ďťż

Jak znieść rozstanie?

BWmedia
Jak znieść rozstanie?
  Tydzień temu rozstałem się z narzeczoną z którą byłem 8,5 roku. Jak sobie przypominam było świetnie we wszystkim az do czasu. Od kiedy sie oswiadczyłem zauważyłem że coś sie zmienia. Możliwe że poczuła się zbyt pewnie...nie wiem. Zerwałem zaręczyny dlatego, że ostatnio było okropnie nudno. Może dlatego, że niebyło jakiejś poważniejszej przyczyny tak zle się czuje i walcze z myślami o powrocie, ale zdrowy rosądek podpowiada mi, że to nie jest najlepszy pomysł. Ja staram się być kreatywny, ambitny, chcę do czegoś dojść. Ona nigdy taka nie była. Była i jest minimalistką we wszystkim. denerwowało mnie to że jeżeli ja czegoś nie zaproponowałem to nic się nie działo. ZERO pomysłowości, chęci. Żyje z dnia na dzień i nie bierze nic od życia. Ja tak nie chcę utknąć na całe życie. Próbowałem, prosiłem i podpowiadałem, ale nic się nie zmieniało. Ona nie ma wogóle żadnych zainteresowań poza TV. Masakra. Ostatnio widzieliśmy się tylko może raz w tygodniu, bo pomimo że nie byłem w delegacji to nie chciałem do niej iść. Nic mnie nie ciągnęło. Nie mówiąć już o seksie którego już ostatnio wogóle nie było, głównie z mojej winy: bo mi się nie chce! To jest aż dziwne ponieważ zawsze miałem duże potrzeby, zresztą ona nie mniejsze. I jeszcze jedno: nic nie umie sama załatwić. Taka beznadziejność doprowadza mnie do szału! Chcę żyć i brać z życia jak najwięcej a niie tylko egzystować. Dla mnie wolny czas liczy się tylko jak jest spędzony aktywnie. Może ktoś był w podobnej sytuacji i mi opowie jak to się skończyło i co teraz z perspektywy czasu by zmienił? Ja czuje, że mi ciągle jedna zależy. Wszystko się waży na szali: to co mnie denerwuje a uczucie.


To jak z nią wytrzymywałeś przez ponad osiem lat? Myślę, że jeżeli jest tak jak napisałeś, to zerwałeś z nią akurat na czas. Jeszcze chwila i byli byście po ślubie a wtedy to już większy problem.
I doszedłeś do tych wniosków po ponad 8 latach? Poza tym uważam, że przełużanie okresu zwyczajnego "chodzenia ze sobą" nie wpływa dobrze na związek. Po prostu zaczyna on być monotonny. Ile można się tylko spotykać, chodzić do kina itp? 8 lat to już sytuacja dla mnie wręcz ekstremalna. Nie wiem czy bym tyle wytrzymała w związku na zasadzie "spotykamy się, ale mieszkamy u rodziców dalej i nie mamy prawie nigdy prywatności, bo rodzice są za ścianą". Kiedyś przychodzi taki moment, że nie ma się już nic do powiedzenia, czego druga osoba by nie wiedziała. I tu zaczyna sie problem. A małżeństwo jest krokiem do przodu, bo jak się razem mieszka i wspólnie dorabia, to jest to coś zupełnie co innego. A z drugiej strony życie z osobą bez jakichkolwiek zainteresowań (nawet już w małżeństwie) też jest strasznie nudne na dłuższą metę. Więc tu Cię rozumiem. Szkoda tylko, że zmarnowaliście sobie tyle czasu.
Cytat:
Kiedyś przychodzi taki moment, że nie ma się już nic do powiedzenia, czego druga osoba by nie wiedziała. Nie zgadzam się... Można nie mieć nic specjalnego do powiedzenia jak się z kimś nie widzisz, bo co jej opowiadać o głupotkach skoro i tak nie wiem reszty. Jeżeli widzisz się z kimś codziennie, to codziennie są nowe wrażenia do opowiadzenia i do obgadania.

Tu nie chodzi o rozmowe w stylu opowiadania o sobie (pierwszy etap znajomości) ale o rozmowe o tym co nas otacza. O naszej zwyczajności.


Ania
Zgadzam się z tym co napisałaś, że to ekstremalnie długie "chodzenie", ale ja dopiero rok temu skończyłem studia. Także o mieszkaniu na własną rękę nie było mowy, bo za co? Inaczej być nie mogło. Nie było to przeciągane z przymusu tylko z braku mamony. zaręczyliśmy się nie długo po tym jak skończyłem studia.
Alina K
Ale to niestety tak działa. Że jak jest pierwszy etap znajomości, to ludzie opowiadają o sobie. I to jest główny temat rozmowy. Fascynuje ich to nawzajem, pobudza ciekawość i przede wszystkim nie jest nudne. Po jakimś czasie ten temat jest wyczerpany i zaczyna się budowanie wspomnień, rozmowa o tym, o wspólnych zainteresowaniach, robienie różnych rzeczy razem itp. Myślę, że nie ma sensu tego opisywać. A potem przychodzi etap, kiedy taka monotonia trochę daje we znaki. Niektórzy wtedy dochodzą do wniosku, ze to nie milość tylko przyzwyczajenie, że coś się wypaliło i do podobych absurdów. A to wszystko wynika z przedłużania tego okresu nieformalnego. No coś w tym jest, skoro wiele związków rozpada się z tego powodu. Bo nie sądzę, że nagle dochodzą do wniosku, ze to jednak nie TA osoba i trzeba szukać dalej, skoro przez 4 lata sądzili, że to ta/ten jedyna/y. Zwyczajnie zaczynają się nudzić i szukać znowu tych emocji, które były na początku. Tyle, że z innym/inną. Autor napisał na samym początku, że tez było świetnie do pewnego momentu...Jednnym słowem 8 lat to trochę za długo. Do wniosków, czy to trafiony wybór czy nie, powinno się dojść trochę wcześniej. Chociaż mogę się mylić, bo nie jestem jeszcze na tym etapie ;)
Cytat:
Ania
Zgadzam się z tym co napisałaś, że to ekstremalnie długie "chodzenie", ale ja dopiero rok temu skończyłem studia. Także o mieszkaniu na własną rękę nie było mowy, bo za co? Inaczej być nie mogło. Nie było to przeciągane z przymusu tylko z braku mamony. zaręczyliśmy się nie długo po tym jak skończyłem studia.
Rozumiem. W takim razie mieliście pecha. W każdym razie skoro mialeś tyle czasu na poznanie jej i tak dużo cech Cię w niej denerwuje i nie możesz tego zmienić, to faktycznie nie wróży to najlepiej. I może jednak to nie jest pech, bo później byłoby Ci ciężko. We wszystkim należy się doszukiwać pozytywów. Poza tym sądzę, że Ci jest łatwiej niż jej, bo w końcu to Ty odszedłeś i zerwałeś zaręczyny. Ją na pewno boli bardziej.
Cytat:
Alina K
A potem przychodzi etap, kiedy taka monotonia trochę daje we znaki. Niektórzy wtedy dochodzą do wniosku, ze to nie milość tylko przyzwyczajenie, że coś się wypaliło i do podobych absurdów. A to wszystko wynika z przedłużania tego okresu nieformalnego. No coś w tym jest, skoro wiele związków rozpada się z tego powodu. Bo nie sądzę, że nagle dochodzą do wniosku, ze to jednak nie TA osoba i trzeba szukać dalej, skoro przez 4 lata sądzili, że to ta/ten jedyna/y. Zwyczajnie zaczynają się nudzić i szukać znowu tych emocji, które były na początku.
Święte słowa.
Cytat:
I doszedłeś do tych wniosków po ponad 8 latach? Poza tym uważam, że przełużanie okresu zwyczajnego "chodzenia ze sobą" nie wpływa dobrze na związek. Po prostu zaczyna on być monotonny. Ile można się tylko spotykać, chodzić do kina itp? 8 lat to już sytuacja dla mnie wręcz ekstremalna. Nie wiem czy bym tyle wytrzymała w związku na zasadzie "spotykamy się, ale mieszkamy u rodziców dalej i nie mamy prawie nigdy prywatności, bo rodzice są za ścianą". Ja jestem ze swoją ukochaną prawie 4 lata, a przedemną jeszcze 5 lat studiów i przed ukochaną też...a dopóki nie skończymy studiów to raczej pracy na stałe nie podejme co się równa, nie będe miała na tyle pieniędzy żeby utrzymać rodzine.
Zgadzam się z "JakąDrogeWybrać". Znam taką parę jedną, właściwie to nawet bardzo dobrze, która jest ze sobą od... 8 klasy podstawówki. Dzisiaj mają dzieci :) Nie wiem, jak to będzie, jestem jednak optymistą i zakładam, że nie będę miał żadnych odchyłów.
@Ania86 Zgadzam się z Tobą, że monotonia dobija związki. Tego nie trzeba nikomu tłumaczyć. Ja się przyczepiłam do twojego zdania "Kiedyś przychodzi taki moment, że nie ma się już nic do powiedzenia, czego druga osoba by nie wiedziała. " To nie jest prawda. Im więcej sie rozmawia, tym więcej można sobie powiedzieć. Nigdy nie miałaś sytuacji, że spotykasz się z koleżanką nie widzianą od roku, pytacie się "hej, co u ciebie słychać" i na tym rozmowa się kończy bo nie ma o czym gadać? A nie miałaś psiapiułki, z którą gadałaś godzinami codziennie i starczało Wam tematu?
Jasne, że w związku nie siedzi sie non stop i nie rozprawia. Trzeba mieć czas dla siebie i żyć też własnym życiem, ale tematy są i absolutnie się nie zgadzam, że nic już się nowego nie da dodać.

O związki trzeba dbać i starać się żeby zawsze coś się działo. Jasne, że sposobem na monotonie jest małżeństwo i co za tym idzie dziecko, budowanie domu, remont mieszkania, nałogowo uprawiane kłutnie rodzinne itd. Ale można też bez ślubu wychować dziecko, wybudować dom, pokłucić się (a dokładniej podyskutować), uprawiać sporty - choćby skoki bangi, razem zapisać się do www.klub69.net, no i zaskakiwać się nawzajem. Facet może przyjść do kobiety i wejść do niej przez okno, ona może wysłać mu liścik z odciskiem ust do pracy itd.
Trzeba nad tym pracować, tylko jak jedna strona się stara a druga nie, to to się nie uda.
Autor napisał
Cytat:
Ja staram się być kreatywny, ambitny, chcę do czegoś dojść. Ona nigdy taka nie była. Była i jest minimalistką we wszystkim. Skoro pisze że nigdy taka nie była, to nie znaczy że przestała się starać, ale że tego nigdy nie robiła. (chyba że źle rozumiem). No ale co??? Przedtem tego nie wiedział a po zaręczynach przejżał na oczy?
Co tu dużo pisać. Wcześniej zapewniałem nam obojgu rozrywkę. Ale wkońcu się mi pomysły wyczerpały, a poza tym odechciało mi się.
Byliście ze sobą 8 lat, miałeś naprawdę dużo czasu, żeby poznać swoją dziewczynę, wiedzieć jaka jest. Dziwi mnie, że tak nagle zdałeś sobie sprawę, że jesteście różni, że Twoja dziewczyna jest bierna, mało ma zainteresowań, Ty zaś odwrotnie. Wcześniej tego nie dostrzegałeś? Nie przeszkadzało Ci to? Pomimo tego, że normalnym jest, że po jakimś czasie dopiero zaczynamy zauważać pewne rzeczy u partnera, różnice, wady itd. to jednak wydaje mi się dziwne, że zacząłeś to zauważać dopiero po 8 latach.
W każdym razie, być może jasno nie powiedziałeś dziewczynie, że to Ci przeszkadza, może starałeś się tylko delikatnie jej to zainsynuować, a ona po prostu nie zrozumiała, bądź też nie uznała, że jest to tak duży problem dla Ciebie. Dlatego, też po prostu puściła to między uszy.

Uważam, że zraniłeś swoją dziewczynę, ale nie dlatego, że w ogóle zerwałeś, a dlatego, że zerwałeś z nią z takiego powodu po tak długim czasie. Byliście 8 lat, oświadczyłeś się, a gdy ludzie to robią oznacza, że chcą być jeszcze długo z tą osobą, że przemyśleli sobie wszystko i są pewni, że będą ze sobą szczęśliwi. Tym bardziej jej w ten sposób pokazałeś, że pomimo różniących Was osobowości, chcesz z nią być i Ci nie przeszkadza to, że ona woli spędzać wolny czas biernie, a Ty aktywnie. I nagle Ci się odmieniło.
Przemyśl sobie wszystko dokładnie. Wbrew pozorom różni pod względem upodobań i charakterów ludzie mogą być ze sobą i mogą być szczęśliwi. To po prostu kwestia kompromisu. Skoro Ty wolisz aktywnie spędzać czas, to go spędzaj, a ona niech go spędza tak jak jej się podoba. Gdy natomiast spędzacie go razem, niech raz jedno a raz drugie wymyśla co będziecie robić.

To, że według Ciebie ona sama nic nie umie załatwić, nie musi wcale oznaczać, że tak jest. Być może zawsze wszystko za nią robiłeś, być może pierwszy się zawsze zabierałeś za coś-jako ta aktywniejsza strona. Stąd ona może po prostu uznaje, że Ty pozałatwiasz wszystko skoro tak robiłeś. W takich sytuacjach po prostu należy zamiast spieszyć z „pomocą” pozwolić drugiej osobie załatwiać pewne sprawy. Nawet jak nie będzie jej się to dobrze na początku udawało, nie powinno się za nią tego robić. W końcu sama się nauczy i przyzwyczai do tego, że jest odpowiedzialna za zrobienie czegoś samodzielnie. To tak jak z rodzicami i dziećmi, jak wszystko za nie się robi, podkłada wszystko pod nos, to nie ma się co dziwić, że później najprostsza rzecz sprawia dziecku problem.
Kolejna kwestia, być może to, że coś się zmieniło po zaręczynach, to nie kwestia tego, że ona się zmieniła, a Ty. Może zacząłeś bać się ślubu, tego, że to decyzja, no teoretycznie uznajmy, że decyzja na całe życie. I albo zacząłeś dostrzegać coś czego do tej pory nie widziałeś, albo może po prostu przesadzasz i szukasz dziury w całym, bo po prostu masz obawy, że się Wam może nie udać.

I ostatnia rzecz, kwestię wspólnego spędzania czasu, tak by obie strony były zadowolone często można dograć. Natomiast mnie się wydaje, że Ty chciałbyś w ogóle zmienić całkowicie swoją dziewczynę. Że skoro nie jest typem aktywnym jak Ty, to oznacza, że w ogóle Wam się nie uda stworzyć szczęśliwego związku. Zmienić jej nie zmienisz, podobnie jak i wymagać by zwiększyła swoje pole zainteresowań. Natomiast możecie negocjować w kwestiach które Was obojga dotyczą, szanując jednocześnie upodobania drugiej osoby. Związek polega na tym, że partnerzy tolerują nawzajem inność tego drugiego, a jeżeli mają inne pomysły na spędzanie wolnego czasu to spędzają go po prostu oddzielnie, każde jak mu się podoba, nie zmuszając drugiej osoby w partycypowaniu, jeżeli nie ma ona na to ochoty.
Nic innego ostatnio nie robie tylko myśle. Jest dużo racji w tym co napisalaś.
Cytat:
Co tu dużo pisać. Wcześniej zapewniałem nam obojgu rozrywkę. Ale wkońcu się mi pomysły wyczerpały, a poza tym odechciało mi się. Chodziliscie ze soba o 8 lat za dlugo,to raz. Dwa, to ze nie bylo z jej strony inicjatywy was oddalilo.
Zareczyny czy slub tego nie zmienia. Ona poprostu taka jest.
Przykra rzecz, jednak takie jest zycie. Ale moim zdaniem dobrze zrobiłeś. Znam podobny przypadek. para była razem chyba tez 8 lat a potem małżeństwo i po pół roku rozwód bo oboje działali sobie tylko na nerwy. Za bardzo się różnili, nie mięli wspólnych zainteresowań. Twój związek jest podobny( tak wynika z tego co mówisz).
Moja rada: zerwij kontakt na jakiś czas, złap powietrza, pobaw się ze znajomymi, wyjedź do rodzinki, zajmij się czyms aby nie rozmyslać i nie wbijac sobie do głowy faz typu: co by było gdyby-bo to jest bezsensowne. Jeżeli po tym czasie stwierdzisz że jednak to nie to, a to czego ci trzeba to życie z nia twedy juz będziesz wiedzial co robic ;)
Pozdrawiam
Ps sorki za błedy
Dzieki wszystkim za wypowiedz. Mysle że zrozumiałem to czego sam wcześniej nie widziałem. Pozdrawiam
Dlatego właśnie uważam, że osoba aktywna fizycznie nigdy nie dogada się z osobą bierną. Nigdy! Rada jest jedna; albo znajdziecie wspólną pasję typu: wycieczki w góry, jazda na rowerze, kino, teatr.. albo sobie odpuść.. Bo czy chcesz życie spędzić z osobą, która dzień w dzień będzie siedzieć przed telewizorem?
A moim zdaniem nie postąpił właściwie. Na zimno wszystko sobie przekalkulował i doszedł do jakoby słusznych wniosków. A gdzie miejsce na uczucia?? Czy można nagle kogoś przestać kochać tylko dlatego że ostatnio za dużo czasu spędza przed telewizorem?? On na pewno też ma jakieś wady, ale swoich nie analizuje, tylko szukać będzie jakiegoś wyimaginowanego ideału. Kobiety która wszystko pierwsza załatwi, codziennie będzie uprawiać sport, organizować czas wolny, będzie miała mnóstwo zainteresowań a przy okazji będzie wychowywać dzieci, prowadzić dom i pracować, poza tym będzie dobra w łóżku i co jeszcze. A gdzie wzajemna akceptacja i miejsce na wady jakie sami też posiadamy.

A moim zdaniem górnictwo powinno być karalne - Hagath
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia