolność i potrzebę wierzenia w którąś z nich. Ja takze interesuje sie religiami. Fascynacja bym tego nie nazwal, interesuje mnie ze wzgledow stricte literackich. Po prostu lubie czytac. Ostatnie wydarzenia spowodowaly, ze z tolerancyjnego agnostyka stalem sie cynicznym ateista. Naprawde ciezko zachowac szacunek do osob, ktorzy zachowuja sie jak wariaci.

Wracajac do tematu. Moj zwiazek rozpadl sie, ale z jej winy. Ja wciaz bylem gotowy do poswiecen, ona najwyrazniej znalazla sobie nowy obiekt westchnien, lepszy autorytet. Jestes ateista, nie zmuszaj sie do chodzenia do kosciola. Daj jej wolna reke, predzej czy pozniej znajdzie jakiegos mlodego chlopaka rownie zarliwie wierzacego w te bujdy jak ona. Mojej wydawalo sie ze znalazla, na tyle wyraznie by zerwac ze mna, jednak nie na tyle trwale by byc z nim. Troche szkoda, ale coz, jej wybor.
I swoje 3 grosze wtrące. Ja ateistą czuję się odkąd przyjąłem pierwszą komunię świętą. Od tamtego czasu nie chodziłem do kościoła, nie modliłem się, stwierdziłem, że religia jest potrzebna ludziom słabym, którzy na codzień nie radzą sobie w życiu i szukają oparcia w zbiorowej imaginacji. Mam 17 lat i moi rówieśnicy patrzą na mnie jak na jakiegoś kosmitę. Do bierzmowania przystąpiłem z przymusu dla 'papierka'. Oczak, współczuję Ci z całego serca.
@Hrater
ateista w takim razie z ciebie jak z koziej .... trąba. 17 lat masz i myslisz ze ze wszystkim sobie w zyciu poradzisz? nie wiesz jeszcze nic o zyciu i powtarzasz gdzies zasłyszane hasełka bo chcesz trendy byc.. gdybys był ateista to bys nie poszedl do tego bierzmowania po papierek bo po co on ateiście? - no ale to chyba troche offtop jest..
Cytat:
17 lat masz i myslisz ze ze wszystkim sobie w zyciu poradzisz? nie wiesz jeszcze nic o zyciu i powtarzasz gdzies zasłyszane hasełka bo chcesz trendy byc.. gdybys był ateista to bys nie poszedl do tego bierzmowania po papierek bo po co on ateiście? - no ale to chyba troche offtop jest.. Żeby ładnie skończyć offtopa - bo starzy są katolikami i naciskają? Bo otoczenie naciska? Bo wszyscy d... trują, że będzie potrzebne do ślubu kościelnego (chociaż wiesz, że wcale go nie weźmiesz)? Bo jak nie pójdziesz do bierzmowania, to cię wyklną? O. Nie mierz wszystkich jedną miarą, szefciu. Tym bardziej, że w tym kraju ciężko jest być ateistą, wiem z autopsji.

A tak bardziej na temat - nie wyobrażam sobie związku czy to z katolikem (lub bardziej po mojemu - katolem), protestantem czy kimkolwiek innym, kto próbowałby mnie nawracać na swoją wiarę. Bo jeśli nie robiłby tego i w ogóle nie miałoby to znaczącego złego wpływu na nasz związek, to mi to rybka. Jeśli by miało - poważnie bym się zastanawiała, czy z takim partnerem chcę się resztę życia użerać.
Cytat:
Nie mierz wszystkich jedną miarą, szefciu. Tym bardziej, że w tym kraju ciężko jest być ateistą, wiem z autopsji. a wg mnie chyba łatwiej jest być ateista niż prawdziwym katolikiem..a już szczegolnie wśród młodego pokolenia.. a jesli ateista zadeklarowany idzie do bierzmowania to wg mnie tak jak by katolikowi ktos zabronil iść w Wielkanoc do kościoła..a ten na to przystał dla świetego spokoju.. bzdura.. dla swietego spokoju zdradza swoje przekonania i to w co wierzy lub nie wierzy.
Cudowny, wspaniały, mądry, poukładany mężczyzno - Oczaku - (nie ma tutaj ironii - piszę to szczerze), jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej postawy, mądrości, altruizmu i dojrzałości. Dlaczego tak rzadko w dzisiejszych czasach trafiają się tacy wspaniali mężczyźni?
I dlaczego muszą cierpieć podczas, gdy zasługują na najwspanialsze pod słońcem szczęście?
Nie znam Cię osobiście i prawdopodobnie nigdy nie poznam, ale tak bardzo chciałabym, abyś wyplątał się z tej całej kabały, w którą wpadłeś. Nie chcesz dziewczyny zostawić i obawiasz się, że będzie cierpiała, a Ty w dwójnasób, wiedząc, że ona cierpi - to wspaniała postawa, ale niestety niszcząca Ciebie, a na to nie zasługujesz.
Jesteście dorośli, jeżeli Twoja dziewczyna przeżyła ciężką chorobę i nie załamała się kompletnie, to znaczy, że jest silna i również z tym rozstaniem sobie poradzi. Tym bardziej, że pomoże jej religia, modlitwa, czy cokolwiek innego związanego z jej wiarą. Ona sobie poradzi, podejrzewam, że nawet to rozstanie przyjmie jako "bożą wolę". Pogodzi się z tym i poprosi swojego boga, aby pomógł się jej z tym pogodzić i przyjąć to jako kolejne doświadczenie umacniające jej wiarę.
A Ty przez jakiś czas na pewno będziesz się czuł nieswojo, bo na pewno nie uczucia, lecz bardziej przyzwyczajenie sprawi, że czegoś będzie Ci brakowało, ale odżyjesz, w końcu będziesz mógł postarać się o własne szczęście a nie tylko uszczęśliwiać osobę, która nie do końca na to zasługuje. Bowiem z tego co się orientuję, pomimo, że wierząca nie jestem, prawdziwy chrześcijanin powinien czynić dobro swojemu bliźniemu, a nie udręczać go i umęczać.
Przemyśl to proszę i podejmij w końcu jedyną słuszną decyzję.
Wiesz co powinieneś zrobić, niepotrzebnie tylko jeszcze się w tej kwestii wahasz.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki i przesyłam Ci moc ciepłych myśli, proszę - przestań się krzywdzić :(
Dziękuję angelina_lips za te słowa. Poukładany na pewno nie jestem bo wtedy tak swojego życia bym nie kierował. Zawsze chciałem być szczery i konsekwentny w życiu, ale mi to nie wychodzi.

Kiedyś wierzyłem w Jezusa nawet bardzo (ale i tak sobie wybierałem z nauk Kościoła tylko to, co sam uważałem za słuszne). Ta dziewczyna pokazała mi, że wiara to wyżeczenia i życie nawet trudniejsze i bardziej bolesne, niż bez niej. Mi się to przestało podobać. Nie będę się już nad tym rozpisywać, chociaż nigdy dokładnie na tym forum tego nie wyjaśniłem jeszcze.

Nie zerwałem z nią całkiem więzi. Jestem szczęśliwy, że trwam w niewierze i zacząłem dostrzegać większą wartość życia (bo to jedyne życie dla mnie, gdzie poza biblijnym chodzeniem po wodzie czy św. Pawłem dyskryminującym kobiety są znacznie bardziej niezwykłe rzeczy jak np. przestrzeń kosmiczna). Gdy jednak myślę o dziewczynie, staję się nieszczęśliwy. Wiem jaki jest jej charakter, rodzice i przeżycia i nie mam do niej pretensji, że zaczęła zupełnie inaczej rozumieć świat.

Ona jest gotowa się dla mnie poświęcić, pójść nawet do łóżka, ratować wszystko, ale dlaczego ona nie rozumie, o co na prawdę chodzi? Chodzi przecież o brak tak głębokiego uczucia z mojej strony, które by mogło trwać do końca życia. Jeśli ja nie czuję, że będę dobrym małżonkiem dla niej w przyszłości, nie będę brał ślubu przecież!

Jestem dla niej dobrym przyjacielem, pomagam jej w różnych rzeczach, nie chcę nawet wdzięczności za moje czyny. Po prostu bycie chociaż trochę przy niej nadal sprawia mi przyjemność. Ale gdy ona chce iść o krok dalej, mówi o seksie, małżeństwie, odnowieniu związku a potem i religii, załamuję się całkiem.

Przeze mnie ona balastuje w uczuciach. Ma jakąś nadzieję. Chociaż słownie jej odbieram tą nadzieją, samą moją postawą ponownie ją pobudzam.

Chyba więc przyjaźń taka nie może istnieć. Trzeba wszystko zostawić, rozczarować i zranić nie tylko tą dziewczynę, ale całą rodzinę i nawet znajomych. Wśród tych drugich i nawet tej dziewczyny może pojawić się nienawiść.

Psychologia ludzka jest bardzo trudna, także i moja. Na koniec chcę przeprosić wszystkich ludzi, których uraziłem moimi wypowiedziami. Często pisałem pod wpływem żalu lub nawet wielkich pretensji do Kościoła. Czasami będę kontynuowac ten temat. Niezmiernie jednak dziękuję wszystkim, którzy zagłębili się chociaż trochę w mój problem.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia