BWmedia
Czy miłość istnieje, czyli teoria drugiej połówki
Zawsze uważałem, że nie istnieje coś takiego jak "druga połówka" . Osoba która swoim wyglądem, zachowaniem i charakterem w pewien sposób nas uzupełnia. Której wady sprawiają, że staje się w naszych oczach jeszcze bardziej realna, a przez to - kochamy ją całym sobą... Wychodziłem z założenia, że w związku trzeba się "dotrzeć". Tolerować niedociągnięcia i trwać w kompromisach. Ostatnimi czasy, zaszły w moim życiu zmiany które skorygowały moje spojrzenie na świat i pewne rzeczy. Po zakończeniu związku który w znacznym stopniu opierał się właśnie na wyżej wspomnianych "kompromisach", poznałem kobietę która swoim istnieniem, pokazała mi, że są jeszcze ludzie którzy uosabiają wszystko czego pożądam w drugiej osobie. Oczywiście bajki nie istnieją, więc żeby nie było zbyt pięknie- z jednej strony: dziewczyna ma chłopaka w którym jest zakochana po uszy, z drugiej: mam zbyt dobre podejście do ludzi, żaby bawić się w "odłączanie wagonów" ...zresztą, za bardzo szanuję jej uczucie, żeby przeszło mi to nawet przez myśl Całości dopełnia fakt, że chłopak jest poza granicami kraju. Ja z kolei, odkąd pamiętam, mam w sobie tak zwany "syndrom przyjaciela" który niczym magnes przyciąga wszystkie kobiety. W efekcie spędzamy razem dużo czasu i powoli uzmysławiam sobie, że skoro jest ktoś taki jak "Ona" - to muszą gdzieś po świecie chodzić inne osoby które potwierdzają regułę "drugiej połówki", co z kolei daje jeszcze szansa na życie w związku bez kompromisów... Rozmawialiśmy kiedyś na ten temat i ustaliliśmy na jakiej zasadzie działa nasza przyjaźń: Ona czuje się przy mnie bezpieczna, dobrze się bawi i wie, że nie mam ukrytych oczekiwań w stosunku do jej osoby. Ja- z dnia na dzień utwierdzam się w przekonaniu, że związki nie muszą wymagać wyrzeczeń i można przez całe życie budzić się koło drugiej osoby nie czując niczego poza szczęściem. Inną sprawą jest, że nasze zachowanie w towarzystwie (i nie tylko) bywa czasami mylące dla osób postronnych... :whistle: ale to już materiał na inną historię :nerd: wrzuci ktoś swoje 3 grosze? ;) jestem zbyt cyniczna by wierzyć w owe dwie połówni jabłek itd... kiedyś owszem, wierzyłam całą sobą ale życie mnie zmienilo... moje podejście do milości i związków również uległo znacznej... ale w to, ze istnieją ludzie bardzo do siebie podobni, ktorzy nie muszą iśc na żadne kompromisty będąc ze sobą wierzę, bo raz to przezylam... znalam faceta, z ktorym tak wlaśnie bylo, dopełnialiśmy się w 100%... całe 4 lata znajomości :) pięknej znajomości :) fajne czasy ;) był moim prawdziwym przyjacielem i szkoda że jakoś to się rozmyło... ja znalazłam faceta, więcej czasu jemu poświecalam, później studia, każde z nas na innym kierunku... ale miedzy nami bylo wlaśnie tak jak między Tobą a tą dziewczyną i myślę, ze taka aseksualnośc właśnie sprawia, ze ludziom jest ze soba dobrze... bo gdy w rge wchodzi milośc, to ludziom zaczyna na sobie zalezec w inny sposób niż gdy byli przyjaciółmi i zaczyna się inne życie, inna znajomośc, ludzie się zmieniają w naszych oczach a my w ich... No widzisz. a ja wręcz odwrotnie. Zawsze uważałem, że miłość w naszych czasach to przereklamowany towar. Coś co można kupić i używać dopóki się nie popsuje. W razie problemu - naprawić w ramach "gwarancji", ale z czasem znudzi się jak każda inna zabawka i przyjdzie czas na zmianę. Może trochę zbyt radykalnie to opisałem, ale o to mniej więcej chodziło... A teraz mi się jakoś poprzestawiało :) Cytat: W efekcie spędzamy razem dużo czasu i powoli uzmysławiam sobie, że skoro jest ktoś taki jak "Ona" - to muszą gdzieś po świecie chodzić inne osoby które potwierdzają regułę "drugiej połówki", co z kolei daje jeszcze szansa na życie w związku bez kompromisów... eee czy raczej nie jest odwrotnie? teoria jest tylko jednej "drugiej polowki" (z zalozenia idiotyczna), nie slyszalm teorii o mnogich "drugich polowkach" :) pozatym zauroczony jestes to masz klapki na oczach... Cytat: eee czy raczej nie jest odwrotnie? teoria jest tylko jednej "drugiej polowki" (z zalozenia idiotyczna), nie slyszalm teorii o mnogich "drugich polowkach" :) zmiarzam do tego, że teorię można jednak odwrócić :nerd: Cytat: pozatym zauroczony jestes to masz klapki na oczach... tak, ale w znaczeniu całkowicie platonicznym widzisz, sprawa wygląda tak, że zawsze otaczały mnie dziewczyny które w większości określiłbyś mianem inteligentnych i ładnych, więc jakoś nauczyłem się z tym żyć bez wpadania w stan zauroczenia co 5 minut :whistle: Zdarzały się przypadki kiedy dochodziło do czegoś więcej, ale za każdym razem kończyło się to miłymi wspomnieniami i cementowało przyjaźń. Dlatego zdania, że nie może istnieć prawdziwa przyjaźń między kobietą a mężczyzną uważam o tyle za śmieszne, że sam generuję przynajmniej kilka wyjątków. Jestem przekonany, że można być oczarowanym drugą osobą (płci przeciwnej) kiedy ta w znacznym stopniu wpływa na postrzeganie przez Ciebie niektórych spraw - i nie szufladkować tego tylko i wyłącznie do potrzeby bliskości fizycznej. Być może to co teraz napiszę zabrzmi jak fragment z pamiętnika feministki, ale: generalnie to właśnie na tym polega problem większości facetów, że nie potrafią zrozumieć, że związek z kobietą to nie tylko pierdo**nie od rana do wieczora, ale przede wszystkim przyjaźń i wzajemne zrozumienie potrzeb. Oczywiście są ludzie i parapety (sorry), więc u niektórych wskaźnik między potrzebami fizycznymi a mentalnymi będzie przesunięty w stronę tych pierwszych. I nie chcę żeby mnie źle zrozumiano :) kocham kobiety za każdy centymetr ich wspaniałego ciała, ale chyba doszedłem w swoim życiu do momentu w którym zdałem sobie sprawę, że związek z kimś tylko dlatego, że jest ładny i dobry w łóżku to nie wszystko czego od siebie oczekuję i że są jednak osoby które potrafią wypośrodkować mój wskaźnik z w/w potrzebami. Nie twierdzę również, że związek oparty na seksie jest zły, ale cytując pytanie jednej z moich znajomych które kiedyś mi zadała: "O czym będziecie rozmawiać kiedy już będziecie starzy?" myslę, że nie ma sensu rozwijać się w tym temacie. no rzeczywiscie... jakis zniewiescialy jestes :P dziękuję za konstruktywną, głęboką i przemyslaną krytykę :) za to całkowicie zgadzam się z "Wisienka & Gandi" - związki potrafią czasem popsuć nawet najlepszą przyjaźń Cieszę sie Twoim szczęściem. Powodzenia :)
|
Tematy
|