ďťż
BWmedia
Rozstać sie czy być dalej ???
Witam. Wypowiem się tutaj, i prosilbym bardzo o wypowiedzi i komentarze osób dośiwadczonych w związkach i które możliwe były/są w podobnej sytuacji co ja... Jesteśmy ze sobą prawie 2 lata. Przede wszystkicm połączyło nas wielkie uczucie-ta Miłość. To ja o Nią starałem się na poczatku, Ja walczyłem o Jej uczucie, później Ona o Mnie, i w koncu polączyło nas to wspaniałe uczucie mówiące, ze nie potrafilibyśmy żyć bez siebie. ALE...tak tak-jest to ale. Za dużo różnic. I Będę mówił tu o sobie jako ze ja tu piszę. Różnice chcarakterów(spokojny-wybuchowa-nerwowa), wychowania ( liberalny- konserwatywna-małomiasteczkowa), często się kłócimy-mimo że tego nie chcemy..przynajmniej Ja. Ale już od pewnego czasu zastanawiam się - co z tym zrobić. Czy mielisćie tak , że denerwowała i irytowała Was dość często Osoba, a właściwie to ze się Was czepiała, mieliście wrażenie ze Was nei akceptuje do końca, widzieliści sporo Jej Wad, już mieliście dosyć TYCH KŁOTNI, TYCH SPRZECZEK, albo tego oczekiwania na kolejną sprzeczkę..że juz najserdeczniej mieliście dosyc zwiazku, ze chcieliscie rozstania... ALE MIMO TO : bardzo tę osobę kochaliście, baliści się ze sobie nie poradzicie bez Niej, że życie bez Niej jest NIEMOŻLIWE, że się kochacie, że dacie radę, że połączyła Was Miłość i Uczucie, że chcecie mimo wszystko dalej z Nią być... I jak mi możecie pomóc??? I co, byliście w takich sytuacjach? CO WYBRALIŚCIE? MIŁOŚĆ czy ROZSĄDEK wygrała? Czy jestescie szczęśliwi po takiej a takiej decyzji? Czy nie jest to może toksyczny związek? Czy mamy szansę nad sobą może pracować? Wiesz co, z autopsji powiem Ci, że ta cała "wielka miłość" już po fakcie (rozstaniu) często okazuje się wcale nie taka wielka. Ja też będąc kiedyś w związku życia sobie nie wyobrażałem bez niej. Ale podzieliły nas właśnie różnice. I dzisiaj dziękuję niebiosom, że to wszystko już przeszłość. Jeden z niby-byłych mojej eks (wracali do siebie bo nie mogli bez siebie wytrzymać) kiedyś zapytał retorycznie: "Dlaczego ranimy się tym, czym kiedyś się karmiliśmy?" - krótko i na temat. Kurtyna podnosi się w górę i zaczynasz zauważać, że na krysztale są jednak skazy. Osobiście nie sądzę, aby taki związek miał sens; przypomina mi to (wybacz, że napiszę wprost i dość dosadnie) - reanimację trupa. Po paru porażkach mam już ukształtowane poglądy -- jeśli ktoś mi przestanie pasować, pora się rozstać. To, ile byłem z tą osobą, nie ma żadnego znaczenia. Klasyczny problem w braku wspólnej płaszczyzny porozumienia. Iskrzy na poziomie emocjonalnym, ale przy zderzeniu z szarą codziennością z iskrzenia wychodzi dym. Jeżeli naprawde nie potraficie się porozumieć w najprostrzych sprawach, to nie widzę długiej przyszłości w tym związku. Skoro jak piszesz, zacząłeś zauważać jej mankamenty i zaczęły Ci one przeszkadzać (analogicznie w drugą stronę) oznacza to, że to gorące uczucie zaczęło sie wypalać a poza nim nie ma nic, co mogło by ten związek utrwalić. Pozostaje opcja całkowitej akceptacji tej drugiej osoby ze wszystkimi wadami i niedoskonałościami. Ale to wersja dla twardzieli, trzeba być naprawdę odpornym psychicznie, żeby się całkowicie dostosować. Cytat: Czy mielisćie tak , że denerwowała i irytowała Was dość często Osoba, a właściwie to ze się Was czepiała, mieliście wrażenie ze Was nei akceptuje do końca, widzieliści sporo Jej Wad, już mieliście dosyć TYCH KŁOTNI, TYCH SPRZECZEK, albo tego oczekiwania na kolejną sprzeczkę..że juz najserdeczniej mieliście dosyc zwiazku, ze chcieliscie rozstania... ALE MIMO TO : bardzo tę osobę kochaliście, baliści się ze sobie nie poradzicie bez Niej, że życie bez Niej jest NIEMOŻLIWE, że się kochacie, że dacie radę, że połączyła Was Miłość i Uczucie, że chcecie mimo wszystko dalej z Nią być... I jak mi możecie pomóc??? I co, byliście w takich sytuacjach? CO WYBRALIŚCIE? MIŁOŚĆ czy ROZSĄDEK wygrała? Czy jestescie szczęśliwi po takiej a takiej decyzji? Czy nie jest to może toksyczny związek? Czy mamy szansę nad sobą może pracować? A więc jak chyba większość (bo takie są początki) byłem w identycznej sytuacji z moją połówką. I też po cudownym roku, zaczęły się ujawniać te wszystkie rzeczy które opisałeś. Graliśmy sobie nawzajem na nerwach, często o byle co wykłócaliśmy się, tydzień przed jedną z rocznic rosztaliśmy się, spokojnie bez kłótni ale po wielu wcześniejszych kłótniach bo poprostu nie cheilismy się już nawzajem ranić, ale po 3 dniach dało o sobie znać bolesne rozstanie i jak było jak dawniej, czyli we dwoje. Pierdoły ci ktoś będzie wciskał jesli napisze ci, ze po takim czyms nadchodzi rozstanie. Bo jesli ktos chce zeby 2 osoba caly czas wywolywala u niego "motyle w zolądku" to nie dorósł chyba jeszcze do bycia w związku. Oczywiscie NIGDY nie żałowalismy ani jednej chwili spędzonej razem i nie żałujemy. Dziś mija dokładnie nasze 3,5 roku bycia razem, a weekend był niezapomniany jesli mozna dodac. Cudowna kolacja, potem kompiel przy swiecach i........<cenzurka>m, więc naprawde warto...po takich przejsciach wasz związek staje się mocniejszy, trwalszy, znacie się dużo lepiej, wiecie co denerwuje partnera, co u niego wywoluje zlosc, to uczenie się swoich zachowań jest naprawde ciężkie, męczące i wymaga duuużo cierpliwości, ale pomyśl sobie ze jak skonczysz znajomosc i znajdziesz kiedys kogos innego to tez wkoncu nadejdzie taki czas, ze beda klotnie i kolo znow bedzie zamkniete, ale kazdy robi jak uwaza za stosowne. Dla jednych bedzie to meczarnia ale JA pisze w swoim imieniu i swojej ukochanej i mozemy ci doradzic, ze u nas milosc ZWYCIEZYLA, a klotnie sa nadal, duzo mniejsze, bez fochów czy obraz, ale to poznawania sie w zwiazku jest normą... :) PS. AUTOR ZADAŁ KONKRETNE PYTANIA, A JA Z NASZEGO DOŚWIADCZENIA ODPOWIADAM NA NIE, WIĘC JAKBY SIĘ DAŁO NIECH KAŻDY PISZE O SWOIM ZIĄZKU A NIE CZEPIA SIĘ TEGO CO DANA OSOBA O SWOIM ZWIĄZKU PISZE :) Zakochany nie poddawaj sie! Jezeli ja naprawde kochasz to walcz o to zeby bylo dobrze! Nie zrywaj z nia bo bedziesz tego bardzo zalowal. Tak jak ja terz zaluje i cierpie.. Bedac z dziewczyna nie pasowalo mi pare spraw i ciezko mi bylo ja zaakceptowac. Cagle jej powtarzalem zeby sie zmienila. Do tego wychodzilo mase sprzeczek o *******y. Teraz po rozstaniu zrozumialem ze kocham ja taka jaka jest ale jest juz za pozno.. Zakochany nie popelniaj tego samego bledu co ja i badz z nia. czy sie naprawde kochalo mozna stwierdzic dopiero gdy pierwsze emocje opadna , gdy zaczniemy dostrzegac wady drugiej osoby .. jesli sa one dla nas zbyt uciazliwe wtedy lepiej sie rozstac ... bo to nie jest milosc ,> kiedy jednak mimo tych wad kochamy bardziej wtedy wart walczyc i to jest prawdziwa miloscia Widac jasno,ze tzw "pierwsze zauroczenie" minęło, i teraz widzicie jasno swoje wady (tzn wady partnera). Pytanie moje jest takie:Czy każdemu z Was uda się dostrzec, i zrozumieć, czego nie akceptuje partner? Czy bedziecie umieli o tym porozmawiać, i zastanowoc sie, co mozna zmienić, a co zmianie nie podlega? I wreszczie, czy bedziecie w stanie to zrealizować, i zaakceptowac to, czego zmienic sie nie da? Trudne, prawda? Ja mogę powiedzieć, że da się...pierwsze wrażenie mija po roku, dwóch i rzeczywiscie potem wychodzi wiele wad na światło dzienne, ale warto (przynajmniej w moim przypadku) jest iść na kompromisy. Czy łatwo, może powiem tak, nie AŻ TAK trudno, jak się samemu chce to wtedy można wiele zdziałać...ja chciałem...i moja połówka też chce...teraz dużo łatwiej w wielu aspektach jest dojść do ładu :) A czy kazdy to zrozumie i będzie chciał się "naprawić" w każdym temacie prawie widać, że niestety lub dla niektórych stety nie... Owszem, byłam w takim związku, niby była wielka miłość, ale jednocześnie ogromne rozdrażnienie samą jego obecnością w moim życiu i brak akceptacji mnie. Wiele razy myślałam że samej byłoby mi lepiej, ale jednocześnie nie wyobrażałam sobie życia bez niego (a on beze mnie, chociaż też denerwowałam go tylko tym że byłam). Być może zabrakło po obu stronach dobrej woli, żeby zawalczyć, ale teraz cieszę się że tej dobrej woli nie mieliśmy. Szkoda tylko że ten nasz "związek" trwał o długo za długo. Jak z nia sie rozstaniesz to najpierw bedziesz z siebie dumny ze w koncu jestes wolny od klotni itp. Ale skoro ja naprawde kochasz to po pewnym czasie bedziesz wariowal ze nie ma jej obok ciebie.. ze kto inny ja dotyka... wiem to po wlasnym doswiadczeniu.... Ale potem juz nie bedzie powrotu... ja miałem takie coś... zerwalem z nią do teraz żałuje że ją skrzywdzilem tym... rozwiąz to jakos inaczej... ! Nie ciagnela bym takiej znajomosci. Nie mam czasu na klotnie,ani na reperacje czyjchs wad. Rowniez zerwala bym. Juz raz ciagnelam badziewny zwiazek bez przyszlosci, ludzac sie, ze cos sie zmieni, rozstalismy sie po ponad 3 latach powinnismy byli po roku. Zaoszczedzilo by to nam wiele nieprzyjemnosci, a jemu bolu. moim zdaniem-jezeli wasz zwiazek trwa dwa lata to zwykle po takim okresie mijaja "motyle w brzuchu" i zaczyna sie dostrzegac wady i roznice charakteru drugiej osoby. jak bardzo sie kochacie to sie i dogadacie-nie chodzi tez zeby ciagnac taki zwiazek na sile bo z drugiej strony moze was trzymac przy sobie tylko przywiazanie i przyzwyczajenie,ale jezeli to milosc to to postarajcie sie dogadac z soba,zrobcie sobie przerwe-chodz ja tego nie uznaje-ale moze w waszym przypadku cos to pomoze Cytat: wychowania (liberalny- konserwatywna-małomiasteczkowa) Ja byłem zasranym konserwatystą jak poznałem moją lepszą połowę a po 2 latach mogę powiedzieć, że mam poglądy liberalne/lewicowe :) Więc wszystko się może zdarzyć. Cytat: Czy mamy szansę nad sobą może pracować? Szansa zawsze jest :) Nie przekreślajcie od razu tego co może jeszcze jest między wami. Ja bym spróbował się "dotrzeć" z partnerką. Rozstanie to zawsze jest ostateczność :) Ach.... bo to takie-z jednej strony: - drażni mnie dość często Jej zachowanie, dużo rzeczy w Niej.. :/ a z drugiej - myśl, że mielibysmy nie być razem, że Ona miała by byc z kims innym, że nie widziałbym Jej codziennie..- jest niemożliwa i nieznośna ! jeśli coś do niej czujesz, a widzę, ze tak. to z nia badź. jeśli to uczucie minie... wiesz co robić masz
|
Tematy
|