ďťż

Nie umiem się zaangażować po ostatnim rozstaniu

BWmedia
Nie umiem się zaangażować po ostatnim rozstaniu
  Hmm... postanowiłem opisać tu moja sytuację uczuciowa, w której się znajduje od dluzszego czasu. Od razu chcialem zaznaczyć że nie szukam na siłę jakichś życiowych porad, bo nie popadam w żadne depresje itp. ale może ktoś ciekawie to wszystko skomentuje i zarzuci kilka madrych rozwazan ;)

Okej, przejdźmy do rzeczy. Swego czasu bylem w ponad dwuletnim związku, bylem niesamowicie zakochany z wzajemnością, dziewczyna była moim oczkiem w glowie i na nikim mi tak nie zalezalo jak na niej. Ale jak to w zyciu bywa niektóre rzeczy mają kiedyś swój koniec i niestety ten związek też swój miał. Zakończył się przed zeszlorocznymi wakacjami, bynajmniej nie z mojej inicjatywy, bardzo z tego powodu cierpialem, ale po jakimś czasie udało mi się ogarnac i tak sobie dalej zyje.

Chodzi jednak o to, że nie potrafię się przekonać do żadnej innej dziewczyny. Wyleczylem się już z miłości do mojej byłej więc to nie jest na pewno tak, że chciałbym do niej znów wrocic. Nie mogę narzekać na brak towarzystwa płci przeciwnej jednak u każdej nowopoznanej dziewczyny zaczynam po pewnym czasie dostrzegać wady, które czasem są strasznymi *******ami, jednak nie pozwalają mi bardziej się zaangażować. Wiem, że ideały nie istnieją, wiem, że brakuje mi tego uczucia jakim jest zakochanie się, albo chociaż mocniejsze zauroczenie jednak wszystkie dziewczyny, z którymi spotykałem się przez ostatnie parę miesięcy, podświadomie odtracalem.

No, tak to generalnie wygląda ;)


Tak tylko dla jasności mam takie pytanie. Kiedy znajdujesz te wady to one po prostu przestają być dla Ciebie interesujące, czy że się tak brutalnie wyrażę uważasz że jesteś dla nich zbyt dobry? Bo to jest różnica. I czy widzisz te wady tak naturalnie czy się ich doszukujesz?
eMyślę że może zbyt na siłę szukasz i dlatego nie znajdujesz, ale może też szukasz ideału.
Ajj no i już ostrzeżenie za złą nazwę tematu a specjalnie go nie chciałem tak nazywać w stylu "Nie umiem się zaangażować po ostatnim rozstaniu" a specjalnie go tak nie chciałem nazywać, bo tak to to brzmi jak "o jezu o jezu co ja mam teraz zrobić ;((((" ;)

Wracając do tematu:

Kiedy znajduje te wady to broń boże nie jest tak, że uważam się za dobry dla tych dziewczyn, bo zdaje sobie sprawę z tego, że sam posiadam wiele wad i nie jestem ideałem, jednak te czyjeś wady tak działają na moją psychikę, że po prostu nie widzę danej osoby jako mojej partnerki. Koleżanka - spoko, ale nic więcej. I też nie jest to tak, że szukam tych wad na siłę, same jakoś naglę "wpychają się" do mojej podświadomości.

Czy ja wiem czy szukam na siłę. Bo to też nie jest tak, że podchodzę do każdej napotkanej dziewczyny, czy to na uczelni czy na imprezie i zaczynam ją bajerować itp. tylko samoistnie to wychodzi, że zaczynam się z jakąś spotykać no a potem to już napisałem jak jest.

W tym szukaniu ideału coś jest. Tylko najgorsze jest to, że ja sobie bardzo dobrze zdaje sprawę z tego, że ideałów nie ma i wiem, że ideału nigdy nie znajdę, bo jak już mówiłem nikt nie jest bez wad.

Nie umiesz się zaangażować, u kobiet dostrzegasz wady, które to wady dyskwalifikują je w aspekcie partnerskim - nie ma w tym nic dziwnego, trudno chcieć angażować się z kimś, kto nam nie odpowiada na dłuższą metę. Sytuacja w pełni naturalna, oczywista i dotycząca masy ludzi.


Jakbym czytala o swoim przypadku. Zostawil mnie facet, ktorego kochałam calym sercem i mimo, ze sie ogarnelam to nie potrafilam sie zaangazowac. Wlasciwie to jak dostrzeglam, ze cos mi w facecie przeszkadza to mowilam mu "nara". Dopiero teraz znalazlam odpowiedniego faceta i zaczełam się angazowac, a to tylko i wylacznie dlatego, ze nie ma takich wad, ktore by mi bardzo przeszkadzaly.

To normalne, ze jesli szukasz partnerki na dluzej to chcesz, zeby do Ciebie pasowała. Zwracasz uwage na jej wady i zalety, jesli wszystko pasuje to jest ok, jesli nie to konczysz wszystko. Nie ma w tym nic dziwnego, przeciez na dluzsza metę dopasowanie partnerow jest bardzo wazne. Teraz po porazce na pewno ciezko jest zdobyc Twoje zaufanie, a Ty sam doszukujesz sie wad, to tez jest normalne. Musisz poczekac, az w koncu poznasz odpowiedna osobe, ktora Cie zauroczy i jej wady nie beda az takie straszne ;)
Ale ja to uważam za ogromny plus, że człowiek nie zadowala się byle kim :D
Też rozstałam się dwa i pół roku temu, a zakochana byłam na zabój. Od tamtego czasu próbuję, przymierzam się, spotykam, randkuję, ale nie widzę widoków - nie mniej, nie załamuję się :D Szczęście i radość trzeba dostrzegać na wszystkich płaszczyznach życia, a nie tylko uzależniać je od bycia lub nie bycia z kimś.
Fajny temat, podoba mi się, gdyż... sam mam podobnie. Jednak ze względu na ogólne zmęczenie i dużo pracy, nie rozpiszę się tutaj. Chciałem tylko zaznaczyć, Derku, że wiem o czym piszesz i że ja mam podobnie.
Też, jeśli się spotykałem z dziewczynami, szybko widziałem ich wady i mankamenty, rzeczy które mnie drażniły czy nie podobały się w nich. Mimo, że się spotykałem, to w krytycznych momentach nie walczyłem (gdy one zrywały), albo odpuszczałem kontynuację relacji(ja nie chciałem tego ciągnąć).
Teraz, z paru powodów, rzadziej się spotykam, randkuję itd - ale ogóle odczucie mam podobne. Nawet jak widzę super laskę na ulicy czy gdzieś gdzie mogę porozmawiać czasem z jakąś atrakcyjną kobietą - to po prędzej czy później przekonuję się, że... szkoda czasu i atłasu. Wydaje mi się, że gdy trafi nam się, Tobie czy mnie, odpowiednia kobieta, z wzajemnością - to to wyczujemy i nie wypuścimy sytuacji z rąk.:)
Cytat:
Szczęście i radość trzeba dostrzegać na wszystkich płaszczyznach życia, a nie tylko uzależniać je od bycia lub nie bycia z kimś. Mądre słowa, zgadzam się z nimi w 100%, dlatego uważam się za całkiem szczęśliwą osobę. Przyjaciele, sport, studia... z tym wszystkim mi się w sumie powodzi ale jednak czegoś tam czasem brakuje... ale przynajmniej nie zrzędzę i nie marudzę tylko cieszę się życiem :D

Cytat:
Wydaje mi się, że gdy trafi nam się, Tobie czy mnie, odpowiednia kobieta, z wzajemnością - to to wyczujemy i nie wypuścimy sytuacji z rąk. Liczę na to, że w końcu tak się stanie :D chociaż czasem czuje się jak na jakimś castingu, na którym siedzę w jury i tylko mówię "next... next... neeeeeeeext!" :D
Wiesz pytałem bo myślałem że masz tak jak ja. Ale na Twoje szczęście jesteś całkiem normalny w tej kwestii. Bo to przecież nic złego że szukasz czegoś więcej niż tylko jakiejś dziewczyny. Miłość to nie towar który możesz dostać na zamówienie, ale z Twoim podejściem na pewno znajdziesz taką z której wadami będziesz mógł żyć. Co więcej może nawet nie będziesz mógł sobie wyobrazić życia bez nich ;). To by była ironia.
Bywa. Widzisz gosciu, u mnie przez bardzo długi czas było podobnie. Teraz widzę, ze powoli mi to mija, ta niechęć do kobiet, do myslenia o byciu z kimś. Nie mam nikogo konkretnego na oku, ale po kilku rozmowach i spotkaniach z naprawdę świetnymi kobietami, z którymi nadaję na tych samych falach, stwierdzam że jednak nie ma tak źle i może kiedyś przy odrobinie szczęścia mi się pofarci. A na razie korzystam w miarę możliwości z życia bez czynnika kobiecego i nie jest źle.
Nie spinaj się z powodu tego, że Cię te cechy drażnią, bo to akurat jest objaw wskazany i wymagany u faceta. Przyjdzie pora, że spotkasz taką co wad drażniących mieć nie będzie i spróbujesz jeszcze raz.
derek69 doskonale cie rozumiem, przeszedłem przez to samo i to całkiem niedawno :D

potem znajomośc z taką polka fucking friends jeszcze wczesniej podchody do ex, wszystko o dupe potłuc. powiedzmy zacząłem wybrzydzać :lol:

no i wpadłem na genialny jak sie okazało pomysł, mianowicie 'zarzucić sidła' na jaką z innej nacji, na pozór wszystkie takie same, cipka cycki, buzia i takie tam duperele, ale są jeszcze inne rzeczy zajebiście istotne rzeczy! których nasze nie miały i miec nie predko nie bedą, jest to strzał w dziesiątke. rada, dobrze robisz że nie łapiesz pierwszej z brzegu, ale wiedz jedno skoro wymagasz to musisz dać jeszcze wiecej, oczywiscie nie namawiam rzuć wszystko i szukaj za Odrą ale jak bedziesz miał okazje a kobita odpowie ze zalotne oczko, nie odpuszczej! to moze byc ta ;)
Jak fajnie czytać trzy powyższe wypowiedzi szanownych panów:): przedstawiacie spokojne, mądre podejście, napawające otuchą i optymizmem, ja mam podobnie i też ostatnio myślałem o swoim życiu, relacji z kobietami, ich braku czy tym, że szybko "odstrzelam" dziewczyny na horyzoncie.
Fajnie, że prezentujecie taką postawę. Jestem za. :clap:
Z góry przepraszam, ze jestem laską i się wypowiadam;) Ja miałam taką sytuację, że ja nie chciałam z nikim być. Uważałam, że żaden facet nie jest dla mnie. Pojechałam na wakacje i spotkałam faceta... Koleś był po bardzo ważnym związku. Laska była miłością na całe życie itp. No, ale dokładnie, jak sam powiedziałeś. 'Jak to bywa w życiu, się skończyło'. Ja nie szukałam. On nie szukał. No i się znaleźliśmy. Totalne przeciwieństwa;) Na samym początku mieliśmy taki 'kryzysik'. Ja chciałam zerwać. On nie chciał ciągnąć. Jednak ja sobie powiedziałam: 'co mi szkoda'. A on od znajomej usłyszał; 'jedyne co masz do zaryzykowania, to własne szczęście';) I tutaj rada z Pani Domu: 'Kocha się za nic. Nie istnieje, żaden powód do miłości'. No i taka jest prawda. I potwierdza się, co kiedyś usłyszałam: 'Kocha się właśnie za wady';) Możesz odrzucać każdą laskę po prostu podświadomie:P Nic nie tracisz na próbowaniu:P I na koniec pamiętaj 'nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki'. Co się stało, to się nie odstanie:) Idź przed siebie i miej dużo odwagi. Trafisz na laskę, która Cię 'zakręci' od pierwszego spojrzenia i tyle;) Nie powinieneś się przejmować, że Ci nie wychodzi. Kiedyś znajdziesz w lasce to coś i zapomnisz o przeszłości:) I mówię, to z doświadczenia:P
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © BWmedia