ďťż
BWmedia
Zazdrość, hmm..
Witam! Mowiac w skrocie, jestem z moja panna od dluzszego czasu, wszystko ukladalo sie fajnie, do pewnego dnia.. Oszczedzajac Wam szczegolow chodzilo o pewnego jej kumpla, mysle, ze oczywista rzecza jest, ze mialem prawo byc zazdrosny, mimo, ze pani B. (tak nazwijmy moja dziewczyne) w 100% ufam. To nie była, a przynajmniej ja to tak soie tlumacze, kwestia nieufnosci, a teraz z tego powodu mam straszne korowody.. I na nic tu slowa, ze tu ni chodzi o nieufnosc, tylko o to, ze poprostu kocham ja, zalezy mi na niej i stad sie takowe uczucie wzielo. Sprawa przetrwania tego zwiazku wyglada tak, ze albo ona jednak przyjmie to do wiadomosci, albo uzywajac metafory zwiazek ten bedzie jak samochod bez hamulcow zmierzajacy ku przepaści. Moja slowa na nic sie zdaly, jest ona zdania, ze mowil jej to kazdy i nie potrafi tego zrozumiec. Co robic? Moim zdaniem poproszenie jej 'psiapsioly' o pomoc byloby w miare odpowiednie. Co sadzicie? Oszczędziłeś nam tylu szczegółów, że ni w ząb nie da się zrozumieć, o co chodzi. Dokładnie, jak ocenić sytuację, jeśli nawet jej nie nakreśliłeś? dokładnie tak moze jesteś rzeczywiście zbyt zazdrosny i robisz się zaborczy, a może każdy przejaw zdrowej związkowej zazdrosci twoja dziewczyna odbiera jako ograniczanie jej lub czepianie się, z naszej perspektywy na dwoje babka bla bla... a jak jest to już bardziej ty wiesz niż my Sorki za oszczedzanie, ale jeszcze nie potrafie spojrzec na sprawe chlodno i jestem jak wrak. Problem zaczal sie totalnie malostkowo, tak to ujme. Rozchodzilo sie o zagadanie sie z jakims kumplem, oczywiscie totez moja reakcja byla dosyc 'lagodna'. Odebrała to tak jak napisała heroinka, ze ograniczam ja, po czym dodala, ze przeprasza, ale nie ma zamiaru ograniczac kontaktu z jej kolegami.. Dla mnie to bylo zrozumiale, zreszta.. ufam jej, ale ona ciagle nie potrafi przelknac tej pigulki, ktorą byla moja reakcja. Nie potrafi zrozumiec tego, ze ta zazdrosc byla jedynie oznaka mojej milosci do niej - a przynajmniej ja tak sie z tym czuje. Mówisz, że problemem jest jej brak zrozumienia dla Ciebie. A Ty próbowałeś zrozumieć ją? Gdyby facet zrobił mi scenę zazdrości o rozmowę, też miałabym poważne wątpliwości, co będzie dalej. Bo jeśli ktoś przesadnie reaguje na taką błahostkę, to co będzie, gdy jakiś kolega cmoknie mnie w policzek na powitanie, albo odwiezie do domu? Awantura? Piszesz o jej przeprosinach... a sam przeprosiłeś? Kiepsko widzę ten Wasz związek, skoro sprawy stawiasz na zasadzie "albo się ona dostosuje, albo nic z tego". Chyba musisz jeszcze dorosnąć do partnerstwa. Tak, staralem sie ja zrozumiec. Ba, zrozumialem, nawet napisalem w pierwszej wiadomosci. Nie robilem zadnej awantury, nic z tych rzeczy. A co do tej rozmowy - tyczylo sie to kolesia, ktory bardzo, ze tak powiem, dziala mi na nerwy pod jej wzgledem, poprostu nie trawie go. Ja wiem, ze nie jestem bez winy. I ja nie stawiam sytuacji, ze albo ona sie dostosuje, albo to koniec, nie w tym rzecz, chodzi mi o sam fakt, ze bedzie miala ciagle 'ten jeden raz' przed oczami. Tez nie chce jej przeprosin, najlepiej gdyby poprostu o tym malym incydencie zapomniala. Wierz mi Hagath, zle troche to odebralas ;). Tu nie problemem jest sama moja reakcja, tylko fakt, ze ona nie potrafi/nie chce zrozumiec, ze moge byc zazdrosny. Dla niej to poprostu zjawisko ktory nigdy nie ma miejsca w zwiazku, eh. A zdarzało jej się częściej rozpamiętywać jakieś Twoje "grzeszki"? Jeśli tak, to może po prostu ma taki charakter, że musi się trochę pozłościć. A może ma za sobą związek z toksycznym zazdrośnikiem i jest przeczulona? Zostaje Ci chyba tylko czekać i obserwować, czy jej przechodzi, czy męczy się z tym dalej. Z tego co mowila, powiedziala, ze kazdy facet tak mowi, ze to nie z nieufnosci, ale ona tego nie rozumie. Zdarzalo jej sie, ale to były takie 'male grzeszki' wiec tylko o nich wspominala w zartach, wszystko do tej pory bylo tip-top. Ogółem to jest tak, ze nie obchodzi mnie w tym momencie czy to ja bede musial przepraszac (to juz zreszta kilka razy zrobilem i gdy nastanie potrzeba nie mam oporu do zrobienia tego raz jeszcze). Chce to miec za soba. Bo to jedyna kwestia, do ktorej pani B. tak przywiazuje wage i dlatego zrobily sie z tego niezle widly. No nic, ja poczekam, albo zapomni, albo wybaczy, albo zrozumie, albo bedzie bum. AMPLITUDA, nie daj się nabrać na to *******enie o zaufaniu czy ograniczaniu. Kontakty z "kolegami" mają dla pani B. wyraźnie wysoki priorytet. O ile zazdrość rzeczywiście oznacza brak zaufania, a przede wszystkim, własne kompleksy, o tyle reakcja Twojej dziewczyny mówi jasno i wyraźnie - "Muszę mieć dostęp do samców, którzy ślinią się na mój widok". Jest jej to potrzebne do życia jak tlen i jest to niebezpieczne, ale jest to też coś, na co nie masz absolutnie wpływu. Jedyna rada - odpuść sobie zazdrość. Powiedz pani B.: "Przepraszam za moją zazdrość, to było głupie. Nie będę ci już niczego zabraniał, o nic nie będę ci robił wyrzutów. Jesteś wolnym człowiekiem i możesz robić wszystko. Oczywiście, nie po wszystkim będziesz mogła do mnie wrócić, ale ufam Tobie i wierzę, że nic takiego się nie stanie." Wlasnie to byly moje ostatnie slowa do niej. Trzymajmy kciuki ^^. A wiec okazalo sie, ze nie w tym trkwil problem. Mialem racje myslac, ze to byl zbyt maly problem zeby wprowadzic tyle.. nie wiem w sumie czego. Otoz pani B. powiedziala, ze to tylko doszlo do ogolu, bo juz wczesniej rozmyslala nt. zacytuje "to jest pewne ze Cie kocham, ale nie wiem czy tak jak powinnam" .. e, jak ja to mam rozumiec? . Cytat: "to jest pewne ze Cie kocham, ale nie wiem czy tak jak powinnam" .. e, jak ja to mam rozumiec? . Dokładnie tak, jak Ci napisałem w poprzednim poście. Jeśli panna nie ogarnie swoich chuci, to Wasz związek skazany jest na rozpad.
|
Tematy
|